Jestem tu pierwszy raz; tzn. trochę już się naczytałam szukając odpowiedzi...
Muszę to z siebie wyrzucić. Ja i mąż po 40-stce, kilkanaście lat małżeństwa, dwójka dzieci. Ostatnio powiedział mi wprost, że mnie nie kocha, że łączy nas codzienność. Rozwodu nie chce. Na pytanie "co dalej?" mówi, że zobaczymy. Seks zawsze świetny, ostatnio codziennie, długo, namiętnie; aczkolwiek na pytanie jak to jest z tym seksem, stwierdził, że faceci są inaczej skonstruowani i seks bez uczuć jest jak najbardziej ok. Mam wrażenie, że to taki doktor Jekyll i pan Hyde. Codziennie daje mi jakąś dawkę ciepła (przytulenie, pocałunek, uśmiech), ale słownie jest odpychający, wręcz nie chce ze mną rozmawiać (natomiast sms-y erotyczne w ciągu dnia nawzajem wysyłamy). Trochę to upokarzające. Na pytanie jaki jest ewentualnie powód braku miłości mówi, że to odeszło powoli, że nie ma konkretnego powodu. Może wróci, może nie. Przepraszam za chaos, za dużo emocji. O co może w tym wszystkim chodzić? Co mam zrobić?
Nie jest łatwo znaleźć rozwiązania przedstawionej sytuacji, ani podać Tobie gotowej recepty. Nie da się nikogo zmusić do kochania, jednak w twoim wątku znalazłam kilka ważnych informacji.
Ja to tak widzę: macie kryzys, który być może jest chwilowy, jesteś za bardzo skupiona na mężu, nie na sobie.
Jak pisałam w innych wątkach szczęścia trzeba poszukać w sobie, a partner z którym jesteśmy, ma być tylko dopełnieniem tego szczęścia. I tyle i aż tyle.
Spróbuj pokochać siebie na nowo, znaleźć pasję lub hobby, które kiedyś sprawiały uśmiech na twojej twarzy. Zajmij się sobą i swoimi potrzebami, a męża na pewno zaintryguje nowa ty.
W twoim wątku za dużo widzę tj. mąż to, mąż tamto, a gdzie ty w tym układzie jesteś? Odpowiedz sobie na to szczerze, i głowa do góry, chcesz zmian, to zacznij je od siebie kochana, a wszystko się ułoży po twojej myśli.
Dziękuję za tych parę słów
Zainteresowania mam i to kilka; wychodzę ze znajomymi... Możliwe, że spowszednieliśmy sobie właśnie przez prozę życia. Tyle, że gdy ostatnio zaprosiłam go na sushi, które oboje lubimy... to właściwie bez odzewu. Planowaliśmy kiedyś zwiedzenie Wenecji bez dzieci, przypomniałam mu o tym i ... nic. Z pracy wraca koło 20. Obiecał, że gdy rozpocznie się rok szkolny to będzie wcześniej, żeby pomóc przy odrabianiu zadań.
Niby wiem, że powinnam dać nam trochę czasu, ale nie potrafię; zamęczam go roztrząsaniem tego, bo trudno przyjąć od tak, że miłości już nie ma. Te słowa o braku miłości doprowadziły do tego, że nie mogę spać, jestem przygnębiona, nic mi się nie chce.
Witaj Ankaline,
Powiadasz ze seks jest jak najbardziej ok, wiesz, powiem Ci jako facet, niby jesteśmy inaczej skonstruowani...
Ale powiedz jedno: skoro seks jest ok, to powiedz czy jest w tym seksie czułość z jego strony, czy jest to wyłącznie "zwierzak" czy również czuły i troskliwy "miś"...
Mogę Ci powiedzieć że niekiedy, gdy facet nie ma za bardzo umiejętności wyrażania uczuć, po przez gesty, czy mowę, wóczas wyraża to w seksie... Może to irracjonalne, ale ja onegdaj tak miałem...
Ponadto, nie napisałaś nic jak było wcześniej, jak Wasze małżeństwo wyglądało...
Na podstawie tego co napisałaś, mogłem wysnuć tylko takie wnioski...
I być może Holubka ma rację, zbyt mocno skupiasz się na mężu... Kwestia czy w całokształcie, czy akurat ten Twój wpis ma taki wydźwięk ze względu na słowa Twojego męża...
Dla nas obojga seks był zawsze ważny. Na tej płaszczyźnie dobrze się dobraliśmy, oboje mamy spory temperament (trochę trudno tak tu pisać o tym ). To zawsze ciepły, czasem spokojny, przeważnie jednak dynamiczny seks po czułej grze wstępnej. Zastanawiam się teraz jednak ile w tych kontaktach jest czułości i uczuć a ile po prostu wyuczonego przez lata schematu. Nie czuję tego, jest świetnie.
Piszesz, że niektórzy faceci mają problemy z wyrażaniem uczuć. No ok, tylko z wyrażaniem tych negatywnych nie ma żadnych problemów. Gdy próbowałam drążyć temat usłyszałam "dosyć, mam już dosyć gadania" tonem nieco poirytowanym.
Wczoraj zdenerwował się i zakończył temat "to jak nie chcesz seksu to od dzisiaj nie". Więc właściwie jest mu to obojętne?
Mam żal do niego, bo albo seks idący za uczuciami albo nic.
Z drugiej strony, kiedy już jesteśmy razem w łóżku trudno mi się powstrzymać.
Hmmmm
1. A nie było tak: "Misiuuuu, czy ty mnie jeszcze kochasz??" i tak 5 razy dziennie...
2. Ciśniesz go, oczekując natychmiastowych odpowiedzi, czasem coś musi dojrzeć, rzuciłaś problem, daj mu (mężowi) dojrzeć do rozmowy... faceci też poniekąd są jak wino, jak za szybko zaczniesz pić wino, to conajwyżej sra...ki dostaniesz, z facetami jest podobnie.
3. Nie cuduj, tak jak napisała Ci Holubka... zajmij sie trochę sobą... Niech on trochę zatęskni...
4. jakby mi się moja żona nie podobała, jakbym jej nie pożądał, jakbym jej nie kochał, to ciężko byłoby często się kochać... Wybacz, ale my faceci mamy taki konstrukt fizyczny, że nie możemy udawać podniecenia... u nas to od razu widac lekko poniżej pępka, czy kobieta nas kręci, czy nie... A Ty męża jak widać "kręcisz".
Poczytaj trochę wątków pisanych przez dziewczyny, które wręcz błagają o seks i wyciągnij trochę wniosków...
Pozdr.
Szkoda, że nie jesteś wolny .
Tylko, że jest mnóstwo facetów, którzy piszą się na seks z nieznajomymi (agencja, impreza itd) i wcale im uczucia do tego nie są potrzebne; a konstrukt działa jak należy . Mój potrzeby ma duże, a mnie ma pod ręką. Poniekąd cieszę się, że go kręcę, ale na dłuższą metę sam seks w związku nie wystarcza.
Skoro seks uprawiać ze mną chce to zastanawiam się po co mi powiedział, że nie kocha.
Warto tu być . Pomóżcie
Nie czuję pewnej rzeczy. Przeczytałam tu sporo... Z jednej strony to on powinien poczuć, że mu na mnie zależy... ja powinnam być zwierzyną, on łowcą. Z drugiej strony, jeśli jest tak, że oddaliliśmy się od siebie, bo zabrakło codziennej czułości z mojej strony to powinnam mu ją okazać, pokazać, że mi na nim zależy.
Gdzie tu złoty środek?
Chyba ciężko o złoty środek w takich sytuacjach..Sama też mam podobny problem i mnóstwo myśli przewijających się w głowie:-/Różnica między nami jest taka,że ja jestem w związku dopiero 2 lata,mamy maleńkie dziecko no i ja już nie doświadczam nawet tego przytulenia a o grze wstępnej nawet nie ma mowy:-/Mój facet w odróżnieniu od Twojego przynajmniej był na tyle odważny i powiedział jakie są jego uczucia,bo mój ciągle się zarzeka,że nic się nie zmieniło.Ach...
Szkoda, że nie jesteś wolny
.
Tylko, że jest mnóstwo facetów, którzy piszą się na seks z nieznajomymi (agencja, impreza itd) i wcale im uczucia do tego nie są potrzebne; a konstrukt działa jak należy. Mój potrzeby ma duże, a mnie ma pod ręką. Poniekąd cieszę się, że go kręcę, ale na dłuższą metę sam seks w związku nie wystarcza.
Skoro seks uprawiać ze mną chce to zastanawiam się po co mi powiedział, że nie kocha.
Poczytaj trochę moich postów...
Co do codziennej czułości, to myślę że teraz nie jest na to dobry moment, podtrzymuję słowa Holubki, teraz czas byś chwilę sama się "podpindrowała"...
A od czasu do czasu troszkę mu jej okaż, ale nie "zagłaskaj kotka"...
I nie zasypuj go pytaniami i rozterkami...
W pełni popieram post Casha, to powinno go otrzeźwić, bo nie tego się będzie po Tobie spodziewać, przyzwyczajony jest do innych twych zachowań, że jest epicentrum twego świata, spraw by to ty była słońcem, a on twoim satelitą, rozumiesz maleńka !!!
Ja własnie próbowałam zagłaskać kotka (męża), nie rób tego, bo to nic nie da. Wręcz przeciwnie.
Dzięki, dodaje to otuchy, choć jest cholernie trudne.
Wiecie, nasze małżeństwo tak z boku wielu ludziom wydawało się idealne (słyszeliśmy to od znajomych). Inni się kłócą, żrą, różnie bywa. My na wielu płaszczyznach ekstra porozumienie (łóżko, obowiązki, kwestia wychowania dzieci itd.). Gdy mu to ostatnio powiedziałam to tylko skwitował, że "jednak nie takie idealne", ale on nie mówi o co właściwe chodzi i to jest najgorsze ;(
Dzięki, dodaje to otuchy, choć jest cholernie trudne.
