Muszę się komuś wyżalić, bo już nie daję z tym rady, boję się, że powiem coś czego będę później żałowała. Mam problem z przyszłymi teściami.Przez wiele lat związku z narzeczonym patrzyłam na to, jak zaniedbują go, jak mają gdzieś jego problemy i mają go za nikogo, wysyłali go do wojska albo zawodówy, bo przecież jest za głupi na studia (które skończył z bardzo dobrym wynikiem). Zawsze był dla nich niechcianym synem, dopiero jak poszliśmy na swoje, zaczęliśmy się odkuwać, to go docenili. Bo teraz mają od kogo kasę pożyczać jak zabraknie do pierwszego. Teść jest "panem i władcą", nie przyjmuje krytyki,nie da sobie nic wytłumaczyć. Teściowa...temat rzeka. Bardziej zakłamanej i fałszywej osoby nie znam, wszystko robi na pokaz, lata do kościoła, wielka święta,męczennica a wysyła po kryjomu przed dziećmi smsy do wróżek:/ Potrafi w jednym zdaniu zaprzeczyć sama sobie kilka razy... Problem polega na tym, że my się przez nich kłócimy, bierzemy na dniach ślub i przez ich matactwa, mieszanie my się ze sobą kłócimy bardzo mocno i poważnie. Mówią jedno a robią drugie, najpierw że dołożą do wesela, teraz wielka łaska, to po co się deklarowali?? Nic im nie pasuje,wszystko jest teraz zbędnym wydatkiem i wymysłem...w ogóle ten ślub to dla nich żadne wydarzenie...Szlag mnie trafia jak pomyślę, że na weselu będę musiała im dziękować i odgrywać cyrk, jakimi to są cudownymi rodzicami... Mam w sobie tyle żalu do nich... nie wiem co mam z tym zrobić, boję się, że kiedyś wybuchnę,nie mam z kim o tym porozmawiać, jak zaczyna się temat z narzeczonym to wtedy jest kłótnia. Teraz już się nie dziwię dlaczego ich druga synowa pociągnęła męża na drugi koniec kraju... Nie chcę mieć z nimi nic do czynienia, po ślubie zamierzam ich odwiedzać tylko od większego święta, ale jak mam przetrwać ten ślub?? i czas do niego?? Bo czuję to w kościach, że im bliżej, tym będzie coraz gorzej...
1 2012-07-15 10:31:37 Ostatnio edytowany przez malaOna (2012-07-15 10:40:58)
ja wypowiem się tylko w sprawie dziękowania rodzicom,dziewczyno po co ten cyrk z dziękowaniem?niczego takiego robić nie musicie,i nie przejmuj sie że może was obgadają,a na forum jest jakiś wątek na temat dziękowania rodzicom na weselu ,poczytaj sobie:)dodam jeszcze że po ślubie uciekajcie od nich jak najdalej!
Muszę się komuś wyżalić, bo już nie daję z tym rady, boję się, że powiem coś czego będę później żałowała. Mam problem z przyszłymi teściami.Przez wiele lat związku z narzeczonym patrzyłam na to, jak zaniedbują go, jak mają gdzieś jego problemy i mają go za nikogo, wysyłali go do wojska albo zawodówy, bo przecież jest za głupi na studia (które skończył z bardzo dobrym wynikiem). Zawsze był dla nich niechcianym synem, dopiero jak poszliśmy na swoje, zaczęliśmy się odkuwać, to go docenili. Bo teraz mają od kogo kasę pożyczać jak zabraknie do pierwszego. Teść jest "panem i władcą", nie przyjmuje krytyki,nie da sobie nic wytłumaczyć. Teściowa...temat rzeka. Bardziej zakłamanej i fałszywej osoby nie znam, wszystko robi na pokaz, lata do kościoła, wielka święta,męczennica a wysyła po kryjomu przed dziećmi smsy do wróżek:/ Potrafi w jednym zdaniu zaprzeczyć sama sobie kilka razy... Problem polega na tym, że my się przez nich kłócimy, bierzemy na dniach ślub i przez ich matactwa, mieszanie my się ze sobą kłócimy bardzo mocno i poważnie. Mówią jedno a robią drugie, najpierw że dołożą do wesela, teraz wielka łaska, to po co się deklarowali?? Nic im nie pasuje,wszystko jest teraz zbędnym wydatkiem i wymysłem...w ogóle ten ślub todlanich żadne wydarzenie...Szlag mnie trafia jak pomyślę, że na weselu będę musiała im dziękować i odgrywać cyrk, jakimi to są cudownymi rodzicami... Mam w sobie tyle żalu do nich... nie wiem co mam z tym zrobić, boję się, że kiedyś wybuchnę,nie mam z kim o tym porozmawiać, jak zaczyna się temat z narzeczonym to wtedy jest kłótnia. Teraz już się nie dziwię dlaczego ich druga synowa pociągnęła męża na drugi koniec kraju... Nie chcę mieć z nimi nic do czynienia, po ślubie zamierzam ich odwiedzać tylko od większego święta, ale jak mam przetrwać ten ślub?? i czas do niego?? Bo czuję to w kościach, że im bliżej, tym będzie coraz gorzej...
Zróbcie sami wesele, za swoją kasę i tyle.
Mieszkacie sami, odetnijcie się od nich.
Ja też nie mam wspaniałych przyszłych teściów, ale staram się nie kłócić z narzeczonym o to.
Jak WY mieszkacie sami i się o to kłócicie, to znaczy, że w Waszym związku nie jest za dobrze.
Ja nie będę mieć dobrych teściów. Są to ludzie obojętni. W niczym nie pomogą ale i nie zaszkodzą. Mój narzeczony każdą złotówkę na wesele odłoży sam. Na weselu też będą podziękowania dla rodziców, to mała społeczność wiejska , aż huczałoby od plotek.... i jaki to ma sens , żaden moim zdaniem. Ja mam tatę, mama zmarła pół roku temu... Będzie stał sam.... Te całe podziękowania to tylko dodatkowa przykrość będzie dla taty jak i dla mnie. Bez sensu to wszystko... te całe podziękowania.
5 2012-07-15 12:58:21 Ostatnio edytowany przez malaOna (2012-07-15 13:04:48)
Co do kosztówto i tak większość wydatków opłacimy sami po weselu, inne sprawy miały być podzielone,zaręczaliśmy się 2 lata temu,oni doskonale wiedzieli jak będzie, jakoś wtedy im to nie przeszkadzało...
Podziękowania dla rodziców będą, ja mam wspaniałych rodziców, cokolwiek robiłam w życiu mogłam na nich polegać, całe życie robili wszystko, żebym była szczęśliwa. NIe wyobrażam sobie nie podziękować im na moim weselu. Co do teściów to pamiętam sytuację z wesela mojego przyszłego szwagra, na którym teściowa wzięła mikrofon i zaczęła robić tyrady jak to ona wszystko dla dzieci robi całeżycie i jak ona swoje dzieci kocha... oczywiście na pokaz, bo ludzie muszą wiedzieć...
Mieszkamy już dawno oddzielnie i bardzo daleko, jednak każda wizyta w domu (pochodzimy z tego samego miasta,więc jak jedziemy to do moich i do jego rodziców)to dla mnie widmo spotkania z nimi.Ja już staram się ograniczać te kontakty. Wiem,że mój przyszły mąż zawsze będzie ich bronił ale widzę, jak jest mu przykro. Wydaje mi się,że on wyładowuje na mnie swoje frustracje,widząc jak moi rodzice się z tego ślubu cieszą,jak są chętni do załatwiania wszystkiego.
Te podziękowania "na pokaz" są irytujące. Nie wiem skąd się wziął ten zwyczaj, bo nie pamiętam go z przeszłości. Pełne patosu słowa, ckliwa piosenka, rodzice tańczący w kółeczku, tak było na weselu mojego syna. Ja, jako matka czułam się z tym źle, ale to rodzice synowej tak zarządzili, zgodnie ze zwyczajami panującymi w ich wsi.
MałaOna, podziekuj SWOIM rodzicom jeśli masz taką potrzebę, a Twoj mąż niech dziękuje swoim. I tyle.
Najważniejsze jest to, że mieszkacie oddzielnie i bardzo daleko. Twoje kontakty z teściami będą więc siłą rzeczy sporadyczne. Nie nakręcaj się na nich, bo to nic nie zmieni, może tylko psuć Twoją relację z mężem. Co on może poradzic na to, że oni są tacy, a nie inni. Do czego mają prowadzić rozmowy na temat teściów? Chcesz wymusić na narzeczonym, żeby się od nich odciął? Albo poddał ich totalnej krytyce? Lepiej byś się poczuła, gdyby ich znienawidził, tak jak Ty? Zostaw to! Oni zawsze będą rodzicami Twojego męża.
A jeśli nie chcą dołożyć się do wesela, to zweryfikujcie plany, żeby było taniej.
Marena jak zawsze trafi w sedno.
Widzisz, jesteś bardzo nowoczesną, mądrą teściową. Nic tylko się cieszyć.
U nas też będą podziekowania, ale jest tak, że to rodzice finansują ślub i wesele, więc trzeba się zdobyć na taki gest.
MalaOna swego czasu weszłam na forum ślub i wesele, bo wiele się pisało o zia86 i doznałam szoku. Próżnosc i głupota oraz brak wyobraźni tych młodych kobiet powalała na kolana. Mam nadzieję, ze u Ciebie nie dochodzi do absurdów w stylu: kolor kwiatów na stole ma byc dopasowany do koloru gumki w majtkach. Jak słyszę hasło "motyw przewodni wesela" to mnie odrzuca.
Dlatego też nie osądzałabym pochopnie teściów w tej opowieści. Zafiksowanie na punkcie wesele przybiera czasami nieoczekiwany obrót.
Tak jak piszą powyżej, nikt Wam się nie powinien wtrącac jeśli naprawdę sami finansujecie przyjęcie. Tylko, że w wiekszości te opowieści o niedokładających się teściach, to bujda na wielgachnych resorach. Najczęściej to oni jedyni zachowują umiar lub wyrażają głośno to, co boi się powiedziec ich syn. Na palcach u jednej ręki mogą policzyc synowie kolegów, którzy pałają chęcią do wesela. Małe przyjęcie - tak. To kobietom palma odbija i śnią po nocach o królewskiej oprawie tego podobno jedynego dnia w życiu.
Tych podziękowań też nie rozumiem. Pojawia się coraz więcej pseudo udoskonaleń i to wszystko. Kto to wymyślił jak nie kobiety. Kto chce urozmaiceń, kto dyskutuje nad każdym szczególikiem?
Tak naprawdę, to o co chodzi? Może o to, ze rodzice przyklaskują wszystkim pomysłom, a teściowa śmiała cokolwiek skrytykowac?
Bez urazy, ale w naszych rodzinach też były wesela ostatnimi czasy i miałam okazję podziwiac ten młyn. Szwagierkę tak wkręciło, że nie poznawałam momentami kobiety. Oczywiście na drugiej stronie suchej nitki nie zostawiono. Tradycja jakaś, czy ki piorun?
MalaOna czy naprawdę rodzice Twojego przyszłego męża są tacy straszni, czy tylko nie tańczą jak im zagrasz? To tylko jeden dzień, a raban jakby miał byc koniec świata. Czego tak naprawdę chce Twój przyszły mąż? Może boi się wyrazic swoje zdanie? Może to jego rodzice mówią głośno to, czego on sam szeptem nie powie?
Zadałam takie pytania, bo napisałaś, że narzeczony broni rodziców.
Zastanów się dobrze, bo jeśli jeden ze współmałżonków narzuca swoją wolę, to kwestią czasu jest kryzys lub jeszcze coś gorszego.
MalaOna swego czasu weszłam na forum ślub i wesele, bo wiele się pisało o zia86 i doznałam szoku. Próżnosc i głupota oraz brak wyobraźni tych młodych kobiet powalała na kolana. Mam nadzieję, ze u Ciebie nie dochodzi do absurdów w stylu: kolor kwiatów na stole ma byc dopasowany do koloru gumki w majtkach. Jak słyszę hasło "motyw przewodni wesela" to mnie odrzuca.
Przecież można ominąć cały ten cyrk! Ja i mój mąż sami zorganizowaliśmy i sfinansowaliśmy przyjęcie weselne na .... 20 osób. Była obecna najbliższa rodzina, moja i męża. Na sam ślub zaprosiłam więcej gości, chciałam żeby byli obecni w tym ważnym dla mnie momencie. Moi znajomi są fantastyczni, nikt nie roztrząsał, nie czuł się obrażony, że "tylko" ślub - rozumieli, że właśnie budujemy dom, i ta inwestycja jest dla nas ważna.
Do końca nie rozumiałam teściowej, która robiła straszną tajemnicę z naszego ślubu, nie chwaliła się nikomu, nawet jej mąż dowiedział się na dwa miesiące przed ślubem, kiedy już nie było wyjścia bo byli oboje zaproszeni na obiad do mojej mamy w celu "zapoznania" się. Nie rozumiałam ale dałam się wciągnąć i nie rozgryzałam jej zachowania. Na początku próbowałam wciągnąć na listę zaproszonych na ślub trochę osób z rodziny męża ale ona zawsze tłumaczyła, że nie utrzymują kontaktów, że nie ma takiej potrzeby itd...dziwne ale zaakceptowałam.
