Witam, mam pewien problem. Mianowicie podniesiony ton głosu mojego chłopaka wzbudza we mnie wręcz panikę. Zasycha mi w gardle, nie mogę przełknąć śliny i automatycznie lecą mi łzy. Zaznaczę, że nasz relacje są w miarę normalne, nie bije mnie, nie krzyczy. Po prostu zdarza mu się, jak każdemu, podnieść głos. I to nie koniecznie jest skierowane do mnie. Ale ja zawsze tak reaguję. Przykładowo, ostatnio oglądał w tv jakiś ważny dla niego program i przerwałam mu. Powiedział "cicho!". Też bym pewnie tak odpowiedziała, nie zrobił nic złego. Tylko że moje ciało (umysł?) zareagowało natychmiast przynosząc objawy opisane powyżej. Męczy mnie to strasznie. Również każde jego nie zwrócenie na mnie uwagi, kiedy tego potrzebuje wywołuje ten sam efekt. Ale to jeszcze nic. Kiedy mój ojciec jest pijany i krzyczy (nie zawsze na mnie, ma takie coś, że krzyczy do wyimaginowanych osób, wyzywa je - to chyba wynik zaawansowanego alkoholizmu), to ja wtedy w swoim pokoju kładę się na łóżku i płaczę jak dziecko, w głos. Nie chcę się już tak zachowywać, to naprawdę męczące, taka ciepłe kluchy ze mnie Jakieś rady? Oczywiście oprócz wizyty u psychologa, bo wiem, że to jest podstawa. Ale może ktoś tutaj na forum spotkał się z podobnym przypadkiem i wie jak spróbować to wyeliminować. Proszę o pomoc, naprawdę mi ciężko. Mam wiele problemów emocjonalnych, które pewnie nieraz opiszę na tym forum, jednak ten doskwiera mi szczególnie na dzień dzisiejszy.
1 2014-02-01 01:22:04 Ostatnio edytowany przez KoniecJestBlisko (2014-02-01 01:24:23)
Powinnaś szczerze z nim o tym porozmawiać. Powiedzieć jak reagujesz na krzyk i podniesiony ton głosu.
Piszesz, że masz problemy emocjonalne - radziłabym Ci skorzystać z fachowej pomocy psychologa lub psychiatry, oni ukierunkują Twoje działania.
Nie myśl o sobie, że jesteś jak ciepłe kluchy! Jesteś po prostu bardzo wrażliwa, to może być czymś spowodowane, a może masz taką "urodę". A może powinnaś uczęszczać na terapię DDA Dorosłe Dzieci ALkoholików?
pozdrawiam
Nie jesteś jakaś hiper wrażliwa. Po prostu reagujesz NORMALNIE na lata przemocy ze strony ojca. To się utrwala. Moja mama mnie biła czym popadnie i do dziś, jako 34 letnia kobieta, mam odruch obronny zakrywania głowy gdy ktoś na mnie krzyczy. Ale się powstrzymuję, bo jest to nieproporcjonalna reakcja.
Proponuję dobrego psychologa. Mnie pomógł.
Wiem, że powinnam pójść do psychologa, jakąś terapię. Ale ciągle sobie wmawiam, że to mi niepotrzebne
Picea, mówiłam mu. Ale przecież on na mnie nie krzyczy, nie robi mi nic złego. To we mnie jest problem, że tak emocjonalnie podchodzę do tego typu pierdół. Bardzo mi to w życiu przeszkadza, tak samo jak moje dziecinne zachowania, tj. pieszczenie się jak maluch, tupanie nogami jak się zdenerwuję; wybuchy złości z byle powodu.
Wiem, że powinnam pójść do psychologa, jakąś terapię. Ale ciągle sobie wmawiam, że to mi niepotrzebne
Picea, mówiłam mu. Ale przecież on na mnie nie krzyczy, nie robi mi nic złego. To we mnie jest problem, że tak emocjonalnie podchodzę do tego typu pierdół. Bardzo mi to w życiu przeszkadza, tak samo jak moje dziecinne zachowania, tj. pieszczenie się jak maluch, tupanie nogami jak się zdenerwuję; wybuchy złości z byle powodu.
