Witam wszystkich,
musze sie wygadac bo psychicznie jest ze mną coraz gorzej. Historia krótka, mam 30-stke męża od 4 lat i M.Wszytko trwa juz 6 lat. M. znam od czasów liceum, zawsze się bardzo lubiliśmy lecz nigdy nie bylismy para albo on miał kogoś, albo ja. W mężu zakochałam sie bardzo, znamy sie juz prawie 9 lat, ale M. byl zawsze, kolega przy ktorym czułam sie dobrze. 6 lat temu (jeszcze wtedy mój chłopak) wyjechał na kilka miesiecy i zaczeło sie.
Zarówno M. jak i ja byliśmy w tym czasie w naszym rodzinnym miescie, świeżo po studiach, spotykałam się z nim codziennie,śmialiśmy się, spacerowałiśmy, spędzaliśmy każda wolną chwile razem, oczywiście wszystko jawnie, mój mąż znał M. i również bardzo go lubił, nie zgłaszal sprzeciwu. Z M. stracilismy głowe, od pierwszego pocałunku zwariowaliśmy. Trwało to kilka tygodni i wrócił moj chlopak, bylo mi okropnie bardzo zle sie z tym czułam, z M. stwierdzilismy ze dla dobra sprawy musimy to zakonczyc i wrocic do tego co bylo kiedys, tylko przyjazn, wspolni znajomi. Chlopak miesiac po powrocie poprosil mnie o reke,myslalam wtedy od M. co mam zrobic,co wybrac,ale nic nie powiedzialam zgodzilam sie, bylam szczesliwa ze bede zona takiego dobrego czlowieka.
Ale zakonczenie sprawy z M. nie poszlo tak gladko, tesknilam za nim, za rozmowa z nim, jego towarzystwem. Po jakims czasie zaczelismy sie potajemnie spotykac,tyle emocji,wszystko wrocilo.Planowanie slubu nie dawalo mi zadnej radosci, caly czas myslalam jaką decyzje podjac, kilka miesiecy przed slubem wygadalam sie,powiedzialam co miedzy nami zaszlo (nie spałam z M.)ze nie wiem co robic.Jak zobaczylam jak cierpi moj przyszly maz nie moglam obojętnie przatrzec,podjelam decyzje ze to koniec ale nie trwalo to dlugo, M. pisał ze kocha, ze wie jakie to dla mnie trudne ale czeka.Kilka tygodni przed slubem wspolnie z przyszlym lubym zostanawialismy sie czy nie zrezygnowac ze slubu, ze to zly moment w takiej sytuacji, ale stchórzyliśmy. Ja myslalam ze slub wszystko zmieni, ze to miedzy mna a M. sie wypali. Nie wypalilo sie. Zdradzial go z M.kilka miesiecy po slubie, nie wytrzymalam, to bylo raz, jedyny raz.Maz sie dowiedzial, wybaczyl a postanowilam ze definitywnie zakoncze romans z M. Tylko ze z M. mamy kontakt prawie codziennie, ona nawet wyjechal na drugi koniec swiata zeby zapomniec, wrocil kilka miesiecy temu, musialam sie z nim zobaczyc, bardzo tego chcial zreszta ja rowniez. Z mezem nie mam dzieci bo chce byc pewna ze to z nim na 100% chce zalozyc rodzine, ale przez 4 lata nie jestem na to gotowa bo ciagle mysle o M. Mam 30 lat!!!nie moge czekac wiecznosc. We wtorek mielismy okazję spedzic z M. caly dzien, bylo pieknie, dawno nie mielismy takie okazji, ale to jest jak zdrada, nie moge na siebie patrzec.Co ma zrobic, czuje wiele i do jednego i drugiego, nie chce ranic a i tak to robie. Nie chce zawieść rodziny, mojej, meza. Prosze pomozcie. Czy ja bede kiedy spokojna? czy jak zostane przy meżu to do konca swoich dni bede sie zastanawiac czy nie powinnam byc z M. i to jemu wszystko oddac. Strasznie sie czuje