Witajcie:) mój problem jest pewnie dość powszechny, z tym, że ja już sobie nie daję rady...dopadają mnie już przeróżne myśli...zastanawiam się przede wszstkim, jak dziewczyna, której mówią, że jest ładna, inteligentna, miła, sympatyczna może być ciągle sama? Wiem, że jestem młoda, bo mam dopiero 22 lata, ale wszyscy znajomi wokół mnie kogoś mają, a ja wieczna singielka. Ciągle pytają, czy już z kimś się spotykam, albo jak tam ten, jak tam tamten <jakiś facet, którego gdzieś poznałam, ale jak zwykle nic nie wyszło>. Najbardziej mi zaczyna doskierać ten problem właśnie teraz, gdy jest sesja, są ferie...wszyscy wyjeżdżają gdzieś w parach, a ja jak zwykle nie mam z kim. Walentynki pewnie będą wyglądały podobnie. Zastanawiam się, co ja takiego robię zle, że nie potrafię sobie ustabilizować życia uczuciowego, odkąd sięgam pamięcią? Może nie dojrzałam do związku?
Chcesz sie zakochac na sile? Znalezc sobie kogos bo inni juz maja?
Nie mysl tak tylko sie usmiechnij.
Zwyczajnie nie trafilas na tego godnego Twojej uwagi.
Spokojnie. On tam chadza gdzies drogami i w koncu trafi na Twoja.
Właśnie problem w tym, że trafiłam na kogoś godnego mojej uwagi. Tylko ten ktoś albo nie jest mną zainteresowany. Albo jeśli okazuje, że jest, to i tak nic konkretnego w moim kierunku nie robi:) wiem, że szukanie na siłę to żaden sposób, ale po pewnym czasie ciągłej samotności człowiekowi już zaczyna wybijać...i jeszcze jak mam tą świadomość, że np w ekipie moich znajomych jestem jedyną singielką.
Julia, ja mam tak samo. Wiem, że to marne pocieszenie ale drugiemu człowiekowi chyba raźniej jak wie, że nie inne osoby mają tą samą przypadłość. Wtedy człowiek nie czuje się aż tak mocno wyalienowany. Do samotności to da się przyzwyczaić. Brutalne ale prawdziwe. Oczywiście nie znaczy to, że do końca życia będziesz sama. A może sobie znajdziesz jakiś innych znajomych gdzie jest więcej singli? Bo ja dobrze rozumiem, że jak się idzie na bibkę z samymi parami to singiel się często czuje jak piąte koło u wozu.
Julia88, mysle, ze Twoj problem polega na tym, ze wpadlas w trybiki pewnej spolecznej machiny, wedlug ktorej wszystkie kobiety, ktore sa ladne, sympatyczne i inteligentne, maja obowiazek miec mezczyzne. Jezeli nie maja = cos jest z nimi nie tak. A to wcale nie dziala w ten sposob. Tak naprawde, aby stworzyc dobry zwiazek, musisz sama dobrze poczuc sie ze swoja samotnoscia, oswoic ja. Nigdzie nie jest napisane, ze na pewno znajdziesz sobie kogos i zalozysz rodzine, wiec powinnas tak ukladac sobie zycie, aby byc szczesliwa tu i teraz, a nie dopiero wtedy, kiedy osiagniesz cel, ktory moze byc dla Ciebie nieosiagalny. Z Twoich postow mozna wywnioskowac, ze nie chcesz byc sama, poniewaz potrzebujesz bliskosci i wszystkie znajome wokol kogos maja, nie chcesz wiec odstawac od reszty. Z tym, ze to zbyt malo, aby moc budowac szczesliwy zwiazek. Samotnosc niesie ze soba ogromna ilosc plusow, o ktorych osoby bedace w zwiazkach nie moga nawet pomarzyc. Wykorzystaj to i badz szczesliwa sama ze soba, a dopiero potem bedziesz mogla naprawde uszczesliwic mezczyzne.
