Jak żyć z chorobą nowotworową jedynego dziecka - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Jak żyć z chorobą nowotworową jedynego dziecka

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 24 ]

1

Temat: Jak żyć z chorobą nowotworową jedynego dziecka

Nie jestem w stanie poradzić sobie sama z problemami chorób w najblizszej rodzinie. Po raz pierwszy chwytam się sieci, z nadzieją.
Mam 55 lat, od 6 miesięcy jestem na emeryturze. Od 22 lat opiekuję się niedołężną matką. Rok temu zabiła mnie wiadomość o chorobie nowotworowej jedynego, 31-letniego syna. Świat stracił kolory, depresja, odejście na emeryturę (udało się - nauczyciel-bibliotekarz). Znajomi, przyjaciele (nazywają sami siebie teraz tylko starymi znajomymi), nie mają nigdy czasu mnie odwiedzić, czasem ktoś zadzwoni, aby zaspokoić wyrzuty sumienia. Po prostu uciekają jak szczury z tonącego statku, a ja czuję się jak trędowata. Przestałam odbierać telefony, zmuszć się do wymuszonych odwiedzin. Kiedyś było inaczej, byłam "fajna", mimo ciągłej opieki nad matką. Mieszkam na wsi, miało to być "moje miejsce na ziemi", okazało się cudownym więzieniem, w dużej mierze z powodu niemożności zostawienia mamtki samej. Sisotra od sześciu lat nie daje znaku życia. Jestem w nieformalnym związku z dobrym człowiekiem, który zapewnia mi nie najgorsze warunki materaialne, ale to nie jego matka ani tym bardziej jego syn.  Moja historia jest bardzo długa i bardzo skomplikowana. Teraz liczy się tylko syn. Minął rok, jest po operacji usunięcia kości strzałkowej (nowotwór złośliwy kości), badania po operacji wykazały brak nowotworu, radość. Potem usunięcie śrub i wzmocnienie stawu skokowego przeszczepem. Nie najlepiej się zrasta, za 3 tygodnie czeka go rezonans magnetyczny, a ja jestem w totalnej rozpaczy. Strach paraliżuje jakiekolwiek działania. Robię jedzenie, "Jola - jeść się chce" - to odwieczna pobódka, potem..........., trudno o tym pisać, obiad i płacz w samotności. Nie daję rady, proszę wszystkich życzliwych o jakakolwiek pomoc. Będę wdzięczna.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Jak żyć z chorobą nowotworową jedynego dziecka

kochana tak mi przykro ale musisz myslec pozytywnie, masz syna który potrzebuje Twojego wsparcia.
Trzymaj się.

3

Odp: Jak żyć z chorobą nowotworową jedynego dziecka

Jolu, jak możemy Ci pomóc?
Popytaj w MOPS'ie może uda Ci się załatwić opiekunkę do matki chociaż na parę godzin.
Twój mężczyzna uważa że problemy się dzieli? Potrzebujesz jego wsparcia, nie jesteś maszyną!

4

Odp: Jak żyć z chorobą nowotworową jedynego dziecka

Współczuję Ci...TO NAJGORSZA RZECZ...widzieć cierpienie własnego dziecka...
niestety zaczyna Cię dopadać depresja...z nią nie będziesz w którymś momencie móc Ani pomóc Synowi ani matce...
Musisz zadbac o swoje zdrowie psychiczne...
To bardzo ważne...

5 Ostatnio edytowany przez Noelle (2011-02-25 14:47:19)

Odp: Jak żyć z chorobą nowotworową jedynego dziecka

3 tyg na rezonans? mi natychmiast zrobili za granica.. myslalas o wyjezdzie? bilet lotniczy 50 zl.. jesli mas zniebieska karte moze sie leczyc za granica.. myslalas o tym by poprosic o pomoc finansowa?  tyle ze musialabys ujawnic dane, jestem pewna ze mozna by jakas akcję na forum zorganizowac.. pisz  pomozemy

doris masz maila

6

Odp: Jak żyć z chorobą nowotworową jedynego dziecka

doris masz maila

7

Odp: Jak żyć z chorobą nowotworową jedynego dziecka

Dziękuję za zainteresowanie, nie bardzo wiem jak każdemu z osobna odpowiedzieć. Dopiero zaczynam,

