Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę! - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 90 ]

Temat: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

Hej,

Jestem tu nowa, ale tak czytam i sporo dziewcząt i młodych kobiet boryka się z takim problemem i w związku z tym postanowiłam opisać Wam i mój i prosić o radę.

Jestem w związku niespełna rok, ja lat 24 on 27. Kończę studia, pracuję, on ma własną firmę i własne mieszkanie. Ja obecnie wynajmuję mieszkanie ze znajomymi, gdzie z wielu przyczyn nie mieszka mi się najlepiej.
Spotykamy się praktycznie codziennie, pomieszkujemy razem 3-4 dni w tygodniu i on zaproponował bym się do niego wprowadziła.

Z jednej strony chciałabym, bo chcemy każdą chwilę spędzać wspólnie, powoli myślimy o ślubie (za 3-5 lat - on był w długim związku gdzie tamta dziewczyna naciskała na ślub i teraz nie chce się śpieszyć, ja zresztą nie nalegam- chciałabym wyjść za niego do 30 roku swojego życia poza tym nieznany się jeszcze zbyt długo).

Pomimo tego, że bardzo chcę z nim być, mam wątpliwości. Faktycznie każdą chwilę spędzalibyśmy wspólnie, ale z racji, że jest to jego mieszkanie kupione i wyposażone z ogromną pomocą jego rodziców czy nie będzie to nie w porządku? Jego rodzice lubią i akceptują mnie i nie mają nic przeciwko. Ciągle pytają czy czegoś nie potrzeba do naszego mieszkania a nie jego mieszkania. Wiem, że przed ślubem chcemy się idelanie poznać i zamieszkać razem, ale czy to nie za wcześnie? Dodam jeszcze, że mieszkałam już ze swoim byłym i nie wyszło nam to na dobre. Tym samym nie chcę stracić obecnego partnera i zależy mi na naszej relacji. Moi rodzice nie są zachwyceni tym pomysłem po moich wcześniejszych doświadczeniach a także ze względu na to, że to jego mieszkanie i nie miałam w nim wkładu finansowego.

Proszę o podpowiedź, co byście zrobiły na moim miejscu?

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez adlernewman (2012-10-12 15:43:58)

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

Wydaje mi sie, ze nigdy sie nie przekonasz czy Ci sie ulozy z Twoim chlopakiem, dopoki z nim nie zamieszkasz. Lepiej sie sparzyc na poczatku, dotrzec sie, porozumiec (niepotrzebne skreslic), niz po slubie i latach bycia razem, nagle sie zorientowac, ze nie jestescie do siebie dopasowani.

Pamietaj, Twoj byly partner nie jest obecnym! Rozstaliscie sie, nie dlatego, ze razem mieszkaliscie, ale poniewaz z jakis powodow nie byliscie dla siebie stworzeni. Ja sie tez balam zamieszkac z moim obecnym chlopakiem, ale uswiadomilam sobie, ze ten lek zrodzil sie z bardzo zlych doswiadczen z bylym narzeczonym i zupelnie nie mial zakorzenienia w rzeczywistosci. Mieszkamy od pol roku razem i lepszego wspolokatora nie moglabym sobie wyobrazic (oczywiscie i wspanialego ukochanego misiaczka smile ).

A jezeli chodzi o pomoc jego rodzicow, mysle, ze fajnie miec takich przyszlych tesciow. Jak czujesz, ze za duzo pieniedzy na was wydaja, to postaraj sie im delikatnie powiedziec, ze masz wszystko co Ci potrzeba, albo jeszcze lepiej, zrewanzujcie sie jakims malym prezentem, nawet jezeli to tylko domowe ciasto, albo niedzielny obiad.

3

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

Dziękuję za odpowiedź. Co do jego rodziców nie chodzi mi o to, że za dużo wydają a raczej o to że oni z góry zakładają ze to dla nas a nie tylko dla syna. Aczkolwiek pomysł z ciastem napewno wykorzystam:)

Mój były partner był dużym problemem który odbił się piętnem na moim życiu więc niestety obawy pozostały.

A co sądzisz o moich rodzicach? Czy zasadnym jest twierdzenie, że wszystko jest jego i że mamy nierówny start z tego powodu?

4

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

Zamieszkalabym z nim.

Jesli facet tego chce, ty tego chcesz, rodzicom to nie przeszkadza, i tak pewnie spedzasz u niego wiekszosc czasu to co za problem przeniesc swoja szczoteczke do zebow na stale do jego lazienki?

Nie zawsze sie da zrobic tak zeby miec rowny wklad finansowy w mieszkanie czy dom.

U nas bylo podobnie. Wklad na depozyt za dom wygladal tak ze maz 20000 a ja 5000 ciezka praca zarobione. Mam miec z tego powodu kompleksy?

Nie sadze.

5

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!
motylem_jestem napisał/a:

Dziękuję za odpowiedź. Co do jego rodziców nie chodzi mi o to, że za dużo wydają a raczej o to że oni z góry zakładają ze to dla nas a nie tylko dla syna. Aczkolwiek pomysł z ciastem napewno wykorzystam:)

Mój były partner był dużym problemem który odbił się piętnem na moim życiu więc niestety obawy pozostały.

A co sądzisz o moich rodzicach? Czy zasadnym jest twierdzenie, że wszystko jest jego i że mamy nierówny start z tego powodu?

Absolutnie nie. smile
Nie zapominaj, ze on mial kilka lat wiecej, zeby sie czegos dorobic podczas kiedy ty nadal studiujesz.
W wieku 27 lat mozesz byc na tym samym poziomie co on obecnie smile

6

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

Absolutnie sie zgadzam z Sadie. Jestescie w zwiazku, a nie zakladacie przeciez spolki. Poza tym bedziecie przeciez finanse dzielic, a Ty wraz z praca i latami sie pieniazkowo sama podbudujesz.

7

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

Jedne problemy (te z współlokatorami) zamienisz na inne (te z nim). Naturalną rzeczą jest, że jak ludzie zamieszkają razem to ich drobne wady/nawyki stają się bardzo istotnymi punktami zapalnymi w związku. Zamieszkanie razem to katalizator dla związku - jeśli umiecie wypracowywać zdrowe kompromisy i szybko się siebie nauczycie - będziecie zadowoleni, jeśli jednak jedna ze stron nie będzie chciała się dostosować do nowych realiów - szybko się rozstaniecie i wtedy argument "że to jego mieszkanie" będzie kluczowy w wielu kłótniach.

8

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

Uważam, że jest bardzo dobre, gdy mężczyzna coś wnosi. Zwiększa to jego zaangażowanie. Póki kobiety nie zarabiają tyle co mężczyźni, jest standardem, że oni mają szansę wnieść więcej - i bardzo dobrze.

9

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!
Artemida napisał/a:

Póki kobiety nie zarabiają tyle co mężczyźni, jest standardem, że oni mają szansę wnieść więcej - i bardzo dobrze.

Oj szybciutko byś zmieniła zdanie, gdyby intercyzy były standardem.....


I szczerze mówiąc nie jest prawdą, ze kobiety zarabiają mniej. Kobiety godzą się na pracę na tych samych stanowiskach za niższe pieniądze. Sam to przerabiałem jakiś czas temu. Firma consultingowa, od ok 20 lat na rynku, niby niczego sobie....a w praktyce - koszmar. Szef takie sobie niskie stawki wymyśla, że załapałem się na stanowisko tylko i wyłącznie dlatego, że w danej rekrutacji byłem jedynym, który się zgodził na pracę na takich warunkach (2-3 krotnie niższa pensja niż w innych firmach na takim samym stanowisku). Jak zobaczyłem, że jeszcze nie mam zastępcy, nie mam nikogo do prowadzenia sekretariatu (co na takich stanowiskach również jest standardem) i jeszcze wałki kręcą, to ja stwierdziłem, że pierniczę taką robotę. A na moje stanowisko przyszła....jakaś dziewczyna zaraz po studiach. Bo też tylko ona się zgodziła kiedy przyszło do kwestii stawek.

I to jest clue problemu - pracodawcy lecą w kulki wiedząc, że jakaś desperatka czy studencina zrobi to samo za duuuużo niższe pieniądze. W niektórych wypadkach, w ciągu ostatnich 10 lat stawki poleciały przez to nawet o kilkadziesiąt procent hmm. Sam to przerabiałem przy pisaniu tekstów do portali internetowych czy gazet. Kiedyś umowa zlecenie lub o dzieło to był standard i za konkretne stawki (10-20zł na rękę za tysiąc znaków). Dziś dobrze jest jeśli płacą 2,5-3zł brutto za tysiąc znaków (z czego i tak trzeba wystawić rachunek i z US rozliczać się samodzielnie więc realnie z tych 3zł to zostanie połowa). Kilka podobnych przykładów również mógłbym wymienić...


Wracając do tematu - motylem_jestem motywem mieszkania się nie przejmuj. Jeśli te kwestie bardzo cię bolą, to możesz porozmawiać z rodzicami (jego i twoimi) oraz z nim i w przypadku ślubu to np spłacisz jemu/jego rodzinie połowę wartości mieszkania i odpowiedni wpis zrobicie w księdze wieczystej. Jest to możliwe i jest to rozsądne.

10

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!
motylem_jestem napisał/a:

mieszkałam już ze swoim byłym i nie wyszło nam to na dobre. Tym samym nie chcę stracić obecnego partnera

co za głupoty - lepiej chyba rozstać się po 3 miesiącach, niż po 3 latach, kiedy się okaże, że sam widok wzmiankowanego doprowadza cię do wymiotów wink
spotykanie się kilka razy w tygodniu nigdy nie zastąpi wspólnego bycia razem, kiedy ty wstajesz rozczochrana a on musi rano podrapać się po jajkach big_smile takie różne drobiazgi albo szybko są oswajane i ignorowane, albo rozrastają się do gigantycznych rozmiarów - na prawdę lepiej jest wiedzieć o sobie więcej, niż mniej, zanim człowiek podpisze na siebie wyrok w USC big_smile

11 Ostatnio edytowany przez elfiona (2012-10-13 12:17:05)

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

Krótko i konkretnie: nie wprowadziłabym się. Poszukałabym nowej stancji ze współlokatorami.

Dlaczego? Oto mój punkt widzenia.

1/ Mitem jest, że żeby kogoś dobrze poznać, trzeba z nim koniecznie (akcent na słowo: "koniecznie") zamieszkać.
2/ Zamieszkanie razem to wbrew pozorom poważny krok, który niektórzy próbują sprowadzać do "przeniesienia swojej szczoteczki do zębów do jego mieszkania". Nieprawda. Będziecie dzielić razem mieszkanie. Mieć wspólny dom. To poważna decyzja.
3/ Jesteście razem niecały rok, to dość krótko, jak na wspólne mieszkanie.
4/ Wydaje się, że istotnym argumentem "za" jest to, że obecna stancja Ci nie odpowiada. OK, rozumiem to. Wcale nie musisz jednak mieszkać od razu u faceta. Możesz poszukać czegoś innego. W moim odczuciu mieszkanie razem to powinna być decyzja wynikająca przede wszystkim z potrzeby serca, choć racjonalnie przemyślana.

Podsumowując: jeśli myślisz o nim poważnie, poczekaj. Na ważne życiowe decyzje (m. in. na wspólne zamieszkanie) być może przyjdzie jeszcze czas. Póki co pozwól związkowi rozwijać się we własnym naturalnym tempie i nie przyspieszaj niczego.

