Tak jak w temacie. Mam wrażenie, że nie nauczono mnie uczuć i życia z ludźmi. Co zrobić, żeby mnie akceptowano? Żeby zwykłe znajomości zamieniały się w coś głębszego?
Mój problem nasilił się, a właściwie zaczął mi przeszkadzać na początku października. Wygląda to tak, że mam w tym momencie, poza rodziną, trzy bliskie mi osoby- mojego chłopaka i dwoje przyjaciół. Tylko z nimi potrafię rozmawiać. Poza nimi moje znajomości wyglądają dziwnie. Lepiej czuję się w grupie osób, których nie znam za dobrze, niż wśród takich, z którymi znam się od lat. Mam przykładowo znajomych w klubie fitness (z którymi tylko tam mamy kontakt) i na uczelni kilka koleżanek (nasza znajomość wygląda w ten sposób, że widzimy się tylko kilka godzin w tygodniu na zajęciach). I wolę rozmawiać z tymi osobami niż np ze współlokatorkami. Dogadywałam się z nimi na początku studiów, teraz kiedy mieszkamy razem już dwa lata, czuję jakąś blokadę. One zdążyły się polubić. Całe dnie spędzają razem, wychodzą gdzieś wspólnie, spotykają się w wakacje. Ja natomiast staram się robić to co one, ale nie wychodzi mi to. Nie są dla mnie niemiłe, ale też nie pokazują, że są zainteresowane głębszą znajomości. Ja staram się zagadać. Ale im znamy się dłużej i lepiej to przychodzi mi to trudniej. Nie mam pojęcia dlaczego mam w sobie takie dziwne uczucie. Było tak zawsze. W szkole, na podwórku. Zawsze chciałam mieć swoją paczkę, ale nigdy nie potrafiłam w niej być. Trzy osoby, które wymieniłam na początku nie znają się za dobrze. Także spędzam z nimi czas osobno, nigdy nie jesteśmy razem. W każdej społeczności tworzą się grupki. Ja albo zostaję sama albo po pewnym czasie, kiedy zaczynamy znać się lepiej ja z niej zostaję wykluczona, bo wydaje mi się że jestem piątym kołem u wozu, osobą nieciekawą i nielubianą. Mam też tak, że jak odzywam się do kogoś pierwsza to odnoszę wrażenie, że mu przeszkadzam, że on nie chce ze mną rozmawiać, a ja mu, za przeproszeniem truję cztery litery. Że ma gdzieś moje opinie. Z kolei kiedy ktoś jest dla mnie niemiły, to mówię mu to wprost, że np sobie nie życzę, a czasami nawet coś odpyskuję. Ale później mam do siebie wyrzuty sumienia, że przesadzam i że jestem nadwrażliwa.
Dlaczego tak jest? Jak mam zostać sobą, nie udawać nikogo i jednocześnie się zmienić? Czy macie podobne problemy?
1 2012-11-08 15:00:40 Ostatnio edytowany przez Furmanka (2012-11-08 15:10:02)
Dlaczego tak jest? Jak mam zostać sobą, nie udawać nikogo i jednocześnie się zmienić? Czy macie podobne problemy?
Teoretycznie nie jest to możłiwe ale jest pewne rozwiązanie Musisz okreslić się jaka chcesz byc i zmieniac się w tym mkierunku ale równoczesnei sama siebie przekonac że to jest dobre tak jest lepiej i to do mnie pasuje
Inną drogą może być rozciągnieta w czasie zmiana sposobu byćia i charakteru ale nie wiadomo w jakim to pójdzie kierunku
Jeżeli chodzi o koleżanki w okoju to rzeczą normalną jest to że pewne osoby przypadają sobie do gustu inne nie jełżi chodzi o przyjaciół to ważne jest to że jednak ich masz Może w głebi duszy jesteś osobą która nie lubi tłumu i w obecności jednej dwóch osób czujesz się lepiej
Ja wiem że to ważne być sobą ale nie każdy musi by wybititnie elokwentny i inteligentny aby mu w twarz mówić ze truje cztery litery
patrząc na to z boku wydaje mi się ze jesteś po prostu zbyt opryskliwa i zadzierasz nosa a ludzie nie lubią takich osób
Chcesz dalej taką zostać czy sie zmienić ?