8

Odp: Jak żyć z chorobą nowotworową jedynego dziecka

poczekamy  spokojnie, kladz sie spac wypoczynek to podstawa

9

Odp: Jak żyć z chorobą nowotworową jedynego dziecka

nie dziękuj po to tutaj jesteśmy by się wspierac smile

10

Odp: Jak żyć z chorobą nowotworową jedynego dziecka
ona32 napisał/a:

3 tyg na rezonans? mi natychmiast zrobili za granica.. myslalas o wyjezdzie? bilet lotniczy 50 zl.. jesli mas zniebieska karte moze sie leczyc za granica.. myslalas o tym by poprosic o pomoc finansowa?  tyle ze musialabys ujawnic dane, jestem pewna ze mozna by jakas akcję na forum zorganizowac.. pisz  pomozemy

Mój syn jest pełny nadziei i wierzy, że będzie wszystko dobrze. Ja przed nim ukrywam swoje strachy i depresję. Muszę. On mieszka w Krakowie, nie ma najlepszej sytuacji ani rodzinnej, ani finansowej. Pomagamy mu. Nigdy nie prosilam nigdy nikogo o pomoc finansową. Teraz czekam, ale czekanie mnie zabija. Dziekuję, mam wielką wiarę, że nie będzie trzeba, ale pamietam.

11

Odp: Jak żyć z chorobą nowotworową jedynego dziecka

Dobranoc, idę spac przy pomocy Zolpica (niestety), inaczej ani godziny spania.

12

Odp: Jak żyć z chorobą nowotworową jedynego dziecka

Z tematem nowotworów ostatnio coraz bliżej się stykam, warto aby Twój syn znalazł się pod opieką fundacji, jego choroba domyślam się wpłyneła na sytuację zawodową a co się z tym wiąże na finanse.
Warto poszukać pomocy.
Sytuacja w której jesteś jest bardzo ciężka ale pomysł z opiekunką na pewno przyniósłby chwilę wytchnienia.
Bardzo dużo wziełaś na siebie a przecież sama zmiana Twojej sytuacji zawodowej to bardzo stresujące wydarzenie.

Na tą chwilę spróbuj się nie martwić o zdrowie syna na razie jest dobrze a to przecież bardzo, bardzo dużo.

13

Odp: Jak żyć z chorobą nowotworową jedynego dziecka

Doskonale Cię rozumiem... Choroba dziecka jest chyba najgorszą rzeczą jaka może nas spotkać... Tak bardzo byśmy chcieli coś zrobić, ale wiemy doskonale, że jesteśmy bezradni, nie możemy zrobić nic... Musimy żyć... Moja córka urodziła się z rozszczepem kręgosłupa, to nie choroba-to niepełnosprawność(jeździ na wózku inwalidzkim)! Początki były naprawde trudne, nie spałam nie jadłam, nie wyobrażałam sobie następnego dnia, byłam bo musiałam-nie żyłam. Teraz ma 5lat, z pełną świadomością mówię, że żyje! Musisz być wsparciem dla swojego syna, bądź przy nim silna, nie okazuj swojej słabości-wiem że to trudne... A jeśli zaczniesz się nad nim jeszcze "użalać" on nie będzie miał w sobie siły i motywacji, żeby walczyć z tą chorobą... Powiedz myślałaś o wizycie u psychologa, aby łatwiej było tobie to ułożyć i nauczyć się z tym żyć?

Co do znajomych... Ja po porodzie wyselekcjonowałam swoich znajomych, przewartościowałam życie, zerwałam kontakty, które były zbędne-nie, nie dla mnie poprostu ludzie u nas w Polsce są mało tolerancyjni! Nie akceptują "inności" teraz mam przyjaciół tylko takich, którzy są ze mną na dobre i złe nie ważne co się dzieje. Napewno masz wokól siebie ludzi, którzy chcą być z Tobą i Tobie pomóc... Tylko wiesz... najzwyczajniej, w świecie nie wiedzą jak, boją się zacząć rozmowe na temat choroby Twojego syna... Otwórz się na nich a napewno odkryjesz prawdziwych przyjaciół- wiem to z własnego doświadczenia.