Czyli sugerujecie, że szukanie faceta na siłę tak naprawde odstrasza potencjalnych kandydatów? i jeśli będe czuła sie dobrze ze swoja samotnością, przestanę szukac miłości na siłę, to ona prędzej czy później sama się znajdzie?
Do Suahili: tak, masz rację, łatwiej że nie jest się samemu z tym problemem, ale jak bym jednak wolała zrobic coś w tym kierunku, żeby ten problem zniknął:)
i jeśli będe czuła sie dobrze ze swoja samotnością, przestanę szukac miłości na siłę, to ona prędzej czy później sama się znajdzie?
Nie. Ja twierdze, ze mozesz nigdy nikogo sobie nie znalezc (jak kazdy, kto jest samotny) i dlatego nie ma sensu podporzadkowywanie calego swojego zycia szukaniu, bo wtedy je tak naprawde zmarnujesz.
No tak, w sumie może tak byc, że nigdy nikogo nie znajdę. Ale to taka czarna wizja przyszłości. Wolałabym znaleźc przyczyne swojej samotnosci i dac sobie szansę na stworzenie związku.
Polecam Ci ksiazke "W glebi kontinuum" Jean Liedloff. Moim zdaniem opisuje ona przyczyny samotnosci bardzo wielu ludzi.
Dzięki:) mam nadzieję, że jest dostepna w bibliotekach, to chętnie przeczytam;)
ja mam tak samo jak TyJulia:( prawie 24 lata, wszyscy mówią wkoło, że ładna, miła, sympatyczna, mądra, potrafi zrobić to i tam to...Może z małą róznicą ze jestem od miesiaca singlem. Wczesniej byłam w 3 letnim związku żeby zagłuszyć to uczucie samotnosci. Związek był nie udany a ja sobie wmawiałam jak jest super i ze nie jestem sama. Teraz mam zmarnowane 3 lata, no moze nie do konca bo zawsze mozna sie czegos o sobie nauczyc. Ale do sedna czuje się samotna i mam takie przeczucie, że już tak zostanie chociaz bardzo tego nie chce, i dlatego tez próbuje odnowic dawne znajomosci i na sile nie byc sama co moze mnie jeszcze bardziej dołowac.powoli zaczynam wychodzic do ludzi, zobaczymy jaki bedzie z tego wynik:(mam nadzieje że kiedys bedzie lepiej i ja i Ty Julka bedziemy nie samotne:) a moze bys spróbowała na jakis portalach??pozdrawiam
Miłe moje młode koleżanki.A gdzie sie Wam tak spieszy do tych /jakze często /udawanych związków.A moze jednak lepiej pójśc nawet jako to piąte koło u wozu,Zawsze się jakies towarzytwo do zabawy czy do kina znajdzie,nawet babskie.A przyjdzie taki dzień ,że traficie na swoje połowki jabłuszka i juz bedzie dobrze.A teraz dobrze jest jak jest.Nie musicie sie liczyc z nikim ,idziecie kiedy i zkim chcecie,wracacie kiedy i z kim chcecie,nie musicie na plecach/często / targac tej drugiej połowki.Przychodzicie do siebie,nikt Wam nie smęci,nie chrapie,niumyty do łóżeczka się nie wali,wstajecie piękne,wypoczęte i to jest źle?I to jest zycue na luzie,a potem to juz tylko obowiazki,obowiazki .Korzystajcie póki czas.Pozdrawiam serdecznie i zycze oczywiście kazdej i kazdemu z Was partnera,ale nie na siłę,nie bo są walentynki,nie bo koleżanka ma kogos.To widocznie ,jeszcze nie wasza pora.Będzie dobrze,przyjdzie czas i wszystko sie pouklada.Pozdrawiam cieplutko.:)
Witajcie:) mój problem jest pewnie dość powszechny, z tym, że ja już sobie nie daję rady...dopadają mnie już przeróżne myśli...zastanawiam się przede wszstkim, jak dziewczyna, której mówią, że jest ładna, inteligentna, miła, sympatyczna może być ciągle sama? Wiem, że jestem młoda, bo mam dopiero 22 lata, ale wszyscy znajomi wokół mnie kogoś mają, a ja wieczna singielka. Ciągle pytają, czy już z kimś się spotykam, albo jak tam ten, jak tam tamten <jakiś facet, którego gdzieś poznałam, ale jak zwykle nic nie wyszło>. Najbardziej mi zaczyna doskierać ten problem właśnie teraz, gdy jest sesja, są ferie...wszyscy wyjeżdżają gdzieś w parach, a ja jak zwykle nie mam z kim. Walentynki pewnie będą wyglądały podobnie. Zastanawiam się, co ja takiego robię zle, że nie potrafię sobie ustabilizować życia uczuciowego, odkąd sięgam pamięcią? Może nie dojrzałam do związku?