Nie odbierz żle moich uwag jesteśmy na tym forum aby sobie pomagac a prawienie słodkości czy pochlebstw nigdy nie pomaga ....
Bądź sobą!
po pierwsze być sobą! to najbardziej imponuje innym. poza tym każdy musi wiedzieć chce. moim zdaniem liczy się to że trzeba cieszyć się z tego się w środku i czy nam to odpowiada. powiem na własnym doświadczeniu. chodziłam kiedyś do zawodówki wiem jak to jest wywyższać się że ma się lepsze oceny! miałam lepsze oceny ale mnie go zgubiło. nie trzeba być mistrzem żeby inni czuli się słabsi. trzeba im pomagać . nie każdy akceptuje osoby które mają kompleks że jest perfekcyjny owszem to są pobudki egoistyczne. myślą że sukcesy są drogą do ideału. ja się czułam jakbym była lepsza od innych ale czasami trzeba odpuścić bo można stracić przyjaciół . trzeba dawać przykład słabszym że nikt się nie rodzi mistrzem. ja się uczyłam uczciwie a nie ściągałam jak inni i zdobywali ze ściągania lepsze oceny. to jest oszukiwanie siebie i innych. na sukces trzeba zapracować a nie wykorzystywać innych kosztem ich umiejętności. to mnie nauczyło jak to jest być pępkiem świata . lepiej być sobą.
Dzięki za odpowiedzi
Generalnie to pierwszy raz w życiu, ktoś mi powiedział, że zadzieram nosa. Raczej słyszę, że jestem, jakby to powiedzieć, zbyt dobra i uległa.
Ale po co masz się zmieniać i udawać kogoś kim nie jesteś? Ja jestem typowym introwertykiem-z wyboru. Mam znajomych i przyjaciół, może nie aż tylu co towarzyscy ludzie, ale nie narzekam na samotność. Nie potrzebuję tysięcy niby "znajomych", by czuć się kimś wartościowym. Moi znajomi to osoby, na których się nie zawiodłam i którzy są w stanie zawsze mi pomóc. Mam do nich zaufanie, nie muszę nikogo udawać, by mnie lubili. Jestem świadoma tego, że nie wszyscy darzą mnie sympatią, spotykam się z brakiem akceptacji i różnymi komentarzami, ale kompletnie mnie to nie interesuje, co kto o mnie myśli. Znam swoją wartość i nikt nie jest już w stanie mnie poniżyć. Jeżeli chcesz mieć prawdziwych znajomych-nie zmieniaj się. Ludzie powinni polubić Twój prawdziwy charakter, a nie maskę, którą zakładasz, by nie czuć się odrzucona. Wybieraj znajomych na jakość-nie na ilość.
7 2013-01-05 18:26:40 Ostatnio edytowany przez Ciemnooki (2013-01-05 18:28:40)
Wiesz co, jednocześnie rozumiem i nie rozumiem Cię. Rozumiem bo miałem i mam pewnie po części podobne problemy a nie rozumiem choćby z tego względu, że piszesz rzeczy niejako wykluczające się lub brzmiące nieco pokrętnie.
Twierdzisz że nie umiesz żyć z ludźmi, tworzyć z nimi więzi, darzyć uczuciem i tak dalej ale jednocześnie sama przyznajesz że masz chłopaka i jakieś tam ( ilości naprawdę nie są ważne, to jest pusta gadka, choćby Angole mają bardzo proste przysłowie 'quality, not quantity' ) przyjaciółki / dobre koleżanki. Więc po pierwsze nie jest z Tobą tak najgorzej, po drugie - wydaje mi się, że chyba nieco szukasz dziury w całym.
