Witam. Jestem tutaj nowa. Znalazłam się w dość nieciekawej sytuacji życiowej. Nie mam pojęcia co robić, dlatego zwracam się z prośbą o pomoc. Zależy mi na tym aby ktoś wyraził swoją opinię na ten temat, może w jakiś sposób doradził. Znalazłam się tu bo chyba potrzebuję opinii obcej osoby, która będzie bezstronna.
Postaram się opisać to jak najkrócej się da. Mam 22lata.
Kilka miesięcy przed ukończeniem pełnoletniości, przechadzając się przez moje miasto, podjechał do mnie samochód a zza szyby wychylił się chłopak/mężczyzna z najserdeczniejszym uśmiechem na świecie i dał mi swoją wizytówkę, prosząc o odzew. To był okres kiedy byłam jeszcze małą wstydliwą dziewczyną, nieśmiałą i trochę zagubioną w tym świecie. Zaczęłam się zastanawiać co taki ktoś jak On może chcieć ode mnie i w dodatku młodszej dziewczyny. Rzuciłam wizytówkę w kąt i zapomniałam o tym. Kojarzyłam go z mojej okolicy bo kilka razy wcześniej wpadliśmy na siebie na mieście, wysyłając do siebie niewinne uśmiechy. Wiedziałam, że jest starszy.
Mimo nieśmiałości po jakimś czasie odezwałam się. Tak się poznaliśmy. W nocy wymykałam się z domu i siedzieliśmy do rana w ciepłe wisenno/letnie noce i rozmawialiśmy. O wszystkim i o niczym. Traktowałam go jak znajomego bo wiedziałam, że taki ktoś nie zwróci na mnie uwagi a zresztą nie robiłam sobie nadziei bo był starszy. Powiedział mi, że ma 28/29 lat. Dodam że jest artystą.
W dniu moich 18 urodzin powiedział, że zabiera mnie na stary rynek, odwiedzimy kilka knajp a później poznam jego serdecznego przyjaciela i opijemy moje urodziny. Nie piłam wtedy za dużo. Summa summarum wylądowaliśmy w łóżku. Po powrocie do domu nie odzywałam się do niego przez dwa tygodnie bo wstydziłam się tego co się wydarzyło. Nie byłam po prostu taka, że wskakuję od razu z kimś do łóżka. Spotkaliśmy się na rozmowę. Wytłumaczył mi że sex jest piękny, zbliża do siebie ludzi a on ostatnio o mnie często myśli, czuje euforie i chce więcej. Zaczęliśmy się spotykać. Potajemnie przed rodziną bo baliśmy się ich reakcji. Znajomi wiedzieli o nas. Było mi cudownie. Czułam się jak księżniczka. Minął rok i usłyszałam że jesteśmy różnymi ludźmi itp., ale po dłuższej rozmowie doszliśmy do wniosku że może przeciwieństwa się przyciągają i sielanka trwała dalej.
Jednak po 2 latach usłyszałam to ponownie. Jesteśmy różni, nasze światy się dzielą… Ucięliśmy kontakt. Zaczęłam się spotykać z kimś innym. Po 4 miesiącach nowego związku mój ex poprosił mnie o spotkanie aby oddać sobie swoje rzeczy. Zachowywał się dziwnie. 2godziny siedział z opuszczoną głową. Jak się okazało płakał bo zobaczył jak dobrze wyglądam, że się zmieniłam na lepsze i rozwinęłam. Poprosił mnie abyśmy od czasu do czasu mogli się spotkać. Mój błąd, że nie powiedziałam mu o tym, że się z kimś spotykam. I niestety odbiło się to na mnie bo po tygodniu niechcący wpadliśmy na siebie. Wszystko wyszło na jaw. Zaczęłam awanturować się z moim byłym, mój wtedy obecny wpadł w szał i poszedł do samochodu. Z racji że była zima mój ex zaciągnął mnie do jego samochodu bo chciał żebym mu to wytłumaczyła. Byłam wściekła, on jeszcze bardziej. Zaczął płakać, wyznał mi że przez te 4 miesiące rozłąki dotarło to do niego że liczę się tylko ja, że chce poważnego związku, zrobi dla mnie wszystko a pierścionek już kupił. Potoczyło się tak że przez kolejne 2 miesiące dzień w dzień mi to powtarzał i wróciłam do niego.
