Cześć, czy ktoś z Was doświadczył związku z niepijącym alkoholikiem?
Jest ciekawa Waszych doświadczeń i opinii ponieważ ktoś mi bliski jest taką osobą i zastanawiam się czy jego zachowanie i charakter to skutek nałogu czy po prostu jest taką osobą (choć wcześniej nie był).
A tak szczerze to tak bardzo opadają mi ręce, że mimo że tego nie chcę, myślę że długo już tego nie pociągnę.
Przede wsystkim czuję się jakbym była z dzieckiem a nie z dorosłym facetem.
Jak czegoś odmówię- zaraz jest problem. Moja praca, życie, zobowiązania - wszystko jest nieważne, bo on coś chce!
Chodzę na paluszkach, nawet boję się powiedzieć coś co mu nie będzie pasować bo wiem ze będzie FOCH. WIECZNY FOCH.
Pan się obrazi i pojedzie do domu.
Po drugie - we wszystkim widzi podstęp i spisek. Cokolwiek powiem i zrobię to jest dowód ze go nie kocham i oczywiście WYKORZYSTUJĘ. tak szczerze to żygam już słowem wykorzystuje! Boję się powiedzieć żeby mi coś podał, bo dla niego to wykorzystywanie.
Po trzecie - ma ciągłą potrzebę przytulania, zapewiania o miłości, całowania. Gdy się już potulimy i chciałabym robić coś innego, bo mam różne obowiązki, foch - bo już go nie kocham!
Jest obrażalski. Po prostu.
A jak się uniesie nie kontroluje co mówi. Byle mówić źle!
Czy da się żyć z takim człowiekiem?
Ja tracę nadzieję.
Jak było u Was?
A ile ma lat ten twoj niepijacy alkoholik i jak gleboko fizycznie byl w nalogu? Jak dlugo nie pije?
Czy oprocz alkoholu zdarzalo mu sie brac jakieś prochy? Wiesz cos na ten temat?
3 2016-07-08 12:11:05 Ostatnio edytowany przez pannapanna (2016-07-08 12:13:19)
Na temat prochów nic nie wiem.
Pewnie jakieś ziolo na studiach to tak.
Pił codziennie albo prawie codziennie od kilku lat - np kilka piw dziennie.
Ma ok 40. Nie pije od pół roku a był na terapii przez 3 mce.
Wcześniej był innym człowiekiem- po prostu. Był wesoły, godny zaufania. Fajnie było spędzać z nim czas (nie koniecznie jak pił, po prostu był fajny).
Teraz nie wiem czego się spodziewać. A raczej wiem że awantury albo focha.
Ah- no i to co najgorsze! On nie widzi w sobie problemu.
Jak strzela focha to dla mnie jest żałosny ale on w swojej opinii ma klasę, SIĘ SZANUJĘ I MA POCZUCIE WŁASNEJ WARTOŚCI. i nie daje sobie wchodzić na głowę.
To jeszcze kedno pytanie - znalas go zanim wpadl w nalog?
Nie. Znałam go jak juz pił ale nie wiedziałam że jest nałogowcem.
.
To skąd wiesz, że kiedyś był innym czlowiekiem?
Witam
Każdy (prawie) facet potrafi się przed ślubem maskować. Idylla trwa. Po slubie, po około 3 miesiącach pokazuje wszystko, co skrywał. Jak się przymyka oczy w narzeczeństwie, trzeba je otwierać w małżeństwie. I to szeroko! Pozdrawiam
ps. życie z niepijącym alkoholikiem wymaga wielu wyrzeczeń.
Do Iceni - znam go wiele lat i przez kilka pierwszych lat był super człowiekiem. W międzyczasie okazali się że ma po alko różne fazy, a ponieważ chciał się starać żebyśmy byli razem to rzucił picie. Od kiedy rzucił - masakra. Wytrzymać się z tym człowiekiem nie da.
Guska - Twój mąż się tak zmienił?
Byłabym pewna że mnie kocha ale te jego jazdy temu przeczą. Jak się uniesie to jest koniec świata. Reaguje nieadekwatne do sytuacji. Np. Dziecko (moje) zrobiło głupią minę do zdjęcia i już jazda. Ja wypiłam piwo jest jazda (wg niego każdy jest alkoholikiem). Wszystko co nie jest idealnie jak on chce - ma nas dość, krzyczy albo wychodzi. Rok temu zachowywał się wręcz spokojnie.
A myslalas o wspolnej terapii?
Powodow zmiany charakteru moze byc co najmniej kilka. Chociazby to DLACZEGO zaczal pic, a co wychodzi z niego ponownie, kiedy pic przestal.
Moze podswiadomie "karac" cie za wyjscie z nalogu - on bez alko cierpi, a powodem tego cierpienia jestes "ty" wiec teraz oczekuje w pewien sposob ulgowego traktowania.
Jezeli chcesz ocalic ten zwiazek to sugeruje ci wspolna terapie - inaczej bedzie krucho.
Moze podswiadomie "karac" cie za wyjscie z nalogu - on bez alko cierpi, a powodem tego cierpienia jestes "ty" wiec teraz oczekuje w pewien sposob ulgowego traktowania.
Jezeli chcesz ocalic ten zwiazek to sugeruje ci wspolna terapie - inaczej bedzie krucho.
Wow, Iceni, nigdy o tym tak nie pomyślałam, ale to może być to.
Ja chyba wiem dlaczego zaczął pić i wpadł w nałóg. Ma dominującą matkę która kontroluje każdą strefę jego życia. Będąc ze mną przestał pić i rozluźnić stosunku z matką . Myślę że podświadomie psuje nasza relację żeby ze spokojem sumienia wrócić do matki. Może też do picia.
Chciałam iść na wspólną terapię ale temat coś umarł.
Ja wiem że powinnam odpuścić, mimo jego wielu wspaniałych cech takie życie jest udręką.
Powiedzcie mi jeszcze czy to normalne że były alkoholik sądzi że inni też są alkoholikami? Zaczęłam podejrzewać ze jest zazdrosny ze ktoś inny może pić a on nie.
Tak, oczywiscie. Dla alkoholika alkohol to najwieksza przyjemnosc wiec kiedy inni moga a on nie ...
Alkoholik nigdy nie przestanie pic "dla kogos" moze to zrobic jedynie kiedy sam tego chce . W innym przypadku , jezeli robi to dla kogos - zawsze bedzie oczekiwal rekompensaty - ulgowego traktowania, wdziwcznosci, ustepstw ... bo ktos taki wie, ze ta druga osoba boi sie powrotu do nalogu i da sie zmanipulowac. To jest po prostu zwykly emocjonalny szantaz ubrany w "och popatrz ile dla ciebie zrobilem i jal teraz cierpie, jak teraz ty mozesz byc dla mnie taka?"
Na temat prochów nic nie wiem.
Pewnie jakieś ziolo na studiach to tak.
Pił codziennie albo prawie codziennie od kilku lat - np kilka piw dziennie.
Ma ok 40. Nie pije od pół roku a był na terapii przez 3 mce.
Wcześniej był innym człowiekiem- po prostu. Był wesoły, godny zaufania. Fajnie było spędzać z nim czas (nie koniecznie jak pił, po prostu był fajny).
Teraz nie wiem czego się spodziewać. A raczej wiem że awantury albo focha.Ah- no i to co najgorsze! On nie widzi w sobie problemu.
Jak strzela focha to dla mnie jest żałosny ale on w swojej opinii ma klasę, SIĘ SZANUJĘ I MA POCZUCIE WŁASNEJ WARTOŚCI. i nie daje sobie wchodzić na głowę.
Trzy miesiące terapii? To stanowczo za mało, jemu wydaje się tylko, że ten problem jest za nim. Widać to po jego fochach w chwili gdy ty mu się nie chcesz podporządkować, lub gdy cie widzi z piwem. To nie Ty masz problem z nadmiernym piciem alkoholu i on to powinien po terapii rozumieć. Widać, że nie rozumie więc ta terapia niewiele mu dała, po prostu była za krótka, lub chodził bo chodził i nie przepracował swojego nałogu. Wejdź na forum w którym udzielają się byli alkoholicy i poczytaj, sami przyznają, że często dopiero po zaprzestaniu picia alkoholu rodziny im rozsypywały się, bo oni robili się wręcz wredni dla swoich bliskich, tak jak by się mścili za to że dla nich musieli zrezygnować z tego "wspaniałego stanu"występującego po upiciu się.
Jeżeli godzisz się na te fochy i awantury to Ty tez możesz być współuzależniona i to jest jeszcze gorszy stan niż bycie alkoholikiem, poczytaj o współuzależnieniu od nałogowca, bo to nie jest błaha sprawa. Na tych forach dla alkoholików są tez fora dla współuzależnionych poczytaj jaki zły wpływ alkoholicy mogą wywrzeć na osoby z nimi mieszkające.
Ja się nie chcę godzić ale nie wiem co robić. Cały czas mi się wydaje ze terapia była za krótka i mu nie pomogła do końca.
Poza tym - on tak cudownie potrafi przerzucić winę na mnie. ...
I on naprawdę w to wierzy - że ja jestem manipulują złą suką a on dla mnie taki dobry. Że ja nic nie doceniam, nic nie robie da niego.
Czasem mi się wydaje ze on ma 2 osobowości albo że jest psychicznie chory.
Szczerze - przeraza mnie to,że nawet wyraz twarzy mu się zmienia hak ma te stany.
Ja się nie chcę godzić ale nie wiem co robić. Cały czas mi się wydaje ze terapia była za krótka i mu nie pomogła do końca.
Poza tym - on tak cudownie potrafi przerzucić winę na mnie. ...
I on naprawdę w to wierzy - że ja jestem manipulują złą suką a on dla mnie taki dobry. Że ja nic nie doceniam, nic nie robie da niego.
Czasem mi się wydaje ze on ma 2 osobowości albo że jest psychicznie chory.
Szczerze - przeraza mnie to,że nawet wyraz twarzy mu się zmienia hak ma te stany.
