Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 87 ]

1 Ostatnio edytowany przez kev87 (2014-08-30 20:55:29)

Temat: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Witajcie,

mam 27 lat, postanowiłem opisać w miarę krótko swoją historię. Prawie 1.5 roku temu poznałem wspaniałą (tak mi się wtedy wydawało) dziewczynę, kilka spotkań i totalnie zadurzyliśmy się w sobie. Do tego stopnia, że po niecałych dwóch miesiącach wprowadziłem się do niej. Było idealnie, pasowaliśmy do siebie bardzo i mieliśmy podobny pogląd na wiele spraw. Często się kochaliśmy, okazywaliśmy sobie bardzo dużo czułości. Ona wcześniej była  w kilku związkach, w tym w jednym dwuletnim. Dla mnie to był pierwszy prawdziwy związek. Nasze życie płynęło sielankowo, wynajęliśmy kawalerkę, wyjeżdżaliśmy razem w różne miejsca i ogólnie wiele rzeczy robiliśmy razem. Było jednak kilka sytuacji, które chyba zbagatelizowałem. Na przykład w dniu jej urodzin wyszliśmy na kolację, śmialiśmy się, wspominaliśmy i było fajnie. Tylko, że po wyjściu zadzwonił telefon, ona odebrała i cała w skowronkach rozmawiała przy mnie jakieś 10 minut ze swoim byłym (jak mi później powiedziała), nawet w czasie tej rozmowy wspominała coś o spotkaniu. Bardzo mi się to nie spodobało, a ona na moje pretensje stwierdziła: "dla mnie to nie ma już żadnego znaczenia". Kochałem ją  i dlatego dałem temu spokój, chociaż uważam, że źle mnie potraktowała. Później były też różne sytuacje, w których zwracała się do mnie bez szacunku, np. któregoś dnia miała do mnie ogromne pretensje, że mój pociąg się spóźnił. Bardzo często też krytycznie oceniała innych, jednak ja to bagatelizowałem. Przejdźmy jednak do sedna. Pod koniec czerwca wyleciała za granicę na 6-miesięczne stypendium do USA, do którego dodatkiem miał być 2-miesięczny kurs doszkalający (w innym miejscu). Czyli łącznie 8 miesięcy osobno. Kochaliśmy się bardzo (tak myślałem przynajmniej), także nie widzieliśmy w tym jakiegoś ogromnego problemu. Wiedzieliśmy, że będzie ciężko, ale też że damy radę. Z resztą później zaproponowałem jej, że mogę przylecieć do niej na miesiąc, jak już będzie na tym "właściwym" 6-miesięcznym stypendium. Bardzo się ucieszyła, a ja nie spodziewałem się niczego złego. Stało się, poleciała na te pierwsze 2 miesiące i po dwóch tygodniach zaczęła się zmieniać. Nowi ludzie, nowe perspektywy, imprezy i sporo luzu. Tak jak na początku często rozmawialiśmy przez skype, tak później coraz rzadziej miała czas. Tłumaczyła to natłokiem rzeczy i kilkugodzinną różnicą czasu. Dzwoniłem do niej na komórkę przez skype'a, zwykle raz dziennie w przerwie między jej zajęciami. Trudne były te rozmowy, ona nawet często w trakcie śmiała się do jakiegoś gościa, co mnie strasznie zaniepokoiło. Ogólnie ciężki to był dla mnie czas, widzieć jak kochana przeze mnie osoba się oddala. W końcu nie wytrzymałem i zacząłem ją naciskać, czy rzeczywiście chce żebym przylatywał czy nie, żeby się określiła. Ona wyraźnie unikała szczerej rozmowy. Poza tym okazało się, że w miejscu do którego ma lecieć na swoje stypendium nie ma praktycznie opcji na mieszkanie we dwójkę, nikt się na to nie godził. Dla niej jednej był pokój, ale ja uważałem, że nie zależy jej za bardzo na tym, żebyśmy byli tam razem. Wyraźnie wolała mieć już problem z głowy i mieć załatwiony pokój. Przysyłała różne zdjęcia mailem lub wstawiała na fb. Na większości zdjęć była obok jednego gościa. Dla mnie to było już czerwone światło, zapytałem wprost czy mnie zdradza. Postawiłem też sprawę bardzo jasno, że jeżeli jej na mnie zależy to oczekuję szczerej rozmowy. Gdy przyleciała do nowego miejsca mieliśmy taką rozmowę. Przed wylotem do USA mówiła o naszym związku ze łzami szczęścia, a teraz zaczęła mówić że spojrzała z innej perspektywy i odczuła, że jej czegoś brakowało. Chodziło jej o kontakt ze znajomymi, zasugerowała że ją ograniczałem, ze boi się monotonii. Prawda jest taka, że sami mieliśmy bardzo mało czasu dla siebie, a i tak wykorzystywaliśmy go na maxa. Z resztą ona często wyjeżdżała i mogła się spotykać ze znajomymi, podobnie jak ja. Mniejsza ... zaczęła też mówić, że chciałaby zostać w USA, tzn. robić tam doktorat, który zwykle trwa min 4 lata. Zapytałem ją jak widzi nas w rozłące np. dwuletniej (ja też staram się o wyjazd do USA). Ona powiedziała, że nie chce w tej chwili tak wybiegać, ale chce aplikować. Poczułem się strasznie, wcześniej zawsze planowaliśmy wspólny pobyt tam.  Zrozumiałem, że dla niej priorytetem stało się "JA" a nie "MY". Długo nie musiałem czekać, w jednej z rozmów zaproponowała, żebyśmy zrobili sobie "przerwę" w związku na czas jej pobyt w USA. Jednocześnie wspominała mi coś o paczce, którą miałem jej wysłać do Stanów, a leżała u "nas" w kawalerce. Poczułem się jak przedmiot odkładany na półeczkę,w  sensie miałem czekać an nią w kawalerce, wysyłać jej jakieś paczki i załatwiać dokumenty, podczas gdy ona "musi przemyśleć sobie wszystko, co chce robić". Wspomniała, że chce żebyśmy rozmawiali, wspierali się. Oczywiście chodziło jej o moje wsparcie w jej trudnych momentach. Zawsze ja wspierałem we wszystkim i miała ode mnie ogromnie dużo pomocy. Tego było już za wiele, zadzwoniłem do jej ojca i powiedziałem jak sprawa wygląda. Uznałem, że musi wiedzieć, bo opłaca połowę kawalerki a ja już dłużej nie chce w niej mieszkać. Jej rodzice byli zszokowani, matka napisała mi sms-a, że "ona zachłysnęła się Ameryką". Tego samego dnia wieczorem moja była już dziewczyna zadzwoniła z płaczem, że jestem dla niej najważniejszy na świecie, że pamięta wszystkie chwile spędzone razem i bardzo mnie kocha. Powiedziała nawet, że kupi mi bilet (poprzedni przepadł, nadal nie było miejsca dla nas obojga, a ona wzięła pokój jednoosobowy) i chce wszystko naprawić. Prosiła mnie o szansę. Długo się zastanawiałem, ale ostatecznie powiedziałem jej jakoś koło 12 w nocy, że mogę lecieć za parę dni. Gdy wstałem rano już miała inne zdanie i stwierdziła, że "musi jednak przemyśleć wszystko". Oczywiście w reakcji omówiłem sytuację mieszkaniowa z ojcem (mówiącym przez łzy), czyli wyprowadzka. Z resztą ojciec prosił mnie, żeby to co zrobiła jego córka nie maiło wpływu na kontakty między nami. Dostałem od niej sms-a, że jestem najwspanialszą osobą jaką zna, ale ona musi przemyśleć swoje zachowanie. Zmierzając do końca... odciąłem z nią całkowicie kontakt, w ostatnim mailu napisałem, że zobaczyłem kim naprawdę jest i nie życzę sobie żadnych wiadomości od niej. Życzyłem jej też wszystkiego najlepszego i realizacji marzeń. Jakieś 1,5 tygodnia temu próbowała się ze mną skontaktować na skype przez konto - prawdopodobnie - swojej współlokatorki w USA. Prosiła o dodanie do listy osób,a  ja odrzuciłem to. Uznałem, że po tym co zrobiła nie ma szans na dalszy kontakt na jakimkolwiek gruncie, całe lato mnie zwodziła, chciała zatrzymać w rezerwie jak zabawkę. Ostatnio dostałem sms-a od jej szwagra: Trzymaj się stary, przykra sprawa". Ogólnie jestem przybity, chyba najbardziej tym, że człowiek może się tak zachować. Tym, że w jednej chwili można być w niebie, a za chwilę znaleźć się w piekle. Trochę to do mnie nie dociera, naprawdę. Mam teraz dużo obowiązków zawodowych, a teraz jeszcze mi doszła sprawa poszukiwania pokoju. Jej ojciec też ma na głowie przetransportowanie multum jej rzeczy, kilka kursów autem, załamuje ręce. Mam kołatanie serca, czuję się ogólnie niespokojny i słabo śpię. Postanowiłem wytrzymać w postanowieniu: całkowity brak kontaktu, zachowywanie klasy przy ewentualnym kontakcie z jej rodzicami w kawalerce (wywóz jej  rzeczy).

Długie to wyszło, mam nadzieję, że ktoś dotrwał do końca wink Ogólnie czuje się strasznie, nie mogę się skupić na niczym. Pociesza mnie to, że ten wyjazd pokazał jej prawdziwą twarz, tak myślę. Chyba dzięki temu uniknąłem dłuższego związku z nią. Uważam, że do końca walczyłem o nas i może dzięki temu nie będę miał w przyszłości wyrzutów sumienia. Macie jakieś pomysły co jeszcze można zrobić, żeby sobie poradzić z całą sytuacją? Czy zerwanie kontaktu było waszym zdaniem dobrym pomysłem?