12

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!
elfiona napisał/a:

Krótko i konkretnie: nie wprowadziłabym się. Poszukałabym nowej stancji ze współlokatorami.

Dlaczego? Oto mój punkt widzenia.

1/ Mitem jest, że żeby kogoś dobrze poznać, trzeba z nim koniecznie (akcent na słowo: "koniecznie") zamieszkać.
2/ Zamieszkanie razem to wbrew pozorom poważny krok, który niektórzy próbują sprowadzać do "przeniesienia swojej szczoteczki do zębów do jego mieszkania". Nieprawda. Będziecie dzielić razem mieszkanie. Mieć wspólny dom. To poważna decyzja.
3/ Jesteście razem niecały rok, to dość krótko, jak na wspólne mieszkanie.
4/ Wydaje się, że istotnym argumentem "za" jest to, że obecna stancja Ci nie odpowiada. OK, rozumiem to. Wcale nie musisz jednak mieszkać od razu u faceta. Możesz poszukać czegoś innego. W moim odczuciu mieszkanie razem to powinna być decyzja wynikająca przede wszystkim z potrzeby serca, choć racjonalnie przemyślana.

Podsumowując: jeśli myślisz o nim poważnie, poczekaj. Na ważne życiowe decyzje (m. in. na wspólne zamieszkanie) być może przyjdzie jeszcze czas. Póki co pozwól związkowi rozwijać się we własnym naturalnym tempie i nie przyspieszaj niczego.

właśnie na taką krytyczną opinię liczyłam. Nie podpieram się punktem 1 bo chcemy zamieszkać razem przed ślubem. Dla mnie samej jest to poważna decyzja nie opierająca się włąśnie na tym gdzie będą znajdowały się moje rzeczy, jest to próba dla Nas, szansa na rozwinięcie się, tylko czy nie jest na to jeszcze za wcześnie? moja obecna sytuacja jest isotna, ale nie chcę by była decyzująca bo równie dobrze, mogę zamieszkać sama.

13

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!
elfiona napisał/a:

1/ Mitem jest, że żeby kogoś dobrze poznać, trzeba z nim koniecznie (akcent na słowo: "koniecznie") zamieszkać.
2/ Zamieszkanie razem to wbrew pozorom poważny krok, który niektórzy próbują sprowadzać do "przeniesienia swojej szczoteczki do zębów do jego mieszkania". Nieprawda. Będziecie dzielić razem mieszkanie. Mieć wspólny dom. To poważna decyzja.
3/ Jesteście razem niecały rok, to dość krótko, jak na wspólne mieszkanie.

Zamieszkanie z partnerem, którego się kocha i z którym wiąże się przyszłość to poważny krok. Zamieszkanie z nieznajomymi lub znajomymi ludźmi jest wyrazem odpowiedzialności i dojrzałości....

Ciekawy punkt widzenia.


I dlaczego punkt 1 uważasz za mit? Bez wspólnego mieszkania nigdy nie dowiesz się na prawdę czy dana osoba jest bałaganiarzem, czy ma problem z utrzymaniem porządku itp. Takie rzeczy wychodzą dopiero na wierzch po pierwszych miesiącach wspólnego mieszkania.

14

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

Czekałaś na odpowiedź aż ktoś powie Ci, nie, nie wprowadzaj się? Dostałaś ją i co teraz?
Chcesz to się wprowadź a nie chcesz to nie, ale niech to nie będzie tak, że ty się jednak nie wprowadzisz, ale i tak 5 dni w tygodniu będziesz u niego siedzieć i nocować, a do domu wpadać tylko żeby się przebrać i porządnie umyć. Takie pomieszkiwanie moim zdaniem jest gorsze, bo jestes gosciem, a jednak prawie mieszkasz, nie dokladasz się bo jestes gosciem, ale uzywasz tyle jakbyś mieszkała. Więc albo rybki albo pipki.

15 Ostatnio edytowany przez elfiona (2012-10-13 15:44:27)

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!
motylem_jestem napisał/a:
elfiona napisał/a:

Krótko i konkretnie: nie wprowadziłabym się. Poszukałabym nowej stancji ze współlokatorami.

Dlaczego? Oto mój punkt widzenia.

1/ Mitem jest, że żeby kogoś dobrze poznać, trzeba z nim koniecznie (akcent na słowo: "koniecznie") zamieszkać.
2/ Zamieszkanie razem to wbrew pozorom poważny krok, który niektórzy próbują sprowadzać do "przeniesienia swojej szczoteczki do zębów do jego mieszkania". Nieprawda. Będziecie dzielić razem mieszkanie. Mieć wspólny dom. To poważna decyzja.
3/ Jesteście razem niecały rok, to dość krótko, jak na wspólne mieszkanie.
4/ Wydaje się, że istotnym argumentem "za" jest to, że obecna stancja Ci nie odpowiada. OK, rozumiem to. Wcale nie musisz jednak mieszkać od razu u faceta. Możesz poszukać czegoś innego. W moim odczuciu mieszkanie razem to powinna być decyzja wynikająca przede wszystkim z potrzeby serca, choć racjonalnie przemyślana.

Podsumowując: jeśli myślisz o nim poważnie, poczekaj. Na ważne życiowe decyzje (m. in. na wspólne zamieszkanie) być może przyjdzie jeszcze czas. Póki co pozwól związkowi rozwijać się we własnym naturalnym tempie i nie przyspieszaj niczego.

właśnie na taką krytyczną opinię liczyłam. Nie podpieram się punktem 1 bo chcemy zamieszkać razem przed ślubem. Dla mnie samej jest to poważna decyzja nie opierająca się włąśnie na tym gdzie będą znajdowały się moje rzeczy, jest to próba dla Nas, szansa na rozwinięcie się, tylko czy nie jest na to jeszcze za wcześnie? moja obecna sytuacja jest isotna, ale nie chcę by była decyzująca bo równie dobrze, mogę zamieszkać sama.

Chyba jednak jest na to za wcześnie. Już samo to, że się wahasz, jest dość znaczące.

Jeśli poczekasz, nic nie stracisz.

A co na to wszystko Twój facet? Jak on postrzega Wasze wspólne mieszkanie? Jak przedstawia się jego stanowisko na ten temat? I czym to wspólne mieszkanie dla niego jest? smile

16

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!
elfiona napisał/a:
motylem_jestem napisał/a:
elfiona napisał/a:

Krótko i konkretnie: nie wprowadziłabym się. Poszukałabym nowej stancji ze współlokatorami.

Dlaczego? Oto mój punkt widzenia.

1/ Mitem jest, że żeby kogoś dobrze poznać, trzeba z nim koniecznie (akcent na słowo: "koniecznie") zamieszkać.
2/ Zamieszkanie razem to wbrew pozorom poważny krok, który niektórzy próbują sprowadzać do "przeniesienia swojej szczoteczki do zębów do jego mieszkania". Nieprawda. Będziecie dzielić razem mieszkanie. Mieć wspólny dom. To poważna decyzja.
3/ Jesteście razem niecały rok, to dość krótko, jak na wspólne mieszkanie.
4/ Wydaje się, że istotnym argumentem "za" jest to, że obecna stancja Ci nie odpowiada. OK, rozumiem to. Wcale nie musisz jednak mieszkać od razu u faceta. Możesz poszukać czegoś innego. W moim odczuciu mieszkanie razem to powinna być decyzja wynikająca przede wszystkim z potrzeby serca, choć racjonalnie przemyślana.

Podsumowując: jeśli myślisz o nim poważnie, poczekaj. Na ważne życiowe decyzje (m. in. na wspólne zamieszkanie) być może przyjdzie jeszcze czas. Póki co pozwól związkowi rozwijać się we własnym naturalnym tempie i nie przyspieszaj niczego.

właśnie na taką krytyczną opinię liczyłam. Nie podpieram się punktem 1 bo chcemy zamieszkać razem przed ślubem. Dla mnie samej jest to poważna decyzja nie opierająca się włąśnie na tym gdzie będą znajdowały się moje rzeczy, jest to próba dla Nas, szansa na rozwinięcie się, tylko czy nie jest na to jeszcze za wcześnie? moja obecna sytuacja jest isotna, ale nie chcę by była decyzująca bo równie dobrze, mogę zamieszkać sama.

Chyba jednak jest na to za wcześnie. Już samo to, że się wahasz, jest dość znaczące.

Jeśli poczekasz, nic nie stracisz.

A co na to wszystko Twój facet? Jak on postrzega Wasze wspólne mieszkanie? Jak przedstawia się jego stanowisko na ten temat? I czym to wspólne mieszkanie dla niego jest? smile

Może nie tyle, że się waham, chciałam poznać opinie innych/bardziej doświadczonych/wysłuchać czyjegoś zdania. Zastanawiam się, bo jest to dla mnie poważna decyzja i chce by była dobrze przemyślana.

Mój chłopak chce zamieszkać wspólnie by spędzać każdą możliwą chwilę wspólnie i jest to kolejny krok w naszym związku. Dokładnie upewniłam się czy jest tego pewien i rozmawiamy również o ewentualnych wątpiwościach, które on stara mi się racjonalnie tłumaczyć

17

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!
Teo napisał/a:

Czekałaś na odpowiedź aż ktoś powie Ci, nie, nie wprowadzaj się? Dostałaś ją i co teraz?
Chcesz to się wprowadź a nie chcesz to nie, ale niech to nie będzie tak, że ty się jednak nie wprowadzisz, ale i tak 5 dni w tygodniu będziesz u niego siedzieć i nocować, a do domu wpadać tylko żeby się przebrać i porządnie umyć. Takie pomieszkiwanie moim zdaniem jest gorsze, bo jestes gosciem, a jednak prawie mieszkasz, nie dokladasz się bo jestes gosciem, ale uzywasz tyle jakbyś mieszkała. Więc albo rybki albo pipki.

Czekałam na poznanie różnych opinii zwłaszcza tych krytycznych.
Obecnie pomimo jego protestów dzielimy się wydatkami (zazwyczaj płacimy na zmianę) a ja naciskam by również ponosić koszty rachunków. Ponadto, on u mnie też bywa często, ale faktycznie jednak u niego częściej gdyż tam poporstu jest nad wygodniej i nie musimy "patrzeć" na innych w kwestiach nawet przyzwyczajeń co niestety jest nie uniknione mieszkając z w zasadzie obcymi ludźmi.

18 Ostatnio edytowany przez elfiona (2012-10-13 16:14:18)

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

No nie wiem, ja bym wspólnie nie zamieszkała. Rozumiem tuż przed ślubem albo po ślubie. Ale skoro nawet nie myślicie o zaręczynach, to jest to nic innego jak czysta wygoda. Wygoda z jego strony - bo ma Cię pod ręką, nie musi się wysilać, bo kiedy będzie chciał Cię zobaczyć, zapuka do pokoju obok, a nie będzie tęsknił dwa dni. Wygoda również z Twojej strony - bo nie będziesz musiała jeździć do jego mieszkania. Jak dla mnie to pewien etap w związku się skończy, a zacznie się... prawdopodobnie... "stare dobre małżeństwo". Układ.

Oczywiście mogę się mylić, ale skoro pytasz o opinię, to moja jest właśnie taka. Inna od reszty, jak widzę, więc chyba w jakiś sposób cenna.

PS Mieszkałam z chłopakiem po pół roku znajomości, więc, można rzec, "służę doświadczeniem". ;D Więcej nie zamierzam tego powtórzyć.


Prawdą jest też, że współlokatorzy bywają różni i niedopasowanie charakterów czy przyzwyczajeń zdarza się, niestety, dość często. Nie mogłabyś może zamieszkać z jakąś koleżanką? Ale to chyba głupie pytanie, bo na pewno się nad tym zastanawiałaś...

