Pewnie niektórzy pomyślą że to są żadne problemy a inni mają gorsze,ale od jakiegoś czasu mimo że wszystko jest ok i żyje tak jak chce to jednak w głębi duszy czuje jakąś pustke, tak jak bym nie żyła naprawde. Odkąd pamiętam dosyć wcześnie zaczęłam sie interesować płcią przeciwną, gdzieś tak w wieku 9-10 lat.Zwykle to były długie zauroczenia platoniczne ale już wtedy to w jakiś sposób przeżywałam. A chłopcy byli zwykle albo dziecinni albo już kogoś mieli.Podstawówki nie wspominam zbyt dobrze, miałam najgorszą klase jak też to często mówili nauczyciele a z chłopakami nie było dobrego kontaktu niektórzy byli agresywni i lubili sie znęcać nad słabszymi psychicznie i fizycznie, mnie też to w jakiś sposób dotknęło.Poza szkołą na moim osiedlu też byli różni.Dopiero jak poszłam do gimnazjum poznałam fajnego chłopaka w klasie aż nie wierzyłam własnemu szczęściu że ze wszystkich dziewczyn na mnie zwrócił uwagę,po raz pierwszy miałam fajnego kolege który mnie akceptował i nigdy złego słowa nie powiedział choć niektóre dziewczyny z klasy czy chłopcy mnie obgadywali mimo że starałam i chciałam być akceptowana zwłaszcza przez tych którzy patrzyli na mnie nieprzychylnym okiem i wyczuwali że jestem słabsza.Mało brakowało a zostałby moim chłopakiem tyle że przez swoją głupią nieśmiałość nie wyjawiłam mu co czuje a ja jemu sie wtedy też podobałam, co wyznał mi póżniej po latach.W liceum też było różnie. Jeden chłopak z klasy zaczął niby do mnie zarywać ale póżniej sie okazało że chciał tylko sie ze mnie ponabijać i nagrał naszą rozmowe telefoniczną na komórkę a póżniej na lekcji puszczał bez skrępowania w mojej obecności chłopakom przez co czułam sie upokorzona, a póżniej zaczął chodzić z jedną dziewczyną i w jej obecności robił mi dwuznaczne aluzje, a ona nic sobie z tego nie robiła.Byłam wówczas zauroczona jednym chłopakiem młodszym ode mnie który był o wiele dojrzalszy niż chłopcy z mojej klasy ale też nic z tego nie wyszło bo byłam wtedy zamknięta w sobie i potwornie bałam sie kompromitacji zresztą on sie jeszcze nie interesował dziewczynami. Na jednej klasowej wycieczce próbowałam sie zintegrować z częścią chłopaków i paroma dziewczynami bo w naszej małej klasie to oni przeważali i dostosować sie do ich poziomu ale to nic nie dało bo oni mnie nie traktowali poważnie więc dałam sobie spokój. Po zakończeniu szkoły poznałam przez neta jednego gościa też młodszy ode mnie, fajnie mi sie z nim rozmawiało, prawił mi komplementy i mówił do mnie tak jak jeszcze nikt inny, dzięki poczułam sie dowartościowona a życie wreszcie nabrało większego sensu, choć on miał wtedy dziewczyne ale póżniej sie z nią rozstał i obiecał że kiedyś sie spotkamy, że jestem dla niego ważna i może nawet coś z tego będzie,że takiej osoby jak ja jeszcze nigdy nie spotkał, wysłał do mnie list ze zdjęciem i napisał ładny wiersz co mnie wzruszyło i bardzo podbudowało, gadaliśmy też przez telefon, a póżniej ni stąd ni zowąd zaczął pisać o jakiejś dawnej znajomej która sie do niego odezwała, i że uczucia jego do niej odżyły i zaczął sie z nią spotykać,komplemntował ją, a ja sie poczułam wykorzystana i rzucona w kąt jak zużyta zabawka.Rozczarowanie było i ból, więc stopniowo ograniczyłam z nim kontakt aż w końcu umarł śmiercią naturalną.W końcu poznałam fajnego nietypowego chłopaka,który mimo iż wyglądał na drania, to był naprawde równą i inteligentną osobą i można było z nim pogadać o wszystkim, i wyrażnie mnie podrywał co inni też to zauważyli.Myślałam że tym razem będzie inaczej że w końcu sie uda, zwierzał mi sie z problemów, miał do mnie zaufanie, współczułam mu i wreszcie czułam że znalazałam bratnią dusze która miała dużo gorzej ode mnie a ja poczułam sie wyróżniona i potrzebna, choć on póżniej często mnie ignorował na gg czy w realu był zdystansowany i nieobecny a póżniej znów przez jakiś czas było tak jak kiedyś a póżniej znów posucha jednak im bardziej on sie dystansował tym bardziej mi zaczynało zależeć i ciągle miałam nadzieje że coś z tego będzie. Ale póżniej tak jakoś wyszło że nasz kontakt sie urwał prawdopodobnie raz na zawsze i w jakiś sposób to przeżyłam choć nikomu o tym nie mówie i czuje sie tak jakby jakaś część mnie sie zamroziła.
Niby dużo osób wokół mnie,spotykam sie ze znajomymi, ale czuje kompletną emocjonalną pustkę.Tak jakbym patrzyła na to wszystko z boku.Tego sie nie da opisać słowami.A rozmowa z koleżanką nic nie daje ona nigdy nie miała z tym problemu jest w związku i nie ma pojęcia co czuje.Fizycznie sie w miare akceptuje bo brzydka nie jestem, dużo osób mówi że jestem naprawde ładną osobą i staram sie w to w wierzyć. Lecz mentalnie już z tym gorzej zawsze miałam kompleksy że nie jestem wystarczająco inteligentna,miałam problemy z przedmiotami ścisłymi. Zresztą nadal miewam te chwile zwątpienia w siebie, mało kiedy byłam naprawde zadowolona z siebie i pewna swoich racji. Zwłaszcza teraz kiedy znów skończyło sie tak jak zawsze na marzeniach i złudzeniach i obietnicach które pozostały tylko obietnicami. A historia sie z niewiadomych przyczyn powtarza.
Z tego co czytam, to jesteś młodziutką osobą. Daj sobie czas Nie traktuj związku jako celi a jako dodatku do swojego życia
Przedtem wogle tego nie odczuwałam ale teraz jest inaczej,niby dzień jak co dzień, ale czuje sie tak jakby coś ze mnie wyleciało,bezpowrotnie.Że już nic nie będzie takie samo jak przedtem.
Laro
To co przeszłaś do tej pory kształtuje twoje wnętrze.
Miłość platoniczna, zauroczenie, sympatia,szczerość która została zdeptana to wszystko co przeszłaś jest nauką (szkołą uczuć)
Teraz na zimne dmuchasz bo nie raz się sparzyłaś i to bardzo bolało.
Z tych lekcji życia możesz wyciągnąć złe lub te dobre wnioski.
Te złe to partnerzy którzy nie byli ciebie godni lekceważąc twoje uczucie
Natomiast dobre to że potrafisz kochać, darzyć uczuciem i jeszcze nie trafiłaś na swoja połowę
Bądź sobą, nie szukaj na necie sympatii ale w realu w codziennym życiu
Postaraj się spojrzeć na świat oczami dobra ciepła, zobaczysz że warto
Miłość sama przyjdzie do ciebie i twoje doświadczenia pomogą ci bardziej kochać i miłować
Zbyś
też mam podobnom historie tylko jestem facetem popiszmy na gg 54903589