Boję się, ale mniej niż kiedyś, gdy bałam się bardziej (jako mała dziewczynka krzyczałam na widok muchy), ale trochę boję się nie wiem czemu w sumie owadów zwłaszcza latających i tak samo doszłam do wniosku potem, że też innych zwierząt latających, nawet motyli czy ptaków. Tzn nie jest to już bardzo nasilone, chyba umiałam sama nad tym w miarę zapanować, ale najbardziej owadów, bo jak wleci mi do pokoju, to potrafię uciec z pokoju. Jak jakiś owad lata koło mnie na dworze, to jak jest większy, nie że jakiś mały (bo tak już nie), to też potrafię mieć lekką panikę, ale na szczęście już lekką, więc lepiej niż kiedyś, da się z tym dlatego wytrzymać. Motyle podobają mi się, ale jednak jak są bliżej mnie i spojrzę na ten odwłok, to czuję jakieś irracjonalne obawy. Nie jakieś wielkie, ale coś tam czuję tak. Jak kiedyś ptak na podwórku był ranny i trzepotał skrzydłami, to chciałam mu pomóc, ale sama nie umiałam poprosiłam kogoś, skoro mogłam, bo sama miałam właśnie jakiś lęk. Tak więc myślę, że chodzi o latające zwierzęta, o skrzydła, nie wiem czemu. No, ale teraz nie jest to takie silne, sama umiałam w dużej mierze sobie może poradzić (mimo że jako dziecko jak pisałam bałam się nawet muchy), bywa to uciążliwe, ale nie tak bardzo, by utrudniało życie tak, bym musiała iść z tym do terapeuty, bo jakby tak było, to oczywiście bym poszła.
Kiedyś też trochę bałam się ciemności, teraz raczej tylko lekki niepokój jak jest ciemność i po obejrzeniu horroru. No, ale taki niepokój lubię, bo ja bardzo lubię horrory i thrillery akurat, sporo ich oglądam, lubię się bać na nich. No więc tak te latające zwierzęta wywołują we mnie nieprzyjemny niepokój czy czasem lekki strach, a horrory za to wywołują we mnie taki strach, jaki lubię, wtedy lubię się bać, no ale wiadomo, tak bywa.