Nie cały rok temu poznałam faceta. Na początku naszej znajomości wydawał się być bardzo zaangażowany w naszą znajomość. Dzwonił, wymyślał i zapraszał mnie na różnego rodzaju spotkania, przynosił róże, ale był też nie wiem jak to określić nieśmiały. Na początku traktowałam tę znajomość z przymrużeniem oka. Nie wiem jak i kiedy to się stało, ale nagle zaczęło mi zależeć na tym człowieku, odczytałam jego zachowanie jako zainteresowanie moją osobą. Zapragnęłam więcej telefonów i spotkań. Niedawno mu o tym powiedziałam, że zależy mi na czymś więcej niż na zwykłej znajomości bez zobowiązań. Usłyszałam o iskrzeniu nie zaiskrzyło między nami szanuję cię jako kumpelę jako przyjaciółkę, ale nie kocham, bo nie zaiskrzyło. Miłość nie jest na zawołanie. Może brak wspólnych zainteresowań lub zaangażowania z dwóch stron sprawił, że tu zaszliśmy tak wywodził. Wiem, ze nikogo do miłości nie zmuszę i nawet nie chcę tego robić. Zastanawiam się tylko, co to jest to iskrzenie. Ja coś poczułam do tego człowieka może "zaiskrzyłam?" on pomimo swojego wcześniejszego zachowania twierdzi, że nie mówi, że nie mamy wspólnych zainteresowań tu ja zadaję sobie pytanie "to poco się ze mną umawiał ja do niczego go nie namawiałam". Po całej rozmowie o iskrzeniu chciałam zerwać tę znajomość, wyłożyłam wszystko, co miałam na sercu można powiedzieć spaliłam most, ale nie przyniosło mi to ulgi. Kilka dni później zadzwoniłam i przeprosiłam za zbyt ostrą ocenę jego osoby, choć tak naprawdę wiem że w dużej mierze na nią zasługiwał, choć może pewne fakty nad interpretowałam. Wyjaśniliśmy sobie wszystko, nawet znowu zaprosił mnie na kawę. Tylko, że ja nie chcę przyjaźni, a czegoś więcej. Wyrzucam sobie takie głupie swoje zachowanie, liczę że jeszcze zaiskrzy z jego strony. Doradźcie, co robić. Czy ja się przypadkiem nie oszukuję? Szukam usprawiedliwienia dla niego i o zgrozo znajduję. Jakiś czas temu się rozwiódł, może nie rozliczył się jeszcze z przeszłością, ma kłopoty z dziećmi wiem, że mu na nich bardzo zależy. Mówi, że się mu nic nie chce mnie nie zwierza się ze swoich problemów ja go też nie naciskam. Nie wiem, co robić dać mu czas i czekać? Boje się, że jak już wypowiedział się na temat naszej znajomości to tak już zostanie zdania nie zmieni. Zastanawiam się dlaczego tak się stało, dlaczego nie zaiskrzyło i co to jest to iskrzenie czy ma to coś wspólnego z zainteresowaniami? Skoro spotykamy się ze sobą to znaczy mamy o czym rozmawiać. Te zainteresowania chyba też wspólne są oboje lubimy góry on jeździ na nartach ja chyba trochę szukam wymówki, ale ... . Czasami też myślę inny świat przepaść w naszych dochodach musi być dość duża. Doradźcie mi coś nie wiem co o tym myśleć. Szukam też winy w sobie. Jestem kobietą po przejściach życie mnie sporo nauczyło pisałam tu jakiś czas temu wątek o mamie przeczytajcie. Chciałam "normalnego związku" nigdy takiego nie miałam być może to mnie gdzieś zgubiło sama nie wiem. Mówi się dużo o marzeniach że trzeba je mieć i je realizować. Do mnie chyba bardziej pasują słowa chcesz rozśmieszyć Boga opowiedz mu o swoich marzeniach. Znamy się już koło 8 m-c liczyłam na wspólne weekendowe wypady może na wspólne wakacje o wspólnych wieczorach nie wspomnę, a w tych okolicznościach pusty śmiech Chyba dość długo i chaotycznie się wypowiedziałam, ale nie wiem co mam robić. Ktoś mi powie szukaj gdzie indziej. Tylko, że we mnie coś pękło nie chce się mi boję się. Jeszcze raz przepraszam za długą i chaotyczną wypowiedź, ale słowa tak same płynęły nie wiem czy mnie zrozumie ten kto to przeczyta, ale podzielcie się ze mną swoją wiedzą.
