Ja tez mam problem. Moj maz na ogol spokojny facet ktory mnie kocha... ale CODZIENNIE ma napady agresjii. czasmi jest tak , ze tylko krzyczy.... a czasmi jest tak ze rzuca wszystkim co popadnie... i nie patrzy na to czy jestesmy u kogos czy w restauracji i ze ludzie patrza../ poniza mnie strasznie.... mowi do mnie w taki sposob ze wychodze ze zlami w oczach ... ale i to go nie rusza. powtarza mi przy swoim wybuchu agresji ze mam isc sobie poplakac... Gdyby nie ta agresja to jest kochany i mily maz. jestesmy po slubie 3 lata. nie mamy dzieci. Kocham go ale juz powoli moja cierpliwosc juz sie konczy.... od ok 2 lat jest tak dzien w dzien. niewiem co juz mam robic. Niemam z kim porozmawiac nawet... A ja chce tylko jakiej kolwiek porady ...
jedyne co widzę, to albo mąż pójdzie leczyć te niekontrolowane napady agresji, albo to małżeństwo nie ma szans na normalną egzystencję. Aż strach co będzie, gdy dzieci sie pojawią.
Malwina9107 - albo go namówisz na leczenie, albo skończy się to u ciebie jakąś nerwicą, czy inną chorobą.
Ludzki mózg jest wspaniały, potrafi wytłumaczyć sobie wiele, rzecz w tym, że nie wolno ignorować własnych potrzeb, uczuć, emocji! Nie możesz zawsze tłumaczyć, że jest taki wspaniały... gdyby nie ta agresja.
Im więcej stresu, lęku kumuluje się w tobie, tym gorzej dla was dwojga: dla ciebie skończy się to jakąś chorobą, a on będzie się tylko nakręcał w swojej agresji, bo niby co miałoby go wyhamować?
tak.... ja dobrze Was rozumiem.... Rowniez namawialam go na terapie.... ale on powtarza ze to glupota i nigdzie nie bedzie chodzil... Raz poszedl do lekarza i on stwierdzil ze to narwica.... tak powiedzial moj maz bo nie chcial abym poszla z nim. Ja wszystko rozumniem... to choroba ale on jak wpadnie w szal to zawsze sie tlumaczy ze to przez jego chorobe... tym sie usprawiedliwia... a ja juz nie daje rady.... Ciagle tlumaczy ze to wszystko moja wina- ze to ja jestem winna jego chorobie... ze do takiego stanu ja go doprowadzilam. Plakac mi sie chce bo ja naprawde sie staram... obiadek . porzadek w domu. oprocz tego pracuje taj jak on nawet duuuuzzzej.... poprane wyprasowane wszystko robie aby mu bylo lepiej. a on godzinami przy laptopie.... wystarczy sekunda i o byle co awantura.... bo za glosno sprzatam . bo prosze aby sie odsunol bo chce odkurzyc... Ja nie mam nikogo bliskiego aby z nim o tym porozmawiac.... od rodziny mieszkam tysiac km.
Jeśli twój mąż nie dostrzega potrzeby zmiany (wprost przeciwnie w chorobie dostrzega wytłumaczenie, zezwolenie na takie zachowania!) to znaczny, że musisz, przestać się przejmować jego "chorobą" i zająć się sobą! Zadbać o swój spokój, komfort.
Awantury będą (bo chory ) niezależnie czy twój dom będzie błyszczał, koszule będą pięknie poprasowane, itd, więc jaki sens ma tego typu praca? W takiej sytuacji poczytaj sobie dobrą książkę, albo umów się z kimś do kina, albo nawet zacznij chodzić do psychologa (on pozwoli ci się wygadać, a nawet może podpowie coś mądrzejszego niż my
) albo na zajęcia sportowe, by trochę odreagować.
Krzyczenie do czterech ścian, to nie to samo, co krzyczenia na kogoś!
