Będzie chaotycznie, za co z góry przepraszam.
Rozstaliśmy się dwa miesiące temu, powodem było nagromadzenie się negatywnych emocji. On wcześniej twierdził, że chce przerwy, później, że rozstania, jeszcze później, że można to naprawić - ogółem brak stabilności. Wiedziałam, że tylko moja wyprowadzka może wyklarować sprawy.
Podczas pierwszego miesiąca odzywał się, uderzał w sentymentalny ton, ale niczego nie proponował. W końcu doszło do rozmowy gdzie wiele sobie wyjaśniliśmy, spotkaliśmy się kilka razy, było przytulanie i czułości (aż za dużo jak się później okazało). Ogółem zmierzaliśmy do powrotu.
Dowiedziałam się później, że mój były ma konto na aplikacji randkowej, które założył tuż po mojej wyprowadzce i sprawa się sypnęła, byłam zła, a on uznał, że skoro mu nie ufam, to nic z tego nie będzie "bo on tam niczego prócz znajomych nie szuka". Próbowałam z nim porozmawiać, stwierdził, że nie wie czego chce i niczego mi nie może obiecać, potrzebuje czasu dla siebie, ale że wciąż niczego nie szuka, po prostu chce mieć z kim spędzać czas. Poprosiłam wtedy, żeby się zastanowił i zaznaczyłam, że jeżeli znajdzie kogoś nowego, to proszę aby dał mi spokój. Widziałam później, że dodaje nowe dziewczyny do znajomych, w tym jedną licealistkę (on 28).
Niedawno dowiedziałam się, że jestem z nim w ciąży...
Zadzwoniłam do niego mówiąc, że myślę o usunięciu (taka była moja pierwsza myśl, sytuacja materialna i mieszkaniowa nie pozwala mi na bycie samotną matką). On nawet nie zaoponował, nie zaproponował spotkania czy rozmowy. Przez kilka dni zaszczycił mnie kilkoma wiadomościami, pytając jak się czuję i czy zamówiłam już tabletki (!). W końcu zmusiłam go do spotkania w cztery oczy, zaproponował, że albo się zejdziemy bo on nadal coś do mnie czuje, albo usunięcie, bo "nie ma sensu żeby dziecko męczyło się wychowując się w niepełnej rodzinie" (!). Argumentował tym, jak cięzko będzie mi sobie ułożyć życie prywatne będąc samotną matką, że spadną drastycznie moje szanse na związek. Jednocześnie spadła na mnie bomba - powiedział mi, że z ww. licealistką uprawiał seks. Sądzę, że zrobił to celowo ponieważ mówiłam mu, że w takiej sytuacji jak nasza, seks z kimś innym to droga bez odwrotu, bo jeśli on ma się dowiedzieć czego chce przez seks z innymi, to ja dziękuję. Co więcej, jeszcze kilka dni wcześniej twierdził, że nic go z nią nie łączy prócz koleżeństwa,a ja domyślając się, że coś jest na rzeczy mam urojenia (!). Dziewczyny, czy to możliwe, że człowiek może być tak wyrachowany, żeby spuszczać na kogoś taką bombę celowo? Po to, żeby mieć czyste sumienie, że on przecież zaproponował wspólne wychowanie dziecka? Przecież to chore. Myślę, że gdyby planował to na poważnie, poinformowałby swoich rodziców (są bardzo "scaloną" rodziną, na forum rodzinnym dyskutuje się wspólnie wazne kwestie), a gdyby miał na względzie dobro moje i dziecka, to fakt przespania się z inną panienką po prostu by zataił, tak jak zatajał ich relację dotychczas