Pozdrawiam

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2014-08-30 21:37:30)

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Zachowałeś się - szczególnie jak na taki rollercoaster zdarzeń i emocji - bardzo przytomnie i z klasą.
Póki co, wg mojej oceny, nie popełniłeś jakiegoś większego, rażącego błędu, który można by podciągnąć pod "ciapkowanie" - tak trzymać big_smile

Jeśli dobrze poprowadzisz resztę sytuacji, tzn. jeśli nadal będziesz konsekwentnie zachowywał postawę faceta o wysokim poczuciu własnej wartości, to więcej niż prawdopodobne, że nasza Księżniczka za jakiś czas - ja obstawiam okolice od pół roku do roku, wyszaleje się i będzie strzygła do Ciebie chrapami, jak młode źrebię, badając grunt na powrót.
To jest historia stara jak świat, klasyka gatunku - i Forumowe 'a,b,c' w tym przypadku wink

Ale najlepsze jest to, że Ty do tego czasu możesz się emocjonalnie i pod każdym innym względem rozwinąć i uświadomisz sobie, że ona wcale nie jest Ci do dalszej drogi niezbędna.
I to też jest klasyka..
Tylko żeby taki idealny scenariusz się sprawdził, musisz wystrzegać się pewnych podręcznikowych błędów po rozstaniu. Póki co idzie Ci celująco.

Urwanie kontaktu - Oczywista oczywistość, bo skończyło się "babci sranie" wink

3

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Udało mi się do końca doczytać smile. Moim zdaniem dobrze robisz, że nie utrzymujesz z nią kontaktu, to ci pomoże prędzej dojść do siebie. Jej mama ma rację...trochę jej w głowie się przewróciło przez to, iż zamieszkała w USA. Na pewno przyjdzie taki dzień, gdy zacznie "trzeźwo" na wszystko patrzeć i pożałuje swojej decyzji. Życzę Ci powodzenia i pełnowartościowej kobiety u boku smile, pozdrawiam.

4

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Postąpiłeś jak najbardziej słusznie, bo zamierzała odebrać Ci status partnera i przydzielić rolę "przyjaciela" od wszystkiego, nie licząc się z kosztami ponoszonymi przez Ciebie.
Pozdrawiam.

5

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Chcę takiego faceta!!!

6 Ostatnio edytowany przez kev87 (2014-08-31 15:39:26)

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Dziękuję Wam za odpowiedzi, potwierdziły one moje wcześniejsze przemyślenia i upewniły co do słuszności podjętej decyzji.

Arasuya napisał/a:

Chcę takiego faceta!!!

smile

Dziś napisała jej matka, totalnie bezczelnie. Cytowała biblię, o tym kto pierwszy rzuca kamień itd. Dziwiła się, że tak szybko można zakończyć coś tak wspaniałego, po "pierwszym problemie" (!!!) i "bez walki" (!!!) o związek. Pisała o moim nadmiernym honorze i że jestem zbyt uparty. Wspomniała, że córka zamknęła się w sobie, przeżywa. Coraz bardziej się utwierdzam, że nie chcę mieć nic do czynienia, ani z nią, ani z jej matką.

edit/ Aha, przez krótki moment już chciałem odpisać, bo wzburzyła mnie ta bezczelność jej matki. Ostatecznie olałem, dla mnie jest koniec sprawy.

Ogólnie cały czas mi ciężko, ale znalazłem już nowe cztery kąty i jakoś tak powoli wszystko zaczyna iść chyba w dobrą stronę, na nowo sobie układam życie.

Pozdrawiam i jeszcze raz serdeczne dzięki za odpowiedzi.

7

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

"Przed wylotem do USA mówiła o naszym związku ze łzami szczęścia, a teraz zaczęła mówić że spojrzała z innej perspektywy i odczuła, że jej czegoś brakowało"

Co za dziewczyna sad Kobietom zawsze za mało...

"Zrozumiałem, że dla niej priorytetem stało się "JA" a nie "MY".

Cóż, jej strata. Osobiście myślę, że szybko pożałuje tego co się  stało. Ile już nie macie kontaktu?

8

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Wiesz, ostatnio rozmawialiśmy w zeszłym tygodniu, we wtorek. Od tego czasu raz spróbowała kontaktu przez skype'a, jak pisałem.

Dla mnie decydujące było chyba wsparcie mojej mamy i siostry. Mama od początku mnie przekonywała, że mam uciąć całkowicie kontakt, bo obie - matka i córka - będą mnie dręczyć psychicznie. Teraz wiem, że miała rację. Zły tylko jestem na to, że przez całą sytuację trochę straciłem wiarę w ludzi.

9 Ostatnio edytowany przez kasienka2036@o2.pl (2014-08-31 16:51:06)

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

sad

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Zerwanie z nią kontaktu to najlepsze co mogłeś zrobic smile Zwodziła by cie dalej , widac jej rodzina Cię polubiła i może byc tak że nie chciała wyjsc przed nimi na totalna suke .. Postapiłes dobrze jestes inteligętny i zachowałeś trzeźwość umysłu będzie dobrze smile Taki chłopak jak ty to prawdziwy skarb nie zmieniaj sie przez te jedna przykrą historie Ona tylko umocni twój charakter .

11

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła
 Dziwiła się, że tak szybko można zakończyć coś tak wspaniałego, po "pierwszym problemie" (!!!) i "bez walki" (!!!) o związek.

No jasne. Pytanie tylko, kto się poddał pierwszy wink

Trzymaj się, chłopaku, nie daj się wciągnąć w te gierki.

12

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Dzięki, nie zamierzam smile Swoją drogą cieszę się, że jej nie ma teraz w Polsce i nie będzie jeszcze przez prawie pół roku. Mam nadzieję, że do tego czasu uzyskam całkowicie równowagę. Oczywiście nawet nie zakładam próby jakiegokolwiek kontaktu.

13

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Trzymam mocno kciuki! Mam nadzieję, że do tego jesteś przystojny, bo to byłby wyjątek od reguły, że każdy miły, inteligentny fajny facet a do tego przystojny jest gejem.

14

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Zachowujesz się po prostu wzorcowo <yes>

Jestem szczerze pod wrażeniem.
Twój post powinien być podświetlony na głównej pt. "Jak od pierwszych chwil rozgrywa rozstanie mężczyzna z nie zaniżonym poczuciem własnej wartości. Czyli rzecz o tym jak nie robić z siebie wycieraczki, kiedy ktoś wbija Ci nóż w plecy i nie przepraszać z uśmiechem gdy pluje Ci bzdurnymi wymówkami w twarz."

big_smile

15

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Dużo pozytywnych opinii tutaj dostałem, dziękuję Wam bardzo raz jeszcze smile Pozwoliło mi to utwierdzić się w przekonaniu, ze zrobiłem słusznie.

ps. Czytając różne tematy na forum aż trudno mi uwierzyć, jak wiele osób jest w podobnej (lub o wiele gorszej) sytuacji. Dziwny jest tez świat, w którym tak wiele ludzi nie posiada systemu wartości i kręgosłupa moralnego, raniąc tym samym innych na swojej drodze. Moim zdaniem nie ma przypadku. Zdrada, totalny brak szacunku czy bolesne rzucanie partnerów ma swoje źródło w charakterach tych osób.

16

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła
kev87 napisał/a:

Dużo pozytywnych opinii tutaj dostałem, dziękuję Wam bardzo raz jeszcze smile Pozwoliło mi to utwierdzić się w przekonaniu, ze zrobiłem słusznie.

ps. Czytając różne tematy na forum aż trudno mi uwierzyć, jak wiele osób jest w podobnej (lub o wiele gorszej) sytuacji. Dziwny jest tez świat, w którym tak wiele ludzi nie posiada systemu wartości i kręgosłupa moralnego, raniąc tym samym innych na swojej drodze. Moim zdaniem nie ma przypadku. Zdrada, totalny brak szacunku czy bolesne rzucanie partnerów ma swoje źródło w charakterach tych osób.

Zrobiles bardzu slusznie i madrze, bedzie Ci duzo latwiej. Co do systemu wartosci..hmm...Wydaje mi sie ze niw za wielu ludzi ma jakies gleboko zakorzenione wartosci, przynajmnie takie jak pokolenia przed nami. Teraz w spoleczenstwie jest najwazniejszy indiwidualizm, zwiazki, rodzina przechodz na dalszy plam i widac tego efekty. ..Najgorsze jest to , ze bedzie juz tylko gorzej.

17

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Co jakiś czas w ciągu ostatnich dni zadawałem sobie pytanie: "jak to możliwe?". Jak to możliwe, że jest pięknie i czuję się szczęśliwy, a tu nagle obrót sytuacji o 180 stopni? Skąd się bierze coś takiego, że tak szybko drugiej osobie mogą się zmienić priorytety? Szczególnie przy tak wielu pięknych wspomnieniach i przeżyciach. Potem przypominałem sobie wszystko po kolei i dochodząc do końca stwierdzałem, że to nie miało prawa wypalić. Po prostu - ten związek nie miał przyszłości, a próba wielkiego rozkminiania jest tylko bezsensownym rozdrapywaniem rany. Chyba pewnych ludzkich zachowań nie da się wytłumaczyć. Tylko tak jak pisałem wcześniej w pewnym momencie - takie akcje jednak odbierają wiarę w ludzi, w szansę spotkania kogoś wartościowego. Odpowiadam sobie na to w ten sposób, że wszystko wymaga czasu i chyba nie można na takim etapie poważnie myśleć o potencjalnym kolejnym związku. Na przekór wszelkiej logice myśli się jednak, pewnie ze strachu przed życiem w pojedynkę.

Co do dalszego przebiegu wydarzeń to jest mi coraz łatwiej z tym, że się odciąłem całkowicie. Łatwe to nie było, ale zdecydowanie procentuje. Szkoda, że rodzice ex okazali się graczami, skazując mnie na przebywanie w mieszkaniu z jej (i "naszymi') rzeczami. Zwlekali z zabraniem wszystkiego (większa część wciąż tam jest), chyba nie wierząc że to naprawdę koniec. Moim zdaniem nie byli w stanie przetrawić, że ich księżniczka dostaje kopa w tyłek. Matka nawet namawiała mnie w mailu do napisania córce i zaproponowania spotkania w USA, jakby wydawała mi jakieś dyspozycje. Zbyłem to milczeniem, podobno obojętność najbardziej boli, a wdawanie się w gierki raczej nie ma sensu. Przeprowadziłem się na dobre dopiero teraz, ale te niemal 3 tygodnie przebywania w kawalerce pełnej wspomnień i rzeczy źle na mnie działało. Muszę dać sobie trochę czasu, wiem to.