Czy alkoholikowi (chory) należy podawać alkohol, a osobie chorej psychicznie, która ma skłonności samobójcze - nóż? Bycie chorym nie oznacza zezwolenia na takie zachowanie! Jego zachowanie jest nieakceptowalne!
Ten człowiek jest niezrównoważony. Z tego co piszesz nic na niego nie działa..
Nawet łzy..
Powiedz tak szczerze, przed ślubem co Cię w Nim tak pociągało i podobało?
Nie miał takich napadów agresji i frustracji?
Z drugiej strony, podziwiam Cię, bo ja bym nie zniosła tak sobą pomiatać.
Nie daj sobą tak manipulować, powiedz mu że masz dość i myślisz o rozwodzie, niech znajdzie sobie inną "głupią" do tolerowania takich zachowań, jeśli pracujesz, dbasz o dom i ma wszystko czego potrzeba w jaki sposób to może być przez Ciebie?
On nie panuje nad sobą i jeśli nie interweniujesz, będzie gorzej.
Nie macie dzieci to chociaż tyle dobrego, ale Ty jesteś poszkodowana w tym wszystkim.
Zrób tak jak Ci napisałam, albo idź do specjalisty.
Które wybierzesz powinno odnieść jakiś skutek.
Życzę wytrwałości i siły..
Przed slubem bylo cudownie.... podobalo mi sie w nim jego poczucie humoru , ze byl romantyczny szarmandzki..... a teraz stal sie taki cyniczny...
On zadowolił się diagnozą - nerwica. I już? Tyle?
Nerwicę się leczy, jak każdą inną chorobę.
A on ma nerwicę i wszystko mu wolno. Bo ma nerwicę.
Nie dasz rady tak żyć.
Nie możesz pozwolić, żeby Cię tak traktował.
Postaw mu warunek, albo się leczy albo Ty odchodzisz.
Witam ja tez mam podobny proglem moj maz mnie poniza niewiem dlaczego zdradzilam go przyznalam sie i teraz ciagle mnie poniza robi to nawet przy dzieciach mysle ze to juz koniec bo ile moge pare razy mnie uderzyl wyzawal na ulicy jestem z nim od 20 lat a jestem z rodziny DDA czyli znowu mam pieklo
Witam ja tez mam podobny proglem moj maz mnie poniza niewiem dlaczego zdradzilam go przyznalam sie i teraz ciagle mnie poniza robi to nawet przy dzieciach mysle ze to juz koniec bo ile moge pare razy mnie uderzyl wyzawal na ulicy jestem z nim od 20 lat a jestem z rodziny DDA czyli znowu mam pieklo
Mąż Cię znienawidził po prostu i to nie bez powodu. Trzeba było się nie puszczać.
Autorko - jeśli mąż nie chce się leczyć, to musisz zająć się sobą. Dla własnego dobra.
Ja tez mam problem. Moj maz na ogol spokojny facet ktory mnie kocha... ale CODZIENNIE ma napady agresjii. czasmi jest tak , ze tylko krzyczy.... a czasmi jest tak ze rzuca wszystkim co popadnie... i nie patrzy na to czy jestesmy u kogos czy w restauracji i ze ludzie patrza../ poniza mnie strasznie.... mowi do mnie w taki sposob ze wychodze ze zlami w oczach ... ale i to go nie rusza. powtarza mi przy swoim wybuchu agresji ze mam isc sobie poplakac... Gdyby nie ta agresja to jest kochany i mily maz. jestesmy po slubie 3 lata. nie mamy dzieci. Kocham go ale juz powoli moja cierpliwosc juz sie konczy.... od ok 2 lat jest tak dzien w dzien. niewiem co juz mam robic. Niemam z kim porozmawiac nawet... A ja chce tylko jakiej kolwiek porady ...
Pogadaj z Marcjano, on takie sprawy kończy na drugiej rozprawie.