"Nie zaiskrzyło" to delikatny sposób na powiedzenie komuś, że nie chce się z nim być. Pytasz, co to znaczy, to całe "iskrzenie", i dlaczego on mówi, że chce tylko przyjaźni, skoro macie o czym rozmawiać itd. - więc zastanów się, czy nie na tym właśnie polega przyjaźń? Czym się różni przyjaźń od miłości? I kolejna rzecz: nie miałaś nigdy tak, że oceniałaś jakiegoś faceta jako nieźle wyglądającego, miłego, lubiłaś go i miło spędzało Ci się z nim czas, ale - no właśnie - nie "iskrzyło"? Pomimo wszelkich jego pozytywnych cech po prostu nie umiałaś poczuć do tej osoby czegoś więcej? Myślę, że na tym właśnie polega iskrzenie i ta iskra jest granicą pomiędzy przyjaźnią, a "czymś więcej". Twój "kolega" widać chciał pospędzać czas w Twoim towarzystwie, było miło i takie tam, ale nie poczuł tej "chemii", która sprawia, że się zadurzamy w drugim człowieku.
Moim zdaniem jedyne, co możesz w tej sytuacji zrobić, to odpuścić i nie czekać więcej - bo i na co? Ciebie to zeżre, a z jego strony raczej nic się nie zmieni.
Wiem, co to jest przyjaźń. Wiem na czym polega przyjaźń. Na początku tej znajomości też myślałam bardziej o koleżeństwie niż czymś więcej. Stało się inaczej nie planowałam tego. To on dążył do spotkań dzwonił do mnie, interesował się mną, przynosił kwiaty i zapraszał na ... , a ja wpadłam po same uszy. Teraz obwiniam się o naiwność. Może i on chciał być moim przyjacielem i może takie były jego intencje, ale z mojej strony to nie wyszło zresztą też nigdy mi tego nie powiedział. Przyjaźń między mężczyzną a kobietą w mojej ocenie jest początkiem czegoś więcej. Zdaje się, że tylko w mojej. Odebrałam to wszystko właśnie jako wstęp do... . Byłam szczera od samego początku wiedział czego chcę tylko nie zakładałam, że to on będzie tym kimś, chciałam go poznać. Iskrzenie, chemia dla mnie to poza zasięgiem jestem prostą kobietą nie umiem sobie z tym poradzić.
Więc teraz już wiesz, że on widział tę znajomość zupełnie inaczej niż Ty, i to jest moim zdaniem ten moment, w którym powinnaś odpuścić. Podtrzymując w sobie nadzieję robisz sobie tylko krzywdę, bo niechybnie czeka Cię kolejne rozczarowanie. Oszczędź sobie tego i zerwij znajomość z nim.
Też tak myślę tylko dlaczego to takie trudne? Zastanawiam się jeszcze tylko czy okoliczności mogą wskazywać na jakąś szansę? Czy iskrzy niezależnie od okoliczności? Na początku zerwałam tę znajomość, ale później może nie wycofałam się z tego, ale w jakiś sposób próbowałam oczyścić atmosferę, bo nagadałam mu dość ostro i wtedy właśnie usłyszałam o iskrzeniu. On zaproponował kolejną kawę, spotkanie zgodziłam się. Może nie zakończę tej znajomości definitywnym cięciem, a pozwolę jej spokojnie umrzeć? Nie będę wykazywać żadnej inicjatywy. W między czasie pogodzę się z tym, bo teraz mi bardzo trudno. Nienawidzę słowa chemia i iskrzenie, jeśli ktoś mi coś takiego jeszcze powie skreślę go na samym początku, cynikom łatwiej.
Cynikom wcale nie jest łatwiej, wierz mi, przechodziłam przez to. Próbując mieć serce z kamienia krzywdzisz sama siebie.
Ta chemia i iskrzenie to nie wymysł, tylko fakty - ja osobiście nie wyobrażam sobie związku nie zaczynającego się od chemii. Tak zostaliśmy skonstruowani i tak to działa, w przeciwnym razie związek jest jak zimna zupa - niby smakuje tak samo, ale czegoś brak.
