Zdarzenie miało miejsce w listopadzie zeszłego roku. Od razu dodam że byłam wtedy w związku z facetem którego kocham do tej pory. Tamtego dnia jak zazwyczaj spotkałam się z moim przyjacielem, którego naprawdę traktowałam tylko po przyjacielsku (znałam go 3 lata). Zostałam u niego na noc (w towarzystwie jeszcze innych ludzi) Siedzieliśmy, piliśmy i rozmawialiśmy całą noc. Niestety w pewniej chwili gdy przez chwile zostaliśmy sami zaczął mnie całować. Nic nie zrobiłam, byłam w szoku że wgl do tego doszło. Po wszystkim powiedziałam że to był pierwszy i ostatni raz. I był do czasu. Następnego dnia z wyczerpania po całonocnej imprezie poszłam położyć się do drugiego pokoju. Mam luki w pamięci, bo naprawdę byłam w kiepskim stanie, ale wiem co się stało. Kiedy się położyłam za chwile przyszedł on, położył się obok mnie i powiedział że tez musi odpocząć. Zgodziłam się, w końcu traktowałam go jak przyjaciela i mu ufałam. Po chwili on znów zaczął mnie całować, obmacywać, wkładać rękę w spodnie i wgl. Ja pijana i bezsilna przekręciłam się tylko tyłem do niego i powiedziałam że nie chce i żeby sobie poszedł. Przestał... a mi wtedy już urwał się film, zasnęłam na amen, nic nie pamiętam, Obudziłam się w tej samej pozycji co zasnęłam,tylko że ze spuszczonym spodniami i majtkami. Miałam mokro jakby doszedł we mnie. Ja w szoku ubrałam się i wyszłam z tamtego domu. Następnego dnia On zapytał się czy pamiętam że się przespaliśmy ze sobą. I wtedy już byłam pewna co zaszło. Zaczął mnie przepraszać i wgl, ale ja nie chciałam go słuchać. Po jakimś czasie powiedziałam swojemu facetowi, rzucił mnie. Do tej pory nie chce mnie znać. Jestem załamana bo czuje że to ten jedyny. Nie wiem co robić. Facet którego kocham uważa że tego chciałam skoro mu pozwoliłam. Czuje się winna ze mu pozwoliłam to zrobić.
PS: dowiedziałam się jeszcze od innego kolegi któremu zwierzył się niby "mój przyjaciel", ze cały ten czas on czuł coś do mnie i w końcu odegrał się na moim facecie z którym byłam.