Oczy otworzyły mi się na weselu jej drugiego syna, pół roku później. Wesele, na 80 osób, kareta, sztuczne ognie i inne "przedstawienia" i kiedy tańczyłam podeszła do nas dobra znajoma rodziny, która tutaj akurat była zaproszona i złożyła nam spóźnione życzenia, przepraszając, że wcześniej nie mogła tego zrobić bo nic o ślubie nie wiedziała. Zrobiło mi się głupio. To nie my chcieliśmy robić tajemnicę a wyszło jak wyszło. Ja ze swojej strony zaprosiłam sporo znajomych, tylko na ślub, przyjechali z Krakowa, Warszawy, tylko po to żeby złożyć nam życzenia. Bardzo mnie to ucieszyło. Na ślubie szwagra dotarło do mnie DLACZEGO teściowa tak ukrywała nasz ślub - dlatego, że był skromny! I chociaż druga synowa, szła do ślubu z brzuchem, ślub z przypadku ale z "pompą" był powodem do dumy. To nieważne, że po ślubie zostali na garnuszku jednych i drugich rodziców, że matka traktuje dziecko jak coś co się "przytrafiło" i trzeba jakoś tolerować ale niekoniecznie kochać. Ważne, że mieli ślub na bogato!
Mentalność mojej teściowej ...........
Rozumiem wątpliwości co do mojego zaangażowania w przygotowania ślubne. Tak, to ja chciałam mieć wielkie wesele, przeważająca liczba gości jest ode mnie. I tak,lubię żeby wszystko miało ręce i nogi, nawet dekoracja ślubna. NIe w tym jednak rzecz, bo sprawy związane z weselem obgadaliśmy z narzeczonym dokładnie i ja też poszłam na wiele kompromisów.
Rzecz polega na tym, że żyję z nim na codzień, znam go od wielu lat i widzę, że dopiero z dala od nich odżywa, że przestał być tym zakompleksionym chłopakiem którego poznałam, jest pewnym siebie mężczyzną, odnosi wielkie sukcesy w pracy,bo nikt nie powtarza mu już, że jest za głupi na coś.... Kocham go ponad życie i moja niechęć do teściów bierze się z braku zrozumienia dla ich postępowania. Staram się go wspierać na każdym kroku ale jak słyszę " daj spokój, oni zawsze tacy byli, wiem, że dla nich są ważniejsze sprawy niż mój ślub"- wybaczcie, ale szlag mnie trafia. Miałam nadzieję, że przynajmniej kiedy ich syn będzie przysięgał przed ołtarzem będą się potrafili zachować jak normalni,kochający rodzice... Nie chodzi mi o pieniądze ani ich wkład finansowy, chodzi o brak wsparcia i brak zainteresiowania. I serce mi się kraje jak widzę jego oczy, kiedy siedzimy z moimi rodzicami i oni się tym ślubem ekscytują...
Ach ci przyszli teściowie... temat rzeka:) pisałam o czymś troszke podobnym... dla mnie tez to są ludzie obojętni tzn. przyszła teściowa, przyszłego teścia zniosę:) nie musisz im dziekować jak nie masz za co.. ja na swoim slubie będe dziękowała tylko swojemu ojcu o ile w ogóle tak będzie bo też kontakty nie najlepsze:( i widzisz jakie to zakłamane, nie wierzyli w Twojego przyszłego męża a jeśli chodzi o kase to go docenili:( u mnie jest to samo...
odetnijcie się od nich i tyle, nie ma sensu się męczyć...
a na weselu baw się dobrze w końcu to Wasz ślub i macie go zapamiętać jak najlepiej:)
i ja jako matka dorosłych synów i teściowa potwierdzam - dziewczyny i ich matki głupieją przed weselem. Kolor przewodni, ubranie świadków, specjalne dekoracje sali, kościoła, wynajęte samochody a rodzice młodego mogą tylko przytakiwać bo próba sprzeciwu wywołuje awanturę. A podziękowania to najgłupsza rzecz. A co, któreś wyjeżdża na koniec świata? umiera? że trzeba odstawiać taką szopkę? I tak większość młodych przed ślubem mieszka ze sobą, na swoim i rodzice od dawna nie mają wpływu na nich. My dziękowaliśmy rodzicom za wszystko co dla nas zrobili, za wychowanie, pomoc przez całe życie - czynami. Jak chcą podziękować to niech zrobią to np. po błogosławieństwie. jestem wdzięczna moim synowym, że tego cyrku nie zrobiły ale tylko dlatego, że obie pochodzą z rozbitych rodzin i ojcowie nie uczestniczyli w ich życiu. A i tak kłótni było co niemiara. Młoda ma wizję, jej matka przyklaskuje z zachwytu, że jej córka będzie księżniczką, młody zaciska żeby bo kocha i nie chce awantur a rodzice młodego maja po prostu wyskoczyć z kasy i być wdzięcznym że zostali zaproszeni na obejrzenie sali i uzgodnienie (potwierdzenie) menu.
MalaOna przyszli teście są tak wredni i toksyczni to uważaj bo Twój mąż też taki będzie. W końcu to ich krew. No ale ważne że twoi są cudowni. Tamtych można wyeliminować. Poproś narzeczonego żeby się ich wrzekł. (oczywiście to sarkazm).
Bądź mądrą kobieta i akceptuj ludzi takimi jacy są. Staraj się ich lepiej poznać. Krzywdzisz narzeczonego atakując jego rodziców.
Na palcach u jednej ręki mogą policzyc synowie kolegów, którzy pałają chęcią do wesela. Małe przyjęcie - tak. To kobietom palma odbija i śnią po nocach o królewskiej oprawie tego podobno jedynego dnia w życiu.
No nie zawsze. U mnie to raczej narzeczony bardziej chciał ślubu i wesela. Teściowa z kolei obraziła się, jak nie zgodziłam się na to, aby sponsorowali wesele na 200 osób.
Ewarg bardzo jest mi przykro, że w ten sposób to odbierasz... Jak widać- bo pewnie z własnego doświadczenia piszesz- zostałaś sprowadzona do roli sponsora na ślubie swojego syna. Ja jednak podkreślałam, że nie pieniądze są tu problemem, tylko brak wsparcia dla własnego dziecka w najważniejszym dniu jego życia... 2 lata temu wszystko było ok, rok temu też a teraz nagle jest milion sztucznych problemów i ale...Jak nie było ich stać na dołożenie się do wesela, to po co się deklarowali?? Teraz, kiedy jesteśmy na miesiąc przed ślubem, chyba trochę za późno na wątpliwości... Poza tym co drugi dzień jakieś głupie pretensje, kiedy już dawno zaproszenia są rozdane oni się ogarnęli,że dla kogoś tam od nich zabrakło... Chodziłam za nimi,pytałam kilka razy, wtedy mi mówili, że jestem w gorącej wodzie kąpana, w końcu wyprosiłam "pełną" listę gości, zamóiłam odpowiednią ilość zaproszeń, a oni się obudzili,że zabrakło. Paranoja jakaś...
Dziewczyno, żyj swoim życiem, odetnij się od teściów.
Nie masz innych problemów? Daj spokój i się już sama nie nakręcaj.
MałaOna, Twój chłopak odżywa dopiero gdy jest z dala od swoich rodziców. No przecież mieszkacie daleko, więc nie będą go dołować.
A wogóle to mam wrażenie, ze Ty bardziej przeżywasz jego przeszłość i stosunki z rodzicami, niż On sam. Chyba że tak naprawdę, bardziej Ci chodzi o to, że teściowie kręcą nosem na weselne wydatki, choć się przedtem zdeklarowali. Co to znaczy, że miałaś nadzieję, że będą się zachowywali jak kochający rodzice, gdy ich syn będzie przysięgał przed ołtarzem? Myślisz, że odstawią szopkę w kościele? O jakie zainteresowanie i wsparcie Ci chodzi, skoro piszesz, że nie chodzi o pieniądze? Bo ja jednak mam wrażenie, że właśnie o pieniądze chodzi, a Ty nie mówisz tego wprost. I że wykłócasz się z narzeczonym właśnie o to, ze jego rodzice obiecali i nie dali. Istotnie, to nie w porządku, że nie wywiązali się z obietnicy, jeśli tylko wydatki zostały zaplanowane rozsądnie. Ale co Twój narzeczony może na to poradzić? I na co przydadzą się te kłótnie z nim? Jak On się musi czuć, gdy gadasz i narzekasz na jego rodziców i najprawdopodobniej przedstawiasz za wzór swoich własnych, którzy się Waszym ślubem, jak piszesz, ekscytują? To wcale nie należy do przyjemności wysluchiwać pretensji pod adresem swoich rodziców, mimo,że samemu ma się nie jedno im do zarzucenia. Bo to jednak rodzice. Myśl sobie MałaOna o teściach co chcesz i plotkuj o nich ze swoja mamą, ale daj spokój swojemu chłopakowi i nie stawiaj go między młotem, a kowadłem. Z tego zawsze wynikają tylko kłótnie i niesnaski.
Za miesiąc jest ślub mojej córki. Z ciekawości weszłam na forum ślubne i znalazłam serial w odcinkach pt. Zia86 wychodzi za mąż. Padłam z wrażenia!
U nas będzie przyjęcie połączone z grillem w gospodarstwie agroturystycznym w środku lasu. Oczywiście muzyka. Bez podziękowań i głupich zabaw w stylu "cyja to nózia, cyja". Bez witania chlebem i solą i zbierania pieniędzy na wózek. Spotkanie w gronie rodziny i przyjaciół Młodych. Koszty wesela biorą na siebie rodzice, po połowie.
marena7 to co mówisz dało mi wiele do myślenia... mam do nich żal o wiele rzeczy, wiele sytuacji których byłam świadkiem przed wiele lat. I ten żal mi pozostanie, ale dodatkowo ranię swoim zachowaniem mojego narzeczonego.Postaram się go wspierać, zamiast dodatkowo dołować... Dziękuję wam wszytskim za dobre rady..
malaOna, istnieje pewna bardzo ważna zasada - nigdy nie krytykuj najbliższej rodziny swojego mężczyzny. Szczerze przyznaję, że sama tego nie rozumiem, niemniej zauważyłam, że mężczyźni mają głęboko zakorzenioną potrzebę bezkrytycznej (!) lojalności w stosunku do rodziców (często również rodzeństwa), dlatego bez względu na relacje jakie między nimi panują i na własne, subiektywne odczucia (nawet te negatywne), w żadnej mierze nie tolerują głośno wyrażonej pod ich adresem krytyki ze strony osób trzecich. Co więcej, ta krytyka ich rani, a nawet wywołuje falę agresji wymierzoną przeciwko krytykującemu. Mężczyźni pod tym względem są bezkompromisowi i - moim zdaniem - dosyć zaślepieni.
Uwierz, kiedy tak wciąż wylewasz skierowane przeciwko przyszłym teściom żale i pretensje, to Ty sama najbardziej tracisz w oczach narzeczonego, to Ty wychodzisz na czepliwą, złośliwą, być może pazerną, a oni są przecież dokładnie takimi, jakich zna od lat i prawdopodobnie takimi ich akceptuje, a na pewno zdążył się już do nich zwyczajnie przyzwyczaić. Zatem dla własnego dobra i dla spokoju tych dni, które pozostały Wam do wesela, postaraj się te wszystkie niemiłe uwagi zachować dla siebie, a równocześnie wykazuj się szeroko rozumianą dyplomacją - jej efekty mogą Cię naprawdę mile zaskoczyć.
Dziewczyno, a nie przyszlo Ci do glowy, ze niezaleznie od wszystkiego, to wlasnie oni wychowali Twojego przyszlego meza na takiego czlowieka jakim jest? I nawet jesli wiele zle i nieumiejetnie robili, to to nadal sa jego rodzice!
Poza tym tez odnosze wrazenie, ze Twoj zal oscyluje wokoj ich niecheci do sponsorowania Twojego balu na sto par. Faktycznie nieladnie, ze obiecali, a teraz sie wycofuja. Ale z drugiej strony - przez 2 lata sytuacja finansowa moze sie zmienic diametralnie, a pewnie rzecz nie idzie o sto zlotych... No a moze po prostu oni patrza na to rozsadnie i uwazaja, ze wydawanie kupy pieniedzy (ich pieniedzy!) na przejedzenie i przepicie w jeden wieczor to czysty idiotyzm?
I kwestia ostatnia - z tego co piszesz, to ich syn z domu wyprowadzil sie dawno. Od dawna prowadzi z Toba wspolne zycie. Wiec czym tu sie ekscytowac, ze zdecydowaliscie sie wymienic obraczkami? Nie pojmuje i chyba nigdy nie pojme po co caly ten pokaz hipokryzji ludzi, ktorzy faktycznie juz sa mezem i zona, i nagle po x wspolnych latach stwierdzaja, ze warto poswietowac to, ze nic sie nie zmieni.
Oj macie rację dziewczyny. A teraz panna MalaOna obraziła się na nas, bo nikt nie wsparł jej tylko zmył głowę. Tosyczni teściowie, bo mają wątpliwości co do wydatków i szopki weselnej i nie ześwirowali bo synek po iluś latach mieszkania z dziewczyna bierze ślub. Nasłuchałam się że ślub to święto Panny Młodej, że to jej najważniejszy dzień w życiu. Najważniejszy dzień? A dla mnie ważniejszym była matura.Nie bardzo też rozumiem dlaczego to JEJ święto? A Pan Młody w tym dniu to co? Kiedy będzie jego święto? Kiedy będzie jego najważniejszy dzień?
Tak sobie poczytała posty dziewczyn o teściowych i jestem w szoku - jak to możliwe, że tylko rodzice facetów sa wredni, toksyczni, złośliwi itp? Nie dbali o syna, są wyrachowani.