Wybacz, ale zapytam wprost, bo to może mieć spore znaczenie w tym przypadku - czy jest między Wami seks?
Może to co odpowiem rozbawi Cię, ale słowo sex to brzydkie słowo i nie ma go między nami. W zasadzie sama siebie nie rozumiem od jakiegoś czasu całował mnie w policzek na przywitanie i pożegnanie choć ja chciałam czegoś więcej oczywiście nic nie mówiłam, robiłam, czekałam. Może powinnam go uwieść nigdy tak się nie zachowywałam, bo to chyba nie w moim stylu, ale teraz sobie myślę, że mogłoby być zabawnie, seksapilu mi nie brakuje. W zasadzie czuję się z tym wszystkim okropnie, wyrzucam sobie to strasznie. Ja to rozumiem, że to wszystko jest głupie, ale jak to wytłumaczyć sercu. Jak coś takiego mogło się mi przydarzyć, mnie takiej realistce.
Witaj Agnesse, jesteś przede wszystkim kobietą, i chyba mniejszą realistką niż ci się wydaje
Co ja zrobiłabym na twoim miejscu. Przede wszystkim zastanowiłabym się dlaczego zależy mi na nim? Właśnie na nim?
Może wypełnił jakąś pustkę, resztę dopełniłaś marzeniami...
Hm, a może podziel się z nim, nimi swoimi marzeniami i poznaj jego marzenia i nic nie tracisz...
A iskrzenie - czasem jest przez dotyk taki delikatny, możesz niechcący (chcący) poczaruj go jeśli to, ten... Może złamiesz jego strach?
A jeśli nic nie wyjdzie, nie będziesz się zadręczać - tak miało być.
I jeśli bardzo pragniesz to znajdziesz tego właściwego, gdzie iskry posypią się .... wooow
Większość kobiet się przynajmniej raz w życiu zastanawia: "jak to mogło się przydarzyć mnie, takiej realistce" Rozum rozumem, ale serce jest cholernie uparte i - co tu dużo mówić - cholernie głupie i bezmyślne. Niemniej jednak ciężko nad nim zapanować niekiedy.
Pytałam o seks dlatego, że on wiele komplikuje między ludźmi. Dodatkowo jeśli łączyłby Was seks, można by wysunąć twierdzenie, że jemu chodziło głównie o to, jednak skoro w ogóle takiej bliskości między Wami nie ma i nie było, to odpada. Widocznie na początku, kiedy zaczęliście się spotykać, myślał, że może zaiskrzy, ale czas mu pokazał, że tak się nie stanie. Nie wiem, gdybać można tu długo i namiętnie.
Myślę, że po prostu szkoda Twojego czasu i energii, żeby czekać, aż on się zakocha. To może nigdy nie nastąpić, a Ty będziesz się spalać i cierpieć. Najrozsądniejszym wyjściem, jakie widzę, jest zerwanie kontaktu - bo jeśli będziesz utrzymywać ten kontakt, będziesz podtrzymywać też swój płomyczek nadziei, a to spowoduje znów Twoje cierpienie i koło się zamknie. Bądź wytrwała i silna, trzymam kciuki, żeby się udało.
Napisałam tu już dość dużo o tym wszystkim. Jeszcze chciała bym zapytać dlaczego tak się stało, że się nie stało, szukam cały czas jakiegoś wytłumaczenia tej dziwnej sytuacji. Puki nie zrozumiem nie będę mogła dać sobie z tym spokoju. Wiem, że to czysta polemika, co by było gdyby, ale ... sama już nie wiem czego szukam. Czy problemy jego osobiste mogły mieć wpływ na to wszystko? Przyznał mi, że sam nie wie czego chce, czy to może być powodem braku iskrzenia. Czasami myślę że fakt nie rozliczenia się z przeszłością ma tu duże znaczenie, czasami myślałam że kocha jeszcze swoją żonę. Bardzo go skrzywdziła, ale odkochać się też nie jest łatwo. Strach przed nowym związkiem? Analizując siebie myślę że bywałam chłodna nie kiedy. Bardzo się bałam zaangażować. Nie umiem znaleźć odpowiedzi też na to dlaczego zabiegał o spotkania ze mną, czy tylko ze względu na dobre towarzystwo?