Takie zachowanie jest typowe dla alkoholikow. Poszukaj wsparcia, jesli nie dla was, to dla samej siebie zanim wejdziesz w to za gleboko i zanim to zostawi slady w twojej psychice.
To nie sa zarty.
Dzięki Wam dziewczyny.
Ja jakoś rozumowo WIEM że nie powinnam z nim być. Naprawdę.
Ale cały czas ta głupia nadzieja. No i kocham go. Ale macie rację -widzę jak to się stacza po równi pochyłej. Kontakt z nim jest coraz gorszy.
Jest agresywny, nawet dzieci go denerwują.
Jakby miał w mózgu mur i nie docierają do niego moje słowa, słyszy dokładnie co chce słyszeć i są to inne rzeczy niż ja mówię!
Ja coś robię a on widzi coś innego! Każdego dnia jest problem, naprawdę każdego.
Musze go zostawić niestety bo mnie wykończyć.
16 2016-07-08 17:14:02 Ostatnio edytowany przez aannaa (2016-07-08 17:34:11)
Poproszę chłopaka o opinie jak przyjdzie. Sek w tym, że on nigdy nie widział mnie pijanej. Poznaliśmy się jak juz nie piłam. Jestem po programie aowskim, który zrobiłam baaaardzo sumiennie. Ludzie gratulowali mi przemiany. W krótkim czasie w moim życiu po prostu wszystko zmieniło się na plus. Ja się zmieniłam. Stałam się łagodniejsza, empatyczna. Przestałam rozpamietywac swoje marne dzieciństwo, swoją chorobę. Ale nad tym trzeba pracować. Teraz np trochę opuściłam mitingi i jest gorzej...
Doczytalam- Twój partner jest na razie na tzw duposcisku. To jeszcze nie jest faza trzezwienia. Trzezwienie to jest coś po prostu najlepsze na świecie. Kiedyś to mnie cieszyło dopiero jak dostałam drogi prezent, kupiłam sobie coś cennego, poszłam na superimpreze... A podczas trzezwienia budziłam się rano i cieszyłam się ładna pogoda, przespana nocą, smakiem kawy, dzień dobry od pani sprzątającej, sklepowej... I to była taka prawdziwa nieprzemijajaca radość. Coś pięknego. W ogóle przestały mnie interesować rzeczy doczesne i materialne. Np dzisiaj - straciłam znaczaca kwote pieniędzy. Nie z mojej winy. A ja się tym nie martwię. Ciesze się miłym dniem w pracy, zimnymi ziemniakami, tym ze jutro sobie pośpie...
To wyzwanie całego świata od alkoholików to tez jest znamienne. On jeszcze za tym tęskni. On nie wierzy, że już nigdy nie Będzie mógł się napić w sposób kontrolowany. Walczy z tym. Alkohol jest dla ludzi, ale już nie dla nas alkoholików. Ja np go nie zauważam. Chodzę na imprezy, na wesela, do barów, pubów. Nikomu się nie tłumaczę, nikogo nie rozliczam.
17 2016-07-08 17:26:31 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-07-08 17:30:13)
Sadze ze nic nowego nie wymyślę, 3 miechy terapii, jakiej zamkniętej? Tak zwany odwyk?
Ile jest w abstynencji?
Bo to o czym piszesz to sa najzwyklejsze "mury" brak akceptacji, proby manipulowania, brak tak zwanen "laski" do podparcia
Zarabista skakanka emocjonalna, a w zwiazku to juz masakra
Ktora tu osoba nie pisze po terapii, jest jeden wspolny mianownik dla mnie, byc moze jestem w błędzie
Przejscie czego kolwiek nie jest gwarantem niczego, wyciagniecie wnoskow akceptacja, i trzymanie sie tego juz bardziej,
To w zaden sposób nie jest cos w stylu zakuć, zaliczyć, zapomnieć
Współczuje bo sam osobiscie to przechodzilem
Do kolezanki ktora pisała o wyrzeczeniach, w zasadzie jakie to sa wyrzeczenia?? Bo nie bardzo rozumiem, brak alkoholu w domu to wyrzeczenie??
Bo ja zadnych innych nie widzę,
Prawda jest jedna, Brak szczerosci i problem sie ciagnie jak smrod po gaciach, miesiącami
Biorac długość zwiazku pod uwage obydwie strony, sa pocharatane, moze sie wydawać jedynie że jaedna strona lepsza od drugiej, a szczerze piszac obydwie czesto maja problem z relacjami z drugim czlowiekiem, w bardzo szerokim tego rozumieniu,
W zwiazku telacja wyglada jak kręcaca sie betoniarka, raz jedno na górze raz drugie
Chcesz pogadać pisz, oporow z mej strony brak
Pozdr
A ja sądzę, że Twój partner musi się sam zmierzyć z problemem. Obchodzenie się z nim jak z jajkiem nic nie da. Rzucenie nałogów to silna wolna i walka ze sobą - czym innym jest wsparcie, a czym innym pozwalanie na wyładowywanie swojej frustracji na Tobie.
Jasne, że może być rozdrażniony, sfrustrowany - niech zasuwa do AA, na jakieś grupy wsparcia - skoro wciąż odreagowuje odstawienie od alkoholu.
Rozumiem, że chcesz mu pomóc. Tylko moim zdaniem są granice. Awantura, bo Twój syn zrobił złą minę do zdjęcia - szanujmy się. Rozniosłabym. Pobłaża się ludziom, bo są niepijącymi alkoholikami, bo mają okres, bo mają depresje, bo są po porodzie, bo mają pms, bo boli ich kręgosłup, bo stres, bo praca, bo małe dziecko - wszyscy mamy jakieś problemy, bolączki - jak się ktoś źle zachowa trzeba reagować, a nie tłumaczyć, ze to przez brak alkoholu, papierosów, seksu czy czegokolwiek. Nie twórzmy tu koła pocieszenia dla maruderów. Z problemami trzeba sobie radzić - nie umiesz - psycholog, jak potrzeba tabletek szczęścia - psychiatra. Wsparcie tak - ignorowanie nagannego zachowanie - nie.
Tabletki "szczescia" dla alkoholika, to jak alkohol
Wezcie jaj sobie nie róbcie
Tabletki "szczescia" dla alkoholika, to jak alkohol
Wezcie jaj sobie nie róbcie
Pił z jakiegoś powodu, ten alkohol był mu potrzebny, żeby mieć lepszy nastrój, żeby być spokojniejszy, odważniejszy, milszy, towarzyski, a może, bo brakowało mu spontaniczność, a może lubił smak wódki czy piwa - jest jakiś powód, może czuł się samotny, może nieszczęśliwy, może zagubiony - nie pije się codziennie ot tak - dlatego napisałam - problemy się rozwiązuje, jak się nie daje rady - psycholog, a jak potrzebne wsparcie farmakologiczne psychiatra.
21 2016-07-08 18:05:29 Ostatnio edytowany przez pannapanna (2016-07-08 18:08:13)
Dziękuję za odpowiedzi.
Anna jestem pełna podziwu zwłaszcza że czytam tu Twoje posty i są bardzo mądre.
Rzecz w tym - że on nie daje sobie pomóc. Nie mam z nim prawdziwego kontaktu.
Widzę że bardzo mnie kocha i bardzo mu zależy ale..... za chile powiem jedno, dosłownie JEDNI ZDANIE! i już jest - płacz, krzyk, foch - do wyboru.
Gdyby on chciał. ... ale in chce tylko żebym ja się zmieniła i ze wszystkim się zgadzała i podporządkowała.on nie widzi problemu w sobie tylko we mnie! Ale nie chce mnie też zostawić tylko myśli że mnie urobi.
Ja nie mogę wyjść ze znajomymi do pubu, rozumiecie to? To jest już na nim przestępstwo i na pewno idę się schlac i puszczać.
Żyć się tak nie da po prostu.
Dla mnie obłęd ze to niby ta sama osoba która znałam a inna.
Widzieliśmy się dziś chwilę i już miał pretensje.
Ma też coś takiego dziwnego że ciągle musi być w centrum mojego zainteresowania. Przejdę obok a się nie przytuleni i nie pocaluje - foch bo go nie kocham.
Amethis napisał/a:Tabletki "szczescia" dla alkoholika, to jak alkohol
Wezcie jaj sobie nie róbcie
Pił z jakiegoś powodu, ten alkohol był mu potrzebny, żeby mieć lepszy nastrój, żeby być spokojniejszy, odważniejszy, milszy, towarzyski, a może, bo brakowało mu spontaniczność, a może lubił smak wódki czy piwa - jest jakiś powód, może czuł się samotny, może nieszczęśliwy, może zagubiony - nie pije się codziennie ot tak - dlatego napisałam - problemy się rozwiązuje, jak się nie daje rady - psycholog, a jak potrzebne wsparcie farmakologiczne psychiatra.
Z jakiegos powodu, owszem, tego powodu tabletki nie zalatwia, chyba że jakies zaburzenie konkretne
Teraz na stronie PARPA, są przymiarki, lub program pilotażowy terapii kontrolowanego picia, takze współczuje wszytkim walczącym partnerom osob uzależnionych
Zarabiste drzwi do naciagania rzeczywistosci pod przykrywka terapii
23 2016-07-08 18:16:28 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-07-08 18:20:05)
Dziękuję za odpowiedzi.
Anna jestem pełna podziwu zwłaszcza że czytam tu Twoje posty i są bardzo mądre.
Rzecz w tym - że on nie daje sobie pomóc. Nie mam z nim prawdziwego kontaktu.
Widzę że bardzo mnie kocha i bardzo mu zależy ale..... za chile powiem jedno, dosłownie JEDNI ZDANIE! i już jest - płacz, krzyk, foch - do wyboru.
Gdyby on chciał. ... ale in chce tylko żebym ja się zmieniła i ze wszystkim się zgadzała i podporządkowała.on nie widzi problemu w sobie tylko we mnie! Ale nie chce mnie też zostawić tylko myśli że mnie urobi.
Ja nie mogę wyjść ze znajomymi do pubu, rozumiecie to? To jest już na nim przestępstwo i na pewno idę się schlac i puszczać.
Żyć się tak nie da po prostu.