Wiecie, nasze małżeństwo tak z boku wielu ludziom wydawało się idealne (słyszeliśmy to od znajomych). Inni się kłócą, żrą, różnie bywa. My na wielu płaszczyznach ekstra porozumienie (łóżko, obowiązki, kwestia wychowania dzieci itd.). Gdy mu to ostatnio powiedziałam to tylko skwitował, że "jednak nie takie idealne", ale on nie mówi o co właściwe chodzi i to jest najgorsze ;(
Bo my faceci to mamy tak:
Kobieta coś powiedziała.... To powiedziała... a życie toczy się dalej...
Kobiety mają (w większości) tak:
Facet coś powiedział: O Boże, a co on miał na myśli, czy on na pewno miał na myśli to co powiedział, a jeśli za tym kryje się drugie dno, a jeśli jest drugie, to może i trzecie??!!
Jak w dowcipie:
Po randce...
ONA: Chyba mnie kocha, ale dziś był jakiś taki nieobecny, sama nie wiem, niby wszystko było w porządku, ale jakoś tak słabo mnie przytulał... i milczący jakiś taki był... Kurcze, a jak on ma jakąś inną?? Ale seks był fajny, choć trochę taki nieswój był...
ON Chooojowy dzień w robocie... Potem zaje....sty seks...
Dzięki Cash, pierwszy raz uśmiechnęłam się na moment.
Co rusz coś lata mi po głowie. Już jakiś czas temu przebąkiwał coś o rozdzielności majątkowej. Ostatnio znowu. Ponoć to pierwszy krok do rozwodu, choć on twierdzi, że nie, że ma silną potrzebę niezależności życiowej i finansowej (własna firma dobrze prosperująca) i w gruncie rzeczy to dla mojego dobra, gdyby firmie noga się powinęła (sra ta ta ta).
Im więcej piszę tym bardziej sama utwierdzam się w przekonaniu, że powinnam go olać.
Co rusz coś lata mi po głowie. Już jakiś czas temu przebąkiwał coś o rozdzielności majątkowej. Ostatnio znowu. Ponoć to pierwszy krok do rozwodu, choć on twierdzi, że nie, że ma silną potrzebę niezależności życiowej i finansowej (własna firma dobrze prosperująca) i w gruncie rzeczy to dla mojego dobra, gdyby firmie noga się powinęła (sra ta ta ta).
Im więcej piszę tym bardziej sama utwierdzam się w przekonaniu, że powinnam go olać.
Przeanalizuj dla siebie:
1. W jakiej branży działa jego firma (obecnie mocno po doopie dostaje branża budowlana i pokrewne co moze mieć wpływ na jego samopoczucie).
2. Spróbuj się dowiedzieć jak wygląda sytuacja finansowa firmy.
3. Jakiego rzędu obroty generuje (czy to m-czne, czy to roczne)
4.
a)Jeśli ma księgową w firmie, a Ty się tam pokazujesz, to idź sobie do niej na kawkę i pogadaj.
b) jeśli ma księgową zewnętrzną spróbuj się z nią skontaktować i j/w.
5. Czy zmieniło sie jakoś jego zachowanie... (bardziej dba o siebie etc, etc)
6. Słuchaj, słuchaj, słuchaj... Ale wnioski wyciągaj ostrożnie...
W firmie pracuje moja bliska koleżanka, więc wiem, że jest ok.
Mój mąż to facet nie popełniający błędów; popełnił kilka, gdy parę lat temu wdał się w romans i wiem, że teraz to się nie powtórzy.
Beznadzieją jest to, że każdy przypadek inny, że nie ma złotej recepty. Jednym na tym forum udaje się osiągnąć zamierzony cel, innym nie. Od czego to zależy?
Myślę, że nikogo nie ma, a jeśli tak, to jeszcze nie jest jej pewny. Jutro wyjeżdżamy z dziećmi na tydzień, chyba ze względu na dzieci. Nie chcę jechać. Nie wiem jak przebrnę przez bycie razem dzień w dzień od rana do wieczora. Żeby chociaż powiedział, że chce, że postara się, a on mówi "zobaczymy..."
Właściwie to chyba kawał dupka (wino robi swoje )
18 2012-08-24 01:04:36 Ostatnio edytowany przez Cash (2012-08-24 01:05:01)
W firmie pracuje moja bliska koleżanka, więc wiem, że jest ok.
Mój mąż to facet nie popełniający błędów; popełnił kilka, gdy parę lat temu wdał się w romans i wiem, że teraz to się nie powtórzy.
Beznadzieją jest to, że każdy przypadek inny, że nie ma złotej recepty. Jednym na tym forum udaje się osiągnąć zamierzony cel, innym nie. Od czego to zależy?
Myślę, że nikogo nie ma, a jeśli tak, to jeszcze nie jest jej pewny. Jutro wyjeżdżamy z dziećmi na tydzień, chyba ze względu na dzieci. Nie chcę jechać. Nie wiem jak przebrnę przez bycie razem dzień w dzień od rana do wieczora. Żeby chociaż powiedział, że chce, że postara się, a on mówi "zobaczymy..."
Właściwie to chyba kawał dupka (wino robi swoje)
"Zobaczymy" u zamkniętego faceta to już dużo... Nie opisałaś jaki jest Twój mąż, czy to typ "ekstrawertyka", czy też "introwertyka"...
Ano nie ma aksjomatów i recept na szczęście dla każdego, w każdym związku są części wspólne, ale są niuanse, niuansiki, które go "doprawiają", jak potrawę... Niby karkówkę można zrobić, ale jedną po prostu zjesz, a nad inną będziesz się rozpływać...
Powiadasz, kilka lat temu wdał się w romans...
Sypiesz nader skromnie informacjami, a to może mieć zasadniczy wpływ na postrzeganie sytuacji przez forumowiczki/ów...
Albo jesteś KKZB, albo mądrą kobietą skoro Twoje małżeństwo nadal trwa, po tym romansie...
W obydwu przypadkach, zajmij się sobą... niech on poczuje że ma partnerkę w domu, że znów trochę musi się postarać o Ciebie, że ma FAJNĄ BABKĘ w domu i trzeba się o nią zatroszczyć i choć ciutkę powalczyć...
Powodzenia
Zgadzam się z cash. Wdal się w romans. To moze być klucz. Moze po tym wasze się relacje się zmieniły.
Mój mąż mnie Zdradził jakieś 3 lata temu. Od dwóch i pól wiem. Próbujemy ratować ten związek. Choć ja bym powiedziała ze to nie prawda. Tamtego związku już nie ma.
Próbujemy budować relacje. Mój mąż tez traktuje to jak błąd i myśle ze wiecej tego nie zrobi.
Ale rozumiem troche nasze relacje i zdaje sobie sprawę ze choć dzisiaj to on jest tym który nie ma wątpliwości ze chce żebyśmy byli razem... To to się moze zmienić.
Bo
Zobacz.
Ja jestem inna- silniejsza dużo bardziej niezależna nastawiona na branie i swoje potrzeby
Nauczyłam się bardzo o siebie dbać - psychicznie- i zachowuje dystans w relacjach. Nie jest tak blisko mnie jak kiedyś. Wole nie. Rozumiesz?? Nie ze strachu ze zrobi to po raz drugi. Ale ponieważ okazało się ze nie znam tego człowieka ze nie wiem co mu w głowie siedzi ze on nie rozumie mnie i nie przyszło mu do głowy ze zdrada mnie zrani- to istnieje prawdopodobieństwo ze zrani mnie ponownie. W innej sprawie- ale jednak.
Przecież mnie nie zna. Nie rozumie. Więc wole być ostrożny.
On się zmienił. A na pewno zmieniło się jego własne zdanie o samym sobie. Przecież zawsze był uczciwy z zasadami dbał o ludzi. Sam mi powiedział ze wszystko co ja myśle o nim jak go oceniam jest niczym w porównaniu z tym co myśli o sobie.
I zobacz alkaline.
Przecież tylko ja o tym wiem. I sucz- kochanka. Przecież tylko w moich oczach jest taki i taki się CZUJE.
Każdy człowiek którego spotyka na swej drodze o tym nie wie.
Każda kobieta która spotka na swej drodze będzie widziała go białego.
A on wie ze w moich oczach już nie jest rycerzem na białym koniu.
Jest szary..
To musi być trudne. Patrzeć w oczy ukochanej kobiety- bo nie wątpię ze mnie kocha- i zamiast tego spojrzenia co kiedyś widzieć spojrzenie za lekka mgielka niepewności.
Alkaline- w oczach naszych kochanków powinnismy się przeglądać jak królowa śniegu w lustrze- tys najpiękniejsza na świecie....
Myśle ze wiedza o tym, jaka krzywdę zrobili w miłości- wypala uczucia...
Dlatego romans jest ważny.
Napisz cos o tym. Bo moze ty alkaline jesteś moja przyszłością??
Zachowanie Twojego męża bardzo przypomina mi zachowanie mojego. Myślę, że Twój mąż poznał kobietę.Mój po dwóch tygodniach od kiedy zakochał sie w innej, zmienił się o 180 stopni. Relacje się bardzo ochłodziły, wiedziałam, że cos wisi miedzy nami. Podobnie jak Twój mąz, mój ma dobrze prosperującą firmę i również mi mówi o rozdzielności majątkowej. Posunął się nawet do takiego podstępu, że powiedział, że ta kobieta jest w ciąży, choć wcześniej zapierał się, że nie było zdrady fizycznej. Uważam, że jeśli firma dobrze prosperuje to nie ma absolutnie powodów do tego by podpisywać taką rozdzielność, gdyby miała kłopoty finansowe to mozna by ewentualnie zrozumieć, choc i tak nie ochroniłoby to Was przed ewentualnymi wierzycielami. Po prostu mąż chce zarabiać na własny rachunek i w razie rozwodu tym co zarobi po rozdzielności nie chce się z Tobą dzielić. Mam dokładnie to samo, tyle, że u mnie sprawy małżeńskie zabrnęły niceo dalej. Nie mogłam znieść tej sytuacji , mąż zakochany oddalony, bez jakichkolwiek uczuć do mnie przez 8 miesięcy. Wniosłam pozew o rozwód. Obecnie zawiesiłam postępowanie, ale nic sie nie zmieniło jeśli chodzi o uczucie męża do mnie. Dalej mur , obrażony ciągle. Również jestem po 40 -tce. i czuję, że malżeństwo dobiega końca. Mąż nic a nic sie nie stara a ja już nie mam siły.