A co z rodzicami, którzy mają córkę i syna? Córkce poświęcili się bez granic, wspierali, pomagali opiekowali się nią a syna od kołyski do pracy wygnali? No bo jak inaczej skoro dziewczyny mówią, że ich rocice to tacy kochani a teście to be, skoro ci tescie mają też córkę i są dla niej też kochani? A co kiedy mają samych synów? Wrodzoną do synów niechęć mają? A może synów mają tylko źli ludzie?
Wydaje mi się, że to kobiety nie potrafią zaakceptować innych charakterów, innych nawyków, czy innej troski. Tylko tak jak jej mama robiła jest słuszne i prawdziwe. I niestety są zazdrosne, że inna kobieta zna lepiej jej wybranka i ma coś do powiedzenia odnośnie jego życia.
Mężczyźni maja lojalność wobec rodziców, rodziny? A kobiety nie? Pozwolę sobie zauważyć, że mają jeszcze większą. Niech tylko któryś facet śmie skrytykować matkę żony. Awantura, szloch,... murowane. Mężczyźni po prostu nie zajmują się ocenianiem ludzi, rodzin. Akceptują bo sa. A co do rodziny - jak nie kochać rodziców, rodzeństwa kiedy spędziło się z nimi tyle lat? Jak nie kochać domu w którym się wychowało? Czy Wy kobiety nie kochacie swoich rodziców? A czy oni nie popełnili błędów wychowawczych? Każdy rodzic stara się wychować dziecko najlepiej jak potrafi a że zrobił to inaczej niż wasi to co?!
Chętnie poczekam i zobaczę jak Was drogie synowe będą krytykować Wasze synowe.
21 2012-07-18 09:03:22 Ostatnio edytowany przez malaOna (2012-07-18 09:25:38)
Zacznę chyba od tego, że wcale się nie obraziłam, uznałam, że macie rację co do tego, że tylko dodatkowo dodaję swojemu mężczyźnie żalu przez swoje zachowanie. Co do wychowania mojego narzeczonego przez rodziców, to nie do końca macie rację, bo jako najmłodsze dziecko był kompletnie olewany i rodzice dlaniego czasu nie mieli. WYCHOWAŁA GO NIANIA.Ukochana, stara niania, na którą przez większość czasu mówił MAMO. Dodatkowo jego starsze rodzeństwo miało śluby i wesela na 200 osób, byla radość,ekscytacja i było wsparcie dla dzieci. I teraz co,na najmłodsze dziecko zabrakło immiłości?A może się po prostu znudziło?Nie wymyśliłam sobie ich stosunków z moim narzeczonym, to on sam mi mówił, że całe życie czuje się gorszy od rodzeństwa, że on był niechcianym dzieckiem,wpadką i całe życie to odczuwał. Zrozumiałabym wszystko, na prawdę bym zrozumiała, jakby się odcięli, powiedzieli, że nie chcą brać udziału w przygotowaniach. Nie potrafię jednak zrozumieć tej szopki odstawianej zwłaszcza przez teściową, żeby tylko każdy widział jaką ona jest cudowną matką i w ogóle osobą... Nie wszystko jest czarno-białe, Ewarg.
Jeszcze tylko jedno sprostowanie dotyczące mojego ślubu. Ktoś powiedział,że skoro tyle lat mieszkamy razem, nic się nie zmieni. Jesteśmy razem od 7 lat, mieszkamy razem od 2 (to nie tak dużo moim zdaniem).Oboje jesteśmy wierzący i dla mnie to będzie najważniejszy dzień mojego życia,ponieważ będę przysięgać przed Bogiem miłość dla najważniejszej osoby w moim życiu. Dla mnie to, że będę miała męża, obrączkę na palcu, to wielka zmiana. Jakbym brała ślub tylko cywilny,to owszem, w razie czego można się szybko rozwieść i już. Ślub kościelny dla katolika jest najważniejszym dniem życia.
Ewarg jeszcze jedno:) Śmieszy mnie trochę Twoje zbulwersowanie narzekaniem na teściów męża. Masz synów i może czujesz się zaatakowana, jesteś na forum dla kobiet, to kto ma tu narzekać na teściów? Mężczyźni są jeszcze bardziej uprzedzeni, w końcu to o teściowych (matkach żon) powstaje większośc dowcipów...
22 2012-07-18 09:46:54 Ostatnio edytowany przez Ewarg (2012-07-18 09:49:00)
No to dla odmiany proponuję aby teściwe zaczęły narzekac na swoje synowe!
Owszem mam synów.Przyznam, że przeżyłam szał weselny ze strony młodej i jej matki. Ale wesele minęło i sama się sobie dziwi, że tak przeżywała i wydane zostało tyle pieniędzy.
Z synowymi mam w miarę poprawne relacje. Odwiedzamy się i dzwonimy do siebie i nie zauważyłam niechęci do swojej osoby. Potrzebują rady to pytają, chcą sie podzielić dobrą widomością to też to robią.
Jestem również synową. Stoję więc po obu stronach. Czuję niesmak czytając jak młode kobiety jadą na swoje teściowe (nawet te przyszłe). Wychowajcie moze najpierw swoich rodziców, bo wg mnie to oni źle wychowali was skoro one nie potraficie uszanować rodziców męża. To jest nic innego jak brak szacunku do drugiego człowieka.
Ewarg jeszcze jedno:) Śmieszy mnie trochę Twoje zbulwersowanie narzekaniem na teściów męża.
I tak na marginesie - a co ciebie obchodzi jakie dziecińswo miał twój narzeczony? Jak bardzo czuje się zraninony przez rodziców? Piszesz, że jako dla najmłodszego nie mieli czasu, ale wcześniej napisałaś że straszego żona też odciągnęła od nich. Zajmij się budowanie własnej rodziny. Uszanuj rodziców męża bo jak tu któraś wspomniała, to oni wychowali go na takiego jakim jest i w nim są ich geny. Z doświadczenia życiowego wiem, że znasz tylko kawałek prawdy, tą która opowiedział ci twój narzeczony. Ale skoro ich kocha to chyba aż tak bardzo nie skrzywdzili go.
Przestań się nakręcać. (Już padły te słowa) Zachowaj dystans do samej siebie i otacaającego cię świata.
Jak ktoś chce się rozwieść to nie ma dla niego znaczenia czy ma ślub cywilny czy kościelny. Wtedy kiedy jest komus źle to patrzy na siebie a nie na złożona w kościele przysięgę. Bóg jest wszędzie i czy złożyłaś przysięgę w domu bożym, czy w swoim pokoju to jest ona jednakowo ważna dla drugiej osoby i tak samo powinna byc dla ciebie ważna. BO inaczej patrząc to wyszłoby by że jak nie przysięga się w kościele przed księdzem to jest mało ważna.
Odpowiedź na ostatni akapit :
A widzisz różnicę pomiędzy żartem, dowcipem a niechęcią i krytyką?
Ewarg nie wiem z czego to wynika ale wyraźnie mnie atakujesz... Nie wiem,czy jesteś wdową, czy rozwódką(bo widziałam w postach,że masz drugiego męża) i jakiej jesteś wiary,nie zamierzam tłumaczyć jaką wagę ma dla mnie ślub w Kościele,skoro ja jestem w stanie uszanować poglądy innych, to skąd ta wrogość wobec moich poglądów na temat ślubu kościelnego?Nie zamierzam się tłumaczyć też z naszych wyborów dotyczących wesela, jesteśmy osobami racjonalnie myślącymi,nie cierpimy przepychu i przesady w formie, zrobiliśmy wszystko, żeby to wesele wyszło jak najtańszym kosztem- właśnie ze względu na rodziców.Więc nie wiem dlaczego dopowiadasz sobie, że jest jakiś weselny szał i wymyślanie...
Jestem dorosłym człowiekiem i mam prawo myśleć o teściach co mi się podoba. Nie ma rodzin w których nie ma problemów i konfliktów, wiem,że ja właśnie w taką rodzinę wchodzę. Krytykujesz synowe oceniające teściów, ale Tobie samej też bardzo łatwo przychodzi pochopna ocena na podstwie strzępków informacji... Temat mojego wychowania nie powinien Cię interesować...Nie zmienię też zdania o teściach tylko dlatego,że Ty czujesz się urażona, bo sama jesteś teściową i miałaś takie a nie inne przeżycia, ponieważ o ile ja znam tylko część prawdy dotyczącej wychowania mojego przyszłego męża, to Wy nie znacie jej wcale. I wbrew temu co mówisz,jego przeszłośc ma dla mnie duże znaczenie, kochając człowieka chce się dla niego jak najlepiej, stoi się za nim murem, a jego przeszłość ma odbicie w tym, co się dzieje teraz. Jeszcze raz podkreślę, że narzeczonego wychowywała niania, do 7 roku życia praktycznie matki nie widywał na oczy...
marena7 otworzyła mi oczy odnośnie mojego zachowania, myślałam o tym i teraz wiem, że pomimo tego co myślę, nie powinnam robić wyrzutów narzeczonemu,który niczemu nie jest winien,bo dokładam mu tylko żalu. Bardzo mi to pomogło, jednak kontynuowanie tej dyskusji uważam za bezsensowne, ponieważ przekrzykiwanie siebie swoimi racjami nic nie zmieni. Pozdrawiam...
WYCHOWAŁA GO NIANIA. Od razu przyszli mi na myśl moi młodzi krewni, których dzieckiem opiekuje się NIANIA. Bo oni muszą zarobić na to, by spłacać kredyt za mieszkanie i by zapewnić swojemu dziecku to, co mu potrzebne. Cóż, jedna pensja nie wystarczy na to. Kuzynka nie raz mi sie żaliła, że mały bardziej cieszy się na widok niani, niż gdy ją zobaczy. Takie życie......
Jego rodzeństwo miało wesela na 200 osób, a na najmłodszego zabrakło miłości.... A może po prostu zabrakło pieniedzy?
Nie, nie bronię Twoich teściów, bo nic nie wiem o nich, ale Twoje argumenty mnie nie przekonują. Twój chłopak wyżalał się do Ciebie na swoich rodziców, ale ja też, podobnie jak Ewarg, wiem, że to tylko część prawdy. Będziesz o tym wiedziała, gdy sama zostaniesz matką dorastających dzieci, gdy będziesz przeżywała ich bunt i czasem irracjonalne zachowania i pretensje. Taki jest "urok" dorastania. Wielu rodziców miota się wtedy jak w ukropie i popełnia błędy raniąc swoje dzieci. Rodzice to też ludzie, nie cyborgi.
Efekt ich wychowania (przy pomocy niani) nie jest w końcu najgorszy. Chlopak wyrósł, wykształcił się mimo uwag, ze nadaje się tylko do wojska, albo zawodówki (może kiedyś tam nie miał zapału do nauki?). Pracuje, daje sobie radę w samodzielnym życiu (na obczyźnie?), jest pewnym siebie mężczyzną, znalazł sobie dziewczynę, teraz się żeni. Normalny, przyzwoity chłopak. Sądzisz, że byłoby to możliwe, gdyby jego rodzice byli potworami, a on zaniedbanym dzieckiem? Wychowanie to nie tylko głaskanie po główce i przytulanie do serca. Wychowanie to też stawianie granic i wymagania ze strony rodziców, czasem też bolesne konfrontacje.
"Po owocach sądzeni będziemy", właśnie z tym "owocem" bierzesz za chwilę ślub. Kochasz go? Jest dobrym człowiekiem? Chcesz z nim przeżyć życie? To jest syn Twojej teściowej, On ma połowę jej genów, może ma też jej oczy i nos? Odrzucając i piętnując jego rodziców nie okazujesz szacunku także jemu. Nie mówię, że masz ich bezwarunkowo kochać, możesz być krytyczna jak diabli, ale zachowaj to dla siebie. Uszanuj to co łączy Twojego narzeczonego z rodzicami, nie wymagaj zrywania więzi. On Ci się zwierzył, ale nie po to, byś go "waliła po głowie" jego własnymi doswiadczeniami i nie po to żebyś tych jego zwierzeń używała jak amunicji przeciwko jego rodzicom. Cieszę się, ze zaczynasz to rozumieć.
Moi rodzice też nie byli wzorem cnot i nieraz na nich narzekałam do męża. On wysłuchiwał, ale nigdy ani jednym słowem nie wyraził swojej opinii na ich temat. Gdyby tak zrobił, skoczyłabym mu do oczu. Bo to jednak moi rodzice. Tacy czy siacy, ale MOI. Nic do nich mojemu mężowi.
W drugą stronę było tak samo. Nieraz gotowałam się na teściową, ale nigdy do męża. Nasi rodzice to był temat tabu. Nigdy nie kłóciliśmy się z ich powodu.
Moja synowa jak najbardziej, aż doszło do konfrontacji, która oczyściła atmosferę. Mam przykre doświadczenia w związku z synową, ale teraz jest już w porządku i mam nadzieję, że tak pozostanie. Za miesiąc będę miała zięcia. Sama jestem ciekawa jak się ułożą stosunki. Czy to rzeczywiscie prawda, że młode kobiety mają problem z akceptacją inności i są krytyczne na maksa, a młodzi mężczyźni nie? Zobaczymy.