19

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!
elfiona napisał/a:

No nie wiem, ja bym wspólnie nie zamieszkała. Rozumiem tuż przed ślubem albo po ślubie. Ale skoro nawet nie myślicie o zaręczynach, to jest to nic innego jak czysta wygoda. Wygoda z jego strony - bo ma Cię pod ręką, nie musi się wysilać, bo kiedy będzie chciał Cię zobaczyć, zapuka do pokoju obok, a nie będzie tęsknił dwa dni. Wygoda również z Twojej strony - bo nie będziesz musiała jeździć do jego mieszkania. Jak dla mnie to pewien etap w związku się skończy, a zacznie się... prawdopodobnie... "stare dobre małżeństwo". Układ.

Oczywiście mogę się mylić, ale skoro pytasz o opinię, to moja jest właśnie taka. Inna od reszty, jak widzę, więc chyba w jakiś sposób cenna.

PS Mieszkałam z chłopakiem po pół roku znajomości, więc, można rzec, "służę doświadczeniem". ;D Więcej nie zamierzam tego powtórzyć.


Prawdą jest też, że współlokatorzy bywają różni i niedopasowanie charakterów czy przyzwyczajeń zdarza się, niestety, dość często. Nie mogłabyś może zamieszkać z jakąś koleżanką? Ale to chyba głupie pytanie, bo na pewno się nad tym zastanawiałaś...

Zamieszkaliście po pół roku i co dalej??
Aktualnie mieszkam z najlepszą od lat przyjaciółką która niestety stała się nie do wytrzymania odkąd poznała obecnego chłopaka i dwójką praktycznie obcych mi osób.

20

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!
motylem_jestem napisał/a:

Obecnie pomimo jego protestów dzielimy się wydatkami (zazwyczaj płacimy na zmianę) a ja naciskam by również ponosić koszty rachunków.

Dlaczego to robisz? On chce inwestować w związek, chce czuć się męski, zaradny i pokazać jaki jest dzielny, a Ty mu na to nie pozwalasz. Pokazujesz, że też jesteś dzielna i zaradna. Po co? Nie wystarczy, że sama to wiesz?

Skąd pomysł, że kobieta ma być facetem, tylko w spódnicy?

Zrozum, jeśli mężczyzna nie może inwestować w związek tyle ile chce, odczuwa niedosyt. Jeśli ma coś do dania i chce to dać Tobie, Ty, nie biorąc, odrzucasz go.

Wszystko jedno co będą mówić feministki - nie jesteśmy jednakowi. Bądź kobietą. Daj mu być mężczyzną.

21

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

Dlaczego to robisz? On chce inwestować w związek, chce czuć się męski, zaradny i pokazać jaki jest dzielny, a Ty mu na to nie pozwalasz. Pokazujesz, że też jesteś dzielna i zaradna. Po co? Nie wystarczy, że sama to wiesz?

Skąd pomysł, że kobieta ma być facetem, tylko w spódnicy?

Może dlatego, że związek opiera się na partnerstwie, a nie na pasożytowaniu?

22

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

Co dalej? Chłopak stał się bardzo wygodny, co zaczęło mnie razić. Zwyczajnie przestał się starać, uznał, że ma mnie w garści, przestał szanować. Ta sytuacja mnie dobiła, więc rozstaliśmy się, wyprowadziłam się. Znowu zaczął się starać, ale ja już nie chciałam... więc podsumowując, decyzja o wspólnym zamieszkaniu na tak wczesnym etapie stała się doświadczeniem, które wiele mnie nauczyło.

23

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

elfiona a skąd pewność, że po ślubie nie będzie powtórki z rozrywki? Chyba lepiej o takich rzeczach przekonywać się wcześniej niż po ładnych paru latach - nie sądzisz? Właśnie takie rzeczy ma pokazać wspólne zamieszkanie.

24 Ostatnio edytowany przez elfiona (2012-10-13 19:19:12)

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

Yoghurt, ja Twoje zdanie szanuję, ale mam swoje. To jest wątek, w którym dziewczyna pyta o zdanie, bo ma to jej ułatwić podjęcie decyzji. Dlatego wdawanie się z Tobą w polemikę uważam za bezcelowy spam.

Zresztą, Tobie na pewno się tłumaczyć nie muszę ze swoich poglądów.

25

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

Nie chodzi o jakieś tłumaczenie się - bez przesady. Raczej proszę o wytłumaczenie, bo ja po prostu nie rozumiem. Dla mnie to jest logiczne, ze jak sie jest ze sobą i ma możliwość to mieszkanie razem jest naturalnym krokiem na przód. Jeśli coś nie wypali - np z powodów jak u ciebie, to lepiej przekonać się o tym po pół roku niż np po 5 latach.

26 Ostatnio edytowany przez elfiona (2012-10-13 19:33:50)

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

Yoghurt, skoro tak bardzo Cię to frapuje, napisz do mnie mejla. Nie gwarantuję, że odpowiem, no ale przynajmniej unikniemy w ten sposób zaśmiecania tematu autorce. wink

27

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!
yoghurt007 napisał/a:

Może dlatego, że związek opiera się na partnerstwie, a nie na pasożytowaniu?

Uwielbiam to zdanie wink

Rzecz całkowicie indywidualna na jakim etapie związku zamieszkuje się ze sobą, czy jest to po roku, dwóch czy trzech.

Na twoim miejscu zamieszkałam bym z facetem. Przeszłam obydwie rzeczy mieszkanie z współlokatorami tej samej oraz innej płci. Czy to to samo co z partnerem? Uważam, że jak najbardziej nie. Mieszkanie ze sobą pokazuje bardzo dużo o sobie, a także o twoim partnerze. Na pewno nie jest to łatwe i potrzebna jest ciężka praca nad sobą, jak i nad związkiem. Może dlatego wiele par tego może nie przetrwać.
Cięzko mi się odnieść do sytuacji z mieszkaniem, bo w moim przypadku dwie strony wchodziły z takim samym bagażem. Nie wie jak bym się czuła wchodzą na tak zwany "jego teren". wink

28 Ostatnio edytowany przez Artemida (2012-10-13 20:06:55)

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

Jeśli mężczyzna uważa, że fundując coś kobiecie robi jej łaskę, ona jest (jego zdaniem) pasożytem, a kobieta uważa, że jej wkład powinien być identyczny jak wkład mężczyzny, bądźcie konsekwentni. Jedną ciążę niech nosi on, drugą ona. Liczcie ile kto zjadł (mężczyzna zwykle je więcej) i jeśli wyjdzie, że ona dała tyle samo, a on zjadł więcej, nazwijcie pasożytem jego.

Pełno jest postów od nieszczęśliwych kobiet, które czują się poniżone, bo facet ma kochankę, wypomina że żona (stała partnerka) nie pracuje albo mniej zarabia (gdy zajmuje się domem i wychowuje ich wspólne dzieci) albo każe się utrzymywać. Zaczyna się od tego, że gdy mężczyzna CZUJE, że powinien dawać więcej (niż daje), kobieta go powstrzymuje.

A gdy nie czuje, że powinien dawać więcej? Gdy chce tylko brać? Widać, że nie widzi w niej kobiety, nie kocha. Mężczyzna który kocha jest hojny. Ten co żałuje, nazywa kobietę pasożytem, nie kocha. Chce mieć korzyści, ale nie chce niczego wnosić. Jest cwaniakiem. I wmawia innym kobietom, że to właściwe. Opowiada o partnerstwie. A w duchu się śmieje z tych, które się dały na to nabrać. I nie szanuje kobiety, która go utrzymuje. Bo wie, że gdyby była cenna dla siebie samej, to by tego nie robiła.

Potem wielki płacz - po 3 latach powiedział, że mnie nie kocha, po 9 miesiącach powiedział, że mnie nie kocha. Ależ to było widać od początku! Byłaś dla niego pogotowiem seksualnym, darmową sprzątaczką i kucharką, współlokatorką dla obniżenia kosztów mieszkania. A teraz się zakochał, więc spadaj. Teraz będzie się starał. Teraz będzie świadczył. Ty byłaś zaledwie poczekalnią.

Ukochanej kobiecie mężczyzna chce dawać.

29

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

Przykład z ciążą ma się do kwestii rachunków i opłat jak pięść do oka.

Jak pracuje i zarabia - niech płaci połowę do rachunków. A do zwykłego pasożytowania i księżniczkowania "niech facet mnie utrzymuje, ja zarabiam tylko na swoje przyjemności" ideologii bym nie dorabiał. Mamy XXI wiek, kapitalizm i równouprawnienie, a nie wiek XIX i romantyczne utrzymanki hrabiów i magnatów, które jedyne do czego się nadają to seksu i pokazywania na salonach.

30

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

W 100% zgadzam się z Artemidą.

31

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

Ale dyskusja nabrała 'barw';)
Powiem tak, według mnie to za krótko się znacie. Ja bym poczekała jeszcze jakiś czas i dopiero pomyślała nad wspólnym mieszkaniem.
Jak to mówią, co nagle to po diable.

32

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!
motylem_jestem napisał/a:

Hej,

Jestem tu nowa, ale tak czytam i sporo dziewcząt i młodych kobiet boryka się z takim problemem i w związku z tym postanowiłam opisać Wam i mój i prosić o radę.

Jestem w związku niespełna rok, ja lat 24 on 27. Kończę studia, pracuję, on ma własną firmę i własne mieszkanie. Ja obecnie wynajmuję mieszkanie ze znajomymi, gdzie z wielu przyczyn nie mieszka mi się najlepiej.
Spotykamy się praktycznie codziennie, pomieszkujemy razem 3-4 dni w tygodniu i on zaproponował bym się do niego wprowadziła.

Z jednej strony chciałabym, bo chcemy każdą chwilę spędzać wspólnie, powoli myślimy o ślubie (za 3-5 lat - on był w długim związku gdzie tamta dziewczyna naciskała na ślub i teraz nie chce się śpieszyć, ja zresztą nie nalegam- chciałabym wyjść za niego do 30 roku swojego życia poza tym nieznany się jeszcze zbyt długo).

Pomimo tego, że bardzo chcę z nim być, mam wątpliwości. Faktycznie każdą chwilę spędzalibyśmy wspólnie, ale z racji, że jest to jego mieszkanie kupione i wyposażone z ogromną pomocą jego rodziców czy nie będzie to nie w porządku? Jego rodzice lubią i akceptują mnie i nie mają nic przeciwko. Ciągle pytają czy czegoś nie potrzeba do naszego mieszkania a nie jego mieszkania. Wiem, że przed ślubem chcemy się idelanie poznać i zamieszkać razem, ale czy to nie za wcześnie? Dodam jeszcze, że mieszkałam już ze swoim byłym i nie wyszło nam to na dobre. Tym samym nie chcę stracić obecnego partnera i zależy mi na naszej relacji. Moi rodzice nie są zachwyceni tym pomysłem po moich wcześniejszych doświadczeniach a także ze względu na to, że to jego mieszkanie i nie miałam w nim wkładu finansowego.

Proszę o podpowiedź, co byście zrobiły na moim miejscu?

Powiedziałbym krótko - Nie.
Chyba, że chcesz być lalką w świecie twojego partnera i jego rodziców.
Pierwsze 2,3 odmienne zdania twoje na jakiekolwiek sprawy i przestanie być różowo.

