Wiele się pisze o przemocy wobec dzieci- jest to chyba najpopularniejsza przemoc w rodzinie.
A co zrobić, gdy nasze nastoletnie dziecko jest oprawcą? I to nie syn, a córka?
Jak zachowałybyście się jako matki? Wezwały Policję, czy też znosiły to jakoś?
Policję do nastolatki? Tylko jeżeli szłoby już na noże.
Skoro nastoletnie dziecko stosuje przemoc wobec rodzica to obojgu im jest potrzebna terapia u psychologa.
Agresjja dziecka nie bierze się z powietrza. Coś musiało to spowodować, a skoro do tej agresji dochodzi, to znaczy, ze rodzic gdzieś po drodze musiał mieć wiele potknięć wychowawczych.
No chyba, że w grę wchodzi choroba psychiczna.
W innym wypadku - dodzic ma to, na co sobie zapracował. Ewentualnie ponosi konsekwencjje wpływu drugiego rodzica, który sam/sama może mieć niezbyt dobrze poukladane w głowie.
Tak, czy inaczej - policja w ostateczności.
Tak- oczywiście jest to wina rodzica. Co do tego wątpliwości nie mam. Akurat mam przed oczyma przypadek 18-latki, która kilka razy stłukła już swoją matkę.
Nie ma dymu bez ognia. Podobnie z przemocą, wszystko jedno czy jej autorem jest osoba dorosła, czy nastoletnia, nie pojawia się nagle i niespodziewanie. Przemoc nastolatków jest efektem, często, gęsto licznych i poważnych negatywnych zachowań w stosunku do nich, delikatnie mówiąc kiepskich postaw wychowawczych.
5 2013-11-14 14:45:10 Ostatnio edytowany przez Iceni (2013-11-14 14:48:09)
Aaa... 18-latka to już nastolatka tylko z nazwy. Ona już swój romum ma.
Mnie przyszedł do głowy raczej obraz 14-16 latki.
18-latka - tu już nie miałabym skrupułów. Taka osoba jest dorossła, nie musi znosić rodziców - jak się coś nie podoba - wolna droga. Chyba, że matka jest alkoholiczka, to córka może mieć na tyle zryte w głowie przez życie z mamusia, ze może jej się lekko mieszać co jest właściwe, a co nie - jeżeli w grę zaczynają wchodzić konflikty rodzinne.
Tak, czy inaczej - w tym wieku zastanawiałabym się nad policja, żeby dziewczę się do gorszych rzeczy nie posunelo.
No bo pytaniem czy wszystko w porządku to jedynie można spowodować, ze się staniesz wrogiem nr 1 za wtrącanie się w sprawy rodzinne
Zostawić i nic nie zrobić? Aa jak się za 3 dni okaże, ze tym razem cios był za mocny?
Dylemat jest.
Tak, wiem. Tu jest dłuuuuga historia i matka jest w 100% winna temu.
Ale jak byście zareagowały?
Poszukalabym numeru do jakiejś niebieskiej linii lub coś podobnego i zapytała co mogę/co powinnam zrobić w takim wypadku tzn jak im pomoc sobie nie szkodząc.
Mam kiepską wyobraźnię, bo nie potrafię sobie wymyślić sytuacji, w której byłabym bitą przez własne dziecko. Mogę "gdybać" teoretycznie. Po pierwsze nie dopuściłabym do tej sytuacji, po drugie - jestem sprawną osobą - nie bezwolną, bierną.
Gdybym nie potrafiła sobie poradzić, wezwałabym policję.
Rzeczona matka wezwała już Policję, właściwie sama się ta Policja napatoczyła, nawet chcieli młodą zabrać, ale matka się wystraszyła i wszystko odwołała.
10 2013-11-14 15:01:36 Ostatnio edytowany przez Iceni (2013-11-14 15:03:01)
Aaaa! Ze jako matki!
Sorry - umknelo mi to ostatnie zdanie
Jako matka, to sobie nie wyobrażam moja matka jest o połowę ciezsza od mojego ojca - w czasie jego pijackich awantur potrafiła go obezwladnic jak zawodowy judoka - my, jako dzieci widzieliśmy kilka takich akcji i raczej nikomu by do głowy nie przyszło, żeby na matkę rękę podnieść
Nie jest to może wzór do naśladowania, ale ja mam to zakodowane w psychice, ze nikomu się uderzyć bezkarnie nie dam. Nikt nigdy nawet nie próbował.
Nie bije też swojego dziecka.
Nie potrafie sobie wyobrazić sytuacji, ze miałybyśmy się okladac na wzajem.