Pozdrawiam Cię serdecznie... I wierzę, że sobie poradzisz...

14

Odp: Jak żyć z chorobą nowotworową jedynego dziecka
czarnaa86 napisał/a:

Doskonale Cię rozumiem... Choroba dziecka jest chyba najgorszą rzeczą jaka może nas spotkać... Tak bardzo byśmy chcieli coś zrobić, ale wiemy doskonale, że jesteśmy bezradni, nie możemy zrobić nic... Musimy żyć... Moja córka urodziła się z rozszczepem kręgosłupa, to nie choroba-to niepełnosprawność(jeździ na wózku inwalidzkim)! Początki były naprawde trudne, nie spałam nie jadłam, nie wyobrażałam sobie następnego dnia, byłam bo musiałam-nie żyłam. Teraz ma 5lat, z pełną świadomością mówię, że żyje! Musisz być wsparciem dla swojego syna, bądź przy nim silna, nie okazuj swojej słabości-wiem że to trudne... A jeśli zaczniesz się nad nim jeszcze "użalać" on nie będzie miał w sobie siły i motywacji, żeby walczyć z tą chorobą... Powiedz myślałaś o wizycie u psychologa, aby łatwiej było tobie to ułożyć i nauczyć się z tym żyć?

Co do znajomych... Ja po porodzie wyselekcjonowałam swoich znajomych, przewartościowałam życie, zerwałam kontakty, które były zbędne-nie, nie dla mnie poprostu ludzie u nas w Polsce są mało tolerancyjni! Nie akceptują "inności" teraz mam przyjaciół tylko takich, którzy są ze mną na dobre i złe nie ważne co się dzieje. Napewno masz wokól siebie ludzi, którzy chcą być z Tobą i Tobie pomóc... Tylko wiesz... najzwyczajniej, w świecie nie wiedzą jak, boją się zacząć rozmowe na temat choroby Twojego syna... Otwórz się na nich a napewno odkryjesz prawdziwych przyjaciół- wiem to z własnego doświadczenia.

Pozdrawiam Cię serdecznie... I wierzę, że sobie poradzisz...

Mój syn ma 190 cm wzrostu, kocha piłkę, jest wysportowanym, przystojnym mężczyzną. Nic nie zapowiadało choroby i to był cios. Zlamał nogę rok temu, stojąc na bramce. I wtedy wszystko wyszło, chyba na szczęście, bo nie miał żadnych dolegliwości.
Najgorsza jest bezradność, że tak niewiele mogę mu pomóc. Wprawdzie ojciec jego też mieszka w Krakowie, ale odkąd założył nowa rodzinę, wszelki uczucia mu minęły. A był w dzieciństwie Michała naprawdę dobrym ojcem. Kiedy do niego wczoraj zadzwoniłam, wyczuł że jestem w złym stanie psychicznym i napsał smsa do syna w stylu, nie opowiadaj matce, że coś cię boli, przecież nie umierasz. Nawet ojciec odpadł, a cóż dopiero znajomi, ja właściwie teraz nie mam nikogo ze znajomych, na kogo mogłabym liczyć, nawet porozmawiać. Ta polska zazdrość. Mój partner jest ode mnie 7 lat młodszy, przystojny, inteligentny i dobry dla mnie. Jesteśmy ze soba juz 24 lata, a wszyscy czekają, kiedy wreszcie mnie rzuci. Ciągle słyszę, ale przecież masz Wojtka, on tak cię kocha i ty zawsze spadniesz na cztery łapy. Oby teraz też.
Dziekuję za słowa otuchy i życzę dużo dobrego. Tak chcialabym powiedzieć jak Ty - żyję. [Yola]

15

Odp: Jak żyć z chorobą nowotworową jedynego dziecka

Jola - jeśli chodzi o twoją mamę - jeśli jest osobą leżącą, to zapytaj twojego lekarza rodzinnego o możliwość opieki - do sąsiadki przychodzi 3 razy w tygodniu pielęgniarka - kąpie starszą panią, dba żeby ją troszkę wypielęgnować, sprawdzić leki - wtedy rodzina może troszkę odsapnąć - popytaj.

