bbasia napisał/a:A ja lubię czytać napisy na murach. Niektóre są całkiem ciekawe, choć niewątpliwie są aktem wandalizmu.
W tej audycji zaproszony gość stwierdził również, że żadne z państw, nie poradziło sobie z tym problemem. Więc te napisy są i będą.
Tak mi wpadło do głowy.... czy w czasie wojny malowanie symboli Polski walczącej tez uznajecie za akt wandalizmu? Lub hasła anty partyjne w czasie stanu wojennego.
Gdzie przebiega granica pomiędzy tym co uznajemy za sztukę czy walkę a wandalizmem?
Nie zyjemy w czasie wojny, w czasie wojny mozna było do wroga strzelac, dziś jednak tego nie robimy.
Malowanie murow haslami partyjnymi uwazam za wandalizm. Nawet jeżeli to się tyczylo PZPR. Chyba, ze było to na budynku ktory byl siedziba partii. Ale jeżeli ktos malowal "precz z komuchamil na zabytkowym murze, albo bloku wierorodzinnym, to bym mu to kazala zamalowywac szczoteczka do zebow.
"Haselka" mi się podobaja i lubie je czytac jeżeli sa robione z glowa.
Owszem, nawet niektore napisy "z jajem" mogę uznac za sztuke jeżeli sa robione z glowa. Co innego mijac codziennie napis "tu siegam - a ja tutaj 1:0 " a co innego "Cracovia to z*****ne pedaly".
Ale dla haselek wystarcza przystanki, kosze na smieci, laawki, puste tablice reklamowe itp. Ale budynku, ktorego elewacja powinna trwac bez uszczerbku lata czy nawet dziesieciolecia? To tylko Banksy moze tknac...
Aaa! Uwielbiam napisy w toaletach publicznych! To do woli wsrod topornych wulgaryzmow trafiaja się takie perelki, ze warto i te wszystkie inne "poezje" zniesc