Dla mnie obłęd ze to niby ta sama osoba która znałam a inna.
Widzieliśmy się dziś chwilę i już miał pretensje.
Ma też coś takiego dziwnego że ciągle musi być w centrum mojego zainteresowania. Przejdę obok a się nie przytuleni i nie pocaluje - foch bo go nie kocham.
Egocentryzm, egoizm, i takie tam gówna jeszcze, po tym co piszesz to tylko nie pije, to jest dalej "pijane myślenie"
A ty w tym teatrzyku grasz drugoplanową grę
Ale niby pierwszoplanową
Pewnie Cie kocha, jak potrafi, a czy tak wyglada relacja dwojga zakochanych albo kochajacych ludzi!! Nie mo oceniać
Jasne, ze nie załatwią, ale ludzie mają różne problemu, różne zaburzenia, różne wytłumaczenia i rozwiązania - alkohol, narkotyki, leki.
Ja tylko nie lubię, kiedy agresywne, niestosowne zachowania są tłumaczone i puszczane bez komentarza jedynie we wzmianką - a to dlatego, że rzucił picie, palenie ect. Nie powinno być zgody na takie sytuację.
Jasne, ze nie załatwią, ale ludzie mają różne problemu, różne zaburzenia, różne wytłumaczenia i rozwiązania - alkohol, narkotyki, leki.
Ja tylko nie lubię, kiedy agresywne, niestosowne zachowania są tłumaczone i puszczane bez komentarza jedynie we wzmianką - a to dlatego, że rzucił picie, palenie ect. Nie powinno być zgody na takie sytuację.
Wszyscy jesteśmy uzależnieni
Zwlaszcza od myślenia
"
A ty w tym teatrzyku grasz drugoplanową grę
Ale niby pierwszoplanową
Pewnie Cie kocha, jak potrafi, a czy tak wyglada relacja dwojga zakochanych albo kochajacych ludzi!! Nie mo oceniać"
Amethis masz rację.
Dopiero teraz widzę ze ten teatr jest po to żeby on był ciągle w centrum uwagi.
Dziś chce z nim porozmawiać. Już wiem że on zareaguje,hmmmm, gwałtownie.
Żeby się bać pogadać z facetem który niby Cię kocha.....
Usłyszę oczywiście stek wyzwisk oraz ze chce być sama żeby "chlać". Te awantury zrobiły się przewidywalne.
"
A ty w tym teatrzyku grasz drugoplanową gręAle niby pierwszoplanową
Pewnie Cie kocha, jak potrafi, a czy tak wyglada relacja dwojga zakochanych albo kochajacych ludzi!! Nie mo oceniać"
Amethis masz rację.
Dopiero teraz widzę ze ten teatr jest po to żeby on był ciągle w centrum uwagi.
Dziś chce z nim porozmawiać. Już wiem że on zareaguje,hmmmm, gwałtownie.
Żeby się bać pogadać z facetem który niby Cię kocha.....
Usłyszę oczywiście stek wyzwisk oraz ze chce być sama żeby "chlać". Te awantury zrobiły się przewidywalne.
Moge Ci doradzic jedynie, jesli co kolwiek to pomoże, rozmowa na neutralnym gruncie, niestety musisz to troche wyreżyserować
Na tym etapie, tak to widzę
Nie naciskaj, nie oczekuj odpowiedzi, zakomunikuj normalnie, co o tym myślisz
I szkoda wdawac sie w przepychanki slowne, on bedzie odbieral jako atak, dostaniesz coś w rewanżu, bedzie boleć, szkoda emocji
pannapanna napisał/a:"
A ty w tym teatrzyku grasz drugoplanową gręAle niby pierwszoplanową
Pewnie Cie kocha, jak potrafi, a czy tak wyglada relacja dwojga zakochanych albo kochajacych ludzi!! Nie mo oceniać"
Amethis masz rację.
Dopiero teraz widzę ze ten teatr jest po to żeby on był ciągle w centrum uwagi.
Dziś chce z nim porozmawiać. Już wiem że on zareaguje,hmmmm, gwałtownie.
Żeby się bać pogadać z facetem który niby Cię kocha.....
Usłyszę oczywiście stek wyzwisk oraz ze chce być sama żeby "chlać". Te awantury zrobiły się przewidywalne.Moge Ci doradzic jedynie, jesli co kolwiek to pomoże, rozmowa na neutralnym gruncie, niestety musisz to troche wyreżyserować
Na tym etapie, tak to widzę
Nie naciskaj, nie oczekuj odpowiedzi, zakomunikuj normalnie, co o tym myślisz
I szkoda wdawac sie w przepychanki slowne, on bedzie odbieral jako atak, dostaniesz coś w rewanżu, bedzie boleć, szkoda emocji
Tak zrobię. Powiem mu jakie są moje oczekiwania.
Tylko szerzej - zaczynam myśleć ze on ma już trwałe zmiany - czy terapia przyniesie skutek?
Bo na co ja mam właściwie czekać. ...
Sam czas nic nie zmieni. On by musiał nad sobą pracować. Tylko czy to ma sens? Czy on może być jeszcze fajnym człowiekiem? ?
29 2016-07-08 18:51:56 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-07-08 18:55:26)
Amethis napisał/a:pannapanna napisał/a:"
A ty w tym teatrzyku grasz drugoplanową gręAle niby pierwszoplanową
Pewnie Cie kocha, jak potrafi, a czy tak wyglada relacja dwojga zakochanych albo kochajacych ludzi!! Nie mo oceniać"
Amethis masz rację.
Dopiero teraz widzę ze ten teatr jest po to żeby on był ciągle w centrum uwagi.
Dziś chce z nim porozmawiać. Już wiem że on zareaguje,hmmmm, gwałtownie.
Żeby się bać pogadać z facetem który niby Cię kocha.....
Usłyszę oczywiście stek wyzwisk oraz ze chce być sama żeby "chlać". Te awantury zrobiły się przewidywalne.Moge Ci doradzic jedynie, jesli co kolwiek to pomoże, rozmowa na neutralnym gruncie, niestety musisz to troche wyreżyserować
Na tym etapie, tak to widzę
Nie naciskaj, nie oczekuj odpowiedzi, zakomunikuj normalnie, co o tym myślisz
I szkoda wdawac sie w przepychanki slowne, on bedzie odbieral jako atak, dostaniesz coś w rewanżu, bedzie boleć, szkoda emocjiTak zrobię. Powiem mu jakie są moje oczekiwania.
Tylko szerzej - zaczynam myśleć ze on ma już trwałe zmiany - czy terapia przyniesie skutek?
Bo na co ja mam właściwie czekać. ...
Sam czas nic nie zmieni. On by musiał nad sobą pracować. Tylko czy to ma sens? Czy on może być jeszcze fajnym człowiekiem? ?
Te pytania to musisz zadac sobie, niestety albo stety
Poza tym, Twój obraz "fajnego" moze być inny niz jego, nawet jak "oprzytomnieje", a raczej nie wskazane jest wymagac od kogos zeby się zmienial na swój wymyslony obraz, albo jest w stanie sam to zrobić, albo nie
Kazde dzialanie ma sens, nawet złe
Czekać można, mowia w pewnych miejscach
Daj "czas, czasowi, do czasu"
Dobrze jest chodz moze to nie nastąpić, poprosic o info zwrotne, w sensie zeby druga strona powiedziała co uslyszala,
Bo na przytakiwania sie nie zgadzaj, to są puste słowa, blizej nie okreslone zobowiazania
Luki, dziury, drzwi awaryjne
Przy okazji sobie sprawdzisz komunikacje, Twój przekaz, i zwrotka jak wygląda
Spokoju Życzę
pannapanna napisał/a:Amethis napisał/a:Moge Ci doradzic jedynie, jesli co kolwiek to pomoże, rozmowa na neutralnym gruncie, niestety musisz to troche wyreżyserować
Na tym etapie, tak to widzę
Nie naciskaj, nie oczekuj odpowiedzi, zakomunikuj normalnie, co o tym myślisz
I szkoda wdawac sie w przepychanki slowne, on bedzie odbieral jako atak, dostaniesz coś w rewanżu, bedzie boleć, szkoda emocjiTak zrobię. Powiem mu jakie są moje oczekiwania.
Tylko szerzej - zaczynam myśleć ze on ma już trwałe zmiany - czy terapia przyniesie skutek?
Bo na co ja mam właściwie czekać. ...
Sam czas nic nie zmieni. On by musiał nad sobą pracować. Tylko czy to ma sens? Czy on może być jeszcze fajnym człowiekiem? ?Te pytania to musisz zadac sobie, niestety albo stety
Poza tym, Twój obraz "fajnego" moze być inny niz jego, nawet jak "oprzytomnieje", a raczej nie wskazane jest wymagac od kogos zeby się zmienial na swój wymyslony obraz, albo jest w stanie sam to zrobić, albo nie
Kazde dzialanie ma sens, nawet złe
Czekać można, mowia w pewnych miejscach
Daj "czas, czasowi, do czasu"Dobrze jest chodz moze to nie nastąpić, poprosic o info zwrotne, w sensie zeby druga strona powiedziała co uslyszala,
Bo na przytakiwania sie nie zgadzaj, to są puste słowa, blizej nie okreslone zobowiazania
Luki, dziury, drzwi awaryjnePrzy okazji sobie sprawdzisz komunikacje, Twój przekaz, i zwrotka jak wygląda
Spokoju Życzę
Amethis ależ ja wiem co usłyszę. Mogę to teraz napisać na kartce
Dziękuję za pomoc
31 2016-07-08 19:04:03 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-07-08 19:05:01)
Amethis napisał/a:pannapanna napisał/a:Tak zrobię. Powiem mu jakie są moje oczekiwania.
Tylko szerzej - zaczynam myśleć ze on ma już trwałe zmiany - czy terapia przyniesie skutek?
Bo na co ja mam właściwie czekać. ...