Wracając do tej rozdzielności, to prawda, że jeśli małżeństwo dokona takiej czynności to bardzo szybko prowadzi to do rozwodu lub separacji. Radzę Tobie tego nie robić, ale jeśli się zdecydujesz to tylko i wyłącznie z jednoczesną umowa majątkową. Wynegocjuj w zamian za podpis bardzo korzystne dla Ciebie warunki, takie żeby Ciebie bardzo zabezpieczały na przyszłość.Prawda jest taka, że dzieci to co po matce zawsze odziedziczą, natomiast to co po ojcu to już nie koniecznie. Powinnas powęszyc czy za tym nie stoi żadna kobieta. Sprawdz komórke i wszystko co sie da. Obstaję, że na pewno kogoś poznał a ten seks i umizgi to po to by zmylić Twoje ewentualne obawy.
Nie wiem czy do dobrych wniosków dochodzę, ale aby odzyskać uczucia faceta trzeba zająć się sobą i czasem coś tam powiedzieć czułego?
Ja jestem w gorącej wodzie kąpana jak pewnie wiele kobiet które walczą o uczucie..... wiem ze nadmiar odpycha mężczyzn, ale czy napewno lekkie olewanie faceta pomoże???
Jak zmobilizować mężczyznę do walki o siebie? od zauroczenia go sobą do miłości??
Wracając do tej rozdzielności, to prawda, że jeśli małżeństwo dokona takiej czynności to bardzo szybko prowadzi to do rozwodu lub separacji. Radzę Tobie tego nie robić, ale jeśli się zdecydujesz to tylko i wyłącznie z jednoczesną umowa majątkową. Wynegocjuj w zamian za podpis bardzo korzystne dla Ciebie warunki, takie żeby Ciebie bardzo zabezpieczały na przyszłość.Prawda jest taka, że dzieci to co po matce zawsze odziedziczą, natomiast to co po ojcu to już nie koniecznie. Powinnas powęszyc czy za tym nie stoi żadna kobieta. Sprawdz komórke i wszystko co sie da. Obstaję, że na pewno kogoś poznał a ten seks i umizgi to po to by zmylić Twoje ewentualne obawy.
zgadzam się, jeśli już chce rozdzielności majątkowej to prowadzi tylko do jednego. Mówi że nie kocha i chce finansowo być niezależny ???
Ja bym raczej uśmiechnęła się do męża powiedziała czule że "kocham Cię i nie chce aby pieniądze nas rozłączyły więc nie będę się tym zajmować i niczego nie podpiszę bo bardzo chcę być z Tobą i nie zabiorę ci wszystkich pieniędzy bo nie chce Cię zostawiać"
uśmiechać się trzeba do męża ;p Kobiety są kokietkami
24 2012-08-24 14:06:38 Ostatnio edytowany przez Ankaline (2012-08-24 14:13:23)
Dzięki Wam za obecność i wsparcie, szukanie...
Wiem, że rozdzielność nie wchodzi w grę, tylko już sam fakt, że on tego chce bardzo boli, nasuwa pewne podejrzenia...
To wszystko, co mówił jednoznacznie wskazuje, że chce rozstania, tyle, że mam wrażenie, że moimi rękoma. Jakby prowokował, żebym to ja powiedziała do widzenia.
Powiedziałam mu, że ja tego za niego nie zrobię.
Jeśli kogoś ma to prędzej czy później to wyjdzie. Czy jednak w takiej sytuacji uprawiałby ze mną seks? Byłby wówczas nie fair wobec tej drugiej...
Nadzieja matką głupich...
Mam durną nadzieję, że to kryzys wieku, że mu przejdzie, że zrozumie itd.
Właściwie jak to piszę to w to nie wierzę...
Dlaczego akurat ja?!!!
Dzięki Wam za obecność i wsparcie, szukanie...
Wiem, że rozdzielność nie wchodzi w grę, tylko już sam fakt, że on tego chce bardzo boli, nasuwa pewne podejrzenia...
To wszystko, co mówił jednoznacznie wskazuje, że chce rozstania, tyle, że mam wrażenie, że moimi rękoma. Jakby prowokował, żebym to ja powiedziała do widzenia.
Powiedziałam mu, że ja tego za niego nie zrobię.
Jeśli kogoś ma to prędzej czy później to wyjdzie. Czy jednak w takiej sytuacji uprawiałby ze mną seks? Byłby wówczas nie fair wobec tej drugiej...Nadzieja matką głupich...
Mam durną nadzieję, że to kryzys wieku, że mu przejdzie, że zrozumie itd.
Właściwie jak to piszę to w to nie wierzę...Dlaczego akurat ja?!!!
Moj maz w trakcie swojego romansu uprawial ze mna seks regularnie, nic sie pod tym wzgledem u nas nie zmienilo. A podobno zakochal sie w tej lafiryndzie, planowal z nia przyszlosc...z jednej strony czuje sie z tym jak szmata z ktora sie kochal nie zywiac do mnie uczuc a z drugiej ciesze sie ze lafirynda moze jednak nie byla taka wspaniala skoro nie byl jej wierny...nie rozumiem facetow:-(
Seks - dla rozładowania napięcia, z wygody.
Jeśli mówi, że nie kocha, chce rozdzielności, to już raczej nie ma co ratować. Ratuj siebie i kasę - żebyś nie została z dziećmi, umęczona i zabiegana, by przetrwać.
Wiem że boli. Teraz musisz być silna. Dbaj o siebie - dla siebie i dla dzieci.
Jeśli potrzebujesz seksu, wykorzystuj go do seksu - to Twoje prawo. Jeśli to dobre rozwiązanie dla rozładowania Twojego napięcia. Myśl o sobie, na niego jak widać nie możesz liczyć, więc nie myśl o nim (w sensie - nie przejmuj się nim za bardzo). Zabezpieczaj siebie. Uważaj, bo może wyprowadzać pieniądze z firmy. Im szybciej go kopniesz w tyłek tym mniej Cię zmęczy i wykorzysta, tym szybciej ułożysz sobie życie. A życie po rozwodzie bywa piękniejsze niż kiedykolwiek.
27 2012-08-24 14:53:06 Ostatnio edytowany przez Ankaline (2012-08-24 15:06:50)
Mój, gdy parę lat temu miał kogoś przez kilka miesięcy, ograniczył seks ze mną; był sporadyczny.
Tyle, że teraz jest starszy, zapewne bardziej świadomy swoich zachowań, potrzeb, uczuć... może po prostu łatwiej mu odgraniczyć seks od uczuć, więc korzysta.
Cash napisał:
"Sypiesz nader skromnie informacjami, a to może mieć zasadniczy wpływ na postrzeganie sytuacji przez forumowiczki/ów..."
Spotkałam się tu już z przypadkiem odnalezienia tu rywalki, rozszyfrowania drugiej osoby... nie chciałabym tego
Tak ARTEMIDO, potrzebuję seksu, ale walczę z sobą, bo on wie, że go kocham i cierpię z racji braku uczuć z jego strony. Gdyby to był tylko czysty układ "seks za seks" byłoby ok, ale ja tak nie potrafię.
http://www.youtube.com/watch?v=t-XjMD3LeaQ
Faktycznie romans. Odkryłam to parę dni temu, mam potworny chaos w głowie, jakaś totalna masakra. Gdy zasypiam marzę, by po przebudzeniu okazało się, że to tylko sen, niestety.
Mam ogiera, samca, który czuje się łowcą zwierzyny.
Dowiedziałam się, że poznał ją parę miesięcy temu, od pewnego czasu iskrzy. Ona jest mężatką, żadne z nich nie zamierza kończyć swojego małżeństwa. Ja wiem, jej mąż nie.
Super, bo mój stwierdził, że chce, żebyśmy dalej żyli razem, a on będzie miał romans. Płakać czy się śmiać? Nie rozumiem po co.
Seks ze mną go satysfakcjonuje, ale z nią też chce
Rozstałabym się z gadem,zabezpieczyła finansowo i za nic w świecie nie lazłabym z dupkiem do łóżka.Poniżające.
Nie wiem czy u Ciebie to zadziala ale u mnie zadziałało . Stalam sie obojetna , a wrecz bylo mi wszystko jedno czy bedzie mial obiad , czy zje sniadanie . Zajelam sie soba , poszlam na silownie a seks zaczelam traktowac jak spport bez czulosci , bez kocham cie i przytulania. Po wstaawalam i szlam czytac ksiazke . No i oczywiscie odrobina zazrosci . Moj maz jest bardzo przystojny i kiedys mowilam mu ze jest. CIACHEM ale po czasie niby mimo chodem lub w zartach kiedy w tv lecial film z moim ulubionym aktorem mowilam , ze to on jest CIACHEM a maz juz niestety tylko CIASTECZKIEM . Biedny tak sie przejal , ze poszedl po rozum do glowy i wrocil , lepszy niz kiedy kolwiek . Ps. Zmienilam tez styl ubierania tzn. Zamienilam spodnie na sukienki ale tylko kiedy wyjezdzalam sama bez. Niego , a w domu dalej spodnie. U mnie zadzalalo mam nadzieje ze u Ciebie tez . POWODZENIA
Dzięki tygrysek27.
