Ja się tez wypowiem jako druga strona, czyli ta zla i nikczemna corka, co pali.
Moi rodzice palili odkad pamietam, mama miala wiele przerw. Wiadomo, ciaze... jakies kobiece
fanaberie, ale koniec koncow zawsze wracala do palenia. Ojciec palil bardzo sporadycznie. Jak sam kiedys powiedzial, dla towarzystwa wiecej. No ale palil,
W wakacje przed klasa maturalna wyjechalam z kolezankami do pracy na wakacje. Palila jedna z nas, jedna podpalala od czasu do czasu, glownie wieczorami jak wychodzilysmy potanczyc i pilysmy jakis alko. Reszta z dziewczyn patrzyla na to z poblazaniem, jak to mozna sobie pozwolic na takie cos... przeciez to ochydne smierdzace i marnowanie kasy
I ja tez tak myslalam a nawet z obrzydzeniem odsuwalam sie gdy dym lecial gdzies w moja strone. Jedna z palaczek poznala chlopaka, oczywiscie na fajce, ktory zaczal sie przy nas krecic. I tak wyszlo, ze wpadlismy sobie w oko. Oczywiscie mowie nie, on pali. A fuj. Mimo to spedzalismy ze soba sporo czasu. Staral sie nie palic przy mnie i bylo ok.
Latem imprezuje sie jednak na dworze, wiec najwyzej odchodzil gdzies zapalic i zawsze chodzil z kims. Albo z jedna z dziewczyn, co pala albo gadal z kims, kto akurat palil. Przeszkadzalo mi to, wiec mowie, zeby nie lazil sam i chodzilam z nim albo mowilam, zeby palil przy mine. Nie wiem co bylo powodem. Czy jakas glupia zazdrosc, czy ciekawosc czy jeszcze co innego, ale poprosilam go, zeby mnie poczestowal. Wydalo mi sie to nawet zabawne. Dymek, ot dmucham na inny kolor. Oczywiscie sie nie zaciagalam, co wszystkich bawilo
Tego jednak też sie nauczylam i przed koncem wakacji robilam sobie przerwy na fajki i po prostu palilam
Nie bylo tego duzo, ale po powrocie do domu nie czulam sie najlepiej z tym, ze nie mam gdzie zapalic. Wiec albo sie wymykalam z domu albo palilam katem w pokoju, gdy niekogo nie bylo. Najpierw nakrylo mnie rodzenstwo, potem ojciec wrocil za szybko do domu a ja paradowalam z fajka po balkonie. Mamie dlugo nic nie mowilismy, ale bylam pewna ze wie tylko nie byla pewna jak zareagowac. Wiec prawie rok panowal uklad niepisany, ze nie moze mnie widziec jak pale.
Pierwszy raz zapalila razem ze mna na weselu kuzynki, gdy ja pewna ze nikt mnie nie widzi wyszlam zapalic. Pojawila sie ona i zapalila. Bez slow. Potem powiedziala, ze pewnie mnie nie przekona, ze sama musze dojrzec, choc moze byc za pozno.
Od tamtego momentu nie robila mi wymowek, palilysmy czasem razem. Od pazdziernika w domu jestem raczej gosciem, bo wyjechalam do innego miasta na studia. Zawsze gdy przyjedzam, to gadamy palac razem.
Wg mnie to najlepsze co moze matka zrobic, zaakceptowac. Bez jakis wymowek, obrazania. To nie zadziala.