Witam.
Od jakiegoś czasu bardzo dokucza mi samotność i chciałabym od niej uciec, ale mam wrażenie, że utknęłam jak w pułapce... Nigdy nie byłam specjalnie towarzyską osobą, wolałam mieć wąskie grono dobrych znajomych. Ale jak to bywa - grono to po jakimś czasie się rozpadało, ludzie się wyjeżdżali, kontakty się urywały. Nie przeszkadzało mi to zbytnio, bo byłam w stałym związku (5 lat), mój chłopak też nie należał do imprezowiczów i właściwie wystarczało nam, że raz na jakiś czas wyskoczyliśmy gdzieś z jego znajomymi z pracy. Niestety zmarł nagle (była i jest to dla mnie wielka tragedia) i w ciągu paru miesięcy okazało się, że jestem kompletnie sama. Chociaż studiowałam, to moje znajomości nie były zbyt trwałe (w ogóle cały nasz rok był mało zgrany) i pourywały się. W tej chwili jestem sama i to trwa już grubo ponad rok, staje się to uciążliwe i sprawia, że popadam w rutynę (praca, dom, komp, spać), zaczynam być nieufna w stosunku do ludzi i zamykam się w sobie. Studia już dawno za mną, pracuję w małej firmie - okazji do poznania nowych osób jest jak na lekarstwo, a jeśli już się zdarzy - są to bardzo niezobowiązujące, płytkie znajomości. Chciałabym kogoś poznać, ale nie bardzo wiem, jak. Nie będę przecież zaczepiać obcych na ulicy... Nie ukrywam, że w przyszłości chciałabym się z kimś związać i wejść w nowy związek, ale jak kogoś poznać? Jestem młodą, ambitną osobą, twardo stąpam po ziemi, można ze mną pogadać na wiele różnych tematów. Próbowałam szukać znajomości przez internet, ale poznawałam dziwnych ludzi - zwichrowanych psychicznie, alkoholików, rozwodników o tajemniczej przeszłości, albo napaleńców... Zaczynam wątpić w ludzi i zastanawiam się, czy takich normalnych, ciekawych i wartościowych osób jest coraz mniej, czy tylko ja mam takiego pecha... Zarejestrowałabym się na np. serwisie randkowym typu Sympatia, ale boję się kolejnych rozczarowań - interesownych mężczyzn, którym tylko jedno w głowie, imprezowiczów i tych, co zaczepiają kolejne kobiety, bo mają ładne zdjęcia... Obawiam się też, że normalni mężczyźni, których poznam, kiedyś - przypadkiem lub nie - dowiedzą się, że mój poprzedni partner zmarł i po prostu uciekną, bojąc się, że będę ich z nim porównywać albo smarkać im w rękaw, wspominając byłego (z powodu takich obaw straciłam parę koleżanek, chociaż ani razu nie skarżyłam się na mój los).
Jakie macie doświadczenia? Na pewno jest wśród Was wiele osób, które też kiedyś czuły się samotne.
Pozdrawiam ciepło.