Trudno podjąć decyzję ot tak, gdy tyle lat razem i dzieci.
I wciąż nadzieja, choć już parę lat temu wywinął mi taki numer. Łudzę się, (z tego czego się tu naczytałam, to nie ja jedna), że to minie, że zmądrzeje, że to rycząca czterdziestka, bo chłopy tak już mają...
Tylko czy inteligentny szanujący kobietę facet zrobiłby coś takiego? Jeśli zrobił dwa razy to pewnie i trzeci i czwarty itd. Pisząc to ranię sama siebie, bo boli jak cholera.
Nie da się tego bólu opisać, ująć w słowa.
Był taki fantastyczny, gdy za niego wychodziłam i przez wiele kolejnych lat...
Dlaczego tak bardzo się zmienił? Dlaczego to ja na niego trafiłam?!!!
Faktycznie romans (...)
Dowiedziałam się, że poznał ją parę miesięcy temu, od pewnego czasu iskrzy. Ona jest mężatką, żadne z nich nie zamierza kończyć swojego małżeństwa. Ja wiem, jej mąż nie.Super, bo mój stwierdził, że chce, żebyśmy dalej żyli razem, a on będzie miał romans. Płakać czy się śmiać? Nie rozumiem po co.
Seks ze mną go satysfakcjonuje, ale z nią też chce
...
Dlaczego tak bardzo się zmienił? Dlaczego to ja na niego trafiłam?!!!
Będę brutalna - a dlaczego nie? To takie rzadkie zjawisko? Życie to nie film niestety - trzeba go brać "na klatę"
Czytam co twój mąż do Ciebie ględzi i oczom nie wierzę, że tak łykasz te jego słowa jak indor. On chce to, on chce tamto - A CO na boga chcesz TY kobieto?
Co zrobiliście po TAMTYM romansie? Poszliście na jakąś terapię dla małżeństw? nakreśliliście nowe granice, nowe warunki - czy zgodnie zamietliście sprawę pod dywan?
No bo jeżeli zamietliście... to macie teraz efekt - "łyknęła raz to i łyknie następny". Nauka przez doświadczenie. Przewina - brak konsekwencji - zatem pozwolenie i... powtórka.
Napisz CO TY chcesz w świetle prawdy, która wyszła na jaw
Nie wiem czego chcę!!! Właściwie to wiem, chcę naprawić relacje między nami, ale wiem, że raczej nie jest to możliwe. Wiem co powinnam zrobić, ale to cholernie trudne. W dalszym ciągu patrzę na niego przez pryzmat tego co nas łączyło. Znajomi są w szoku, bo wydawaliśmy się wzorcową parą, taką dogadującą się bez słów.
Wiem, że powinnam definitywnie zakończyć to małżeństwo, ale gdyby takie decyzje były takie proste to nie byłoby tego forum!!!
35 2012-09-10 19:49:53 Ostatnio edytowany przez MsC (2012-09-10 19:50:54)
Nie wiem czego chcę!!! Właściwie to wiem, chcę naprawić relacje między nami, ale wiem, że raczej nie jest to możliwe. Wiem co powinnam zrobić, ale to cholernie trudne. W dalszym ciągu patrzę na niego przez pryzmat tego co nas łączyło. Znajomi są w szoku, bo wydawaliśmy się wzorcową parą, taką dogadującą się bez słów.
Wiem, że powinnam definitywnie zakończyć to małżeństwo, ale gdyby takie decyzje były takie proste to nie byłoby tego forum!!!
Po 2ch zdradach chcesz jeszcze ratowac malzenstwo? ..Kopnij dziada w tylek, manatki za drzwi, bo przeciez przez pryzmat tego co Was laczy/ laczylo nie zrobilby tego, a bynajmniej nie 2gi raz...Jest taka zasada fizyki, pasujaca to tego rodzaju sytuacji-,, Cialo raz puszczone w ruch, puszcza sie samo"...Kazdy zasluguje na szacunek i szczescie...
Po 2ch zdradach chcesz jeszcze ratowac malzenstwo? ..Kopnij dziada w tylek, manatki za drzwi, bo przeciez przez pryzmat tego co Was laczy/ laczylo nie zrobilby tego, a bynajmniej nie 2gi raz...Jest taka zasada fizyki, pasujaca to tego rodzaju sytuacji-,, Cialo raz puszczone w ruch, puszcza sie samo"...Kazdy zasluguje na szacunek i szczescie...
Kurcze, kiedyś powiedziałabym tak samo. Zostaw gada. A teraz... Jeżeli czujesz się na tyle silna - zostań. Jeśli kochasz go i jesteś w stanie przeżyć raz jeszcze to samo zostań i obserwuj. Myślę, że wróci z podkulonym ogonem szybciej niż Ci się wydaje. Tylko czy Ty będziesz go chciała po tym wszystkim z powrotem?
Rozum mówi swoje, a uczucia swoje.
Właściwie wiem, że zmierza to w jednym kierunku, ale panicznie się tego boję. Od 3 dni praktycznie nic nie jem (wszystko staje mi w przełyku), prawie nie śpię.
Nawet pisać nie mam siły.
Witaj wiem co czujesz mój mąż odszedł ode mnie 2 miesiące temu. Powiedział żę już nie kocha że chyba już nie może być ze mną ale mnie szanuje i chce mi pomagać jak będę potrzebowała pomocy.Jesteśmy małżeństwem od21 lat i pewnego dnia się wyprowadził. Wiem że nie ma na razie nikogo jest sam .Bardzo to przeżywam nie umiem poskładać mojego życia nic mnie cieszy ciągle płacze .Upokorzyłam się prosząc żeby wrócił że naprawimy wszystko zaczniemy od nowa, a on powiedział że się zastanowi ale jak na razie jest na nie.Mówi żę chce poczuć się wolnym,że to wszystko jest trudne dla niego..A ja się pytam a co ze mną jak ja mam żyć rozwalił mi życie w ciągu jednej chwili.Zawsze byliśmy zgodnym małżeństwem rzadko się kłóciliśmy.Ja nie mam nikogo rodziny 1 przyjaciółkę a on mam pełno znajomych .Nawet nie mam dokąd pójść żeby uciec od rzeczywistości żeby na chwile zapomnieć .Ciągle mam go w głowie nie potrafię przestać myśleć.Mam 41 lat i nie wiem co dalej nie chce spędzić życia samotnie to jest straszne.Co dalej jak zapomieć??????????????????????????//
Witaj wiem co czujesz mój mąż odszedł ode mnie 2 miesiące temu. Powiedział żę już nie kocha że chyba już nie może być ze mną ale mnie szanuje i chce mi pomagać jak będę potrzebowała pomocy.Jesteśmy małżeństwem od21 lat i pewnego dnia się wyprowadził. Wiem że nie ma na razie nikogo jest sam .Bardzo to przeżywam nie umiem poskładać mojego życia nic mnie cieszy ciągle płacze .Upokorzyłam się prosząc żeby wrócił że naprawimy wszystko zaczniemy od nowa, a on powiedział że się zastanowi ale jak na razie jest na nie.Mówi żę chce poczuć się wolnym,że to wszystko jest trudne dla niego..A ja się pytam a co ze mną jak ja mam żyć rozwalił mi życie w ciągu jednej chwili.Zawsze byliśmy zgodnym małżeństwem rzadko się kłóciliśmy.Ja nie mam nikogo rodziny 1 przyjaciółkę a on mam pełno znajomych .Nawet nie mam dokąd pójść żeby uciec od rzeczywistości żeby na chwile zapomnieć .Ciągle mam go w głowie nie potrafię przestać myśleć.Mam 41 lat i nie wiem co dalej nie chce spędzić życia samotnie to jest straszne.Co dalej jak zapomieć??????????????????????????//
Twoje małżeństwo jest do uratowania, jeśli on nikogo nie ma i nadal coś do Ciebie czuje (choć teraz mu się wydaje, że nie). Znudziła mu się przewidywalna żona, on potrzebuje wrażeń. Dużo czytam na tym forum i chyba już wiem jak to wszystko działa. Jest sposób na takich facetów. Terapia szokowa....czyli metoda 180 stopni
1. Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2. Nie dzwoń często.
3. Nie podkreślaj pozytywnych elementów małżeństwa.
4. Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5. Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6. Nie proś o pomoc członków rodziny.
7. Nie proś o wsparcie duchowe.
8. Nie kupuj prezentów.
9. Nie planuj wspólnych spotkań.
10. Nie szpieguj żony. To cię zniszczy. Jeżeli chcesz to zrobić dla spokoju umysłu, wynajmij profesjonalistę.
11. Nie mów ?Kocham Cię?.
12. Zachowuj się tak, jakby w twoim życiu wszystko było w porządku.
13. Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14. Nie siedź i nie czekaj na żonę ? bądź aktywny, rób coś, idź do kościoła, wyjdź z przyjaciółmi, itp.
15. Będąc w domu z żoną (jeżeli to ty zazwyczaj rozpoczynasz rozmowę) postaraj się mówić jak najmniej.
16. Jeżeli zawsze pytasz, co robiła w ciągu dnia twoja żona, PRZESTAŃ PYTAĆ.
17. Musisz sprawić, że twój partner zauważy w tobie zmianę i zda sobie sprawę, że jesteś gotowy żyć dalej, z nim lub bez niego.
18. Nie bądź opryskliwy czy oziębły ? po prostu zachowuj dystans i obserwuj, czy twój partner zauważy i, co ważniejsze, zda sobie sprawę, co traci.
19. Bez względu na to jak się DZIŚ czujesz, pokazuj żonie jedynie zadowolenie i szczęście. Niech widzi osobę, z którą chciałby być.
20. Unikaj wszelkich pytań dotyczących małżeństwa do chwili, gdy żona zechce o tym rozmawiać (co może potrwać jakiś czas).