Jasne Marena, każda teściowa to skarb i święta, a te młode rozwydrzone to samo zuo. Mam wrażenie, że w swojej sprawie się wypowiadasz i siebie bronisz...
marena7 bardzo mądre słowa. Myślę, że dogadasz się z zięciem, bo jesteś bardzo mądrą i wyrozumiałą osobą. Tonie jest tak, że ja robię przykrość narzeczonemu specjalnie, naprawdę staram się tematu teściów nie pioruszać, jednak są chwile w któych jestem tak zdenerwowana,że nie panuję nad słowami. Rozumiem, że teraz wyszłam na bezduszną,młodą, może nawet rozpieszczoną siksę. Możesz myśleć, że chodzi mi o pieniądze ale nie o to chodzi. A przynajmniej nie głównie, bo nadal uważam, że zachowali się niewłaściwie. Zabrakło im cierpliwości, chęci, zainteresowania. Na przykłąd mogę podać, że od 2 tygodni załatwiamy kilka wolnych dni ( ciężko nam jest dopasować grafikiw pracy,a mieszkamy na drugimkońcu Polski), poprosiliśmy ich o wyjęcie z urzędu świstka,który potrzebny jest do załatwienia spraw u księdza. Obiecywali,że załatwią. Nie załatwili,przez co przesuwa nam się wszystko, mamy teraz naprawdę duży problem z załatwieniem spraw urzędowych. Nie możemy polegać na ich obietnicach, robiąjakieśzbędne zamieszanie z zaproszeniam. Co to ma wspólnego z pieniędzmi? Nawet mi przeszło przez myśl,że chodzi omnie,może to mnie nie chcą w rodzinie... Ale jak to się ma do komplementów,że jestem ich najfajniejszą synową,że tak bardzo mnie lubią?
Morena delikatnieszymi słowami przekazała ci moje słowa i ona to już cię nie atakuje?
Jestes starznie nakręcona weselem. Chciałabyś aby cały świat był zaanagarzowany w twoje wesele (do świadkowej też masz żal).
A co do papierka z urzędu - jeśli potrzebny jest akt urodzenia i rodzice mają go wyciągnąć to musza miec upoważnienie od syna.
A czy teście nie pracują? Urzędy są czynne w określonych godzinach.
No i dobrze, że łąpiesz oddech. Tyś pierwsza naskoczyła na przyzłych teściów więc wzięłam ich w obronę a ty zaatakowaś mnie. Ale to nie ważne, ważniejsze abys opanowała się.
28 2012-07-18 13:14:58 Ostatnio edytowany przez malaOna (2012-07-18 13:20:58)
Nie,Ewarg,myślę,że to trochę inaczej wygląda... marena zwróciła mi uwagę na to, że wylewam swoje frustracje na narzeczonego, a Ty próbowałaś mi pokazać jaka jestem niewychowana i niewdzięczna teściom... Przynajmniej ja to tak odebrałam. A co do aktu urodzenia, to niepotrzebne jest żadne upoważnienie, rodzic może je bez problemu wybrać. Moi rodzice chociaż pracują codziennie w wymiarze pełnoetatowym nie mieli z tym problemu, jego rodzice,którzy są obecnie na emeryturze siedzą całymi dniami w domu i rozwiązują krzyżówki.
a co do świadkowej,to chyba jest jej obowiązek,skoro ma być moją prawą ręką? no ktojak kto,ale chyba świadek powinien się interesować...nie sądzisz?
MalaOna zawsze chodzi o pieniądze. Właśnie znalazłam na forum Twój post o ilości gości: 160 osób. Jak dla mnie to ogromne przyjęcie i proszę nie ściemniaj kto, co i ile finansuje. Nie pisz też o teściach jako o toksycznych, bo do takowych im daleko. Nie uważam się za ekspertkę w tej materii, ale pomagałam bliskiej osobie szukac materiałów do pracy o tej tematyce. Pisałam i piszę na forach o toksycznych rodzicach.
Nie jesteś też takim niewiniątkiem na jakie się kreujesz, pazurki jak widzę już pokazałaś.
Kluczowe moze byc to, że przyszli teściowie, rodzice są nieświadomi czekających ich wydatków. Godzą się, lecz z biegiem czasu zaczynają rozumiec w co się wpakowali i tutaj zaczyna się jazda.
Każdemu, podkreślam każdemu ( przyszłemu młodemu i jego rodzinie przede wszystkim) zalecałabym wejście na forum "ślub i wesele" lub inne o takiej tematyce. Podejrzewam, że zupełnie inaczej potoczyłyby się losy niejednego wesela po zapoznaniu się z obecnymi trendami. Ponieważ od mojego przyjęcia minęło 25 lat, też należałam do tych nieuświadomionych. Też przeżyłam szok, wątki zia86 biły rekordy długości, a naśladowczyń nie brakowało. Tylko mało kto znał prawdę o tej dziewczynie i źródłach finansowania jej ekstrawaganckich zachcianek. Drugi przezyłam gdy moja rozsądna szwagierka szastała pieniędzmi jak oszalała, jej mąż nie miał nic do powiedzenia. Żadne argumenty do niej nie trafiały.
Moje drogie przyszłe panny młode, Wasi narzeczeni godzą się na wesele albo nie chcąc sprawiac Wam przykrości, albo naiwnie myślą, że jakoś to będzie i dziewczyna z rodziną załatwią większośc spraw. Pracuje wśród sporej grupy mężczyzn, więc miałam okazję wysłuchac tego i owego. Jakikolwiek sprzeciw czy też wątpliwośc z ich strony była kwitowana " co ty się tam znasz".
I tak, znam 2 przypadki gdzie to panowie bardzo chętnie godzili się na wesele. Wiedzieli na jaki cel pójdzie poweselna kasa.
Wszystko co napisała ewarg to prawda. W naszej rodzinie było to samo. Strona młodego mogła tylko przytakiwac, a i tak ich obsmarowano. My z mężem zaczynamy się wręcz obawiac dnia, w którym synowie oznajmią "żenię się". Myśmy sami finansowali swoje przyjęcia, wszyscy! Teściowie palcem nie kiwnęli, było to najlepsze rozwiązanie. Pewnie, że uwagi były, ale dotyczące wielkości imprez (wszystkie nasze = Twoje).
Czy przyszły mąż i jego rodzice byli świadomi co ich czeka? Wątpię!
Co do komplementowania, prowadzą taką samą grę, jaką wiele synowych i teściowych prowadzi na początku: milutkie uśmieszki, ocenianie przeciwnika, a następnie do ataku! Oni już są otwarcie niezadowoleni, Ty im tyłek smarujesz na forum. Czyli 1:1.
Wcale nie jesteś rozpieszczoną siksą i wcale nie robisz narzeczonemu przykrości specjalnie. Ja to wiem. Jesteś po prostu młodą, emocjonalną i niedoświadczoną dziewczyną, która wchodzi w dorosłe życie i skomplikowane układy miedzyludzkie. To nie zarzut, to normalne. Nikt się nie rodzi z siwą brodą. Doświadczenia nabiera się przez całe życie.
Ja Cię nie oceniam i nie krytykuję, tylko dzielę się z Tobą doświadczeniem dojrzałej kobiety, która w swoim życiu funkcjonowała i nadal funkcjonuje w różnych rolach, córki, żony, matki małych i doroslych dzieci, babci, synowej i teściowej. Rozumiem młode dziewczyny, bo sama nią kiedyś byłam i nie zapomiałam jak to jest. Rozumiem też, że młodej dziewczynie trudniej spojrzeć na świat oczami starszej kobiety, bo niby jak? Ona jeszcze nie przeżyła tego wszystkiego, czego doświadczyła starsza. To starsi powinni być wyrozumiali. Jednak i starszym i młodszym, radzę szukanie dobrych stron w ludziach, z którymi chcemy, czy nie chcemy, ale jesteśmy w jakiś sposób związani. Dotyczy to przede wszystkim tego, co się dzieje w najbardziej skomplikowanej relacji międzyludzkiej, relacji synowa-teściowa. Nie warto rozpoczynać jej od kłębowiska złych emocji, bo to zatruwa krew i angażuje energię, którą lepiej przeznaczyć na inne sprawy.
Źle zrobiliście, że to rodziców narzeczonego poprosiliście o przysługę, tym bardziej, że wiedzieliście jacy są, że robią zbędne zamieszanie i mają problem z dotrzymywaniem obietnic. Trzeba było zlecić to Twoim rodzicom. Przecież to nie zaskoczenie chyba, że się nie wywiązali. Są ludzie, którym nie pożycza się książek, bo nie oddają, są też tacy, których nie prosi się o przysługi, bo sobie z tym nie radzą. Sa tacy, którym nie powierza się sekretów, bo nie potrafią trzymać języka za zębami. Czy tylko te ułomności ich określają? Przecież nie. Gdybym uroczemu utracjuszowi, którego pieniądze się nie trzymają dała na przechowanie dorobek swojego życia, to czym bym się wykazała? Co najmniej lekkomyślnością.
Twoi teściowie naprawdę mogą Cię lubić, chociaż nie załatwili tego papierka w urzędzie.
Marena7 moi rodzice nie mogli wybrać jego aktu, ponieważ z punktu prawnego są dla niego obcymi ludźmi, niestety jedynym wyjściem było poproszenie teściów.
chaber05 bardzo mnie cieszy,że masz tak duże doświadczenie ale statystyki to tylko statystyki i nie można wrzucać wszystkich do jednego worka, mając takie doświadczenie powinnaś już chyba o tym wiedzieć... Koszty wesela tak jak wspominałam w większości bierzemy na siebie, jedyne za co mieli zapłacić to jedzenie dla gościze swojej strony, 160 osób mamy zaproszonych,owszem. Większość jest ode mnie,ponieważ mam dużo większą rodzinę, jednak nikt im nigdy nie kazał płacić za moich gości,koszty są podzielone równo,za talerzyk.
MalaOna umiesz ciosy odparowywac. Doświadczenie mam, nie powiem. Jeśli mam podejrzenia proszę syna o rzucenie okiem na dany post i rzadko kiedy nasze opinie są rozbieżne.
Nie odpowiedziałaś czy mąż i jego rodzice wiedzieli na co się piszą. To jest mój główny zarzut i zarazem pytanie. Obiecuję, nie wylądujesz w tym samym worze statystycznym o ile będziesz pisac prawdę. Mam też nadzieję, że obiektywnie spoglądasz na rodziców męża i swoich, bo jak na razie męża " o....i,a Twoi cacani".
Nic mnie tak nie razi jak nieliczenie się ze zdaniem drugiej strony i forsowanie swoich pomysłów.
Ty chciałaś dużego wesela i bronisz swojego jak niepodległości. Co by było gdyby mąż kupił sportowy samochód, a Wam byłoby potrzebne rodzinne auto, bo dziecko w drodze. Jak byś się czuła gdyby mąż bronił tego z całych sił, a jego rodzice popierali tą decyzję w całej rozciągłości?
Mniemam, że byłabyś bardzo niezadowolona, a Twoja matka razem z Tobą.
małaOna, niestety na tym forum są równi i równiejsi, nie warto być synową narzekającą na teściów, bo zawsze odzew jest taki sam...
Bubuś spróbuj napisac na forum gazetowym, tutaj jest lajtowo.
Po prostu niektóre synowe przesadzają, są takie same jak teściowe. Forsuja zdanie "moje jest najmojsze" i za nic nie przyjmą do wiadomości, że ktoś to może inaczej odbierac.
W końcu skądś się te wredne i (co post) toksyczne teściowe biorą. Są nimi wszystkie matki ,pomijając rodzicielkę synowej, ta jest teściową doskonałą.
I Ty się Bubuś dziwisz, aż mnie paluchy świerzbią by klawiatury użyc. Dużo się pisze o despotycznych mężczyznach, a kobiety takowe nie bywają? Jak pokazuje życie, jest ich tyle samo co facetów.
Oj, można to załatwić dając upoważnienie, albo drogą pocztową.
Co do kosztów wesela, to nie są one małe. Samo jedzenie w naszym przypadku to koszt ponad 8 tysięcy. Za pięćdziesięcioro naszych gości (wesele na 100 osób). Do tego koszt zespołu muzycznego, 3500 zł na spółkę z rodzicami zięcia, alkohol też na spółkę, wystrój sali, no i oczywiście suknia dla córki (50% ceny, bo z poprzedniego sezonu). To mniej wiecej około 15 tysięcy, gdy zliczy się różne drobiazgi, takie jak noclegi dla gości z daleka itp. Młodzi zaczynają budowę domu, a nas stać na to by wesele sponsorować. Ale dla ludzi skromnie zarabiających, 15 tysięcy do kwota wielka. Tym bardziej gdy mają kilkoro dzieci. Co dopiero 160 gości? Może Twoich teściów, emerytów nie stać na to. A jak wesele dla całej przysłowiowej wsi, to z torbami można pójść. Moja znajoma organizowała wesele swojej córki na 350 osób(!). Kosztowało 80 tysięcy (wymiękam). Limuzyny, strusie pióra, fajerwerki, śpiewaczka z opery...Ludzie, po co to wszystko? Obie rodziny zadłużyły się na lata. Zastaw się, a postaw się. A mówi się, że bieda w Polsce. Jedna matka sprzedaje w sklepie, druga jest pielęgniarką. Obaj ojcowie są kierowcami. A wesele jak u Kulczyków.
Gdyby nie było nas stać, zrobilibyśmy grilla w ogrodzie i też byłoby pięknie. Wesele syna kosztowało podobnie, ale ja byłam koszmarnie zmęczona, bo robiliśmy je w remizie, gdzie wszystko trzeba było dostarczyć na własnych plecach i zorganizować, a potem dopilnować, posprzątać, wyszorować, odwieźć nawet worki ze śmieciami i kubły ze zlewkami, a nawet sprzątnąć parking, gdzie ktoś potłukł butelki i puścił pawia. Nie, to nie na moje lata, dlatego teraz powierzam to fachowcom.