18 Ostatnio edytowany przez kev87 (2014-09-13 11:39:08)

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Chciałem jeszcze tylko dopisać, czego się dowiedziałem. Wiem, że to nie jest jakieś chwalebne, ale zalogowałem się na pocztę ex. Okazało się, że nic mi się wcześniej nie wydawało. Ona jest z tym gościem (Turkiem), jak podejrzewałem. Z tym, z którym była na większości zdjęć. Leci teraz do niego do Nowego Jorku na tydzień. Postanowiła też starać się o doktorat tam, na tej samej uczelni co on. Pisała do niego maila, w którym negowała jakość związku ze mną - seks, poglądy, bliskość, wszystko. Wychodzi na to, że w oczy kłamała gdy pytałem wprost, czy mnie zdradza z nim. Chciała mnie zatrzymać na podorędziu, a sama się zabawiać i sprawdzać, czy jej z nim wyjdzie.

Ta wiedza zamyka całkowicie rozdział pod tytułem eks, ostatecznie. To był mój pierwszy poważny związek, zakończył się jak się zakończył. Miała ode mnie niebo, ale je odrzuciła w tak brudny sposób.

Tak jak wcześniej pisałem - nie utrzymuje żadnego kontaktu z nią. Cieszę się bardzo, że w pewnym momencie postawiłem sprawę jasno i zakończyłem gierki. Mam nadzieję, że komuś przyda się moja historia.

19

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Nie trać wiary smile nie każda jest taka sama smile a zachowanie z twojej strony po prostu celujące smile a podobno to kobiety szybciej dojrzewają emocjonalnie ? Śmiem wątpić w rację tego smile pozdrawiam i życzę aby żadna nie skrzywila tego jaki jesteś smile

20 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2014-09-13 12:26:29)

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Tak, jesteś bardzo ogarniętym facetem Autorze.
W sekundę pojąłeś coś, co niektórym trzeba bezskutecznie tłumaczyć miesiącami - zero sensu w płaszczeniu się i "ratowaniu" czegoś, co ktoś odrzucił i nie wykazuje żadnej woli naprawy.

Jest Ok, nawet bardzo smile

21

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

szkoda, że ludzie potrafią tak ranić.. wiem, że to łatwo powiedzieć, ale nie przejmuj się. nie wszystkie takie jesteśmy, a Twoje zachowanie jest godne pochwały i każdy powinien potrafić zachować się z taką klasą.
a dziewczyna niech żałuje kogo straciła:)

22

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

nie da się ukryć, że wyjazdy, stypendia, doktoraty bardzo szkodzą związkom. potwierdzam przedmówców - zachowałeś się super, jak facet. możesz być z siebie dumny.

i potwierdzam, że ta dziewczyna prędzej czy później będzie chciała wrócić, jak znudzi jej się imprezowanie.

ale Ty o tym nie myśl.

jeśli chcesz porozmawiać, jestem do usług. miałam podobną historię.

23 Ostatnio edytowany przez Ola_la (2014-09-13 19:25:02)

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

ech zebym ja spotkala kogos podobnego w swoim zyciu jak ty:)

24

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Tak jak pisałem, w tym wszystkim najgorsze jest to, że odebrano mi w tej chwili wiarę w ludzi, w szczęśliwy związek i ogólnie pozbawiono pozytywnego myślenia. Chociaż gdyby nie moje pozytywne myślenie i poczucie wartości chyba już dawno bym się spłaszczył przed nią, podupadł totalnie i poddał się.

Czytam sobie Wasze posty i cieszę się bardzo, że rozegrałem to w taki sposób. Mogę z satysfakcją patrzeć w lustro, to mnie buduje i teraz tak naprawdę zaczynam to doceniać.

Kilka wniosków na szybko (moja osobista lista, którą zaczynam tworzyć powoli w głowie):

- jeśli kochasz, a masz wątpliwości co do stosunku partnera do Ciebie: Wiedz, że coś się dzieje. Miłość przysłania Ci prawdę, a z boku widać oczywistą oczywistość. Taką, jaka się rysuje po przemyśleniu ex-związku po rozstaniu.

- jeśli osoba z którą jesteś daje jakiekolwiek oznaki, że nie szanuje Ciebie, rodziców, w ogóle ludzi: w tył zwrot i galop czym prędzej. To się nie zmieni, ta osoba szanuje tylko siebie.

- jeśli partner/partnerka kombinuje coś z ex, cieszy się z kontaktu, omawia potencjalne spotkania: czerwone światło i syrena odpalona na poziom max.

- jeśli Wasz związek jest "turbo związkiem", przebiegającym nadzwyczaj szybko to: może jesteście hiper-zakochani, ale najprawdopodobniej to wszystko nie jest oparte na solidnych fundamentach.

- jeśli jesteście w rozłące, a partner/partnerka coraz częściej unika kontaktu, inaczej z Tobą rozmawia i wyczuwasz brak otwartości dla szczerej rozmowy: coś jest na rzeczy, najprawdopodobniej wycofuje się ze związku, czyt. bardzo prawdopodobne, że ma namierzony nowy obiekt "westchnień".

- gdy wyczuwasz, że druga osoba z Tobą pogrywa, bawi się uczuciami to: im szybciej postawisz sprawę jasno, tym lepiej dla Ciebie. Inaczej może skończyć się długim szarpaniem i uszczerbkiem na psychice.

Póki co tyle, cały czas nad tym pracuje i pewnie będzie jeszcze wiele poprawek i nowych elementów.

25

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Bardzo celne wnioski.

A Ty nie popadaj w brak wiary, bo zaręczam Ci, że jesteś facetem, który ma dobrze poukładane priorytety w głowie, do tego wysoki poziom inteligencji emocjonalnej i poczucie wartości na zdrowym poziomie (ani zawyżone, ani zaniżone).
Po prostu kolejnym razem mierz wysoko, nie idź na kompromisy z wartościami - co jest ważne dla Ciebie powinno być i dla partnerki.

Jestem pewna, że będziesz jeszcze w szczęśliwym związku.

26

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła
kev87 napisał/a:

Tak jak pisałem, w tym wszystkim najgorsze jest to, że odebrano mi w tej chwili wiarę w ludzi, w szczęśliwy związek i ogólnie pozbawiono pozytywnego myślenia. Chociaż gdyby nie moje pozytywne myślenie i poczucie wartości chyba już dawno bym się spłaszczył przed nią, podupadł totalnie i poddał się.

Czytam sobie Wasze posty i cieszę się bardzo, że rozegrałem to w taki sposób. Mogę z satysfakcją patrzeć w lustro, to mnie buduje i teraz tak naprawdę zaczynam to doceniać.

Kilka wniosków na szybko (moja osobista lista, którą zaczynam tworzyć powoli w głowie):

- jeśli kochasz, a masz wątpliwości co do stosunku partnera do Ciebie: Wiedz, że coś się dzieje. Miłość przysłania Ci prawdę, a z boku widać oczywistą oczywistość. Taką, jaka się rysuje po przemyśleniu ex-związku po rozstaniu.

- jeśli osoba z którą jesteś daje jakiekolwiek oznaki, że nie szanuje Ciebie, rodziców, w ogóle ludzi: w tył zwrot i galop czym prędzej. To się nie zmieni, ta osoba szanuje tylko siebie.

- jeśli partner/partnerka kombinuje coś z ex, cieszy się z kontaktu, omawia potencjalne spotkania: czerwone światło i syrena odpalona na poziom max.

- jeśli Wasz związek jest "turbo związkiem", przebiegającym nadzwyczaj szybko to: może jesteście hiper-zakochani, ale najprawdopodobniej to wszystko nie jest oparte na solidnych fundamentach.

- jeśli jesteście w rozłące, a partner/partnerka coraz częściej unika kontaktu, inaczej z Tobą rozmawia i wyczuwasz brak otwartości dla szczerej rozmowy: coś jest na rzeczy, najprawdopodobniej wycofuje się ze związku, czyt. bardzo prawdopodobne, że ma namierzony nowy obiekt "westchnień".

- gdy wyczuwasz, że druga osoba z Tobą pogrywa, bawi się uczuciami to: im szybciej postawisz sprawę jasno, tym lepiej dla Ciebie. Inaczej może skończyć się długim szarpaniem i uszczerbkiem na psychice.

Póki co tyle, cały czas nad tym pracuje i pewnie będzie jeszcze wiele poprawek i nowych elementów.

Celne wnioski... Ale dobrze je zapamiętać na przyszłość. Ja nie raz robiłam sobie listę, ale potem gdy nadchodziła jakaś sytuacja to nagle wyrzucałam tę listę do śmieci. A tak nie można.

Jeśli drugiej osobie na nas zależy, nie ma wyjścia - będzie jej zależało na kontakcie, utrzymywaniu relacji.

No, pocieszę Ciebie że dobrze że się odciąłeś. Ja po prawie 2 latach związku usłyszałam: "przepraszam za to, co zrobiłem. mam nadzieję, że kiedyś mi to wszystko wybaczysz [przepraszanie przez 1,5 miesiąca]. ale wiesz, jest inna. może by nam wyszło. poczekaj do jesieni - jak mi się z nią nie uda, to może do siebie wrócimy. czasem możemy się spotykać, brak mi Twojej fizyczności".

nie jestem pewna, czy chciałbyś usłyszeć takie słowa smile. przykro, że musisz się kontaktować z jej rodziną, no ale oni chyba też są teraz na nią źli.

27

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła
kev87 napisał/a:

...Czytam sobie Wasze posty i cieszę się bardzo, że rozegrałem to w taki sposób. Mogę z satysfakcją patrzeć w lustro, to mnie buduje i teraz tak naprawdę zaczynam to doceniać

Śledzę Twój wątek i dołączę się do tych "peanów" - zasługujesz swoja postawą.

kev87 napisał/a:

- jeśli kochasz, a masz wątpliwości co do stosunku partnera do Ciebie: Wiedz, że coś się dzieje. Miłość przysłania Ci prawdę, a z boku widać oczywistą oczywistość. Taką, jaka się rysuje po przemyśleniu ex-związku po rozstaniu.
- jeśli osoba z którą jesteś daje jakiekolwiek oznaki, że nie szanuje Ciebie, rodziców, w ogóle ludzi: w tył zwrot i galop czym prędzej. To się nie zmieni, ta osoba szanuje tylko siebie.
- jeśli partner/partnerka kombinuje coś z ex, cieszy się z kontaktu, omawia potencjalne spotkania: czerwone światło i syrena odpalona na poziom max.
- jeśli Wasz związek jest "turbo związkiem", przebiegającym nadzwyczaj szybko to: może jesteście hiper-zakochani, ale najprawdopodobniej to wszystko nie jest oparte na solidnych fundamentach.
- jeśli jesteście w rozłące, a partner/partnerka coraz częściej unika kontaktu, inaczej z Tobą rozmawia i wyczuwasz brak otwartości dla szczerej rozmowy: coś jest na rzeczy, najprawdopodobniej wycofuje się ze związku, czyt. bardzo prawdopodobne, że ma namierzony nowy obiekt "westchnień".
- gdy wyczuwasz, że druga osoba z Tobą pogrywa, bawi się uczuciami to: im szybciej postawisz sprawę jasno, tym lepiej dla Ciebie. Inaczej może skończyć się długim szarpaniem i uszczerbkiem na psychice.