16

Odp: Jak żyć z chorobą nowotworową jedynego dziecka

Wiem, że to jest zupełnie co innego. Ale cios- i pierwsza chwila prawdy jest tak sama... Niestety...
Ale na swojego partnera możesz liczyć? Więc o tyle dobrz, ja na ojca mojej córki nie... Byłam sama...
Potrzebujesz czasu aby to wszystko sobie ułożyć, ja potrzebowałam 3lat-dopiero wtedy zaczełam mówić żyję...
I naprawde polecam wizyte u psychologa. Popytaj w hospicjum... Tam mają naprawde świetnych psychologów którzy pomagają i pacjentom i rodzinom nauczyć się z tym żyć

17

Odp: Jak żyć z chorobą nowotworową jedynego dziecka

Niestety opiekunka na kilka godzin nie zdaje egzaminu, poza tym to takie wiejskie, piękne "zadupie". Uwiązanie od 22 lat jest najgorszą rzeczą, nie praca przy matce. Na całość mojego życia wpłynęło i na wychowanie syna. Mój partner jest zdeklarowanym miłośnikiem "jednego miejsca", spacery z psem w jedno miejsce, aparat fotgraficzny, komputer, spokój, spokój. Inny nie wytrzymałby uwiązania domowego z chorą matką. A ja jestem po operacji serca, z zostawioną wadą i jest coraz trudniej z wysiłkami fizycznymi. O tym teraz mało myślę. Syn oczywiście stracił pracę, jest teraz na zasiłku rehabilitacyjnym, ale stara się coś robić. Wysłaliśmy go na roczny kurs związany z reklamą, uczy się, ma założoną firmę z apartamentem (ma w Krakowie, ale oczywiście ne kredyt). Wszystko to nie daje dużych dochodów, ale jest co robić i o czym myśleć.
A na koniec coś wesołego - moja mama śpiewa ciągle o miłości lub o jedzeniu np. "Żal duszę ściska, serce boleść czuje, patrzę na kuchnię, nic się nie gotuje". Kilkadziesiat razy w ciągu dnia odpowiadam, czy ciepło na dworze i jaki dzisiaj dzień. Kiedys była dość ponurą osobą, teraz jest wesoła. Czasem się smiejemy, ja też.
Pozdrawiam

18

Odp: Jak żyć z chorobą nowotworową jedynego dziecka
czarnaa86 napisał/a:

Wiem, że to jest zupełnie co innego. Ale cios- i pierwsza chwila prawdy jest tak sama... Niestety...
Ale na swojego partnera możesz liczyć? Więc o tyle dobrz, ja na ojca mojej córki nie... Byłam sama...
Potrzebujesz czasu aby to wszystko sobie ułożyć, ja potrzebowałam 3lat-dopiero wtedy zaczełam mówić żyję...
I naprawde polecam wizyte u psychologa. Popytaj w hospicjum... Tam mają naprawde świetnych psychologów którzy pomagają i pacjentom i rodzinom nauczyć się z tym żyć

Tak, to prawda. Ja doświadczyłam strachu już wcześniej. Syn miał wypadek w wieku 7 lat. Skończyło się epilepsją. Wyszedł z tego, ale wtedy byłam młodsza i jakoś silniejsza psychicznie. Wierzyłam, że ten koszmar sie skończy.

19

Odp: Jak żyć z chorobą nowotworową jedynego dziecka
Bardolka napisał/a:

Jola - jeśli chodzi o twoją mamę - jeśli jest osobą leżącą, to zapytaj twojego lekarza rodzinnego o możliwość opieki - do sąsiadki przychodzi 3 razy w tygodniu pielęgniarka - kąpie starszą panią, dba żeby ją troszkę wypielęgnować, sprawdzić leki - wtedy rodzina może troszkę odsapnąć - popytaj.