Ja tam nie widze problemu z ustabilizowaniem zycia uczuciowego. Masz je stabilne bo nic sie nie zmienia:). No oki a teraz na powaznie. Masz 22 lata. Fakt szukanie na siłe odstrasza potencjalnych kandydatów. Miałem kilka takich sytuacji w zyciu ze na drugim spotkaniu po kilku pocałunkach i miło spedzonych chwilach dziewczyna zaczynała mi dawac subtelne sugestie na temat tego ze byłbym dobrym kandydatem na jej chłopaka. Wtedy zawsze myślałem "cholera jakaś desperatka co na siłe chce ze mnie zrobic swojego faceta, nawet nie widziała mojego mieszkania widzielismy sie raptem 2 razy a ona juz rozmysla". Julia młoda damo:) jak dla mnie wszystko z Toba w jak najlepszym porzadku. Owszem mozesz sobie na siłe znaleźć faceta. Tylko pytanie co bedzie jak poźniej jak o on Cie zrani?? Po euforii i zauroczeniu przychodzi otrzeźwienie wtedy widać wady i zaczyna sie inny etap zwiazku. Lepiej poczekać. Co ma byc to bedzie. Piszesz o samotności?? A kto Ci kaze siedziec i rozmyslac o facetach. Jest tyle ciekawych rzeczy na swiecie i w zyciu do roboty i nie trzeba do tego drugiej osoby. Jeśli chcesz wchodzic w zwiazek byle zabic uczucie samotnosci to na dłuższą mete zawsze bedziesz cierpiec czy bedą w tym zobowiazania czy nie:)
Miałem kilka takich sytuacji w zyciu ze na drugim spotkaniu po kilku pocałunkach i miło spedzonych chwilach dziewczyna zaczynała mi dawac subtelne sugestie na temat tego ze byłbym dobrym kandydatem na jej chłopaka. Wtedy zawsze myślałem "cholera jakaś desperatka co na siłe chce ze mnie zrobic swojego faceta, nawet nie widziała mojego mieszkania widzielismy sie raptem 2 razy a ona juz rozmysla".
Zapewne tobi to dlatego, ze sam sie o to prosisz. Jesli nie masz powaznych oczekiwan wobec dziewczyne to po jaka chol*ere ja calujesz? Blaznisz sie strasznie.
Jest wiele plusow bycia singlem, ale jest tez wiele minusów. Fakt, nie potrzebuje faceta już i zaraz, żeby byc szczęsliwa. I nie pierwszego lepszego, żeby tylko wypełniał moją samotnośc. Chciałam tylko poszukac przyczyn, dla których nie moge znaleźc tego "odpowiedniego". Może jeszcze sie nie znalazl. A moze po prostu za bardzo chce przelac na kogos uczucia i faceci zwiewają. A może cos ze mna jest nie tak...ale watpie, żeby to ostatnie było przyczyną. Jak mozna zachwycac się czyjąs uroda, lubiec spedzac z kims czas, ale co do zwiazku z ta osobą to już nie za bardzo. Zastanawialam sie tez, czy nie wywyzszam sie za bardzo, albo nie sprawiam wrazenia jakiejs zarozumialej lub niedostepnej, chłodnej. Może mam jakąś skorupe, przez która faceci nie mają ochoty się przedzierac. Może wysyłam nieświadomie jakieś sygnały, przez które oni nie chcą sie bardziej zbliżac. Nie wiem...
