dawno mnie tu nie było, ale wracam, gdyż potrzebuję rady, pocieszenia, wsparcia...
w tym roku skończyłam liceum. chodziłam do jednego z lepszych w Warszawie, toteż rodzice byli święcie przekonani, że dostanie się na Uniwersytet Warszawski na prawo na studia dzienne i to nie będzie dla mnie nic trudnego. nigdy nie pracowałam (nawet w wakacje), zawsze to oni inwestowali we mnie.
sytuacja zmieniła się diametralnie po maturze. zdałam ją, nie na najgorszym poziomie ale relewacyjny i wybitny to on nie jest. wiem, że ciężko będzie dostać mi się na dobry kierunek (celuję w prawo lub ekonomię) na dobrą uczelnię. a taki jest właśnie warunek rodziców, aby dalej mnie utrzymywali. jeśli pójdę na studia zaoczne, mam utrzymywac się sama i nic ich nie interesuje. aktualnie szukam pracy, gdyż zapowiedzieli, że pieniedzy od nich już żadnych nie dostanę.
staram to sobie teraz jakoś poukładać. powiedzcie mi, czy są szanse, abym zalazła taką pracę, żebym potrafiła sie sama utrzymać, starczyło mi na studnia (zaoczne), dojazdy tam i na własne potrzeby?
wiem, że jeśli się uczę, rodzice chyba do 25 roku życia mają obowiązek mnie utrzymywać, ale wolałabym nie wchodzić z nimi na ścieżkę sądową.
doradźcie coś, błągam.
Chcesz? Jesteś zdeterminowana? To znajdziesz sposób i dasz radę.
Cześć,
1). nie dramatyzuj na zapas. Jak wiadomo, matury w tym roku ogólnie poszły nie najlepiej, więc nie zakładaj już z góry że będzie źle.
2). w razie gdybyś się nie dostała, zawsze pozostaje Ci odwołać się i czekać do sierpnia, a nuż ktoś zrezygnuje i masz miejsce
3). szkoda, że nie opisałaś szerzej relacji z rodzicami, rozumiem tylko że należą do tych zasadniczych; jednakże może znowu się martwisz na zapas? co innego rozmawiać w sytuacji, gdy nic jeszcze nie jest jasne, a co innego po fakcie dokonanym. Skoro, jak piszesz, zależy im na tym, abyś poszła na dobry kierunek i na dobrą uczelnię, nie wydaje mi się, by ogólnie życzyli Ci źle.
nie są oni jakimiś tyranami, zawdzięczam im bardzo wiele. tzn mamie, bo z tatą relacje mam bardzo średnie. ale na naukę naciskają aż nad to. nie tolerują porażek. może to wynika z tego, że moje starsze rodzeństwo cioteczne pozdwało tę maturę na 90%, chodzą na Politechnikę bądź UW.
właśnie to przytacza mnie najbardziej. że nie mogę pójść do nich wypłakać się, poprosić o wsparcie. bo oni uważają, że ja muszę być najlepsza i już..
oj, to jest niestety przykre strasznie, gdy rodzice zamiast pomagać, jeszcze dokładają problemów, tzn. wiadomo, jeśli komuś zależy to jest mu wystarczająco przykro, jeśli mu coś nie wyjdzie i niepotrzebne są wtedy jeszcze wykłady moralizatorskie. Może warto im to wytłumaczyć? w formie komunikatu typu "ja", czyli "to mi jest przykro bo stało się to i to i samo to w sobie jest dla mnie problemem". warto unikać komunikatów typu "ty", czyli "to wy mnie nie słuchacie, nie zależy wam itd", gdyż jest to odbierane przez rozmówcę jako atak.