Mama jest osobą, która wstaje, tylko o niczym nie myśli, wszystko ma byc przygotowane, leki bierze, kiedy się swoje odstoi. Nie chce sie myć (oczywiście ja to robię). Ciągłe kłótnie o to. Jak ktoś przyjdzie, jest miłą, starszą panią. Lubi towarzystwo i mówi: zdrowa jestem, nic mnie boli. Ma parkinsona, cukrzycę, chorobę wieńcową, demencję.  Jak to mój syn kiedyś mówił "Babcia nie ma tylko zgorzeli gazowej i róży".

20

Odp: Jak żyć z chorobą nowotworową jedynego dziecka

Co myślicie o psychologu on-line. To mogę zrobić, najbliższy Kraków lub Kielce, trudno to pogodzić w mojej sytuacji.  Busko-Zdrój, gdzie wcześniej mieszkałam i pracowałam odpada. Nienwidzę małych miasteczek. Tam jest większość ludzi z kompleksami dużego miasta i odbijają to sobie na ludziach ze wsi. Pochodzę ze wsi, 10 lat mieszkałam, pracowałam i uczyłam się w Krakowie (żałuję do dziś, że tam nie zostałam) .

21

Odp: Jak żyć z chorobą nowotworową jedynego dziecka
yola napisał/a:
czarnaa86 napisał/a:

Doskonale Cię rozumiem... Choroba dziecka jest chyba najgorszą rzeczą jaka może nas spotkać... Tak bardzo byśmy chcieli coś zrobić, ale wiemy doskonale, że jesteśmy bezradni, nie możemy zrobić nic... Musimy żyć... Moja córka urodziła się z rozszczepem kręgosłupa, to nie choroba-to niepełnosprawność(jeździ na wózku inwalidzkim)! Początki były naprawde trudne, nie spałam nie jadłam, nie wyobrażałam sobie następnego dnia, byłam bo musiałam-nie żyłam. Teraz ma 5lat, z pełną świadomością mówię, że żyje! Musisz być wsparciem dla swojego syna, bądź przy nim silna, nie okazuj swojej słabości-wiem że to trudne... A jeśli zaczniesz się nad nim jeszcze "użalać" on nie będzie miał w sobie siły i motywacji, żeby walczyć z tą chorobą... Powiedz myślałaś o wizycie u psychologa, aby łatwiej było tobie to ułożyć i nauczyć się z tym żyć?

Co do znajomych... Ja po porodzie wyselekcjonowałam swoich znajomych, przewartościowałam życie, zerwałam kontakty, które były zbędne-nie, nie dla mnie poprostu ludzie u nas w Polsce są mało tolerancyjni! Nie akceptują "inności" teraz mam przyjaciół tylko takich, którzy są ze mną na dobre i złe nie ważne co się dzieje. Napewno masz wokól siebie ludzi, którzy chcą być z Tobą i Tobie pomóc... Tylko wiesz... najzwyczajniej, w świecie nie wiedzą jak, boją się zacząć rozmowe na temat choroby Twojego syna... Otwórz się na nich a napewno odkryjesz prawdziwych przyjaciół- wiem to z własnego doświadczenia.

Pozdrawiam Cię serdecznie... I wierzę, że sobie poradzisz...

Mój syn ma 190 cm wzrostu, kocha piłkę, jest wysportowanym, przystojnym mężczyzną. Nic nie zapowiadało choroby i to był cios. Zlamał nogę rok temu, stojąc na bramce. I wtedy wszystko wyszło, chyba na szczęście, bo nie miał żadnych dolegliwości.
Najgorsza jest bezradność, że tak niewiele mogę mu pomóc. Wprawdzie ojciec jego też mieszka w Krakowie, ale odkąd założył nowa rodzinę, wszelki uczucia mu minęły. A był w dzieciństwie Michała naprawdę dobrym ojcem. Kiedy do niego wczoraj zadzwoniłam, wyczuł że jestem w złym stanie psychicznym i napsał smsa do syna w stylu, nie opowiadaj matce, że coś cię boli, przecież nie umierasz. Nawet ojciec odpadł, a cóż dopiero znajomi, ja właściwie teraz nie mam nikogo ze znajomych, na kogo mogłabym liczyć, nawet porozmawiać. Ta polska zazdrość. Mój partner jest ode mnie 7 lat młodszy, przystojny, inteligentny i dobry dla mnie. Jesteśmy ze soba juz 24 lata, a wszyscy czekają, kiedy wreszcie mnie rzuci. Ciągle słyszę, ale przecież masz Wojtka, on tak cię kocha i ty zawsze spadniesz na cztery łapy. Oby teraz też.
Dziekuję za słowa otuchy i życzę dużo dobrego. Tak chcialabym powiedzieć jak Ty - żyję. [Yola]

