Witam Drogie Panie. Jestem 32-letnim facetem, który przypadkiem trafił na Waszą stronę. Przyznaję, że czytam od tamtej pory. Wiem, że to kobieca strona, ale potrzebuję kobiecego spojrzenia na moją historię. Pewnie trochę zejdzie, aby streścić to co jest moim problemem. Ok, zaczynam po kolei. W tym roku skończę 32 lata, od 2010 r. mieszkam i pracuję w Holandii. Jestem kawalerem, niektórzy mi mówią, że starym już:) Od zawsze byłem człowiekiem raczej nieśmiałym, zamkniętym w sobie, z ograniczoną pewnością siebie. W domu lekko nie było, bieda, warunki mieszkaniowe, ale wyszło się na ludzi. W 2010 r. straciłem pracę, a mając do spłacenia długi (pożyczka na samochód, karty kredytowe) zdecydowałem się wyjechać zagranicę - wybór padł na Holandię. Nigdy nie byłem w dłuższym, poważnym związku. Zwykle były to krótkie, przelotne znajomości, czy romanse. Wydaje mi się (do czego się przyznam), że trochę albo i więcej. Mówią o mnie, że jestem przystojny facet, wysoki, inteligentny, w okularach. Zwykle jednak "lądowałem" w roli przyjaciela. "Zostańmy przyjaciółmi" - zdarzyło się to usłyszeć. Lata lecą i powoli dobijam do 32. roku życia. Zaczęły się komentarze (rodzina, znajomi) typu "stary kawaler", "ciężko kogoś znaleźć po 30tce". Poznawane dziewczyny podejrzanie patrzą: po 30tce, nie ma żony, dzieci, coś z nim jest nie tak...Zaczęły się schody. W pewnym momencie człowiek patrzy i myśli "co dalej, co z przyszłością?". Nie dorobiłem się mieszkania - to też było wypomniane. Człowiek zaczyna przebierać nogami, że już późno, czas leci nieubłaganie. Wciąż nie mogę osiągnąć stabilizacji. Stabilizacji w sensie partnerki i wspólnego związku. W międzyczasie mojej emigracyjnego okresu spłaciłem wszystkie długi, kupiłem sobie dobry, choć 8-letni samochód, coś odłożyłem, coś wydałem, pomogłem rodzinie, spędziłem fajne wakacje (kolejne się zapowiadają), zacząłem się interesować rozwojem osobistym, nabieraniem większej pewności siebie, sportem, nauką języków obcych. Wciąż jestem sam. Coś się blokuje albo coś odstrasza kobiety ode mnie. Zdaję sobie sprawę, że w pewnym momencie czuć było ode mnie "parcie na kobietę", swoistą desperację (niekoniecznie na seks, ale na kobietę), a Wy Drogie Panie desperację wyczuwacie z odległości kilometra. Zacząłem się interesować tematyką uwodzenia kobiet. Jeszcze będąc w Polsce nawiązałem kontakt z facetami z jednego forum uwodzicieli. Szybko to jednak porzuciłem, gdyż rozczarowało mnie to. Myślałem, że polegać to będzie na rozwoju pewności siebie i atrakcyjności w oczach kobiet, a tak naprawdę to chodziło tutaj o to "jak szybko i skutecznie dobrać się do kobiecych majtek", a nie o to mi biega. Jestem tutaj w Holandii, poznaję kobiety (Polki), ale jest to trudne. Życie tutaj toczy się wokół pracy. Ludzie zmieniają pracę, wyprowadzają się, to tu to tam, dziś jesteś, jutro jesteś tam, a pojutrze to być może w ogóle, imprezy, dużo alkoholu, jakieś używki, a mnie to kompletnie nie pociąga. Od jakiegoś czasu trapi mnie pytanie "czy jestem dobrą partią dla kobiet?". Miłość, miłością, ale status społeczno-finansowy się liczy. Chciałbym wrócić do Polski w ciągu kilku lat, popracować odłożyć coś i spróbować ułożyć sobie życie w Polsce. Marzy mi się laserowa korekcja wzroku (jestem krótkowidzem). Odnoszę wrażenie, że ciągle zaczynam od zera, a czas leci nieubłaganie i w dodatku nie na moją korzyść. Nie mam zamiaru się żalić, zbieram swoje myśli i spostrzeżenia, być może Wy coś stwierdzicie lub doradzicie. Będąc od czasu do czasu w Polsce spotykam się ze znajomymi, idę do nich na obiad, daję im dzieciom upominki, bawię się z nimi, a w środku duszy nasuwa się pytanie "a kiedy będę się bawił ze swoimi dziećmi?". Mówią, że na pewno znajdziesz tę swoją drugą połówkę, jesteś przystojny, zadbany, inteligentny, sprytny, zaradny. Hmmm, pytanie czy faktycznie tak jest? Poszukiwałem kobiet przez internetowe portale randkowe, ale ze skutkiem żadnym. Aktualnie jestem na etapie wstrzymania się od poszukiwania kobiet, ostatnio dużo ćwiczę na siłowni, do tego nauka języka niderlandzkiego i to mnie zajmuje, choć czasem wychodząc na spacer zastanawiam się "spacer, znowu samotny". Trochę chaotycznie to wszystko brzmi, ale chciałem zebrać do kupy wszystkie według mnie ważne elementy w jedną składną całość. Czy pytanie, które mi się czasem nasuwa w głowie "z czym do kobiet chcesz wyjść?" ma coś w sobie? Czy jest to kwestia podejścia do życia? Pozytywnego z wiarą w siebie. Czy jednak realia życia potrafią być brutalne, życie to nie film. Jak Was przyciągać? Jak być dla Was "dobrą partią na partnera/chłopaka/męża - nie potrzebne skreślić". Proszę o Wasze zdania i komentarze. Zapewne w tym tekście wiele ominąłem, ale chciałem to jakoś streścić.