Sam czas nic nie zmieni. On by musiał nad sobą pracować. Tylko czy to ma sens? Czy on może być jeszcze fajnym człowiekiem? ?Te pytania to musisz zadac sobie, niestety albo stety
Poza tym, Twój obraz "fajnego" moze być inny niz jego, nawet jak "oprzytomnieje", a raczej nie wskazane jest wymagac od kogos zeby się zmienial na swój wymyslony obraz, albo jest w stanie sam to zrobić, albo nie
Kazde dzialanie ma sens, nawet złe
Czekać można, mowia w pewnych miejscach
Daj "czas, czasowi, do czasu"Dobrze jest chodz moze to nie nastąpić, poprosic o info zwrotne, w sensie zeby druga strona powiedziała co uslyszala,
Bo na przytakiwania sie nie zgadzaj, to są puste słowa, blizej nie okreslone zobowiazania
Luki, dziury, drzwi awaryjnePrzy okazji sobie sprawdzisz komunikacje, Twój przekaz, i zwrotka jak wygląda
Spokoju Życzę
Amethis ależ ja wiem co usłyszę. Mogę to teraz napisać na kartce
Dziękuję za pomoc
To to napisz dla siebie, i zweryfikuj sobie po rozmowie, dla siebie!!!
Mize jak fonie z wizja zweryfikujesz, wyjdzie korzystniej dla Ciebie
pannapanna najbardziej przerażające w tym co piszesz, jest ta zmiana zachowania, ciekawa jestem która twarz Twojego faceta jest prawdziwa.
Trzy miesiące odwyku, jest kroplą w morzu, ludzie latami biorą udział w terapii i nigdy nie wiadomo, czy nie pojawi się czynni, który wywoła, powrót do nałogu.
Teraz zastanów się, co będzie i jaki będzie Twój partner i życie z nim, gdyby zaczął znowu pić. Bardzo prawdopodobne, że jego agresja wobec Ciebie jeszcze wzrośnie.
Kochasz, ale pamiętaj o swoim dziecku, ona najbardziej cierpi w obecnej sytuacji, jest świadkiem waszych kłótni, jego fochów i złości, takie przeżycia mogą wypatrzyć psychikę i wzorzec związków.
Macie rację. Sama sobie zadaje pytanie dlaczego to ciągnę.
Czy gdyby on był facetem z dajmy na to - sympatii tobym dalej z nim była?
Odpowiedź brzmi NIE.
Czy gdyby to był chłopak koleżanki? To bym jej powiedziała ze jest kretynką.
Ciagne to że względu na naszą długa znajomość i że kiedyś był inny.
Tak szczerze to jak pierwszy raz usłyszałam że jestem taka i owaka to powinnam to zakończyć.
Zmyla mnie ten obraz SPRZED.
Ale to jest ciekawe - bardzo go kochałam - jego zachowanie sprawiło, że jest mi to coraz bardziej obojętne. Jak można zrąbać miłość.
Dziękuję za odpowiedzi.
Anna jestem pełna podziwu zwłaszcza że czytam tu Twoje posty i są bardzo mądre.
Rzecz w tym - że on nie daje sobie pomóc. Nie mam z nim prawdziwego kontaktu.
Widzę że bardzo mnie kocha i bardzo mu zależy ale..... za chile powiem jedno, dosłownie JEDNI ZDANIE! i już jest - płacz, krzyk, foch - do wyboru.
Gdyby on chciał. ... ale in chce tylko żebym ja się zmieniła i ze wszystkim się zgadzała i podporządkowała.on nie widzi problemu w sobie tylko we mnie! Ale nie chce mnie też zostawić tylko myśli że mnie urobi.
Ja nie mogę wyjść ze znajomymi do pubu, rozumiecie to? To jest już na nim przestępstwo i na pewno idę się schlac i puszczać.
Żyć się tak nie da po prostu.
Dla mnie obłęd ze to niby ta sama osoba która znałam a inna.
Widzieliśmy się dziś chwilę i już miał pretensje.
Ma też coś takiego dziwnego że ciągle musi być w centrum mojego zainteresowania. Przejdę obok a się nie przytuleni i nie pocaluje - foch bo go nie kocham.
Mnie po prostu aż fizycznie boli jak ja sobie przypomnę co to znaczy pić. Najgorszy był okres, kiedy już wiedziałam że muszę a nie mogłam przestać. Chodziłam na spotkania aa i dalej zapijalam. Miałam straszne kace i Jeszcze gorsze Wyrzuty sumienia. Juz siebie nie kontrolowalam. Ludzie się mnie zaczęli bać, bo ich obrażalam bezpodstawnie. Byłam jak Twój partner- w mojej głowie wszyscy przeciwko mnie. I stał się cud- wszyscy się ode mnie odwrócili. Zostało mi tylko aa. Zadzwoniłam do kogoś ze wspólnoty i się przyznałam, że przez kilka miesięcy czaly czas kłamalam. I wiesz co usłyszałam? Ze oni dobrze wiedzieli, bo sami mają takie doświadczenia. Pozwolili mi się stoczyć i dopiero zapragnelam zdrowiec. Będę udzielała się w Twoim wątku, bo ja byłam lustrzanym odbiciem Twojego partnera. Mnie się udało! I w niego też wierze. Wierzę w każdego kto chce się zmienić
Mnie po prostu aż fizycznie boli jak ja sobie przypomnę co to znaczy pić. Najgorszy był okres, kiedy już wiedziałam że muszę a nie mogłam przestać. Chodziłam na spotkania aa i dalej zapijalam. Miałam straszne kace i Jeszcze gorsze Wyrzuty sumienia. Juz siebie nie kontrolowalam. Ludzie się mnie zaczęli bać, bo ich obrażalam bezpodstawnie. Byłam jak Twój partner- w mojej głowie wszyscy przeciwko mnie. I stał się cud- wszyscy się ode mnie odwrócili. Zostało mi tylko aa. Zadzwoniłam do kogoś ze wspólnoty i się przyznałam, że przez kilka miesięcy czaly czas kłamalam. I wiesz co usłyszałam? Ze oni dobrze wiedzieli, bo sami mają takie doświadczenia. Pozwolili mi się stoczyć i dopiero zapragnelam zdrowiec. Będę udzielała się w Twoim wątku, bo ja byłam lustrzanym odbiciem Twojego partnera. Mnie się udało! I w niego też wierze. Wierzę w każdego kto chce się zmienić
No właśnie, autorka musi przestać być kołem ratunkowym, teraz powinna zadbać o siebie i dziecko, partner albo spadnie i odbije się od dna, sam odczuje potrzebę leczenia, albo zostanie na dnie i wróci do nałogu.
Trudno jest odejść gdy się kogoś kocha, szczególnie gdy ten ktoś ma problemy, jednak w przypadku uzależnionych, jest to jedynym wyjściem.
Z resztą moim zdaniem, kobieta - matka, zawsze, nie zależnie jak bardzo kocha partnera, na pierwszym miejscu, powinna mieć, dobro dziecka.
Psychiki poranionej w dzieciństwie, nie da się, do końca uleczyć, dla mnie wybór jest prosty, najważniejsze jest dziecko.
Obserwowałam podobne reakcje u szwagra.
Szwagierka pisała mi parę razy, że gdy szwagier przestał pić i był po odwyku - był nie do zniesienia.
Płakała, że czasem nawet wolała, żeby się napił i napięcie zniknęło.
Taki stan trwał parę miesięcy. Teraz już minął i jest ok, dogadują się.
A było naprawdę kiepsko, oddawanie moczu pod siebie, do szafy, ciągłe awantury, obrzucanie żony wyzwiskami, etc
Jeżeli chcesz, żeby było między Wami dobrze, żeby się ułożyło, to musisz uzbroić się w cierpliwość.
Jeśli wiesz, że nie dasz rady, to lepiej odpuść i nie rób mu nadziei.
Wyjście z nałogu to dłuuuuugi proces, który z reguły wymaga wiele wyrzeczeń.
Możesz spróbować namówić partnera na wizytę u psychiatry, ale pewnie nie będzie chciał iść...
weź sobie znajdź nowego faceta
weź sobie znajdź nowego faceta
Na forum kobiecym moze nie będę rozwijał co o tym myślę, zresztą kazdy ma cos takiego jak wolny wybór
Bardziej zastanawiam się, co według Was kryje się pod pojęciem, "odbić sie od dna"
Bo tu ciekawe sprawy drzemią, tak naprawdę
Syndrom Otella-poczytaj. Charakterystyczne objawy zazdrości i częste u alkoholików. Będzie gorzej.
Syndrom Otella-poczytaj. Charakterystyczne objawy zazdrości i częste u alkoholików. Będzie gorzej.
Czytać nie muszę, znam
Chodź nie bardzo czaje baze w kontekście, pytania swego
"Odbić się od dna" ?
aannaa napisał/a:Mnie po prostu aż fizycznie boli jak ja sobie przypomnę co to znaczy pić. Najgorszy był okres, kiedy już wiedziałam że muszę a nie mogłam przestać. Chodziłam na spotkania aa i dalej zapijalam. Miałam straszne kace i Jeszcze gorsze Wyrzuty sumienia. Juz siebie nie kontrolowalam. Ludzie się mnie zaczęli bać, bo ich obrażalam bezpodstawnie. Byłam jak Twój partner- w mojej głowie wszyscy przeciwko mnie. I stał się cud- wszyscy się ode mnie odwrócili. Zostało mi tylko aa. Zadzwoniłam do kogoś ze wspólnoty i się przyznałam, że przez kilka miesięcy czaly czas kłamalam. I wiesz co usłyszałam? Ze oni dobrze wiedzieli, bo sami mają takie doświadczenia. Pozwolili mi się stoczyć i dopiero zapragnelam zdrowiec. Będę udzielała się w Twoim wątku, bo ja byłam lustrzanym odbiciem Twojego partnera. Mnie się udało! I w niego też wierze. Wierzę w każdego kto chce się zmienić
No właśnie, autorka musi przestać być kołem ratunkowym, teraz powinna zadbać o siebie i dziecko, partner albo spadnie i odbije się od dna, sam odczuje potrzebę leczenia, albo zostanie na dnie i wróci do nałogu.
