Wspomnienia z PRL-u - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1 2 3 4 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 198 ]

Temat: Wspomnienia z PRL-u

Coraz częściej zdarza mi się wspominać tamte czasy ,chociaż powoli zacierają się w głowie.Mimo wszystko jeszcze dużo pamiętam . Czasem w telewizorni po obejrzeniu jakiegoś dokumentu odżywa tamta historia. dlatego postanowiłem zapytać Was - drogie Panie i Panowie ... ( szczególnie roczniki późne 60-te i 70-te ) , jak pamiętacie czasy PRL-u z perspektywy dzieciństwa !? Co było śmieszne, a co poważne ? Czego się baliśmy ? Co nienawidziliśmy , a co było ważne.. Podzielmy się tutaj luźnymi dyskusjami o tamtych czasach.
  Wiadomo że zaczynam ja. I was born właśnie gdzieś pod koniec lat 60-tych w moim socjalistycznym mieście. Całkiem szczenięce lata całkiem już zapomniane , jedynie co to to co na zdjęciach.Dopiero okres szkoły podstawowej ogarniam . W sumie było fajnie i na nudę nie było czasu.W domu raczej biednie . Właściwie brakowało wszystkiego. Jedzenie kiepskie,ciuchy też .Brak perspektyw na zmiany. Cholerne "kartki"..Pamiętacie kartki na wszystko!? Od żarcia,alkoholu,ubrań,butów i wiele wiele innych . Makabryczne , ale prawdziwe. K....a , jak mama załatwiła kilo pomarańczy na święta , to jak jakieś wilczki czyhaliśmy by coś popróbować wcześniej. Święta były naprawdę długo wyczekiwane. " Troskliwa " władza łaskawiej zaopatrywała wtedy sklepy w dobra , i nie chodzi tylko o ocet. Jak coś udało się zdobyć,lub załatwić ...to dopiero było szczęście. W ogóle temat rzeka ...

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Wspomnienia z PRL-u

Kartki to w latach 80 raczej nie?

Z racji wieku nie mogę pamiętać tego okresu ale dość sporo rozmawiałem z ludźmi którzy ten okres dobrze znają. Wielu z nich ceni te czasy. Z tych rozmów bym wyróżnił następujące wspólne dla tych osób odczucia i symptomy:

-byli ubodzy ale bardziej równi
-były lepsze programy telewizyjne i lepiej dostępne rozrywki kulturalne
-darmowe wyjazdy do sanatoriów
-urlopy i pewność jutra, że będzie praca, że będzie mieszkanie, że nie wyrzucą na bruk, że będą leczyć.
-zamordyzm dawał poczucie bezpieczeństwa "nie było chuligaństwa i bandytyzmu, bo milicja ich wszystkich pałowała"
-mieli większe poczucie narodowej wartości, ponieważ wszystko potrafili sami wyprodukować. Dzisiaj wielu tym osobom bardzo brakuje Diory, Unitry, Syren, Polonezów, przemysłu ciężkiego. Zdarzają się też komentarze w rodzaju "już nawet gumki do ołówka nie potrafimy wyprodukować"
-Polska sprawiała wrażenie rozwiniętego kraju. Było wszystko, przemysł wydobywczy, stoczniowy, energetyczny, samochodowy, precyzyjny, komputerowy. Teraz ten przemysł albo częściowo upadł, albo rozwija się w mało efektownych formach, albo jest obcych łapach i oni są z tego niezadowoleni.

3

Odp: Wspomnienia z PRL-u
Pan Lewski napisał/a:

Z racji wieku nie mogę pamiętać tego okresu ale dość sporo rozmawiałem z ludźmi którzy ten okres dobrze znają. Wielu z nich ceni te czasy. Z tych rozmów bym wyróżnił następujące wspólne dla tych osób odczucia i symptomy:[...]

To jak sam nie pamiętasz, to dziel to wszystko co Ci opowiedzieli przez 5. Beznadziejne czasy i dzień, w którym się skończyły pozostanie jednym z mych najszczęśliwszych. Jak mnie moje dziecko pyta czy miałem zabawki takie jak on, to co mam mu powiedzieć? Że miałem parę topornych klocków, że szczytem marzeń był resorak, a dzieci zbierały jak wielkie trofea obrazkowe historyjki z gum donaldówek, bo kupowało się je w Pewexie za dolary? Wszyscy równiejsi? Dobre sobie. To może popytaj byłych milicjantów albo ich rodziny. Ja jestem żonaty z córką ówczesnego milicjanta więc wiem co miałem w domu ja, a co ona. W jakich sklepach kupowali moi rodzice, a w jakich jej. Polskie marki? Tylko gdzie je mogłeś kupić? Kolorowy telewizor radziecki, bo tylko taki z wielkim trudem udało się zdobyć. Odkurzacz radziecki przywieziony przez wujka z kontraktu u Sowietów, jeju jakie szczęście. Ojciec pół życia zmarnował harując po pracy na działce aby dzieciom dać bez kolejek i kartek jajka czy mięso. Czekanie w kolejce na mieszkanie 20 lat za które zresztą się zapłaciło. Beznadzieja i szczera i poważna myśl dziecka, że może jednak wybuchnie wojna, przyjdą Amerykanie i będzie lepiej. Plucie z wagonów na czapki radzieckich żołnierzy i wielka radość z tego powodu. Pewien zimowy dzień bez teleranka za to z czołgiem i koksownikiem na skrzyżowaniu pod rodzinnym domem. Stary i opasły były milicjant w roli nauczyciela, który linijką wbijał dzieciom nauki o przewodniej roli partii... a kysz maro!

4 Ostatnio edytowany przez Vian (2013-11-30 05:15:54)

Odp: Wspomnienia z PRL-u

Tętniące życiem bazary, sąsiad, który w garażu hodował świniaka na święta (mieszkałam na obrzeżach Warszawy a nie na wsi), jajka, które się kupowało od jednej babci 3 ulice dalej, błotniste ulice, na których się puszczało łódki z papieru a zimą wysypywało popiół z pieców kaflowych, mleko w butelkach z kapslem, Ptyś, babka ze wsi, ktora sprzedawała cielęcinę z samochodu, a która raz prawdopodobnie okazała się psiną (ta cielęcina, nie babka), kupowanie na zapas wszystkiego, najlepiej ze wsi, no i obiekt pożądania wszystkich - dolary. To modne imię dla psów nawet było, Dolar, teraz go w ogóle nie słyszę, a jak byłam mała, w okolicy szczekały ze 4 Dolary. O, zwierzęta się inaczej traktowało, trochę jak teraz na wsiach, my trzymaliśmy swojego wyżła w domu chociaż mieszkaliśmy w domu z ogrodem, więc byliśmy traktowani jak niegroźne świrusy, wtedy normą była buda i pies na łańcuchu okrągły rok, karmienie go chlebem z mlekiem. Dzieciaki z przymusu chyba wykazywały się większą fantazją i inwencją twórczą w zabawach, ale nie pamiętam, żebyśmy byli jakoś szczególnie mniej materialistyczni, teraz dzieciaki dzielą się na te z psp, tabletami i własnymi laptopami i te, które tego nie mają, a wtedy na te z zabawkami z pewexu i na te, które ich nie miały. Potem, jak byłam ciut starsza, na te z komputerem i na te bez komputera, z bmxem i bez bmxa. U dorosłych szczytem marzeń było wyjechać za granicę i przywieźć walutę bo jak zarobili kilka tysięcy marek czy dolarów, to w Polsce mogli sobie za to kupić mieszkanie.

5

Odp: Wspomnienia z PRL-u

Pamiętam że u mnie w bramie ( 20 mieszkań ) były tylko trzy telewizory. Często kilka rodzin schodziło się na film , na Hansa Klosa lub coś innego niż produkcje radzieckie.Do dziś pamiętam jak oczekiwałem w oknie na przywóz telewizora " Rubin"...ciężkie cholerstwo. Trzeba było go odpalać kilka minut wcześniej , bo zanim rozgrzały się wszystkie lampy.. Najczęściej ja byłem "pilotem". Kartki musiały być już w latach 70-tych , bo kojarzę je jako mały chłopak.Była jakaś pomoc żywnościowa w parafiach.Dostaliśmy jakąś paczkę i to były zagraniczne produkty.Może nawet ze Stanów.W młodszych klasach podstawówki obowiązywała dyscyplina i większy respekt dla nauczycieli niż obecnie.Musieliśmy co poniedziałek odśpiewywać hymn szkoły mówiący o potędze naszego socjalistycznego miasta i kraju.Naturalnie były też pochody pierwszomajowe.Obchodzone masowo.Wszyscy obywatele mile widziani . Ot swoista platforma obywatelska .. big_smile

6

Odp: Wspomnienia z PRL-u

Witajcie smile

Oj tak tak stało się w kolejkach zaraz po przyjściu ze Szkoły.Masło w kostce kosztowało 3.50
Długa kolejka przed super SAM - mem,nie wpuszczali do środka. A z rana przed Szkołą stało się za mlekiem i chlebem. Co do słodkości to wyrób czekoladowo podobny sprzedawali u nas na PKS. czekolady te były mniejsze jak zwykła czekolada i chudziusieńka.Tato mój robił lizaki z cukru w domu.... a w sklepach bywały wtedy czerwone koguciki...

7

Odp: Wspomnienia z PRL-u

Jak pamiętasz cenę masła , to Ci zazdroszczę.Ja za to pamiętam że w samie było masło w dużym bloku ( pół metra na pół metra ).Możliwe że było solone. Największym hitem była woda z saturatora sprzedawana na płukane szklaneczki w gorące letnie dni.

8 Ostatnio edytowany przez luc (2013-12-01 02:49:56)

Odp: Wspomnienia z PRL-u
Pan Lewski napisał/a:

Kartki to w latach 80 raczej nie?

-byli ubodzy ale bardziej równi

- pewność jutra, że będzie mieszkanie,

-zamordyzm dawał poczucie bezpieczeństwa "nie było chuligaństwa i bandytyzmu, bo milicja ich wszystkich pałowała"

-Polska sprawiała wrażenie rozwiniętego kraju.

Kartki zlikwidowano gdzieś w połowie lat osiemdziesiątych.

Bardziej równi?? Ci, którzy byli ubodzy to na pewno byli równi.
Pomijając tzw. prywaciarzy, którzy mieli szansę się dorobić, to istniała kasta uprzywilejowana związana z systemem. Ci ubodzy nie byli.

Zaiste wielką było pewnością mieszkanie. Jak się już je "dostało" po jakichś 20 latach oczekiwania nań.

Zamordyzm nigdy nie daje poczucia bezpieczeństwa.
Fakt, milicja pałowała. Głównie przeciwników systemu.

Polska sprawiała wrażenie kraju rozwiniętego? Tak - sprawiała wrażenie. Wrażenie.

Do tego dodałabym "swobodę" wyjazdów zagranicznych - poza demoludy oczywiście.
Trudność w uzyskaniu paszportów, dla niektórych zupełnie niedostępnych. Paszportu nie trzymało się w domu. Trzeba się było ubiegać przy każdym wyjeździe, na milicji. Po powrocie paszport trzeba było "zdać".

Brak swobód obywatelskich:
- wolności słowa,
- wszechobecna cenzura,
- brak demokratycznych wyborów
- brak niezależnych mediów.

Wprawdzie w czasach PRL, które ja pamiętam, za "niepokorne" wypowiedzi nie groziło już raczej więzienie, ale można było w inny sposób kogoś załatwić: trudności z pracą, z nauką - możliwość wyrzucenia ze studiów.
Za noszenie opornika (ktoś to pamięta?)na ubraniu można było nieźle oberwać od "stróżów prawa".

Edukacja w szkole odbywała się w sposób reglamentowany. Nie było mowy (mało który nauczyciel się odważył) o Katyniu, 17 września 1939 r., wojnie polsko - sowieckiej 1919-1921.
Trzeba było zdobywać wiedzę na różne sposoby. Od rodziców, z książek z tzw. drugiego obiegu albo przemyconych z zagranicy.
I oczywiście z Radia Wolna Europa.

Wszechobecna przyjaźń polsko-radziecka.

Powtórzę za Snake - a kysz.