Ja mam 26 lat. Prawie dwa lata temu, na ostatnim roku studiów rozstałam się po 8 latach ze swoja pierwsza miloscia. Bardzo szybko weszlam w kolejny zwiazek, ktory dwa miesiace temu przeszedl do historii. Praktycznie pierwszy raz od 10 lat jestem sama...To dopiero doł:) Probuje sie przyzwyczaic:) W tej chwili wiem, ze nie bardzo bylabym w stanie wejsc w kolejny zwiazek, ale najgorzej jest gdy ogarnia mnie paniczny lek, ze nigdy nikogo nie znajde. Dostaje wrecz ataku histerii:)Naprawde!!!Rycze i rozpaczam:) Mam nadzieje, ze mi to w koncu przejdzie:) Tak jak wspomnialam wiem, ze po moich przejsciach nie moglabym z nikim teraz byc. Postanowilam ten czas wykorzystac na troche samorozwoju:)Nabrac smialosci, pewnosci siebie, nauczyc sie cieszyc drobnostkami, dniem dzisiejszym. Okazuje sie, ze do tej pory swoje szczescie uzaleznialam od obecnosci chlopaka w moim zyciu. Teraz bez nikogo w moich ramionach moge albo sie zalamac albo nauczyc sie szczesliwie zyc sama. To STRASZNIE trudne, ale wierze, ze w koncu mi sie uda. Probuje tez wyleczyc sie z tych atakow paniki:)
Wiem, ze nie rozwiazuje Twojego problemu Julio, ale chcialam Cie swoim postem pocieszyc, ze inni maja gorzej:) Jestes mlodsza ode mnie, masz znajomych, z ktorymi czesto wychodzisz. Juz masz wielka szanse predzej czy pozniej kogos poznac. Ja tak bylam omotana obecnoscia zwlaszcza swojego pierwszego chlopaka, miloscia do niego, ze teraz nie mam praktycznie nikogo, prawie zadnych znajomych. Pozniej poznalam drugiego chlopaka i tez juz nikogo nie probowalam poznac. A jestem juz w takim wieku, ze sporo moich rowiesnikow ma juz rodziny, swoje sprawy. Naprawde tylko sie zalamac:)Ale musze myslec pozytywnie, bo co mi pozostalo:) Takze glowa do gory:) Na pewno spotkasz jeszcze swoja wielka milosc:)
Julia a może Ty jesteś zimna jak głaz i faceci uciekają? Sprawiasz wrażenie osoby takiej Królowej Lodu?
A wiesz Suahili, że o tym samym pomyślałem.
Julia88 jesteś młoda, ładna, inteligentna, miła i sympatyczna, a masz jakieś wady?
Może problem jest w tym, że wydaje Ci się, że jesteś idealna i szukasz ideału, przez co stajesz się "niedostępna"?
Może jak zwykle nie wychodzi, bo stawiasz facetom zbyt wysoko poprzeczkę,
przez co wycofują się zanim zdążą się w ogóle w cokolwiek zaangażować?
Jest wiele plusow bycia singlem, ale jest tez wiele minusów.
Masz rację, ale nie do końca. Wiele osób nie widzi w ogóle plusów bycia singlem
(może na początku
), ale też wiele osób nie widzi się w jakimkolwiek związku.
Wszystko zależy od określonej osobowości i punktu widzenia.
Fakt, nie potrzebuje faceta już i zaraz, żeby byc szczęsliwa.
Ciebie najwyraźniej nie trapi problem ludzi samotnych pragnących miłości, ciepła i bliskości drugiej osoby.
Co prawda w jednym (tylko) zdaniu piszesz tak:
?moze po prostu za bardzo chce przelac na kogos uczucia?