"Lata lecą i powoli dobijam do 32. roku życia. Zaczęły się komentarze (rodzina, znajomi) typu "stary kawaler", "ciężko kogoś znaleźć po 30tce". Poznawane dziewczyny podejrzanie patrzą: po 30tce, nie ma żony, dzieci, coś z nim jest nie tak...Zaczęły się schody. W pewnym momencie człowiek patrzy i myśli "co dalej, co z przyszłością?". "
Jest mnostwo kobiet, ktore sa dokladnie w takiej samej sytuacji i tez maja wrazenie, ze sie na nie dziwnie patrzy, bo 30 lat i ciagle sama. I na dodatek wolnych facetow juz nie ma. Jakos tak chyba wychodzi, ze na siebie nie wpadamy...
A jeśli już wpadniemy na siebie, to mam wrażenie, że...nie pasujemy do siebie i się nie dogadujemy. Takie mam wrażenie.
Chyba temat nie zainteresował nikogo zbytnio.
Ja powiem tak, Ty się nie przejmuj, bo miłość przyjdzie, ale przyjdzie wtedy, kiedy najmniej będziesz się jej spodziewał :D Dla pocieszenia Ci powiem, że ja za miesiąc i 8 dni kończę 31 lat i też jestem sama:) i mam zarówno koleżanki jak i kolegów w moim wieku bądź starszym o kilka lat i też są sami:) Moim zdaniem jeszcze wszystko przed Tobą, a zobaczysz miłość pojawi się z czasem
Wg mnie szczęściu trzeba pomóc, czyli dużo się spotykać z nowymi osobami i nie odrzucać nawet tych co w pierwszej chwili się nam nie podobają.
Chyba temat nie zainteresował nikogo zbytnio.
Cierpliwosci Dopiero wczoraj napisales swoją historie, a juz sie zniechecasz - daj sie ludziskom wyspac
Dla mnie temat jest ciekawy, bo tak otwarcie poruszony przez mezczyzne. Coz, uwazam, ze sytuacje masz idealną - przystojny, w miare samodzielny, mlody facet - na dobry start idealny zestaw. Co z tym zrobisz, zalezy od Ciebie.
na poczatek zadalabym sobie pytanie, czego oczekujesz od zwiazku - ztn jaki masz system i hierarchie wartosci, jak wyobrazasz sobie relacje z kobietą, czego od niej oczekujesz, a co sam mozesz jej dac - najpierw sam ze soba to uzgodnij.
A potem trzeba sie niestety ruszyc z domciu i byc otwartym na nieznane
Znowu przeczytałem twojego posta...
Czy to nie jest tak, że każdą znajomość przekształcasz w "bycie przyjacielem"? Boisz się kobiety ciągnąć do łóżka, unikasz dotyku, relacje robisz aseksualne? Kobiety po to dbają o siebie, aby być seksi, aby się podobać, a Ty mimowolnie to ignorujesz.
Faktycznie jak kobieta wyczuje, że masz parcie "na stabilizację", to może się bać. Chodzi o przedwczesne deklaracje, a raczej wymuszanie deklaracji, brak luzu i wolności dla kobiety.
Fajnie, że masz pracę, siłownię, naukę języka (chociaż lepiej skupić się na angielskim...). Czas, abyś się wziął aktywnie za poznawanie kobiet. Internet, choć krytykowany, jest super drogą.