9

Odp: Wspomnienia z PRL-u

Pamiętam, że cała Polska nie lubiła Śląska - za sklepy górnicze, mieszkania i zarobki, ale być może właśnie dlatego u nas nigdzie biedy nie było. Dzieciaki bawiły się takimi samymi zabawkami i miały mniej więcej wszystkiego po równo. Nikt nie martwił się o pracę, o to czy wystarczy mu do ostatniego, czy będzie miał za co kupić dziecku książki. Za to książek nie było, a za chińskimi piórnikami i pachnącymi gumkami trzeba było stać dobre pół dnia.

Papier toaletowy był towarem luksusowym big_smile.

Pomarańcze i banany były rajem dla podniebienia - dzieliło się je na porcje, aby dłużej nacieszyć się smakiem. Nigdy później nie miałam w domu tylu cukierków czekoladowych, do dziś nie mam pojęcia skąd i po co tata znosił całe ich kartony.

Pamiętam też, że kiedy do "górniczego" rzucili towar, to zimą połowa kobiet chodziła w takich samych kozakach, różniły się tylko odcieniem - jasny lub ciemny brąz. Mama i wszystkie sąsiadki dookoła szyły spódnice z bandaży albo z tetry (jeśli ktoś nie wie, to wyjaśniam, że jest to tkanina na pieluchy), białe podkoszulki farbowało się na wszelkie kolory tęczy i ozdabiało ręcznie.

Szczytem marzeń były wakacje w Jugosławii.

Tak naprawdę bardzo wiele pamiętam. Moje dzieciństwo było beztroskie, mogę powiedzieć, że naprawdę szczęśliwe, ale dziś wiem, że to rodzice bardzo zadbali o to, aby szara rzeczywistość w nas, dzieci, w żaden sposób nie uderzyła. Przyznaję, że udało im się oszczędzić nam trosk i odsunąć od problemów dorosłych, którzy musieli radzić sobie w codzienności z komunizmem w tle.

10

Odp: Wspomnienia z PRL-u

Odpowiem fragmentem wiersza, który u was zamieściłam :

Nasze niebo
Szare
Wisiało
Na gałęzi
Kruki wrony
Pejzaż
Z liszajem
Codzienny
...

11

Odp: Wspomnienia z PRL-u

Ano cena masła z tamtych lat pozostała mi do dziś w pamięci. Wiele filmów powstało ..jak to było wtedy... Jak to wszystko wyglądało.Ale ludzie jednak byli dla siebie milsi,pomocni.
Co do pomarańczy , o których pisze Olinka to fakt,dla mnie do dziś to tylko mi się kojarzy z mikołajem i Świętami. Na co dzień nie było mowy o tych frykasach. Co do wyjazdów za granicę to miało się książeczkę wizową  i jako wycieczka zakładowa jechaliśmy na dowody osobiste.Na granicy 2 godziny czekania. przetrzepali autobus i palcem wskazano która osoba ma iść do kontroli do budki. Jechałam wtedy do Niemiec  ówczesnego NRD ,Niemcy patrzyli na nas z rezerwą. Nie było łatwo.... kiedy w Sklepie poszła fama że Polacy są,to chowali młynki do kawy,bo tego u nas nie było. Zwiedziliśmy kilka miast Drezno,Erfurt ... Pamiętam jak nasz kierowca..tzn przydzielony  nie wiem skąd,może z Biura Podróży,był bardzo opryskliwy dla Niemców. Szła pewna Niemka chyba przez pasy , a on na nią wyzywał od różnych... ona nie słyszała tego,ale my i owszem. Człowiek nacieszył oczy ,bo tego w Polsce nie było. A co jeszcze pamiętam że młodzi Niemcy z daleka obrzucali kamieniami i coś krzyczeli pod nosem. Rarytasem również były termosy ... kiedy udaliśmy się na obiad do pewnej restauracji ,wtedy po raz pierwszy jadłam ziemniaki w kształcie kulek podsmażanych.
A do obiadu  podawali piwo w kielichach.

12

Odp: Wspomnienia z PRL-u

Z dobrych rzeczy pamiętam gromadę dzieciaków na podwórku. Podwórko tętniło swoim życiem smile. Dzisiaj niestety patrząc za okno trochę mi żal dzisiejszych dzieciaków siedzących przed komputerami. No ale to były inne czasy smile.

13 Ostatnio edytowany przez luc (2013-12-01 13:14:00)

Odp: Wspomnienia z PRL-u
zwykły facet napisał/a:

Z dobrych rzeczy pamiętam gromadę dzieciaków na podwórku. Podwórko tętniło swoim życiem smile.

Też to pamiętam i to są miłe wspomnienia. Nie tylko dlatego, że wtedy byliśmy dziećmi.
Wszyscy się znali. Były wspólne gry: w podchody, w palanta (:)), w dwa ognie, etc.
Zimą wszędzie wylewano lodowiska. Rodzice się organizowali by urządzić coś dla wszystkich , nie tylko dla swoich dzieci.
Ale zapewne odejście od takich form rozrywki na rzecz np. komputerów, nastąpiłoby i tak, bez względu na ustrój.
Chyba, że nie byłoby dostępu do internetu (co nie jest sobie trudno wyobrazić) lub byłby on limitowany.

Podobnie jak Olinka, pamiętam trudności w zdobyciu papieru toaletowego.
Pamiętam też gdy na półkach sklepowych był wyłącznie ocet i ocet.

Jeszcze warunki w toaletach publicznych hmm

14

Odp: Wspomnienia z PRL-u

Oj tak dzieci spędzały dużo czasu na swoich osiedlowych podwórkach. Skakanki,granie w gumki.Ale podchody były najlepszą zabawą. Z koleżanką która jeszcze wtedy mieszkała w naszej klatce bawiłyśmy się w sklepik warzywny. rwałyśmy trawę , kwiatki ... tongue
Osiedla tętniły życiem,ogólny szacunek ...fajnie było. smile

15

Odp: Wspomnienia z PRL-u

Widzę, jak tych o naszych zabawach na podwórku i dziecięcych przyjaźniach syn słucha z lekką nutką zadrości. My przecież potrafiliśmy zrobić coś z niczego i zająć się dosłownie wszystkim. Dziś dzieciakom chyba już nie przychodzi do głowy, aby bawić się w sklep, a za towar płacić kamieniami. Albo biegać za puszką, która była centrum uwagi na całe popołudnie wink.
Podwórka tętniły życiem do późnego wieczora, tworzyły sie grupki i tak zwane "bandy", zawiązywały przyjaźnie, ale dzieci miały ze sobą naprawdę dobry kontakt, taki, którego nie nawiąze się przez Skype'a czy FB.

luc napisał/a:

Jeszcze warunki w toaletach publicznych hmm

Publiczne, PRL-owskie toalety do dziś budzą u mnie obrzydzenie. I restauracje z laminowanymi stołami. I obskurny transport publiczny.

16

Odp: Wspomnienia z PRL-u

U nas akurat publiczną toaletę zwaną okrąglakiem zrównano z ziemią. Było to wc w podziemiu kiosku zwanego okrąglakiem z racji jego kształtu. Stał na środku rynku , niemal na przeciw
ratusza. Inne toalety to na dworcu PKS i PKP ,równie niemiło pachnące...

17

Odp: Wspomnienia z PRL-u

A z negatywnych pamiętam to jak musiałem stać całą noc na zmianę ze swoim ojcem zmieniając się co jakiś czas bo pralki przywieźli. Lista kolejkowiczów była prowadzona,całą noc się stało żeby nie stracić kolejki a rano zakup marzenie pralka w domu smile.

18

Odp: Wspomnienia z PRL-u

Ja za pralką stałam ,jak zmieniłam miejsce zamieszkania,ale to kilka lat pózniej... czy też kilkanaście. Tam stało się za miastem na tzw "spędzie" gdzie sprzedawano zwierzątka i inne artykuły... wtedy udało mi się zdobyć pralkę "Światowit... pół automat tongue nakręcało się ją,ach i chyba wcześniej nagrzewała sama wodę... smile a i jeszcze zdobyłam talerze,których kilka sztuk mam do dzisiaj.

19

Odp: Wspomnienia z PRL-u
Olinka napisał/a:

Pamiętam, że cała Polska nie lubiła Śląska - za sklepy górnicze, mieszkania i zarobki,

Przyznam, że takich uczuć nie pamiętam. W moim otoczeniu nikt tak nie reagował. W każdym razie nie pamiętam. Co nie znaczy, że gdzieś indziej mogło to tak być odbierane. Dopiero na studiach dotarło do mnie, że na samym Śląsku (dla mnie to był jeden region) były konflikty z Zagłębiem.
Na pewno były większe animozje między poszczególnymi regionami: Górale nie lubili "Hanysów" (pamiętam, że tak o nich mówili) - mam nadzieję, że nikogo tym zwrotem nie uraziłam smile, Krakusy Warszawiaków i na odwrót. Dziś chyba takich animozji jest mniej.

Co do toalet publicznych, to pamiętam przyjaciela mojego Ojca - przewodnika po Krakowie, który opowiadał jak musi się nagimnastykować oprowadzając zagranicznych turystów żeby co jakiś czas znaleźć się w pobliżu dobrej restauracji i mimochodem zaproponować turystom skorzystanie z toalety restauracyjnej, która była z reguły nieco lepsza smile

20

Odp: Wspomnienia z PRL-u

Pamiętam też jak do taksówki wsiadało się np. w trójkę bo kierowca jechał na jakieś konkretne osiedle. Staliśmy w kilkanaście osób na postoju i żadnej taksówki. Podjeżdża kierowca rzuca nazwę osiedla i chętni się pakują do środka smile. A dzisiaj jest totalnie odwrotnie jak to wszystko się zmienia smile.

21

Odp: Wspomnienia z PRL-u

Z PRL pamiętam jedno - jak dostałem od ZOMOWCA w 1989 r. pałą po plecach. Miałem z 10 lat. Ale jak wydarłem stamtąd to rekord świata w biegu do tramwaju pobiłem na pewno;D

22

Odp: Wspomnienia z PRL-u

Nie można było spokojnie w piłkę nożną pograć ,bo zaraz się zjawiał dzielnicowy i nas spisywał hurtem. Wiadomo , gromadzić się nie dawali. Pamiętam jak ogłoszono stan wojenny . Patrzyłem przez okno na patrol wojskowy chodzący po ulicy. Dziwne uczucie.Trwoga,lęk,ciekawość u nastoletniego chłopaka..

23 Ostatnio edytowany przez Mussuka (2013-12-02 13:19:40)

Odp: Wspomnienia z PRL-u
luc napisał/a:

Górale nie lubili "Hanysów" (pamiętam, że tak o nich mówili) - mam nadzieję, że nikogo tym zwrotem nie uraziłam smile, Krakusy Warszawiaków i na odwrót. Dziś chyba takich animozji jest mniej.

Tak, szczegolnie podczas meczow to widac:) Dalej jest to samo tylko teraz Gorale ciagna kase z Hanysow a Krakusy z Warszawiakow i vice versa - turystycznie najwiecej:) wiec "kochac" sie musza.  Teraz to nawet "prawdziwa" przyjazn polsko-rosyjska sie narodzila w zwiazku z wypchanymi portfelami naszych wschodnich sasiadow, ktorzy je potem szczodrze oprozniaja w polskich kurortach.

Apropos rozgrywek ligowych i futbolu - ja wystalam kiedys czeskie "adidasy" w sklepie w stolicy (Radoskor) i to byl dzien kiedy Polska grala z Kamerunem. Panowie stali zaopatrzenie w male odbiorniki radiowe i wszyscy w napieciu sluchali na zywo jak nasi kolejno zdobywali gole, cala kolejka podskakiwala i ryczala GOOOOL! No wlasnie - wtedy przynajmniej pilke nozna mielismy jak sie patrzy, teraz mozemy powspominac jedynie.

24

Odp: Wspomnienia z PRL-u
chandler napisał/a:

Pamiętam jak ogłoszono stan wojenny . Patrzyłem przez okno na patrol wojskowy chodzący po ulicy. Dziwne uczucie.Trwoga,lęk,ciekawość u nastoletniego chłopaka..