Trudno jest odejść gdy się kogoś kocha, szczególnie gdy ten ktoś ma problemy, jednak w przypadku uzależnionych, jest to jedynym wyjściem.Z resztą moim zdaniem, kobieta - matka, zawsze, nie zależnie jak bardzo kocha partnera, na pierwszym miejscu, powinna mieć, dobro dziecka.
Psychiki poranionej w dzieciństwie, nie da się, do końca uleczyć, dla mnie wybór jest prosty, najważniejsze jest dziecko.
Ty go nie uratujesz, pogrążysz tylko siebie i wciągniesz dziecko (poczytaj o problemach DDA -to bardzo ważne) sama tez możesz uzależnić się i przejąc jego tok myślenia wówczas terapia czekałaby cię bardzo długa, nie ryzykuj (współuzależnienie grozi wieloma chorobami somatycznymi- poczytaj na ten temat bo to tez ważne). W tej chwili on nie szanuje ciebie i nie szanuje twojego dziecka. Daj mu szansę na wyjście z tego uzależnienia, ale nie poprzez trwanie przy nim (pamiętaj o swoim dziecku) lecz pozostawienie go samego . Jeżeli mu zależeć będzie na tobie to zrobi wszystko, aby do ciebie wrócić - czytaj ukończy terapię i będzie uczęszczał na tz. mityngi AA. Sama poszukaj pomocy u specjalisty (najlepiej zajmującego się problemem osób współuzależnionych), bo musisz znaleźć w sobie siłę do odrzucenia jego ze swojego życia. To nie jest twój maż, nie jest tez ojcem twojego syna więc nie narażaj swojej rodziny na stresy, bo kiedyś dziecko może mieć do ciebie o to pretensję.
Amethis, ja pisałam do pannapanna
Pił codziennie albo prawie codziennie od kilku lat - np kilka piw dziennie.
Ma ok 40. Nie pije od pół roku a był na terapii przez 3 mce.
Wcześniej był innym człowiekiem- po prostu. Był wesoły, godny zaufania. Fajnie było spędzać z nim czas (nie koniecznie jak pił, po prostu był fajny).
Teraz nie wiem czego się spodziewać. A raczej wiem że awantury albo focha.
Życie z alkoholikiem, nawet niepijącym, to jak życie z tykającą bombą zegarową - nigdy nie wiesz kiedy wybuchnie. Niektórzy nie piją rok, dwa lata, niektórzy jeszcze dłużej, ale wystarczy jakiś gorszy czas, coś się wydarzy, pojawi się stres, napięcie, wtedy w przeświadczeniu, że ten jeden raz przecież niczego nie zmieni, co jest oczywistą bzdurą, sięgnie po alkohol, a to pociągnie za sobą całą lawinę konsekwencji. Z alkoholizmu nie da się wyleczyć i alkoholik nigdy już nie będzie mógł pić, jak ktoś, kto nie ma takiego problemu. Miałam zresztą w otoczeniu osobę, którą obserwowałam całymi latami, dlatego znam ten mechanizm doskonale. Sam sobie próbował coś udowadniać, testował czy "może już może". Nie mógł, ale za każdym razem usiłował to sprawdzić - nie muszę chyba pisać z jakim skutkiem.
Obecne zachowania Twojego partnera mogą wynikać z faktu, że walczy sam ze sobą i z potrzebą sięgnięcia po alkohol. Jest rozdrażniony, a równocześnie panicznie boi się, że nie jest dla Ciebie wystarczająco dobry. Stąd ta ciągła potrzeba utwierdzania się, że jest dla Ciebie ważny. Przy czym on Cię wciąż testuje, sprawdza, stara się przejąć nad Tobą kontrolę. Pamiętaj - nigdy go nie tłumacz i po to, aby coś mu udowodnić (na przykład kiedy twierdzi, że nie kochasz - że jest w błędzie) nie rezygnuj z tego, co jest dla Ciebie w danej chwili ważne. Nie daj się nabierać na te wszystkie fochy, emocjonalne szantaże, nie graj w tę grę, którą wciąż stara się z Tobą prowadzić.
Życzę Ci mnóstwa siły.
Knines47 napisał/a:weź sobie znajdź nowego faceta
Na forum kobiecym moze nie będę rozwijał co o tym myślę, zresztą kazdy ma cos takiego jak wolny wybórBardziej zastanawiam się, co według Was kryje się pod pojęciem, "odbić sie od dna"
Bo tu ciekawe sprawy drzemią, tak naprawdę
Dnem mojego szwagra było oddanie moczu na śpiące dziecko. Po tym incydencie dotarło do niego, co się dzieje i dobrowolnie postanowił udać się na odwyk.
Cześć wszystkim.
Rozmawiałam z nim wczoraj.
Ta rozmowa mnie zszokowany bo była NORMALNA. powiedziałam wszystko co mnie boli i poprosiłam o informację zwrotną. Powiedziałam że są dwie drogi - kończymy to, bo w tej formie związek z nim jest torturą albo spowalniamy i on idzie na terapię (razem ze mną jeśli będzie taka potrzeba).
Powiedział że idzie na terapię.
Postanowiliśmy na czas terapii mieszkać osobno. I dać sobie więcej czasu bez siebie nawzajem.
Ma umówić terapeutę na ten tydzień.
Myślę że większość jego problemów, w tym nałóg, wynika z bardzo ale to bardzo niskiej samooceny.
Czuje że nie zasługuje na bezwarunkowa miłość i piętrzy przed nami problemy żeby to sobie udowodnić.
Cóż, czeka go długa praca i ciężka, tym bardziej że czeka go też odcięcie pępowiny.
Ale jak go przytuliłam wczoraj to poczułam ze pod tymi warstwami złości, gniewu, agresji jest ten człowiek którego tak kiedyś lubiłam i dalej kocham, i że chce mu dać szansę.
Cześć wszystkim.
Rozmawiałam z nim wczoraj.
Ta rozmowa mnie zszokowany bo była NORMALNA. powiedziałam wszystko co mnie boli i poprosiłam o informację zwrotną. Powiedziałam że są dwie drogi - kończymy to, bo w tej formie związek z nim jest torturą albo spowalniamy i on idzie na terapię (razem ze mną jeśli będzie taka potrzeba).
Powiedział że idzie na terapię.
Postanowiliśmy na czas terapii mieszkać osobno. I dać sobie więcej czasu bez siebie nawzajem.
Ma umówić terapeutę na ten tydzień.
Myślę że większość jego problemów, w tym nałóg, wynika z bardzo ale to bardzo niskiej samooceny.
Czuje że nie zasługuje na bezwarunkowa miłość i piętrzy przed nami problemy żeby to sobie udowodnić.
Cóż, czeka go długa praca i ciężka, tym bardziej że czeka go też odcięcie pępowiny.
Ale jak go przytuliłam wczoraj to poczułam ze pod tymi warstwami złości, gniewu, agresji jest ten człowiek którego tak kiedyś lubiłam i dalej kocham, i że chce mu dać szansę.
Słuchaj, może pokaż moje wypowiedzi, bo moja droga do trzezwienia zaczęła się podobnie wyboiscie. Ja próbowałam wielu innych dróg- prywatne leczenie, psycholog... Wydawałam na to kupę kasy ale czułam ze coś nie działa. I dopiero aa mnie uratowało. Wydaje mi się, że ja na początku miałam silny mechanizm zaprzeczenia. Czułam się lepsza od "tych" alkoholików. Specjalnie chodziłam odpicowana na spotkania, żeby pokazać moja "wyższość" i dalej Korzystałam z prywatnej pomocy. Psycholog to była pomyłka. Psychiatra (specjalista od uzależnien) sama się zapytała po co do niej przychodzę i dała mi listę mitingow. No ale dopiero zapicia podczas prób niepicia okazały się jakbardziej bolesne... Nie działo się nic spektakularnego, bo ja już od jakiegoś czasu przestałam wychodzić z domu, żeby zminimalizować wstyd. Piłam u siebie. Moje dno to było wtedy jak pewnego dnia się obudziłam, na kacu oczywiście, i sobie uświadomiłam, że jestem sama. Ze nikt już ode mnie telefonu nie odbierze. Ze cały blok widział jak się zataczajac szłam po alkohol. Ze nie mogłam w sklepie wymowic nazwy trunku. Doszło do tego, że ja się wstydziłam budzić, bo wiedziałam, że w nocy piłam i pewnie kolejny raz się upokorzylam.
A teraz odniosę się do opinii, że życie z osobą niepijaca to koszmar. Ja wielokrotnie Dziękuję za alkoholizm. Byłam alkoholiczka na długo zanim poznałam smak alkoholu. Kiedyś byłam wycofana, zakompleksiona, z poczuciem niższości. Czułam ze coś jest nie tak. Życiem się nie potrafiłam cieszyć. Ciągle chciałam więcej i więcej. Ale nie wiedziałam czym jest to "więcej". A potem nastąpił okres picia. A po nim trzezwienie i program. Ja po programie spojrzałam na siebie z pozycji bocznego obserwatora. Zauważyłam swoje wady, swoje zalety. Nauczyłam się jak postępować, jak oceniać zagrożenia. Zyskałam ogromny szacunek do samej siebie. Nikomu nie pozwolę siebie skrzywdzić. Kiedyś miałam kiepski zwiazek. Facet mnie zdradzal. Teraz do takiej sytuacji by nie doszło, bo stałam się świadoma, przekonana o własnej wartości osoba i takie dziady omijają mnie z daleka. Emanuje taka energia, że przyciągam dobre osoby. I co najwazniejsze- ja juz nie umiem nikogo krzywdzić. Przyklad- ostatnio wyzylam się na bogu ducha winnym ochroniarzu. Chłopak się jakal, a ja od niego potrzebowałam jakiejś informacji i go popedzalam. Byłam zdenerwowana, informacja kluczowa dla mnie. Jak juz wróciłam do domu i sobie to przypomniałam, to się poryczalam... Serio poczułam, że wraca stara ja, bo kiedyś ludzi to ja miałam w głębokim poważaniu. Rano wstalam i postanowiłam poszukać tego chłopaka. Udało mi się go znaleźć i powiedziałam mu prawdę, że ja go przepraszam, ze wyszedł ze mnie jakiś gnoj, dałam gadżet na przeprosiny. A ten chłopak mnie przytulił. Do było magiczne, nie do opisania. I tak działa program- eliminujesz swoje wady. Juz nie umiesz postępować jak wcześniej. Szanujesz ludzi, Szanujesz siebie. I na koniec dygresja. Ostatnio chłopak potrzebował pomocy. Dzwonił do kolegów. Jeden nie mógł, drugi po piwie, Trzeci śpi. Zadzwoniłam do jednego alkoholika. Za chwilę przyjechało ich kilku:-) tak to działa. My po prostu za wszelką cenę jesteśmy słowni, pomocni. To jest sens naszego życia. Musimy odwdzięczyć się drugiemu człowiekowi za to, że obsesja picia została nam odebrana
Anna, a swojego obecnego partnera poznałaś jak już piłaś czy po terapii?