Czyli jakieś uczucia posiadasz, ale za to w paru innych piszesz tak:
wszyscy znajomi wokół mnie kogoś mają, a ja wieczna singielka. Ciągle pytają, czy już z kimś się spotykam, albo jak tam ten, jak tam tamten <jakiś facet, którego gdzieś poznałam, ale jak zwykle nic nie wyszło>.
są ferie...wszyscy wyjeżdżają gdzieś w parach, a ja jak zwykle nie mam z kim.
Walentynki pewnie będą wyglądały podobnie.
?jeszcze jak mam tą świadomość, że np w ekipie moich znajomych jestem jedyną singielką.
Odnoszę wrażenie, że Ty tylko w małym stopniu pragniesz być z kimś z potrzeby serca, a chcesz się tylko przypodobać otoczeniu.
Nie chcesz "nie pasować" do swoich znajomych, chcesz mieć, z kim wyjechać na ferie, chcesz dostać pluszowego misia na walentynki i pozbyć się wreszcie świadomości, że jesteś inna, bo nikogo nie masz.
Może to też jest powód, że faceci uciekają? Może wyczuwają, że nie traktujesz związków zbyt poważnie?
Nie sposób nie zgodzić się z Iskrą1221, że być z kimś tylko, dlatego by nie odstawać od reszty to:
?zbyt malo, aby moc budowac szczesliwy zwiazek.
Pytasz jak:
Jak mozna zachwycac się czyjąs uroda, lubiec spedzac z kims czas, ale co do zwiazku z ta osobą to już nie za bardzo.
Oczywiście, że można. Jeśli mam ładną koleżankę to, dlaczego mam jej tego nie powiedzieć, że taka właśnie jest? Czy to musi od razu oznaczać, że ją podrywam?
A że lubię spędzać z nią czas, bo pasjonująco się nam rozmawia na różne tematy to też musi dla niej oznaczać, że planuję spędzić z nią resztę życia?
Kurcze DUROMITO rozbroiłeś mnie tym postem totalnie:D
Nie zaprzeczam, że możesz niemieć racji, bo w końcu ja sama nie znam tej przyczyny...ale zgodzić się mogę chyba tylko z tym, że moge być zimna i niedostępna. I to tez niezawsze, bo zalezy od faceta. Jak mi się fajnie z nim gada, to śmieję się, jestem pogodna, otwarta, a jak jest np . jakiś bardzo przystojny albo strasznie wygadany, to wtedy się wstydzę i jestem taka trochę niedostępna. Tzn mogę sprawiać takie wrażenie:) tylko nie wiem za bardzo jak to zmienić...jestem jaka jestem...mój ojciec też był dla mnie zimny całe życie:)
Wydaje mi się,że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.Osoba,która nigdy nie była w związku a bardzo tego pragnie nie zrozumie teorii "ciesz się,że jesteś sama,możesz robić co chcesz".Szczerze,to ja w tym momencie "kicham" na tzw. robienie co chce.W marcu skończe 24 lata a w związku byłam raptem 3 miesiące i przez ten czas byłam najszczęśliwsza i wiele bym dała żeby ten stan trwał nadal.Nie musze robić co chce,nie chce wracać do domu o której chce...chce być dla kogoś najważniejsza,najpiękniejsza.Oddam to że mogę robić co chce itd. za to że kocham i jestem kochana.To wszystko zależy od charakteru osoby posiadającej dany problem.Druga sprawa.Jak ktoś pisze post dotyczący tego że jest cały czas sam a wszyscy wokół niego kogoś mają to moim zdaniem wcale nie oznacza że chce kogoś mieć bo inni mają.To oznacza, że jak widzi zakochane i szczęśliwe pary to jest mu źle bo on zakochany nie jest.Może źle na to wszystko patrze,ale mi do szczęścia teraz potrzebna jest tylko miłość.Być może dopóki nie będę w związku to nigdy nie zrozumiem teorii "ciesz się że jesteś sama",tak samo jak osoba będąca w związku nigdy nie zrozumie osoby która jest sama a strasznie potrzebuje miłości.Mam kuzynke,która 6 lat była w jednym związku...po tym czasie go skończyła i po 2 miesiącach poznała kogoś nowego i znów jest w związku i jest szczęśliwa.Ona się mi dziwi że mi jest tak źle być samej.Tylko zadam pytanie czy ona wogóle mnie rozumie?Bo wg. mnie ona nie wie co czuję ja i co czują inne osoby które są same.Ona nigdy tego nie zrozumie. Julia88 pozostaje nam wierzyć bo szukanie na siłe chyba nic nie daje.