Och, ten dzień pamiętam, jakby to było wczoraj. Wcześniej przez centrum miasta przejeżdżały czołgi, a chłopcy krzyczeli ,,niech żyje wojsko polskie!". Pochodzę z Jastrzębia, tam wiele rzeczy rozgrywało się na moich oczach. Tata, widocznie doskonale zdając sobie sprawę, że właśnie tworzy się historia, wsadził mnie, ośmioletnią wówczas dziewczynką, do samochodu i zawiózł w okolice kopalni, aby pokazać strajkujących za bramą górników, bo - jak to określił - dzięki temu ten moment będę pamiętać na całe życie. I pamiętam.
Pamiętam też, jak machałam mu z okna czwartego piętra, kiedy w ciuchach górniczych i w białym kasku na głowie, na chwilę wydarł się za mury, aby wsiąść w samochód, wziąć coś do jedzenia i się z nami pożegnać. Tego uścisku nie zapomnę nigdy, dokładnie tak, jakby obawiał się, że może stać się coś strasznego, a ten uścisk może być ostatnim.

Pamiętam jak spacyfikowano kopalnię Manifest Lipcowy, jak w Sylwestra świecono po oknach, kontrolując czy w mieszkaniach nie gromadzą się ludzie, jak przeszukiwano nam mieszkanie, jak nie wolno było bez przepustki wychodzić z domu po 22.00, jak... Naprawdę dużo jest tych ,,jak"...

Potem, kiedy już było wolno opuszczać granice miasta, pojechaliśmy na wieś, bo dziadkowie zabili cielaka, żeby przewieźć mięso do domu tata poukładał je z torbach podróżnych i powiedział, żebyśmy w razie kontroli razem z bratem udawali, że na nich śpimy. Nie skontrolowali, kontrola zapewne skończyłaby się konfiskatą, zrobiliśmy więc kiełbasę, kaszanki, pasztety i salcesony, całe pęta powędrowały do wędzarni, a potem dosuszały się w kuchni. Mniam! big_smile

25

Odp: Wspomnienia z PRL-u
Olinka napisał/a:
chandler napisał/a:

Pamiętam jak ogłoszono stan wojenny . Patrzyłem przez okno na patrol wojskowy chodzący po ulicy. Dziwne uczucie.Trwoga,lęk,ciekawość u nastoletniego chłopaka..

Och, ten dzień pamiętam, jakby to było wczoraj.

Ja tez:) Nie bylo lekcji religi, wiec poszlysmy z kolezanka na spacer i wypalilycsmy po pierwszymw zyciu papierosie..marki Kosmos. Prawie zwymiotowalam na snieg od tej "doroslosci". I zagryzlysmy to bulka, zeby wciry w domu nie dostac;).

Olinka napisał/a:

Potem, kiedy już było wolno opuszczać granice miasta, pojechaliśmy na wieś, bo dziadkowie zabili cielaka, żeby przewieźć mięso do domu tata poukładał je z torbach podróżnych i powiedział, żebyśmy w razie kontroli razem z bratem udawali, że na nich śpimy. Nie skontrolowali, kontrola zapewne skończyłaby się konfiskatą, zrobiliśmy więc kiełbasę, kaszanki, pasztety i salcesony, całe pęta powędrowały do wędzarni, a potem dosuszały się w kuchni. Mniam! big_smile

No wlasnie, Polak potrafi:) Niby bieda, kryzys, kartki a u nas tez jakos zawsze cos sie ze wsi sciagnelo, worek ziemniakow do piwnicy, jajek swiezych, pol swiniaka, choinke z lasu;)
Prawde mowiac, moj partner twierdzi, ze u nas w Polsce bylo zle ale u nich w Czechoslowacji wcale nie lepiej - prywatnych gospodarstw prawie nie bylo, cenzura w TV jeszcze wieksza (ogladali polska telewizje z zachodnimi filmami) a o pojsciu do Kosciola czy nawet chrzcie dziecka mozna bylo zapomniec.

26

Odp: Wspomnienia z PRL-u
Mussuka napisał/a:

Tak, szczegolnie podczas meczow to widac:)

Dalej jest to samo tylko teraz Gorale ciagna kase z Hanysow a Krakusy z Warszawiakow i vice versa - turystycznie najwiecej:)

Mecze i kibice oraz "kibice" to osobna kategoria, nie poddająca się (przynajmniej dla mnie) racjonalnej ocenie smile

Górale ciągną dutki ze wszystkich ceprów.

Fakt, za PRL-u polska piłka nożna stała na wysokim poziomie.
Mimo, że nie jestem kibicem, pamiętam mecz na Wembley. To było wręcz historyczne, narodowe wydarzenie.
Pamiętam też trenera Górskiego - klasa sama w sobie.
Tym bardziej mi przykro gdy patrzę na obecne poczynania ówczesnych polskich idoli: Tomaszewskiego czy Laty.
Podobnie jak na Fibaka, którego grą wszyscy się kiedyś zachwycali. Pamiętam jego mecz z Borgiem.

27

Odp: Wspomnienia z PRL-u

Pamięta ktoś pochody pierwszomajowe... To dopiero była ściema i propaganda. Tego typu imprezy można jeszcze spotkać współcześnie w krajach totalitarnych np.Korea Północna.. Nawet nauczyciele  oferowali lepsze stopnie za niesienie sztandaru. Chyba jedynym plusem było jakieś nakłanianie ludzi do swoistego patriotyzmu.

28

Odp: Wspomnienia z PRL-u
chandler napisał/a:

Pamięta ktoś pochody pierwszomajowe... To dopiero była ściema i propaganda. Tego typu imprezy można jeszcze spotkać współcześnie w krajach totalitarnych np.Korea Północna.. Nawet nauczyciele  oferowali lepsze stopnie za niesienie sztandaru. Chyba jedynym plusem było jakieś nakłanianie ludzi do swoistego patriotyzmu.

Ja pamiętam. Uczestniczyłam w nich w szkole podstawowej i jeszcze przez kawałek szkoły średniej. I jedyne co mi się nie podobało to przemówienia notabli na placu przed pochodem. A samo przejście pochodem wspominam bardzo miło.
Tak samo miło wspominam pochody w dzieciństwie. Kiedy tato kupował mi papierowe chorągiewki - jedną biało-czerwona a druga niebieską z białym gołąbkiem. I oglądaliśmy maszerujących ludzi.
A od paru lat uczestniczę (głównie fotograficznie) w pochodach pierwszomajowych organizowanych w Bornym Sulinowie. smile

29

Odp: Wspomnienia z PRL-u

Mi się wspomina mleko w szkołach , podawane w buteleczkach od śmietany .

30

Odp: Wspomnienia z PRL-u
chandler napisał/a:

Pamięta ktoś pochody pierwszomajowe... To dopiero była ściema i propaganda.

Ba...
Nienawidziłam tych obchodów serdecznie właśnie z powodu propagandy.
Miałam to szczęście, że u mnie w domu rozmawiało się na "zakazane" tematy, więc nigdy nie traktowałam tych pochodów jako rozrywki.
Dzięki Bogu, w mojej szkole był zwyczaj organizowania w tym czasie rajdów górskich, z czego skwapliwie korzystałam.
Od osób biorących udział w tych pochodach wiem, że robiono "sztuczny tłum" tzn. część osób dwukrotnie (a nawet więcej razy) maszerowała. W szkole odbywało się to w ten sposób, że uczniowie najpierw maszerowali z klasą, a później np. z drużyną harcerską czy inną organizacją, do której należeli.

Chandler napisał/a:

Chyba jedynym plusem było jakieś nakłanianie ludzi do swoistego patriotyzmu.

Nie wiem. Mnie to się jednak z patriotyzmem nie kojarzyło. Raczej ze zniewoleniem.
To już prędzej podczas obchodów rocznic zakończenia II wojny (w innym terminie niż państwa Zachodu smile) można o jakimś swoistym patriotyźmie mówić.

31

Odp: Wspomnienia z PRL-u
Milionek napisał/a:

Mi się wspomina mleko w Szkołach , podawane w buteleczkach od śmietany .

a mnie mleko stawiane na wycieraczce za drzwiami, kolor kapsla oznaczal jak tluste jest dane mleko. A na wakacjach pod namiotem najbardziej smakowal taki kefir z butelki i do tego bulka grahamka z maslem i pomidorem, mniam:)

A skoro o chlebie i poniewaz swieta tuz tuz, to mnie sie przypominaja wczesno poranne wyprawy do piekarni po chleb na swieta. Mama juz z samego rana w Wigilie zrywala mnie i wysylala w kolejke. Stalam tam przytupujac i gawedzac z reszta kolejki zwykle okolo 2 godzin, bo chleb byl na biezaco pieczony, wykladany i natychmiast znikal. Kolejka sie posuwala do przodu i czekalismy na nastepny wypiek. I jak po tym staniu wymarznieta ale dumna maszerowalam z cieplutkim chlebem do domu, to go sobie tak tulilam i wachalam i do dzis nie ma piekniejszego dla mnie zapachu niz swiezy chleb na swieta:) Pieczywo z Carrefoura to nie to samo.

32

Odp: Wspomnienia z PRL-u

Patrząc na to z perspektywy dziecka, strasznie lubiłam pochody pierwszomajowe. Było kolorowo, wesoło, od tego dnia sprzedawano włoskie lody w budkach. Za nimi oczywiście kilometrowe kolejki, ale stało się, a jakże! wink

Właśnie przypomniało mi się, że jak tata dostał talon na malucha, czyli Fiata 126p, to kupił go za gotówkę, pojeździł ze dwa lata i na giełdzie dostał wyższą cenę niż za nowiutkiego zapłacił w Polmozbycie wink. Dzisiaj niepojęte...

33

Odp: Wspomnienia z PRL-u

ja tym cudem techniki, Fiatem 126p, mialam "przyjemnosc" jechac ze stolicy nad morze wraz z moja kolezanka, jej siostra, tata i mama. Oraz calym sprzetem biwakowym. W wieku 18 lat, kiedy juz troche wyroslysmy powyzej 170cm. Wysiadlam zgieta w chinskie dzien dobry:)

Nasz pierwszy samochod to byl Wartburg, alez tata byl z niego dumny jak odpalal ...takie rym cym cym cym, rym cym cym cym...i sie jechalo po walowke do babci na wies:)

34

Odp: Wspomnienia z PRL-u

Haha, Mussuko, my też mieliśmy Wartburga, był taki ohydnie zielony big_smile, ale dla taty i tak najładniejszy pod blokiem big_smile. Pamiętam, że już jako mała dziewczynka byłam zła, że nie zdecydował się przynajmniej na blachę o kolorze miodu - były tylko te dwa do wyboru tongue, ale że po odbiór wybrał się ze znajomym, to obaj wzięli takie same.

Maluszkiem pojechaliśmy na komunistyczne wczasy - ze Śląska nad morze - dwoje dorosłych osób, dwoje dzieci i tona bagażu. Daliśmy radę i nikt specjalnie nie narzekał, a dziś... strach nawet pomyśleć, ile byłoby zrzędzenia wink.

35 Ostatnio edytowany przez Mussuka (2013-12-19 15:01:26)

Odp: Wspomnienia z PRL-u
Olinka napisał/a:

Maluszkiem pojechaliśmy na komunistyczne wczasy - ze Śląska nad morze - dwoje dorosłych osób, dwoje dzieci i tona bagażu. Daliśmy radę i nikt specjalnie nie narzekał, a dziś... strach nawet pomyśleć, ile byłoby zrzędzenia wink.

bo ludzie kiedys bardziej zahartowani w boju byli i nie narzekali na niewielkie niedogodnosci. Zreszta widac to po obecnej mlodziezy na wakacjach - my jako studenci tluklismy sie tramwajami, autobusami, pociagami a na lokal rezerwowalo sie kawalek pola namiotowego. Karimaty, puszki z pasztetem czy paprykarzem i zabawa na sto dwa. Teraz - auto z klima, wakacje w tropikach, najlepiej full wypas, zeby sie nie napracowac nad robieniem kanapek na sniadanie. I nie pogniewajcie sie panowie, ale jak patrze na te misiowate buzki i sylwetki obecnych "mlodych" mezczyzn, to od razu widac, ze ani to WF-u w szkole nie mialo, sport uprawia z pilotem i piwem w dloni, woja tez nie zaliczylo - takie otluszczone nerdowe maminsynki z nadwaga, uff, przerazajaca. No i jak taki ma pod namiot jechac jak on musi sie w piernatach po roku ciezkiej pracy wylezec?:)

OK, ale sie z PRL-u zrobi narzekanie na terazniejszosc, juz koncze.