Zgadzam się z kenobim (no może poza tym j.ang
Jako kobieta, po tym co napisałeś, nie uważam Cię za nieudacznika. Ale, ale - coś musi być na rzeczy, skoro nie udaje ci się zbudować dluższego związku. Dla pocieszenia - jako facet masz lepiej pod względem tzw zegara biologicznego, bo nie tyka on tak szybko jak u kobiet, tak więc wszystko przed tobą. Choć oczywiście rozumiem, że samotność doskwiera.
Na twoim miejscu poszłabym jeszcze głębiej w kierunku rozwoju osobistego (mi bardzo pomógł). Ja założyłam rodzinę będąc starsza od ciebie, ale właśnie po długoletniej pracy nad sobą, nad poczuciem własnej wartości przede wszystkim. Czy nie jest tak, że wybierasz kobiety - księżniczki, bądź jakieś laski, żeby się dowartościować? Oczywiście nieświadomie, bo to tak właśnie działa, jeśli jest w życiu jakiś powtarzający się wzorzec.
Być może kobiety wyczuwają tę desperację? Mi pochlebiało, kiedy ktoś od razu wyznawał mi 'miłość', ale też od razu włączała się lampka ostrzegawcza - uciekać, facet niedojrzały Tak jak już było powyżej napisane, szukaj, nie załamuj się, bądź na luzie, nie traktuj każdej dziewczyny jako potencjalnej żony, przyjrzyj się tym, które odrzucasz.
Co mowiły ci poprzednie dziewczyny? Co im nie pasowało? To też może być cenne źródło informacji. Być może za bardzo się starałeś, gubiłeś swoje życie, swoje pasje, swoją osobowość, za bardzo poświęcając się związkowi? Tylko gdybam, ale odpowiedz sobie przede wszystkim na te pytania.
10 2013-06-17 09:56:03 Ostatnio edytowany przez kenobi (2013-06-17 09:56:49)
Co mowiły ci poprzednie dziewczyny? Co im nie pasowało?
Niech zgadnę -- oni w ogóle o tym nie mówili. Omijali temat "my", "nas" z daleka. Ona nie chciała wyjść na desperatkę, więc pierwsza nie zaczęła, bo to facet powinien, a on nie chciał okazać się niedojrzałym, więc też nie naciskał. A powinno się mówić co się myśli.
Wyznanie miłości w trzy tygodnie jest faktycznie objawem niedojrzałości. Ale powiedzenie po pierwszej randce "Hej! Zauroczyłem się Tobą, bo...., bo..., bo..." jest całkiem na miejscu i otwiera komunikację.
Nie znalazłeś nikogo przez portale? To ciekawe... np. niejaki PUA Adept Szabelski mnóstwo kobiet tak poznał. Poczytaj jego poradniki. To nie są trki, tylko traktowanie kobiet z szacunkiem.
Dzień dobry. Widzę, że temat ruszył do przodu. Kenobi ? co do angielskiego to też go szlifuję, ale ja nie mam problemów z tym językiem.
Pytasz o ramę przyjaciela. Tak, zwykle się boję zaciągać kobietę do łóżka, tym bardziej, że nie chcę wyjść na tego ?co myśli o jednym?. Coś w tym jest, a przecież sfera seksualna tez jest istotna i normalna, ludzka.
Niby ten zegar bije wolniej, ale jednak do przodu. Po prostu trzeba się wziąć w garść i aktywnie porozglądać się za kobitką. Pozytywnie i bez desperacji.
12 2013-06-17 14:39:19 Ostatnio edytowany przez jligota@gmail.com (2013-06-17 15:00:15)
Po pierwsze mam 36 lat i w ogole do glowy mi nie przychodzi ze jestem na cokolwiek za stary. Caly czas pracuje nad soba i wiem że za rok lub dwa posprzątam sprawy które mnie ograniczaja i założę rodzinę. Czuję że będę w stanie uczynić kobietę bardzo szczęśliwą, dać jej wsparcie i miłość. Mój ojciec zrobił mnie jak miał 45 lat. Jedyne o co warto zadbać to o zdrowie.
Mam do ciebie pytanie, jak stajesz przed lustrem i widzisz swoją twarz to co czujesz? Czujesz ze kochasz tego czlowieka którego widzisz? Jego oczy są radosne? Widać w nich iskierki szcześćia? Czy ten czlowiek po drugiej stronie wie czego chce? Widzi cel w swoim życiu?
Mi się wydaje że te fragmenty twojego posta mogą świadczyć o tym że nie doczeniasz samego siebie.
- człowiekiem raczej nieśmiałym, zamkniętym w sobie,
z ograniczoną pewnością siebie
- coś się blokuje albo coś odstrasza kobiety ode mnie
- swoistą desperację
- rozwoju pewności siebie i atrakcyjności w oczach kobiet
- czy jestem dobrą partią dla kobiet?