Hmm, a skoro mimo wszystko nie są tyranami, to może w razie czego, pójdą na kompromis? tzn. Ty idziesz na zaoczne, jednocześnie do pracy i sobie opłacasz wszystko związane z kształceniem? na jedno wyjdzie, jakbyś studiowała dziennie. a teraz czasy też się trochę zmieniły i czasem właśnie doświadczenie zdobyte na studiach procentuje bardziej aniżeli sam papierek.
ale, było nie było, Ty nie masz jeszcze wyników, więc póki co, trzymam kciuki za opcję, która jak rozumiem, jest Twoją preferowaną, czyli studia dzienne
dzienne to wymysł moich rodziców. bo chciałabym unikać już komentarzy ze strony ojca typu "głupia jesteś" "jak ci nie starczy na bilety, to nie będziesz jedździła do szkoły, a jak na jedzenie ci nie wystarczy to będziesz chodziła głodna". najbardziej teraz żałuję, ze pod ich presją nie zarejestrowałam się na żadne studia zaoczne... składałam na dwie uczelnie - na jedną się nie dostałam, a na drugą wyniki mam 11.07..
i tak bardzo boli mnie to, że w domu, gdzie powinnam mieć wspacie i w ogóle jestem najbardziej gnojona...
to czy się utrzymasz zależy od tego jak kosztowne są te twoje "własne potrzeby".
Dasz radę! Mnóstwo osób tak robi, że samemu się utrzymują i idą na zaoczne i jakoś sobie radzą. Więc jeśli będziesz tego chcieć to na pewno sobie poradzisz ! Trochę więcej wiary w siebie, a będzie dobrze
anetaklaudia7,
w takim razie poczekaj jeszcze na wyniki z drugiej uczelni, a w międzyczasie złóż odwołanie na pierwszej.
Wiesz, mój ojciec wydaje się mieć podobne nastawienie - zawsze jak miałam jakiś problem, to go jeszcze pogłębiał dogadywaniem, w najlepszym wypadku tylko nie pomógł.
Mi pomogło psychiczne odizolowanie się od rodziny, tzn. mieszkanie na zasadzie bycia współlokatorem, przestałam z czymkolwiek do nich przychodzić, z czegokolwiek się żalić itd. Zaczęłam się też odgryzać i to bardzo boleśnie za takie teksty (miałam co wypominać, taki life ), czym niejako wymusiłam sobie szacunek względem swojej osoby. Niestety, takie prawo natury, jak czegoś nie dostajesz, to po prostu musisz to sobie wziąć. I tyle.
Masz rację, tak absolutnie nie powinno być, że wśród teoretycznie najbliższych osób nie znajdujesz oparcia. No ale głową muru nie przebijesz niestety, on się już nie zmieni.
anetaklaudia7,
w takim razie poczekaj jeszcze na wyniki z drugiej uczelni, a w międzyczasie złóż odwołanie na pierwszej.
Wiesz, mój ojciec wydaje się mieć podobne nastawienie - zawsze jak miałam jakiś problem, to go jeszcze pogłębiał dogadywaniem, w najlepszym wypadku tylko nie pomógł.
Mi pomogło psychiczne odizolowanie się od rodziny, tzn. mieszkanie na zasadzie bycia współlokatorem, przestałam z czymkolwiek do nich przychodzić, z czegokolwiek się żalić itd. Zaczęłam się też odgryzać i to bardzo boleśnie za takie teksty (miałam co wypominać, taki life), czym niejako wymusiłam sobie szacunek względem swojej osoby. Niestety, takie prawo natury, jak czegoś nie dostajesz, to po prostu musisz to sobie wziąć. I tyle.
Masz rację, tak absolutnie nie powinno być, że wśród teoretycznie najbliższych osób nie znajdujesz oparcia. No ale głową muru nie przebijesz niestety, on się już nie zmieni.
Dokładnie Sylwia720. Mam tak samo. Jeżeli psychicznie się odizolujemy to jest o niebo lepiej. Wtedy można mieszkać z takimi osobami, ale już nie czujemy, że jesteśmy częścią tej 'wspólnoty', tylko po prostu mieszkamy w danym miejscu i tyle. To bardzo pomaga. Takie uwolnienie się. Wtedy możemy się skupić na własnym życiu, a nie na życiu np. rodziców.
to czy się utrzymasz zależy od tego jak kosztowne są te twoje "własne potrzeby".
głównie chodzi o takie rzeczy jak jedzenie/ubrania/kosmetyki.
właśnie rozmawiałam z mamą i poinformowała mnie, że jeśli chce iść zaocznie, to mam też się do wydatków domowych dokładać, bo tu nikt mnie nie będze sponsorował.. szkoda ze sama zarabia 12 000, wiec chyba na tyle moglaby mi pomoc.