Wracajac do tej komunikacji, to mnie taksowkarz wroclawski rozbawil, jak na poczatku pazdziernika skomentowal wieksze korki w miescie - studenci na uczelnie wrocili:)

36

Odp: Wspomnienia z PRL-u
Olinka napisał/a:

tata dostał talon na malucha, czyli Fiata 126p,

Faktycznie, maluch - symbol późnego PRL-u, bo we wcześniejszym to była Syrenka i Warszawa.
Samochód na talon. I weź tu wytłumacz młodym co to takiego smile
I jeszcze ten ewenement z zyskiwaniem wartości przez samochód opuszczający fabrykę. Odwrotnie proporcjonalnie do dzisiejszych realiów.

37

Odp: Wspomnienia z PRL-u

A kto pamięta zapach papierosów z tamtych czasów ?, Caro z dużym C na niebieskim tle i Marlboro ?. One miały aromat !. Obecne wszystkie jednakowo śmierdzą sad

38

Odp: Wspomnienia z PRL-u
Mussuka napisał/a:

Zreszta widac to po obecnej mlodziezy na wakacjach - my jako studenci tluklismy sie tramwajami, autobusami, pociagami a na lokal rezerwowalo sie kawalek pola namiotowego. Karimaty, puszki z pasztetem czy paprykarzem i zabawa na sto dwa. Teraz - auto z klima, wakacje w tropikach, najlepiej full wypas, zeby sie nie napracowac nad robieniem kanapek na sniadanie. I nie pogniewajcie sie panowie, ale jak patrze na te misiowate buzki i sylwetki obecnych "mlodych" mezczyzn, to od razu widac, ze ani to WF-u w szkole nie mialo, sport uprawia z pilotem i piwem w dloni, woja tez nie zaliczylo - takie otluszczone nerdowe maminsynki z nadwaga, uff, przerazajaca. No i jak taki ma pod namiot jechac jak on musi sie w piernatach po roku ciezkiej pracy wylezec?:)

Aż muszę się wtrącić ... strasznie nie lubię generalizowania, rzucania stereotypami ... bardzo.

Jeżdżę komunikacją miejską do pracy w obie strony, wcześniej - jakoś od / w trakcie podstawówki zacząłem dojeżdżać nią do szkół ( co prawda z początku było to blisko ale im 'poważniejsza' szkoła tym było dalej choć nadal w obrębie miasta ). Pociągami też zdarza mi się jeździć. Co prawda niechętnie i dość rzadko ale akurat to ostatnie nie jest zależne ode mnie. A niechętnie z powodu szeroko pojętej obsługi i cen głównie. Ale na same pociągi jako takie, jako środek transportu niezbyt narzekam. Ba - nawet auta nie mam.

Wiem co to są 'wsiowe' wakacje, gdzie za dnia ( nie mówię że dzień w dzień lub przez cały dzień ale mając te naście lat to była bądź co bądź frajda ) pomagało się u rodzinki na wsi, jeździło nad jeziora, łaziło po lesie, zbierało co tu czy tam wyrosło i tym podobne.

Buźki? Sylwetki?

Telewizja? Oglądam bardzo sporadycznie. Bardzo. Praktycznie wcale ale jak już mam być szczery ... Otłuszczone? Nigdy.

A najbardziej zbulwersował mnie chyba fragment o wojsku ... Słuchajcie - ja w wojsku NIE byłem, jestem z tego i dumny i szczęśliwy bo może i na kimś wywarło ono 'dobre' piętno ale jak dla mnie przymusowa służba wojskowa dla każdego ( swego czasu ) była jednym z największych idiotyzmów jakie nam zafundowała nasza ojczyzna.

Można to było zastąpić jakimś innym 'obywatelskim' czynem czy ruchem. Byle nie narodowym ...

Można to było zastąpić lepiej prowadzonymi, bardziej angażującymi lekcjami WF i / lub PO. Można to było zastąpić, ulepszyć na milion innych sposobów.

Co prawda PRL właściwie dogorywał gdy się rodziłem ale jestem mimo wszystko szczęśliwy że się urodziłem w tzw 'wolnej Polsce' ... a jeżeli nie wolnej to pewno 'wolnościowiejszej' jakby to powiedział zapewne Adaś Miauczyński ... ( co prawda wolałbym urodzić się w jakimś normalniejszym kraju ale ... ).

39

Odp: Wspomnienia z PRL-u

Co do pamięci o wojsku,to nie chcę nawet wracać do tamtych czasów. Skutki są do dziś,właśnie przez nacisk i na wojsko i w wojsku.To co wyprawiano i na co pozwalano ...

40

Odp: Wspomnienia z PRL-u

Co pamiętam.. biedę i krzywdę ludzi, to że "ściany miały uszy".. każdy radził sobie tak, jak mógł najlepiej - ale łatwo przetrwać nie było..
Puste sklepy, kolejki po cokolwiek bo nic nie było .. jak rzucili kawę lub rajstopy jako dziecko stałam nawet kilka razy w kolejce : bo mama, sąsiadka, i każda znajoma mogły wziąć z dzieckiem 2 sztuki.
pewex był tylko dla bogaczy, dzieci których rodzice lub kuzyni wyjeżdżali za granicę lub mieli "pozycję"..
Słodycze? oranżadka w proszku, lizaki z cukru robione nad palnikiem kuchni gazowej..
Pamiętam też że w szkole musieliśmy pić jakiś płyn po wybuchu elektrowni w czarnobylu..
Na ulicach szaro.. spódnice szyło się chyba z materiału z zasłonek, wszystkiego co było dostępne.. heh moja pierwsza spódniczka jeansowa mini była przerobiona ze spodni - sama wbijałam w nią po bokach ćwieki, które były bardzo modne ..
Co jeszcze.. pamiętam zabawy na "drabinkach" do późna w nocy i związane z nimi odciski na rękach- skakaliśmy z jednej strony na drugą jak "małpki" pokazując kto potrafi najbardziej zwariowane akrobacje .. strzelanie procą, gra w kapsle, guma do skakania czy skakanka przez którą skakało po 15 osób równocześnie, zabawa w "chowanego" w którą grało pół osiedla.. festyny z konkursami, wata cukrowa.. a w zimie kuligi dla dzieci z sankami przyczepionymi do traktora (w mieście!).. szalone dzieciństwo..
Pamiętam też że w TV nic nie było.. o przepraszam, poza "W Kamiennym kręgu" lub "Niewolnicą Izaurą" lub przemówieniami. Dobranockę oglądaliśmy na TV czeskiej u sąsiadki (chodziło na nią kilkanaście dzieciaków z kilku pięter bloku)..
Na ścianach tapeta w kwiatki.. w moim pokoju plakaty zespołów wycięte z Gazet.. Limal, Tina Turner i Jackson.. ale to już później..

41

Odp: Wspomnienia z PRL-u

Gumy balonówki z Kaczorem Donaldem i zbieranie historyjek tongue

42

Odp: Wspomnienia z PRL-u
alfaalfa napisał/a:

Na ścianach tapeta w kwiatki.. w moim pokoju plakaty zespołów wycięte z Gazet.. Limal, Tina Turner i Jackson.. ale to już później..

A pamiętacie takie czasopismo "Razem"? A w nim na tylnej okładce zdjęcia nagich kobiet? Jakie one w tamtym czasie budziły emocje! big_smile

alfaalfa napisał/a:

Pamiętam też że w szkole musieliśmy pić jakiś płyn po wybuchu elektrowni w czarnobylu..

To był jod, ale dawka podobno znikoma, zdecydowanie zbyt niska, aby mogła być w pełni skuteczna. Piszę podobno, bo nie siedzę w temacie, za to pamiętam, że wujek nam to wówczas uświadamiał. Chodziło bardziej o to, żeby pokazać, że ktoś się tym, co się z nami dzieje, w ogóle przejął. Ot, taka komunistyczna propaganda.

-------------
To co bardzo utkwiło mi w pamięci, to fakt, że bywało naprawdę ciężko - wszystko na kartki, a towaru i tak, jak na lekarstwo, właściwie na nic nie miało się większego wpływu, człowiek był tylko maleńkim pionkiem, elementem wielkiej machiny, trzeba było walczyć dosłownie o wszystko, nikt nie wiedział, co zdarzy się jutro - ale nie przypominam sobie, aby w moim otoczeniu ktoś narzekał. Każdy robił swoje i jeszcze potrafił się uśmiechać.

Metyl napisał/a:

Co prawda PRL właściwie dogorywał gdy się rodziłem ale jestem mimo wszystko szczęśliwy że się urodziłem w tzw 'wolnej Polsce' ... a jeżeli nie wolnej to pewno 'wolnościowiejszej' jakby to powiedział zapewne Adaś Miauczyński ... ( co prawda wolałbym urodzić się w jakimś normalniejszym kraju ale ... ).

A ja wręcz przeciwnie, bo - choć komuś może być trudno w to uwierzyć - miałam naprawdę szczęśliwe i beztroskie dzieciństwo. Mnie ten reżim bezpośrednio nie dotknął, za to kto wie czy to nie właśnie dlatego, że wiem, jak inna może być codzienność, to dziś do wielu spraw podchodzę z dużym dystansem i nie narzekam na wszystko i wszystkich wokoło.

Na marginesie - kiedy obserwuję, co obecnie dzieje się na Ukrainie, to przed oczami stają mi całkiem podobne obrazy, które niegdyś rozgrywały się na moich własnych oczach. To były rzeczy naprawdę wielkie i tego też nikt mi nie odbierze.

43

Odp: Wspomnienia z PRL-u
alfaalfa napisał/a:

Pamiętam też że w TV nic nie było.. o przepraszam, poza "W Kamiennym kręgu" lub "Niewolnicą Izaurą" lub przemówieniami.

To masz trochę słaba pamięć.... Właśnie PRL kojarzy mi się z dobrymi filmami. Produkcji nieamerykańskiej. Filmami pokazującymi prawdziwe życie i prawdziwe problemy. Serialami np. dla dzieci, które niosły ze sobą jakiś przekaz. Komediami, które były śmieszne humorem bardziej wyrafinowanym niż poślizg na skórce lub stek bluzgów. Filmy i seriale obyczajowe były mocno osadzone w realiach życia codziennego. Teraz we wszystkich serialach bohaterowie zawsze są piękni i bogaci, mają wypasione mieszkania z wnętrzami według najnowszych trendów nawet gdy nie mają pracy. W kinach i telewizji leci prawie wyłącznie amerykańska sieczka (pomyśl, kiedy ostatni raz widziałaś w telewizji film inny niż amerykański w porze normalnej oglądalności?)

Mi PRL kojarzy się głównie ze szczęśliwym dzieciństwem. Kiedy wszystkie dzieci miały mniej więcej to samo. I mimo, że były trudności z zaopatrzeniem to nikt głodny nie chodził. Chociaż prawdę mówiąc takich całkowicie pustych półek to nie pamiętam. Pamiętam kolejki, talony na wszystko łącznie z butami. Ale z kolei te buty były na tyle dobrze wykonane, że można je było przekazywać następnym dzieciom jak się z nich wyrosło. W dzisiejszych butach najczęściej chodzę około trzech miesięcy, bo potem coś już się zaczyna psuć.
Pamiętam zabawy w których uczestniczyło całe podwórko. I to, że z dziećmi nikt sie tak nie cackał jak teraz. Było normalne, że pierwszoklasista po tygodniu chodzi sam do szkoły. I wraca do najczęściej pustego domu, bo rodzice są w pracy. Uczy się szybko samodzielności.
Pamiętam kolonie gdzie najczęściej spało się w klasach szkolnych. Była tylko zimna woda w umywalkach. Raz na tydzień prysznic. Ale było fajnie. I dostępne dla wszystkich.