Próbowałam sie otworzyć na znajomych i nie kryłam choroby Michała, Kiedy było to sensacją, jakos było. Na spotkaniach ze znajomymi czułam, że cos pękło. Moi znajomi, to przede wszystkim matki i ojcowie, oni się mnie boją, bo przypominam im ich własne strachy. Od roku nikt nas nie odwiedził, choć każdy mówi, ze musimy się spotkać. Doświadczenie bolesne, zresztą syn ma to samo. I znowu, naucz się z tym zyć, brakuje sił.

22

Odp: Jak żyć z chorobą nowotworową jedynego dziecka
yola napisał/a:

Próbowałam sie otworzyć na znajomych i nie kryłam choroby Michała, Kiedy było to sensacją, jakos było. Na spotkaniach ze znajomymi czułam, że cos pękło. Moi znajomi, to przede wszystkim matki i ojcowie, oni się mnie boją, bo przypominam im ich własne strachy. Od roku nikt nas nie odwiedził, choć każdy mówi, ze musimy się spotkać. Doświadczenie bolesne, zresztą syn ma to samo. I znowu, naucz się z tym zyć, brakuje sił.

Doskonale wiem co czujesz, czuje Twój syn. Ja miałam 20 lat, gdy się dowiedziałam o tym, że mam guza mózgu. Znajomi także się odwrócili. Nie wiedzieli jak ze mną rozmawiać. Chociaż ja na spotkaniach się śmiałam, żartowałam. O chorobie nie wspominałam. Ale już nie mogłam się napić piwa, imprezować do 4. Chociaż nigdy dużo nie imprezowałam.
Zostało kilka osób, które nie bały się ze mną posiedzieć przy soku, herbacie. Dzięki temu wiem na kim mogę polegać. W sumie są to trzy koleżanki plus kolega. Reszta uciekła. Niedawno mój kolega miał obronę pracy inżynierskiej. Mi niestety się to trochę przesunęło w czasie ze względu na te operacje. Napisałam mu tylko: "powodzenia" W zamian otrzymałam wiadomość na gg. Napisał: "Możesz na mnie zawsze liczyć, nigdy nie spotkałem takiej kobiety, przyjaciółki jak ty. Nawet jeżeli w środku nocy coś się stało, zawsze możesz zadzwonić, a ja napewno ci pomogę. O takich przyjaciół trzeba się troszczyć."
Prawdą jest, że już w liceum chodziliśmy na wagary, gdy jedno z nas miało problem i musiało się wygadać. Nieraz siedzieliśmy przy piwie, a on mi opowiadał o jakiejś dziewczynie.
Po tym wszystkim została tylko garstka osób. Niektórzy są zdziwieni gdy nagle mnie spotykają gdzieś na ulicy, bo przecież "było z tobą źle". Może powinno mnie już nie być tongue
Właśnie w takiej sytuacji poznajemy ludzi. Myślę, że cenniejsza będzie jedna osoba, która zostanie przy nas, niż całe grono pseudo przyjaciół.

23

Odp: Jak żyć z chorobą nowotworową jedynego dziecka
Małgorzatka napisał/a:
yola napisał/a:

Próbowałam sie otworzyć na znajomych i nie kryłam choroby Michała, Kiedy było to sensacją, jakos było. Na spotkaniach ze znajomymi czułam, że cos pękło. Moi znajomi, to przede wszystkim matki i ojcowie, oni się mnie boją, bo przypominam im ich własne strachy. Od roku nikt nas nie odwiedził, choć każdy mówi, ze musimy się spotkać. Doświadczenie bolesne, zresztą syn ma to samo. I znowu, naucz się z tym zyć, brakuje sił.