Twoja lista, wypunktowane symptomy nadchodzacej katastrofy - to samo sedno. W zasadzie każdy sobie czasami uświadamia, gdy zaczyna źle sie dziać w związku, że "coś" nie gra... I fakt, zaślepienie uczuciem, naiwność (przecież to tylko mi sie wydaje smile ) powoduje, że te ewidentne sygnały puszczamy w niepamięć. Dopiero, gdy wszystko przybiera na sile, wszystko sie wali - dostrzegamy wyjątkowo ostro wszystkie wczesniejsze zapowiedzi końca. Szybko sie pozbierałeś i myślisz trzeźwo - dzięki temu potrafiłeś tak zwięźle wypunktować te ...wpierw jarzące się, potem świecące i wreszcie oślepiające blaskiem "czerwone lampki".
Tak trzymaj dalej.
Powodzenia.

28

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła
Elle88 napisał/a:

(...)Po prostu kolejnym razem mierz wysoko, nie idź na kompromisy z wartościami - co jest ważne dla Ciebie powinno być i dla partnerki.(...)

Chyba tutaj trafiłaś w sedno. Myślę, że to podstawa. Przymykałem na pewne rzeczy oko od początku, a jednak teraz wiem, że te "drobiazgi" miały ogromne znaczenie dla dalszego przebiegu wypadków.

kosmiczny nick napisał/a:

(...)Śledzę Twój wątek i dołączę się do tych "peanów" - zasługujesz swoja postawą.(...).

Elle88 napisał/a:

(...)A Ty nie popadaj w brak wiary, bo zaręczam Ci, że jesteś facetem, który ma dobrze poukładane priorytety w głowie, do tego wysoki poziom inteligencji emocjonalnej i poczucie wartości na zdrowym poziomie (ani zawyżone, ani zaniżone).(...)

Jak tak dalej pójdzie to może stać się zawyżone, uważajcie więc z tymi pochwałami wink

Tak ogólnie to teraz po upewnieniu się na 100% co do akcji z Turkiem nie czuje nawet, że straciłem kogokolwiek wartościowego. Kurtyna opadła.

29 Ostatnio edytowany przez aurora borealis (2014-09-14 21:29:53)

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Zdaję sobie sprawę, że to, co Ci się przytrafiło jest ogromnym przeżyciem wiążącym się z wieloma bolesnymi konsekwencjami. Starsz się racjonalnie i na chłodno przejść przez to doświadczenie i jesteś oklaskiwany za wspaniałą postawę...

Mnie jednak w całej Twej wypowiedzi poruszył pewnien fakt. Jest on wtórny wobec całego sensu Twojej historii, ale dla mnie na tyle znaczący, że muszę Cię jednak trochę "odbrązowić". Jest to wątek sposobu w jaki  traktujesz rodziców Twej partnerki.

kev87 napisał/a:

Tego było już za wiele, zadzwoniłem do jej ojca i powiedziałem jak sprawa wygląda. Uznałem, że musi wiedzieć, bo opłaca połowę kawalerki a ja już dłużej nie chce w niej mieszkać. Jej rodzice byli zszokowani, matka napisała mi sms-a, że "ona zachłysnęła się Ameryką". ". Oczywiście w reakcji omówiłem sytuację mieszkaniowa z ojcem (mówiącym przez łzy), czyli wyprowadzka. Z resztą ojciec prosił mnie, żeby to co zrobiła jego córka nie maiło wpływu na kontakty między nami.

"Tego już było za wiele..." dlatego postanowiłeś dokopać niewinnym i "zemścić się" za złe potraktowanie Ciebie przez ukochaną. Jakoś przez niemal półtora roku, gdy jej ojciec płacił połowę najmu mieszkania nie przyszło Tobie do głowy, że nie jest to w porządku, aby dwoje dorosłych ludzi, którzy postanowili założyć wspólne gospodarstwo i żyć jak rodzina nie umieli się sami utrzymać? Bawiliście się zatem "w dom" kosztem rodziców? Nie uwierało Cię to jako Mężczyzny? Dziękowałeś co miesiąc Ojcu Twojej dziewczyny za to, że pozwalał Wam przez tak długi czas na tę zabawę?

Dlaczego dziwisz się reakcjom jej rodziców zdumionych tym, co się stało między Wami? Dlaczego tak trudno zrozumieć Ci, że mogą cierpieć, bo być może widzieli w Tobie dobrego dla córki partnera i sprzyjali Wam, a teraz sądzą, że zachowanie ich dziecka jest niewłaściwe i chcieli prosić Cię o czas, o zracjonalizowanie sytuacji ufając, że wszystko da się jednak naprawić? Bo młodzi jak to młodzi "czubią się i lubią się"...

kev87 napisał/a:

Ostatnio dostałem sms-a od jej szwagra: Trzymaj się stary, przykra sprawa".

Jasne, że przykra. Przykra dla wszystkich, którzy mieli Was za dobrą parę. Brawa dla szwagra, że zareagował.


kev87 napisał/a:

Jej ojciec też ma na głowie przetransportowanie multum jej rzeczy, kilka kursów autem, załamuje ręce.

Jej ojciec nie ma żadnego obowiązku załatwiać spraw za Was. Ty zaś, zachowujesz się jak obrażony dzieciak, który nie chce po sobie sprzątnąć zabawek. Byłeś z jego córką, z nią budowałeś swoje szczęście, z nią snułeś marzenia i z nią kładłeś się do łoża. Nie z jej ojcem. Owszem, postąpiła wobec Ciebie bez krztyny uczucia, ale co ma do tego jej tata i dlaczego zamiast jej ojca nie poinformowałeś Twojej dziewczyny, że nie chcesz już w tym mieszkaniu mieszkać? Tu nie ma nic do rzeczy jej kilkumiesięczny staż w USA. To nadal są Wasze sprawy i będąc dorosłymi ludźmi powinniście rozmawiać ze sobą jak w takiej sytuacji rozwiązać tę kwestię, a nie wkręcać we wszystko jej rodziców. Jeśli jesteś odpowiedzialny, to powinieneś z nią o tym rozmawiać, a jej ojcu w tych przeniosinach pozostałych po niej rzeczy ewentualnie pomóc, a nie wymagać od niego, by pozamiatał po Waszej zabawie bez Twojego udziału.

kev87 napisał/a:

Szkoda, że rodzice ex okazali się graczami, skazując mnie na przebywanie w mieszkaniu z jej (i "naszymi') rzeczami. Zwlekali z zabraniem wszystkiego (większa część wciąż tam jest), chyba nie wierząc że to naprawdę koniec. Moim zdaniem nie byli w stanie przetrawić, że ich księżniczka dostaje kopa w tyłek. Matka nawet namawiała mnie w mailu do napisania córce i zaproponowania spotkania w USA, jakby wydawała mi jakieś dyspozycje. Zbyłem to milczeniem, podobno obojętność najbardziej boli, a wdawanie się w gierki raczej nie ma sensu.

Poraża mnie Twoja bezmyślność, Autorze, a brak wyobraźni i zwalanie odpowiedzialności za usuwanie skutków Waszej zabawy w dom - jeszcze bardziej. Sam "skazaleś" się na związek z tą kobietą. Ona Cię nie umiała ani pokochać, ani szanować, ale co do tego mają jej mama i tata? O jakich graczach piszesz? O jakich gierkach?

Moja relacja z Osobą, którą pokochałam trwała o wiele dłużej niż Twoja. Od Jego Rodziców, Sióstr i Szwagrów doświadczyłam przez te lata wiele dobrego. Traktowali mnie jak członka rodziny, zapraszali do swych domów i dzielili się tym, co najlepsze. Spędzaliśmy razem czas, a ja czułam się przez nich kochana. Oni też stali się bliscy i ważni w moim życiu. To, że nam jako parze się nie udało, że musieliśmy się rozstać nie było łatwe ani dla mnie ani dla nich. O to samo, o co prosił Ciebie tata Twej partnerki zostałam poproszona i ja. Nie wyobrażam sobie zrzucania odpowiedzialności na jego najbliższych za to, że nie jesteśmy już parą i dziwić się temu, że zachęcali mnie do przemyślenia spraw raz jeszcze, mając nadzieję, że to tylko kryzys i że wrócimy do siebie.

30

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Myślę, że masz ogromne problemy z czytaniem ze zrozumieniem. Część rzeczy dopisałaś sobie "z kosmosu".

Po pierwsze i najważniejsze: tu nie było już czego ratować.

Co do rodziców: przed jej wyjazdem opłacaliśmy mieszkanie po połowie, SAMI. Później ojciec postanowił jej pomóc opłacać część czynszu. Nie widzę tutaj "zabawy w dom". O wyprowadzce mówiłem swojej ex wiele razy, ona to bagatelizowała. A ten wyrachowany tekst z "przerwą" i wysyłaniem jej rzeczy, czekaniem ... no wybacz, ale już nie było o czym rozmawiać. Z ojcem do końca (tzn. do czasu załatwienia do końca sprawy rzeczy w mieszkaniu) utrzymałem kulturalny kontakt, bo go szanuję. A nie mogłem sobie pozwolić na to, żebym to ja sprzątał jej brudy. I tak wysprzątałem całe mieszkanie, znalazłem nowych lokatorów. Dostałem jeszcze zwrot połowy czynszu za ten miesiąc i kaucji, z czego połowę przeleję ojcu.  Jej rodzice zabrali tylko JEJ rzeczy, do JEJ domu. Od samego początku sprawę można było załatwić jednym transportem, a sprawa się przeciągnęła do 3 tygodni. W tym czasie ja przeżywałem bardzo całą sytuację, patrzyłem na te wszystkie rzeczy. Co do jej matki - próbowała w wiadomościach zrzucić na mnie winę. Od tego momentu zerwałem z nią kontakt. To wszystko nie zmienia faktu, że nigdy przenigdy ich nie obraziłem, wręcz przeciwnie. Do końca chciałem być w porządku, mimo całego niesmaku i karuzeli przeżyć. I oni o tym wiedzą.