44

Odp: Wspomnienia z PRL-u
Metyl napisał/a:
Mussuka napisał/a:

Zreszta widac to po obecnej mlodziezy na wakacjach - my jako studenci tluklismy sie tramwajami, autobusami, pociagami a na lokal rezerwowalo sie kawalek pola namiotowego. Karimaty, puszki z pasztetem czy paprykarzem i zabawa na sto dwa. Teraz - auto z klima, wakacje w tropikach, najlepiej full wypas, zeby sie nie napracowac nad robieniem kanapek na sniadanie. I nie pogniewajcie sie panowie, ale jak patrze na te misiowate buzki i sylwetki obecnych "mlodych" mezczyzn, to od razu widac, ze ani to WF-u w szkole nie mialo, sport uprawia z pilotem i piwem w dloni, woja tez nie zaliczylo - takie otluszczone nerdowe maminsynki z nadwaga, uff, przerazajaca. No i jak taki ma pod namiot jechac jak on musi sie w piernatach po roku ciezkiej pracy wylezec?:)

Aż muszę się wtrącić ... strasznie nie lubię generalizowania, rzucania stereotypami ... bardzo.

Jeżdżę komunikacją miejską do pracy w obie strony, wcześniej - jakoś od / w trakcie podstawówki zacząłem dojeżdżać nią do szkół ( co prawda z początku było to blisko ale im 'poważniejsza' szkoła tym było dalej choć nadal w obrębie miasta ). Pociągami też zdarza mi się jeździć. Co prawda niechętnie i dość rzadko ale akurat to ostatnie nie jest zależne ode mnie. A niechętnie z powodu szeroko pojętej obsługi i cen głównie. Ale na same pociągi jako takie, jako środek transportu niezbyt narzekam. Ba - nawet auta nie mam.

Wiem co to są 'wsiowe' wakacje, gdzie za dnia ( nie mówię że dzień w dzień lub przez cały dzień ale mając te naście lat to była bądź co bądź frajda ) pomagało się u rodzinki na wsi, jeździło nad jeziora, łaziło po lesie, zbierało co tu czy tam wyrosło i tym podobne.

Buźki? Sylwetki?

Telewizja? Oglądam bardzo sporadycznie. Bardzo. Praktycznie wcale ale jak już mam być szczery ... Otłuszczone? Nigdy.

A najbardziej zbulwersował mnie chyba fragment o wojsku ... Słuchajcie - ja w wojsku NIE byłem, jestem z tego i dumny i szczęśliwy bo może i na kimś wywarło ono 'dobre' piętno ale jak dla mnie przymusowa służba wojskowa dla każdego ( swego czasu ) była jednym z największych idiotyzmów jakie nam zafundowała nasza ojczyzna.

Można to było zastąpić jakimś innym 'obywatelskim' czynem czy ruchem. Byle nie narodowym ...

Można to było zastąpić lepiej prowadzonymi, bardziej angażującymi lekcjami WF i / lub PO. Można to było zastąpić, ulepszyć na milion innych sposobów.

Co prawda PRL właściwie dogorywał gdy się rodziłem ale jestem mimo wszystko szczęśliwy że się urodziłem w tzw 'wolnej Polsce' ... a jeżeli nie wolnej to pewno 'wolnościowiejszej' jakby to powiedział zapewne Adaś Miauczyński ... ( co prawda wolałbym urodzić się w jakimś normalniejszym kraju ale ... ).

Ale sie pan mlodszy obruszyl. I co z tego, ze Ty jestes jaki jestes? Jedna jaskolka wiosny nie czyni. Rozejrzyj sie wsrod rowiesnikow. Zreszta jakie masz porownanie, jak Cie na swiecie w tamtych czasach nie bylo i ludzi zyjacych w PRL znasz z filmow i opowiesci rodzicow?

Co do woja to ma ono i minusy i plusy. W dobrej jednostce i pod wlasciwym dowodztwem nikomu krzywda sie nie dziala, mam wielu kolegow, ktorzy ten koszmar przezyli i do dzis fajnie wspominaja. A z kolegami z woja czesto spotykaja sie i pamietaja czasy i poligonow i przepustek. Na pewno bardziej zmeznieli oni niz ci co teraz od kompa do pubu z kumplami sie przejda i kilkanascie piw na dzien wyzlopia.

Ja podobnie jak Olinka mialam, i fajne dzuecinstwo i mlodosc w czasach PRL-u i dlatego nie zaluje ani tego, ze sie w tamtych czasach urodzilam (byly ciezsze ale nie pod kazdym wzgledem gorsze) ani tego, ze w tym wlasnie kraju. A pan szanowny, to gdzie zyczylby sobie urodzic sie? Tam gdzie wszystko mlekiem i miodem plynie? To ja takiego kraju nie znam a troche ich pozwiedzalam. I to jest wlkasnie przyklad postawy roszczeniowej - z siebie nic a dla siebie chcialbym z miejsca Eldorado

45

Odp: Wspomnienia z PRL-u
Mussuka napisał/a:

Ale sie pan mlodszy obruszyl. I co z tego, ze Ty jestes jaki jestes?

Tak. Obruszyłem się nieco bo nienawidzę jak ludzie generalizują i wrzucają określoną lub nie grupę ludzi pod takie a takie łatki bo tak jest im wygodniej - jak mniemam właśnie dlatego. Są przecież takie słowa, zwroty jak np: 'większość' / 'znaczna część' / 'jest to bardzo częste', wystarczy ich użyć a dana wypowiedź od razu inaczej brzmi.

Siedzimy na forum netowym - inaczej niż słowami ciężko jest dokładnie przekazać co ma się na myśli więc odpowiednie dobieranie słów ma dość spore znaczenie.

Jasne że najłatwiej i najprościej jest narzekać na młodych starszym, mówić że młodsi 'cisną' po starszym pokoleniu bo jest nieżyciowe, nie zna się, nie idzie z postępem ... tylko czy to ma sens, czy to o to wam chodziło? No chyba jednak nie bardzo.

Jak to co z tego, że jestem jaki jestem? Czyli równie dobrze nie ma znaczenia co do mojej osoby także fakt, że np: nie palę, nie ćpam, nie piję ( a właściwie nie chleję ) na umór, że mam jakieś zainteresowania? Najłatwiej jest powiedzieć że młode pokolenie to same patałachy i niezdary a tylko Ci w danym / naszym wieku to są prawdziwi, odpowiedzialni ludzie.

Tylko ( to nie jest obraza stricte do Ciebie tylko ogólna ) zapominasz o jednej rzeczy - ktoś te młode pokolenia stworzył ...

Tak - wiem jacy są rówieśnicy więc tym bardziej powinno być brane pod uwagę moje zdanie i moja osoba bo myślę, że takich ludzi jak ja ( chociaż nigdy nie uważałem się za jakiegoś wyjątkowego ) jest stosunkowo niewiele.

Przepraszam ale porównanie czego ..? Poza tym chyba mylnie założyłaś, że ja się 'trzymam' tylko z ludźmi w mniej więcej moim wieku.

I chyba deczko przesadzasz ... czy te wyjazdy pod namiot, czy te jeżdżenie pociągami i wiele innych spraw tak bardzo się zmieniło od czasów PRLu? I don't think so ...

Piszesz tu o jakichś zachowaniach, jakichś ludziach ... nie mówię, że tacy nie istnieją ale grubo przesadzasz albo trafiłaś na jakieś cokolwiek oryginalne przypadki. Ludzie nadal chodzą na wf, urządzają sobie wyjazdy, nie każdy siedzi w piwem po pracy i nie każdy ma misiowatą buźkę i nosi rurki, litości. To są właśnie efekty generalizowania. Jak już masz na coś narzekać to zachowaj chociaż odrobinę obiektywizmu. Ja wiem że najłatwiej rzuca się w oczy to o czym pisałaś ale sama widzisz, że takie osądy są niesprawiedliwe mocno.

Ciągnąc nieco dalej temat - czyli co? Jak nie żyłem w PRLu to już nie mam prawa się o nim wypowiadać, komentować, powiedzieć ani słowa bo to na pewno będą albo bzdury albo 'fakty z trzeciej ręki'? No bądźże poważna. Idąc tym tropem jakieś 50% dyskusji straciłoby wszelki sens.

Wojsko.

Przepraszam bardzo ale co to jest za oksymoron 'dobra jednostka'? To znów jest generalizowanie oparte na - wybacz ale chyba braku wiedzy. Dobrze wspominają? A to nie jest przypadkiem chociaż w części tak bo po prostu ludzie nie chcą drążyć tematu, wracać do tego, przyznawać się do tego co przeżyli więc wolą skłamać i powiedzieć, że było ok niż narzekać na to co tam miało miejsce.

I zabij mnie ale jak dla mnie w służbie wojskowej ( obowiązkowej i przymusowej! ), zwłaszcza za PRLu nie widzę absolutnie nic coby miało mi niby pomóc w przyszłości ( no chyba, że ktoś chciał być przez całe życie trepem, obębnić paręnaście latek i mieć $ to ok, to był sposób na życie ... ).

A ten ostatni akapit to chyba jakiś żart ...

Gdzie bym się chciał urodzić? W normalnym kraju gdzie normalką nie jest banda dresiarstwa wysiadująca po osiedlach i przyległościach, kraju gdzie nie jest częstym widokiem atak na kogoś bo ma inny fryz / inaczej się ubiera / ma inny styl / poglądy, kraju gdzie nie trzeba non stop uważać na złodziei wszelkiej maści, kraj w którym rządzą elity ( te prawdziwe ) a nie wieśniactwo i prostactwo, kraj w którym państwo nie okrada obywatela na każdym kroku. Czy to tak wiele? Nie sądzę.

A czy Ty przypadkiem nie mieszkasz poza Polską?

Ten fragment o miodzie i mleku to już Twoja wybujała wyobraźnia wymyśliła więc nie będę tego komentował bardziej, powiem tylko że nie jest dobrze jak się nadinterpretuje czyjeś słowa i dopasowuje tak by pasowały pod Twoje poglądy. Bo tak zwyczajnie w świecie nie jest.

Czy chęć życia w NORMALNYM kraju to jest postawa roszczeniowa? Litości, ręce opadają. Czyli jak opozycja w PRLu postawiła się władzy z tego samego powodu to oni też są godni pożałowania bo to była 'postawa roszczeniowa'? A nie sorry - oni coś robili ... tylko, że ja też jakbym miał pewność, że moje postulaty, moje poglądy i pomysły będę wprowadzone w życie to też bym miał większą chęć do życia, do działania, do pracy dla TEGO kraju a nie dla innego, który zapewne potraktuje mnie 100x lepiej niż tutejszy 'chlewik'. Widoczny choćby w urzędzie, w PKP i wielu innych miejscach.

46

Odp: Wspomnienia z PRL-u

Pierwszy film "Karino" a kinem było świeże powietrze,ekranem blok mieszkalny,tuż obok mojego. Było to niesamowite przeżycie.Ale oprócz tego grasowały "czarne wołgi" taka fama szła w tamtym czasie.Fakt bezpiecznie nie było,strach było iść wieczorem na lekcję Religi do Domu Katechetycznego obok Parafii. Pełno było podejrzanych facetów.

47

Odp: Wspomnienia z PRL-u
Metyl napisał/a:

Wojsko.

Przepraszam bardzo ale co to jest za oksymoron 'dobra jednostka'? To znów jest generalizowanie oparte na - wybacz ale chyba braku wiedzy. Dobrze wspominają? A to nie jest przypadkiem chociaż w części tak bo po prostu ludzie nie chcą drążyć tematu, wracać do tego, przyznawać się do tego co przeżyli więc wolą skłamać i powiedzieć, że było ok niż narzekać na to co tam miało miejsce.

I zabij mnie ale jak dla mnie w służbie wojskowej ( obowiązkowej i przymusowej! ), zwłaszcza za PRLu nie widzę absolutnie nic coby miało mi niby pomóc w przyszłości ( no chyba, że ktoś chciał być przez całe życie trepem, obębnić paręnaście latek i mieć $ to ok, to był sposób na życie ... ).