aga303 marudzisz, a jak trafisz na jakiegoś nic nie wartego to będziesz miała tylko przykrości z tego i serio nie desperuj bo na serio trafisz. Żadnego z moich związków poprzednich jakby to każdy określił nie nazwę związkiem bo to były przelotne znajomości z dziewczynami, które nie wiadomo czego chciały. Jedyne co mi z tego przyszło w zeszłym roku to załamanie bo gdzieś tam sobie nawkręcałem, że się do niczego nie nadaję. W czerwcu 2011 podjąłem decyzję co dalej robić i ruszyłem do przodu. Ciesze się tylko, że z żadną do niczego nie doszło bo i tak bym sam został. Dlatego stwierdzam nie miałem dziewczyny nigdy to co było to było tylko branie i wykorzystywanie czyjejś dobroci. Dobrze tylko jak się od łóżka nie zaczyna to łatwiej skończyć.
Nie musze robić co chce,nie chce wracać do domu o której chce...chce być dla kogoś najważniejsza,najpiękniejsza.Oddam to że mogę robić co chce itd. za to że kocham i jestem kochana.
Wiesz pewnie jak bym coś takiego od jakieś usłyszał to by mnie tu nie było.
To oznacza, że jak widzi zakochane i szczęśliwe pary to jest mu źle bo on zakochany nie jest.Może źle na to wszystko patrze,ale mi do szczęścia teraz potrzebna jest tylko miłość.Być może dopóki nie będę w związku to nigdy nie zrozumiem teorii "ciesz się że jesteś sama",tak samo jak osoba będąca w związku nigdy nie zrozumie osoby która jest sama a strasznie potrzebuje miłości.
Jak widzę szczęśliwe pary to... nie jednak jakoś to na mnie nie robi wrażenia, swoją drogą lepiej widzieć szczęśliwe pary niż kłócące się pary.
Teorię "ciesz się że jesteś sam" zrozumiałem za 5 podejściem. Otóż lepiej być samemu i nie prosić się ból i problemy niepotrzebnie, jest 1000 innych fajnych rzeczy w życiu, którymi się można zająć. Jak skupisz się na tylko na szukaniu związku to znajdziesz kogoś kto Ci będzie ładnie kadził żeby zaliczyć jak mówiłem nie desperuj szukaj spokojnie kogoś wartościowego co myśli jak Ty.
Krewzalewa ja nie chodze po mieście z wypisanym na czole tesktem "desperacko kogoś szukam" chciałam tylko powiedzieć a właściwie napisać że wszystko zależy od osobowości i że głodnego nigdy nikt nie zrozumie. Co masz na myśli pisząc to: "Wiesz pewnie jak bym coś takiego od jakieś usłyszał to by mnie tu nie było."Nie zrozumiałam tego.Nie każdy związek łączy się z bólem, a bycie samemu mnie nie rajcuje co nie oznacza że szukam desperacko.Nie wiem dlaczego jak ktoś na tym forum pisze że jest samotny bo nie jest w żadnym związku odrazu wszyscy wyrzucają mu że jest desperatem.Nie rozumiem takiego podejścia.To dziwne że komuś jest z tego powodu źle?Tak samo jak bez sensu jest przekonywanie takiej osoby że wygrała los na loteri bo jest sama i ma święty spokój.Bycie w związku nie oznacza odrazu gehenny.
