Witam:)Jestem po nieudanym,10-letnim małżeństwie,rozwodzie i jeszcze kilku ciężkich przeżyciach za sobą...Powiedziałabym nawet-bardzo ciężkich...Ale też-od jakiegoś czasu w szczęśliwym związku z Ukochanym....Babcia(w kwietniu skończy 90lat)zawsze,gdy rozmawiałyśmy o mnie,o życiu wiele razy powtarzała mi:"Zobaczysz wnuczko,jeszcze i Tobie zaświeci w życiu słońce"...Nie wierzyłam,nie potrafiłam Jej uwierzyć...
Czytam wszystkie Wasze wypowiedzi i wiele z nich pokrywa się z tym,czego doświadczam od mojego mężczyzny...Jest czuły,kochający,troskliwy i...romantyczny...Z chwil,które razem przeżyliśmy do tej pory jedno zdarzenie utkwiło mi w pamięci wyjątkowo....
Zawsze marzyłam,by zobaczyć wschód słońca nad morzem...Kiedy słońce wstaje,słychać spokojny szum fal,czuć na twarzy powiew chłodnego jeszcze nad ranem wiatru i czuć przepiękny zapach morskiej bryzy...móc przytulić się do swojego ukochanego,popatrzeć mu w oczy i powiedzieć,jak bardzo kocham...
Długo było to tylko marzeniem...Kiedyś,tuląc się do siebie z ukochanym-opowiadaliśmy sobie o najskrytszych,tych nigdy nie wypowiedzianych marzeniach...Opowiedziałam mu i o tym...
Nie trwało długo,zanim mój kochany zadzwonił do mnie(mieszkamy od siebie ok.100km)i okazało się,że zarezerwował apartament w jednej z nadmorskich miejscowości,na zbliżający się weekend.Pojechaliśmy...
Wieczorem była kolacja,romantyczny spacer,mnóstwo pięknych słów,czułych gestów i pocałunków,świece,wyznania,których tak dawno nie słyszały moje uszy...i...tylko MIŁOŚĆ...prawie do rana...Bliskość,namiętność,czułość,całkowite zatracenie w tym wszystkim...Było pięknie...
Nad ranem upojona namietnością,usnęłam w jego ramionach...a raczej chciałam usnąć,bo...mi nie pozwolił...Sam nie spał ani minuty,bo czekał,aż nadejdzie świt....Patrzył na mnie śpiącą,głaskał,całował w czoło...Co tylko udało mi się "odpłynąć" na chwilę w sen-on czule całował mnie w czoło,szepcząc:"Dziubek,nie śpij...Idziemy obejrzeć wschód słońca na plażę,pamiętasz...?To dzisiaj nasz cel...Zaspana wymamrotałam:"To może innym razem Kochanie,przecież kiedyś jeszcze przyjedziemy"...Tak strasznie chciało mi się spać,że gdzieś między świadomością a snem-odpuściłabym nawet i to...byle by pospać chwilę...Ale nie ON...On nie odpuścił...Prawie na siłę posadził mnie na łóżku,ubrał-jak rodzic ubiera swoje małe dziecko-spodnie,skarpetki,buty,kurtkę...Poszliśmy...Przed nami było tylko 10minut drogi,blisko a mnie-wydawało się tak daleko...Na pół-śpiąco "człapałam"za nim, narzekając,że w życiu nie spotkałam tak upartego,zawziętego faceta i nie daruję mu,że mnie "wywlókł" z łóżka "w środku nocy"!
On tylko się uśmiechał...
Zdążyliśmy...Całkowicie mnie rozbudził spokojny szum fal,powiew morskiej bryzy,przenikający chłód od morza...I wtedy ..."przyszło słońce"...Wstało razem ze mną...PIĘKNE,NIEPOWTARZALNE,JEDYNE,ZJAWISKOWE....Na zawsze będę pamiętać TEN moment.Ze wzruszenia po policzkach spłynęły mi łzy...Mój ukochany wziął mnie w ramiona,spojrzałam przez łzy w jego oczy,szepnęłam:"Dziękuję,że jesteś najbardziej upartym facetem,jakiego w życiu spotkałam,dziękuję za dzisiaj z Tobą...,kocham Cię".On się wzruszył widząc moje łzy szczęścia i ocierając swoje szepnął:"I ja Ciebie Dziubek kocham,nie wiesz nawet,jak bardzo...".Płakaliśmy,jak dzieci...ze wzruszenia...Stojąc w objęciach i patrząc w dal,nie mogliśmy wydusić z siebie już ani słowa...Staliśmy tak bardzo długo,aż słońce było już wysoko nad nami...To było to "moje słońce",to,o którym tyle mówiła mi Babcia...
Ogrzewa mnie swym ciepłem do dziś....
Jestem szczęśliwa...
Alicja.