No ale wyobraź sobie, że taka sytuacja zaistniała1 Bo zaistniała. Córka znajomej też jej kiedyś nie biła. Chociaż zawsze sądziłam, że to kwestia czasu. A jednak.... uderzyła po raz pierwszy. I kolejne.
Skoro nastolatka uderzyła raz, uderzyła po raz kolejny i kolejny, i za każdym razem nie poniosła żadnych (tak podejrzewam) konsekwencji swego zachowania, to takie sytuacje będą się powtarzały. Będą, tym bardziej, że przy kolejnej, matka wycofała się ze skorzystania z pomocy policji. Cóż, nauczyła swą córkę, że ta jest bezkarną.
No ja jej na to zwróciłam uwagę- że w końcu nadejdzie moment gdy ją zabije własne dziecko. Bo młoda nie ma ŻADNYCH hamulców jeśli chodzi o zachowanie.
W tej sytuacji nie można raczej zrobić nic. Bo piszesz, że w obecności policji matka odwołała wszystko. Więc jeżeli sama nie chce pomocy to wydaje mi się, że nikt nic nie może zrobić. Można tylko matce współczuć..... albo po cichu dać "dobitnie" córce do zrozumienia, że matce szacunek się należy....
Córce nie dasz dobitnie do zrozumienia, bo ona ma zupełnie inny światopogląd niż-wydawałoby się - normalny człowiek.
Poza tym jak ma szanować matkę, która tak się boi i zawsze bała "utracenia kontaktu" z nią, że pozwalała na wszystko? Mama sama siebie nie szanuje, nie jest konsekwentna ani trochę: tu robi awanturę że młoda nie może wychodzić (tzn. to było kilka lat temu teraz to młoda się nie pyta o nic i wraca kiedy chce o ile chce) a za 15 minut są najlepszymi psiapsiółkami robiącymi sobie fotki na FB.
Córce nie dasz dobitnie do zrozumienia, bo ona ma zupełnie inny światopogląd niż-wydawałoby się - normalny człowiek.
Catwoman, raczej nie miałam na myśli rozmowy....
Niestety wydaje mi się, że matka przegrywa typowa waallke o hierarchię w stadzie. Córka dorasta, chce przejąć kontrolę i sprawdza jak daleko może się posunąć żeby matka jej uległa. A matka zamiast wytyczyc granice to jej ulega i oddaje pole.
Teraz nie pozostaje jej nic innego jak się bronić i zachować resztki pozycji - bo szacunek córki już straciła. Właściwie z własnej woli przyjęła role ofiary.
Ale skoro córka przyjęła taka metodę to najprawdopodobniej obrala taktykę matki i pokonała ja własna bronią - wymaga krzykiem i biciem tak, jak kiedyś matka wymagała od niej. Taka zemsta.
Napprawde trudno jest mi sobie wyobrazic nastolatka, który nigdy nie był bity, stającego się bez powodu oprawca swoich rodziców.
Tylko jak przekonać takiego rodzica, że przyjmując role ofiary pokazuje dziecku, ze metoda silniejszego jest skuteczna?
I coz w tym kierunku można zrobić jak matka sama odwołuje zeznania w ostatnim momencie? pokrzywdzana sama musi jasno i stanowczo cos w tym kierunku działać a nie wycofywać się, przez jej takie wahadelkowe podejście do sprawy nawet postepowania karnego nie można wcząć
Pełnoletnie dziecię jakby na mnie rękę podniosło wyfrunęłoby z domu ,wcześniej niepełnoletnie kurator +ośrodek wychowawczy ,nie ma powrotu dopóki nie zobaczyłabym zmian
No ja się z tym zgadzam mortisha i dla własnego JEJ bezpieczeństwa oddałabym ją w ręce "sprawiedliwości"- choćby po to by nie stanowiła zagrożenia ani dla innych, dla we własnym życiu nie narobiła głupot. Tylko wiesz..... to była "małpia miłość" od samego początku. .....
Moja siostra cioteczna biła swoją matkę.Nie tylko szarpała.Potrafiła wziąć ciocię za włosy i rzucić o chodnik,potem usiąść na niej i obijać pięściami po twarzy.
Dziewczyna 18 lat,zdrowa(żeby nie było że psychicznie chora).Ciotka wezwała policję-innego wyjścia nie było bo to nie był pierwszy raz.
No i jak sprawa potoczyła się dalej?
