On Chce Patrzeć Jak Uprawiam Sex Z Innym Facetem:( - Netkobiety.pl

To nie jest normalne i nie musisz się wcale na coś takiego zgadzać. Powinien to uszanować.

Ja słyszałam, że podobno wielu facetów fantzjuje o tym jak byłoby miło popatrzeć na swoją partnerkę jak to robi, z kimś. Ogólnie ogladać seks, gdzie w roli głownej jest ich partnerka. Jednak każdy facet zaangażowany emocjonalnie myślę, że by się na coś takiego normalnie nie zgodził, bo byłby zazdrosny. Tak też takie rzeczy w więkoszści pozostają tylko w myslach, o ile się pojawiają. Takie zabawy nie służą relacjom.

Z dwojga złego to wolalabym chyba zeby mnie  namawial na kobiete niz faceta;/ znam go dobrze i wiem ze nawet jakby takie cos sie zdarzylo to przy pierwszej lepszej klotni by mi to wypomnial i mialby mnie w garsci bo wiedzialby ze mi tym dowali i ze mnie to zaboli;/ Eh nie wiem juz co robic od czasu mojej odmowy nie mam z nim kontaktu jakos zamilkł, naprawde nie chce tego robic, ale czy moja odmowa może oznaczac koniec czegos co budowalismy razem przez ladnych pare lat?

Może chce oczyścić swoje sumienie bo sam zdradził...

Wstydliwa, myślę,że dziewczyny mają rację. Każdy ma swoje fantazje, ale wprowadzanie ich w życie to inna sprawa. Mąż powinien mieć do Ciebie szacunek i nic nie powinien Ci narzucać, albo  wręcz szantażować. W związku partnerskim to jest nie dopuszczalne. Są pary, które przyjmują różne opcje, ale według mnie więź emocjonalna jest między nimi nikła. Zastanawiała bym się również czy nie odwalil już jakiegoś numeru no ale niekoniecznie. Może tylko naoglądał się filmów porno i rozkrecilo to jego wyobraźnię. Myślę ,że musisz mu twardo powiedzieć,że Ciebie to nie interesuje a on powinien to zrozumieć i uszanować jeśli naprawdę Cię kocha. Pozdrawiam

Cała ta sytuacja jest chora, jego propozycja jest chora , jego upór jest chory, cały ten szantaż jest chory itp.

Zastanawiam się, czy on Ciebie kocha i wciaż mu zależy, czy traktuje Cię już tylko jak "zabawkę"?

Chcesz to dla niego zrobić z lęku, z obawy aby Ciebie nie zostawil, przeciez to chore, to pokazuje, że on w ogóle nie liczy się  z Twoim zdaniem, Twoimi emocjami, nie szanuje Cię. A Ty pozwolisz sie wykorzystać, zgodzisz się zrobić coś wbrew samej sobie aby Cię nie zostawił?

Według mnie nawet jak to zrobisz to nie masz żadnej gwarancji, że Ciebie nie zostawi! Nawet jak to zrobisz to tym sposobem nie uratujesz związku, nie spowoduje to, że będzie lepiej. Nie spowoduje to, że on zacznie się bardziej starać. Jak dla mnie realizacja tej fantazji tylko przyspoży więcej kłopotów, więcej nieporozumień między Wami. W ten sposób zyska tylko dodatkowy pretekst aby się z Tobą rozstać, całą tą sytuację może któregoś dnia wykorzystać przeciwko Tobie.

A jesli faktycznie Cię zostawi bo się nie zgodzisz, to pomyśl obiektywnie co on do Ciebie czuje i jak Cię traktuje jeśli Twoja odmowa miała by faktycznie stać się powodem Waszego rozstania? Myslę, że lepiej aby to się rozpadło jeśłi ku temu zmierza, niż jeśłi miałabyś zdradzać sama siebie robiąc coś wbrew sobie. Chcesz kupić jego miłość, oddanie za seks?

To się nazywa cuckold. Taka fantazja partnera. Czy to dobre? Hmm, pewnie tak jak wife swapping

Nie będę rozpatrywał psychiki bo nie jestem psychologiem ale-ale jest dużo par o odmiennych skłonnościach i to obie osoby wyrażają na to zgodę a tu widoczny szantaż by facetowi pozwolić na jego nowe upodobania i być może właśnie za granicą tego popróbował.
Widziałem wpis-nie typowa propozycja dam 200$ za seks przed kamera internetowa bo partner za granicą chce widzieć jak kocha się z innym.