"Bo młodzi jak to młodzi "czubią się i lubią się"..."

No tak, czubią się oszukując, zdradzając, zwodząc, będąc nieszczerymi i wykańczając psychicznie osobę, która kocha.Jeżeli jeszcze nie zauważyłaś to nie była jakaś kłótnia tylko poważna sprawa ciężkiej wagi.

Dobra, czytam dalej Twój post i tylko załamuje ręce. Życzę szczęścia.

31

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła
kev87 napisał/a:

Myślę, że masz ogromne problemy z czytaniem ze zrozumieniem. Część rzeczy dopisałaś sobie "z kosmosu".

Po pierwsze i najważniejsze: tu nie było już czego ratować.

Co do rodziców: przed jej wyjazdem opłacaliśmy mieszkanie po połowie, SAMI. Później ojciec postanowił jej pomóc opłacać część czynszu. Nie widzę tutaj "zabawy w dom". O wyprowadzce mówiłem swojej ex wiele razy, ona to bagatelizowała. A ten wyrachowany tekst z "przerwą" i wysyłaniem jej rzeczy, czekaniem ... no wybacz, ale już nie było o czym rozmawiać. Z ojcem do końca (tzn. do czasu załatwienia do końca sprawy rzeczy w mieszkaniu) utrzymałem kulturalny kontakt, bo go szanuję. A nie mogłem sobie pozwolić na to, żebym to ja sprzątał jej brudy. I tak wysprzątałem całe mieszkanie, znalazłem nowych lokatorów. Dostałem jeszcze zwrot połowy czynszu za ten miesiąc i kaucji, z czego połowę przeleję ojcu.  Jej rodzice zabrali tylko JEJ rzeczy, do JEJ domu. Od samego początku sprawę można było załatwić jednym transportem, a sprawa się przeciągnęła do 3 tygodni. W tym czasie ja przeżywałem bardzo całą sytuację, patrzyłem na te wszystkie rzeczy. Co do jej matki - próbowała w wiadomościach zrzucić na mnie winę. Od tego momentu zerwałem z nią kontakt. To wszystko nie zmienia faktu, że nigdy przenigdy ich nie obraziłem, wręcz przeciwnie. Do końca chciałem być w porządku, mimo całego niesmaku i karuzeli przeżyć. I oni o tym wiedzą.

"Bo młodzi jak to młodzi "czubią się i lubią się"..."

No tak, czubią się oszukując, zdradzając, zwodząc, będąc nieszczerymi i wykańczając psychicznie osobę, która kocha.Jeżeli jeszcze nie zauważyłaś to nie była jakaś kłótnia tylko poważna sprawa ciężkiej wagi.

Dobra, czytam dalej Twój post i tylko załamuje ręce. Życzę szczęścia.

O czytaniu ze zrozumieniem chętnie z Tobą porozmawiam, ale o kosmosie jeszcze chętniej, bo to jedna z moich ulubionych dziedzin...

Na to, na co w Twym poście zwróciłam uwagę to obarczanie jej rodziców Waszymi porozstaniowymi sprawami oraz Twoje pretensje, że skazują Cię na zamieszkiwanie w otoczeniu jej rzeczy i absolutne przekonanie, że to oni powinni sprzątać "jej brudy" (to użyte przez Ciebie określenie).

Mam odmienne zdanie na ten temat i pozwolę sobie je zachować, nadal uważając za dziecinadę prezentowany przez Ciebie tok myślenia i Twe oburzenie, iż rodzice mieli czelność zwlekać z usunięciem rzeczy ich córki z Waszego mieszkania.

Ich zachowanie po otrzymaniu wiadomości o Waszym rozstaniu interpretuję jako próbę pojednania Was i oczekiwania na to, że coś się zmieni (być może naiwną wiarę, że jest to możliwe). Nie mam pojęcia jaki przekaz z tego, co się wydarzyło między Wami otrzymali. Co wiedzą od Ciebie, a co od swojej córki. Jednak po tym, co pisałeś w Twoich postach o łzach taty, o stwierdzeniu mamy, że jej córka "zachłysnęła się Ameryką" wnoszę, że nie było im obojętne to, co się stało, że być może wczesniej snuli marzenia o Was jako małżeństwie i że też jest im ciężko w takiej sytuacji.

Napisałeś, że przetransportowanie jej rzeczy to dla jej taty kilka kursów autem, teraz zaś piszesz, że wszystko dałoby się załatwić jednym transportem... Być może również z tego powodu mam problem z czytaniem ze zrozumieniem Twoich wypowiedzi.

Życząc mi szczęścia a jednocześnie załamując ręce nade mną  również wprowadzasz jakąś dysharmonię...

Moje szczęście - na szczęście - nie zależy od mocy Twoich życzeń ani nawet siły załamanych nade mną rąk...
A ponadto wiesz jak to z życzeniami jest... Gdyby choć 1/8 z tego wszystkiego czego nam ludzie życzą się spełniła, to już byłoby dobrze!
Tyle, że nawet ta 1/8 szczęścia nam nie da...

32 Ostatnio edytowany przez Czarna Kotka (2014-09-15 05:58:05)

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

"Na to, na co w Twym poście zwróciłam uwagę to obarczanie jej rodziców Waszymi porozstaniowymi sprawami oraz Twoje pretensje, że skazują Cię na zamieszkiwanie w otoczeniu jej rzeczy i absolutne przekonanie, że to oni powinni sprzątać "jej brudy" (to użyte przez Ciebie określenie)."
Obarczanie rodziców byłoby, gdyby Autor zabrał swoje rzeczy, rozwiązał umowę najmu, a resztę zostawił rodzicom na głowie.
Tymczasem on załatwił WSZYSTKO oprócz odstawienia rzeczy szanownej panny na wycieraczkę do rodziców, co zapewne powinien był zrobić na własny koszt i jeszcze być wdzięczny ze drzwi otworzyli.
Jeden kurs osobówki to nie jeden kurs większego samochodu.

Chciałabyś, żeby zrozumiał postawę rodziny, która widziała ich jako świetną parę (no trzeba mieć odrobinę zrozumienia dla tego szoku, który musieli przeżyć) i dla marzeń rodziców (należy odzierać ich z sentymentów powoli i delikatnie, najlepiej własnym emocjonalnym kosztem, pozwalając obarczać się winą za zagramaniczne zachłyśnięcie córeczki smile)

I teraz najważniejsze pytanie:
Nie widzę, żebyś równie mocno chciała, aby  rodzina tej dziewczyny zrozumiała uczucia zawiedzionego chłopaka. Dlaczego?

33 Ostatnio edytowany przez kev87 (2014-09-27 14:29:53)

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Aurora, odniosę się jeszcze  krótko do Twoich postów, już teraz bardziej na zimno.

Przyznaje, w momencie napierania na szybkie usunięcie rzeczy myślałem tylko o sobie. Dlaczego? Instynktownie chciałem się ratować jak tylko mogłem, czułem się zmiażdżony tym wszystkim i wbity w glebę. Wiedziałem, że muszę pójść dalej, ale bez szybkiego załatwienia sprawy mieszkania zwyczajnie nie dało się tego zrobić. Stawałem na głowie, żeby jak najszybciej sprawa się rozwiązała. Tak jak pisała Czarna Kotka - z transportem miałem na myśli oczywiście jeden kurs większym autem, a nie osobówką. Bardzo szanuje jej rodziców i dlatego nie chciałem ich dodatkowo krzywdzić, bo strasznie się zawiedli i więcej trosk im nie trzeba. Ceniłem sobie (i nadal cenię) każdą miłą chwilę spędzoną w ich domu. Po tym jednym zaglądnięciu na maila ex wiele rzeczy stało się dla mnie jasne. Dotarło do mnie, że mail jej matki był tak naprawdę wołaniem o pomoc. Z resztą moja mama od początku tak mówiła. Oni dopiero po jakimś czasie dowiedzieli się o tym Turku, i że córka chce do niego lecieć na tydzień. Wcześniej wiedzieli tylko o propozycji "przerwy" i świrze na punkcie Ameryki. Później pisała do własnego ojca suchego maila, że "pewnie mama ci już mówiła o tym chłopaku...". Z resztą odniosłem wrażenie, że traci kontakt z własnymi rodzicami. Wspominała, że wylatuje do Nowego Jorku i nie będzie miała czasu na kontakt (w czasie całego tygodnia). W każdym razie z maili rysował się nieciekawy scenariusz. Tylko raz jedyny, wtedy, zajrzałem na jej skrzynkę. Postanowiłem więcej tego nie robić. Myślę, że szybkie rozwiązanie sprawy mieszkania pomogło zarówno mi, jak i jej rodzicom.

Chciałbym też dodać dwa punkty do mojej osobistej listy "czerwonych lampek":

- jeśli odczuwasz dysproporcję pomiędzy tym co dajesz i tym co otrzymujesz w związku - jest to powód do poważnej refleksji. Sam/sama to dostrzegasz, a więc ta dysproporcja musi być naprawdę znacząca. Czy to jest związek partnerski?

- ten punkt jest silnie związany z poprzednim: Czy poprzez związek nie zatraciłeś/zatraciłaś cząstki samego/samej siebie? Czy przypadkiem nie zrezygnowałeś/zrezygnowałaś z czynności, które sprawiają Ci przyjemność, satysfakcję? Jeśli tylko częściowo, może być wszystko ok - w końcu siłą rzeczy dużo poświęcasz związkowi. Jeśli jednak ta relacja powoduje spustoszenie w Twoim życiu, na tym gruncie - może to być znak, że jeszcze nie czas na dojrzały związek partnerski. Choć  prawdopodobnie da się to "reperować" w trakcie, co jest pocieszające. Pytanie czy wtedy nadal zechcemy być z tą samą osobą?