Anna, a swojego obecnego partnera poznałaś jak już piłaś czy po terapii?
W trakcie. Nie chciałam się z nim spotkać, bo postawiłam program na pierwszym miejscu. Trochę się nagimnastykowalam przy tym, bo wymagania programowe są takie, że codziennie o ustalonej godzinie dzwonisz do swojego sponsora, czyli osoby która przekazuje program 12 kroków. Tak jest na początku.
Nowopoznanemu chłopakowi nie chciałam mówić, że jestem alkoholiczka a jakoś z tych rozmów wytłumaczyć się trzeba. Aż doszło do tego, że musiałam mu wyznać prawdę. Fajnie się zachował, tzn nie drazyl. Dostał zakaz wracania się i negowania. Jest sporo jeżdżenia na początku. Mitingi dwa razy w tyg. Wtedy jeszcze miałam taką pracę, że w ogóle najlepiej by było gdybym w niej nocowała. Ale dałam rade! Byłam osoba dość klotliwa, a z moim chłopakiem doszło do sytuacji konfliktowej aż RAZ. Strzeliłam focha przy wyjściu z domu, wsiadłam w samochód dojechałam 3km i po prostu jakąś siła zmusiła mnie, żebym zadzwoniła i przeprosiła. Tak to działa! Chłopak był pod wrażeniem mojego zachowania. Starzy znajomi do mnie wrócili i wszyscy są pod wrażeniem mojej przemiany. Jestem innym lepszym człowiekiem. Możecie iść na miting razem.
Cześć wszystkim.
Rozmawiałam z nim wczoraj.
Ta rozmowa mnie zszokowany bo była NORMALNA. powiedziałam wszystko co mnie boli i poprosiłam o informację zwrotną. Powiedziałam że są dwie drogi - kończymy to, bo w tej formie związek z nim jest torturą albo spowalniamy i on idzie na terapię (razem ze mną jeśli będzie taka potrzeba).
Powiedział że idzie na terapię.
Postanowiliśmy na czas terapii mieszkać osobno. I dać sobie więcej czasu bez siebie nawzajem.
Ma umówić terapeutę na ten tydzień.
Myślę że większość jego problemów, w tym nałóg, wynika z bardzo ale to bardzo niskiej samooceny.
Moim zdaniem jego wczorajsze zachowanie jest dowodem na to, że obecnie kompletnie nie radzi sobie z sytuacją i każdego dnia walczy sam ze sobą, stąd agresja i wynikający z niej stosunek do Ciebie. Jesteś pod ręką, dlatego to na Tobie się wyładowuje. Kiedy jednak uświadomiłaś mu, że widzisz co się dzieje i się na to nie godzisz, to pękł.
Znam kilku alkoholików, pijących i niepijących. U tych, którym udało się, znalazłam wspólny mianownik - to wystarczająco silna motywacja poprzedzona terapią szokową.
Psychoterapia pozwoli mu nauczyć radzić sobie z emocjami, ale ważne jest także, aby znalazł właściwy sobie sposób na radzenie sobie w tych chwilach, kiedy będzie czuł, że zaczyna się łamać i jest o krok od sięgnięcia po alkohol. Niektórzy stawiają na solidny wycisk fizyczny - siłownia, bieganie, jakieś odciągające myśli prace fizyczne wokół domu, inni jadą połazić po górach, jeszcze inni potrzebują jakiejś adrenaliny.
Aannoo, jestem pod wrażniem drogi, którą przeszłaś. W tym co piszesz jest ogromna siła i mądrość. Właśnie uświadomiłaś mi, że osoby, które znam, a które już nie piją, postępują dokładnie tak, jak to opisujesz. Jeśli to napisałaś, a gdzieś mi umknęło, to przepraszam, ale chciałabym zapytać jak długo piłaś i jak długo dochodziłaś do tego momentu, w którym jesteś teraz?
Do pannapanna
Guska - Twój mąż się tak zmienił?
Byłabym pewna że mnie kocha ale te jego jazdy temu przeczą. Jak się uniesie to jest koniec świata. Reaguje nieadekwatne do sytuacji. Np. Dziecko (moje) zrobiło głupią minę do zdjęcia i już jazda. Ja wypiłam piwo jest jazda (wg niego każdy jest alkoholikiem). Wszystko co nie jest idealnie jak on chce - ma nas dość, krzyczy albo wychodzi. Rok temu zachowywał się wręcz spokojnie.
Odpowiedź: Kochana, mój mąż się nie zmienił. Zginął pod kołami. Nie chciał zrozumieć, co dla niego dobre. I ja w narzeczeństwie myślałam, że z robię z niego uczciwego człowieka. Alkoholizm to choroba, nawet jest dziedziczna. Moi synowie też ją mają. Są grubo po 30-sce i nadal "kawalerkują". Smutne. Do wyleczenia trzeba silnej woli, lub... nieprzewidziany przypadek, który czegoś nauczy. Ale nie zawsze. Mojego starszego nie nauczyło.
Czytałam o wspólnej terapii. Nie pójdzie, jeśli nie będzie gotowy. Siłą go nie zmusisz, chyba, że postraszysz odejściem. Jeżeli bardzo kocha, zgodzi się na terapię. Bądź cierpliwa i konsekwentna. To bardzo ważne: Konsekwentna! Życzę miłego dnia
ps.sieć mi przerwała... wklejam komentarz.
Twoj partner o wiele za krotko chodzil na terapie 3 miesiace przy wieloletnim piciu to kropla w morzu:)Jesli naprawde chce byc trzezwy to kontakt z mityngamii w AA jest wskazany juz na zawsze w tym jest ogrona sila i wsparcie ze strony osob niepijacych.Ponad to Ty rowniez powinnas pojsc na terapie bo jestes wspoluzalezniona,choc widac ze Twoja wytrzymalosc dobiega konca .Nie łudz sie ze Twoj facet zuci picie dla Ciebie niestety to powazny i wielki argument ale niewystarczajacy by on pozucil alkohol juz na zawsze.Tylko terapia.Takie siedzenie na tak zwanym duposcisku daje wlasnie takie efekty ze gosc nie upozadkowal swojej niedojzalosci i robi z Toba co mu akurat emocje podpowiedza.
Tymczasowe rozdzielenie sie jest dobrym pomyslem na tym etapie i leczenie przedewszystkim.
Im więcej czytam tym więcej się zgadza.
To, paradoksalnie, daje mi nadzieję że to nałóg sprawia że on się tak zachowuje a nie np. choroba psychiczna - bo tego byśmy już nie obeszli.
Z nałogiem można jednak wygrać, co widać chociażby na Twoim przykładzie Anna.
Znam kilku niepijącym alkoholików i myślę że po tych którzy nie przeszli terapii widać nienawiść do świata, wieczną złość a ci po terapii są tacy jak Anna i jej znajomi.
Kilka ostatjich postów to troche odjechany obraz alkoholizmu, według mnie
Odjechany bo opisywany albo poprzez osoby ktore tylko mialy styczność, albo sądzą że zlapały Pana Boga za nogi
Jest jednak jeden główny wedlug mnie problem, facet nigdy nie bedzie kobietą, nawet jak zmieni płeć zwlaszcza alkoholik
Mechanizmy mechanizmami, natomiast sposób podejscia do emocji
U zdrowych o ile tacy sa ludzie, z natury jest rozbieżny miedzy kobieta a facetem, a miedzy uzaleznionymi i wspoluzaleznionymi to juz bonanza
Zlotym rozwiazaniem, jest stan gdy obydwie strony wracaja do poprawnej szczerej komunikacji, nie obciazonej lękami(kreceniem sobie filmów) opartej na zdrowym rozsądku, gdy potrafia wyrazac emocje w taki sposób aby nie krzywdzic drugiej strony, nie czerpiac z tego czegos dla siebie, swiadomie czy tez nie
Z powodu wielu czynnikow jest to awykonalne, jednak nie niemożliwe
Ja znam kilku alako którzy po terapii nie kipieli nienawiscia a wracali do alko, i co to moze znaczyć
Ze warsztat z terapii, nie spotkal sie z rzeczywistoscia, wiec idac dalej nie nauczyli sie radzic z emocjami
Powtarzam juz nty raz, terapia to "życie"
Do zycia potrzebna jest wiedza o sobie, jak sie czlowietk oklamuje lub wychowal w zaklamaniu, to niestety uzywa narzedzi ktore sie sprawdzaja, bo np nie zna innych
Nie koniecznie mittingi do konca życia, dla mnie mittingi do konca zycia to znak ze z czyms sobie jednak nie umiem radzić,
54 2016-07-10 19:04:31 Ostatnio edytowany przez aannaa (2016-07-10 22:35:30)
pannapanna napisał/a:Cześć wszystkim.
Rozmawiałam z nim wczoraj.
Ta rozmowa mnie zszokowany bo była NORMALNA. powiedziałam wszystko co mnie boli i poprosiłam o informację zwrotną. Powiedziałam że są dwie drogi - kończymy to, bo w tej formie związek z nim jest torturą albo spowalniamy i on idzie na terapię (razem ze mną jeśli będzie taka potrzeba).
Powiedział że idzie na terapię.
Postanowiliśmy na czas terapii mieszkać osobno. I dać sobie więcej czasu bez siebie nawzajem.