Doskonale wiem co czujesz, czuje Twój syn. Ja miałam 20 lat, gdy się dowiedziałam o tym, że mam guza mózgu. Znajomi także się odwrócili. Nie wiedzieli jak ze mną rozmawiać. Chociaż ja na spotkaniach się śmiałam, żartowałam. O chorobie nie wspominałam. Ale już nie mogłam się napić piwa, imprezować do 4. Chociaż nigdy dużo nie imprezowałam.
Zostało kilka osób, które nie bały się ze mną posiedzieć przy soku, herbacie. Dzięki temu wiem na kim mogę polegać. W sumie są to trzy koleżanki plus kolega. Reszta uciekła. Niedawno mój kolega miał obronę pracy inżynierskiej. Mi niestety się to trochę przesunęło w czasie ze względu na te operacje. Napisałam mu tylko: "powodzenia" W zamian otrzymałam wiadomość na gg. Napisał: "Możesz na mnie zawsze liczyć, nigdy nie spotkałem takiej kobiety, przyjaciółki jak ty. Nawet jeżeli w środku nocy coś się stało, zawsze możesz zadzwonić, a ja napewno ci pomogę. O takich przyjaciół trzeba się troszczyć."
Prawdą jest, że już w liceum chodziliśmy na wagary, gdy jedno z nas miało problem i musiało się wygadać. Nieraz siedzieliśmy przy piwie, a on mi opowiadał o jakiejś dziewczynie.
Po tym wszystkim została tylko garstka osób. Niektórzy są zdziwieni gdy nagle mnie spotykają gdzieś na ulicy, bo przecież "było z tobą źle". Może powinno mnie już nie być tongue
Właśnie w takiej sytuacji poznajemy ludzi. Myślę, że cenniejsza będzie jedna osoba, która zostanie przy nas, niż całe grono pseudo przyjaciół.

Droga Małgorzatko
Tak często teraz myślę o tych wszystkich dzieciach i młodych ludziach, których los ciężko doświadczył i kazał im tak szybko dojrzeć. I ich rodzicach. Podziwiam często ich spokój i pogodę ducha. Trochę rozumiem Twoje problemy z przyjaciółmi i "przyjaciółmi", bo urodziłam się z wadą serca i też byliśmy "naznaczeni". Potem syn z epilepsją, no i teraz........ Miałam operację w wieku 18 lat i okazało się, że jakimś sposobem nie zrobili mi wszystkiego. Żyję już sporo lat, cały czas się starałam dorównać "zdrowym", ale aż tak trudne to nie było, bo zawsze wyglądałam bardzo dobrze. Na zewnątrz problemów nie było, a reszta to już była moją tajemnicą. Poszłam na studia, choć lekarze nie bardzo to widzieli, urodziłam syna, choć nie było łatwo, przeszłam parę zawodów miłosnych i jedno małżeńskie, no i przepracowałam 27 lat, nawet dorobiłam się emerytury.
To dobrze, że jest choć jedna osoba, która Cię przyjmuje ze wszystkim. Jesteś już na prostej i to najważniejsze. Skoro sobie poradziłaś w tak młodym wieku, kiedy koleżanki, przyjaźnie liczą się najbardziej, to już jesteś "z górki".  Ja też przewartościowuję swoich znajomych, już mi łatwiej. Pomyślalam sobie, że jak ma coś zostać, to zostanie. Mam wielkie szczęście, bo od 24 lat mam bliskiego człowieka, z wadami i zaletami, ale był zawsze przy mnie, w dobrych i trudnych chwilach. Muszę też o niego dbać, finansowo bez zastrzeżeń pomaga mojemu synowi i mojej matce, nie mówiąc o mnie.
Przechodzę różne etapy, strachu, niemocy, czasem nienawiści i nadziei, ale pewnie to tak jest. Pomagają mi Wasze posty.
Życzę z całego serca jak najmniej zmartwień a najwięcej wesołych i szczęśliwych dni, one Ci się należą.

Posty [ 24 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Jak żyć z chorobą nowotworową jedynego dziecka

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024