Na koniec jeszcze krótki raport z linii frontu w walce o moje życie smile Cały czas pojawiają się gorsze dni, no ale to chyba nic dziwnego. Czuję jeszcze czasem złość na eks i w tych momentach chcę, żeby karma dopadła ją jak najszybciej. Drugiego dnia sam się sobie dziwie i czuję się jak palant, bo po raz kolejny pozwoliłem, żeby ta paranoja się pojawiła. Z błędów które popełniłem to przede wszystkim to, że kilka razy zajrzałem na jej konto na facebooku i sprawdziłem zawartość folderu "kosz" na swojej skrzynce mailowej. Niczym pijak sięgający po małego kieliszka. Oczywiście po każdym takim zaglądnięciu gorzej się czułem. Mimo, że nic szczególnego tam nie zobaczyłem.

34

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Dziękuję, że poświęciłeś mi swój czas analizując ostatnie posty.

Wyjaśniając coś innym, tak naprawdę wyjaśniasz najbardziej coś samemu sobie i to w całej tej sytuacji jest najważniejsze. Uświadomiłeś sobie, że Rodzice tej Dziewczyny, których szanujesz, też mają uczucia i relacja Was Dwojga ich też w jakiś sposób dotyczyła, i że jej rozpad najpewniej mocno ich poruszył.

Sposób w jaki opisujesz zaistniałe zdarzenia nasuwa mi przypuszczenie, że Rodzice Twej Ukochanej nie mieszkają razem, czy tak jest?
Bo jeśli tak, to tym bardziej rozumiem ich postawę...

Pozdrawiam Cię!

35

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Wiesz, właściwie jeżeli chodzi o moje postępowanie z jej rodzicami po rozstaniu - w tej kwestii nie mam sobie nic do zarzucenia. Owszem, myślałem wtedy głównie o sobie, ale uważam takie zachowanie za uzasadnione. Przede wszystkim to dotknęło wtedy mnie, bo strasznie ją kochałem. Teraz wiem jak to boli, dostać kopa od osoby, którą darzy się ogromnym uczuciem. Długo przeżywałem katusze pakując jej rzeczy w osobne pudełka, torby, oglądając to wszystko.

Jeżeli chodzi o wzajemne relacje jej rodziców to nazwałbym je "razem a jednak osobno". Mieszkają pod jednym dachem, ale trudno nazwać ich związek szczęśliwym, partnerskim.

Również Cię pozdrawiam!

36

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Nie powiem, że trochę pod siebie zadaje to pytanie, ale powiedz mi, jak Wasz kontakt się skończył? W sensie, urywałeś go z tego co czytam, ale czy potem jakoś przez chwilę rozmawialiście? czy ona się już sama nie odezwała?

37 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2014-09-28 23:06:38)

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

kev87: Zrób mi  (i cichemu) proszę przysługę i nie odpisuj mu..Wejdź na jego temat -będziesz wiedział o co mi chodzi.
On ma obsesję..inaczej to się nigdy nie skończy.
Dzięki z góry smile

38 Ostatnio edytowany przez kev87 (2014-09-28 23:32:27)

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Od urwania kontaktu minęło już niemal 6 tygodni. Ona po niecałym tygodniu od rozstania (jeśli tak "po ludzku" to można nazwać) wysłała mi zaproszenie do listy osób na skype z innego konta, chyba swojej nowej współlokatorki (lokalizacja USA). Jej własne konto zablokowałem w momencie, gdy mi oznajmiła, ze "jednak musi przemyśleć wszystko". W każdym razie, odrzuciłem to zaproszenie. W gruncie rzeczy sądząc po jej korespondencji mailowej, tak naprawdę nie poczuwała się chyba specjalnie do jakichkolwiek wyjaśnień, naprawy czegokolwiek. Z resztą tu nie było już czego naprawiać. Zauroczyła się tym Turkiem, myślała o Nowym Jorku, wielkim świecie i nowych perspektywach. Pewnie musi upłynąć trochę czasu, aż to "zachłyśnięcie" minie. Tylko po co na to czekać? Czy osoba, która tak krzywdzi jest w ogóle zdolna do miłości i warta dalszego zaangażowania. Osobiście uważam, że absolutnie nie. OK, wiązałem z nią duże nadzieje i bardzo ją kochałem, ale przede wszystkim trzeba szanować siebie jako człowieka. Tak jak pisałem wcześniej - miałem kilka chwil słabości, w których zaglądałem do folderu "kosz" na mailu, czy też jej profilu na facebooku. Teraz wiem, że było to totalną beznadzieją z mojej strony, zachowaniem pijaka. Staram się wyciągać z całej tej sytuacji jakieś wnioski, żeby w przyszłości nie popełnić tych samych błędów. Może dla wielu będzie to zaskoczeniem gdy spojrzą na mój wiek, ale ona była moją pierwszą partnerką seksualną. Zwyczajnie nie uznaje historii w stylu "puknięcie na imprezie". Mimo wszystko jest to najbliższa forma kontaktu fizycznego z drugą osobą i nie ukrywam - ta pierwsza osoba zawsze pewnie pozostanie w pewien sposób wyjątkowa. Tym bardziej trudne było dla mnie zerwanie wszelkich kontaktów, ale coś mi podpowiadało, że inaczej nie można.

Z jej rodzicami urwałem kontakt w momencie dopięcia sprawy mieszkaniowej do końca. Przelałem jej ojcu połowę kaucji. Od jakiegoś czasu zauważyłem, że siostra i szwagier mojej eks klikają "lubię to" przy niemal każdym dodanym przeze mnie zdjęciu. Odbieram to jako sygnał wsparcia. Niedobre jednak jest kontynuowanie kontaktu typu rozmowy, jakieś wiadomości. Cholera, lubię tą rodzinkę, ale eks nie dała mi przecież żadnego wyboru. Po takiej akcji trzeba dbać przede wszystkim os siebie, żeby jak najszybciej (ale tak naprawdę, bez [auto]oszukiwania!) wrócić do równowagi. Takie jest moje zdanie.

EDIT1//Elle, za późno tongue No ale w sumie to i tak w formie kontynuacji wątku.

EDIT2// O Dżizas, właśnie zajrzałem do Twojego wątku cichyfacet. Sory, ale masakra u Ciebie.

39

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Zazdroszczę Ci Twojej konsekwencji i tego w jaki sposób o tym mówisz. Szczególnie, że to była Twoja pierwsza pełna? miłość. Chapeau bas.

40

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Jestem pod niesamowitym wrażeniem, Autorze wątku. Wykazałes ogromną siłe charakteru. Pokazałes siebie jako człowieka stabilnego, zdecydowanego, szanującego siebie. Bardo wiele dało mi przeczytanie tej historii, poniewaz sama jestem niekonsekwentna. Podziwiam Twoją trzeźwośc umysłu, o której juz tutaj wspominano. Pozostaje mi uczyc się od Ciebie. Wielki szacunek!

41

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Podziwiam Ciebie. Ja nie mialem poczatkowo sily na taka konsekwencje, teraz juz jest inaczej.

42

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Dziękuję, cieszę się, że moja historia może się komuś przydać.

Niestety początkowo konsekwencję okupuje się dużym bólem, bo to jest jednak wielka walka z samym sobą. Emocje wzbierają i chcą znaleźć ujście, ale trzeba to powstrzymać. Po części dlatego właśnie pomocne jest np. pójście na siłownię czy rozmowy z najbliższymi osobami. Bardzo mi pomagało, gdy mogłem się wyżyć i padając ze zmęczenia zawlec się do mieszkania. Lepsze to niż napisać do eks i tylko się zbłaźnić. Za jakiś czas stuknie 2,5 miesiąca od "godziny zero", a ja na pewno czuje się mocniejszy. Jeszcze czeka mnie bardzo daleka droga do pełni równowagi, wiem to. Wciąż są dni gdy atakują mnie głupie myśli i chcę np. zajrzeć na jej profil na facebooku. To jednak pokazuje, że cały proces musi trochę potrwać. Sporą przeszkodą jest fakt, że rozstanie nie przebiegło "po ludzku" i nieraz pojawia się takie dziwne wrażenie czegoś niedokończonego (abstrakcyjne z resztą w tej sytuacji). Tylko że na to wpływu nie mam, ona tak zdecydowała. W każdym razie teraz jest czas pracy nad sobą i jeżeli mam być szczery - nie mam pojęcia ile to zajmie. Chciałbym, żeby wszystko przebiegło jak najszybciej. Jedno wiem na 100% - bez zerwania kontaktu byłbym cały czas głęboko w czarnej "D".

43

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Szacunek! Super się zachowałeś, naprawdę podziwiam... na pewno znajdziesz kogoś wartościowego, a ona jeszcze pewnie pożałuje swoich dziecinnych decyzji wink Pozdrawiam i trzymam za Ciebie kciuki

44

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Ja również dorzucę trochę pochwał:) To tylko dowodzi, jak mało jest dziś mężczyzn, dla których wartości moralne są ważne. Postąpiłeś bardzo dojrzale. Szkoda, że przez takie osoby jak Twoja eks, trzeba później marnować czas na wychodzenie z dołka, pracować nad odbudową zaufania do innych, zamiast cieszyć się życiem i wspólnie spędzonym czasem. Z drugiej strony zawsze lepiej, że takie sytuacje wychodzą po 1,5 roku, a nie po 10 latach.
Obyś znalazł porządną kobietę. Takiego faceta, to tylko po rękach całować, prawda dziewczyny?:)

45 Ostatnio edytowany przez kicur (2014-10-29 19:53:41)

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

PRAWIE wszystko spoko smile ale jedno mnie wkurza mad Mi się nie podoba wpieprzanie się do czyjegoś emailu. ciekawe jakbyś się czuł gdyby twoja przyszła dziewczyna zaglądnęła.Pewnie awantura na całego bo tak było z wszystkimi moimi "znajomymi" jak rozmawiali przy piwie, ja akurat jestem abstynent. Nikt poza mundurowymi i detektywami niema prawa nikomu zaglądać w komputer bez zgody.Ja znam takich kontrolujących ludzi pokroju Stinga, od takich wiać najdalej.

