Już zamieściłam wątek ze swoimi problemami a właściwie mojej rodziny. Ostatni nie wychodzę z domu nie mam siły wstać z łóżka. Mam wrażenie że mój synek patrzy na mnie jak na wroga. Nie daje rady z tym wszyskim. Nie mam siły do walki do zmobilizowania się. Dobija mnie teks męża że nie będziemy mieli świąt...że synkowi pmogę laurkę narysować bo nie będzie prezentów.
Najadam się tym co jest, tyje z dnia na dzień czuję się coraz gożej...boję się najgorszego...sama nie wiem czego. Potrzebuję pomocy!!!
Po pomoc - tylko do psychologa. Jeśli będziesz próbowała sama sobie pomóc albo ignorować problem, może on się tylko pogorszyć. Poszukaj jakiegoś dobrego specjalisty w swoim mieście (internet to niezłe źródło opinii innych ludzi) i umów się jak najszybciej na wizytę.
co zapisze mi jakies prochy??? nie chcę ich...
4 2009-11-22 21:55:33 Ostatnio edytowany przez Anemonne (2009-11-22 21:56:15)
Mylisz pojęcia. Psycholog nawet nie może przepisać prochów, bo nie jest lekarzem (psychiatra nim jest i przepisuje prochy, ale do niego nie masz na razie potrzeby iść). Psycholog jest po to, żeby rozmawiać, radzić i "naprowadzać" Cię na pewne wnioski, byś mogła lepiej radzić sobie z problemami.
Mnóstwo ludzi nie wiedzieć czemu wszystkimi kopytami zapiera się przed psychologiem, a to tak, jakby Cię bolał ząb, ale się zapierasz że nie pójdziesz do dentysty, bo będzie bolało. Głupie, a jednak wielu ludzi tak robi, smutne.
może ze wstydu...nie wiem ja nie chcę iść bo wychodzę z założenia że psycholog nie powie nam jak radzić sobie z bankami jeżeli one same nie chcą z nami rozmawiać. Według mnie psycholog nie znajdzie nam miejsca w żłowbku abym mogła pujść do pracy.
Mimo wszysko pomyślę i dziękuję
Świetnie, więc skoro wolisz się sama męczyć i dźwigać wszystkie problemy na własnym garbie, to Twój wybór.
Problem w tym, że my niestety za Ciebie z tymi bankami i żłobkami również nie porozmawiamy, więc może warto schować wstyd (którego kompletnie nie rozumiem swoją drogą) w kieszeń, przełamać się i faktycznie pomóc sobie.
Jak nie chcesz pomyśleć o sobie, to pomyśl o swojej rodzinie! Masz synka i męża, rodzina uczy odpowiedzialności. Zgadzam się z Anemonne Psycholog nie da Ci gotowych rozwiązań ale wskaże Ci drogę, którą powinnaś iść. Nauczy Cię jak radzić sobie z codziennością. Nie zachowuj się jak mała dziewczynka, nie daje rady bo nie chce. Inni mają zdecydowanie gorzej a jednak cokolwiek się wydarzy, muszą żyć.
Znam takie problemy...jak twoje. Może i gorsze...sama sie z nimi borykałam. Nawet do psychologa chodziłam. ale psycholog tylko pokazuje dobre strony sytuacji....resztę musisz sama zrobić. Najważniejsze to wiara...musisz ją mić!
Że bedzie dobrze...że znajdzisz prace ...żlobek dla dziecka czy z czym masz problemy...
powtaraj sobie, że jesteś mkądra, atrakcyjna i takie tam...aż uwierzysz..może to będzie dobry początek!
Mi pomogło..
Jak dobrze trafisz to psycholog pomaga. Moja siostra miała podobne problemy i jakoś wyszła z tego, skoro już do nas napisałaś to widać, że jednak chcesz chociaż trochę coś zmienić. A tylko działanie może pomóc. Trzymaj się ciepło i nie daj się! A może właśnie się mylisz, może psycholog ma znajomą, która prowadzi żłobek i przyjmą dziecko, a może w poczekalni spotkasz kogoś kto zaoferuje jakąś pomoc, a może po prostu uda się w końcu coś zdziałać z bankami. Takie stany nie trwają wiecznie i nigdy nie wiadomo, co nas spotka... wiele dziwnych rzeczy dzieje się przypadkowo i nagle, więc nie załamuj się.
Niunia1 naprawdę wiem jak jest ciężko jak wszystko traci sens, sama to kiedyś przeżywałam, byłam już wtedy za granicą i tym gorzej miałam bo nie mogłam iść do psychologa, ze względu na język, więc radziłam sobie czytając różne książki psychologiczne, głównie poradniki, pomogły mi strony internetowe, gdzie dowiedziałam się że nie tylko ja mam problemy.
Trzymam kciuki, żebyś znalazła swoją drogę do rozwiązania problemów.
Ninia1 , współczuję problemów , ale pomyśl każdy ma problemy , leżenie w łóżku i przejmowanie się nimi nic nie da , one nie znikną . Wiem co pisze bo pare lat wstecz miałam podobnie , sens życia tracił na wartości z każdą minutą . Musisz działać , nie poddawać się , powiedzieć sobie że dasz radę , że jesteś kobietą twardą .
Nigdy nie jest tak, że nie masz siły. Siłę masz, póki żyjesz. Czy z zapuchniętymi oczami, ze ściskiem w gardle, nieuczesana... Ale masz. A skoro masz, to na co dalej czekać? Takie myślenie rzeczywiście pozwoliło mi wyjść swego czasu z problemów, które mi się nawarstwiły i przytłoczyły. I teraz muszę powiedzieć, że człowiek ma takie pokłady energii, których się czasem nie spodziewa, jeżeli patrzy tylko na spustoszenia. Nie daj się!