Witam, jestem młodym mężczyzną, ale piszę na kobiecym forum, ponieważ liczę, że pomożecie mi zrozumieć pewne zachowanie mojej byłej partnerki, z którą niedawno się rozstaliśmy. Byłem z nią pięć lat, ale od ponad sześciu miesięcy zauważyłem niepokojące zmiany w naszym związku: najpierw moja dziewczyna coraz rzadziej była chętna na spotkania, tłumacząc się raz pracą, innym razem zmęczeniem, jeszcze innym razem złym humorem, później znów pracą i tak w kółko... Doszło do tego, że z niemal codziennych spotkań przez 4 lata, zaczęliśmy się spotykać raz na dwa tygodnie, i to tylko na chwilę. Przestała mieć ochotę na wyjście do kina, na wspólne spędzanie czasu. Później coraz rzadziej dzwoniła, również tłumacząc się pracą, zmęczeniem itd. Oczywiście, wtedy to ja wydzwaniałem.
Ale na koniec coraz rzadziej odbierała telefon, twierdząc że w tym czasie spała. Dzwoniłem o różnych porach, ale zawsze miała wymówkę, że spała. Doszło do takiego absurdu, że przez całe trzy dni nie miałem z nią kontaktu, nie odbierała, bo ponoć spała ze zmęczenia. Ostatecznie postanowiłem poruszyć temat i powiedziałem wprost, że od czasu kiedy się tak zachowuje, czuję się nieszczęśliwy w tym związku i odejdę. Wtedy urwała kontakt. Do dziś kompletny brak kontaktu z jej strony. Jeszcze próbowałem dzwonić, także pisałem do niej, że jej zachowanie jest nie na miejscu, że lepiej jest porozmawiać i rozejść się w pokojowej atmosferze. Ale nic z tego.
Nie rozumiem tego, jak można po 5 latach tak po prostu urwać kontakt i puścić to w eter, jakby nigdy nie istniało... Mogę zrozumieć, że nagle przestało jej na mnie zależeć, ale zachowywać się w taki sposób? Pomóżcie mi to pojąć.