Po co to wesele? Młodzi chcą tego, ale nie są rozpasani. Pewnie, można by i 300 osob zgromadzić, gdyby wziąć pod uwagę wszystkich krewnych i znajomych obojga. Ale zapraszamy tylko najbliższą rodzinę i przyjaciół córki i zięcia ze studiów i pracy. Są też różne zobowiazania, gdzieś się było na weselu i wypada odprosić. Nijak nie chce wyjść mniej niż 90 do 100 osob.
Tak się rozpisałam na temat wesel, ale akurat jestem w to wkręcona. W każdym bądź razie wesele dziecka, to duży wysiłek finansowy rodziców, nawet jeśli to tylko koszt "talerzyka", szczegolnie w przypadku dużych wesel.
I Bubuś, nie przesadzaj! To bardzo dobrze, gdy młodsze i starsze pokolenie może wymienić poglądy.
36 2012-07-18 23:09:49 Ostatnio edytowany przez malaOna (2012-07-18 23:18:23)
Dobrze, więc żeby rozwiać wszystkie wątpliwości: zaprosilimy 160 osób,już teraz wiemy że będzie około 130. Robimy je w tzw. remizie, więc i tak wychodzi 2 razy taniej niż w restauracji. Zespół, salę, kamerę, koszt ślubu w kościele, alkohol, fotografa, oraz nocleg dla znajomych z pracy opłacamy sami. Kamerę wybraliśmy najtańszą,najzwyklejszą, chociaż nie powiem,marzył mi się taki profesjonalny film z wesela,sukni nie kupujęw salonie, tylko szyję za połowę ceny w małym saloniku z projektu, fotograf jest zaprzyjaźniony, więc mamy baaardzo duży rabat, nie oszczędzaliśmy tylko na obrączkach,wybraliśmy dosyć drogie,takie o jakich marzyliśmy. Cięliśmy koszty tam, gdzie się da. Rodzicom pozostaje nakarmić gości i to nie po połowie, tylko każdy za swoich. Do tego większość warzyw i mięs sponsorują moi dziadkowie mieszkający na wsi. Kiedy się zaręczaliśmy rodzice upierali się, że wezmą koszty na siebie. Jakiś czas temu jak moi przyszli teściowie zaczęli robić jakieś problemy i wyrzuty narzeczony uniósł się honorem i powiedział, że te wyżej wymienione sprawy opłacimy sami, bo później będzie całe życie słuchać wypominania ze strony rodziców.Moi rodzice jakoś to przełknęli, chociaż uważają, że to nie w porządku, bo nie zostanie nam prawie nic z pieniędzy po weselu, zapłacili np.za moją suknię, bo stwierdzili, że to ich obowiązek. I to by było na tyle, jeżeli chodzio koszta. Więc błagam,możecie mnie krytykować za podejście do teściów,w ogóle za co chcecie, ale nie zrobicie ze mnie rozkapryszonej panny młodej,która tylko wymyśla gdzie by tu drożej...
chaber05 to nie jest tak, że upierałam się przy weselu, bo to rodzice się uparli, obie rodziny podniosły krzyk, bo jak w takiej małej mieścinie nie zrobić wesela, teściowa pierwsza biadoliła, że na kogo oni wyjdą.
malaOna - naprawde wspolczuje Ci takich tesciow jakich bedziesz mala.
I znów teściowie winni, bo się upierali.
Może i nie jesteś rozkapryszona, ale brak Wam asertywności.
Bez jaj dziewczyny. Moi też się upierali, no i co? Zrobiliśmy dokładnie takie na jakie nas było stac. Biadolic to sobie moja matka mogła do woli, tak jak i teściowie. Myśmy naprawdę miesiącami przerabiali warianty, a naszym priorytetem jest i będzie niezależnośc.
Najważniejsze co ludzie powiedzą i basta.
Nie wyobrazam sobie przyjęcia na ponad 100 osób w dużych miastach typu: Warszawa, Kraków, Poznań, Katowice, Gdańsk, Łodź bez mega wydatków. Jeśli ma się rodzinę rozwleczoną po całym kraju czy świecie, to wg dzisiejszych trendów musi byc zapewniony hotel.
Mąż twierdzi, że największe wesela widział w najbiedniejszych regionach kraju. Im większa dziura zabita dechami, tym impreza okazalsza.
Cisowianko, nie wiem czy nie współczuc zarówno synowej jak i teściowej. Obie mają za uszami. Dlatego dziewczyny taka mała prośba: uświadamiajcie zarowno rodziców jak i przyszłych teściów o kosztach i trendach weselnych. Sama byłam zielona i naprawdę w życiu nie widziałam wesela na 350 osób (opis mareny7). Z tego co mówi mąż, przeciętny mieszkaniec Polski zachodniej bardzo się różni od tego zza Wisły. Nie lubię podziałów, ale coś w tym jest, bo starszy syn to samo zdążył zauważyc porównując koleżankę z Lublina z poznanianką. Czytając którąś z gazet natknęłam się na statystyki odnośnie samodzielności finansowej i niezależności młodych ludzi. Najlepiej wypadł Wrocław, tam odsetek nowo kupionych mieszkań przez młode małżeństwa był najwyższy, a i ich priorytetem bylo jak najszybsze usamodzielnienie się. Natomiast na Podkarpaciu wiele przyszłych panien młodych wyjeżdżało za granicę by zarobic na wesele, a później na mieszkanie (dokładnie w tej kolejności).
My też juz zmądrzeliśmy i odmawiamy siódmej wodzie po kisielu, a bliskim też nie walimy aż się ręka ugnie. Po prostu zobaczyliśmy jak wygląda szacunek do pieniądza darowanego. Rozsądnym można zawsze później dorzucic. Tak zrobiło rodzeństwo moich dziadków. Na wesele nie przyjechali, ale będąc w odwiedzinach i widząc, że oszczędnie gospodarujemy i jesteśmy pracowici przelali sporą sumę jak na tamte czasy ( w dolarach ma się rozumiec).
Trochę Wam nabruździłam, ale wszystkie panny młode, które miałam okazję poznac twierdziły to samo: są oszczędne, to wszystko za cenę minimalną, taniej już się nie dało, sukienka kupiona za bezcen, fotograf i kamerzysta po promocji, bla, bla, bla...
Ta oszczędnośc była powalająca, a skromna uroczystośc jakoś zawsze się rozrastała.
A najlepsze to o tym jedynym dniu w życiu. Rozwód to też swego rodzaju jedyny dzień w życiu. W Japonii świętuje się go równie hucznie jak wesele.
Gdy pytałam swojej znajomej, skąd jej się tyle gości nabrało, to powiedziała, że obie strony mają wielkie rodziny i NIESTETY oni zawsze chodzili na wszystkie rodzinne wesela. Jak się gdzieś było, to wypada teraz odprosić. Więc jak się było u córki cioci Józi, to teraz trzeba zaprosić ciocię z wujkiem, córkę z mężem i trzech braci córki z osobami towarzyszacymi, w sumie...10 osób! I tak puchnie lista gości.
40 2012-07-19 12:25:04 Ostatnio edytowany przez Ewarg (2012-07-19 12:39:38)
Potwierdzam, Polska wschodnia i Podkarpacie - wesela na 200-300 osób. Każdy nocleg załatwia na własną rękę (można po rodzinie, na materacach na podłodze, na krześle na siedząco aż się wytrzeźwieje) albo kierowca przywozi i po weselu odwozi do własnego domu.
Chaber05 ma rację. Wszystko po najmniejszych kosztach (dekoracje, limuzyna (300zł/godz), kamerzysta (1500-6000zł, fotograf(1500-4500zł), fajerwerki(500zł) i ponieważ "zaoszczędziło" się na jednym doklada się drugie bo czekoladowa fontanna(500zł) jest taka fajna, a jak komus mało na stole to uzupełni sobie ze stołu wiejskiego (1500zł). Jak robiliśmy wesele starszego syna to szef lokalu powiedział, że jak zrobimy na conajmniej 100 osób to on da od siebie świniaka pieczonego (normalna cena 500zł) wiec mąż uśmiał się i powiedział, że będzie 60 gości i świniaka damy swojego (kosztował 150zł). A na sam koniec okazuje się, że na stoły lokal daje sztuczne kwiatki - no i pani kwiaciarka nie może na to pozwoilić (a miała zrobić tylko bukiet dla panny młodej) i lecą bukieciki na stoły(po 50zł) i ładnie wyglądać będą ze dwa wazony przy wejściu(po 150zł), o, zapomnieliście o koszach z kwiatami dla rodziców (po 100)? Bukiet na samochód (200zł), no do kościoła też trzeba (500zł) No gościm trzeba podziękować - specjalnie drukowane podziękowania (po 5zł), czekoladki na każdy talerzyk (po 5zł)....No nie zapomniałam o kokardach na krzesła w kolorze przewodnim (lokal ma tylko w kolorze pokrowców - kolejne 5zł od krzesła).
Jak moje dzieci (synowie i synowe) chciały więcej to powiedziałam krótko - dam tyle i na to (jedzenie, alkohol, noclegi dla gości). Chcecie coś wiecej prosze sobie zarobić na to. Wytłumaczyłam, że wydawanie pieniędzy które dostaną jako prezenty to głupota. Nie lepiej w takim razie zrobić tak : powysyłac do wszystkich zaproszenia na śłub i podanie ile maja zapłacic za ugoszczenie ich? Każdy zapłaci za siebie i nie będzie problemu a tak jak ciocia Józia zamiast pieniędzy da sztućce, babcia wazon itp i okaże się, ze w koperach są grosze i zabraknie na opłaty? A wołanie w prezencie pieniedzy jest nietaktem. Są osoby które nie stać na duże kwoty i uważają, że jak kupią prezent za 200zł to nie ośmieszą się. I ja to popieram. W końcu goście kredytów też nie muszą brać aby dać w prezencie 1000zł (+kwiaty, kreacje, dojazd)
Żądanie od rodziców/teściów, że muszą sfinansować wesele (chociażby to było tylko jedzenie za swoich gości) bo drudzy rodzice dają o wiele więcej to już szczyt. Rodziców mojej jednej synowej nie było stac na wesele bo oboje są na rętach i ciężko chorzy i zmniejszyliśmy liczbę gości i wszystkie wydatki tak aby starczyło na wszystko i nikt się nie zapożyczał a wszczególności oni. Młodzi rodzinie, która liczyła, że będzie zaproszona wytłumaczyli, sytuację, niektórych zaprosili na poprawiny bo część weselników wyjechała i nikt nie obraził się. malaOna - powiedz swoim rodzicom, że twoi przyszli teście są biedakami, że wcześniej przeliczyli się. A ty co robisz - nie zgodzisz się aby wrobili was w kredyt. No niech lepiej oni sprzedadza mieszkanie i wyląduja w domu opieki. Może jesteś młoda, ale skoro mieszkasz od kilu lat poza domem to chyba masz pojęcie o finansach domowych (zakładam, że oboje z narzeczonym pracujecie a nie utrzymują was rodzice, czy dokładają wam).
Za naszych czasów nie było pokrowców, dodatkowych bukietów, limuzyn, kolorów przewodnich .. Nasze wesele to było i TYLKO było - jedzenie, ciasta, alkohol, fotograf i orkiestra. Czasami samochód ale w większości zawsze ktoś z rodziny zawiózł młodych.
41 2012-07-19 12:45:33 Ostatnio edytowany przez malaOna (2012-07-19 12:49:11)
Tak, mieszkamy sami i sami się utrzymujemy. Najwyższy czas chyba zakończyć ten temat,bo dyskusja staje się coraz bardziej jałowa i nie zamierzam się więcej tłumaczyć co za ile i kto płaci.
Ja mam swoje racje, wy swoje i nie przekonacie mnie że mam złotych teściów, bo to ja ich znam od 10 lat i pokazali co potrafią już dużo wcześniej. Dopiero teraz,kiedy zaczyna mnie to bezpośrednio dotyczyć, odczuwam to 10x mocniej. Tyle na ten temat. Snujcie sobie dalej rozważania na tematy kosztów wesela,dla mnie temat się wyczerpał:)
Wiem, że zrobiło się niewygodnie, ale taka mała uwaga: masz 23 lata i znasz teściów od 10, czyli wasi rodzice muszą blisko mieszkac?
Kurcze, a mnie temat wciągnął i zafrapował. To już enty wątek z różnych forów, w którym dziewczyny przekonują wszystkich, że one wesela nie chciały. Lecz wszystkie ich wpisy świadczą o czymś innym. Tak jak powiedział ksiądz w mojej parafii: 10 przykazań nie wyduka, ale w weselnym ABC oblatana!
Dziękuję Ewarg i Marenie7 za przybliżenie paru spraw i podania cen takich niby pierdół, ale summa summarum...A ponieważ moje dwa gagatki czasem czytują co napiszę, to może i to przekalkulują. Wesele fajna rzecz, ale powinna panowac zasada: mój cyrk to i małpy moje. Chcesz przyjęcie to się gimnastykuj.
Za naszych czasów było biednie, obowiązywały kartki na mięso. Alkohol się miesiącami składało, a bimber na stołach gościł często. Dlatego wesele w mieście było skromniutkie, bo ani nie było za co, ani gdzie. Lokali mogących pomieścic sporą liczbę gości można było na palcach policzyc. Domy weselne? Nikt nie podejrzewał, ze takie coś się pojawi. Papierologii jedynie nie było, formalności załatwiało się ekspresowo. Księża oko przymykali ( kurs niby był wymagany), w USC też można było się dogadac.
