Aż głupio mi pisać...:-)
Na początku, bajka. Nie bez przeszkód i braku zaufania na początku.Ja i ona po przejściach.Ale daliśmy radę.
Z czasem zaczęly się schody... :-)
Widujemy się w weekendy kiedy jej ex bierze dzieci a ja akurat nie zajmuję się swoją córką. Lub w tygodniu wieczorem, kiedy jej chłopcy idą spać.
Bywa humorzasta, nieraz były zgrzyty ale dochodziliśmy do porozumienia. Na ogół z powodu kłopotów w pracy,PMSa itp. (tia... ni wisz czasem)
Walentynki wspaniałe, w tygodniu wyznania itp.
Tym razem... przegięcie.
Mily wieczór,czuły itp.
Rano...wieje chłodem.Mimo to jestem miły.
Stojąc pod prysznicem zbieram burę,za to że obudziłem się przed 6tą, i kręciłem w łóżku... Dopiłem kawę spokojnie,kiedy była w łazience, potem spokojnie zapytalem Królową Lodu czy ją podwieźć do pracy.Nie. Ok ,to jadę do swojej.
I teraz stoję w obliczu obrazy majestatu. Gdyż nie zjadłem z nią śniadania ani nie wyszedłem z nią razem. :-D I śmiałem stwierdzić że zachowała się niesympatycznie bez powodu. :-)
Jestem opanowanym człowiekiem, z którym można się dogadać... ale do cholery jasnej, moja cierpliwość ma swoje granice.
Na razie ,po wyrażeniu swojej opinii na temat tego focha w kierunku zainteresowanej , milczę.
Rozmowa skończyła się wpajaniem mi że zachowałem się strasznie wychodząc.
Ja rozumiem,kobieta niezależna, z charakterem. Ja uparty, nieraz apodyktyczny chociaż z pozoru Miś Puchatek.
Raz już królową lodu przerobiliśmy...aż po tygodniu uslyszałem przeprosiny.
Tym razem przeszła mi ochota na rozmowę.
Pytanie brzmi: poczekać cierpliwie aż jej przejdzie, czy awanturę zrobić wieczorem. :-) Na szczęscie nie mieszkamy razem, bo za cholerę nie ustąpię.
Jakieś pomysły? :-)
Osobiście, instytucję focha w wykonaniu 35letniej kobiety uznaję za coś nie przyjęcia.A już jego powód, za absurdalny.