21. Nigdy nie trać kontroli nad sobą.
22. Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23. Nie rozmawiaj o uczuciach (to tylko wzmacnia te uczucia).
24. Bądź cierpliwy.
25. Słuchaj tego, co naprawdę mówi do ciebie żona.
26. Naucz się wycofać w chwili, kiedy chcesz zacząć mówić.
27. Dbaj o siebie (ćwicz, śpij, śmiej się i skoncentruj się na pozostałych elementach swojego życia).
28. Bądź silny i pewny siebie; naucz się mówić cicho i spokojnie.
29. Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić to twoje wszystkie KONSEKWENTNE działania będą mówiły więcej, niż jakiekolwiek słowa.
30. Nie pokazuj rozpaczy i zagubienia nawet w sytuacji, gdy cierpisz najbardziej i jesteś zagubiony.
31. Rozmawiając z żoną, nie koncentruj się na sobie.
32. Nie wierz w nic, co słyszysz i w mniej niż 50% tego, co widzisz. żona będzie wszystko negowała, ponieważ jest zraniona i przestraszona.
33. Nie poddawaj się bez względu na to, jak jest ciężko i jak źle się czujesz.
34. Nie schodź z raz obranej drogi.
Ja niestety nie potrafiłam się stosować do tego, pokazywałam, że mi na nim nadal zależy i nadal kocham...efekt taki, że wrócił do kochanki. Teraz się wyprowadził, oddał klucze, zero telefonów i smsów z obu stron.....sama jestem ciekawa jakie będą efekty. Tylko z mojej strony to już walka o siebie a nie o nas i rozstanie jest po to, żebym się odcięła od niego i stanęła na nogi.
Ale Ty walcz....tylko nie pokazując uczucia, bo robiłaś to przez te wszystkie lata tylko metoda 180 stopni. Powodzenia!!!
JA to wszystko wiem tylko jak wytrwać w tym że nie zadzwonię nie napisze co słychać.Czasem myślę że jeżeli ja się nie odezwę to on sobie pomyśli że już się pozbierałam , jestem silniejsza ,że nie musi już podejmować decyzji czy wrócić i wtedy będzie koniec a tak może myśli że skoro pisze to go nie skreśliłam. już nie wiem co robić. Bardzo za nim tęsknie czuje się jak zepsuta zabawka którą wyrzucił i nie wie czy ją podnieść. Mam tyle w sobie emocji jednego dnia chce rozwodu drugiego żeby wrócił.Ile czasu facet potrzebuje żeby wiedzieć czy chce dom i rodzinę,czy odejść rozpocząć nowe życie.Wiem żę nie rozmawia z nikim o tym nawet z przyjaciółmi w pracy u niego nikt nie wie że się wyprowadził czemu to ukrywa pewnie się wstydzi że taki dobry uczynny człowiek a rozwala swoje małżeństwo.Nie umiem odnaleźć sensu życia wszystko się zawaliło jak domek z kart
JA to wszystko wiem tylko jak wytrwać w tym że nie zadzwonię nie napisze co słychać.Czasem myślę że jeżeli ja się nie odezwę to on sobie pomyśli że już się pozbierałam , jestem silniejsza ,że nie musi już podejmować decyzji czy wrócić i wtedy będzie koniec a tak może myśli że skoro pisze to go nie skreśliłam. już nie wiem co robić. Bardzo za nim tęsknie czuje się jak zepsuta zabawka którą wyrzucił i nie wie czy ją podnieść. Mam tyle w sobie emocji jednego dnia chce rozwodu drugiego żeby wrócił.Ile czasu facet potrzebuje żeby wiedzieć czy chce dom i rodzinę,czy odejść rozpocząć nowe życie.Wiem żę nie rozmawia z nikim o tym nawet z przyjaciółmi w pracy u niego nikt nie wie że się wyprowadził czemu to ukrywa pewnie się wstydzi że taki dobry uczynny człowiek a rozwala swoje małżeństwo.Nie umiem odnaleźć sensu życia wszystko się zawaliło jak domek z kart
Też tak miałam czekałam na jego smsy, telefon. W pierwszym miesiącu pisałam smsy prosząc, wyjaśniając, obiecując.....później odpuściłam ale nadal nie mogłam wytrzymać i pisałam rano miłego dnia, pytałam co słychać. Robiłam to tym momencie gdzie on miał mnie gdzieś, gdzie miał żal za wcześniejsze lata, gdzie miał wizję już innego życia przy boku innej kobiety. Później on wrócił po 2 miesiącach ale jak się okazało nie do mnie i nie dla mnie. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że mnie zdradził. Mieszkaliśmy razem ale czułam, że coś jest nie tak, mimo okazywaniu uczuć, szczerych rozmów. Przyznał się, ze zdradził od jakiegos czasu nie mieszkamy razem. Teraz już nie piszę, nie dzwonię on zresztą też. On próbuje na nowo ułożyć sobie życie z tamtą kobietą (choć na 100% nie wiem). Wiem od dziecka, że pyta o mnie...ale nie wiem w jakim celu....chyba raczej chodzi tu tylko o kontrolę nie uczucia.
Jeśli chodzi o Ciebie to może wzbudzenie zazdrości pomogłoby, może zacznij go uwodzić, zrób coś czego nigdy nie spodziewałby się, może jakieś zmiany w łóżku i obserwuj. Nie wiem czego Twojemu mężowi brakowało, bo jeśli na co dzień miał sex bez problemu i czułą żonę to nie pomoże to. Jeśli byłaś natomiast za bardzo oschła, wymagająca, marudząca....to zmień to w sobie. Zacznij o zmian w sobie i on to doceni. Jeśli nie doceni to jego strata.
Uwierz mi wiem co czujesz bo przez to samo przechodziłam i przechodzę. U mnie jest jeszcze to, że mnie zdradził i zauroczył/zakochał .
Jak mam go uwodzić skoro się nie widujemy a jak już to na 5 min.Pyta co słychać i już ucieka.Dziś też się z nim widziałam przyjechał pomóc zamontować suszarkę.Powiedział tylko że życie ze mną nie było złe niczego nie żałuje ale nie wie czy wróci że jest mu ciężko i nie wie jaką drogę wybrać.Ja tylko powiedziałam tą właściwą wróć zaczniemy od początku będziemy się wspierać rozmawiać itd.....A on że już musi iść potrzebuje czasu i odszedł.Czuje że to koniec.Nie wiem jak żyć dalej boje się samotności
....A on że już musi iść potrzebuje czasu i odszedł.Czuje że to koniec.Nie wiem jak żyć dalej boje się samotności
Weź tak na rozum - dlaczego MUSI iść, dokąd i po co?
Chyba masz rację jeśli chodzi o koniec (ewentualnie zostawia sobie otwartą furtkę). Nie histeryzuj z tą samotnością... są gorsze nieszczęścia. Dopiero parę chwil jesteś sama, jeszcze wszystko może się obrócić na twoją korzyść. Nie koniecznie z nim, choć nie zaraz i nie jutro.
TERAZ najważniejsze to pomyśleć o SOBIE (dokładnie tak jak on teraz robi). Zajmij się sobą - zadbaj o siebie. Zapewnij sobie spokój i rób sobie takie przyjemności, na które zawsze brakowało Ci czasu. Zaopiekuj się sobą i poukładaj swoje sprawy. Staraj się o nim nie myśleć (tak jak on nie myśli o Tobie, opuszczając Ciebie). Nie ma innego wyjścia - życie trwa.
Życzę dużo sił
beta546 napisał/a:....A on że już musi iść potrzebuje czasu i odszedł.Czuje że to koniec.Nie wiem jak żyć dalej boje się samotności
Weź tak na rozum - dlaczego MUSI iść, dokąd i po co?
Chyba masz rację jeśli chodzi o koniec (ewentualnie zostawia sobie otwartą furtkę). Nie histeryzuj z tą samotnością... są gorsze nieszczęścia. Dopiero parę chwil jesteś sama, jeszcze wszystko może się obrócić na twoją korzyść. Nie koniecznie z nim, choć nie zaraz i nie jutro.
TERAZ najważniejsze to pomyśleć o SOBIE (dokładnie tak jak on teraz robi). Zajmij się sobą - zadbaj o siebie. Zapewnij sobie spokój i rób sobie takie przyjemności, na które zawsze brakowało Ci czasu. Zaopiekuj się sobą i poukładaj swoje sprawy. Staraj się o nim nie myśleć (tak jak on nie myśli o Tobie, opuszczając Ciebie). Nie ma innego wyjścia - życie trwa.
Życzę dużo sił
Kurcze, żeby to było takie łatwe...skup się na sobie, zajmij się sobą. Sama daje takie rady a nie potrafię sobie z tym poradzić . Dzisiaj maż przyszedł po resztę rzeczy, pytał co u mnie i znowu wypompował ze mnie całą energię. Nie mogę się jednak pogodzić z tym porzuceniem, odrzuceniem...że on teraz jest szczęśliwy i to z inną. Mówi, żebym pisała jak będę coś potrzebowała...a co ja mam mu napisać, że potrzebuje Ciebie i nic więcej. Nie będę pisała ani dzwoniła...muszę radzić sobie sama i to właśnie też bardzo boli. Przez ostatnie 2 miesiące zafundował mi taką huśtawkę nastrojów, raz chciał wracać za chwilę jednak nie, raz skończone z kochanką za chwilę, ze jednak chyba się w niej zakochał, raz mnie kochał za chwilę, że jednak nie da rady, że nie potrafi do mnie wrócić. Ciężkie to wszystko i bardzo boli
.