Ja wierzę, że są wredni teściowie. Tylko mała dygresja:
- nie nadużywajcie kobietki słowa " toksyczni" ( wystarczy że ktoś się Wam postawi i już bywa ochrzczony)
- opis teściów po iluś tam latach jest wiarygodniejszy ( a tu jeszcze nie synowa a już uprzedzenia jak Mont Everest)
- bądźcie obiektywne ( odwroccie sytuację, to pomaga wejśc w skórę drugiej strony)
- traktujcie rodziców równo ( moja mamusia to, moja mamusia tamto) Moja jest w porzadku, ale z dzióbków sobie nie jemy, czsami warkniemy na siebie w obronie swojego terytorium
Rodzice mojego męża też nam krwi napsuli, chętnie bym teścia którejś wypożyczyła. Ze mną możecie jeszcze podyskutowac...
Jak mnie drażni to wiekopomne stwierdzenie : " za moich czasów było tak i siak"... Ludzie pobierali się, zakładali rodziny i owszem, jakoś żyli, ale nie mówimy o przeszłości, a o teraźniejszości, a czas zmienił świat na każdej płaszczyźnie.
Teoretycznie (w praktyce to coraz częściej różnie bywa) ślub i wesele ma się raz w życiu, dlatego jeśli chce się nosić wypasione obrączki za niebotyczną kasę, gości zapchać kawiorem, mieć białą karocę zaprzęgniętą czarnymi wierzchowcami, fajerwerki, chińskie lampiony, płatki róż, piórka na drucie i złote dzwoneczki, to nic nie stoi na przeszkodzie, ale warunek jest jeden : od początku do końca młodzi ślub i wesele organizują sami i koszty swojego przyjęcia ponoszą w pełni samodzielnie. Jestem ciekawa, czy większość młodych małżeństw bez zaplecza finansowego w postaci rodziców, mogłaby się pochwalić przyjęciem na takim samym standardzie...
Wesele to jednak dopiero początek. Wraz z pojawieniem się nowych obywateli, zaczyna się zazwyczaj wciskanie wnucząt dziadkom pod opiekę. Młodzi muszą iść do pracy, zarabiać na kredyt, rozwijać się, a babcia powinna zostać z wnuczęciem w domu, bo przecież kobieta na emeryturze nie ma nic lepszego do roboty, jak bieganie po piaskownicy za pędrakiem. Dotleni się babcia przy okazji, haha :)
Mało w młodych ludziach SAMODZIELNOŚCI. Rozumiem, że są ciężkie czasy i każda pomocna dłoń jest na wagę złota, ale w niektórych przypadkach ta pomoc jest tak perfidnie wykorzystywana, że aż w oczy kole.
44 2012-07-20 09:07:13 Ostatnio edytowany przez polsza (2012-07-20 09:27:01)
Widzę, że temat zrobił się ślubny. To i ja się wypowiem - wrześniowa panna młoda.
Zaznaczam - teściów i rodziców mam złotych. Udowodnili to nie raz w ostatnim czasie dając nam wsparcie przy organizacji ślubu i remoncie mieszkania. Pomoc była również finansowa. Żeby było jasne - nie wyciągaliśmy rąk po pieniądze rodziców i teściów. Głupio nam było i jest do tej pory jak sponsorują nam remont, bo tak to trzeba nazwać. Kiedy rodzice po raz kolejny przelali pieniądze na nasze konto powiedziałam 'Mamo jesteśmy Wam bardzo wdzięczni, ale naprawę już bardzo nam pomogliście. Teraz musimy radzić sobie sami. A te pieniądze przeznaczcie na zasłużone wakacje'. Mama wręcz obrażona powiedziała, 'że komu ona ma pomagać jak nie swoim dzieciom? Że dla niej żadne wakacje i przyjemności nie są tak ważne i nie dają radości jak świadomość, że jej dzieci mają dobry start w dorosłe życie. Marzy, aby nam było dobrze'. Może to kwestia wychowania? Owszem, jestem z podlasia, a tam Rodzina jest Siłą. Od kiedy tylko pamiętam pomagamy sobie nawzajem. Mieszkam teraz w centralnej polsce, w dużym mieście. I co? Początkowo dziwiłam się bardzo jak słyszałam, ze teściowej płaci sie za opiekę nad wnukami. Nie znałam tego z domu rodzinnego. Teraz jest to dla mnie prawie normalne (muszę się jeszcze z tym oswoić ) i tym bardziej jest mi głupio korzystać z pomocy rodziców i teściów w tak znacznym wymiarze. Mówię im nie raz - kochani jesteśmy już dorośli, pracujemy i chyba czas się całkowicie usamodzielnić. Wy pomyślcie o sobie. Macie dorosłe dzieci to teraz możecie podróżować, poświęcać sobie więcej czasu.' A rodzice zawsze powtarzają, że to my, Dzieci, jesteśmy sensem ich życia. Nic ich tak nie cieszy, jak świadomość, że u nas jest wszystko dobrze. Cóż, są ludzie dla których kariera jest najważniejsza, a dla naszych kochanych rodziców to rodzina jest na pierwszym miejscu. Podkreślam jeszcze raz - nie wyciągamy łapek po pieniądze. Z ogromną wdzięcznością podchodzimy do pomocy finansowej od rodziców i teściów. Czasami jest nam też głupio, bo myślimy sobie - dorośli ludzie powinni radzić sobie sami. Skoro zdecydowaliśmy się na zakup mieszkania i ślub to sami powinniśmy to wszystko ogarnąć. Jednak rodzice mają zupełnie inne zdanie na ten temat. Dzięki temu, my 23latka i 24 latek, którzy są na początku drogi zawodowej możemy zamieszkać w naszym pierwszym wspólnym pięknie wyremontowanym mieszkaniu. Żeby nie było - kupiliśmy je sami. Sami spłacamy kredyt i sami się utrzymujemy. Przyjdzie czas, że to my się odwdzięczymy. To my będziemy ich wspierać, pomagać i dbać o naszych Kochanych rodziców. To my będziemy wysyłać ich na wakacje i cieszyć się, gdy oni będą zadowoleni
To jest naturalna kolej rzeczy.
Do tego będziemy dążyć.
Ślub i wesele. Lista gości 250 osób. Dużo wiem. Ale jak się ma dużą rodzinę to jest dużo gości Dla mnie - podlasianki- to naturalne. Tak jak w centralnej polsce naturalne są skromne, małe przyjęcia, które na polasie jeszcze nie dotarły. Nie ma tu się czemu dziwić. Rodzice już przy oświadczynach mówili, że płacą za wszystko, na co się kategorycznie nie zgodziliśmy. Stanęło na tym, że rodzice płacą na restaurację - każda strona za swoich gości- a my za całą resztę.
Myślę, że malaOna chciałaby poczuć po prostu wsparcie i akceptację ze strony teściów, a już na pewno nie chodzi jej o pieniądze. Teściowe kochane, dlaczego Wy tak myślicie? Skoro jej teściowie deklarowali pomoc a na kilka dni przed ślubem zaczynają sie z tego wycofywać, to chyba dziewczyna może być zdezorientowana. Wiadomo przed ślubem jest dużo zamieszania, więc o nerwy nietrudno. Jeszcze takie dorbne błahostki jak zaproszenia. Nie dziwię się, że małaOna się wkurzyła, bo jeśli zaproszenia są już zamówione pod listę gości i nagle teściom przypomina się że kogoś trzeba zaprosić, no to nerwa można mieć konkretnego przeciez malaOna nie zna całej rodziny swego Męża przyszłego i nie może sama o wszystkim pomyśleć.
Zawsze wychodzę z założenia - traktuj innych tak, jak sam chcesz być traktowany. Oczywiście i nasi rodzice i teściowie czasami 'zabłysną' super dobrą radą czy pomysłem, który w żadnym wypadku nam nie pasuje wiadomo - różnica pokoleń
ale wtedy mówimy, że dziękujemy im za radę, szanujemy ich poglądy aby chcemy zrobić tak i tak.
Ja też kiedyś będę matką i teściową. Chciałabym dać swoim dzieciom tyle ciepła, radości i wsparcia ile my otrzymaliśmy od naszych rodzin.
Pamiętajcie Kobietki: w Rodzinie jest Siła
Polsza,a co zrobic gdy następuje takie właśnie zderzenie ze tak powiem " wschodu z zachodem". Co ma zrobic młody mężczyzna, który absolutnie nie ma ochoty na taką ogromną imprezę, jego rodzina tak samo. Ja wiem, że w rodzinie siła, ale bez przesady. Nasza po prostu aż tak liczna nie jest ( może męża) i bardziej cenimy przyjaźnie.
Co zrobic gdy jedna rodzina chce duże, a druga małe, co zrobic gdy własny syn szuka poparcia dla swoich planów. Powiedzcie mi kobietki jakbyście się zachowały na miejscu takiej matki. Naprawdę od czasu zia86 podeszlam do tematu z większą uwagą i stwierdzam ze zgrozą, że facet nie ma nic do gadania, a jeśli juz to jest to przypadek marginalny.
Ja wiem, że matka dla dziecka zrobi wiele, ale inni rodzice mogą miec inne priorytety. Bardzo chętnie sfinansowalibyśmy synowej studia podyplomowe, doktoranckie, ale wydawanie kasy na wesele uważamy za wyrzucanie pieniędzy w błoto. Właśnie niedawno wyskoczyliśmy z duzej kasy żeby zakupic działkę ( dla drugiego teraz) i naprawdę na koncie hula wiatr, a do tego mały kredyt pozostał. Czy uważacie nasze poglądy za złe?
chaber Wasze Dzieci na pewno są Wam bardzo wdzięczne to wspaniałe, że możecie im pomóc. Wcale nie uważam, że Twoje poglądy są złe. Wręcz przeciwnie. Sądzę, że jesteś dojrzałą kobietą, której mądrości życiowe są godne uwagi. Uważam, że ŻADEN z rodziców czy teściów PODKREŚLAM ŻADEN nie jest zobowiązany do pomocy finansowej swoim dzieciom. To jest tylko i wyłącznie ich dobra wola. My, dorosłe dzieci, nie oczekujemy comiesięcznych wpłat na nasze konto i sponsorowania naszych przyjemności i zachcianek. Jesteśmy wdzięczni za każdą złotówkę włożoną w remont naszego mieszkania. A także za czas i zaangażowanie, który otrzymaliśmy.
chaber dałaś mi teraz do myślenia. Zastanawiam się jak pogodzić zderzenie dwóch różnych wizji przyjęcia weselnego. Wiadomo, że każda ze stron chce dobrze, tylko inne wyobrażenia o tym 'wielkim dniu' są często przyczyną wielu kłótni przyszłych małżonków czy teściów. Z całą pewnością nie można lekceważyć zdania drugiej strony. No może być 'bo ja chcę!'. Zdanie rodziców młodego jest tak samo ważne jak zdanie rodziców młodej. Niestety to prawda, że często pan młody i jego rodzina są pomijani w decydowaniu o sprawach ślubnych. Może to wynika z tego, że to panny młode są bardziej 'zafiksowane' na punkcie ślubu, a panowie młodzi mniej emocjonalnie od tego podchodzą? Może dzięki temu młode mają wrażenie większej władzy w podejmowaniu decyzji bez konsultacji z drugą stroną. Nie wiem.
U nas na szczęście obyło się bez zgrzytów. Mieliśmy podobne wizje tego przedsięwzięcia i wspólnie pracujemy na to, aby wypadło jak najlepiej.
Na weselu będziemy dziękować i Teściom i Rodzicom. Szczerze. Dzięki nim jesteśmy teraz w tym momencie życia, w którym jesteśmy. Młodzi, szczęśliwi, zakochani, spełnieni. Oni nas ukształtowali i pokazali co w życiu jest ważne. Doceniam to z wiekiem. Z każdym dniem dorosłego życia widzę jak wiele pracy i zaparcia trzeba do spełnienia marzeń i ambicji. Ale one się spełniają
Rodzicom w ramach podziękowań wykupimy weekend w Krakowie. Może to niewiele, ale nie stać nas na więcej. Wierzę, że oni czują naszą wdzięczność. Przynajmniej staramy się, aby tak było.
47 2012-07-20 11:10:27 Ostatnio edytowany przez Ewarg (2012-07-20 13:53:55)
Ja przepraszam, ale sama pracowałam na utrzymanie siebie i moich dzieci, sama ich wychowałam i po pierwsze nie stac mnie było na wyprawienia dwóch wesel po 250 osób i dołożenie dzieciom do mieszkań. I nie mam w planie nadal pracować na nich. Chcę w końcu zająć się swoim życiem i pracować dla siebie.
Nie odwdzięczysz się rodzicom bo będziesz pomagać dzieciom. No chyba że zarabiacie miliony i starczy dla wszystkich.
A co do starcia wschodu z zachodem? - byłam świadkiem takiego zajścia. Na weselu od młodego było 20 osób a od młodej 200. Cała rodzina młodego czuła się jak intruzi. Rodzina młodego dawała w prezencie grube koperty. Po podliczeniu wyszło, że dali prawie połowę prezentów. Rodzice młodej zostali po weselu z kredytem przez 5 lat a rodzice młodego wyjechali na urlop.
Pragnę wyjaśnić, że na całym świecie rodziny sa duże. Pytanie tylko do którego pokolenia jest liczone jako bliska. Sa sytuacje, że nie stać na wesele i zaprasza się na przyjęcie tylko rodziców, rodzeństo i chrzestnych. Rodzeństwo rodziców i ich dzieci przychodzą tylko do kościoła i nikt nie ma o to pretensji. Nadal są rodzina która sobie pomaga i się kocha.