Niestety, ale rodzice mają prawo postawić Ci takie warunki. Studia zaoczne są właśnie po to, żeby pogodzić pracę z nauką- bo właściwie co będziesz robiła, jak zjazdy są raz na tydzień, raz na dwa tygodnie? Tupiąc nogą i pokazując roszczeniową postawę na pewno nie przekonasz rodziców, że warto Ci pomóc. Jeśli jednak wykażesz się odpowiedzialnością i zaczniesz pracować, to myślę że docenią to, choć oczywiście nie znam Twoich rodziców.
A jakiś inny kierunek na dziennych nie wchodzi w grę?
Najważniejsze pytanie to jest takie, czy te kierunki, które wymieniłaś to czy to jest Twój pomysł, czy Twoich rodziców?
Bo od tego wszystko zależy.
Współczuję rodziców, ale nic z tym zrobić nie możesz. Jak można dawać takie warunki córce... ehhh przykre jest to ale prawdziwe jak widać. To jeżeli miałabyś się dokładać, to lepiej już Ci wyjdzie jak wyprowadzisz się z domu i sama sobie coś znajdziesz. Bo jaki jest sens wtedy z nimi mieszkać. Jak nie chcą Ciebie, to trudno, ich strata, a Ty spróbuj zacząć zajmować się swoim życiem, bo ich nie ma sensu
hmm, nie ma to jak miła pogawędka z mamą...
Mimo wszystko widzę postęp, tzn. już nie musisz się wyprowadzać oraz płacić za mieszkanie (tak rozumiem dokładanie się do samych "wydatków", czyli żarcie pewnie), więc jest krok naprzód.
Tak więc, póki co, na tym etapie, nie ustalaj nic więcej - bo to że się masz dokładać, nie oznacza, że masz oddawać połowę przyszłej pensji np.Więc póki co się nie wkopuj i nie dzielcie skóry na niedźwiedziu. Bo dokładanie się rozumiem, ale w miarę Twoich możliwości - czyli nauka, książki, ksero i Twoje wydatki i potem dopiero patrzysz ile możesz się dołożyć. ale tego na razie nie przewidzisz.
Najważniejsze pytanie to jest takie, czy te kierunki, które wymieniłaś to czy to jest Twój pomysł, czy Twoich rodziców?
Bo od tego wszystko zależy.
akurat to jest to co chcę studiować, ekonomia zwłaszcza. chociaż nie ukrywam, że chciałam też złożyć na np administrację czy zarządzanie (w razie czego bo tam trochę łatwiej się dostać), ale mi nie pozwolono..
To jeżeli nie dostaniesz się na dzienną ekonomię to idź na zaoczną. Poradzisz sobie na pewno. Wynajmujesz jakieś małe mieszkanko, pracy szukasz już w wakacje i żyjesz na swoim. Uda Ci się !
A jak nie to sponsoring- źartuję oczywiście...
Dziecko inwestycja,moja własność,musi być najlepsze... musi źyć zgodnie z moimi oczekiwaniami - a gdzie miłość?
Kaźdy popełnia błędy,czasem trzeba" przełknąć"poraźkę - bo takie jest źycie.
Źyć w przekonaniu źe jest innaczej to spore ryzyko- sama nie pozwalałam sobie na popełnianie błędów,chciałam źyć w fałszywym obrazie swojej doskonałości.Prosic kogos o pomoc,o wsparcie...
Dopiero po załmaniu nerwowym,depresji nauczyłam się źe jestem tylko i aź człowiekiem.
Nie myśl o najgorszym bo dokładasz sobie tylko masę problemów.Wiesz,nie ma złego co by na dobre nie wyszło.Fajnie być u rodziiców na garnuszku ale jak widzisz cena jest wysoka.
Studenci mają duźo większe szanse na pracę niź np samotna matka.Zresztą nie wydaje mi się źeby rodzice tak zupełnie się od Ciebie odwrócili.