46

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła
kicur napisał/a:

PRAWIE wszystko spoko smile ale jedno mnie wkurza mad Mi się nie podoba wpieprzanie się do czyjegoś emailu. ciekawe jakbyś się czuł gdyby twoja przyszła dziewczyna zaglądnęła.Pewnie awantura na całego bo tak było z wszystkimi moimi "znajomymi" jak rozmawiali przy piwie, ja akurat jestem abstynent. Nikt poza mundurowymi i detektywami niema prawa nikomu zaglądać w komputer bez zgody.Ja znam takich kontrolujących ludzi pokroju Stinga, od takich wiać najdalej.

kicur, przecież to było już po rozstaniu, żadna kontrola. Wydaje mi się, że zaspokojenie ciekawości, co w sumie pomogło autorowi postu bo sam przyznał, że po tym, że laska związała się od razu z jakimś Turkiem widział że to nie była wartościowa osoba. i później już tego nie robił, choć go kusiło. to jest normalna reakcja przy rozstaniu, tak myślę...

47

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Ale dla mnie nie ważne czy obca osoba czy żona to jest łamanie prawa do prywatności. Mam tylko nadzieję że to był tylko ten raz.

48

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła
kicur napisał/a:

Ale dla mnie nie ważne czy obca osoba czy żona to jest łamanie prawa do prywatności. Mam tylko nadzieję że to był tylko ten raz.

Czy równie stanowczo będzie przez Ciebie bronione prawo do informacji? Poza tym, skoro Autor miał hasło do skrzynki mailowej, to znaczy, że uzyskał je w legalny sposób i mógł z niej korzystać.

49

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Typowe. I pytanie dlaczego ludzie nie zastanawiaja sie nad statystyka. Ile osob staje sie uzaleznionymi po zazyciu raz narkotyku? Ile zwiazkow sie rozpada w wyniku wyjazdu partnera? Ludzie sa ludzmi ale tacy sa. Tak sie zastanawiam, patrzac rowniez na siebie, ile jest osob, ktore kieruja sie zasadami bezwzdlednej uczciwosci, szczerosci, wiernosci. Obrazowo powiem, ze wydaje mi sie ze promil. Oczywiscie w przypadku wyjazdu parnera udalo by sie uratowac taki zwiazek jadac na sile do ukochanej. Tylko pytanie co oznaczalo by "uratowac" w dalszej perspektywie czasowej. Dosc dobrze znam ameryke z opowiadan przyjaciol i uwierzcie mi, prawie na 100% dzieczyna nie bedzie z tym turkiem zawsze, jeszcze wiele razy zmieni parnerow, mezow bo wiele osob tam tak zyje. Moze nawet odezwie sie w przyszlosci do autora watku, zateskni za staloscia i prawdziwym uczuciem ale i moze tam takie dostanie (jako atrakcyjna Polka). W USA wszystko jest bowiem latwe, czesto powierzchowne i ogolnie ludzie "dobrze" sie tam czuja, pracujac wlasciwie nie trzeba sie martwic o byt. To usypia wiele istotnych problemow do rozwiazania. Wazne zeby nie przenosic na przyszlosc.

50 Ostatnio edytowany przez kev87 (2014-10-30 10:00:06)

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Jeżeli chodzi o przeczytanie jej e-maili (jednorazowe) to z perspektywy czasu uważam to za jedną z moich lepszych decyzji po rozstaniu. Dzięki temu wszystko mi się bardziej wyklarowało. Na pewno to miało duży wpływ na dalszy przebieg wypadków, tzn. na proces odbudowy. Zdaje sobie sprawę, że tak nie powinno się robić, ale sytuacja była wyjątkowa i na tym gruncie nie czuje się winny.

Maniek, co do Ameryki to zgadza się - ta łatwość i dostępność wszystkiego bardzo przyciąga. Sam byłem kilka razy w USA i odczułem to w pełnej krasie. Jeżeli chodzi o ratowanie to miałem dużo wcześniej zaplanowany przylot, ale czym bliżej było terminu tym bardziej czułem, że jej specjalnie nie zależy. To znaczy mówiła, że tak, ale czyny świadczyły inaczej. Z resztą "ratowanie" polegałoby tutaj na reanimacji trupa, tak to widzę z perspektywy czasu.

51 Ostatnio edytowany przez kicur (2014-10-31 17:15:47)

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła
starr napisał/a:
kicur napisał/a:

Ale dla mnie nie ważne czy obca osoba czy żona to jest łamanie prawa do prywatności. Mam tylko nadzieję że to był tylko ten raz.

Czy równie stanowczo będzie przez Ciebie bronione prawo do informacji? Poza tym, skoro Autor miał hasło do skrzynki mailowej, to znaczy, że uzyskał je w legalny sposób i mógł z niej korzystać.

Chyba nie wiesz co to prawo do informacji.... może pokarzesz mi swój nieużyty numer paysave bądź login i hasło do konta internatowego w ramach prawa do informacji. On prawdopodobnie porostu wszedł na jej komputer.Prawo do informacji tyczy tylko instytucji państwowych. Poza tym mężczyzna może kobieta już nie  A widziałem twój stary post w którym darłeś się na kobietę jak sprawdzała komputer męża pisałeś wtedy że co by było jakby nic nie znalazła, że nie ma prawa grzebać w komputerze męża.

52

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

To tak tylko napiszę dla rozwiania tych wątpliwości: wystarczyło kliknąć "zaloguj", bo ona bardzo często korzystała z mojego komputera i hasło było zapisane. Może trochę zepsułem Ci zabawę, bo pewnie oczekiwałeś kicur, że była to akcja rodem z filmów szpiegowskich z kroplami potu na skroniach. Z resztą wtedy ja już się przeprowadziłem, ona była w USA, także trochę ciężko by mi było korzystać z jej komputera, który wzięła ze sobą.

Tak jak pisałem wcześniej - nie żałuję tego. Zasady swoje mam, nawet bardzo dużo, ale są w życiu sytuacje, kiedy trzeba zrobić inaczej. Tutaj właśnie wystąpiła taka wyjątkowa sytuacja. Bez tej wiedzy dziś pewnie bym się głowił: "a może przesadziłem"?, "może sobie dorobiłem coś w głowie?", "przecież ona nie mogła się tak zachować". Ona jakoś się nie przejmowała wielce, kiedy mnie zwodziła, szarpała i oszukiwała na każdym kroku. Oczywiście jak ktoś nie jest w stanie sobie wyobrazić co czuje osoba postawiona w takich okolicznościach to można pisać opowiadania, a i tak nie dotrze. Pozdrawiam

53

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Czasem prawda, której się dowiadujemy ze źródeł nieoficjalnych, że tak je nazwę są porażające. A że nieetyczne, jak nam intuicja coś mówi, warto sprawdzić, nie ma to tamto.

54

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła
bink napisał/a:

No, pocieszę Ciebie że dobrze że się odciąłeś. Ja po prawie 2 latach związku usłyszałam: "przepraszam za to, co zrobiłem. mam nadzieję, że kiedyś mi to wszystko wybaczysz [przepraszanie przez 1,5 miesiąca]. ale wiesz, jest inna. może by nam wyszło. poczekaj do jesieni - jak mi się z nią nie uda, to może do siebie wrócimy. czasem możemy się spotykać, brak mi Twojej fizyczności".

nie jestem pewna, czy chciałbyś usłyszeć takie słowa smile. przykro, że musisz się kontaktować z jej rodziną, no ale oni chyba też są teraz na nią źli.

Witaj w klubie big_smile

Kev 87, Wszystko tak jak trzeba.
:-) Dobra robota chłopie

55

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

kev : olej ten bełkot kiciura. Tu nawet nie ma się z czego tłumaczyć, a kolega widać nie był w żadnym poważnym związku stąd podejście czysto teoretyczne & zaciekłość w obronie równie "przydatnych" zasad. wink

56 Ostatnio edytowany przez kicur (2014-10-31 20:55:44)

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Elle mylisz się w swojej zbyt szybkiej i powierzchownej opinii, zacznę od swoich wad mam jedną przez którą nie jestem prezydentem bądź premierem smile
Mianowicie brak konsekwencji w dążeniach do narzuconego przez siebie w planie celu. 
Ja jestem w związku ale mam swoje zasady, w pewnych punktach bezkompromisowy, no chyba że dojdę sam bez nacisku osób trzecich do innego wniosku.. Nigdy nie czytam cudzych a tym bardziej korespondencji swojej żony.Może jestem trochę megalomanem ale uważam że osoby z bardzo niskim poczuciem wartości są mega-zazdrosne o byle. A jakim prawem przyjęło się że jednym wolno więcej innym już nie. Przykład starr(którego wątek pominęłaś) Wracajac do ludzi z niskim poczuciem wartości w momentach kryzysu sypią ale by się dowartościować niszczą przyszłym partnerom życie w swoich następnych albo schodzą na dno stając się menelami. związkach.Nasz związek jest po części z przyjaźni a po części z rozsądku z nutą namiętności. Elle88 ja w większości twoich porad zgadzam się z tobą co podkreśliłem na samym początku podobnie z jego mistrzowskim podejściem do rozstania smile
Jak Ele doskonale wiesz a czego nie zdaje sobie sprawy większość społeczeństwa to fakt że pewne zachowania wzorce wynosimy z domu, co jedynie zbliza mnie do was psychicznie. U mnie było tak iż ojciec był mega zazdrosny sprawdzał matkę a jak ona go próbowała sprawdzać to była mega awantura. Poza tym z ojcem nie było źle. Ale mocno mnie to wkurzało ponieważ więź była i jest od dawna raczej z matką. No i własnie mój nietypowy charakter. Kiedyś szukałem tej jedynej i nie mogłem znaleźć ale w końcu znalazłem smile Mega dziewczyna która później została moją żoną spowodowała to że patrze jakby z boku zawsze bezstronnie czasem idealistycznie na rzeczy które mnie wkurzają ale dla wielu są normalne a są ludzie jakby to powiedzieć systemu którzy chcą by tak było. Tak jestem osobą troszkę psychicznie inną która gdy trafi na osobę niedowartościowaną do zrówna ją z ziemią ale w cudzysłowie argumentami. Nie jestem psychofagiem, osoby o niskiej wartości staja się gdy mnie wyczują mocno agresywne co łatwo zauważyć, bardziej kobiety ale nie tylko. Także osoby słabe które próbują kreować się na maczo np pseudolwowskim charakterem bo ktoś im wmówił że tacy są bądź powinni być. Podam przykład osobnik imieniem Krzysztof(celowo zmienione imię) co widać nie może wytrzymać że ja jestem najbardziej perfekcyjnym pracownikiem co dla mnie jest naturalne jak oddcyhanie. Po prostu nie umiem olewać a każdy swój błąd rozwazam an spokojnie i uczę się na tym by drugi raz go nie popełnić.
A tu on zaczyna mnie nienawidzić. Z początku nie wiem dlaczego ale szybko wyczuwam jego, rozpracowuję go. On niby dla kobiet sympatyczny przy mnie pokazuje swoją prawdziwą twarz co mnie nie cieszy. Bo wcześniej go lubiłem. Zmienia programy które ja stworzyłem i świetnie sprawdzały się. Zmienia na gorsze, robiąc pseudo poprawki. Ja go pouczam besztam spokój a potem znów to samo, i tak wszędzie Po mnie nie trzeba było tworzyć poprawek(dawało mi duże premię) a nawet mocno zaskoczyło surowego szefa.
Jeśli kobiety są z Wenus a mężczyźni z Marsa to ja z innej galaktyki smile
Jedna z moich zasad nie kłam chyba że gardzisz tą osobom, albo robisz to dla jej dobra ale wtedy zważ czy twe kłamstwa nie zaszkodzą przy okazji innym ludziom. Bo wy tu jemu pomagacie a ważne według mnie i nie tylko mnie sprawy jak choćby prawo do prywatności są naruszane. Jeszcze wspomnę sprawę Stara który jeszcze niedawno pisał że nie wolno sprawdzać partnera pisał konkretnie co by się stało gdybyś nic u niego nie wykryła. No i temat jakby podsumował się tak że nie wolno sprawdzać korespondencji męża. A tu nagle zmiana frontu z bezsensownego powodu.
Owszem jestem dyslektykiem i dysgrafem, to drugie  na szczęście nadrabia komputer, ale ciekawe czy ty Elle rozgryziesz mój charakter po tym co napisałem smile
Najgorsze jest gdy ja przewidzę co się stanie, a tak się zazwyczaj dzieje i jest to coś złego na co ja niestety nie mam wpływu wtedy jestem zdenerwowany.
http://www.xdpedia.com/upload/images/ernest_hemingway_nerwy_zdrowie_2013-08-07_01-23-23.jpg
Co mnie nie cieszy sad