Jeżeli dziecko od małego nie było agresywne to znaczy, ze było dobrze wychowane, ale wiadomo, ze czasami rówieśnicy maja większy wpływ i "dziecku" odbija. W takich sytuacjach, tak dzwoniłabym na policję, od razu. Skoro ja decydowałabym o losach niepełnoletniego dziecka, które się nade mną znęca, a policja by nie pomagała, oddałabym do jakiegoś ośrodka, w ostateczności wysłała do szkoły z internatem. Jakby tam kogoś pobiło pewnie w końcu policja by sie tym zajęła, a ja sama bym zeznawała na niekorzyść "dziecka". Ostatecznie w wieku 18 lat wywalam dziecko z mieszkania, jak się znęca nade mną czy nad kimkolwiek to nie ma prawa do luksusu jakim jest mieszkanie, niech sobie samo radzi, ewentualnie zdycha (bo zwyrodnialcy zdychają, a nie umierają) pod mostem.
No i jak sprawa potoczyła się dalej?
Miała zarzut,dostała chyba w zawiasach coś(nie pamiętam dokładnie),długo się też ukrywała,aż sprawa rozegrała się bez jej udziału,po wszystkim ciotka wyrzuciła ją z domu-wcale się nie dziwię.
Słuchajcie, w kilku wątkach/artykułach czytam, że "matka wyrzuciła ją z domu" - no ale jak to wygląda w praktyce? Gdyby matka chciała córkę z bagażami za drzwi wystawić, to chyba nie takie łatwe- bo niełatwo jest kogoś wymeldować, prawda?
No wiesz.... wymeldować może nie tak łatwo... ale z drugiej strony mieszkać z kimś kto Cię wyrzucił z domu i przez cały czas mieć świadomość, że jesteś persona non grata, to naprawdę lepiej jest się wyprowadzić....
bbasia, ale do tego trzeba mieć "odpowiedni" charakter. Córka mojej znajomej znając życie nasłałaby na nią osiedlowych osiłków i nie dałaby się wyrzucić.
27 2013-11-21 14:56:20 Ostatnio edytowany przez krostka (2013-11-21 15:06:45)
Nigdy nie można pozwolić, by ktokolwiek bił, a szczególnie własne dziecko. To pewne, gdy raz powolisz, to będzie następny i następny raz.Przy tej okazji opowiem inną historię:
Mojej koleżance zmarł mąż i została sama z dwojgiem dzieci ( 8 i 12 lat ). W pewnym momencie okazało się, że syn okrada ludzi, którzy przychodzą do ich domu. Miał wtedy ok. 16 lat Jedna rozmowa, druga i następna nie pomagały. Więc koleżanka mówi, jeśli nie zareaguję zdecydowanie to wychowam złodzieja. I tak miała w Policji znajomego, przedstawiła mu swój problem - kazał by go przywiozła, gdy znów coś ukradnie. Wtedy powiedziała synowi, że jeśli jeszcze raz ukradnie to osobiście zawiezie go na Policję- oczwiście nie wierzył. I tak się stało. Okradł własnego wuja- złapała go za łeb i do samochodu, zawiozła na Policję, a tam dostał tak do wiwatu, że zapamiętał na całe zycie. Nigdy więcej nie powtórzył tego numeru , skończył studia i stał się wartościowym człowiekiem. Dlatego w tej sytuacji, kiedy córka podnosi rękę na matkę musi być zdecydowana reakcja i nie może być żadnej taryfy ulgowej, bo na własne zyczenie ona wychowa sobie kata. Dzieci trzeba kochać, ale miłość ma swoje granice.
[...]Dzieci trzeba kochać, ale miłość ma swoje granice.
Miłość nie powinna mieć granic, ale pozwalanie na unikanie konsekwencji już tak
Pozdrawiam
Tak naprawdę jest to bardzo ciężka sytuacja.
Dzieci nie rodzą się złe i agresywne i tak naprawdę to to co dzieje się w domu i ich najbliższym środowisku ma na to największy wpływ.
Wiadomo. W domu może być sielanka, a to np. rówieśnicy mogą mieć wpływ na agresję w stosunku do rodziców, ale mimo wszystko jestem zdania, że to wszystko kształtuje się gdzieś w domowym zaciszu, zupełnie nieświadomie.
Dziecko rośnie, zaczyna rozumieć i odróżniać pewne rzeczy i w wieku np. 6 lat widzi tatusia, który po powrocie ze spotkania służbowego, które nie przebiegło pomyślnie drze się i wyżywa na najbezbronniejszym (czyt. dziecku). W wieku 16-18 lat to dziecko wracając ze szkoły, dotknięte swoim niepowodzeniem przychodzi do domu i tak samo szuka ujścia swoich negatywnych emocji...Również szuka najsłabszego (może nie fizycznie, ale emocjonalnie). Tak więc przychodzi, wyżywa się na ojcu czy matce, a że kochający rodzic nie chce 'wydać' swojego dziecka przed policją toczy się to z coraz większą siłą, aż w końcu z krzyków rodzi się przemoc.