Mam pytanie - zostaniesz tam zameldowana? Nawet jak nie chcesz - spytaj się o to - taki test, na ile traktują cię poważnie i kto wink

Tekst o tym że fajnie mieszkać na co dzień z sobą, bo każdą chwilę chcemy wspólnie spędzać trąci jakimś banałem. Taki test to element uzależnienia. Namieszkasz się z nim tyle, że czasem będziesz szukać jeszcze samotności.

Pozostań obecnie niezależna, to podnosi ocenę dziewczyny w oczach mężczyzny, masz 24 lata, powinnaś już spokojnie sobie radzić z życiem, nie musisz się wprowadzać, bo czasem tak szybko jak się wprowadzisz, to i wyprowadzisz... Pomyśl - jaką dajesz gwarancję, że za rok będziecie razem?

Słuchaj rodziców, bo jak zawsze mawiam - "kto nie słucha ojca, matki to niech słucha psiej skóry"

Pozdrawiam serdecznie i dobrego wyboru życzę.

33

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

O, przypomniałam sobie jeszcze jedno.
Nie traktuj swojego faceta jakby był dla Ciebie wszystkim.
'Spędzanie każdej wolnej chwili razem' - nie wiem, ale w życiu nie chciałabym, aby mój mąż spędzał ze mną każdą chwilę!
Mam swoje hobby, pasje, znajomych, z którymi spotykam się tylko ja, studia itd.
Każdy musi miec swoje życie.
Bo jak się rozstaniesz z facetem, czego Ci nie życzę, to będzie to dla Ciebie koniec świata, a tak chyba byc nie powinno?;)

34

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

Pozostań obecnie niezależna, to podnosi ocenę dziewczyny w oczach mężczyzny, masz 24 lata, powinnaś już spokojnie sobie radzić z życiem, nie musisz się wprowadzać, bo czasem tak szybko jak się wprowadzisz, to i wyprowadzisz... Pomyśl - jaką dajesz gwarancję, że za rok będziecie razem?

Słuchaj rodziców, bo jak zawsze mawiam - "kto nie słucha ojca, matki to niech słucha psiej skóry"

Może w twoich to podnosi ocenę, ale w moich zaniża ją strasznie w takiej sytuacji. Dzieje się tak dlatego, że realnie ona i tak pomieszkuje u niego. Ale waha się, boi się podjąć decyzję. Rozumiałbym, gdyby była ona podyktowana względami wiary, czy ekonomią (znacznie bliżej do pracy/na uczelnię), ale takie "nie, bo nie wiem" trąci mi brakiem dojrzałości.


Co do słuchania się rodziców.....cóż....nigdy mi dobrze nie poradzili....więc tutaj bym nie uogólniał i nie klepał takich pustych frazesów.

35

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!
yoghurt007 napisał/a:

Pozostań obecnie niezależna, to podnosi ocenę dziewczyny w oczach mężczyzny, masz 24 lata, powinnaś już spokojnie sobie radzić z życiem, nie musisz się wprowadzać, bo czasem tak szybko jak się wprowadzisz, to i wyprowadzisz... Pomyśl - jaką dajesz gwarancję, że za rok będziecie razem?

Słuchaj rodziców, bo jak zawsze mawiam - "kto nie słucha ojca, matki to niech słucha psiej skóry"

Może w twoich to podnosi ocenę, ale w moich zaniża ją strasznie w takiej sytuacji. Dzieje się tak dlatego, że realnie ona i tak pomieszkuje u niego. Ale waha się, boi się podjąć decyzję. Rozumiałbym, gdyby była ona podyktowana względami wiary, czy ekonomią (znacznie bliżej do pracy/na uczelnię), ale takie "nie, bo nie wiem" trąci mi brakiem dojrzałości.


Co do słuchania się rodziców.....cóż....nigdy mi dobrze nie poradzili....więc tutaj bym nie uogólniał i nie klepał takich pustych frazesów.

Waha się, bo ma obawy, nic w tym złego.
Jeśli twoi rodzice nigdy dobrze Ci nie radzili, to jest twoje subiektywne zdanie. Wierz mi, że praktycznie każdy rodzić dobrze życzy i pomaga swojemu dziecku. Chyba sam też byś pomagał swojemu dziecku. Czy to pustym frazesem - może wg tego co przeżył ktoś tak, wobec tego co przeżyłem ja i znajomi mi ludzie - nie.
Szanuję rodziców. To dla mnie niezmiernie ważne.

36

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

OK, szacunku nie neguje, ale "słuchanie się" to jednak nie to samo.

"Waha się, bo ma obawy, nic w tym złego." - nie, ale wahanie się na pewno u mnie nie plusuje.

37

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!
yoghurt007 napisał/a:

OK, szacunku nie neguje, ale "słuchanie się" to jednak nie to samo.

"Waha się, bo ma obawy, nic w tym złego." - nie, ale wahanie się na pewno u mnie nie plusuje.

Gdybyś miał forsy jak lodu - obawiałbyś się, że dziewczyna jest z tobą dla pieniędzy twych. Każdy normalny bogaty powie, że woli, by jego partnerka nie wiedziała ile ma pieniędzy, bo one zamydlają rzeczywistość między dwojgiem ludzi.

38

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

Ale co to ma do tego? Przecież to ona ma wątpliwości, a nie on.

39 Ostatnio edytowany przez elfiona (2012-10-14 00:08:42)

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

Dziewczyna jest z chłopakiem niespełna rok, niezbyt dobrze go zna i ma z czystą radością z nim zamieszkać bez żadnych wątpliwości? Chyba za dużo naoglądałeś się bajek. Nic złego nie dostrzegam w tym, że dziewczyna się waha - nie jest robotem, ale człowiekiem, który używa organu o nazwie MÓZG, więc to logiczne, że myśli i analizuje swoją sytuację, stara się zauważyć jak najwięcej "za" i "przeciw". Wręcz przeciwnie, świadczy to o jej zdrowym rozsądku.

Yoghurt, ja rozumiem, że dziewczyna Cię zdradziła, zresztą rodziców nie miałeś fajnych i dlatego we wszystkim doszukujesz się podstępu, a dodatkowo swoją niepewność siebie maskujesz w ten sposób, że wymagasz nadludzkiej pewności ze strony dziewczyny, ale - jakże to miłe, że świat nie kończy się na Tobie.

40

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

Wahać się, a zastanawiać nad czymś to dwie różne kwestie. Wahanie się to stan, który trwa i końca jego nie widać, gdyż nic nie przeważa szali. Zastanawianie się to podsumowywanie "za" i "przeciw", które prowadzi do podjęcia decyzji. Rozumiem, że potrzeba kilki-kilkunastu dni max na podjęcie takiej decyzji, ale to raczej max dla osoby, która wie czego chce od związku i od partnera.

I jakaż to nadludzka pewność siebie w podjęciu naprawdę prostej decyzji? To nie start wahadłowca - i tak z nim pomieszkuje i tak. I tak dorzuca się do rachunków i tak. Nie ma w tym wielkiej filozofii. Łatwiej zamieszkać z obcymi niż z własnym partnerem? Bo zamieszkanie z obcymi będzie wyrazem dojrzałości i samodzielności oraz (według twojej opinii "szanowaniem siebie")? Co tam, że można trafić na złodziei, narkomanów czy ludzi zwyczajnie niebezpiecznych ze względu na agresję, chorobliwą zazdrość itp. Lepiej odmówić facetowi, którego się kocha i z którym planuje się spędzić przyszłość - jak nie do grobowej deski, to przynajmniej kilka najbliższych lat...gdzie tu ta twoja logika, którą kieruje się mózg?


Próbowałaś mnie obrażać drogą mailową, bo "masz mnie za kretyna", gdyż powiedziałem ci co myślę o ludziach, którzy:

1) chleją do urwania filmu w prawie całkowicie obcym towarzystwie,
2) szczają pod siebie,
3) biegają w gaciach przy obcych,
4) puszczają się z kim popadnie
5) na koniec robią z siebie ofiarę "gwałtu"

Ale próbując publicznych, personalnych wycieczek to po prostu przesadzasz. Zbastuj z tymi niezdrowymi emocjami  wobec mojej osoby, bo złość piękności szkodzi. I dzięki za przypomnienie o twoim temacie - ja już zdążyłem o nim zapomnieć...

41

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

Całe Twoje pisanie jest nacechowane subiektywizmem, uprzedzeniem do kobiet i odchyleniami, z których nie zdajesz sobie nawet sprawy.

Autorka wątku ma na uwadze przyszłość swojego związku. Nie chce go zepsuć. A wiadomo, że co nagle, to po diable. Chce podjąć dobrą decyzję, zastanawia się. To w każdym wypadku świadczy o niej jak najlepiej.

A Tobie proponuję skanalizowanie energii na coś innego niż bezcelowe offtopowanie. smile

42

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

Chce podjąć dobrą decyzję, zastanawia się. To w każdym wypadku świadczy o niej jak najlepiej.

Raczej szuka wymówki. Minimum pół tygodnia i tak pomieszkuje u niego. Do rachunków też się dorzuca. Zamieszkać przed ślubem ze swoim facetem chce tak czy siak. Sama pisała, że nie waha się, a jedynie chce poznać opinię innych - no czy podejmowanie decyzji o swoim życiu i swoim związku w oparciu o to"co inni powiedzą" dobrze wróży przyszłości jej związku? Czy taka nieumiejętność podjęcia samodzielnej decyzji jest wyrazem dojrzałości i samodzielności?

Po kilku wypowiedziach autorki dochodzę do wniosku, że ona sama nie wie czego chce i mimo wszystko ciągle się waha oraz szuka wymówki, aby jednak się nie przeprowadzać do swojego partnera. Skoro poglądy/religia nie stoją na przeszkodzie to zastanawiam się czy ona faktycznie jest pewna tego co czuje do swojego partnera. Czy może nie ma w tle jakiegoś "przyjaciela"? Może jakiś nie do końca zamknięty rozdział jej się przypomina od czasu do czasu? A może podszepty "życzliwych", którzy zazdroszczą fajnego partnera i normalnych teściów?

43

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!
motylem_jestem napisał/a:

właśnie na taką krytyczną opinię liczyłam.

ha ha big_smile czyli szukałaś na forum potwierdzenia, że decyzja o nie zamieszkaniu razem jest słuszna? big_smile
to takie typowe - ludzie generalnie wiedzą co chcą zrobić i słuchają tylko takich opinii, które utwierdzają ich w słuszności podjętego wyboru (świadomie, lub nie do końca big_smile)

44 Ostatnio edytowany przez elfiona (2012-10-14 10:51:32)

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

A to jest jakaś norma, wg której jeśli dziewczyna po niecałym roku bycia razem waha się, czy zamieszkać ze swoim partnerem, oznacza to, że pewnie ma kogoś na oku albo go nie kocha?

To jasne, że każdy jest inny. Każdy związek jest inny. Każdy ma inne normy, doświadczenia, charakter. I nie każdy jest taki "hop do przodu"... "Znam Ciebie co prawda niecały rok, ale z Tobą zamieszkam, bo jestem taki nowoczesny"...

45

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!
elfiona napisał/a:

A to jest jakaś norma, wg której jeśli dziewczyna po niecałym roku bycia razem waha się, czy zamieszkać ze swoim partnerem, oznacza to, że pewnie ma kogoś na oku albo go nie kocha?

To jasne, że każdy jest inny. Każdy związek jest inny. Każdy ma inne normy, doświadczenia, charakter. I nie każdy jest taki "hop do przodu"... "Znam Ciebie co prawda niecały rok, ale z Tobą zamieszkam, bo jestem taki nowoczesny"...