Porozmawiaj z nim o tym, że powinnaś pójść do psychologa i powiedz, żeby Ciebie przypilnował co do tego - w imię waszego wspólnego dobra.
Albo, podaj nam termin np daj sobie dwa tygodnie na zorientowanie się gdzie i do kogo mogłabyś się z tym udać. A my tu na forum będziemy Ciebie pilnować i dopingować. Chcesz, żeby było lepiej? Chcesz! Więc czas na konkretne kroki.
powodzenia
Mam to samo, również z powodu ojca...
Tzn. miałam. Bo pomogła mi terapia.
7 2014-02-03 10:49:02 Ostatnio edytowany przez KoniecJestBlisko (2014-02-03 10:50:29)
Picea, dziękuję. Zacznę od rozmowy z moim chłopakiem i na pewno podejmę jakieś kroki. Bo dalej tak być nie może. Nie chcę, aby w przyszłości moje zachowanie odbijało się na mężu i dzieciach. Chociaż na dzień dzisiejszy myślę, że byłabym okropną matką.
Cynicznahipo, a długo trwała Twoja terapia? Było ciężko? Bo ja jestem strasznie emocjonalna, pewnie zacznę się rozklejać zanim cokolwiek powiem.
Picea, dziękuję. Zacznę od rozmowy z moim chłopakiem i na pewno podejmę jakieś kroki. Bo dalej tak być nie może. Nie chcę, aby w przyszłości moje zachowanie odbijało się na mężu i dzieciach. Chociaż na dzień dzisiejszy myślę, że byłabym okropną matką.
Cynicznahipo, a długo trwała Twoja terapia? Było ciężko? Bo ja jestem strasznie emocjonalna, pewnie zacznę się rozklejać zanim cokolwiek powiem.
Na pewno się rozkleisz. Tak, że weź ze sobą zapas chusteczek. To są normalne emocje i nie musisz się ich wstydzić (mam na myśli płacz podczas wizyty u psychologa).
Może pogadaj z chłopakiem i spróbujcie inscenizować to, że on na Ciebie krzyczy. Może gdy będziesz wiedziała że to nie jest na serio, to może powoli oswoisz swój lęk...
bbasia. sęk w tym, że on nigdy nie krzyczy na mnie na serio. Czasami po prostu zdarza mu się podnieść głos, jak każdemu. A ja się wtedy kulę i płaczę od razu, choć staram się to robić tak, żeby on nie widział. Głupio mi po prostu.
Moja terapia trwa do dziś. Nie uczęszczam już, ale codziennie muszę nad sobą pracować, ponieważ od lat choruję na nerwicę lękową.
Nie bój się poprosić o pomoc specjalisty. Nie masz nic do stracenia. Nie ważne, że się rozkleisz.
bbasia. sęk w tym, że on nigdy nie krzyczy na mnie na serio. Czasami po prostu zdarza mu się podnieść głos, jak każdemu. A ja się wtedy kulę i płaczę od razu, choć staram się to robić tak, żeby on nie widział. Głupio mi po prostu.
Ale to nie chodzi o to, żeby płakać w samotności a na zewnątrz pokazywać jaka dzielna jesteś.
Chodzi o potraktowanie tego jako ćwiczenie. On na Ciebie krzyczy, Ty wiesz, że to tylko krzyk "na niby". Chodzi o oswojenie samego podniesionego głosu.
Nie wiem czy to pomoże. Ale spróbowanie nic nie kosztuje.
bbasia, może masz rację ale wydaje mi się, że to nie zda egzaminu. Bo będę miała w głowie, że to na niby i moje ciało nie zareaguje tak, jak w sytuacji prawdziwej. Ale może spróbuję, dzięki.
Cynicznahipo, no właśnie dla mnie to ważne, że się rozkleję. Nie chcę. Zawsze jak płakałam będąc dzieckiem, to rodzice się ze mnie śmiali. A płakałam często. Nie chcę już tego robić. Nienawidzę tego stanu.