Moje dzici sa mi wdzięczne, że dałam im szansę uczyc się i zdobywać doświadczenie. Sami chcą dojść do wszystkiego i to szanuję. Ja wreszcie mogę wydawać zarobione pieniądze na swoje potrzeby.
Poświęcić się dla dzieci, dla rodziców? Powstrzymam się z oceną.
chaber05. Nie musisz obawiać się na zapas. Napewno dobrze wychowujecie synów i będą znali granicę roszczeń i wezmą sobie na żony dziewczyny które myślą tak jak oni.
A co do malaOna - Ona nie musi znać rodziny narzeczonego tylko jej narzeczony. Jeśłi matka za niego musi układać liste gości to jest on .... MalaOna rządzi nim i chce rządzić teściową.
Ale nauczy się z czasem, że co człowiek to i charakter inny a życ trzeba w środowisku.
Ewarg spokojnie. NIKT, ale to NIKT nie zmusza się do pomocy swoim dzieciom w dorosłym życiu. Absolutnie tego nie sugeruję i nie twierdzę, że to jest obowiązek rodziców czy teściów. Jak już napisałam wcześniej to tylko i wyłącznie ich DOBRA WOLA. Żaden z rodziców nie jest zobowiązany do wyprawienia wesela na 250 osób i pomocy w finansowaniu mieszkania. Napisałam jedynie jak to wygląda u nas. Szkoda, że nie zauważyłaś, że piszę to z wdzięcznością i szacunkiem dla ciężkiej pracy rodziców i teściów.
Ewarg chwała Ci za to, że sama wychowałaś dzieci. Z pewnością zrobiłaś to dobrze. Dałaś im dom i wykształcenie. Nikt nie oczekuje, aby matka całe życie pracowała na swoje dzieci i odmawiała sobie przyjemności! W żadnym wypadku tak nie sugerowałam nie tak nie twierdzę. Wręcz przeciwnie. Sądzę, że teraz rodzice mogą zająć się sobą i naprawdę cieszyć się życiem. I ja tak mówię rodzicom. Ich reakcję już znasz, więc nie będę się powtarzać.
Ewarg nie zarabiam milionów, ale zamierzam kto mi zabroni? Aby tylko zdrowie było to i pieniądze się znajdą. Mam 23 lata, pracuję 14 godzin dziennie. Mam mnóstwo energii i zapału. Razem z Mężem (jesteśmy już po cywilnym, dlatego piszę Mężem) mamy jasne cele, które po kolei realizujemy. Wszystko jest dla ludzi, tylko trzeba chcieć i robić coś w tym kierunku. Zaraz napiszecie, że młoda, głupia i naiwna. Piszcie
Jeśli człowiek jest ciągle na 'nie' i w każdym problemie znajduje kolejny problem, a nie rozwiązanie, jeśli ciągle narzeka na swój los i myśli jaki jest biedny (dosłownie i w przenośni) to tak właśnie będzie! Każdy jest panem własnego losu. Ja zamierzam przeżyć je szczęśliwie, w zgodzie ze sobą i otoczeniem. Życie jest o wiele fajniejsze jeśli ma się pozytywne nastawienie
Ewarg pamiętaj również, że co rodzina to inna sytuacja. Ty wychowywałaś dzieci sama (tak napisałaś) i jestem przekonana, że robiłaś to najlepiej jak umiałaś. Wiadomo, że było ciężej, niż małżeństwom. Oboje z Mężem wychowaliśmy się w pełnych rodzinach. Ewarg, jeśli miałabyś tylko możliwość pomóc swoim dzieciom także finansowo, czy nie zrobiłabyś tego? Nasi rodzice dają bo mogą. Nikt nie bierze żadnych kredytów czy to na nasz remont czy ślub. Na tyle ile są w stanie to nam pomagają. I to nie jest tak, że dzwonie i mówię - potrzebują 5 tys na okna, zrób przelew mamo .
Każda rozmowa o pieniądzach wprowadza nas trochę w stan zawstydzenia... Bo jak - zakładają rodzinę, a kasę od rodziców 'ciągną'? Na szczęście Rodzice tłumaczą nam, że to nic złego i cieszą sie, że mogą pomóc.
Ewarg będę pomagała rodzicom i teściom. Tak zostałam wychowana.
Z lekkim uśmiechem na twarzy czytam porównania wschód-zachód o, ten biedny, zacofany wschód
i ta piękna kraina miodem i mlekiem płynąca zwana zachodem
I te pisanie o prezentach chyba trochę nietaktowne. Wesele się robi dla kasy? Nie sądzę. Nigdy tak nawet nie pomyślałam, aby wesele sie zwróciło
przyjedźcie do nas, poznajcie nas, zobaczcie jak żyjemy, jak jesteśmy gościnni. Brakuje mi tu tego w centralnej polsce. Tutaj nawet nie znam wszystkich sąsiadów mieszkających na piętrze w bloku. Każdy tylko cichaczem przemyka do swojego mieszkania. Brakuje mi takiej zwykłej sąsiedzkiej życzliwości. Ale cóż, powoli się przyzwyczajam
Nie oceniaj mnie zbyt pochopnie
49 2012-07-20 13:53:31 Ostatnio edytowany przez Ewarg (2012-07-20 14:12:33)
Pomogę kiedy stracą pracę i nie będą mieli co do garnka włożyć zanim znajda kolejną ale nowe meble kupie sobie a nie im. Macie rodziców nadopiekuńczych. Nie pochwalam życia i pracowania tylko dla rodziny ( dzieci, rodziców). Zagłaskać można nwet kota. (przepraszam za porównanie ale tak odbieram tą sytuację). Żyć należy własnym życiem a nie dzieci. Danie dziecku zamiast jechać na urlop irytuje mnie. Jednakże szanuję wasze zwyczaje i tradycje.
Nie wiem gdzie obecnie mieszkacie ale pamiętajcie jak troszczy się rodzina (chodzi mi o to abyście noboje z mężem nie przesiąknęłi zwyczajami innych terenów bo zranicie rodziców)
Dobrze że chociaż umiecie docenić to co dostejecie. Wyrażasz się o rodzicah i teściach dobrze i miło to słyszeć. Niestety nie pochwale postawy Waszych rodziców.
A odnośnie wschód-zachód? Nie miałam na myśli, że tam bieda a tu dobrobyt. Ale tak dzieląc się z rodzina nie ma się dla siebie. I chciałabym wiedzieć, czy na podlasiu jak jeden brat nie pracuje bo jest "nierobem" to reszta rodziny utrzymuje go i jego rodzinę? Zaprasza na obiadki, święta, daje prezenty?
A co na Podlasiu nikt nie patrzy ile dała ciocia Józia a ile wujek Stefek?
Wiadomo, że w sytuacji którą opisałam młodzi nie rozpowiadali ale zawartośc kopert mocno rzuciła im sie w oczy.
poprawiłam ilość gości w poprzednim poście. miało byc 20 a nie 120
Ale spójrzcie jak to się ma. Najwieksza bieda i największe bezrobocie (ststystycznie): Podlasie, Zamojszczyzna, Podkarpacie.
Największe wesela : Podlasie, Zamojszczyzna, Podkarpacie. Skąd oni na to biorą? I to nie jest aluzja do Ciebie czy Towjej rodziny polsza. Szanuję Waszą pracowitość, zaradność i rodzinność. Tylko tak mocno rzuciła mi się ta różnica.
50 2012-07-20 16:54:50 Ostatnio edytowany przez chaber05 (2012-07-20 18:14:19)
Może i na zapas trochę to martwienie. Jestem gorącą zwolenniczką niezależności. Nie chcę źle także dla ewentualnej synowej ( na razie nie ma takiej na widoku, bo niestety nastąpiło rozstanie). Nie wiadomo co życie przyniesie i czy za lat kilkanaście, kilkadziesiąt, któremuś palma nie odbije zgodnie z zasadą "głowa siwieje d...a szaleje". Chyba lepiej gdy kobieta nie jest "uwieszona" na mężu, nie jest od niego w jakikolwiek sposób zależna. Niestety tak właśnie postrzegany jest "wschód". Tam kobieta nie inwestuje w siebie, ale bardziej w owe weselisko.
Wracając do tematu. Jak myślicie czy zakochany facet nie ustąpi w końcu? Myślę, ze tak i zgodzi się na weselisko. W jego rodzicach pozostanie jednak pewien "niesmak". A już gwoździem do trumny może byc właśnie przekroczenie pewnych ustaleń. MalaOna poczuła się oszukana, ale tak samo mogli poczuc się jego rodzice. Gdyby nam zabrakło środków, to myślę że tak samo obsmarowano by nam tyłek, no bo przecież się deklarowali.
Jestem mocno zdziwiona tym, że wszystkie dziewczyny natychmiast wierzą w niektóre opisywane tu historie. Nawet nie próbują dociec prawdy, nie drążą, a kupują jak leci.
Co do zawartości kopert, to akurat potwierdzę. Nie wkładamy marnych groszy do koperty. Tutaj hołduje się zasadzie, ze lepiej siódmej wodzie po kisielu odmówic, a wesprzec rodzinę najbliższą. Na stare ciotki można liczyc, oj można.
To dobrze,że chociaż Ty Polszo wesela nie robisz dla kasy i mam nadzieję, że to prawda. Sama wiesz, deklarują tak wszystkie. Pełno jest opisów jak to chcą się dzielic swoim szczęściem. Tylko czemu tyle żali o te wstrętne środki płatnicze.
Muszę zgodzic się z Ewarg: deklaracje o pomocy rodzicom najczęsciej nie do spełnienia. Koszty życia wciąż rosną, a posiadanie dzieci to niekończące się wydatki, wzrastające z wiekiem lawinowo. Również nie jesteśmy zwolennikami całkowitego poświęcania się dzieciom, choc na razie to wokół nich świat się kręci. Mam nadzieję nie trafic na synową, której rodzice tak właśnie postępują i nie odczuc tej presji " a moi rodzice to i tamto, teściowie to egoiści".
Jest na to wszystko pewna rada: robic wesele, ale nie żądac ani pieniędzy ani prezentów - nic. Niech to będzie faktycznie przyjęcie dla rodziny i znajomych, takie szczere od serca. Ilu byłoby chętnych?
Ewarg, mieszkam w jednym ze statystycznie najbiedniejszych województw w Polsce, choć stąd nie pochodzę. Od 10 lat mieszkam na wsi, w jednej ze statystycznie najbiedniejszych gmin województwa. I podzielam Twoje zdziwienie różnicą między tym co w roczniku statystycznym, a tym co widać gołym okiem. Jedno z drugim nie ma nic wspólnego, bo statystyka nie ma nic wspólnego z szarą strefą. My uchodzimy za ludzi majętnych, ale wcale nie mamy poczucia, że żyjemy wśród biedaków. Nie widać tego po domach, samochodach i......weselach.
Prawdę mówiąc, to wesele naszego syna i naszej córki to najskromniejsze imprezy w okolicy. Bez limuzyn, fajerwerków, rozpasania, karet i czarnych koni. Nie będzie filmu z wesela, tylko zdjecia. To jedyny ponadnormatywny wydatek, bo młodzi zamówili profesjonalnego artystę, chcąc mieć artystyczną pamiątkę. I sami za to płacą. Nawet obrączki są skromne, kosztują 1200 zł. Zwykłe, skromne, wąskie obrączki bez grawerowania. Garnitur młodego z groupona, kupił go za 500 zł. Sami siebie zawiozą do ślubu, samochodem córki. I panna młoda za kierownicą, żeby było śmiesznie.
Gdy żenił się mój syn, to rodzina synowej miała głos decydujący w sprawie wesela, jego oprawy itd. Byłam spolegliwa. Naszych gości było zdecydowanie mniej. Mamy małą rodzinę, a nasz syn nie ma gromady przyjaciół. W sumie, z naszej strony było 22 osoby. Ze strony synowej 70. Wydatki podzielone na połowę.
Teraz, gdy wychodzi za mąż córka, to ja wymogłam na rodzicach zięcia, żeby wesele zrobić w lokalu. Jego matka chciała w remizie, ale ja mam doświadczenie, ona nie. Przekonałam ją. A wogóle to się lubimy i znamy od 15 lat. Nasze dzieci nie są smarkaczami, zięć ma 34 lata, nasza córka 31. Oboje są niezależni i samowystarczalni. Córka jest lekarką, zięć nauczycielem angielskiego. Mogliby sami sobie sfinansować wesele, stać ich na to, ale budują dom. A nas i jego rodziców stać na to, żeby im pomóc, więc wesele bierzemy na siebie. I bardzo nas to cieszy. Tym bardziej, że wiemy jak sobie świetnie radzą w życiu.
Najbardziej nas bulwersują sytuacje, gdy rodzice robia wielkie wesele, a młodzi nie maja zadnych perspektyw na godne życie. Tak jakby wesele miało być ukoronowaniem ich miłości. A co dalej?
Tak offtopic.
W niektórych statystycznie biednych regionach inwestuję się w cos zupełnie innego. I tak: świętokrzyskie od lat prowadzi w statystyce gdzie to obywatele są najmniej zadłużeni, a śląskie czy mazowieckie uwielbia życ na kredyt. Ściana wschodnia o wiele więcej budowała i co ciekawe miasta są tam czyste i zadbane, a domostwo czasami bardzo okazałe. Mieszkaniec Zagłębia czy Mazowsza lubi miec dobry samochod i na wczasy wyjechac, a że na kredyt? Tam też ma siedzibę sporo firm i to w nie pompuje się środki.