Mój mąż też ma własny biznes. Byłam w ciąży jak zauważyłam że coś nie gra, ale skupiłam się na sobie i dziecku. Okazało się że nasz dzidziuś jest bardzo chory, zostałam z maleństwem w szpitalu 4 miesiące. Mąż przyjeżdżał ale był dziwny myślałam, że nie może sobie poradzić z myślą, że nasze dziecko jest chore ale po kilku tygodniach doszło do mnie, że źle myślę i już byłam pewna, że ma romans. Byłam daleko od domu ale wykonałam kilkanaście telefonów i wszystko okazało się jasne jak słońce. Co ja przeżyłam aż sama sobie się dziwię że przetrwałam. Powoli (jeszcze w szpitalu) zaczęłam zajmować się sobą i dzieckiem ale to nie było proste. Szukałam pomocy u księdza (w szpitalu) po powrocie do domu u psychologa i psychiatry. Pomogło!!! Poszperałam trochę w internecie (zakupy na allegro okazało się że mąż był bardzo hojny) w jego teczce, w komórce. Znalazłam dużo ciekawych rzeczy! Kazałam się mu wyprowadzić aby móc zacząć normalnie funkcjonować i skupić się na chorym dziecku. Kiedy doszłam do jako takiej równowagi podjęłam nieudolne działania w kwestii ratowania związku. Po pół roku nie mieszkania razem zdecydowaliśmy a właściwie ja zdecydowałam aby wrócił i to był błąd! Wytrzymałam miesiąc. Mąż był nadal nieobecny duchem czułam że jest zakochany. Kochaliśmy się i czułam że on myśli że ją zdradza to może głupie ale ja to czułam. Rozstaliśmy się znowu. Nigdy nie przyznał się do zdrady. Kilka miesięcy temu sytuacja zmieniła się. On zaczął się starać. Ja przestałam wydzwaniać, pisać smsy, grozić, nalegać na powrót chyba przestało mi już zależeć. Gdyby tak jak teraz zachowywał się jeszcze pół roku temu to szalałabym z radości ale teraz... Przyzwyczaiłam się że jestem sama, dbam o siebie i staram się nie myśleć o przeszłości. W głębi duszy chciałabym abyśmy byli razem (spędzamy dużo czasu razem z jego inicjatywy) ale nie potrafię zapomnieć tego co mi zrobił i wiem że nie mogę na niego liczyć w ekstremalnych sytuacjach. Ale zgadzam się że metoda 180 stopni skutkuje (chociaż ja zastosowałam ją nie mając świadomości że istnieje :-) )
U mnie metoda 180 stopni jest trudna do wprowadzenia. Umówiliśmy się z mężem, że spróbujemy nasz związek odświeżyć. Tyle, że dla mnie etap zdrady jeszcze się nie zakończył. On przeszedł nad tym do porządku dziennego... bez żadnych komentarzy, deklaracji itd.
Ja nie potrafię. Owszem, możemy spróbować, ale po zamknięciu tamtego tematu, po jakichś wyjaśnieniach... Więc go męczę...;(
Czy jeszcze kiedykolwiek zaufam? Chyba nie.
Fakt, był czas, że oddaliliśmy się od siebie. Tylko czy on musiał od razu szukać sobie innej do towarzystwa? Dlaczego wtedy nie próbował ze mną relacji poprawić?
Tak cholernie boli jego niedojrzałość emocjonalna.
47 2012-09-25 15:53:32 Ostatnio edytowany przez mark21 (2012-09-25 15:53:58)
U mnie metoda 180 stopni jest trudna do wprowadzenia. Umówiliśmy się z mężem, że spróbujemy nasz związek odświeżyć. Tyle, że dla mnie etap zdrady jeszcze się nie zakończył. On przeszedł nad tym do porządku dziennego... bez żadnych komentarzy, deklaracji itd.
Ja nie potrafię. Owszem, możemy spróbować, ale po zamknięciu tamtego tematu, po jakichś wyjaśnieniach... Więc go męczę...;(
Czy jeszcze kiedykolwiek zaufam? Chyba nie.
Fakt, był czas, że oddaliliśmy się od siebie. Tylko czy on musiał od razu szukać sobie innej do towarzystwa? Dlaczego wtedy nie próbował ze mną relacji poprawić?
Tak cholernie boli jego niedojrzałość emocjonalna.
Witaj Ankaline, metoda 180 stopni( inaczej "nie ma nic") jest właśnie adresowana do osób z podobnymi problemami, jak w Twoim przypadku( zdrada partnera) lub rozpadający się związek.
Ona jest nakierowana wyłącznie na Ciebie, ma pokazać drugiej stronie, w tym przypadku Twojemu mężowi, że czy z nim czy bez niego dasz sobie radę. Bo nie on jest w tym momencie najważniejszą osobą.
Piszesz, że Twój mąż najchętniej zamknąłby temat jego zdrady i przeszedł nad tym faktem do porządku dziennego.
Ok. zdradziłem, ale nic wielkiego się nie stało. Przecież wróciłem do Ciebie.
Na to nie możesz mu pozwolić.
To nie on ma dyktować warunki, lecz Ty! To nie Ty masz walczyć o odzyskanie jego miłości lecz on Twojej! Musi dotrzeć do niego jasny przekaz: ja na razie chcę, ale przecież wiesz, że nie muszę!
Bo to ty jesteś w tym momencie numerem jeden. I dyktujesz podstawy, na jakich warunkach budujecie swoje małżeństwo od nowa. Pamiętaj, że to już nie jest, pomimo tego samego wyglądu, ta sama osoba.
Wielu zdradzonych popełnia zawsze ten sam błąd.
Wrócił, no to ok. Wybaczam.
Nie, zdradę ma odczuć i to boleśnie.
Masz go tak przeczołgać tyłkiem po podłodze emocjonalnie(a kobiety potrafią to zrobić), aby na samo wspomnienie o tym fakcie dostawał torsji. I na samą myśl, że może być z inną dostawał odruchów wymiotnych!
Temat zdrady musicie przegadać od A do Z + odpowiedzieć sobie na podstawowe pytania:
- jak wyglądała komunikacja w waszym małżeństwie,co musicie naprawić w tym temacie,
- co przeszkadzało jemu, a co Tobie. Wtedy będziecie wiedzieli, jakich zachowań unikać, aby nie ranić siebie wzajemnie i nie doprowadzać do poważnych konfliktów, grożących rozpadem waszego małżeństwa.
Coś w rodzaju "burzy mózgów"
Jeżeli tego nie zrobisz to recydywę masz gwarantowaną. To tylko kwestia czasu.
Wybaczenie nie ma nic wspólnego z zapomnieniem. Bo tego nie zapomnisz już nigdy.
Trzeba nauczyć się z tym faktem radzić, bo to będzie do Ciebie co jakiś czas wracać niczym bumerang.
I jeszcze jedno. On musi się liczyć z tym, że przez jakiś okres będzie kontrolowany, nie może to być jednak nieskończoność, bo go osaczysz i sam odejdzie.
To musi potrwać do momentu, aż uznasz, że możesz mu zaufać, choć nigdy to już nie będzie 100%.
Pamiętaj: za relacje w małżeństwie odpowiadają obie strony, natomiast za zdradę odpowiada wyłącznie osoba, która się jej dopuściła!
Nie daj z siebie zrobić sprawcy jego zdrady. Bo to wyłącznie on za to odpowiada.
U mnie metoda 180 stopni jest trudna do wprowadzenia. Umówiliśmy się z mężem, że spróbujemy nasz związek odświeżyć. Tyle, że dla mnie etap zdrady jeszcze się nie zakończył. On przeszedł nad tym do porządku dziennego... bez żadnych komentarzy, deklaracji itd.
Ja nie potrafię. Owszem, możemy spróbować, ale po zamknięciu tamtego tematu, po jakichś wyjaśnieniach... Więc go męczę...;(
Czy jeszcze kiedykolwiek zaufam? Chyba nie.
Fakt, był czas, że oddaliliśmy się od siebie. Tylko czy on musiał od razu szukać sobie innej do towarzystwa? Dlaczego wtedy nie próbował ze mną relacji poprawić?
Tak cholernie boli jego niedojrzałość emocjonalna.
Wiem, że jak się próbuje naprawiać związek to ta metoda 180 stopni jest trudna do wprowadzenia. Ja właśnie nie stosowałam tej metody. Myślałam, że jak zmienię się pozytywnie tzn. nie będę narzekać, zrzędzić, będę uśmiechnięta, czuła, będę o niego dbała, nie będziemy się kłócić...to w ten sposób go zatrzymam. A jednak to nie o to chodziło, co bym teraz nie zrobiła to nie pomoże, gdyż on czuje motyle do tej drugiej i nawet jak się kłócą, wie , ze tamten związek bez przyszłości...to i tak lata za nią jak pies.
Dlatego u mnie się nie udało, bo chciała naprawiać tylko jedna strona, jak się później okazało. Teraz już nie mieszkamy razem i w 100% stosuję metodę 180% ...bo nie mam wcale kontaktu , nie dzwonię, nie piszę...to on się odezwał w sprawie naszych wspólnych spraw finansowych.
Ankaline napisał/a:U mnie metoda 180 stopni jest trudna do wprowadzenia. Umówiliśmy się z mężem, że spróbujemy nasz związek odświeżyć. Tyle, że dla mnie etap zdrady jeszcze się nie zakończył. On przeszedł nad tym do porządku dziennego... bez żadnych komentarzy, deklaracji itd.
Ja nie potrafię. Owszem, możemy spróbować, ale po zamknięciu tamtego tematu, po jakichś wyjaśnieniach... Więc go męczę...;(
Czy jeszcze kiedykolwiek zaufam? Chyba nie.
Fakt, był czas, że oddaliliśmy się od siebie. Tylko czy on musiał od razu szukać sobie innej do towarzystwa? Dlaczego wtedy nie próbował ze mną relacji poprawić?