Ma umówić terapeutę na ten tydzień.
Myślę że większość jego problemów, w tym nałóg, wynika z bardzo ale to bardzo niskiej samooceny.Moim zdaniem jego wczorajsze zachowanie jest dowodem na to, że obecnie kompletnie nie radzi sobie z sytuacją i każdego dnia walczy sam ze sobą, stąd agresja i wynikający z niej stosunek do Ciebie. Jesteś pod ręką, dlatego to na Tobie się wyładowuje. Kiedy jednak uświadomiłaś mu, że widzisz co się dzieje i się na to nie godzisz, to pękł.
Znam kilku alkoholików, pijących i niepijących. U tych, którym udało się, znalazłam wspólny mianownik - to wystarczająco silna motywacja poprzedzona terapią szokową.
Psychoterapia pozwoli mu nauczyć radzić sobie z emocjami, ale ważne jest także, aby znalazł właściwy sobie sposób na radzenie sobie w tych chwilach, kiedy będzie czuł, że zaczyna się łamać i jest o krok od sięgnięcia po alkohol. Niektórzy stawiają na solidny wycisk fizyczny - siłownia, bieganie, jakieś odciągające myśli prace fizyczne wokół domu, inni jadą połazić po górach, jeszcze inni potrzebują jakiejś adrenaliny.Aannoo, jestem pod wrażniem drogi, którą przeszłaś. W tym co piszesz jest ogromna siła i mądrość. Właśnie uświadomiłaś mi, że osoby, które znam, a które już nie piją, postępują dokładnie tak, jak to opisujesz. Jeśli to napisałaś, a gdzieś mi umknęło, to przepraszam, ale chciałabym zapytać jak długo piłaś i jak długo dochodziłaś do tego momentu, w którym jesteś teraz?
Dzięki za mile słowa! Późno spróbowałam alkoholu. Pamiętam, że byłam szczerze zdziwiona jak moje koleżanki z klasy brały małpki smakowe na studniówkę! Zaczęłam nadużywać po studiach. Zaczęlo się niewinnie. Piłam kasacyjnie dwa lata. Od początku 2015 trzezwieje.
To takie suche fakty. A teraz rozwinięcie. Kiedyś przeczytałam, że alkoholizm to choroba. Bardzo mnie to rozbawiło. Gardzilam alkoholikami. Dla mnie to były menty, nieroby i pasożyty. No nie musze dodawać, że wtedy miałam bardzo wysokie mniemanie nt. mojej roli w społeczeństwie ;-)
Długo nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że jestem alkoholiczka. Chciałam być taka jak inni. Życia sobie bez alkoholu nie wyobrażałam. Widziałam, że pije więcej niż znajomi. Zaczęłam unikać imprez i pić w samotności. Piłam codziennie, w weekendy następowała eskalacja. Warto wspomnieć, że kobiety dużo szybciej się uzależniają i u nich picie kasacyjnie powoduje większe spustoszenie. Głównie w psychice. Bałam się wszystkiego. Wszędzie lek co znów odwaliłam. Ze juz o mnie plotkuja, że mi prawo jazdy zabiorą, że zwolnia dyscyplinarnie. Wiecznie niewypana, ręce mi się trzesly, dbać o siebie przestalam. I to spojrzenie zbitego zwierzątka. Byłam łatwym celem. Pamiętam, że kręcił się koło mnie taki znudzony małżonek. Dzwonił niby z troski, zapytać o u mnie. Jaki to był gnoj perfidny- ja ryczałam, że już nie chce i nie mogę pić, a ten mnie uspokajal ze nic się nie Dzieje i jeszcze mi whisky przynosił. Tamten oczywiście liczył na coś. Nie mógł mi wybaczyć ze poszłam na terapię. Juz mnie urabial na swój materac a tymczasem ja zawalczylam o resztę godności. Jak juz się podniosłam z podłogi, to zadzwoniłam ze jakakolwiek próba kontaktu skończy się info do zony, bo wiem co planował. Tak się wystraszył, że się z miejsca odkochal:-)
C.d.n.
aannaa napisał/a:Mnie po prostu aż fizycznie boli jak ja sobie przypomnę co to znaczy pić. Najgorszy był okres, kiedy już wiedziałam że muszę a nie mogłam przestać. Chodziłam na spotkania aa i dalej zapijalam. Miałam straszne kace i Jeszcze gorsze Wyrzuty sumienia. Juz siebie nie kontrolowalam. Ludzie się mnie zaczęli bać, bo ich obrażalam bezpodstawnie. Byłam jak Twój partner- w mojej głowie wszyscy przeciwko mnie. I stał się cud- wszyscy się ode mnie odwrócili. Zostało mi tylko aa. Zadzwoniłam do kogoś ze wspólnoty i się przyznałam, że przez kilka miesięcy czaly czas kłamalam. I wiesz co usłyszałam? Ze oni dobrze wiedzieli, bo sami mają takie doświadczenia. Pozwolili mi się stoczyć i dopiero zapragnelam zdrowiec. Będę udzielała się w Twoim wątku, bo ja byłam lustrzanym odbiciem Twojego partnera. Mnie się udało! I w niego też wierze. Wierzę w każdego kto chce się zmienić
No właśnie, autorka musi przestać być kołem ratunkowym, teraz powinna zadbać o siebie i dziecko, partner albo spadnie i odbije się od dna, sam odczuje potrzebę leczenia, albo zostanie na dnie i wróci do nałogu.
Trudno jest odejść gdy się kogoś kocha, szczególnie gdy ten ktoś ma problemy, jednak w przypadku uzależnionych, jest to jedynym wyjściem.Z resztą moim zdaniem, kobieta - matka, zawsze, nie zależnie jak bardzo kocha partnera, na pierwszym miejscu, powinna mieć, dobro dziecka.
Psychiki poranionej w dzieciństwie, nie da się, do końca uleczyć, dla mnie wybór jest prosty, najważniejsze jest dziecko.
To co piszesz jest pocieszające, że są osoby, którym się udało.
Mój mąż będzie niedługo rok po "odwyku" Niby nie pije a pije. nie mieszkamy razem. Wcześniej uciekłam z dziećmi z domu.
Nie da się z nim wytrzymać, jest coraz gorzej, dokładnie tak jak piszecie, Foch non stop, kontrolowanie gdzie jestem co robię i dlaczego.
Ciągle mnie oskarża o coś. Ja jestem złem i przyczyną jego nieszczęść, to ja powinnam się zmienić. To on się czuje krzywdzony, poniżany i wykorzystywany.
Ja już nie daję rady. To jest ponad siły a on nie widzi problemu.
Koszmar.
Elilena niema ze ktos niby nie pije:)albo pije albo nie pije .samo bycie po odwyku to za malo jesli nie przerabia 12 krokow nie chodzi na terapie indywidualna to wlasnie nadal nie radzi sobie z piciem i z emocjami tak jak opisujesz.
Kobiety alkoholikow niesamowicie sie oszukuja,ida za tym co mowi uzalezniony wchodza w to i kreca sie tak jak on zagra. i to jest droga do zguby do wycienczenia psychicznego i fizycznego.Taki stan bezsilnosci ,tkwienia z osoba uzalezniona w zwiazku,ogladanie co chwile pijanej geby,brak wiary w siebie to wszystko przemawia zeby kobitka poszla na terapie sama ze soba.Poprostu ratowala siebie a nie czekala na cud trzezwosci lubego.
Alkoholizm to ciezka psychiczna choroba i uwazam ze kontrole nad nia udaje sie zachowac tym ktorzy jednak przez wszystkie lata trzezwosci trzymaja sie z niepijacymi alkoholikami,z tymi ktorym sie udalo,jesli ktos czuje sie juz pewien siebie po kilku miesiacach mityngow i odwykowej terapii a chlał cale lata to sami sie zastanowmy w jakim jest miejscu.
Nałóg to gorzej jak trędowaty.
Najlepiej pozostawić i wiać .
I wyzbyć sie nadziei.
To cos jak wściekły pies.
To choroba psychiczna. A nawet jak przestanie pić- to zacznie.
Ratujcie swoje dusze!
Hej!
Im więcej czytam tym więcej się zgadza.
To, paradoksalnie, daje mi nadzieję że to nałóg sprawia że on się tak zachowuje a nie np. choroba psychiczna - bo tego byśmy już nie obeszli.
Z nałogiem można jednak wygrać, co widać chociażby na Twoim przykładzie Anna.
Znam kilku niepijącym alkoholików i myślę że po tych którzy nie przeszli terapii widać nienawiść do świata, wieczną złość a ci po terapii są tacy jak Anna i jej znajomi.
Uzaleznienie od alkoholu to jest zaburzenie psychiczne z objawami rowniez fizycznymi.Jest wpisany w klasyfikacje diagnostyczne zaburzen psychicznych.
Twoj maz wpadł w alkoholizm z jakiegos przeciez powodu zwiazanego z psychika,nie rozdzielaj tego bo to tak jakbys mowila ze nałog to wsumie jakby pryszcz, pryszcza sie usunie i bedzie znowu gladka buzka.No a nie jest tak.
Jak nie pozalatwia spraw w swojej glowie,duszy to bedzie pił kwestia czasu.
59 2016-07-11 13:10:55 Ostatnio edytowany przez Iceni (2016-07-11 13:13:07)
Knines47 napisał/a:weź sobie znajdź nowego faceta
Na forum kobiecym moze nie będę rozwijał co o tym myślę, zresztą kazdy ma cos takiego jak wolny wybórBardziej zastanawiam się, co według Was kryje się pod pojęciem, "odbić sie od dna"
Bo tu ciekawe sprawy drzemią, tak naprawdę
A ja się pod tym podpisuję. Nie wiem dlaczego partner alkoholika mialby ryzykować SWOJE zdrowie fizyczne i psychiczne by alkoholika ratować. Z miłości? Z miłości to możcna nerkę oddać, a nie dawać się szmacić.
Oczywiście można i należy pomagać jeżeli ktoś CHCE wyjść z nałogu. Nie ma sprawy. Ale to chcenie zawsze musi wyjść od osoby uzaleznionej.