Wesele to spora szara strefa. Cała masa ludzi świadcząca usługi na takich przyjęciach nie wystawia rachunków, nie zobaczymy też paragonu. Żyją z tego na niezłym poziomie, a takie wpisy jak mój z pewnością są im nie na rękę. Każdy orze jak może, ale niektóre weselne usługi cenowo są mocno wywindowane. Czują zbliżający się koniec czy są tak nienasyceni, a może to sami ludzie dają powód do takiej a nie innej polityki finansowej.
Podobnie jak Marena7 uważam, że wesele powinno byc początkiem życia we dwoje dla młodych, ale nie końcem finansowym dla wszystkich. Chwali się poświęcenie rodziców takich jak ci Polszy, ale czy nie macie wrażenia, że to takie wyidealizowane? Mnie rodzice kochają -oddadzą wszystko, ja ich kocham - pomogę we wszystkim. Och jak fajnie byłoby gdyby zrobili coś dla siebie. a gdyby zrobili naprawdę? Jak to w rzeczywistości bywa?
Dzieci nie poswięcają wszystkiego dla rodziców, proszę zerknąc na wątek obok "rzuc swoje życie i się poświęc".
Odeszłam nieco od głównego tematu, ale chciałam żeby MalaOna oraz inne dziewczyny zobaczyły mój punkt widzenia i jak widzę paru innych osób. Nie podoba mi się rola dojnej krowy i nie zamierzam tańczyc jak synowe zagrają. Niech to wreszcie czytający pojmą, że nie każda teściowa jest od razu toksyczna gdy ma odmienne zdanie.
Oczywiście. Jaka teściowa taka synowa i na odwrót. To działa w dwie strony.
Współczuję Ci, bo ja takich ludzi często spotykam na swojej drodze i brzydzę się widzę jak Ty hipokryzji.
Niemniej muszę dodać skończmy z tym głupim zwyczajem, że rodzice sponsorują bądź dorzucają do wesela. Kto się żeni młodzi czy rodzice? Rodzice mają małżeństwo i nie muszą pokrywać kosztów. Skończmy z tym zaściankiem. I tak rodzice najwięcej sypią na weselu do koperty. Wystarczy taki zwyczaj.
Tak jak marena7 pisze, to nie jest tak, ze rodzice KONIECZNIE poczuwają się do obowiązku sfinansowania wesela- czasem sami się przy tym upierają by zrobić właśnie młodym przyjemność; w naszym przypadku też tak było, po prostu oznajmiliśmy im, że bierzemy ślub za kilka miesięcy i tyle. Nie oczekiwaliśmy co powiedzieliśmy na wstępie, żadnej pomocy finansowej-gdyby rodzice nam nie pomogli, po prostu nie robilibyśmy wesela co braliśmy jak najbardziej pod uwagę i tyle:) A tak.... zaoferowali się pomóc, nie chcieli słyszeć że mogłoby być inaczej i zrobilismy małe przyjątko Plus o wszystkim decydowaliśmy sami- moi teściowie nawet nie chrząknęli, że ślub tylko cywilny, że nie mam białej sukni, oraz że nie ma takich gadżetów jak filmowanie, zabawy-wodzirej itd. Chcieliśmy skromnie i tak było.
56 2012-07-22 17:52:45 Ostatnio edytowany przez Joga (2012-07-22 17:53:07)
Pomogę kiedy stracą pracę i nie będą mieli co do garnka włożyć zanim znajda kolejną ale nowe meble kupie sobie a nie im. Macie rodziców nadopiekuńczych. Nie pochwalam życia i pracowania tylko dla rodziny ( dzieci, rodziców). Zagłaskać można nwet kota. (przepraszam za porównanie ale tak odbieram tą sytuację). Żyć należy własnym życiem a nie dzieci. Danie dziecku zamiast jechać na urlop irytuje mnie..
Ewarg błagam adoptuj mnie!!!!!:) obiecuję być sympatyczną, nieroszczeniową synową, zapraszać na kawę i obiady, dzielić się słodkościami i pomagać Ci w porządkach świątecznych:)
Kompromis i zrozumienie - tylko o to mi chodzi.
Rodzice i teściowie Polszy i Catwomen popierali i zgadzali się z nimi. Co by było gdyby teściowie Polszy mieli inną wizję przyjęcia, a teściowie i rodzice Catwomen wyprawili jej wesele z obciachowymi zabawami weselnymi ( hipotetycznie) ?
Tak jak pisze Catwomen, rodzice często występują z deklaracją pokrycia kosztów przyjęcia. Tylko tyle, że nie musimy z tego korzystac ani nadużywac czyjejś dobrej woli. Rodzice nie powinni wypominac poniesionych nakładów, a młodzi nie wymagac i nie rządac czegoś ponad cudze możliwości.
Trochę taktu, szczypta zrozumienia, kropla umiaru i będzie dobrze.
Tak się młode dziewczyny zżymają na teściów, ale co wątek - tak samo chcą postawic na swoim.
Przyznaję rację Rebel: jaka teściowa taka synowa.
Kompromis i zrozumienie - tylko o to mi chodzi.
Tak się młode dziewczyny zżymają na teściów, ale co wątek - tak samo chcą postawic na swoim.
Przyznaję rację Rebel: jaka teściowa taka synowa.
No nie zgodzę się z tym ostatnim zdaniem. Moja teściowa na wiadomość o ślubie i o tym że sami wszystko finansujemy i organizujemy niekoniecznie się ucieszyła ale może po prostu nie cieszyła się też z naszego ślubu tylko udawała. Do końca trzymała nasz ślub w tajemnicy, doszło do absurdalnej sytuacji, kiedy na trzy miesiące przed ślubem teść w ogóle nie wiedział o niczym, najbliższa rodzina również. Jej rodzony brat odwiedził ją na miesiąc przed naszym ślubem, utrzymują stały kontakt, szczególnie latem teściowa właściwie bez przerwy u nich przebywa i ..... akurat byliśmy u niej kiedy przyjechał i teściowa mnie przedstawiła, zagadał coś o budowie domu, bo akurat budowaliśmy (w jego mniemaniu budował mój przyszły mąż SAM) i zapytał kiedy ślub i ku mojemu zdziwieniu moja teściowa odpowiedziała "ślub jaki ślub teraz jest modne mieszkanie bez" mnie szczęka opadła i w ogóle nie zareagowałam. W drodze powrotnej do domu zaczęłam się wkurzać na męża, że też nic nie powiedział. zadzwoniłam do teściowej i powiedziałam jej, że moim zdaniem zachowała się nie ładnie, bo skoro utrzymują ciągły kontakt to głupio wyjdzie za miesiąc kiedy przyjedzie a my będziemy po ślubie, którego miało nie być. Wiecie co mi odpowiedziała? Swoja rodzinę będę zapraszała jak chcę i kiedy chcę! - i po raz kolejny ugryzłam się w język, żeby nie wyjść na tą wredną synową. Na ślubie drugiego syna, byli wszyscy Ci, którzy nie wiedzieli niczego o naszym, pomimo że to był ślub z totalnego przypadku i organizowany w ostatniej chwili bo młodej rósł brzuch i trzeba było się śpieszyć. Było mi strasznie przykro. Tylko, że oni mieli wesele z "bajerami" i całym wioskowym kiczem a my skromny ślub i przyjęcie dla najbliższych więc nie było w jej mniemaniu czym się chwalić. Nie mów więc proszę, że wszystkie synowe są wredne i ciągle tylko narzekają na teściowe. Ja żałuję, że na początku gryzłam się w język, bo być może gdybym od początku była pyskata to teściowa nie odważyłaby się na to chamskie zachowanie w stosunku do mnie po ślubie. Teraz nie utrzymujemy kontaktów i bardzo żałuję, że nie mam fajnej teściowej.
Ewarg napisał/a:Pomogę kiedy stracą pracę i nie będą mieli co do garnka włożyć zanim znajda kolejną ale nowe meble kupie sobie a nie im. Macie rodziców nadopiekuńczych. Nie pochwalam życia i pracowania tylko dla rodziny ( dzieci, rodziców). Zagłaskać można nwet kota. (przepraszam za porównanie ale tak odbieram tą sytuację). Żyć należy własnym życiem a nie dzieci. Danie dziecku zamiast jechać na urlop irytuje mnie..
Ewarg błagam adoptuj mnie!!!!!:) obiecuję być sympatyczną, nieroszczeniową synową, zapraszać na kawę i obiady, dzielić się słodkościami i pomagać Ci w porządkach świątecznych:)
Chcesz mnie zagłaskać na śmierć? Kawki, obiadki, sprzątanie?! Litości. Nie zniosłabym tego.
Ja za miesiąc niecały wprowadzam się do teściowej.
Zamierzam jej pomagac np. umyc naczynia, okna, posprzątac częśc wspólną domu ( w końcu nie zamierzam jej w sypialni sprzątac.)
Mam nadzieję, że będzie dobrze. Jeśli będzie niemiła, to i ja nie będę obojętna i bierna na jej zachowanie.
Dobrze, więc żeby rozwiać wszystkie wątpliwości: zaprosilimy 160 osób,już teraz wiemy że będzie około 130. Robimy je w tzw. remizie, więc i tak wychodzi 2 razy taniej niż w restauracji. Zespół, salę, kamerę, koszt ślubu w kościele, alkohol, fotografa, oraz nocleg dla znajomych z pracy opłacamy sami. Kamerę wybraliśmy najtańszą,najzwyklejszą, chociaż nie powiem,marzył mi się taki profesjonalny film z wesela,sukni nie kupujęw salonie, tylko szyję za połowę ceny w małym saloniku z projektu, fotograf jest zaprzyjaźniony, więc mamy baaardzo duży rabat, nie oszczędzaliśmy tylko na obrączkach,wybraliśmy dosyć drogie,takie o jakich marzyliśmy. Cięliśmy koszty tam, gdzie się da. Rodzicom pozostaje nakarmić gości i to nie po połowie, tylko każdy za swoich. Do tego większość warzyw i mięs sponsorują moi dziadkowie mieszkający na wsi. Kiedy się zaręczaliśmy rodzice upierali się, że wezmą koszty na siebie. Jakiś czas temu jak moi przyszli teściowie zaczęli robić jakieś problemy i wyrzuty narzeczony uniósł się honorem i powiedział, że te wyżej wymienione sprawy opłacimy sami, bo później będzie całe życie słuchać wypominania ze strony rodziców.Moi rodzice jakoś to przełknęli, chociaż uważają, że to nie w porządku, bo nie zostanie nam prawie nic z pieniędzy po weselu, zapłacili np.za moją suknię, bo stwierdzili, że to ich obowiązek. I to by było na tyle, jeżeli chodzio koszta. Więc błagam,możecie mnie krytykować za podejście do teściów,w ogóle za co chcecie, ale nie zrobicie ze mnie rozkapryszonej panny młodej,która tylko wymyśla gdzie by tu drożej...
chaber05 to nie jest tak, że upierałam się przy weselu, bo to rodzice się uparli, obie rodziny podniosły krzyk, bo jak w takiej małej mieścinie nie zrobić wesela, teściowa pierwsza biadoliła, że na kogo oni wyjdą.
Witam.
Zabieram głos ,że tak powiem z drugiej strony barykady.
Pracuję w branży ślubnej, w zasadzie mam do czynienia ze wszystkim od zaproszeń przez dekoracje, filmowanie do kwiatka do butonierki.
Widziałam różne sytuacje i uwierzcie mi drogie Panie, że malaOna podchodzi do tematu baaaaaaardzo racjonalnie.
Nie ma co uogólniać, nie zawsze to panna młoda wymyśla, najczęściej to mamuśki (obie!) chciałyby nie wiadomo co.
Były też sytuacje, że osobą najbardziej zainteresowaną dekoracją był pan młody.
Z tego co zaobserwowałam nasuwa mi się zawsze jeden wniosek:
Jeżeli rodzice zadeklarują pomoc finansową, to w określonej kwocie. Pieniążki niech dadzą młodym odpowiednio wcześniej.
Młodzi wiedząc jaką sumą dysponują od rodziców plus to co sami odłożyli, planują ilość osób, lokal, dekoracje i co tam jeszcze chcą.
Rodzice potrafią czasami doprowadzić młodych do rozstroju nerwowego, każde chce coś innego, bo mama tak, babcia tak a moja mama jeszcze inaczej,bo 2 długie stoły nie bo 5 krótkich, bo moja mama na podziękowania chce kwiaty a druga kosz z czekoladkami, winem itd (swoją drogą po tylu latach w branży ciagle jeszcze ręce mi opadają jak słyszę, że rodzice wybierają sobie co chcą dostać na podziękowanie! Jezu! dla mnie to powinien być rodzaj niespodzianki za strony młodych jeżeli chcą cos takiego zrobić. Raz drukowaliśmy podziękowania dla rodziców napisane przez jedną z mam....)
Nie chcę krytykować matek bo sama nią jestem, ale jak moje dzieci będą brać ślub to dam pieniążki (tyle na ile będzie mnie stać, bez wyflaczania się na siłę) stanę sobie z boku i ewentualnie poproszona o pomoc w organizacji czy zakupach pomogę.
Często wszystkie te dyskusje, problemy, pieniądze, nerwy spychają na bok to co najważniejsze.
To dzień kiedy dwoje kochających się ludzi wiaże się ze sobą na całe życie, i dajmy go przeżyć tak jak młodzi chcą, bez wtrącania się i robienia problemów o duperele.
Miło czytać sensowne wypowiedzi Catwoman, Polszy, Mareny i kilku innych.