Właśnie wyraziłeś sposób myślenia tzw. "elit" w Polsce. Po co wojsko, zmarnowany czas itd. I wcale nie chodzi o to, że tamto wojsko było komunistyczne, bo po 1989 r. dalej tzw. "elity" nie chciały iść do wojska. Najśmieszniejsze, że zrozumienie dla prostej kwestii, że było i jest to wojsko naszego państwa, NASZE było zawsze właśnie wśród "ciemnych mas" - ludzi ze wsi, robotników. W tych środowiskach facet, który nie przeszedł przez wojsko, to była jakaś lebiega, łazęga bez jaj. To, że obecnie obowiązkowa służba wojskowa została zawieszona uważam za jeden z katastrofalnych ruchów dla stanu i wychowania młodych ludzi. W życie wychodzą kolejne pokolenia takich właśnie maminsynków i łazęg, które jęczą kiedy tylko życie trąci ich małym paluszkiem. Rozlazłe kluchy i obrzydliwość.
A co do kondycji armii za PRL, to powiem Ci, że obstawiam, że losowo wybrana jednostka oparta na poborze z czasów PRL rozłożyłaby na łopatki na poligonie tak samą wybraną jednostkę dzisiejszej armii zawodowej.

48 Ostatnio edytowany przez Jenka (2013-12-20 22:47:26)

Odp: Wspomnienia z PRL-u
Milionek napisał/a:

Co do pamięci o wojsku,to nie chcę nawet wracać do tamtych czasów. Skutki są do dziś,właśnie przez nacisk i na wojsko i w wojsku.To co wyprawiano i na co pozwalano ...

To wtedy kobiety brano do wojska? yikes nie wierzę
@Snake mój wujek był w wojsku i przeżył falę później sam taki był wobec kotów, stał się bezuczuciowym draniem czego zwieńczeniem był rozwód.

49

Odp: Wspomnienia z PRL-u
Snake napisał/a:

Właśnie wyraziłeś sposób myślenia tzw. "elit" w Polsce.

Po pierwsze to ja 'elit' w swoim poście użyłem w innym kontekście.
Po drugie - jakoś ja znam / czytałem / słyszałem o wielu osobach o naprawdę różnym wieku, doświadczeniu, statusie które do wojska odnosiły się podobnie jak ja więc nie wiem po co te Twoje generalizowanie o 'elitach narzekających'.

Tak - dla mnie i zapewne dla wielu ludzi był(by) to zmarnowany czas bo te nigdyś 2 lata można było przeznaczyć na cokolwiek - szkołę policealną, studia, pracę, budowanie domu, zakładanie rodziny, rozwijanie pasji i milion innych rzeczy, które były bardziej pożyteczne od ćwiczeń na poligonie i szorowania podłogi, słuchania wyzwisk, kocenia i tym podobnych 'atrakcji'. Oczywiście - zawsze komuś to się mogło bardziej podobać od nauki czy pracy wszak 'nie matura lecz chęć szczera ...' - jak to mawiają - w wojsku najważniejsze jest to by celować we wroga, reszta już nie ma znaczenia. wink

Oczywiście że po '89 roku to było nadal to samo wojsko ale temat jest o PRLu więc odnosiłem się do tematu.

Z tego co mi się wydaje to do wojska szedł każdy a nie tylko Ci robotnicy i rolnicy jak mówisz więc Twoja teoria chyba niezbyt trzyma się kupy. I skoro to wojsko było takie cudowne ( a było? DLACZEGO? ) to co niby takiego robiło z młodym człowiekiem, że był 'lepszy' niż Ci obecnie dorastający?

Swoją drogą to przecież obowiązkową służbę zawieszono ledwie kilka lat temu więc Ci, którzy teraz nie muszą iść mają jakieś 22-24 lata chyba. To dość krótki okres by rzucać tak daleko idące osądy, nie uważasz? Tym bardziej że kiedyś człowiek spędzał tam 2 lata a żył tak z 10x dłużej ...

Ja nie zajmowałem się kwestią kondycji jednostek wojskowych. Chodziło mi o to co się działo z nowym naborem. Taki film - Samowolka, widziałeś? To sobie obejrzyj.

50

Odp: Wspomnienia z PRL-u
Jenka napisał/a:
Milionek napisał/a:

Co do pamięci o wojsku,to nie chcę nawet wracać do tamtych czasów. Skutki są do dziś,właśnie przez nacisk i na wojsko i w wojsku.To co wyprawiano i na co pozwalano ...

To wtedy kobiety brano do wojska? yikes nie wierzę
@Snake mój wujek był w wojsku i przeżył falę później sam taki był wobec kotów, stał się bezuczuciowym draniem czego zwieńczeniem był rozwód.

Jenka nie nie nie tongue nie o mnie tu chodziło,ale o brata.

51

Odp: Wspomnienia z PRL-u
Metyl napisał/a:

Tak - dla mnie i zapewne dla wielu ludzi był(by) to zmarnowany czas bo te nigdyś 2 lata można było przeznaczyć na cokolwiek - szkołę policealną, studia, pracę, budowanie domu, zakładanie rodziny, rozwijanie pasji i milion innych rzeczy, które były bardziej pożyteczne od ćwiczeń na poligonie i szorowania podłogi, słuchania wyzwisk, kocenia i tym podobnych 'atrakcji'. Oczywiście - zawsze komuś to się mogło bardziej podobać od nauki czy pracy wszak 'nie matura lecz chęć szczera ...' - jak to mawiają - w wojsku najważniejsze jest to by celować we wroga, reszta już nie ma znaczenia. wink

Twój wiek mi wiele tłumaczy, Twoje pokolenie po prostu nie rozumie co to jest państwo i po co jest wojsko i co to jest służba wojskowa. Nie rozumiecie tego jak każdej służby, bo to jest obowiązek na rzecz czegoś ponad wasze prywatne "chcę". Zapewniam Cię, że w latach 1918-21 jak też w latach 1939-45 było wiele fajniejszych rzeczy jakie młodzi ludzie mogli robić niż dać się zabijać i samemu zabijać. Jednak wtedy coś nie coś jeszcze ludzie kumali o swoich powinnościach.

Metyl napisał/a:

to co niby takiego robiło z młodym człowiekiem, że był 'lepszy' niż Ci obecnie dorastający?

Pozwalało maminsynków postawić w sytuacji kiedy nie ma mamusi co pościeli, nosek wytrze, pocieszy, za to jest pan kapral, który jest tego zaprzeczeniem.

Metyl napisał/a:

Swoją drogą to przecież obowiązkową służbę zawieszono ledwie kilka lat temu więc Ci, którzy teraz nie muszą iść mają jakieś 22-24 lata chyba. To dość krótki okres by rzucać tak daleko idące osądy, nie uważasz? Tym bardziej że kiedyś człowiek spędzał tam 2 lata a żył tak z 10x dłużej ...?

Całkowicie zawieszono ale od początku lat 90-tych następowała w wojsku katastrofa nazywana humanizacją połączona ze skracaniem służby wojskowej i ograniczeniem poboru, bo i armia się skurczyła.

Metyl napisał/a:

Ja nie zajmowałem się kwestią kondycji jednostek wojskowych. Chodziło mi o to co się działo z nowym naborem. Taki film - Samowolka, widziałeś? To sobie obejrzyj.

No jeśli Twój wizerunek wojska opiera się na tym filmie, to ja wymiękam. Po pierwsze fali nie organizowało wojsko tylko sami żołnierze służby zasadniczej. Po drugie, może nie wiesz ale skala zjawiska jakim była fala była bardzo zróżnicowana w zależności od jednostek. Po trzecie może tego nie wiesz ale sama fala nie polegała na biciu młodszych żołnierzy. Może nie wiesz ale każdy młody żołnierz mógł wybrać czy będzie w wojsku szedł falowo czy regulaminowo. Zdecydowana większość wybierała falę, bo ułatwiała życie w wojsku. Sama fala w PRL nie była niczym niespotykanym w świecie. Różnie się po prostu nazywała, nazywa. Jakbyś trochę poczytał o wojsku polskim II RP, to wtedy byś się zdziwił...

52

Odp: Wspomnienia z PRL-u

Snake - co ma wiek do rzeczy? Są np: obecnie 40-50 latkowie myślący podobnie do mnie więc co? Chyba widać stosunek do wojska nie jest uzależniony od wieku.

Przepraszam bardzo ale proszę mi tu nie rzucać przykładów odnośnie I czy II WŚ - ani w PRLu ani obecnie nie jesteśmy w stanie wojny, nie jesteśmy pod okupacją ( chyba że mówimy o cichej okupacji z Brukseli ) więc wtedy dosyć normalnym było to, że ludzie niezależnie od wieku i doświadczenia walczyli lub wspierali walczących. Służba wojskowa w PRLu nie miała dla mnie żadnego sensu ( chyba że jak mówiłem ktoś chciał startować na zawodowego trepa to tak, to była jego 'droga kariery' ).

Jeszcze tylko brakuje tekstu od Ciebie, że Ci co olewali / chcieli olać wojo czy mają lat 20, 30 czy 50 to na pewno są pseudointeligentami, wykształciuchami i bandą niedorajdów bo przecież 'prawdziwy facet' powinien pracować na roli jak wół / być pracownikiem fizycznym najniższej kategorii / wojskowym a nie mieć pracy za biurkiem, pracy umysłowej bo przecież to (_!_) a nie facet, aye?

Mówiłem także o tym, że te całe rzekome dobroczynne wpływy wojska na młodych ludzi można było zastąpić lekcjami PO, kursami, szkoleniami, ćwiczeniami, załatwić to podczas szkoły / studiów lub w tego typu podobny sposób a nie marnować - tak MARNOWAĆ ludziom dwa lata wyjęte z życiorysu.

Już pominę fakt że w czasach współczesnych żołnierz jako jednostka bojowa ma jednak mimo wszystko mniejsze znaczenie, tzn nie musi być tych żołnierzy 200.000 w koszarach gotowych 'w razie czego'. Technika jest rozwinięta na tyle, że w dużej mierze wiele rzeczy można przeprowadzić zdalnie lub za pomocą odpowiedniego ekwipunku / broni.

Humanizacja? Ok. To w takim razie niech mi się tu nikt nie obraża za określenie trep skoro tam NIE było humanitarnie. Wszystko sprowadza się do tego o czym mówiłem - nie matura ... oraz nie ważne co i kim będziesz, nie ważne jakim będziesz człowiekiem, jak będziesz się zachowywał, jaką miał moralność, ważne że trzymasz lufę broni w dobrym kierunku.

Wizerunek wojska nie opieram na tym filmie ale nikt mi nie powie ( wiadomo że dla celów choćby marketingowych pewne rzeczy tam nieco przejaskrawiono albo nagięto ) że wojsko wtedy wyglądało ZUPEŁNIE inaczej.

Falę organizowali żołnierze? Nie gadaj ... tylko kto ich tak wyszkolił? Czyżby inne trepy?

Może nie wiesz ale każdy młody żołnierz mógł wybrać czy będzie w wojsku szedł falowo czy regulaminowo.

To znaczy ...?

Zdecydowana większość wybierała falę, bo ułatwiała życie w wojsku. Sama fala w PRL nie była niczym niespotykanym w świecie. Różnie się po prostu nazywała, nazywa. Jakbyś trochę poczytał o wojsku polskim II RP, to wtedy byś się zdziwił...

Ułatwiała? A tak konkretniej bo chyba nie wiem co chcesz przez to powiedzieć. Oczywiście że to nie jest ani wynalazek polski ani peerelowski ani też jakiś unikalny ale dobre to to nigdy nie było i nie będzie. Tak samo jak przymusowa trepowania.

Tam powinni iść Ci którzy chcą. Odpowiedni ludzie na odpowiednim miejscu. A reszta niech żyje swoim życiem.

53

Odp: Wspomnienia z PRL-u

@Milionek uff

54

Odp: Wspomnienia z PRL-u

Snake - czy Ty byłeś w wojsku za czasów PRL-u? Jeśli tak, to czy byłeś w zasadniczej czy w innej?
Ja oczywiście w wojsku nie byłam, ale tę wątpliwą przyjemność miał mój mąż i dużo wiem na ten temat od niego.
Zgadzam się w tym zakresie z Metylem.
Wprawdzie mój mąż odbywał tylko (!) rok (po studiach), ale i tak uważa, że zmarnował cenny rok swojego życia. 
Zasadnicza trwała dwa lata, czyli co niektórzy marnowali jeszcze więcej.
Rozłożyłeś mnie tym zdaniem, że losowo wybrana jednostka z czasów PRL położyłaby na łopatki dzisiejszą armię zawodową smile
To co mój mąż opowiadał o poligonach to nawet Bareja by nie wymyślił smile
Oczywiście poznał też wielu wspaniałych chłopaków i z niektórymi przyjaźni się do dziś. Ale chyba nie to jest sensem odbywania służby wojskowej.
Armia składająca się większości (bo niektórzy może szli chętnie jak nie mieli innego pomysłu na życie) z osób zmuszanych do służby nigdy nie będzie dobrą armią.
Potrzebna jest dobra armia ale zawodowa.
A reszta powinna odbywać przeszkolenie wojskowe.