Krewzalewa ja nie chodze po mieście z wypisanym na czole tesktem "desperacko kogoś szukam"
To dobrze zapobiegawczo napisałem nie gniewaj się po sobie wiem jak człowiek może desperować czasem.
Co masz na myśli pisząc to: "Wiesz pewnie jak bym coś takiego od jakieś usłyszał to by mnie tu nie było."Nie zrozumiałam tego.
Jak kogoś stać na takie wyznanie to znaczy, że dobrze myśli ja nigdy czegoś podobnego nie słyszałem.
Nie każdy związek łączy się z bólem, a bycie samemu mnie nie rajcuje co nie oznacza że szukam desperacko.
To dobrze tak trzymaj
Nie wiem dlaczego jak ktoś na tym forum pisze że jest samotny bo nie jest w żadnym związku odrazu wszyscy wyrzucają mu że jest desperatem.
Tak tutaj już jest hehe, nie po prostu jak człowiek długo jest sam to zaczyna się dręczyć i czasem na siłę próbuje co nie znaczy, że Ty tak robisz.
Nie rozumiem takiego podejścia.To dziwne że komuś jest z tego powodu źle?
Nie dziwne normalne, sam miałem dość własnego życia. Jednak miałem dość meczenia się z nieodpowiednimi osobami co było gorsze niż ŹLE więc z dwojga złego bycie samemu lepsze.
Tak samo jak bez sensu jest przekonywanie takiej osoby że wygrała los na loteri bo jest sama i ma święty spokój.Bycie w związku nie oznacza odrazu gehenny.
Nie przekonuje, po prostu lepiej się czymś zająć niż dręczyć, tylko co do tego przekonuję. Owszem też uważam, że bycie w związku to nie gehenna tylko obie strony muszą pasować do siebie i na pewno będzie spoko.
Wydaje mi się,że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.Osoba,która nigdy nie była w związku a bardzo tego pragnie nie zrozumie teorii "ciesz się,że jesteś sama,możesz robić co chcesz".Szczerze,to ja w tym momencie "kicham" na tzw. robienie co chce.W marcu skończe 24 lata a w związku byłam raptem 3 miesiące i przez ten czas byłam najszczęśliwsza i wiele bym dała żeby ten stan trwał nadal.Nie musze robić co chce,nie chce wracać do domu o której chce...chce być dla kogoś najważniejsza,najpiękniejsza.Oddam to że mogę robić co chce itd. za to że kocham i jestem kochana.To wszystko zależy od charakteru osoby posiadającej dany problem.Druga sprawa.Jak ktoś pisze post dotyczący tego że jest cały czas sam a wszyscy wokół niego kogoś mają to moim zdaniem wcale nie oznacza że chce kogoś mieć bo inni mają.To oznacza, że jak widzi zakochane i szczęśliwe pary to jest mu źle bo on zakochany nie jest.Może źle na to wszystko patrze,ale mi do szczęścia teraz potrzebna jest tylko miłość.Być może dopóki nie będę w związku to nigdy nie zrozumiem teorii "ciesz się że jesteś sama",tak samo jak osoba będąca w związku nigdy nie zrozumie osoby która jest sama a strasznie potrzebuje miłości.Mam kuzynke,która 6 lat była w jednym związku...po tym czasie go skończyła i po 2 miesiącach poznała kogoś nowego i znów jest w związku i jest szczęśliwa.Ona się mi dziwi że mi jest tak źle być samej.Tylko zadam pytanie czy ona wogóle mnie rozumie?Bo wg. mnie ona nie wie co czuję ja i co czują inne osoby które są same.Ona nigdy tego nie zrozumie. Julia88 pozostaje nam wierzyć bo szukanie na siłe chyba nic nie daje.
To jest piękne co napisałaś Krewzalewa pisze, że marudzisz ale w cale tak nie jest. Ja Cię doskonale rozumiem.
