Potrzebuję szczerej porady...bo juz nie radzę sobie i chyba zaczynam wariowac. Mąż chce rozwodu, od prawie 2 tygodni nie odzywa sie ani słowem. Mamy 2cdzieci (8 i 4)... Zwiazek ponad 16 lat, 9lat malzenstwa... A dlaczego on chce odejsc? - bo 16 lat temu nie bylam do konca szczera w wyzaniu muncalej prawdy o sobie, a konkretnie o moich "przezyciach seksualnych" z poprzednimi facetami. Tych przezyc nie bylo duzo, bo przed mężem z nikim nigdy nawet nie wspolzylam... Chodzi o typowe doznania nastolatki, tj.dotykanie, calowanie, zdjecie stanika. W kazdym razie wiele lat jakos nie mowilam mu o tym, nie chcialam, nie uwazalam tego za konieczne, wolalam powiedziec ze nic nigdy nie bylo az takiego (najwieksze moje doznanie zanim poznalam meza to parosekundowe "niby uprawianie seksu w ubraniu," w wieku 18lat... To wszystko. I o tym powiedzialam mezowi dopiero ostatnio, tj.jakis rok temu... On stwierdzil (wobec powyzszego), ze jestem zaklamana suka!! Jeszcze tylko dodam, ze maz nigdy nie wierzyl mi ze bylam dziewica zanim go poznalam. On ogolnie w nic mi chyba nie wierzy. Oczywiscie mam swoje za uszami, poczatki nasze byly trudne.on przez 2 pierwsze lata spotykal sie ze mna i swoja eks..o ktorej do dzis mowi "wielka milosc" i ze jej nie dorownuję do pięt. ..ja kokietowalam innych facetow, chodzilam na piwo cxy cos. Bez zadnego spoufalania czy cos, ale dla męża to conajmniej byly dzikie orgie seksualne, bo inaczej kobieta z mezczyzna nie moze sie spotkac ot tak..
Jeszcze tylko w duzym skrocie nasze zycie: ja-zawsze wszystko robie nie tak. Źle sie ubieram (bo sukienka za krotka, bo czasem majtki mi sie niechcacy wysunęły ze spodni jak kucalam do dziecka, bo na basenie w stroju kapiel.stanely mi sutki, bo za krotkie spodenki w lato zalozylam -przeciez mam 37lat!..itd.utp.
Ja pracuję, zakatwiam wszystko, ogarniam dom, dzieci, itd. On od 9 lat praktycznie nie pracuje. ..czasami tylko. I zawsze znajdzie cos zeby mi dogryzc...
Tutaj duzo moglabym pisac, psycholog nazwal to przemoca psychiczna... Nie mam juz zadnej kolezanki. Rodzina praktycznie nas nie odwiedza. Jemu nikt nie pasuje. Nikogo nie lubi. Zadne grille nie wchodza w gre, bo zawsze mu nie pasuje..
I pomimo tego wszystkiego - ja chyba go nadal kocham i cuezko jest mi sobie wyobrazic zycue bez niego...
Czy naprawde on ma racje? To wszystko moja wina bo nie bylam szczera odnosnie swojej przeszlosci? Czy naprawde takuch rzeczy sie nie da wybaczyc? Ja mu wybaczylam ze spall z byla...i ze mna...w tym samym czasie...
Dzieki za cuerpliwosc w czytaniu tego...nie mam do kogo sie zwrocic z pomoca..