Na udowodnienie tych słów kupił mi zwierzaka, wyprowadził się od rodziców i wynajął dla nas mieszkanie. Przedstawił rodzicom i całej rodzinie. Byłam pierwszą dziewczyną którą przyprowadził do domu. Chciał zacząć wszystko od nowa ale coś mi nie pasowało. Włamałam się na jego fb. Wiem, że to paskudne ale nie poznałabym prawdy. Zamiast 29 miał 31, jego wcześniejsze życie polegało na imprezach i jednorazowych przygodach z kobietami. Dodatkowo jak się poznaliśmy, przez pewien czas był z kimś. Ale wybaczyłam mu to bo się przyznał i błagał o wybaczenie. I tak żyliśmy. Na początku imprezy, zabawa, beztroska. Niestety wpadliśmy w smutną rutynę. Pranie, gotowanie, sprzątanie. Awantury, kłótnie, koleżanki, dziwne smsy, wiadomości… Włamania na telefon i fb. Po 1,5roku rozeszliśmy się, nie wyprowadził się z mieszkania, dalej ze względu na zwierzę widywaliśmy się. Był sex ale jakiś czas. Gdy go zabrakło, odsunęliśmy się od siebie ale nie na tyle żeby się rozstać. Były kina, imprezy, wyjazdy. Wszyscy znajomi myśleli, że jesteśmy razem. Dalej go kochałam i dlatego co jakiś czas zaczynałam rozmowę nt spróbowania jeszcze raz. Za każdym razem odpowiadał, że nie wie. Chyba nie jest mu potrzebna kobieta, najwidoczniej taki już się urodził…
Ten stan zawieszenia trwa rok i 4miesiące do teraz. Niestety nie wytrzymałam psychicznie i zrobiłam awanturę że trzeba coś z tym zrobić.
Wdałam się w 3miesięczny romans ale nic z tego nie wyszło bo dalej kocham swojego byłego, dodatkowo nie pomagał mi fakt że utrzymuję z nim kontakt w nawiązaniu relacji z kimś innym. Ja sama obawiałam się że i on ma kogoś. Dlatego co jakiś czas w żartach czy docinkach wypytywaliśmy się o to. Każde zaprzeczało ale ja ostatnio przyznałam się do swojego romansu. Wiem, że to słabe ale znowu zajrzałam w jego telefon i fb. Z tych rozmów wynikało, że jego słowa „nie potrzebuję kobiety” były wymówką, żebym dała mu spokój. Przyznałam się do tej inwigilacji. W odpowiedzi uzyskałam: ona jest dla mnie nikim, spotkałem się z nią może 2,3 razy, do niczego nie doszło. A pisałem do niej dla zabawy i może też dlatego, że bolało mnie to jak jest między nami…
Właśnie teraz pakuje swoje rzeczy ze wspólnego mieszkania. Myślałam i przygotowałam się na to, że to już definitywny koniec. Jednak ku mojemu zdziwieniu poprosił mnie o kilka dni na namysł. Wyznał mi że mnie kocha, dalej mu zależy i do tej pory nie poznał takiej dziewczyny jak ja, która mu życiowo odpowiadała. A wyprowadza się dla nas, jego zdaniem to jedyna szansa żeby między nami się cokolwiek poprawiło to mieszkanie w którym żyliśmy doprowadza go do depresji i wyłączenia uczuć…
Kocham go i wiem, że to nie szczeniackie uczucie. Wiem, że dużo mi dał, zmienił na lepszą osobę. Zmienił spojrzenie na świat i otaczających mnie ludzi. Pokazał nowe rzezy, miejsca.
Bardzo chciałam żebyśmy się zeszli. Ale chyba straciłam tą wiarę którą miałam przez ten rok i 4miesiące, że to ma sens
Paradoks: on nie chciał, ona chciała. Jej zabrakło wiary, że to ma sens. On nagle ją zauważył…
Dziękuję każdemu który chciał poświęcić chwilę swojego cennego czasu aby to przeczytać. Dziękuję jeszcze bardziej, jeżeli ktoś poświęci mi go więcej aby podzielić się opinią albo jakimikolwiek przemyśleniami czy poradami