A co do Julii to jak czasem bywasz zimna to musisz to zmienić. Mnie zawsze odrzucało od takich zimnych babek
to moze się spotkamy, by nie czuc sie tak samotnie. ja ze sląska jestem;)
26 2012-09-02 15:35:03 Ostatnio edytowany przez kat14 (2012-09-02 16:28:00)
aga303 napisał/a:Wydaje mi się,że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.Osoba,która nigdy nie była w związku a bardzo tego pragnie nie zrozumie teorii "ciesz się,że jesteś sama,możesz robić co chcesz".Szczerze,to ja w tym momencie "kicham" na tzw. robienie co chce.W marcu skończe 24 lata a w związku byłam raptem 3 miesiące i przez ten czas byłam najszczęśliwsza i wiele bym dała żeby ten stan trwał nadal.Nie musze robić co chce,nie chce wracać do domu o której chce...chce być dla kogoś najważniejsza,najpiękniejsza.Oddam to że mogę robić co chce itd. za to że kocham i jestem kochana.To wszystko zależy od charakteru osoby posiadającej dany problem.Druga sprawa.Jak ktoś pisze post dotyczący tego że jest cały czas sam a wszyscy wokół niego kogoś mają to moim zdaniem wcale nie oznacza że chce kogoś mieć bo inni mają.To oznacza, że jak widzi zakochane i szczęśliwe pary to jest mu źle bo on zakochany nie jest.Może źle na to wszystko patrze,ale mi do szczęścia teraz potrzebna jest tylko miłość.Być może dopóki nie będę w związku to nigdy nie zrozumiem teorii "ciesz się że jesteś sama",tak samo jak osoba będąca w związku nigdy nie zrozumie osoby która jest sama a strasznie potrzebuje miłości.Mam kuzynke,która 6 lat była w jednym związku...po tym czasie go skończyła i po 2 miesiącach poznała kogoś nowego i znów jest w związku i jest szczęśliwa.Ona się mi dziwi że mi jest tak źle być samej.Tylko zadam pytanie czy ona wogóle mnie rozumie?Bo wg. mnie ona nie wie co czuję ja i co czują inne osoby które są same.Ona nigdy tego nie zrozumie. Julia88 pozostaje nam wierzyć bo szukanie na siłe chyba nic nie daje.
To jest piękne co napisałaś
Krewzalewa pisze, że marudzisz ale w cale tak nie jest. Ja Cię doskonale rozumiem.
Doskonale Cię rozumiem. Jakbym to ja pisała... Ja byłam w związku 2 razy, ale większość życia i tak jestem sama. Będąc z kimś nie zdążyłam się ani zmęczyć, znudzić, ani znużyć. Kochałam całym sercem, ale też nie zapominałam o sobie i swoich pasjach. Rady "ciesz się,że jesteś sama,możesz robić co chcesz" sa dobre dla kogoś, kto po długim czasie jest znowu sam. Wtedy rada "zajmij się sobą" ma jakiś sens. Jestem samodzielną kobietą, ale do szczęścia brakuje mi prawdziwej miłości. Nie interesują mnie związki na chwilę, ale tez nie wiążę się z kimś na siłę, tylko po to, żeby miec faceta. Mam przyjaciół, znajomych, ale 99% z nich to małżenstwa lub pary, ktore za chwilę zalegalizują swój związek. Cieszę się ich szczęściem, ale ta sytuacja sprawia, że czuję się jeszcze bardziej samotna. Mam dużo zajęć, jestem aktywna, ale nawet jeśli wychodzę gdzieś ze znajomymi, to otaczają mnie same pary. Nawet juz nie wiem, gdzie moglabym poznać kogoś nowego.
Tylko osoba będąca w podobnej sytuacji może zrozumieć drugą osobę i tę ogromna pustkę, którą ma się w środku, samotność, która boli nie tylko psychicznie ale i fizycznie.
Kiedy jestem kochana czuję że mogłabym góry przenosić, żadne problemy nie sa mi straszne. Ale kiedy jestem sama, nie czuję w sobie tej siły. I to jest straszne.