Elilena niema ze ktos niby nie pije:)albo pije albo nie pije .samo bycie po odwyku to za malo jesli nie przerabia 12 krokow nie chodzi na terapie indywidualna to wlasnie nadal nie radzi sobie z piciem i z emocjami tak jak opisujesz
Dokładnie tak, dziękuję.
Widzę, że po tak długim czasie łapię się na tym, że znowu daję się wkręcać. To straszne. Znowu się gubię bo on właśnie "niby" przerabia 12 kroków, ma terapeutę, poszedł do psychiatry, chodzi na mityngi...
Co jakiś czas zachowuje się jak chory psychicznie, straszy samobójstwem itp. Potem znowu jak gdyby nigdy nic...
Staram się trzymać dystans a mimo to w którymś momencie nie daję rady. I to pomimo ciągłej terapii i mieszkania osobno od 1,5roku. To jest błędne koło.
61 2016-07-11 15:08:48 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-07-11 15:15:54)
Amethis napisał/a:Knines47 napisał/a:weź sobie znajdź nowego faceta
Na forum kobiecym moze nie będę rozwijał co o tym myślę, zresztą kazdy ma cos takiego jak wolny wybórBardziej zastanawiam się, co według Was kryje się pod pojęciem, "odbić sie od dna"
Bo tu ciekawe sprawy drzemią, tak naprawdę
A ja się pod tym podpisuję. Nie wiem dlaczego partner alkoholika mialby ryzykować SWOJE zdrowie fizyczne i psychiczne by alkoholika ratować. Z miłości? Z miłości to możcna nerkę oddać, a nie dawać się szmacić.
Oczywiście można i należy pomagać jeżeli ktoś CHCE wyjść z nałogu. Nie ma sprawy. Ale to chcenie zawsze musi wyjść od osoby uzaleznionej.
Iceni, dobrze kombinujesz, zresztą odkad tu przebywam lubię Twoje wypowiedzi śledzić,.jak zresztą kilku kumatych babek też
Powiedz mi czym jest trwanie, przez iles lat w takim zwiazku, wkrecanie sie w ten nazwijmy "upadek"
Pozwalać sobie na "szmacenie" iles lat, czym jest? W takim razie,
Nie ma bata żeby partner alkoholika, bez czywajejs pomocy, mogl dostrzec w jakich malinach sie znalazl, ucieczka w wiekszosci przpadkow, to tak zwane "uciekaj szukaj innego" czesto jest z deszczu pod rynne operacją,
"Brzydka Ona, brzydki On"
Na wlasnym przypadku wiem i widze to dzis, co uzupelnialo sie na wzajem, zawsze mozna to traktowac w ramach zyski i straty, chcac to odrzucic sami zakladamy sobie kajdany, strat, to sa te blokady,
Nerka to chyba malo przy tej psycho pulapce
Twierdze ze zdrowie "jakiekolwiek" juz zdrowe nie jest, lub tez nie było,
Wiec o jakim ryzyku mówimy?
O poczuciu bezpieczenstwa do ktorego dążymy, do zapewnienie sobie "spokoju" w zyciu?
Amethis napisał/a:Knines47 napisał/a:weź sobie znajdź nowego faceta
Na forum kobiecym moze nie będę rozwijał co o tym myślę, zresztą kazdy ma cos takiego jak wolny wybórBardziej zastanawiam się, co według Was kryje się pod pojęciem, "odbić sie od dna"
Bo tu ciekawe sprawy drzemią, tak naprawdę
A ja się pod tym podpisuję. Nie wiem dlaczego partner alkoholika mialby ryzykować SWOJE zdrowie fizyczne i psychiczne by alkoholika ratować. Z miłości? Z miłości to możcna nerkę oddać, a nie dawać się szmacić.
Oczywiście można i należy pomagać jeżeli ktoś CHCE wyjść z nałogu. Nie ma sprawy. Ale to chcenie zawsze musi wyjść od osoby uzaleznionej.
Hmm rzeczywiście nie da się nikogo zmusić. Jak słyszę obietnice, że dla żony, dla dzieci, dla syna, dla sądu, to generalnie mam złe przeczucia. Oczywiście często to partnerki pierwszy raz przywożą takiego delikwenta na miting, ale to już od niego zależy co on z tym zrobi. Sama upierdliwie odwozilam jedna kobietę na leczenie. Płakała i obiecywała poprawę. A potem odwiedzał ja konkubent- czynny i był powrót na stare śmieci. Dlatego ja na siłę nie ratuje, nie namawiam. Niestety nie wszystkich da się uratować. Wielu jednak woli jeszcze trochę popić, a niektórzy zapic się na śmierć. Co ja zalecam, gdy partner pije? Bierność. Jak się upije, nie szykować obiadu, jak leży zarzygany, to go tak zostawić, broń Boże na kacu nie szykować żadnych rosolkow, nie próbować go tłumaczyć przed rodziną, szefem, sąsiadami. Mało tego, jak jest w takim okrutnym stanie a goście Zaproszeni- nie odwoływać, niech popatrza. Jak wydaje kasę na wóde, zamiast na jedzenie odciąć go od lodówki, nie prac jego śmierdzących lumpow
63 2016-07-11 15:28:31 Ostatnio edytowany przez MamaMamusia (2016-07-11 17:10:33)
Autorko, dobrze że zaznaczyłaś iż chodzi o niepijącego alkoholika, a nie alkoholika zdrowego, bo do zdrowia to twojemu parterowi jeszcze daleko.
Na razie odstawił alkohol, ale nadal uskutecznia tzw "pijane myślenie" , nadal pije mentalnie.
Nawet jeśli kiedyś wyzdrowiej, czego mu życzę, to musisz wiedzieć, że nie będzie juz nigdy tym samy człowiekiem w którym sie zakochałaś.
Jako córka alkoholików współuzależniona przez wiele lat prosze cie - nigdy nie daj sobie wmówić, że ktoś odstawia alkohol dla ciebie. To jest nierealne a służy jedynie wywołaniu w tobie poczucia winy za czyjś nałóg. alkoholicy sa mistrzami manipulacji i szantażu emocjonalnego. najbardziej lubią być postrzegani jako ofiary, którym należy współczuć.
Cokolwiek postanowisz w kwestii swojego związku, jedyna rada jaką mogę ci dać brzmi - CHROŃ SIEBIE!!! ZAWSZE W KONTAKCIE Z ALKOHOLIKIEM CHROŃ SIEBIE A NIE JEGO!!!!
aannoo! jesteś absolutnie bezkonkurencyjna
Ja do twojej listy dodam jeszcze - dzwonić na policje w razie agresji, organizować noclegi w plenerze poprzez nie wpuszczanie do domu, nie pozwalać na kontakt z dziećmi - żadne pseudo śmieszne zabawy z zataczającym sie tatusiem, leczyć siebie
64 2016-07-11 19:08:25 Ostatnio edytowany przez melisa80 (2016-07-11 19:11:41)
Ja byłam żoną alkoholika przez 8 lat.
Raz pił, raz nie i zarzekał się że juz nie będzie.
Wiecznie niezadowolony, z pretensjami, obrażał się jak dziecko, tupał nogą, walil drzwiami i wychodził.
Wracał albo nie.
Moja samoocene doprowadził do 0.
I jak tu ktos napisał to życie na tykajacej bombie.
Nie da się z tego wyjść bez wsparcia terapeuty który pomaga odkryć nam nasze odczucia,
pragnienia, wszystko co jest zagłuszone przez taką sytuację i życie z alkoholikiem.
I bez wsparcia innych kobiet, obserwowania ich, tych które miotają się płaczą, są psychicznie wyniszczone
i tych które z tego wyszły, żyją, realizują się, są spokojne, szcześliwe.
Wtedy dopiero człowiek zaczyna rozumieć w jakim bagnie siedzi i że poświeca swoje zycie, czas i zdrowie
na osobe która o nas nie dba ponieważ jest tak zajęta sobą, ma jakieś wielkie problemy ze sobą które zrzuciła
na nas, co przynosi ulgę.
Wtedy zdajemy sobie sprawę że sposób w jaki reagujemy na ta sytuacje i na problemy tego człowieka szkodą
i nam i jemu ponieważ on nie pracuje nad sobą, jest ubezwasnowolniony w te sytuacji przez nas.
A my przez niego.
Życzę Ci kochana dużo sił i wiary w siebie, to że sama piszesz że masz już dosyć, że widzisz że problem jest
to już duzy krok do przodu:)
Wszytsko zależy od Ciebie, od Twojej pracy nad tym, zmiany postawy i spojrzenia na sytuację.
65 2016-07-11 20:02:34 Ostatnio edytowany przez pannapanna (2016-07-11 20:57:27)
Dziewczyny (i chłopaki ) dziękuję Wam za wszystkie porady.
Już prawie uwierzyłam że może być ok.
Ale stwierdzam - ten człowiek jest absolutnie nie wart żeby myśleć o życiu z nim.
Jednak lata picia sprawiły zmiany w mózgu o czym się boleśnie dziś przekonałam. Brak lojalności, empatii, jakichkolwiek uczuć wyższych. Za to manipulant że można książkę napisać. Naprawdę mogłam znosić jego fazy dopoki nie dowiedziałam się że ten sam Pan coś przynosi kwiatki i obiecuje terapię w tym samym czasie sra we własne gniazdo tak, że się że mnie ludzie śmieją. I nie ma z tym problemu! I kłamie ale oczywiście to znów moja wina.
Naprawdę, pierwszy raz w życiu to powiem, zluje ze kiedykolwiek z nim byłam - nie było warto.
Ps. Dokładnie - to nie jest ten sam człowiek.
Ps 2 - dokładnie - żyje żeby manipulować - żeby być w centrum uwagi.
Ps.3 - kiedyś mi godzinami opowiadał o swojej walnietej byłej żonie. Była wcieleniem zła po prostu! Czego to ona nie robila/ nie mowila... Dziś mam świadomość że o mnie będzie gadał tak samo (hahaha, juz gada) a z nią mogę sobie piątkę przybic!