A jak to zwalczać? Likwidować problem w jego zarodku. Bądź fair rodzicem, a i Twoje dziecko będzie fair.
Wiele leży w rękach rodziców. Nie oszukujmy się.
Tak to widzę.
to co pisze Nataluszek to cała prawda:
Przypomnijcie jak w obecności dziecka dzwoni telefon, a mama czy tata krzyczy " mnie nie ma" alkohol, bicie, wyzywanie szybko jest podchwytywane przez nasze latorośle. Już malutkie dziecko 2-3 lata co niby to nic jeszcze nie rozumie, a ono jak gąbka wszystko wchłania. Zawsze do " tanga " trzeba dwojga i często jeden z rodziców robi błędy wychowawcze, a drugi nie potrafi go powstrzymać, a czas jakoś tak szybko leci.I rzeczywiście nie wiadomo kiedy, a nasze " cudowne " dziecko staje się agresywne. Często mówimy, że to wina kolegów, otoczenia, a nigdy, że naszego domu. Mądrością są przysłowia " że jabłko nie pada daleko od jabłoni". No cóż jeśli już " wylało się mleko" trzeba jakoś to umiejetnie " posprzątać " Jeśli agresja naszej latorośli jest już tak wielka, że podnosi rękę na swoją rodzicielkę, więc kara musi być dotkliwa ( nawet wzywając Policję ). Zawsze lepiej niech boli wcześniej, niż jeśli już jest za późno. Nie można ignorować nigdy takich zachowań, bo w miarę upływu czasu one będą się nasilać. Takich problemów nigdy nie można zamiatać pod " dywan" Bo najgorsze jest wychować " kata na własnej piersi". Dziecko szybko wyczuwa słabe strony swojego rodzica i skrzętnie je wykorzystuje. Tak samo jestem matką i wiem jak trudno jest wychować człowieka. Ubolewam, że nie mam córki, a dwóch dorosłych synów- jednak złe odezwanie już mnie boli. Nie pozwalam mówić do siebie po imieniu, chociaż jestem do tego zmuszana. Mało moje dzieci, ale i wnuki chciałyby mówić po imieniu. Uważam bowiem, że od TY do DURNIA jest zbyt blisko ( tak uczyły mnie starsze koleżanki w pracy, jak też i moja rodzona mama) Nie chcę być nowoczesna i dlatego taka forma mi nie odpowiada.Każdy z nas ma tylko jedną matkę i ta forma jest przeznaczona dla niej. Po co zatem szukać innych zastępczych form.Poza tym dzieci od najmłodszych lat muszą uczyć się pracy, zawsze w domu znajdzie się coś do zrobienia. Nie wolno ich wyręczać - najłatwiej kształtować człowieka poprzez pracę i zawsze kochać, ale mądrze
31 2013-11-22 16:49:33 Ostatnio edytowany przez Bullinka (2013-11-22 17:04:38)
Zeby matka cos zrobila musi siegnac przyslowiowego dna psychicznego...
Jak w rodzinie alkoholika...
Bedzie cierpiala w milczeniu, szukala pomocy dla dziecka, bedzie nazywana podla, bedzie krytykowana, szydzona, beda udawadniac wszyscy, ze to ONA jedynie jest winna... az przyjdzie dzien, kiedy wydarzy sie COS... wtedy matka zrobi to co musi, by zyc... bedzie cierpiala nadal... ale bedzie zyc... i nadal bedzie pomagac dziecku, bo nie potrafi inaczej... i do konca zycia bedzie "ta zla" co sie dziecka wyrzekla...
edit: nie musi byc bledow wychowawczych, wystarczy wplyw srodowiska, choroba umyslowa, uposledzenie... czynnikow jest wiele... niekoniecznie winny jest rodzic...
Walczyc nie jest latwo, bo to krew z twojej krwi i kosc z twojej kosci. Twoje wychuchane malenstwo, oczko w glowie... twoj wlasny oprawca, kat dnia codziennego...
32 2013-11-22 20:07:32 Ostatnio edytowany przez Sylia (2013-11-22 20:07:43)
Skoro nastolatka uderzyła raz, uderzyła po raz kolejny i kolejny, i za każdym razem nie poniosła żadnych (tak podejrzewam) konsekwencji swego zachowania, to takie sytuacje będą się powtarzały. Będą, tym bardziej, że przy kolejnej, matka wycofała się ze skorzystania z pomocy policji. Cóż, nauczyła swą córkę, że ta jest bezkarną.
18-latka to nie nastolatka, policja jak się patrzy mądra kobieta z matki.