55

Odp: Wspomnienia z PRL-u
Metyl napisał/a:

Przepraszam bardzo ale proszę mi tu nie rzucać przykładów odnośnie I czy II WŚ - ani w PRLu ani obecnie nie jesteśmy w stanie wojny, nie jesteśmy pod okupacją ( chyba że mówimy o cichej okupacji z Brukseli ) więc wtedy dosyć normalnym było to, że ludzie niezależnie od wieku i doświadczenia walczyli lub wspierali walczących. Służba wojskowa w PRLu nie miała dla mnie żadnego sensu ( chyba że jak mówiłem ktoś chciał startować na zawodowego trepa to tak, to była jego 'droga kariery' ).

Nie czaisz bazy. Dla jednych służba wojskowa nie ma sensu za PRL, dla innych za PO, a dla innych za PiS. Bo się ich nie lubi, bo szkoda czasu, bo można w tym czasie zarabiać. Typowo polskie myślenie. Jest spokój, to co będę marnował czas na jakieś obowiązki wobec państwa. Przyjdzie wojna, to wtedy się zgłoszę i dzielnie, a widowiskowo zginę, bo to leży w naszej naturze.

Metyl napisał/a:

Mówiłem także o tym, że te całe rzekome dobroczynne wpływy wojska na młodych ludzi można było zastąpić lekcjami PO, kursami, szkoleniami, ćwiczeniami, załatwić to podczas szkoły / studiów lub w tego typu podobny sposób a nie marnować - tak MARNOWAĆ ludziom dwa lata wyjęte z życiorysu.

Po co piszesz o czymś o czym nie masz zielonego pojęcia? Armia za PRL była typową armią o modelu rozpowszechnionym na całym świecie. Żeby doprowadzić żołnierza do dobrego stanu wyszkolenia potrzeba właśnie ok 2 lat. Te wszystkie póżniejsze banialuki o humanizacji i skracaniu służby do roku czy 9 miesięcy były właśnie wymyślane przez cywili nie mających pojęcia o wojsku. Armia PRL była typowym produktem tamtych czasów. Potrzebowała dużo ludzi i tak było na całym świecie. Pobór był jedynym rozwiązaniem ekonomicznym, bo służba zawodowa jest dużo droższa. Przeciętny stan liczbowy WP za PRL oscylował koło 400 tys. ludzi, a nawet to, że była to armia z poboru było ciężkie dla finansów państwa.

Metyl napisał/a:

Już pominę fakt że w czasach współczesnych żołnierz jako jednostka bojowa ma jednak mimo wszystko mniejsze znaczenie, tzn nie musi być tych żołnierzy 200.000 w koszarach gotowych 'w razie czego'. Technika jest rozwinięta na tyle, że w dużej mierze wiele rzeczy można przeprowadzić zdalnie lub za pomocą odpowiedniego ekwipunku / broni.

Mniej oglądaj filmów sensacyjnych. Jak pisałem powyżej armia PRL była typową armią jakich było większość na świecie i rozwój techniki bynajmniej nie spowodował istotnych zmian. Kiedy wszyscy twoi sąsiedzi, a zwłaszcza twoi wrogowie utrzymują wielkie ilościowo armie z poboru, to co ci da maleńka armia zawodowa?

Metyl napisał/a:

Humanizacja? Ok. To w takim razie niech mi się tu nikt nie obraża za określenie trep skoro tam NIE było humanitarnie. Wszystko sprowadza się do tego o czym mówiłem - nie matura ... oraz nie ważne co i kim będziesz, nie ważne jakim będziesz człowiekiem, jak będziesz się zachowywał, jaką miał moralność, ważne że trzymasz lufę broni w dobrym kierunku.[...] Falę organizowali żołnierze? Nie gadaj ... tylko kto ich tak wyszkolił? Czyżby inne trepy?

Ustalmy czy Ty w ogóle wiesz co znaczy określenie trep?

Metyl napisał/a:

To znaczy ...??

No wybacz ale jak widać zupełnie nie wiesz co to była fala, służba falowo, a regulaminowo, a się rzucasz. Weź sobie coś poczytaj na ten temat, popytaj starszych. Fala nie została wymyślona aby gnębić. Fala była zjawiskiem związanym z pojawianiem się w jednostkach wojskowych żołnierzy służby zasadniczej z różnych poborów (wiosennych, jesiennych). Fala nie obejmowała żołnierzy zawodowych. Co ułatwiała fala? Mogłeś iść w wojsku regulaminowo, a nie falowo i przekonać się, że w wojsku jest bardzo wiele regulaminów, rozdzielników itp. I przekonać się, że będziesz boleśnie rozliczany jak złamiesz choć drobny paragrafik, że regulaminowo będzie latał ciągle na warty w najgorsze godziny, że kiedy koledzy dostaną przepustkę, to tobie zawsze znajdą jakiś punkt regulaminu, który złamałeś i za karę przepustki brak. Fala właśnie to ułatwiała, bo była sposobem na jako takie przeżycie w świecie regulaminów. Kadra zawodowa tolerowała istnienie fali dopóki fala nie przeginała, za to fala szybko wpajała młodym poborowym podstawy wojska. Jak koty nie radziły sobie z wyszkoleniem, na strzelnicy, to po dupie dostawały dziadki.

luc napisał/a:

Snake  - czy Ty byłeś w wojsku za czasów PRL-u? Jeśli tak, to czy byłeś w zasadniczej czy w innej??

Nie mogłem być rzecz jasna, bo z upadkiem PRL, kończyłem 17 lat.

luc napisał/a:

Wprawdzie mój mąż odbywał tylko (!) rok (po studiach), ale i tak uważa, że zmarnował cenny rok swojego życia. 
Zasadnicza trwała dwa lata, czyli co niektórzy marnowali jeszcze więcej.
Rozłożyłeś mnie tym zdaniem, że losowo wybrana jednostka z czasów PRL położyłaby na łopatki dzisiejszą armię zawodową smile??

Służba po studiach była taką ... powiedzmy służbą big_smile Taki facet był zlewany zarówno przez normalny pobór jak i przez zawodowych. Wszyscy wiedzieli, że do niczego się nie nadają ale stwarzano pozory big_smile

Co do marnowania czasu. Wiecie, że w Izraelu każdy młody człowiek, chłopak czy dziewczyna przed studiami trafia na 3 lata do wojska? Dopiero jak odsłuży swój obowiązek wobec ojczyzny może się zająć studiowaniem i innymi takimi przyjemnościami. Oczywiście jak dożyje...

56 Ostatnio edytowany przez luc (2013-12-21 12:11:23)

Odp: Wspomnienia z PRL-u
Snake napisał/a:

Nie mogłem być rzecz jasna, bo z upadkiem PRL, kończyłem 17 lat.
Służba po studiach była taką ... powiedzmy służbą big_smile Taki facet był zlewany zarówno przez normalny pobór jak i przez zawodowych. Wszyscy wiedzieli, że do niczego się nie nadają ale stwarzano pozory big_smile

Znaczy się w wojsku nie byłeś (przynajmniej za PRL-u), ale masz znakomitą - wg - Ciebie wiedzę o tamtym wojsku.
Niestety muszę Cię zmartwić - Metyl więcej o tamtym wojsku wie niż Ty wink
W tamtym wojsku, ani w ciągu dwóch lat, ani w znacznie dłuższym okresie czasu, nie dało się wyszkolić (w większości jednostek) dobrych żołnierzy. Na pewno dało się ich wyszkolić w kombinowaniu, piciu, kradzieży i jeszcze wielu innych aspektach, niekoniecznie chyba pożądanych.
Fakt, że podchorążych (chłopaków po studiach) inaczej w wojsku traktowano. Jednak nie dlatego, że się - jak to określiłeś - do niczego nie nadawali, tylko dlatego, że częściej byli niepokorni, częściej się buntowali, no i oczywiście większość trepów czuła wobec nich kompleksy (serio).
To nie znaczy, że nie mają o wojsku pojęcia. Można by rzec, że nawet lepsze, bo oglądali je z różnej perspektywy, najpierw byli traktowani podobnie jak koty, a to zmieniało się z upływem służby.
Mój mąż miał bardzo dobre relacje z chłopakami z zasadniczej. Stąd też i o życiu wewnątrz tej służby sporo się dowiedział.
O "fali" Snake, to sobie chyba książkę czytałeś smile
Wielkiego pojęcia o niej nie masz.

Snake napisał/a:

Co do marnowania czasu. Wiecie, że w Izraelu każdy młody człowiek, chłopak czy dziewczyna przed studiami trafia na 3 lata do wojska? Dopiero jak odsłuży swój obowiązek wobec ojczyzny może się zająć studiowaniem i innymi takimi przyjemnościami. Oczywiście jak dożyje...

Wiecie. I co z tego? Izrael jeszcze wiele innych kwestii ma odmiennie zorganizowanych wink
Ojczyźnie można służyć na różne sposoby.
Już wcześniej pisałam: armia zawodowa, a pozostali - przeszkolenie wojskowe.

57

Odp: Wspomnienia z PRL-u

luc, mogłem nie być ale akurat wojskiem troszkę się interesuję. Opinie ludzi po studiach znam bardzo dobrze, opinie ludzi po zasadniczej jak i żołnierzy zawodowych również. Znam również ich opinie na temat zdolności bojowej jednostek za PRL i teraz. Dzięki temu jako taki obraz sytuacji mam. To co piszesz o armii zawodowej świadczy, że nie masz za dużego pojęcia o wojsku. Niewiele państw na świecie stać na zawodową armię. Większość opiera się na poborze. Piszemy tu o armii PRL czyli w konkretnej sytuacji geopolitycznej gdy wszyscy wokół nas utrzymywali liczne armie. Wszystkie z poboru i wszyscy utrzymywali długi czas szkolenia czyli ok. 2 lat, bo tyle trzeba aby jakiś rozsądny czas mieć w miarę przeszkolonego żołnierza w służbie. Przeszkolenie wojskowe? A co to jest? Myślisz, że armia składa się z 400 tys. ludzi strzelających z kałacha? Wiesz ile trzeba czasu aby w miarę wyszkolić ludzi na stacjach radiolokacyjnych, artylerzystę, czołgistę, obsadę baterii rakiet, itp., itd.? Mnóstwo czasu. Żadne przeszkolenie "po godzinach" tego nie zrobi. Gdybyś chciała te stanowiska obsadzić żołnierzami zawodowymi, to musisz pamiętać, że oni też w czasie wojny giną, a jak zginą kogo posadzisz na ich miejscu? Dziś jest zupełnie inna sytuacja. Wszyscy poredukowali wielkość sił zbrojnych i nasza armia z 400 tys. skurczyła się do 100 tys. Właśnie kosztem tego co dawał pobór. Zostali sami żołnierze zawodowi i kontraktowi. To działa w miarę dobrze jak trzeba wysłać misję do Iraku czy Afganistanu ale jeśli za 10 lat wybuchnie wojna powszechna w Europie i nic się nie zmieni w sprawie szkolenia rezerw, to szybciutko się wypstrykamy z ludzi przeszkolonych. A takim nie jest człowiek odróżniający wylot lufy od kolby. Zapewniam Cię też, że za PRL były jednostki marne, były też bardzo dobre, takie którym żadna obecna by nie podskoczyła i to oparta na poborowych. Zorientuj się może ilu obecnych wyższych oficerów ma doświadczenie z wyprowadzeniem na poligon czegoś większego niż batalion.

58

Odp: Wspomnienia z PRL-u
Snake napisał/a:

mogłem nie być ale akurat wojskiem troszkę się interesuję.

fakt, ja się specjalnie nie interesuję, ale akurat i tak wiem sporo smile

Snake napisał/a:

Znam również ich opinie na temat zdolności bojowej jednostek za PRL i teraz.

Zdecydowanie znamy innych ludzi wink

Snake napisał/a:

To co piszesz o armii zawodowej świadczy, że nie masz za dużego pojęcia o wojsku.