Tu chyba nie chodzi o nowoczesnosc, ale o zdrowy rozsadek.

Jezeli Motyle i Jej chlopak stanowia dobry zwiazek teraz, to fakt, ze razem zamieszkaja niczego nie zmieni. Jezeli zas natomiast nie do konca sie tam uklada, to wszystko na wierzch wyjdzie- chyba lepiej, jak Yoghurt mowi, po paru miesiacach, niz po slubie.

Rok jest wystarczajacym czasem, zeby miec wykrystalizowana opinie o swoich uczuciach. Zamieszkanie razem jest ich sprawdzianem.

46

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!
adlernewman napisał/a:

Rok jest wystarczajacym czasem, zeby miec wykrystalizowana opinie o swoich uczuciach. Zamieszkanie razem jest ich sprawdzianem.

Dokładnie. Natomiast nasz Motyl najwyraźniej nie specjalnie wie czego chce, czego oczekuje...

47 Ostatnio edytowany przez Artemida (2012-10-14 14:20:06)

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!
yoghurt007 napisał/a:

Przykład z ciążą ma się do kwestii rachunków i opłat jak pięść do oka.

Nie masz najwyraźniej pojęcia o ekonomii. Pracodawca dlatego kobiecie płaci mniej, że ona jest mniej dyspozycyjna i może się okazać, że pieniądze włożona w jej szkolenie poszły się bujać, bo zaciążyła.

yoghurt007 napisał/a:

Jak pracuje i zarabia - niech płaci połowę do rachunków.

Jeśli mało zarabia, wywali pół pensji na rachunki, a nie jest u siebie. Jeśli nie ma poczucia wspólnoty, nie ma związku.
Rodzice Autorki doskonale wiedzą, że ona nie będzie liczyła wkładu. Da siebie całą. Będzie dbała o mieszkanie. I martwią się, że w razie W ona pójdzie z niczym.
Dlatego: mieszkanie - tak, dokładanie się do mieszkania - nie.

yoghurt007 napisał/a:

A do zwykłego pasożytowania i księżniczkowania "niech facet mnie utrzymuje, ja zarabiam tylko na swoje przyjemności" ideologii bym nie dorabiał.

Jeśli nie masz niczego, co CHCIAŁBYŚ dać kobiecie, nic dziwnego, że nie masz kobiety...  Jeśli liczysz swój wkład i pilnujesz, żeby przypadkiem kobieta nie dostała więcej (bo nie będziesz utrzymywał "pasożyta"), kobiety to czują. A wartościowa i pewna siebie kobieta chce być kochana, nie zaś traktowana jak wspólnik. Kobieta, która chce związku, miłości, szacunku i rozumie że nie jest mężczyzną, wie, że bywa słabsza i potrzebuje troskliwego, kochającego partnera, nie zechce kogoś, kto zamierza mieć ze związku korzyści, także materialne.

Kobieta kochana rozwija skrzydła. I ma możliwość pełnić swoje role po kolei: praca, dom, dzieci i dom, praca.

Teraz mężczyzna nie poluje na mamuty - ona potrafi utrzymać się sama. I jakież ma korzyści z obecności głupiego samca? Więcej sprzątania, więcej zakupów, więcej gotowania, jego nieustająca krytyka i zero jakiegokolwiek wkładu. Jeśli zaś ma przy sobie dobrego, ciepłego, kochającego mężczyznę, on nie będzie kładł rachunków na stół i wołał: no, mała wyskakuj z kasy. Przeciwnie. Gdy ona wyda pół pensji na manicure, on uświadomi sobie, że woli, by pięknie wyglądała i ze swojej pensji kupi zmywarkę. On sam raczej uzna, że lepiej gdy ona wyda na siebie i na to żeby pięknie wyglądać, niż wydrze jej pieniądze, żeby więcej wydawać na siebie.

Mężczyzna, który kocha - działa. I z radością pracuje dla obojga. Mężczyzna, który chce wykorzystać i zniknąć, daje jak najmniej, wymaga jak najwięcej. Wciąż znajdują się gapy, które na to idą.

Do skąpstwa i zwykłego cwaniactwa pt. pogotowie seksualne, darmowa gosposia i podnóżek w zamian za gadki o równouprawnieniu, ideologii bym nie dorabiała

Partner Autorki zdaje się być kochającym, dobrym człowiekiem. Jego rodzice Autorkę akceptują w pełni. Dobra pozycja wyjściowa do stworzenia związku na stałe.

yoghurt007 napisał/a:

Mamy XXI wiek, kapitalizm i równouprawnienie,

Równouprawnienie będzie (już mówiłam) gdy po seksie nie będzie wiadomo kto zajdzie w ciążę - on, ona czy oboje. Kobieta nie jest mężczyzną, mężczyzna nie jest kobietą. O równouprawnienie walczyły nasze prababki, ponieważ w tamtym systemie majątkiem (nawet wypracowanym w znacznej części przez kobietę) zarządzał mężczyzna - zbyt często zarządzał głupio.

yoghurt007 napisał/a:

wiek XIX i romantyczne utrzymanki hrabiów i magnatów, które jedyne do czego się nadają to seksu i pokazywania na salonach.

Mylisz pojęcia. Utrzymanek nie pokazywało się w salonach. A żony bywały prawdziwymi partnerkami, pilnującymi interesów rodziny. Oczywiście bywały tylko gospodyniami - ale spróbuj zarządzić domem, gdzie służby i parobków jest 100 osób.

Droga motylem_jestem, czy obecny partner przypomina Ci poprzedniego?

Więc czego się boisz?

48

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

No tak, bo facet ma cale zycie poswiecic uwielbianiu swojej kobiety...

Zgadzam sie z Yoghurtem. Jak ludzie razem mieszkaja to powinni oboje placic ze swojej kieszeni (chyba, ze w gre wchodza dzieci, studia czy po prostu brak pracy). Ten przyklad z zona wydajaca fortune na manicure jest zupelnie nieodpowiedni- ja bym sie zastanawiala, czy taka kobieta ma rowno pod sufitem.

Zwiazek to nie spolka i wypominanie sobie kazdego grosza jest bez sensu (jak pisalam w watku niejakiego Tomeczka), ale zwiazek to takze partnerstwo, wiec stawianie kobiety na pedestale i podtykanie jej wszystkiego pod nos jest po prostu smieszne.

49

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

O równouprawnienie walczyły nasze prababki, ponieważ w tamtym systemie majątkiem (nawet wypracowanym w znacznej części przez kobietę) zarządzał mężczyzna - zbyt często zarządzał głupio.

Padłem. Moja babka (a mógłbym być twoim dzieckiem) to młodość miała przed II wojną, więc jej matka jakoś w okolicy I wojny. Twoja prababka jeszcze wcześniej zatem. Witamy w wieku XIX - wieku, gdzie kobiety praktycznie nie miały praw. Majątkiem nie zarządzały one nigdy. Mogły go posiadać - to fakt. Ale nie zarządzały nim praktycznie nigdy - to tak gwoli ścisłości. Od tego byli zarządcy i inni ludzie wykazani w testamencie np do czasu kiedy córeczka znalazła męża, to majątkiem zarządzał wuj. Dopiero później nowoczesny model kobiety wprowadziła niejaka Gabrielle Bonheur Chanel znana pod pseudonimem Coco Chanel. No i oczywiście wojna - najpierw jedna, a potem druga. Bo miliony mężczyzn opuściło fabryki i pola, a ktoś te miliony musiał zastąpić, więc kobiety masowo zostały zmuszone do pracy (bo to nawet nie był ich wybór, a niekiedy obowiązek). I nagle się okazało, że kobiety wcale nie pracują gorzej od mężczyzn. Oczywiście na niektórych stanowiskach miały mneijszą wydajnośc, na innych większą, ale suma sumarum - nie były gorsze.




A wracając do tematu - podobnie jak adlernewman zastanowiłbym się nad zdrowiem psychicznym kobiety, która pół pensji wydaje na kosmetyki itp. I pod resztą jej postu również bym się podpisał.

50 Ostatnio edytowany przez Artemida (2012-10-14 17:14:25)

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!
adlernewman napisał/a:

No tak, bo facet ma cale zycie poswiecic uwielbianiu swojej kobiety...

Nie, nie całe.  Jeszcze musi mieć czas na pracę (jeśli nie jest rentierem) i dbanie o siebie, Żeby nie skapcanieć. Żeby jego szczęśliwe życie z wybranką było długie i wciąż piękne.

adlernewman napisał/a:

Zgadzam sie z Yoghurtem. Jak ludzie razem mieszkaja to powinni oboje placic ze swojej kieszeni (chyba, ze w gre wchodza dzieci, studia czy po prostu brak pracy).

Zauważ - Ty jesteś w związku z zaangażowanym mężczyzną, który nie grymasi tylko Ci pomaga, bo tego teraz potrzebujesz. Jak odróżnić tego, co obiecuje a w razie W się wypnie, od tego co obiecuje i obietnicy dotrzyma? Kiedyś nie wiedziałaś i masz za sobą niefajne przejścia. Ja nie wiedziałam i też mam za sobą niefajne przejścia. Po co inne kobiety mają się uczyć na swoich błędach, skoro mogą na naszych? Jak odróżnić cwaniaczka, który udaje związek od takiego, który faktycznie się angażuje (zwłaszcza gdy się tyle mówi o swobodach)? Prosty test. Zależy mu - daje. Nie wylicza, nie żałuje. Prezentuje postawę: co moje, to Twoje, kochana moja Kobieto. Nie ma pretensji gdy ona otuli się jego ulubionym swetrem, a gdy rozbije jego samochód, bardziej się zmartwi jej samopoczuciem niż blachami.

Dodatkowa premia: gdy mężczyzna daje, angażuje się bardziej. A piszą kobiety zaangażowane. Niech więc wiedzą, czy warto nadal się angażować CZY LEPIEJ DAĆ SOBIE SPOKÓJ.

Autorce jest nijak brać od partnera. Przy czym on chce dawać. Jest zaangażowany. I ja proponuję, żeby to budowała, nie psuła. Żeby z wdzięcznością przyjmowała to, co on chce dać. Bo to wyraz jego miłości. Chęci budowania. Odrzucenie w imię fałszywie pojmowanej dumy jest nonsensem.

Wmawianie kobietom, że nie powinny brać, gdy partner chce dawać jest... Sama nie wiem bardziej głupotą czy bardziej złą wolą. [to nie do Ciebie, nie posądzam Cię ani o jedno, ani o drugie]

Gdy on daje, czuje się silny i męski. Gdy ona bierze (nie mówimy o patologii, pijawce czy bluszczu), odczuwa wdzięczności i ma potrzebę okazania jej. Poza tym widzi w nim ten męski pierwiastek - to czego można pożądać.  Dla mnie to mieszanka siły, zaradności, spokoju, stabilności emocjonalnej i hojności dla wybranki. Dla mnie zupełnie aseksualny jest niuniuś, który miesiącami albo latami szuka pracy (tak, żeby nie znaleźć) i robi awantury gdy ona go próbuje zmobilizować. Ale wiele dziewczyn daje sobie zrobić wodę z mózgu i pakuje się w kłopoty albo tworzy kłopoty. Z tym próbuję walczyć.

adlernewman napisał/a:

Ten przyklad z zona wydajaca fortune na manicure jest zupelnie nieodpowiedni- ja bym sie zastanawiala, czy taka kobieta ma rowno pod sufitem.