Moim zdaniem to jest zupełnie normalne że skoro studiujesz zaocznie to pracujesz, a jak pracujesz to dokładasz się do domowych wydatków. Wiele osób musi jeszcze wynajmować mieszkanie z tego co zarobią a ty masz gdzie mieszkać. Nie rób z rodziców potworów, zresztą nie sądzę żeby ci jakiś mega wysoki rachunek wystawili, raczej chcą ci dać do zrozumienia że jeśli nie uczysz się dziennie to musisz zacząć funkcjonować jak dorosły człowiek
właśnie rozmawiałam z mamą i poinformowała mnie, że jeśli chce iść zaocznie, to mam też się do wydatków domowych dokładać, bo tu nikt mnie nie będze sponsorował.. szkoda ze sama zarabia 12 000, wiec chyba na tyle moglaby mi pomoc.
A dlaczego miałaby? Utrzymywała Cię przez 18/19 lat. Pora się usamodzielnić. Zawaliłaś maturę - to Twój problem.
Jak się nie dostaniesz na dzienne, to też Twój problem.
Zamiast biadolić, lepiej zacznij szukać pracy.
Co do pytania w Twoim wątku, tak to jest możliwe. Powiem więcej - ja chodziłam jeszcze do klasy maturalnej, jak się wyniosłam od matki. I znalazłam robotę. Potem zdałam maturę i poszłam na studia dzienne. Miałam równolegle pracę. I poradziłam sobie. Więc Ty też możesz.
21 2014-07-08 18:52:40 Ostatnio edytowany przez Lexpar (2014-07-08 18:54:21)
i tak bardzo boli mnie to, że w domu, gdzie powinnam mieć wspacie i w ogóle jestem najbardziej gnojona...
To powiedz im to co czujesz. Ty nie masz prawa mieć własnych uczuć?
Powiedz z czym Ci jest źle, co Ciebie denerwuje, co Ci przeszkadza.
Wiesz, ja też miałem pod górkę. Nigdy nie udawało mi się dostać do szkoły którą wybrałem.
Z jednym wyjątkiem ( ale już byłem dorosły i miałem rodzinę ) bo dostałem się na prawo na UW.
Myślę, że Twój ojciec postawił poprzeczkę za wysoko.
Dlatego uświadom go w tym.
Nie rozumiem, że tak można powiedzieć, nie będziesz miała na bilet to do szkoły nie pójdziesz, nie będziesz miała na jedzenie to będziesz głodna.
To jest chore, to jest wielka masakra.
Zapytaj tatusia czy Ty jesteś jego córką, bo traktuje Ciebie jak wyrzutka.
On chyba przelał swoje marzenia na Ciebie, niestety.
Moim zdaniem to jest zupełnie normalne że skoro studiujesz zaocznie to pracujesz, a jak pracujesz to dokładasz się do domowych wydatków. Wiele osób musi jeszcze wynajmować mieszkanie z tego co zarobią a ty masz gdzie mieszkać. Nie rób z rodziców potworów, zresztą nie sądzę żeby ci jakiś mega wysoki rachunek wystawili, raczej chcą ci dać do zrozumienia że jeśli nie uczysz się dziennie to musisz zacząć funkcjonować jak dorosły człowiek
Tak, wszystko jest normalne, tylko jedynie sposób nie jest normalny, w jaki rodzice te informacje jej przekazali. Oni uważają, że tylko studia dzienne są dobre, bo wtedy pewnie będą mogli pochwalić się przed znajomymi córką, a inaczej to według nich wstyd. Patrząc na opis autorki to bardziej widać tu zemstę, karę rodziców na córkę, gdy nie wyjdzie jej dostać się na dzienne studia. Raczej nie chodzi tutaj o nauczenie jej, że jest dorosła i musi odpowiadać za siebie. Nie w taki sposób...Tak się takich spraw nie załatwia.
Kaźdy potrzebuje wsparcia ,dobrego słowa kiedy idzie coś nie tak.
Mysle ,ze rodzice nigdy nie byli dla autorki wsparciem .Radziła sobie - ukończyła najlepsze liceum w Warszawie więc z powodu matury ma chwilowy dołek.
Psioczenie na rodziców nic nie da, nie zmieni ich decyzji.
Wiadomo, to przykre, ale oni się już nie zmienią.
Pora dorosnąć i pomyśleć, co dalej.
Dorośnie,będzie smodzielna i moźe.wtedy będzie mogła źyć własnym źyciem...
I psioczyć będzie mogła juź tylko na siebie.
Zresztą toksyczni rodzice nie odpuszczają swoim pociechom tak łatwo,o nie!!!