Nie musi tak być, ale skoro przebywa za granicą to może sam Cię już zdradził, a teraz szuka sposobu żeby się z tego wybielić i próbuje wymusić na Tobie taki rodzaj seksu skoro nie ma go z Tobą przez dłuższy okres. Czy wcześniej też miał takie dziwne pomysły? Może nie poznałaś Jego do końca od tej strony...

Wszystko jest dla ludzi. Nie uważam, żeby taka propozycja była "chora" - ot takie sobie ludzie maja fantazje, różne rzeczy sobie wyobrażają. Dla niektórych to  może być fajne. Są sobie różne trójkąty, eksperymenty, poliamoria etc.

Ale.

Jest jedno wielkie ale - granice są NIENEGOCJOWALNE. Jeśli coś narusza twoje granice to mówisz NIE i koniec, nie ma dyskusji. To jest twoje ciało, twoja seksualność, tylko ty o nich decydujesz. Nikt więcej, ni ksiądz, ni mąż, ni matka.

Czy taka fantazja musi być powodem do upadku związku? Nie. Czy takie zachowanie może być powodem do upadku związku? I to jeszcze jak. Jeśli partner nie szanuje mnie, mojego ciała, moich potrzeb i moich granic, to bardzo proszę, drzwi są tam.

adiaphora Dla Ciebie nie do zaakceptowania, dla innych tak, nie ma co doszukiwać się tu wartości "dobre" czy "złe".
(Tak samo monogamia/poligamia - nie można ich rozpatrywać w kategoriach "dobre" czy "złe", "zdrowe" czy "chore", to po prostu kwestia indywidualnych upodobań).

ale o co chodzi???  Przeciez zaczelam zdanie od "dla mnie..."

I jeszcze tego nie odszczekali w kontekście ostatnich wydarzeń z udziałem wyznawców tej wiary?????

A wracając do tematu - są pary, które tworzą trójkąty i to nie rzadko małżeństwa, które zapraszają do zabawy trzecią osobę, czy to faceta czy kobietę, mało ważne.... Im to nie przeszkadza, mało tego - razem podjęli decyzję o zmierzeniu się z takowym doświadczeniem. Co można powiedzieć - bezczeszczenie instytucji małżeństwa???? Dla tych co respektują tylko klasyczny jego model  - " sodomia i gomoria" heheheh  , dla bardziej odważnych, coś nowego fascynującego i prócz opinii ludzi, nie zmienia faktu, że zrobią to i będą z tego powodu szczęśliwi lub nie.

W Twoim przypadku autorko - uważam, że postępujesz słusznie. Powiedziałaś NIE i nie rozumiem postawy Twojego chłopa, który Cię teraz szantażuje. Teraz to ja bym mu zrobił "orinoko" i jak w końcu się zacznie odzywać wywalić mu połączenie w diabły, żeby zrozumiał, że jednak przesadził....

Przypuszczam, że i tak się w końcu odezwie. Powiedz mu, że to zrobiłaś, lecz niestety nie było go przed kamerą.....   jednak się Tobie nie spodobało i nie widzisz powodu, aby robić to kolejny raz. Fantazja spełniona.....

ja też wartościuję jednoznacznie pewne rzeczy jako dobre lub złe i nie bawmy się w poprawność polityczną - każdy tak robi. Nie lubię relatywizmu moralnego. Więc jak napiszę, że coś jest chore, to dla mnie jest to chore i wiadomo, że  wszyscy nie muszą się ze mną zgadzać, wprost przeciwnie.

niestety nie jesteś taka oryginalna, za jaką się uważasz v, robisz to, co każdy. Ale nie czuj się przez to gorsza

Miłycham, wybacz, ale kompletnie nie znasz historii.

Związki jeden na jeden z wiernością powstały po to, żeby mężczyzna był pewny, że jest ojcem dziecka swojej żony. Czyli mówiąc naszym językiem, że wychowuje swoje geny, a nie obce.
Zauważ, że ta wierność obowiązywała tak naprawdę tylko w jedną stronę. To żona musiała być dziewicą i nie zdradzać męża po ślubie. Panowie za to mieli przyzwolenie na seks przed ślubem i na seks poza związkiem małżeńskim.
Nie miało to nic wspólnego z miłością.