Jaką fortunę? Jeśli kobieta się uczy i pracuje na kawałek etatu to zarabia kilkaset złotych. A porządne zrobienie paznokci u dłoni i stóp to 240. I kiedy ma sobie te paznokcie robić? Jak będą dzieci, obetnie na krótko, żeby przypadkiem nie podrapać. Jak dzieci odchowa, to będzie wyglądała głupio ze śmiałym kolorem, raczej dyskretna elegancja, delikatny odcień różu, może beżu. Dlaczego nierówno pod sufitem? Jeśli wie, że jej mężczyzna uwielbia takie paznokcie, a jej to nie przeszkadza (albo też lubi, co byłoby idealne) i stać ich, bo on utrzymuje dom, jest to działanie zupełnie racjonalne.

adlernewman napisał/a:

Zwiazek to nie spolka

Właśnie!

adlernewman napisał/a:

i wypominanie sobie kazdego grosza jest bez sensu

W rzeczy samej.

adlernewman napisał/a:

zwiazek to takze partnerstwo, wiec stawianie kobiety na pedestale (...) jest po prostu smieszne.

A tu mów za siebie. Mnie się podoba, gdy partner jest grzeczny i romantyczny, gdy kupuje kwiaty, podaje płaszcz, otwiera drzwi, kłania się prosząc do tańca, całuje w rękę, czeka aż pierwsza usiądę, odsuwa i przysuwa krzesło, mówi pięknymi słowami, jest zawsze miły, kulturalny i elegancki. Podoba mi się, gdy nie jest przy tym sierotą obrzyganą i nie oczekuje że go za to będę utrzymywać; podoba mi się gdy jest zaradny i ma gest, stać go choćby na to żeby mnie zaprosić na kolację do przyjemnego lokalu. Nie musi dla mnie polować na krokodyle ani dawać co wieczór prezentów. Nie żądam fundowania wycieczki dookoła świata. Ale jeśli nie chce lub nie może zaprosić mnie na przejażdżkę za miasto... No sorki, nie nadaję się na kobietę kloszarda, nieudacznika, skąpca. Nie i już. Bo ja też daję i to niemało.

Zauważyłam, że znaczna część kobiet też by chciała być traktowana z szacunkiem wyrażanym w opisany przeze mnie sposób. A tu ogólne schamienie - i rozsądne wymagania uważane są za coś z Księżyca. Nie dajmy się zwariować. Mamy prawo czuć się cenne, kazać się traktować z szacunkiem. Jeśli ktoś nie chce lub nie może nam okazać miłości tak, jak tego chcemy to może po prostu nie jest partnerem dla nas.

Partner Autorki jest dokładnie dla niej. Kocha. Chce z nią być. Chce mieszkać z nią razem. Planuje ślub - czyli na dobre i na złe. Ona kocha, chce tego związku, chce ślubu. Pełnia szczęścia. A Autorka się waha, bo poprzednio się sparzyła. Nie wie co robić. Rodzice też myślą, że jak z tamtym się popsuło przez wspólne mieszkanie, to i z tym się może popsuć.

Ja zasadniczo jestem przeciwna wspólnemu zamieszkiwaniu, gdy ludzie są niesamodzielni, nie umieją utrzymać się sami (każde z osobna i oboje razem). Bo małżeństwo jest dla dorosłych, związek ze wspólnym mieszkaniem także. Oni wyglądają na dorosłych. Wygląda na to, że mogliby zrobić krok naprzód. Ale...

Wahania wydają się wynikać ze strachu. I tu: z jednej strony strach jest złym doradcą. Jak się nie uda? Jak się popsuje? Jeśli będziemy programować "nieudanie" i popsucie, to się popsuje... Ale z drugiej strony... Strach jest wyrazem niepewności. I ja rozumuję tak: jeśli nie wiem, czy czegoś chcę, to znaczy, że tego nie chcę.

adlernewman napisał/a:

i podtykanie jej wszystkiego pod nos jest po prostu smieszne.

Czysta erystyka. Nigdzie nie napisałam, że ON ma JEJ wszystko podtykać pod nos.

Zauważam, że coraz więcej kobiet ma skłonność do traktowania facetów jak bożków i właśnie stawianie ich na piedestale i podtykanie wszystkiego pod nos. Tylko że to nie jest śmieszne. Jest straszne. I często kończy się tragicznie dla kobiety i jej dzieci.

51 Ostatnio edytowany przez vinnga (2012-10-14 20:49:17)

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

Prosty test. Zależy mu - daje.

Sorry, ale to zwykłe wulgaryzm i zaczynam wątpić czy przed ekranem monitora faktycznie siedzi kobieta, a nie jakiś pokiereszowany psychicznie facet....

Ileż to płaczu, bo jedna z drugą żyje niczym w złotej klatce? Ileż to potem płaczu, bo przy rozwodach/rozpadach związków okazuje się, że facet wszystko dawał, facet na wszystko łożył i sąd dzieli wobec tego właśnie kryterium majątek, zostawiając najczęściej taką niepełnosprawną lalunię z niczym?

A porządne zrobienie paznokci u dłoni i stóp to 240. I kiedy ma sobie te paznokcie robić?

Bozia dała rączki? Niech zasuwa sama, a nie łazi po najdroższych kosmetyczkach, bo to już zalatuje Killerem ("sto dolarów? Co ja mam sobie za to kupić? Waciki?"). Bidulka - nie pracuje i nie ma kiedy o siebie zadbać. A facet ma i pracować i zadbać o siebie i spełniać zachcianki takiego pasożyta....no na pewno. Dobrze tylko, ze takich idiotów bez krzty charakteru jest coraz mniej.

jeśli nie chce lub nie może zaprosić mnie na przejażdżkę za miasto... No sorki, nie nadaję się na kobietę kloszarda, nieudacznika, skąpca.

No i wszystko jasne. Pieniądze, pieniądze, pieniądze. Jedyne co dla ciebie ma prawdziwe znaczenie to właśnie pieniądze. W innym temacie wspomniałaś, że kobieta nie powinna pracować w zawodzie, bo to nienormalne. I mamy całkiem ciekawy obraz twojej osoby....

A tu ogólne schamienie - i rozsądne wymagania uważane są za coś z Księżyca.

Schamienie? Bo jak ktoś mieszka, zużywa prąd, wodę itp, a przy okazji pracuje, to takie chamstwo wymagać dorzucenia swojej części do rachunków? Otwieranie drzwi itp to kurde taki standard, że naprawdę dawno nie widziałem, aby ktoś tego nie robił. Oczywiście gdy kultura danych okoliczności tego wymaga....

Ja zasadniczo jestem przeciwna wspólnemu zamieszkiwaniu, gdy ludzie są niesamodzielni, nie umieją utrzymać się sami (każde z osobna i oboje razem). Bo małżeństwo jest dla dorosłych, związek ze wspólnym mieszkaniem także. Oni wyglądają na dorosłych. Wygląda na to, że mogliby zrobić krok naprzód. Ale...

Większości nie stać na samodzielne utrzymanie się. Czy ci się to podoba, czy nie, to Polska nie jest tak zamożnym krajem.

52

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!
yoghurt007 napisał/a:

Padłem. Moja babka (a mógłbym być twoim dzieckiem) to młodość miała przed II wojną, więc jej matka jakoś w okolicy I wojny. Twoja prababka jeszcze wcześniej zatem.

Za Wikipedią:
Sufrażystka (łac. suffragium = głos wyborczy) ? określenie zwolenniczki lub działaczki ruchu sufrażystek w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych, zwłaszcza przed I wojną światową. W szczególności nazywano tak członkinie założonej

w roku 1903

w Stanach Zjednoczonych organizacji Women's Social and Political Union. Celem ruchu sufrażystek było przyznanie pełnych lub częściowych praw wyborczych kobietom. Ruch sufrażystek był częścią pierwszej fali feminizmu, która kończy się wraz z realizacją postulatów ruchu.

Moja babcia urodziła się w 1908 roku.

yoghurt007 napisał/a:

Witamy w wieku XIX - wieku, gdzie kobiety praktycznie nie miały praw. Majątkiem nie zarządzały one nigdy. Mogły go posiadać - to fakt. Ale nie zarządzały nim praktycznie nigdy - to tak gwoli ścisłości.

Właśnie praktycznie zarządzały. Gdy pradziadek wyjeżdżał, prababcia zostawała sama. Na całe miesiące. I zapewne nie była jedyną, która tak miała. Nie jest prawdopodobne, żeby wszystko przetrwało bez jej udziału i doglądania - choćby rozliczania zarządcy. Poza tym jeśli chodzi o majątek, faktycznie, tym się zajmowali mężczyźni. Ale dom, kuchnia, ogród i służba domowa to zwykle bywała "działka" kobiety.

yoghurt007 napisał/a:

nowoczesny model kobiety

Pomyliło Ci się z nowoczesnym modelem auta. Nie da się wprowadzić modelu kobiety. My się rodzimy, nie jesteśmy budowane w fabrykach.

yoghurt007 napisał/a:

A wracając do tematu - podobnie jak adlernewman zastanowiłbym się nad zdrowiem psychicznym kobiety, która pół pensji wydaje na kosmetyki itp. I pod resztą jej postu również bym się podpisał.

Nie zabraniam Ci mieć poglądów. Myśl co chcesz. Jeśli jesteś szczęśliwy myśląc tak właśnie - nie zmieniaj niczego. Ja jestem szczęśliwa ze swoimi poglądami.

53 Ostatnio edytowany przez Kobra99 (2012-10-14 18:17:46)

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

motylem_jestem, prawie wszystko zostało tu powiedziane. Flaki mi się przewracały, ale pozostawię to bez komentarza. Od siebie tylko dodam, ze zawsze warto być niezależną. Nie liczyć na to, ze partner będzie traktował Cie cale życie jak księżniczkę, bo to nie bajka. Nie oczekiwać, ze będzie Ci opłacał paznokcie za 240 zl, żeby mu się podobać, nie to w życiu jest istotne. Najważniejsza jest świadomość, ze w gorszych chwilach Twojego życia partner Ci pomoże psychicznie, fizycznie, finansowo i NA ODWRÓT. Ze możecie na siebie liczyć wzajemnie i dbacie o swoje potrzeby, nie tylko własne.

Sprawa  wspólnego zamieszkania jest kwestia indywidualna. Ja zamieszkałam z facetem po 3 miesiącach znajomości, nigdy tego nie pożałowałam. Dopiero wtedy poznajesz człowieka tak naprawdę. Moze po prostu boisz się nowego etapu w swoim życiu. Nie ma czego, jeśli masz obok osobę, która Cie kocha smile

54

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

Powiem tak. Ja się po części zgadzam z Artemidą, zwłaszcza z jej wcześniejszym postem o utrzymywaniu faceta i o poczuciu własnej wartości. I tak jak ona, wiem doskonale, że mimo tych oburzonych krzyków o równość w rachunkach i pasożytnictwie to jednak większość kobiet chciałaby, aby facet okazał się mężczyzną, aby mógł coś dać bez oczekiwania "równej zapłaty rachunków" i wyjazd na weekend za miasto. yoghurt się rzuca, że chodzi tylko o pieniądze i pieniądze i pieniądze. No tak, bo nie ma już systemu wymiany - ja ci dam krowę, a ty mi pół pola. Pieniądze są po to, żeby je wydawać, pieniądze są po to, by nasze życie było znośnie normalne. Jeżeli mam nadwyżkę/stać mnie, bardzo chętnie zabiorę osobę którą lubię gdzieś w fajne miejsce lub coś kupie, coś co sprawia wiele radości, bo właśnie po to są pieniądze. Nawet w Polsce można zarobić tyle, żeby opłacić rachunki i jeszcze zostało i nie być przy tym wielkim prezesem. Ciężko, ale da się zrobić.