Widzę w Twoim zachowaniu jeden błąd, starasz się kopiować zachowanie swoich współlokatorek choćby, robić to co one by czuć się jak one (?) i na siłę (?) się z nimi zintegrować. Pytanie brzmi - dlaczego? Bo z tego co piszesz jawi się taki obraz że Twoim celem, nawet chyba nieświadomie jest to by wchodzić w jakieś poważniejsze / głębsze relacje z każdym człowiekiem, który stanie na Twojej drodze życiowej. Jeśli się mylę to przepraszam ale tak to miejscami wygląda. Musisz zrozumieć, że zdecydowana większość ludzi każdemu, Tobie, mnie czy innym nie 'przypasuje', to będą albo poważne naprawdę znajomości albo luźne albo w ogóle ich nie będzie.
Nie ma ani celu ani sensu w kumplowaniu się z każdym na siłę bo to by było zwykłe pozerstwo. A co byś zyskała na takim czymś? Jak dla mnie nic.
Moja rada? Patrzeć głównie na siebie ( nie mylić z egoizmem ), nie na innych. Sama powinnaś starać się być dla siebie jak najlepsza, szczęśliwa z tego co masz i możesz mieć później a nie szukać 'szczęścia' i akceptacji u innych, bo niby dlaczego miałabyś opierać swoją wartość na tym co ktoś inny, czasami zupełnie Ci nieznany myśli o Tobie?
Wychodzi tu trochę zaniżona samoocena, chyba jakieś problemy emocjonalne / osobiste, mniejsza o to. W każdym razie ze wszystkiego da się wyjść.
Furmanka-> mam podobnnie tzn tez lepiej się czuję w grupie gdzie mnie nie znają.. jak już bardziej poznają, wtedy oddalm się albo reszta oddala mnie nigdy nie umialm życ w jakieś wiekszej grupce, paczce, nie wiem czemu dokaldnie tak jest, wydaje mi się ze jestem normalna, ale najwidoczniej inna niz reszta
Najlepiej być sobą i nikogo nie udawać
10 2013-06-09 10:17:41 Ostatnio edytowany przez Olinka (2014-01-14 14:06:53)
usunięte na prośbę Autorki
Moze spróbuj byc po prostu milsza, wiecej sie usmiechac dojludzi. Z czasem inni to docenia.
bądź sobą, nie udawaj kogoś kim nie jesteś bo to kiedyś i tak wyjdzie.
Widać watek nieeksploatowany. Ale mam pytanie. Co znaczy tekst " Badz soba!" Wiele ludzi ma problemy z nawiązywaniem kontaktów i odnalezieniem się w społeczeństwie bo nie wiedza kim są.
Jak dla mnie być sobą tzn. zawsze i wszędzie zachowywać się zgodnie hmm... ze sobą. Przytoczę przykład. Są tacy ludzie (głównie dalsi znajomi), przy których nie czuję się swobodnie. Czasem chcę, żeby mnie bardziej polubili czy w ogóle, toteż bardzo się staram np. powiedzieć coś śmiesznego itd. No i to jest najgorsze, bo wtedy to już nic nie wychodzi. Żaden uśmiech, żadne dobre słowo. Nawet moje ironiczne wypowiedzi wydawają się żałosne. Przychodzę do domu i jestem zła na siebie. Że znów nie byłam sobą, że może na siłę próbuję się przypodobać. Że znów wszyscy mają mnie za idiotkę. Chociaż to może tylko po części dobry przykład, bo takie sytuacje mają wiele czynników.
Czasem po prostu czuje się, że nie jest się sobą. Nasze gesty i słowa nie są zgodne z tym, co tak naprawdę siedzi w naszym wnętrzu. Mnie osobiście takie uczucie bardzo... dołuje, złości? Dlatego często wybieram samotne wieczory. Zwłaszcza kiedy nie jestem w nastroju.
Tez tak mam ze czesto staram sie przypodobac innym na sile, a efekt odwrotny od oczekiwanego
Mysle ze najpierw warto w pelni zaakceptowac samego siebie zeby inni tez tak cie widzieli i akceptowali.