A co ja piszę? Że najlepiej byłoby mieć armię zawodową.
Jasne, możesz się z tym nie zgadzać wink

Snake napisał/a:

Piszemy tu o armii PRL czyli w konkretnej sytuacji geopolitycznej gdy wszyscy wokół nas utrzymywali liczne armie. Wszystkie z poboru i wszyscy utrzymywali długi czas szkolenia czyli ok. 2 lat, bo tyle trzeba aby jakiś rozsądny czas mieć w miarę przeszkolonego żołnierza w służbie.

Powtarzam: w większości nikogo sensownie nie wyszkolono. Pomijam kilka jednostek.

Snake napisał/a:

Myślisz, że armia składa się z 400 tys. ludzi strzelających z kałacha?

Nie tłumacz mi jak krowie na miedzy. To, że jestem kobietą, naprawdę nie oznacza, że o pewnych rzeczach nie mam pojęcia tongue

Snake napisał/a:

Wiesz ile trzeba czasu aby w miarę wyszkolić ludzi na stacjach radiolokacyjnych, artylerzystę, czołgistę, obsadę baterii rakiet, itp., itd.? Mnóstwo czasu.

Mnóstwo czyli ile?
Mnóstwo bardzo wiele smile

Snake napisał/a:

Żadne przeszkolenie "po godzinach" tego nie zrobi. Gdybyś chciała te stanowiska obsadzić żołnierzami zawodowymi, to musisz pamiętać, że oni też w czasie wojny giną, a jak zginą kogo posadzisz na ich miejscu? Dziś jest zupełnie inna sytuacja. Wszyscy poredukowali wielkość sił zbrojnych i nasza armia z 400 tys. skurczyła się do 100 tys. Właśnie kosztem tego co dawał pobór. Zostali sami żołnierze zawodowi i kontraktowi. To działa w miarę dobrze jak trzeba wysłać misję do Iraku czy Afganistanu ale jeśli za 10 lat wybuchnie wojna powszechna w Europie i nic się nie zmieni w sprawie szkolenia rezerw, to szybciutko się wypstrykamy z ludzi przeszkolonych. A takim nie jest człowiek odróżniający wylot lufy od kolby.

Regularne szkolenia sprawę załatwiają. Zresztą można jeszcze inny system wymyślić.
Nie ma powodu gonić wszystkich na dwa lata do woja przymusowo.

Snake napisał/a:

Zorientuj się może ilu obecnych wyższych oficerów ma doświadczenie z wyprowadzeniem na poligon czegoś większego niż batalion.

Już pisałam wcześniej. Gdybyś zobaczył jak w tamtych czasach wyglądał poligon, w tym także owi wyżsi oficerowie. Bareja by lepiej nie wymyślił.
To jak marnie (być może) obecnie wygląda nasza armia, nie znaczy, że armia PRL-owska była taka świetna. Bo nie była.
Była tylko liczniejsza.

59

Odp: Wspomnienia z PRL-u
luc napisał/a:

Mnóstwo czyli ile?
Mnóstwo bardzo wiele smile

O, to bardzo proste. Na dwa lata oceniano służbę wojskową w większości rodzajów wojsk ale już dla Marynarki Wojennej albo np. o ile pamiętam wojsk rakietowych i radiolokacji trzy lata. Oczywiście ten czas nie był związany z samym szkoleniem ale również z tym, że wyszkolony żołnierz służby zasadniczej zapewniał odpowiednią obsadę jednostek. Dwa pobory w roku zapewniały zaś odpowiednią rotację i stan nasycenia jednostek odpowiednio wyszkolonym żołnierzem. Bo widzisz jednostka wojskowa może być rozwinięta lub skadrowana. Dziś w dobie wojska zawodowego mamy właśnie taką sytuację, że sporo jednostek wojskowych jest jednostkami tylko z nazwy, bo są mocno skadrowane. Czyli w czas pokoju obsadzone kadrą zawodową, a na czas wojny po mobilizacji byłyby uzupełniane rezerwistami. Tylko to się wiąże z niską wartością takiej jednostki. Bo żeby ją rozwinąć trzeba ściągnąć rezerwistów, kilka miesięcy doszkolić, pogonić na poligony żeby ćwiczyły współpracę itd. To jest normalny system ale wydolny, gdy ma się czas na mobilizację i ma się ...rezerwistów. U nas właśnie trwa proces likwidacji rezerwistów. Za PRL były jednostki byle jakie, też mocno skadrowane ale było sporo jednostek porządnie rozwiniętych o dużej gotowości. Znam opinie żołnierzy znających realia wojska PRL i dzisiejszego, którzy twierdzą, że żadna dzisiejsza jednostka nie zdała by ćwiczenia z alarmowego wyjścia w pole. A wtedy robiono to na poborowych.


luc napisał/a:

Regularne szkolenia sprawę załatwiają. Zresztą można jeszcze inny system wymyślić.
Nie ma powodu gonić wszystkich na dwa lata do woja przymusowo.

Nie załatwiają. Regularne szkolenia są dla podtrzymania nawyków i doszkolenia z nowości. Jak masz jakiś pomysł na rewolucję w budowie sił zbrojnych, to ją zgłoś do MON. Bo jak na razie mamy, mieliśmy w zasadzie identyczne rozwiązania jakie są na całym świecie.

luc napisał/a:

Gdybyś zobaczył jak w tamtych czasach wyglądał poligon, w tym także owi wyżsi oficerowie. Bareja by lepiej nie wymyślił.

Jeśli myślisz, że obecnie wygląda to lepiej, to źle myślisz big_smile

Tak w ogóle, to ludziom się wojsko nie podoba, bo myślą, że wszystko kręci się wokół nich. Nie, nie kręci się i właśnie to jako jedną z pierwszych rzeczy wbijają młodym ludziom w wojsku. Mamy jednak teraz czas indywidualistów, czas na własne wybory, życzenia i pragnienia. Obowiązki? Fuj, obrzydliwe słowo. Nam się należy! Darmowa nauka na najlepszych uczelniach, praca za kupę pieniędzy, świadczenia, a wtedy może łaskawie się zastanowię czy coś mogę zrobić dla kraju. A najlepiej skoro już mam tyle pieniędzy, to zapłacę komuś żeby zrobił to za mnie. To jest właśnie idea armii zawodowej.

60

Odp: Wspomnienia z PRL-u
Snake napisał/a:

Jak masz jakiś pomysł na rewolucję w budowie sił zbrojnych, to ją zgłoś do MON.

Nie mam, bo to mnie nie zajmuje i nie mam na to czasu.
Ale spoko. Jakby ktoś mnie poprosił o wymyślenie to sobie poradzę wink

Snake napisał/a:

Tak w ogóle, to ludziom się wojsko nie podoba, bo myślą, że wszystko kręci się wokół nich. Nie, nie kręci się i właśnie to jako jedną z pierwszych rzeczy wbijają młodym ludziom w wojsku. Mamy jednak teraz czas indywidualistów, czas na własne wybory, życzenia i pragnienia. Obowiązki? Fuj, obrzydliwe słowo. Nam się należy! Darmowa nauka na najlepszych uczelniach, praca za kupę pieniędzy, świadczenia, a wtedy może łaskawie się zastanowię czy coś mogę zrobić dla kraju. A najlepiej skoro już mam tyle pieniędzy, to zapłacę komuś żeby zrobił to za mnie. To jest właśnie idea armii zawodowej.

Skupmy się idei odbywania służby wojskowej w PRL-u, bo tego dotyczy wątek wink

61

Odp: Wspomnienia z PRL-u

Ja moze wroce do tematu. Nie wspominam PRL-u zle. Wiem, urok mlodosci i te sprawy. Jednak generalnie naprawde nie bylo tak zle, puste polki to krotkie okresy, raczej spowodowane nadmiernymi zakupami. Znam takich, co cukru mieli po kilkaset kilo.
Czasy byly przede wszystkim inne. Moze absurdalne - ale czy mniej absurdalne niz dzisiejsze?
Ja pamietam kuropatwy i bazanty w delikatesach, ceny wcale nie zaporowe. Nie jadlam ich od czasow dziecinstwa.
Rodzina i znajomi co tydzien organizowali spotkania (brydza) jedzenie takie, ze dzisaj trudno spotkac. Fakt, tez zdolnosci gospodyn (jedna ciotka hrabina, reszta niewiele nizej) ale z czegos to trzeba bylo przyrzadzic.
Pochody pierwszomajowe byly niezla frajda. Zawsze szlysmy z siostra razem z Ojcem i jego zakladem - to "szlysmy" oczywiscie na wyrost.
Ojciec zaplusowywal, bo dwojke dzieci przyprowadzil, a z tego tytulu nie kazali mu niesc transparentu. Zaczynalo sie od organizowania balonow - "prawdziwych" czyli latajacych, wypelnionych helem. Potem bialo- czerwone  choragiewki, ewentualnie niebieskie. Nastepnie bez, rosnacy na terenie zakladu - na pochod, nikt nie protestowal. Potem szlo sie kawalek, do najblizszej kawiarni, gdzie urywalismy sie na lody. Tu sie ujawnial plus nieposiadania sztandarow czy transparentu, ktory by trzeba oddac. Przed trybuna nigdy nie udalo mi sie przejsc.
Pozniej, w liceum  zawsze w tym okresie bylam na Rajdzie Swietokrzyskim - wspaniala sprawa, noclegi w stodolach, przechodzilismy z ciezkimi plecakami do 50 km dziennie.
Znacznie gorzej wspominam procesje na Boze Cialo - czulam sie jak idiotka zawodzac "Swieeeetyy, swieeetyy" czy "Pan Jeeezuss"  i sypiac kwiatki.
W roku w ktorym bylysmy u komunii kazano nam isc (kwiatki sypaly tylko dziewczynki) w strojach komunijnych. Co gorsza, kazano nam isc takze rok pozniej.Przyciasna sukienka nie jest moze dramatem, ale wymagano bialych butow. Ja poszlam w brazowych sandalach, za co zostalam solidnie zbesztana. Ale szly dziewczynki w zeszlorocznych butach - niektore ledwo doszly do konca.

62

Odp: Wspomnienia z PRL-u
femte napisał/a:

puste polki to krotkie okresy, raczej spowodowane nadmiernymi zakupami.

Puste półki były spowodowane nadmiernymi zakupami???
Nawet mi się tego nie chce komentować hmm

63

Odp: Wspomnienia z PRL-u

Luc
wiesz, ja w czasach komuny mialam praktyki na rzezniach i pamietam odprawiane samochody z miesem. Bylam na praktyce w malej rzezni w Czestochowie - 8-10 tys swin dziennie. Bytom ubijal - podaje z pamieci. ale ok. 20 tys.. Podobnie myslowice czy katowice. Teraz duzo to jest 200 sztuk.
Porownywalam z kolegami po fachu spozycie miesa gdzies ok, 2000r i  czasy kartkowe. Zdziwisz sie, w czasie kartek jedlismy wiecej miesa.
Teraz wiele rodzin je mieso raz na tydzien.

64

Odp: Wspomnienia z PRL-u
femte napisał/a:

Bylam na praktyce w malej rzezni w Czestochowie - 8-10 tys swin dziennie. Bytom ubijal - podaje z pamieci. ale ok. 20 tys.. Podobnie myslowice czy katowice. Teraz duzo to jest 200 sztuk.

Ale nie był problem w produkcji (przynajmniej nie wszystkiego), tylko dostępności towaru dla zwykłego obywatela.
Nie wiem ile wtedy ubijano (nie miałam praktyk w rzeźni). Wiem tylko, że towaru nie było.

femte napisał/a:

Zdziwisz sie, w czasie kartek jedlismy wiecej miesa.

Faktycznie się zdziwię. U mnie jest odwrotnie. Na dodatek (na szczęście) nie muszę stać przez całą noc w kolejce żeby kupić mięso czy wędlinę smile

Jeżeli jakieś rodziny jedzą rzadziej mięso, to nie jest to związane z jego dostępnością lub nie, tylko z zamożnością.

65

Odp: Wspomnienia z PRL-u

Wlasnie, z zamoznoscia. Wtedy nie bylo rodzin/ludzi biednych. Teraz sa. Zdziwila bys sie jak wiele.

Posty [ 1 do 65 z 198 ]

Strony 1 2 3 4 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024