Ale co do pozwalania utrzymywania się bo facet chce podchodziłabym ostrożnie. Z własnego doświadczenia wiem, że żeby kobieta mogła sobie pozwolić na luksus oddania się w czyjeś finansowe ręce, sama musi być przy kasie. Czemu? Ponieważ ludzie są różni i poznajemy ich całe życie i któregoś dnia delikwent może nagle wypomnieć wydaną sumę na kobietę, którą tak lekko i z miłością wydawał. Wtedy kobieta musi być przygotowana by wstać i wyjść jednocześnie zwracając całą zainwestowaną w siebie kwotę. Bo nie może sobie pozwolić, aby wypominano jej prezent, który został podarowany z własnej, nieprzymuszonej woli.
Dlatego te, których po prostu nie stać na luksus bycia utrzymywaną powinny płacić mimo sprzeciwów mężczyzny. Może nie zawsze i nie za wszystko, ale podstawę jak rachunki i opłaty to obowiązkowo.

55

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

Artemida to jeszcze sprawdź kiedy dano w ogóle kobietom prawo do głosowania....


Teo napisał/a:

yoghurt się rzuca, że chodzi tylko o pieniądze i pieniądze i pieniądze. No tak, bo nie ma już systemu wymiany - ja ci dam krowę, a ty mi pół pola.

Nie chodzi mi o handel wymienny, ale o system wartości. Zobacz - swoimi słowami Artemida obraziła wszystkich biednych, acz porządnych ludzi. Wrzuciła ich do jednego worka, takiego z napisem "kloszard". Nie liczy się wierność, nie liczy uczciwość, ani oddanie. Liczy się to, aby płacił, aby utrzymywał itp. A co z wartościami, które nie mają swojej wartości w pieniądzach? Czy bieda to powód do tego, aby uwłaczać czyjejś godności opisując go mianem "kloszarda" ? Czy jak kogoś nie stać na samochód, czy mieszkanie, to jest w czymś gorszy?

56 Ostatnio edytowany przez Artemida (2012-10-14 19:00:00)

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!
Teo napisał/a:

żeby kobieta mogła sobie pozwolić na luksus oddania się w czyjeś finansowe ręce, sama musi być przy kasie.

Zgadzam się.

Teo napisał/a:

Czemu? Ponieważ ludzie są różni i poznajemy ich całe życie i któregoś dnia delikwent może nagle wypomnieć wydaną sumę na kobietę, którą tak lekko i z miłością wydawał. Wtedy kobieta musi być przygotowana by wstać i wyjść jednocześnie zwracając całą zainwestowaną w siebie kwotę.

A tu się nie zgadzam. Znaczy wstać i wyjść - TAK. Ale dlaczego mu robić teraz prezent? Przecież on jej nie odda tych lat, jej oddania, miłości, tego co czuł, gdy koledzy mu zazdrościli itp., itd.

Popatrz, mamy coś podobnego do paradoksu krokodyla:)

Jeśli było ok, odchodząc dam mu prezent. Ale jeśli mi to wypomniał, to wcale nie był ok, dlaczego ma coś dostać?

Albo inaczej: oddam mu to co mi dał. Ale skoro oddalam, to znaczy, że nic mi nie dał. Czyli byłam z kimś, kto tylko brał. I mam się czuć teraz jak skończona frajerka? Nie lubię tego uczucia.

Trzeba mieć pieniądze, żeby w tym momencie nie zadłużać się, nie prosić znajomych i nieznajomych o przewiezienie rzeczy, nie zwalać się na głowę rodzicom albo przyjaciołom itd. Trzeba mieć pieniądze, żeby sobie kupić to, co potrzebne ale zniszczy się lub zgubi podczas przeprowadzki. I żeby sobie poprawić humor zakupami, wczasami, czymś extra.

I wygląda na to, że Autorka tyle ma (lub może mieć).

Postów yoghurta nawet nie chce mi się komentować. Czysta erystyka. Wkładanie mi w usta tego czego nie powiedziałam, wyrywanie z kontekstu by zdania zmieniły sens, zacietrzewienie, chamskie wycieczki osobiste.

Kloszard jest takim samym człowiekiem jak ja. Też ma marzenia, uczucia, umysł (doskonały mózg, z którym nie może się równać najlepszy komputer świata). Nikogo nie obraziłam. Nie przyrównałam do małpy ani świni. Ubogich ludzi porównałam do innych ubogich ludzi. I stwierdziłam, że nie pasuję do nich [ten co mieszka na ulicy nie jest ani lepszy, ani gorszy od tego, co mieszka w domu]. Podobnie jak nie chciałabym być żoną Masaja, czy Indianina opisywanego przez Cejrowskiego. Bo lubię ciepłą wodę w łazience, tankowanie do pełna, nie lubię zaś liczenia na cudze pieniądze, proszenia, pożyczania i ciągłego pracowania na długi. I wiem że nie jest prawdziwe zdanie "miłość wszystko zwycięży", bo byłam żoną nieudacznika przez 20 lat.

Jeśli mężczyzna nie umie zarobić na kwiatek dla narzeczonej, jak utrzyma dzieci?

Ale Autorka nie ma takiego problemu. Ma inny - obawia się brać, może nie umie brać. A to może być prawdziwy, poważny problem. I przy wspólnym mieszkaniu, i przy osobnym, i po ślubie.

57 Ostatnio edytowany przez Remi (2012-10-14 19:51:56)

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!
Artemida napisał/a:

Mnie się podoba, gdy partner jest grzeczny i romantyczny, gdy kupuje kwiaty, podaje płaszcz, otwiera drzwi, kłania się prosząc do tańca, całuje w rękę, czeka aż pierwsza usiądę, odsuwa i przysuwa krzesło, mówi pięknymi słowami, jest zawsze miły, kulturalny i elegancki. Podoba mi się, gdy nie jest przy tym sierotą obrzyganą i nie oczekuje że go za to będę utrzymywać; podoba mi się gdy jest zaradny i ma gest, stać go choćby na to żeby mnie zaprosić na kolację do przyjemnego lokalu. Nie musi dla mnie polować na krokodyle ani dawać co wieczór prezentów. Nie żądam fundowania wycieczki dookoła świata. Ale jeśli nie chce lub nie może zaprosić mnie na przejażdżkę za miasto... No sorki, nie nadaję się na kobietę kloszarda, nieudacznika, skąpca. Nie i już. Bo ja też daję i to niemało.

Czytając ten fragment to tak jakbym czytał o sobie, bez chwalenia się wcale. Właśnie cenię u siebie to, że jestem kulturalny, z klasą potrafię zachować, że jestem romantyczny. Kupuję kwiaty, nie uwierzycie, że spontanicznie koleżance z pracy podarowałem na jej urodziny przepiękny bukiecik - słowo dziękuję i jej uśmiech był wystarczającą zapłatą. Uważam, że każda kobieta czasem chce wyjść na kolację, do kina, pojechać w piękne miejsce i mężczyzna powinien ją zapraszać a do tego mieć pieniążki na to, oczywiście jeśli ona chce się dołożyć, nie ma problemu. Co jeśli ktoś nie ma na to pieniędzy - niech zarobi, chce mieć kobietę, chce by była zadowolona to ma na to zapracować. Tu przypomina powiedzenie "czemuś biedny boś głupi, czemuś głupi, boś biedny" Absolutnie mężczyzna ma mieć pieniążki inaczej jest nieudacznikiem lub skąpcem albo leniem, bo mu się nie chce pracować a jedynie narzekać.

Artemida napisał/a:

Zauważyłam, że znaczna część kobiet też by chciała być traktowana z szacunkiem wyrażanym w opisany przeze mnie sposób. A tu ogólne schamienie - i rozsądne wymagania uważane są za coś z Księżyca. Nie dajmy się zwariować. Mamy prawo czuć się cenne, kazać się traktować z szacunkiem. Jeśli ktoś nie chce lub nie może nam okazać miłości tak, jak tego chcemy to może po prostu nie jest partnerem dla nas.

Brawa za kolejne świetne twoje spostrzeżenie. Bardzo miło się czyta tak dojrzałe słowa i w 100 procentach prawdziwe. Praktycznie każda kobieta chce się czuć adorowana, czuć że jest kimś wyjątkowym. Takie drobne w sumie sprawy jak kolacja choćby sprawiają, że wie, że mężczyźnie na niej zależy. Bo wie, że on woli odłożyć na ową kolację niż kupić piwko i włączyć mecz w TV. Oczywiste, że kobieta ma prawo czuć się cenna, gdyż jest pięknem tego świata.

Autorce tematu życzę podjęcia dobrej decyzji. Jest młoda i ostrożnie powinna podejmować decyzje. Pamiętać należy, że nie wszystko złoto co się świeci.

58 Ostatnio edytowany przez yoghurt007 (2012-10-14 19:56:59)

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

Artemida ja ci szczerze życzę, żeby te twoje "wartości" przetrwały kiedy zabraknie wam (a raczej JEMU) pieniędzy. Albo kiedy wszystkie będziecie musieli inwestować w utracone  (jego) zdrowie i zabraknie ci na ten pedicure za 240zł., kiedy będziesz musiała stanąć przed wyborem: leki czy rachunki.

Bo wtedy może się okazać, że zabraknie ci partnera, że zabraknie ci przyjaciół. I wtedy poczujesz dotkliwie ciężar swoich słów...a on najbardziej, bo uciekniesz od niego do tego, co kasę ma.

59

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

Artemido, bardzo mądrze piszesz. I podziwiam Twoją cierpliwość... smile

60

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

A nie można tego wszytskiego jakoś wypośrodkować?
Od czasu do czasu zaprosi na kolacje, do kina, da kwiaty. Miło. Ale spotykając się regularnie przez jakiś czas źle bym się czuła, gdyby to on zawsze za wszytsko płacił. Przecież ja też pracuję, zarabiam, więc niby dlaczego zawsze on? Chodzimy do kina, raz on kupi bilety, raz ja. Raz on mnie gdzieś zaprosi, następnym razem ja jego. Jaki problem?
A to, czy czuję się doceniana i adorowana zależy od zachowania mężczyzny, a nie od tego ile na mnie wyda i co mi zafunduje. Bo kupić sobie mogę sama, nie do tego jest mi potrzebny facet.

Autorko: najpierw zdecyduj czy naprawdę chcesz z nim zamieszkać. A kwestie finansowe są do ogarnięcia, dogadajcie się jaką sumę będziesz dokładała, tak, żebyś dobrze się z tym czuła i miała realny wkład w gospodarstwo domowe.

61

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

Jaki problem? Ano taki, że według niektórych facet ma utrzymywać swoją pracują kobietę, płacić rachunki, płacić za wszystko, a ona jak zarabia to na swoje przyjemności.

Tylko gdzie w tym partnerstwo?

62

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!
Remi napisał/a:

jeśli ktoś nie ma na to pieniędzy - niech zarobi, chce mieć kobietę, chce by była zadowolona to ma na to zapracować. Tu przypomina powiedzenie "czemuś biedny boś głupi, czemuś głupi, boś biedny" Absolutnie mężczyzna ma mieć pieniążki inaczej jest nieudacznikiem lub skąpcem albo leniem, bo mu się nie chce pracować a jedynie narzekać.

(...)
Autorce tematu życzę podjęcia dobrej decyzji. Jest młoda i ostrożnie powinna podejmować decyzje.