Pozostaje mi napisać tylko jedno - skoro sama nie chcesz sobie pomóc, to po co napisałaś na forum?
Napisałam, że nie chcę płakać. A pomóc sobie chcę, tylko nie mogę się odważyć na ten decydujący krok.
Napisałam, że nie chcę płakać. A pomóc sobie chcę, tylko nie mogę się odważyć na ten decydujący krok.
Wniosek jest taki, że nie robisz na razie nic. Może warto zacząć coś robić? Masz jedno życie.
Napisałam, że nie chcę płakać. A pomóc sobie chcę, tylko nie mogę się odważyć na ten decydujący krok.
Co Ty się tak bronisz przed tym płaczem? Przecież to normalna, ludzka reakcja. Pozwalająca przy okazji wyrzucić z siebie nagromadzone emocje. Po coś natura to przecież wymyśliła. I nie tylko po to, żeby zmiękczać "misia". Chociaż może po to też...
KoniecJestBlisko napisał/a:Napisałam, że nie chcę płakać. A pomóc sobie chcę, tylko nie mogę się odważyć na ten decydujący krok.
Co Ty się tak bronisz przed tym płaczem? Przecież to normalna, ludzka reakcja. Pozwalająca przy okazji wyrzucić z siebie nagromadzone emocje. Po coś natura to przecież wymyśliła. I nie tylko po to, żeby zmiękczać "misia". Chociaż może po to też...
Pewnie ma wpojone, że płacz to coś złego. Albo tyle się w życiu napłakała, że ma dość.
Ale tą kwestię też może rozwiązać rozmowa ze specjalistą.
Ludzie myślą, że terapia polega na wejściu do gabinetu i człowiek od razu opowiada od a do z swoją smutną historię.
To tak nie wygląda. Pierwsze spotkania służą temu, by się wzajemnie poznać, musi zawiązać się nić zrozumienia, lekarz musi wzbudzić zaufanie. Wszystko następnie toczy się spokojnym torem. Nikt nie będzie od razu wymagał intymnych zwierzeń.
a ja bym proponował klina-klinem: zapisz się na jakiś sport walki.Kickboxing czy coś. Pierwsze kilka razy będziesz w szoku ze każdy się na każdego drze; potem człowiek się przyzwyczaja i ma na to wywalone.
Dziękuję za wszystkie odpowiedzi
Spróbuj tego
Im bardziej będziesz unikać tego czego się boisz tym bardziej będziesz się tego bała, aby się pozbyć strachu to musisz mu wyjść na przeciw, porównałbym strach do złego psa, jeżeli będziesz uciekać przed takim psem to on Cię i tak dopadnie i ugryzie a jeśli przyjmiesz postawę jestem tu nie boje się ciebie wtedy taki pies bedzie miał dystans. Strach to tylko jest w Twojej głowie. Wytresuj tego psa a nie uciekaj...
Ja mam dokładnie to samo.Mój stary też tak czasem majaczy.Mnie też ogarnia irracjonalny lęk jak ktoś podnosi głos...
Rozumiem Cię, ponieważ mam podobnie. Nie znoszę wręcz gdy ktoś podnosi na mnie głos, boję się tego. Samej co prawda zdarza mi się zagalopować ale to już raczej ostateczność. Mimo wszystko myślę, że chowanie się przed tym nic nie da. Nerwowych osób z natury nie da się zmienić jeśli sami tego nie chcą. To co możesz zrobić to nauczyć się z tym żyć, walczyć ze strachem. Ja sobie zawsze powtarzam, że to nic takiego, że to tylko krzyk i nic złego mi nie zrobi.
Pozdrawiam cieplutko
Nie ma innej rady jak psychoterapia. Tylko od tego możesz zacząć. Nikt inny Ci nie pomoże, zadnymi złotymi radami. Wiem o czym mówisz i to jest kwestia do pracy ze sobą, nad sobą. Im szybciej zaczniesz tym lepiej. Idź do lekarza rodzinnego, weź skierowanie do psychoterapeuty, poszukaj na forum w swojej miejscowości kogoś polecanego. Idź i walcz o lepsze życie. DDA to nie żarty.