Rozum mówi mi, żeby nie mydlic sobie oczu. Za stara jestem. Tak mówi rozum, serce i intuicja niestety co innego.
Poznaliśmy się w listopadzie, pierwszy raz spotkaliśmy się w czerwcu. Potem kilka razy na mieście (dystans był ciągle, ale chemia była w powietrzu) i wreszcie stwierdziłam, że potrzebujemy intymności i spotkaliśmy się u mnie. Tego dnia się zakochałam. Potem spotykaliśmy się już u mnie. Wychodził nad ranem, bo nie mogliśmy się rozstac. I seksu nie było! Kiedy był - była bliskośc, kiedy wychodził, znikał na dłużej. Po jakimś czasie znowu przychodził i znowu znikał..... I znowu przychodził i znowu znikał.... Czasem coś napisał, czasem coś bardzo miłego..... Niby szło do przodu, sam inicjował rozmowy na temat przyszłości, rodziny, dzieci (!!!), ale jakimś cholernie wolnym tempem...
Nie jestem z tych ,co się narzucają, piszą codziennie. Ale skręca mnie czasami z bólu, kiedy wiem, że nie mogę napisac, nie mogę żebrac o uwagę - i tylko czasem coś napiszę w żartach, żeby wiedziec, czy żyje, czy odpowie, a przeważnie odpowiadał i proponował spotkanie. Tak jakby czekał na aprobatę.
A kiedy czasem się wkurzałam na coś, już nie wytrzymywałam takiego zachowania i dawałam temu wyraz, to on w ogóle się nie kłócił, milczał. Straszne... dla mnie znaczy : mam cię w gdzieś.
To że mówił, że nie potrafi wyrażac uczuc, to mnie g.... obchodzi. Dla mnie to gadka dla dzieci.
Problem w tym, że ja się strasznie męczę w tej sytuacji. Myślałam, że ludzie zakochani (a za takich nas uważałam) zabiegają o kontakt, szukają możliwości.... ale jak tak mozna krok do przodu i dwa w tył ?
Teraz próbuję się odkochac, przybrac męską postawę, byc twarda, ale są dni (jak ten dziś ), że mi nie wychodzi
Ciekawa jestem, dlaczego tak się może człowiek zachowywac, ja tego jakoś nie pojmuję. Ciekawa jestem Waszych doświadczeń i opinii.
Chciałam jeszcze dodac, że jestem kobietą z tych "twardszych", nie z tych słabszych, ponoc też atrakcyjną z bardzo dużym poczuciem humoru a on jest dla mnie kipiącym testosteronem - dlatego czasem myśle,że może chodzi o walkę o dominację