Nie po raz pierwszy się zgadzamy. Zaangażowany, nieegoistyczny, planujący wspólną przyszłość z głową - oto partner Autorki (przynajmniej z jej słów). A ona nie czuje się wystarczająco cenna, żeby przyjąć to, co on chce dać. Czyli - jeszcze nie czas. Jeśli intuicja mówi: poczekajmy - lepiej poczekać.

Mam tylko jedną wątpliwość. Czy mówi teraz intuicja czy strach. To rzecz do przemyślenia, rozważenia, zastanowienia.

Yoghurt, daj sobie spokój. Poznałam mojego Kochanego, gdy był w bardzo złej formie. Finansowo też. Ale nie ma znaczenia ile ktoś ma w tej chwili w kieszeni, tylko JAK MYŚLI. Bo jeśli myśli jak biedak, całe życie zostanie biedakiem. Nie będzie widział możliwości tylko przeszkody. Będzie obwiniał o niepowodzenia wszystkich, tylko nie siebie. Będzie sfrustrowany i obrażalski. Będzie atakował wszystkich, co myślą inaczej niż on, bo przecież ON MA RACJĘ. Ale jego racją nie da się nakarmić dzieci. Będzie wolał przepić niż zainwestować, bo się będzie bał ryzyka. Będzie oszczędzał na swojej Kobiecie i od niej brał pieniądze, a nie będzie umiał ponegocjować z szefem albo poszukać lepszej pracy, okazji do dorobienia lub otworzyć swojej firmy itp. itd.
A jeśli ktoś umie być hojny, umie się dzielić, świat dzieli się z nim. Proste. Choć... Chyba nie dla każdego.

Jeśli mężczyzna uczciwie pracuje i ma pieniądze, to znaczy że jest skuteczny w działaniu. Ma dobry kontakt z rzeczywistością. I to imponuje, nie stan konta. Stan konta jest jak szybkościomierz albo termometr. Dzięki niemu można się zorientować, czy człowiek wie co robi, czy pakuje się w kłopoty, żyje ponad stan, jest nieudacznikiem. A jeśli są kłopoty, trzeba wiedzieć co je spowodowało.

Hojność jest lepszym wskaźnikiem niż posiadanie extra auta (które przeważnie jest na kredyt).

Partner autorki ma same dobre cechy. Chyba, że o czymś nie wiemy (a na pewno nie wiemy wszystkiego, więc wahanie autorki może być BARDZO uzasadnione).

Elfiono, wiele kobiet myśli tak jak ja, nie tylko Ty. Tylko otoczone nieudacznikami i partnerkami nieudaczników nie śmią się odezwać (albo nie chcą, żeby nie zranić). Biorą samca omegę i próbują go przerobić na samca alfa. Co się nigdy nie uda. Mam wrażenie że Autorka spotkała kiedyś właśnie takiego, nienauczalnego, rozsypało się i teraz ma biedna uraz. A jeśli nam z kimś nie wyszło, to trzeba się tylko cieszyć, że nie wzięło się z nim ślubu kredytu i nie narobiło dzieci...

63

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!
yoghurt007 napisał/a:

Artemida ja ci szczerze życzę, żeby te twoje "wartości" przetrwały kiedy zabraknie wam (a raczej JEMU) pieniędzy. Albo kiedy wszystkie będziecie musieli inwestować w utracone  (jego) zdrowie i zabraknie ci na ten pedicure za 240zł., kiedy będziesz musiała stanąć przed wyborem: leki czy rachunki.

Bo wtedy może się okazać, że zabraknie ci partnera, że zabraknie ci przyjaciół. I wtedy poczujesz dotkliwie ciężar swoich słów...a on najbardziej, bo uciekniesz od niego do tego, co kasę ma.

Zgadzam sie. Opieranie sie na pieniadzach partnera czy meza i szukanie w tym wartosci, jest po prostu glupie. Zaden normalny czlowiek nie chce byc od nikogo zalezny.

I zeby mi tu ktos potem nie wytykal, tak, moj chlopak utrzymuje dom (bo ja studiuje dziennie), ale ja tez pieniadze przynosze bo mam stypendium, i to zwyczajna sprawa, ze czasem on zakupy zrobi, czasem ja. Koncze studia w przyszlym roku i nawet juz teraz rozgladam sie za praca. Absolutnie bym nie chciala, zeby mnie on cale zycie utrzymywal. I tez nie chce, zeby mnie jak Pania Hrabine traktowal- ta sa puste, meczace gesty, ktore nic nie znacza.

64

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!
Remi napisał/a:

Właśnie cenię u siebie to, że jestem kulturalny, z klasą potrafię zachować, że jestem romantyczny. Kupuję kwiaty, nie uwierzycie, że spontanicznie koleżance z pracy podarowałem na jej urodziny przepiękny bukiecik - słowo dziękuję i jej uśmiech był wystarczającą zapłatą. Uważam, że każda kobieta czasem chce wyjść na kolację, do kina, pojechać w piękne miejsce i mężczyzna powinien ją zapraszać a do tego mieć pieniążki na to, oczywiście jeśli ona chce się dołożyć, nie ma problemu. Co jeśli ktoś nie ma na to pieniędzy - niech zarobi, chce mieć kobietę, chce by była zadowolona to ma na to zapracować. Tu przypomina powiedzenie "czemuś biedny boś głupi, czemuś głupi, boś biedny" Absolutnie mężczyzna ma mieć pieniążki inaczej jest nieudacznikiem lub skąpcem albo leniem, bo mu się nie chce pracować a jedynie narzekać.

Podkreśliłam to, co najistotniejsze w tym wszystkim. CZASEM, to nie codziennie, czasem, to nie leżę i pachnę i z nudów kupuję kolejne buty Louboutina i narzekam, że 20.000 miesięcznie to zdecydowanie za mało.
Miłość i szacunek są bardzo ważne, ale to pokarm duszy, a ciało też swojego pokarmu potrzebuje.
Brzydka kobieta wykrzykuje, że wszyscy faceci to świnie, bo patrzą na cycki, a to przecież wnętrze się liczy. Facet, który nie potrafi zarobić tyle pieniędzy, żeby raz na jakiś czas zabrać ukochaną na weekend lub jej coś kupić wykrzykuje, że oczekująca tego kobieta to pasożyt.

yoghurt007 napisał/a:

Artemida ja ci szczerze życzę, żeby te twoje "wartości" przetrwały kiedy zabraknie wam (a raczej JEMU) pieniędzy. Albo kiedy wszystkie będziecie musieli inwestować w utracone  (jego) zdrowie i zabraknie ci na ten pedicure za 240zł., kiedy będziesz musiała stanąć przed wyborem: leki czy rachunki.

Bo wtedy może się okazać, że zabraknie ci partnera, że zabraknie ci przyjaciół. I wtedy poczujesz dotkliwie ciężar swoich słów...a on najbardziej, bo uciekniesz od niego do tego, co kasę ma.

A czemu miałoby to ją spotkać? Czemu nagle miałoby jej zabraknąć pieniędzy, zdrowia i wiernego kochanego męża? Czemu? Bo Ciebie nie stać na kolację dla kobiety i nie masz pieniędzy? Dlatego, że ona ma pewne standardy i lubi luksusy i oczekiwania życzysz jej nieszczęścia?

Artemida napisał/a:

Jeśli było ok, odchodząc dam mu prezent. Ale jeśli mi to wypomniał, to wcale nie był ok, dlaczego ma coś dostać?

Albo inaczej: oddam mu to co mi dał. Ale skoro oddalam, to znaczy, że nic mi nie dał. Czyli byłam z kimś, kto tylko brał. I mam się czuć teraz jak skończona frajerka? Nie lubię tego uczucia.

To nie tak działa. On daje i cieszy się z tego, ale są przypadki, którym się wydaje, że skoro dają to znaczy, że kobiety nie stać czy coś w tym stylu i dochodzi do wniosku, że skoro on jej coś dał to ona ma być dozgonnie wdzięczna i uległa. 180*zmienia się jego podejście gdy ta "biedna" kobieta rzuca kase na stół i mówi "pieprz się, stać mnie i nie chce tego co mi dałeś bo jest nic nie warte" i odchodzi.

65 Ostatnio edytowany przez Artemida (2012-10-14 21:02:48)

Odp: Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!
Merredithhh napisał/a:

A nie można tego wszytskiego jakoś wypośrodkować?

Ależ można! I o tym mówię. Nie o tym jednak, żeby było symetrycznie - czyli jak on straci pracę to sobie zrobi wakacje a ja będę pracować. Na to zgody nie ma. Ale jeśli ja zajdę w ciążę i urodzę dziecko, to sobie zrobię wakacje (od pracy, nie od dziecka) kilkuletnie i niech mi nawet nie piśnie wtedy, że powinnam utrzymywać rodzinę.

Merredithhh napisał/a:

Od czasu do czasu zaprosi na kolacje, do kina, da kwiaty. Miło. Ale spotykając się regularnie przez jakiś czas źle bym się czuła, gdyby to on zawsze za wszytsko płacił.

O to chodzi! Masz się DOBRZE czuć. I jeśli masz ochotę, to mu nawet kup Jeepa (jak Cię stać). Jeśli masz ochotę dawaj mu co chcesz i to jest ok. Paskudne jest (dla mnie) oczekiwanie faceta, że kobieta będzie mu matkowała. Albo że będzie wspólnikiem, partnerem, współlokatorem. Nie wspólnota, lecz wyliczanie i skąpstwo. Jeśli mężczyzna wylicza, wydziela i rozlicza, nie daje szansy na to, żebym ja mogła być hojna. Bo gdy mam dać z serca, nie pożałuję. Ale jeśli on oczekuje i uważa, że mu się należy... W cholerę z takim. Już to przerabiałam. Nie sprawdza się.

Merredithhh napisał/a:

Przecież ja też pracuję, zarabiam, więc niby dlaczego zawsze on? Chodzimy do kina, raz on kupi bilety, raz ja. Raz on mnie gdzieś zaprosi, następnym razem ja jego. Jaki problem?

Jeśli Tobie odpowiada, że raz Ty raz on, ok. A jeśli w naszym przypadku 5x on, raz ja? TEŻ JEST OK, JEŚLI I JEMU I MNIE TO ODPOWIADA.

Merredithhh napisał/a:

A to, czy czuję się doceniana i adorowana zależy od zachowania mężczyzny, a nie od tego ile na mnie wyda i co mi zafunduje.

Święta prawda. Natomiast jeśli kobieta widzi, że on jej żałuje, wylicza i pilnuje, żeby czasem nie dać zbyt wiele, to już jest ZACHOWANIE. Które o różnych rzeczach świadczy, ale takie raczej nie o wielkiej miłości. Na szczęście ten problem nie dotyczy Autorki.

Merredithhh napisał/a:

Bo kupić sobie mogę sama, nie do tego jest mi potrzebny facet.

A mnie do wszystkiego jest potrzebny smile I to ten konkretny.

Merredithhh napisał/a:

Autorko: najpierw zdecyduj czy naprawdę chcesz z nim zamieszkać. A kwestie finansowe są do ogarnięcia, dogadajcie się jaką sumę będziesz dokładała, tak, żebyś dobrze się z tym czuła i miała realny wkład w gospodarstwo domowe.

Żebyś dobrze się z tym czuła i żeby on dobrze się z tym czuł - tak bym to ujęła.

Posty [ 1 do 65 z 90 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Czy zamieszkać z chłopakiem? Wiele aspektów, proszę o radę!

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024