Tak cholernie boli jego niedojrzałość emocjonalna.Wiem, że jak się próbuje naprawiać związek to ta metoda 180 stopni jest trudna do wprowadzenia. Ja właśnie nie stosowałam tej metody. Myślałam, że jak zmienię się pozytywnie tzn. nie będę narzekać, zrzędzić, będę uśmiechnięta, czuła, będę o niego dbała, nie będziemy się kłócić...to w ten sposób go zatrzymam. A jednak to nie o to chodziło, co bym teraz nie zrobiła to nie pomoże, gdyż on czuje motyle do tej drugiej i nawet jak się kłócą, wie , ze tamten związek bez przyszłości...to i tak lata za nią jak pies.
Dlatego u mnie się nie udało, bo chciała naprawiać tylko jedna strona, jak się później okazało. Teraz już nie mieszkamy razem i w 100% stosuję metodę 180% ...bo nie mam wcale kontaktu, nie dzwonię, nie piszę...to on się odezwał w sprawie naszych wspólnych spraw finansowych.
no bo metoda 180 stopni nie oznacza zrzędzenia, narzekania itp..
oznacza - kochany -rozumiem, że się wahasz, stoisz na rozdrożu, ale chcę, żebys zrozumiał, że ja to ja, mam swoje zycie, swoje sprawy i swoje potrzeby... więc możesz mi towarzyszyć.. albo i nie..
ale ja to ja...
Dzięki kobiety;).
Wszystko o czym piszecie ma sens, tylko, że on niejako przerzucił winę na mnie. Powiedział, że zdrada była tylko konsekwencją tego, że się od siebie oddaliliśmy. Właściwie to on twierdzi, że to nie była zdrada, bo do łóżka z nią nie poszedł. Palant!
Sporo rozmawialiśmy, właściwie ja monologowałam... Na tekst, że mi na nim zależy, odpowiedział, że jemu na mnie też...
Gdy miałam dołka i powiedziałam, że może rozwód byłby najlepszym wyjściem... przytaknął... i dalej nic... niby jest miły, niby się stara... ale tyle się tu naczytałam o dwulicowości facetów, o życiu z dwiema jednocześnie w zakłamaniu, że trudno uwierzyć, że będzie ok.
51 2012-09-25 17:11:07 Ostatnio edytowany przez mark21 (2012-09-25 17:15:13)
Prośba o anulowanie tego posta.
Poniżej jest aktualny.
Ankaline napisał/a:Dzięki kobiety;).
Wszystko o czym piszecie ma sens, tylko, że on niejako przerzucił winę na mnie. Powiedział, że zdrada była tylko konsekwencją tego, że się od siebie oddaliliśmy. Właściwie to on twierdzi, że to nie była zdrada, bo do łóżka z nią nie poszedł. Palant!
Sporo rozmawialiśmy, właściwie ja monologowałam... Na tekst, że mi na nim zależy, odpowiedział, że jemu na mnie też...
Gdy miałam dołka i powiedziałam, że może rozwód byłby najlepszym wyjściem... przytaknął... i dalej nic... niby jest miły, niby się stara... ale tyle się tu naczytałam o dwulicowości facetów, o życiu z dwiema jednocześnie w zakłamaniu, że trudno uwierzyć, że będzie ok.Ankaline przeczytaj uważnie, co w poście adresowanym do Ciebie napisałem!
Na tekst, że mi na nim zależy, odpowiedział, że jemu na mnie też...
No to trzeba było wyłożyć karty na stół z jasnym przekazem: sprawdzam!
Składam wniosek o rozwód. A ty jak chcesz mnie odzyskać- walcz o mnie!Pisałem wyraźnie: za relacje w związku winę ponoszą dwie strony, za zdradę wyłączną winę ponosi ta strona, która się zdrady dopuściła. Koniec, kropka!
Nie daj siebie obciążyć winą za jego zdradę!ale tyle się tu naczytałam o dwulicowości facetów, o życiu z dwiema jednocześnie w zakłamaniu
I vice versa. Pamiętaj, że kobiety też tak potrafią!
Ja jestem facetem, którego żona(do momentu odkrycia) przez 6 miesięcy prowadziła podwójne życie!
Nie pozwoliłem się poniżyć i rozwiodłem się z nią.
Żałowała, ale dla niej to było o 6 miesięcy za późno. Bo szansę miała jedną: w dniu ślubu mogła powiedzieć jedno słowo: NIE!
Dzięki mark21;
problem polega na tym, że on przy okazji rozmowy o rozwodzie powiedział, że winę weźmie na siebie. On nie obciąża mnie winą za zdradę. Stanęło na tym, że spróbujemy, ale nie wiadomo co z tego wyjdzie. Są faceci, którzy po odkryciu przez nich zdrady od razu się reflektują i potulnie wracają na łono żony . Mój nie; stanęło na tym, że oboje mamy się postarać, by stworzyć jakieś nowe relacje satysfakcjonujące nas oboje.
Dzięki mark21;
problem polega na tym, że on przy okazji rozmowy o rozwodzie powiedział, że winę weźmie na siebie. On nie obciąża mnie winą za zdradę. Stanęło na tym, że spróbujemy, ale nie wiadomo co z tego wyjdzie. Są faceci, którzy po odkryciu przez nich zdrady od razu się reflektują i potulnie wracają na łono żony. Mój nie; stanęło na tym, że oboje mamy się postarać, by stworzyć jakieś nowe relacje satysfakcjonujące nas oboje.
Wszystko o czym piszecie ma sens, tylko, że on niejako przerzucił winę na mnie. Powiedział, że zdrada była tylko konsekwencją tego, że się od siebie oddaliliśmy.
No przecież to Ty napisałaś.
Przy jego postawie cienko widzę odbudowę waszego związku.
"Mądra miłość nie pozwala na wszystko tym których kochamy...
Tylko nie każdy ma siłę, odwagę i mądrość by w tym być konsekwentnym... "
zabijanie w nas szczerej miłości przez zdradzających ślubnych, przypomina podanie nieświadomemu tego faktu - śmiertelnej dawki radioaktywnego polonu w herbatce - jak to zrobiono np. Litwinience. Nie zabija od razu, ale choć trwa to długo, wszyscy wiedzą kto i dlaczego, rozkłada narządy od środka komórek i niestety nie ma na to żadnego lekarstwa ... Prędzej czy później musi nastąpić koniec...
Realizuj metodę konsekwentnie metodę "nie ma nic" , a szczególnie:
1. Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie wierz w nic, co słyszysz i w mniej niż 50% tego, co widzisz.
Pamiętaj, zakochany człowiek ma inną percepcję!
Masz rację mark21; nie wierzę w to, co słyszę... i to jest cholernie smutne.
Tak, napisałam tak w kontekście tego, że on mnie winą nie obciąża, to ja tak się czuję.
Na chłodno wiem, że powinnam odejść, ale też wiem ,że jeśli nie spróbuję to być może będę tego do końca żałować. Każdy musi przejść przez swoją historię swoją drogą, rady są jak najbardziej pożądane, ale co z nimi zrobimy... Zarówno mną jak i może nim miotają sprzeczne uczucia, myślę, że trzeba ochłonąć, by podjąć jakąś decyzję... ból to zły doradca.
Jeszcze przed odkryciem zdrady postanowiliśmy ratować nasze relacje.
Powiedział, że to i tak pewnie by się skończyło, gdybym się nie dowiedziała dalej żyłabym w nieświadomości... szczęśliwa, że się dogadujemy, że oboje tego chcemy... paranoja jakaś
Masz rację mark21; nie wierzę w to, co słyszę... i to jest cholernie smutne.
Tak, napisałam tak w kontekście tego, że on mnie winą nie obciąża, to ja tak się czuję.Na chłodno wiem, że powinnam odejść, ale też wiem ,że jeśli nie spróbuję to być może będę tego do końca żałować. Każdy musi przejść przez swoją historię swoją drogą, rady są jak najbardziej pożądane, ale co z nimi zrobimy... Zarówno mną jak i może nim miotają sprzeczne uczucia, myślę, że trzeba ochłonąć, by podjąć jakąś decyzję... ból to zły doradca.
Jeszcze przed odkryciem zdrady postanowiliśmy ratować nasze relacje.
Powiedział, że to i tak pewnie by się skończyło, gdybym się nie dowiedziała dalej żyłabym w nieświadomości... szczęśliwa, że się dogadujemy, że oboje tego chcemy... paranoja jakaś
ale też wiem ,że jeśli nie spróbuję to być może będę tego do końca żałować.
Widzę u Ciebie poczucie winy za to co się stało.
A może postaw sobie pytanie odwrotne: co się stanie, gdy poniosę porażkę i on jednak wybierze zamiast Ciebie tę drugą, pomimo Twoich starań(Przecież to nie on postanowił ratować wasze małżeństwo, tylko Ty!) .
Czy chcesz zafundować sobie replay tego, co aktualnie przechodzisz?
Po drugie nie bierzesz jednej rzeczy pod uwagę. Na razie on kręcioła- wydaje mu się, że jest zakochany.
Tylko szara rzeczywistość dnia powszedniego może szybko sprowadzić go na ziemię.
Bo okaże się, że ona nie jest takim ideałem, na jaki wyglądała.
A wtedy zacznie żałować, że od Ciebie odszedł.(tak często w życiu bywa, bo los przewrotnym jest)
I to wtedy będziesz miała komfortową sytuację-bo będzie żebrał o Twoją miłość.
Tylko może się okazać, że jest już dla niego za późno! Bo swoją szansę jaką od Ciebie otrzymał, po prostu zmarnował!
myślę, że trzeba ochłonąć, by podjąć jakąś decyzję... ból to zły doradca.
To najsłuszniejszy wniosek, do którego doszłaś sama. Daj sobie czas, nie działaj pod wpływem impulsu.
Tylko chłodna analiza.
Spisz sobie na kartce:
plusy: za daniem jemu szansy( podkreślam, jemu, a nie Tobie)
minusy: przeciwko.
Gdy będzie więcej wg Ciebie plusów(zdecydowanie)- próbuj.