57 Ostatnio edytowany przez starr (2014-10-31 20:58:48)

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

kev87Przyłączam się do grona pochlebców :-) Szacun za Twoja postawę. Mnie dojście do tego, co Ty zrobiłeś niejako odruchowo, zajęło ponad pół roku. No i przepraszam za poniższy OT.

kicur Po pierwsze - wyluzuj, to nie jest Twój wątek, nie musisz się emocjonować i zacietrzewiać, a poza tym:

kicur napisał/a:

Chyba nie wiesz co to prawo do informacji....

Może wiem, a może nie wiem... wiem natomiast, że w związku dwóch lub dwojga ludzi, nie ma miejsca na  tajemnice. To tak z założenia czym jest związek. Konstytucja nie ma tu nic do gadania. Jeżeli którakolwiek ze stron zaczyna mieć tajemnice i zasłaniać się prawem, znaczy że związek się sypie. Pomijam tu sytuacje, gdzie jedna ze stron związku zobowiązana jest do zachowania tajemnicy służbowej lub państwowej.

kicur napisał/a:

może pokarzesz mi swój nieużyty numer paysave bądź login i hasło do konta internatowego w ramach prawa do informacji.

Nie zamierzam Ciebie za nic karać. Gdybyśmy byli w związku, wszystkie hasła byłyby Tobie znane. Tylko jest jeden w tym problem - jestem hetero...

kicur napisał/a:

On prawdopodobnie porostu wszedł na jej komputer.

kev87 już to wyjaśnił, ja nie będę tego powtarzał.

kicur napisał/a:

Prawo do informacji tyczy tylko instytucji państwowych.

A to ciekawe, bo ja do tej pory sadziłem, że to część Prawa Prasowego...

kicur napisał/a:

Poza tym mężczyzna może kobieta już nie  A widziałem twój stary post w którym darłeś się na kobietę jak sprawdzała komputer męża pisałeś wtedy że co by było jakby nic nie znalazła, że nie ma prawa grzebać w komputerze męża.

Po pierwsze, w dwóch tylko wątkach napisałem więcej niż jedno słowo z capslockiem i żaden nie był pisany przez kobietę, więc Twoja teoria o "darciu się" mija się z prawdą, a na dodatek uważam, że jw. przy pełnej jawności w związku, każdy może korzystać z komputera partnera. Pewnie nicki Ci się poje*ały, bo jest jeszcze na forum "star" Więc albo odszczekaj co napisałeś, albo daj linka do wątku.

58

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Musiałem pominąć ten post, bo nie ma mnie tu 24 godziny na dobę
Dobra kończę.

59

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Witajcie po dłuższej przerwie,

pomyślałem, że napiszę co nieco jak to u mnie teraz jest.

Żadnego kontaktu z eks nie miałem, ona z resztą niczego nie próbowała. Aż do zeszłego tygodnia. Dziwnym trafem gdy byłem służbowo w USA napisała do mnie maila. Najpierw krótki wstęp - ma nadzieję, że u mnie wszystko w porządku, bla bla bla. Później szybka zmiana tematu i prośba, żebym sprawdził, czy nie "zapodziały" się u mnie jej ważne dokumenty. Nawet na to nie odpowiadałem. Po dwóch dniach sms od jej matki, z prośbą o sprawdzenie czy mam te papiery. Jednocześnie dopisek insynuujący, że mogły one zostać nieprzypadkowo ("mam nadzieję, że nie ...."). Na koniec pozdrowienia, trele morele. Cóż, w odpowiedzi odpisałem, że jeżeli znajdę dokumenty to odeślę. Napisałem też, że jej insynuacje są szczytem tupetu i bezczelności + informacja, żeby mnie więcej nie niepokoiła. Matka jeszcze coś napisała z rozrzewnieniem, że jesteśmy tak niedaleko, trzy kropki itd.

Cóż, ręce opadają na takie zachowania. To tylko pokazuje, jak bardzo tym personom brakuje jakiegokolwiek honoru. Przed świętami wbijają szpileczki i czekają na reakcję. Swoją drogą tych dokumentów u mnie nie ma. Jakże ja się cieszę, że nie wszedłem do tej rodziny.

A tak ogólnie to chyba jest całkiem nieźle. Totalnie nie myślę teraz o nowym związku, bo nie czuje się na to gotowy, ale mam dużo swoich spraw i to zabiera mi czas.

60

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Kev fajnie, ze piszesz po przerwie. Widzisz z czasem rozstanie czesto okazuje sie jednak bardzo dobrym rozwiazaniem. Tak jest u Ciebie i u mnie takze. Uwielbiam czytac historie ludzi, ktorym sie udalo przezwyciezyc rozstanie bez wiekszych strat na duszy .

61

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Gratuluję Panowie,a mnie mam nadzieję (odpukać) czekają radosne święta.Wszystkim wam tego życzę i spokojnego przyszłego roku,a nie tak pokręconego jak ten.

62

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Kiedyś kumpel mi powiedział "one zawsze wracają". Już kilka razy zdążyłem się przekonać, że faktycznie coś w tym jest..

63

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła
Jacenty89 napisał/a:

[...]Uwielbiam czytac historie ludzi, ktorym sie udalo przezwyciezyc rozstanie bez wiekszych strat na duszy .

Większa czy mniejsza - to są takie pojęcia względne. Prawda jest taka, że to na pewno odciska piętno na człowieku. W końcu był czas wielkich nadziei i zaangażowania. W tej chwili skupiam się na tym, żeby przekuć to w pracę nad samym sobą, żeby bilans wyszedł jeszcze bardziej na plus. Już wiem, że stało się dobrze, ale teraz jest czas na polepszanie swojego własnego życia, samego w sobie.

Przykro tylko strasznie, że w zeszłym roku siedziało się z tymi osobami przy jednym wigilijnym stole, a dziś można się spotykać z ich strony z podłością i tupetem. Po tym wszystkim co się wydarzyło jak widać nadal twardo trzymają się swojego.

Święta są jednak takim szczególnym okresem czasu, kiedy zastanawiamy się nad wszystkim, czasem może za bardzo. Siedzę, myślę i próbuję pojąć takie zachowania, ale chyba nie jestem w stanie. Może po prostu się nie da.

64

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła
kev87 napisał/a:

...Przykro tylko strasznie, że w zeszłym roku siedziało się z tymi osobami przy jednym wigilijnym stole, a dziś można się spotykać z ich strony z podłością i tupetem...
Święta są jednak takim szczególnym okresem czasu, kiedy zastanawiamy się nad wszystkim, czasem może za bardzo. Siedzę, myślę i próbuję pojąć takie zachowania, ale chyba nie jestem w stanie. Może po prostu się nie da.

Każdy, kto przeżył coś w takim stylu i zeszłoroczny czas spędzał "przy stole" z kimś, kogo dziś juz obok brak - też myśli, próbuje to pojąć i rzadko kiedy jest w stanie... Ja już nawet nie próbujęhttp://emotikona.pl/emotikony/pic/035.gif

65

Odp: Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

kev87
Jestem pod wrażeniem. Takie historie dodają skrzydeł nawet jeśli masz je to rosną! Nawiasem mówiąc powinieneś sobie gratulować, że nie wpadłeś w sidła tej dość dziwnej rodzinki. Jak wiadomo jabłko nie tak daleko spada od jabłoni i miałbyś chyba lekko mówiąc przesrane.

ps.
Jestem to dzis pierwszy raz, jak większość z wiadomych powodów hmm myślę, że wiem co robić bo nie jestem młokosem ale przyznaję że jako 20kilku letni facet nie byłem aż tak rozgarnięty smile

Kev87 gratulacje! I polecam wątek innym. Ze swojego życiowego doświadczenia powiem tylko jedno - nie wpadajcie NIGDY, PRZENIGDY nie wpadajcie w euforię 'Zwycięzcy'. To zdecydowanie trzeba przyjąć na chłodno!!

Posty [ 1 do 65 z 87 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Koniec związku, który wydawał się wspaniały: z nieba do piekła

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024