Witaj Agnesse dziś się rozpisałam na forum to i Tobie coś napiszę z własnego doświadczenia i obserwacji świata...
brak iskrzenia to problem... tylko czemu oni zawsze to mówią jak nie chcą z być już z kobietą... może ten problem był w nim a Ty wpadłaś po uszy, gdyż brałaś te jego zabieganie za coś więcej... może początkowo jemu się też wydawało że coś z tego będzie a może nawet tak było a potem jednak nie... a ze nie potrafił sobie z tym poradzić to zakończył to jak zakończył stwierdzeniem że brak iskrzenia... mogłaś być lekarstwem na jego samotność i opuszczenie po rozstaniu z byłą żoną... On tak samo mógł być dla Ciebie kimś ważnym na chwilę ale jednak u Ciebie się to rozwinęło szkoda tylko że nie dał Ci wcześniej znać z nic z tego nie bedzie bo jednak "iskrzenie" jest od początku wg mnie oczywiście... dla mnie iskrzenie i pojęcie chemii w zwiazku czy znajomości to pojęcia tożsame... albo jest przyciąganie albo go nie ma... zabiegał bo mężczyźni to łowcy, pewnie dla niego byłas atrakcyjną miła kobietą wartą zabiegania jednak przy bliższym poznaniu odkrył ze to jednak nie to... szkoda dla Ciebie bo teraz zamartwiasz się i musisz zdusić uczucie które się w Tobie obudziło... powodzenia życze i ufam że jednak znajdzie Cię szczęście i to pełniejsze niż w postaci owego mężczyzny...
Bardzo dziękuję za wypowiedzi wiem, że powinnam przestać się łudzić, ale na razie to trudne. Pewnie dalej będę szukać, analizować dlaczego i pewnie odpowiedzi nie znajdę. Może to moja wina bo nie uwodziłam tylko traktowałam jak kolegę do momentu jak sama wpadłam, on się wycofał, a teraz ja mam problem.
13 2010-04-27 22:06:01 Ostatnio edytowany przez alaclaudie (2010-04-27 22:06:39)
Wiesz Agnesse czasem gdy czegoś pragniemy możemy zle odczytac intencje innych.
Jednak uważam że ten pan ma klasę- taką zauroczoną duszyczkę łatwo wykorzystać.
Wyciągnij wnioski na przyszłość- teraz lepiej było by ograniczyc z nim kontakty a nawiązać nowe- gdy serduszko ochłonie mozecie dalej ciągnąc znajomosc na stopie przyjacielskiej.
Zgadzam się z alaclaudie. Na pewno musisz ograniczyć kontakty, bo szkoda żebyś się męczyła i cierpiała.
Ochłonęłam już trochę i po smutku i nadeszła złość. Myślę, że ów człowiek nie miał klasy i był, ba jest niedojrzały. Dla niego taka sytuacja była, jest wygodna. Z jednej strony strach przed samotnością, a z drugiej przed nowym związkiem. Myślę, że jego zachowanie w stosunku do mnie było lekceważące. Skoro spotyka się ze mną kilka m-c wysyła sygnały, które świadczą o jego zaangażowaniu , a w końcu jak na nie odpowiadam mówi "nie zaiskrzyło" to jest zabawa uczuciami. Przecież nie jestem z kamienia. Tak dałam z nim sobie spokój. Nie jest wart mojego zachodu o niego. Nie wiem, co musiałby zrobić, aby odkręcić tę całą sytuację. Przykre jest tylko to, że jego zachowanie wpłynęło na ocenę całości mężczyzn przeze mnie i z tym nie umiem i chyba nie chcę walczyć. Zbyt dużo rozczarowań? Nie wiem.
16 2010-04-30 16:11:39 Ostatnio edytowany przez alaclaudie (2010-04-30 16:13:47)
Agnesse jesteś teraz rozżalona. Jednak nie powinnaś wrzucać wszstkich do 1 worka- odbierając tym samym sobie szansę na szczęście.
Cieżko się przełamać ale warto- wszyscy potrzebujemy bliskiej osoby.
Bardzo ostro go oceniasz. Być może na prawdę ten pan miał nadzieję na związek ale tak jak już poprzedniczki moje pisały-
bez iskry nie ma tyle <radości>. Ba chłopak nawet niesamowicie przystojny bądz oczytany a może i 2w1 bez iskry bedzie tylko człowiekiem którego cechy wymieniłam wcześniej. Nie bedzie np. fascynujący dla każdej z nas.