Jak przeważą minusy- jednak rozstanie.
Tylko widzisz mark21 on świadomie związał się z mężatką dla romansu. Powiedział, że nawet gdy się rozstaniemy nie zamierza się z nią wiązać...
58 2012-09-25 20:47:12 Ostatnio edytowany przez mark21 (2012-09-25 20:48:14)
Tylko widzisz mark21 on świadomie związał się z mężatką dla romansu. Powiedział, że nawet gdy się rozstaniemy nie zamierza się z nią wiązać...
No to daj mu wolność, spuść go ze smyczy i niech frunie.
Jego postawa świadczy o jednym.
Nie zależy mu na Tobie. A jego zdrad była tylko po to, aby Ciebie poniżyć.
Jego obecne deklaracje to puste słowa bez pokrycia w działaniu.
Przy takiej jego postawie odbudowa waszego małżeństwa nie ma sensu.
Do tanga trzeba dwojga, a Ty niestety w tym wszystkim jesteś solistką.
Bo to Tobie zależy, jemu niestety nie.
Ankaline napisał/a:Tylko widzisz mark21 on świadomie związał się z mężatką dla romansu. Powiedział, że nawet gdy się rozstaniemy nie zamierza się z nią wiązać...
No to daj mu wolność, spuść go ze smyczy i niech frunie.
Jego postawa świadczy o jednym.
Nie zależy mu na Tobie. A jego zdrad była tylko po to, aby Ciebie poniżyć.
Jego obecne deklaracje to puste słowa bez pokrycia w działaniu.
Przy takiej jego postawie odbudowa waszego małżeństwa nie ma sensu.
Do tanga trzeba dwojga, a Ty niestety w tym wszystkim jesteś solistką.
Bo to Tobie zależy, jemu niestety nie.
U mnie jest podobnie. Mimo, że wie , ze jego związek jest bez przyszłości to i tak go ciągnie do niej a mi mówi, dajmy sobie kilka miesięcy czasu i zobaczymy czy nasza miłość była prawdziwa. Po 16 latach on chce sprawdzać czy nasza miłość była prawdziwa. Śmieszne.
Dałam mu wolność. Zabrałam klucze, zero kontaktu...ale ból wraca i jest ciężko .
60 2012-09-25 22:05:00 Ostatnio edytowany przez Ankaline (2012-09-25 22:07:25)
Kurczę dżo dżo, my też 16 ;(
Tylko, gdy pytam czy chce rozwodu mówi, że nie. Gdy zapytałam czy sądzi, że lepiej mu będzie beze mnie stwierdził, że nie. Może sam nie wie czego chce...;(
Oj, dziewczyny! Moja historia? Ja po 40, 2 nastolatków w domu, on trochę więcej po 40, firma w IT, świetny wygląd, inteligencja i.... Chłód. Była fascynacja pracownicą (15 lat młodszą), ale bez romansu. A teraz mam w domu obojetnego faceta. Ale na co mam narzekać - pieniądze przynosi (aha - założył sobie osobne konto-taka jego szemrana rozdzielność majatkowa), dba o dom, nawet z synami ma lepszy kontakt niz ja. Tylko - nie kocha, nie lubi, nie szanuje. Co Wy chcecie ratować w takim małżeństwie? Po co nam facet, z którym nie można porozmawiać, opowiedzieć o błahostkach, który po prostu jest? który nie robi nic złego? Czy można życ obok? Ile to wytrzymacie? Dla dobra dzieci? Ja mam swoją pracę, zainteresowania, sport, góry, ale dawniej - robiliśmy to razem. Teraz nie możemy spędzić razem nawet całego dnia-nie ma kłótni, po prostu nie mamy o czym rozmawiać. Czytam wszystkie watki o rozstaniach, dziewczyny odchodzą, jak mezowie są wredni i niszczący, mój - ideał, nie robi nic. Tylko skończyłam 40-tke, czy kolejne 30 lat mam spedzić w takiej obojetnosci?
Oj, dziewczyny! Moja historia? Ja po 40, 2 nastolatków w domu, on trochę więcej po 40, firma w IT, świetny wygląd, inteligencja i.... Chłód. Była fascynacja pracownicą (15 lat młodszą), ale bez romansu. A teraz mam w domu obojetnego faceta. Ale na co mam narzekać - pieniądze przynosi (aha - założył sobie osobne konto-taka jego szemrana rozdzielność majatkowa), dba o dom, nawet z synami ma lepszy kontakt niz ja. Tylko - nie kocha, nie lubi, nie szanuje. Co Wy chcecie ratować w takim małżeństwie? Po co nam facet, z którym nie można porozmawiać, opowiedzieć o błahostkach, który po prostu jest? który nie robi nic złego? Czy można życ obok? Ile to wytrzymacie? Dla dobra dzieci? Ja mam swoją pracę, zainteresowania, sport, góry, ale dawniej - robiliśmy to razem. Teraz nie możemy spędzić razem nawet całego dnia-nie ma kłótni, po prostu nie mamy o czym rozmawiać. Czytam wszystkie watki o rozstaniach, dziewczyny odchodzą, jak mezowie są wredni i niszczący, mój - ideał, nie robi nic. Tylko skończyłam 40-tke, czy kolejne 30 lat mam spedzić w takiej obojetnosci?
Masz racje obojętność jest nie do zniesienia. Widzisz ja nie miałam obojętności, jak wrócił miałam czułość, rozmowy....ale mimo tego czułam, ze nie do końca jest mój, że myślami czasami gdzieś indziej. I to właśnie mnie bardzo bolało, nie mogłam znieść, ze nie jestem tą jedyną, nie czułam tej wielkiej miłości. Takiego stanu jak opisujesz nie zniosłabym, całkowitej obojętności . Współczuję bardzo. Nie chciałabyś tego zmienić, dać sobie szanse na ułożenie sobie życia z kimś innym? Z kimś kto Cię pokocha, będzie o Ciebie zabiegał, będzie prawił komplementy, pocieszy w smutku. Ja chciałabym....ale boję się, że jednak już nikogo nie poznam. Wydaje mi się, że jakbym w tym momencie znalazła kogoś takiego to mój problem tęsknoty za mężem przestałby istnieć. Oj chciałabym mu pokazać przy okazji, ze też potrafiłam sobie ułożyć życie i że on już dla mnie nie istnieje. Ale jeszcze trochę czasu potrzeba.... wierzę, że tak będzie.
No cóż. Ja odeszłam.
I gdy już nie było co ratować, niuniuś się obudził. Słów nie rozumiał, łez nie widział, dopiero jak było za późno, bo we mnie wszystko umarło, robił wszystko... Gdyby dał mi miesiąc wcześniej połowę, co mówię, 10% tych starań, skakałabym z radości. A on mógłby mi rzucać ochłapy swojej uwagi i łaskawie czasem powiedzieć coś miłego, biorąc w zamian mnie całą. Szczęście, że się nie obudził za wcześnie. Rozstanie było trudne, kosztowne, męczące. Zapłaciłam wysoką cenę. Dzieci także. Ale dzieci dorosłe, a ja znalazłam mojego Kochanego i nareszcie wiem co znaczy kochać i być kochaną.
Odwagi! przekroczona 40 to nie wyrok dożywocia w samotności.
Ankaline, skoro lubisz seks, korzystaj z jmęża. I traktuj go jak poczekalnię. Rozwód z jego winy, seks na życzenie, alimenty dla Ciebie i dzieci i szukaj TEGO JEDYNEGO. Nie zakochuj się od razu, spotykaj się na kawie, bez zobowiązań, odcinaj się gdy cokolwiek Ci nie pasuje aż znajdziesz. I koniecznie pisz.
Trzymam za Ciebie kciuki.
No cóż. Ja odeszłam.
I gdy już nie było co ratować, niuniuś się obudził. Słów nie rozumiał, łez nie widział, dopiero jak było za późno, bo we mnie wszystko umarło, robił wszystko... Gdyby dał mi miesiąc wcześniej połowę, co mówię, 10% tych starań, skakałabym z radości. A on mógłby mi rzucać ochłapy swojej uwagi i łaskawie czasem powiedzieć coś miłego, biorąc w zamian mnie całą. Szczęście, że się nie obudził za wcześnie. Rozstanie było trudne, kosztowne, męczące. Zapłaciłam wysoką cenę. Dzieci także. Ale dzieci dorosłe, a ja znalazłam mojego Kochanego i nareszcie wiem co znaczy kochać i być kochaną.
Odwagi! przekroczona 40 to nie wyrok dożywocia w samotności.
Ankaline, skoro lubisz seks, korzystaj z jmęża. I traktuj go jak poczekalnię. Rozwód z jego winy, seks na życzenie, alimenty dla Ciebie i dzieci i szukaj TEGO JEDYNEGO. Nie zakochuj się od razu, spotykaj się na kawie, bez zobowiązań, odcinaj się gdy cokolwiek Ci nie pasuje aż znajdziesz. I koniecznie pisz.
Trzymam za Ciebie kciuki.
Dlatego u Ciebie było za późno bo znalazłaś kogoś innego i się zakochałaś w innym? Czy właśnie dlatego mąż nagle się obudził bo zobaczył Cię z innym tzn. ze postanowiłaś ukladać sobie życie z innym?
Wychodzi na to, że robię trochę, jak mówi Artemida - korzystam z męża, biore pieniądze, trochę seksu, mam wiecej czasu dla siebie, nie odmawiam juz słuzbowych wyjazdów. Ale w domu - jestem sama. Nie moge kochać, przytulić, porozmawiać. Rano wstajemy, śniadanko, odwożenie dzieci, praca, zakupy, obiad, coś w domu zrobić, potem jeszcze posiedzieć przy komputerze. Weekend- sprzatanie, ogród, i wiecznie puste, chłodne oczy skierowane za mnie, obok mnie, nawet nie wiem gdzie.