Do malzenstwa 78_80:
To moze jeszcze dopisze streszczenie mojej "przygody", jesli temat nie jest zamkniety....
A wiec kilka lat temu bylam w zwiazku z pewnym mlodym czlowiekiem. Ja mialam lat dwadziescia cos a on chyba 25 (nie pamietam dokladnie). Bylismy razem przez prawie 4 lata - w nieformalnym zwiazku.
Moj ex byl bardzo przystojny i mial duze wymagania odnosnie seksu. Wiazalo sie tez to z tym, ze znal sie na rzeczy i nasze zycie seksualne bylo w miare udane, ale do czasu... gdyz po 2 latach przestawaly mu wystarczac normalne stosunki plciowe, wiec zaczelo sie od wdrazania w zycie roznych fantazji seksualnych, zabawek, itd.
Wspomne tez, ze zanim poznal mnie mial sporo kobiet, chodzil do tzw. klubow dla doroslych, gdzie uprawial seks z dwoma kobietami naraz, znajdywal rozne ogloszenia par w sieci, ktore potrzebowaly "kogos trzeciego" i tak tez na przyklad trafil na pare, gdzie maz chcial, by jego zona zostala zaspokojona przez wlasnie mojego partnera a on tylko obserwowal. Moj ex wszystko mi opowiedzial, gdyz uwazal, ze tym sie mozna szczycic........ (ze taki z niego casanova!). Ja zaakceptowalam jego przeszle doswiadczenia, gdyz uznalam, ze moze wtedy byl jeszcze mlody, musial sie wybrykac no i coz, brykal wlasnie w taki sposob.
No w kazdym razie w pewnym momencie mojego zwiazku, zaczelo sie od tego, ze bardzo spodobal mu sie film "Eyes wide shot" z Nicole Kidman i Tomem Cruisem i marzyl sobie, bysmy tez na takie przyjecie poszli. Na poziomie, ladnie ubrani - tak jak w filmie. Tlumaczylam mu, ze to nie dla mnie, ze mnie to w ogole nie pociaga, ze ja nie chce, ale Ex tlumaczyl, ze jak mozna sie wypowiadac na temat czegos, czego sie nie sprobowalo. Tak wiec zostalam zmanipulowana i przekonana do tego, by choc pojsc i zobaczyc na wlasne oczy. On sie wszystkim zajal - znalazl jakis tam klub i poszlismy.
Nie bylo jak na filmie, ludzie byli w roznym przedziale wiekowym (choc wiekszosc byla okolo 40) i nie az tak wykwintnie ubrani jak na filmie...
Doswiadczenie moge opisac tylko jednym slowem: beznadzieja. To po prostu bylo zalosne. Kilka osob sie dotykalo, ktos sie "kochal" (jesli tak to mozna nazwac) a wokol nich byl tlum gapiacych i sliniacych sie facetow! Mnie tez caly czas obserwowali, bo wiadomo: jesli przychodzi para jest duzo prawdopodobniejsze, ze cos w koncu zrobia, niz gdy przychodzi ktos sam. Ci ludzie wygladali gorzej niz napalone zwierzeta, tam nie bylo nic "sexy", to byly jakies gody nagich, nieladnych i podstarzalych cial z brzuszkami piwnymi, zdesperowanych kobiet i ich mezow, ludzi, ktorzy nie maja nic lepszego do roboty w sobotni wieczor. Bylo mi az niedobrze, ze ja, mloda, ladna dziewczyna musze chodzic do takich klubow, kiedy moglabym normalnie sie spotykac z innymi mezczyznami (ktorzy nie chca mnie dzielic) lub skupic na moim zwiazku, kiedy moglabym dostawac kwiaty od adoratorow, odkrywac swoje cialo i sie go uczyc, rozmawiac, poznawac, jezdzic na wycieczki - gdzie seks bylby wisienka udanego zwiazku a nie tym spoconym wyscigiem do modnego zycia w wielkim miescie, do podazania za wymyslami mojego partnera, do zaspokajania jego chorych potrzeb. Zrobilo mi sie siebie zal, a przez caly czas sciskalam mocno reke mojego owczesnego partnera. W trakcie wieczoru zaczepiala mnie pewna kobieta w srednim wieku. Zagadali do nas: byla tam z mezem i szukali przygod... On: pan okolo 40-stki z duzym brzuszkiem, moim zdaniem nie bardzo atrakcyjny, ona: pani okolo 40-stki przebrana za pokojowke....... Do niczego miedzy nami nie doszlo: ani miedzy mna a exiem a tym bardziej nami i obcymi ludzmi. W koncu poprosilam go, bysmy juz wyszli. Tak sie umawialismy. Wtedy stres minal, miesnie w koncu sie rozluznily. Powiedzialam mu, ze teraz juz zobaczylam jak tam jest, wiec nie moze mowic, ze oceniam, bez probowania. Powiedzialam, ze nigdy wiecej.
Nalegal, bysmy znalezli inny klub na wyzszym poziomie, gdyz ten byl nieodpowiedni i niesprawdzony... Ale ze na pewno, ale to na pewno inny mi sie spodoba.
Nie zgodzilam sie a po niecalym roku sie rozstalismy.
Nie rozstalismy sie dlatego, ze poszlismy wtedy do klubu, ale dlatego, ze jego chec chodzenia do klubow znaczyla tak naprawde cos innego: mu wciaz bylo za malo. Byl niewyzyty seksualnie, ja mu nie starczalam (albo sie nie podobalam). W trakcie zwiazku odkrylam tez, ze mial rozne kontakty z innymi dziewczynami, ze swoimi bylymi, kolezankami, nowymi kobietami poznanymi na slynnych czatach.
Nie wiem czy to byly tylko smsy, telefony czy moze spotkania - juz sie nie dowiem i dzis mnie to nie obchodzi, ale pamietam, jak mi zawsze mowil, ze jego marzeniem byloby poznanie sobie jakiejs innej pary znajomych (para damsko - meska) by z nimi jezdzic na wycieczki, chodzic do kina i ... uprawiac wspolnie seks.
Z jednej strony napawa mnie to obrzydzeniem i dzis jestem szczegolnie wyczulona na tego rodzaju aspiracje, ale z drugiej staram sie zrozumiec rozne upodobania i nie osadzac takich preferencji innych ludzi. W koncu niech kazdy sobie robi co chce i Wy tez mozecie: grunt to znalezc druga osobe (zone, partnera) ktorzy beda podchodzic do tego w taki sam sposob.
Zastanowcie sie tylko, czy taka wymiana w klubie ma naprawde posluzyc dodatkowemu zaspokojaniu Was obojga, czy moze jednak do konca nie jestescie zadowoleni ze swojego zycia seksualnego i tak naprawde szukacie wymowki. Wtedy to na pewno nie bedzie zadne rozwiazanie.
Pozdrawiam.