- odnoszę wrażenie, że ciągle zaczynam od zera
- jesteś przystojny, zadbany, inteligentny, sprytny,
zaradny. pytanie czy faktycznie tak jest
- czasem wychodząc na spacer zastanawiam się "spacer, znowu samotny"
- jak Was przyciągać
- jak być dla Was "dobrą partią na partnera/chłopaka/męża
Jak często ci w domu rodzice mówili: "kochamy cię", "jesteś piękny", "jaki jesteś mądry", "jesteś wspaniałym młodym chłopakiem", "jak ładnie wyglądasz", "twoja dziewczyna będzie z tobą bardzo szczęśliwa", "jesteśmy z ciebie dumni", "nikt by tego od ciebie lepiej nie zrobil".
Jesli kochasz sam siebie, jesli masz do ciebie szacunek, jesli znasz swoja wartosc ludzie będą lgnąć do ciebie a kobiety będą chciały z tobą żyć.
Znajomi ci mowia:
jesteś przystojny
jesteś zadbany
jesteś inteligentny
jesteś sprytny
jesteś zaradny
no to czego kobieta moze wiecej chciec? Uwierz w to, powtarzaj te słowa tak długo i tak często aż w koncu w to uwierzysz. Jesli czujesz ze nie dasz sobie z tym rady sam poszukaj pomocy na zewnatrz.
Wierzę w Ciebie i wiem że dasz sobie radę, zdobędziesz wiarę, zastąpisz negatywne myśli pozytywnymi i będziesz szczęśliwym czlowiekiem.
Polecam ci ten wykład w wolnej chwili, sam tez zobacze po raz 5-ty:
http://www.youtube.com/watch?v=Mld4aV7t6c4
Teraz czytam taką książkę, wymaga ona co prawda w miarę elastycznego myślenia ale mi bardzo pomaga pozytywnie patrzeć na świat. Dzięki niej zrozumiałem że moje własne szczęście zależy tylko i wyłącznie ode mnie samego, jeśli wybiorę szczęście to nikt nie jest mi go w stanie zabrać, żaden człowiek, żadne okoliczności, czy choroba. Bo szczęście zależy od tego jakie myśli wpuszczasz do swojej głowy.
http://www.amazon.com/You-Can-Heal-Your-Life/dp/0937611018
Co do Twojego pytania. Czy kocham tego człowieka przed lustrem? Czasem tak, a czasem go...nie lubię, drażni mnie. Nie żebym nienawidził, czasem po prostu nie lubię się, drażni mnie ten w lustrze, tak to czuję. Walczę z tym i pracuję nad tym, ale tak mi się zdarza. Oczy na przemian radosne, obojętne, czasem smutne. Taka swoista huśtawka nastrojów.
Jesli kochasz sam siebie, jesli masz do ciebie szacunek, jesli znasz swoja wartosc ludzie będą lgnąć do ciebie a kobiety będą chciały z tobą żyć.
To cytat z Twojej wypowiedzi. Prawda z którą absolutnie się zgadzam i może być mottem życiowym moim i nie tylko. Mam problem, aby się do tego porządnie zastosować. Krok do przodu, krok do tyłu. Coś mnie czasem ciągnie do tyłu. Jestem zmotywowany, aby dostosować się do tego, jednak z realizacją różnie bywa. A jedyną metodą skuteczną na zmiany w życiu jest po prostu...zmiana w życiu. Niby proste, acz skomplikowane.
Myślę że bardzo wiele zależy od pozytywnego myślenia, a to da się zrobić łatwiej niż myślałem!
Rada Dla Ciebie odemnie byś sie niczym nie przejmował KOBIETA sama przyjdzie..kwestia czasu..;) teraz ciesz sie zyciem i spełniaj sie jak tylko mozesz
POWODZIENIA
Facet, a Ty masz przyjaciolki? Jesli tak to moze z nimi pogadaj. Powiedza Ci moze co jest Twoim problemem, a nawet jak nie to moze maja samotne znajome. Dziewczyn 25-30, ktore nikogo nie maja jest naprawde wiele, sama do takich naleze;P. Moze sie spiknij z dziewczyna z sasiedniego watku - ona wlasnie sie skarzy, ze faceci sie nia nie interesuja...
Są przyjaciółki, ale składa się do "nie psujmy tego co między nami jest, jesteśmy przyjaciółmi":)
He, ja nie chcę teraz wyjść na desperata, poszukujący we wszystkich stronach i możliwych kombinacjach:)
Są przyjaciółki, ale składa się do "nie psujmy tego co między nami jest, jesteśmy przyjaciółmi":)
No to niech chociaż Ci powiedzą, doradzą co robisz źle. Nie chcesz być desperatem, a przez to mówisz, że nikogo nie szukasz, więc nie masz nikogo. Może trzeba być desperatem jednak...
Tak źle i tak nie dobrze:)