No właśnie? Dlaczego? Bo ja sama staram się znaleźć odpowiedź w sobie na to pytanie i nie umiem. Jestem ostatnią osobą, którą bym o to podejrzewała, to wydarzenie zburzyło mój spokój, już nie znam siebie, nie mogę się pogodzić z tym co się stało (bo przecież oszukałam męża), a z drugiej strony cały czas to wspomnienie jest dla mnie niesamowite...i to sprawia, że jeszcze bardziej nienawidzę siebie i jeszcze mniej siebie rozumiem. Nie szukam usprawiedliwienia, oczywiście to ja jestem winna, ale dlaczego to się stało? Może ktoś przez swoją historię czy swój powód pomoże mi znaleźć odpowiedź dla mnie samej...
W skrócie: spotkanie po latach z kolegą, nie widziałam go x lat, kiedyś dawno bardzo mi się podobał, ale nigdy nic nie było, ot - podobał mi się i tyle. No i to spotkanie po latach i nagle coś, co nigdy mnie w życiu nie spotkało: trochę słów, błysk, prąd...nie wiem, nie rozumiem....ale to był najlepszy seks w moim życiu i chyba po raz pierwszy w życiu taki...
Jestem żoną z 10-letnim stażem, mam dwoje dzieci. Mój mąż od kilku lat mnie w zasadzie nie dotyka. Nigdy seks nie był dla niego ważny, nigdy nie było ognia, było ok, ale bez fajerwerków Ja też nigdy nie miałam może zbyt dużego libido, ale jednak potrzebowałam i seksu i bliskości. Z każdym rokiem coraz mniej tego było. Nawet jak nie mieliśmy dzieci była kilkumiesięczna przerwa (nie inicjował zbliżeń, miał problem z erekcją) - do tej pory nie wiem dlaczego, bo on mi tego nigdy nie wyjaśnił, jakoś gubił się w "zeznaniach", a ja byłam tak zakochana, że nie wierciłam mu dziury w brzuchu...może niesłusznie (przez moment zastanawiałam się czy nie jest gejem) . Potem ciąża jedna, druga, dzieci, moje próby....zmęczony, nie dziś, nie teraz, tyle na głowie itp. Rezultat jest taki - matko, nie wierzę nawet, że to jest możliwe - od chyba 5 lat się z moim mężem nie kochałam.
Czy robiłam próby i podchody? Tak. Czy próbowałam rozmawiać - nie bardzo. Biję się w piersi. Nie rozmawiałam. I problem największy jest taki, że nie potrafię z nim o tym rozmawiać. Od ok 3 lat mam wrażenie zaczęłam się od niego odsuwać w sensie emocjonalnym - miałam bardzo trudny czas a mój mąż nie był dla mnie żadnym wsparciem. Myślę, że to spowodowało, że ja zamknęłam się w sobie i też zamknęłam w sobie tą drogę do komunikacji z nim.
Wiem, napiszecie, że mam problem z relacją z moim mężem. Wiem, i pewnie powinnam o tym porozmawiać z psychologiem.
Ale ta zdrada...brak seksu mnie nie usprawiedliwia, wiem.
Najgorsze jest to, że ten seks z kolegą był naprawdę najlepszy w moim życiu. Nie wiedziałam, że tak można się czuć. Chociaz mam prawie 40 lat... i mam cholernego kaca moralnego, bo tak jak pisałam "to nie ja", "mnie się takie rzeczy nie zdarzają, bo przecież znam siebie i jestem skałą"... - ale to się zdarzyło. A ja wciąż szukam przyczyny.
Czy aż tak się zmieniłam? Czy tamta ja nie ma znaczenia? Kim jestem tak naprawdę, że do tego doszło?
No to wyrzuciłam to z siebie - nikomu oczywiście o tym nie mówiłam...
Czy możecie napisać dlaczego Wy zdradziłyście? Może to mi jakoś pomoże?