NinaLafairy, w sumie czułabym się tak jak teraz czyli całkowicie świadoma swoich wad :-)
Olinko, ja zawsze podejrzliwie patrzę na mężczyzn, którzy głośno wyrażają opinie, że zwrócili uwagę na kobietę, która nie ma krągłości. Zaprawdę podejrzane
Tyle dobrego, że jest pozytywną osobą, to zawsze dodaje uroku. Ja tam jestem raczej zrzędliwa i mało pogodna 
Truskaweczko19, to prawda, że kobiecość to nie tylko uroda, ale także sposób chodzenia, czar, osobowość, delikatność, itd.
Zastanawiam się tylko jak to wszystko się ma do tego, że źle się czuję w swojej skórze? Wkurzające to jest, że inne kobiety się tak dobrze ze sobą czują, nie mają kompleksów, a ja się tak męczę i to latami już. Gdy poznaję nową osobę, kobietę, to zawsze najpierw patrzę się na jej proporcje. I zawsze przy kobiecie, która ma piękne krągłości ginę, staje się przezroczysta. Pewnie dużą rolę odgrywa tu też moja osobowość, ale zawsze sobie tak myślę: "przecież ona ma taką piękną figurę to ma prawo czuć się wspaniale, bo jest seksowna i pociągająca, może się rozwijać, bo nie męczą jej takie żalowe problemy jak moje".
Ogarnijcie proszę mój tok rozumowania. Skąd to się bierze? Staram się dogryźć do tego i zabić tego wstrętnego robala, ale kurcze to jest coś tak głęboko zakodowane w mojej psychice, że nie umiem już nawet tego teraz odnaleźć. Staram się sobie często tłumaczyć, że przecież to tylko wygląd. Czym jest tak właściwie ta moja talia wobec problemu głodu w Afryce albo postępującego przeludnienia? Czym to jest tak właściwie wobec odkrycia radu i polonu? Jakby Maryśka się przejmowała swoją figurą to już to widzę jakby dostała Nobla i to w wersji twix. Ale kurcze zaraz po takiej światłej refleksji mój nastrój wraca w sekundzie gdy widzę taką zgrabną kobietkę. Może to też zostało utwierdzone przez mężczyzn, bo odkąd pamiętam wszyscy, którzy mi się podobali preferowali właśnie takie babeczki? A ja podobam się tym zupełnie nie w moim typie. aaaaaaaaaa! Kapitulieren!