Śluby to były transakcje handlowe. Również jako zabezpieczenie na przyszłość, aby mieć "emeryturę" bądź "rentę" - w dzisiejszym rozumieniu. Czyli, żeby był ktoś, kto będzie się opiekował staruszkami. 

Już nie wspominając o Helladzie, gdzie prawdziwą miłością była ta starszych mężczyzn do młodych chłopców, a żona służyła po prostu do przedłużenia rodu. Często też musiała być cnotliwa i nie mieć romansów. A panowie, jak wiemy, mogli uprawiać radosny i nieskrępowany seks ze sobą.

Kiedy nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze, a dokładnie dziedziczenie dóbr. I nie feministyczny bełkot, a consensus wśród historyków. Po epidemiach może i społeczeństwa stawały się nieco mniej rozwiązłe i bogobojne... w czasie epidemii wręcz przeciwnie

Zdajesz sobie teraz sprawę, że Twój argument istnienia enklaw, gdzie społeczeństwo rozwinęło się na zasadzie matriarchatu i matrylinearności przeczy Twoim zapewnieniom o przemożnym wpływie czynników biologicznych, klimatycznych itp... Społeczeństwa te są wyjątkami potwierdzającymi regułę. Regułą zaś jest organizacja sieci pokrewieństwa i dziedziczności dóbr. W najwcześniejszych okresach nie chodziło też o pewność w zakresie pokrewieństwa i dziedziczenia dla pojedynczego przedstawiciela, ale dla rodu. Z ostatnich czytanych historyków, których sobie przypominam w tej chwili, a którzy pisali o tym: Jacques Duby i Jack Goody. Ten drugi to bardziej antropolog. Ale założenia dotyczące dziedziczności i pokrewieństwa i sposobów organizacji społeczeństw chyba najszerzej starał się opisać Claude Levi Strauss.

Tak. Każdym opisem zarazy i wielkiej epidemii. Zajrzyj chociażby do „Dziennika roku zarazy” Defoe, albo wcześniej do opisów kolejnych fal dżumy w Europie. Zresztą „Dżuma” Camusa choć jest beletrystyką, to opartą na badaniach jakie sam przeprowadził. Opisane tam postawy wobec zarazy nie wzięły się tylko z wyobraźni autora.

A Ty masz coś na poparcie swoich tez, czy tak tylko sobie piszesz...

Czyli matriarchat znajdę tam, gdzie kraina mlekiem i miodem płynie...
"Chęć pilnowania potomka przez mężczyzn"? Nie przez mężczyzn, a przez ród, jeśli organizacja rodowa i społeczna oparta była na patrylinearności i patriarchacie.

„Dziennik roku zarazy” to źródło podstawowe. Chcesz naukowych to masz „Strach w kulturze Zachodu” Delumeau. Camusa podałam, bo oparł się na źródłach podstawowych. Rozwiązłość, bądź bogobojność to postawy jakie ludzie i społeczeństwa przyjmowali wobec zarazy, więc czytaj źródła i książki zawierające informacje o tych postawach, a nie książki, których głównym tematem jest rozwój zarazka i jego przekształcania w bardziej odporną odmianę. Nie ma to nic wspólnego z tym jak ludzie zachowywali się w obliczu masowej śmierci. Podałeś literaturę nieadekwatną do tematu postaw.

Nie wiem kto tak twierdzi. Ja twierdzę, że organizacja oparta była na strukturach pokrewieństwa, więziach rodowych i prawach do dziedziczenia.

A konkretnie o co Ci teraz chodzi? Ja piszę tu o rozwiązłości w czasie zarazy. Ty do niedawna uważałeś, że jest to twierdzenie niepoparte danymi. Podaje Ci książki zawierające dane i opisy źródłowe. Ty mi wyskakujesz z biologią ewolucyjną i zestawem nazwisk, który do postaw wobec zarazy ma się nijak. A teraz podane tytuły przeze mnie „nie przeczą temu o czym pisałeś”. A tak poza tym, to w domu wszyscy zdrowi?

Edycja: OT się zrobił. Kończę.

Itd...

Reszty już mi się nie chce cytować. Albo nie ogarniasz konceptu czasu przeszłego i teraźniejszości, albo dyskutowanie z Tobą jest bez sensu, bo do niczego nie prowadzi. Nie przyjmujesz do wiadomości prostych informacji, o ile nie zgadzają się w pełni z Twoimi poglądami.
I tym razem już kończę naprawdę, bo uważam, że chodzi o opcję drugą...