Witajcie.
Jestem tu nowy, Ale trafiłem na to forum dzięki Google. Poszukiwaniem odpowiedzi na pytania które mnie nurtują. Dzięki temu trafem tutaj.
Widząc wasze rozmowy uważam, że różni się to forum od innych tym, ze można tu znaleźć na prawdę konstruktywne rzeczy.
Opiszę trochę swoje dość świeże odczucia w tym temacie.
Rozstalem się nie dawno z partnerką, z którą byłem 2 lata. Całe dwa lata od początku to były jej problemy z jej ex, dziećmi, rodziną. Do tego stopnia, ze jej dzieci wpuszczaly ojca do domu a my niczego nie świadomi mieliśmy awanturę w mieszkaniu. Dom był jej ojca, A ten przez wiele miesięcy nie wyprowadzal gościa z podwórka. Masa problemów, walk w sądach z oszołomem, tłumaczenia, ze tak być nie powinno, podnoszenia jej zniszczonej samooceny, zdruzgotanego ego, wspierania... przytulania, powtarzania, ze jest piękna, przenoszenia kwiatów (nawet w szalony sposób zamówiłem kuriera światowego do jej pracy) i zero swoich własnych problemów. Z takim ciężarem, miałem energię, by walczyć za dwoje. Dziś z czystym sumieniem mogę wymienić co mnie bolało i raniło:
Chronologicznie podam, bo to pojawiało się co kilka/kilka naście tygodni:
1. Pytanie czy aby na pewno ją kocham.
- oczywiście tu następowało seria zapewnień, podawanie konkretnych przykładów na moją miłość, wymieniane oczywistych wręcz dowodów na głębokie uczucie (zero krytyki w jej strone)
2. Pytania, dla czego jestem z takim nikim jak ona
- I znów analogicznie do powyższego.
3. Porównywanie siebie samej do moich ex
- I znów tłumaczenia ze do pięt jej nie dorastają, ze to ją wybrałem i z nią jestem
4. Porównywanie mnie do jej ex
- tu już zaczynała się pojawiać irytacja z mojej strony i wiem, ze mówiłem z naciskiem, ale nadal tłumaczyłem, ze przeszłości ani mojej ani jej w związku być nie powinno.
5. Nazwanie mnie egoistą i porównanie do największego kosznaru z przeszłości (nastąpiło to w tygodniu walki o brak przeszłości czyli pkt. 4go)
6. Nazwanie mnie socjopatą, bo według niej manipuluję nią, choć wspierałem i pomagałem jak mogłem (naprawiłem wieloletnie urazy u niej w rodzinie i pogodził się z bratem, który podczas nie odżywiania się do niej zdążył postawić i wykończyć dom A ona ostatnie co widziała, to fundamenty)
7. Twierdzenie ze ją wykorzystywalem, pomimo tego, ze właściwie 2 lata poświęciłem na ratowanie jej sytuacji A sam w między czasie dałem się namówić na budowę domu dla nas i wziąłem 170000 kredytu na ten cel.
8. Pokazywanie braku zaufania ( kazda rada w sprawach sądowych musiala być potwierdzona, każda złotówka wydana przez nią na mnie, musiala być potwierdzona zachowanym paragonem).Tu już właściwie i ja nie wytrzymałem, do swojej frustracji niestety dorzucilem wyzwiska.
9. Hicior: ze jej dzieci odeszły przeze mnie, kiedy to dziadkowie oczyści do dziś porą im mózg. Ludzie, którzy niszczą się na niej od 15 lat i niszczą jej życie permanentnie.
10: wylew pomyj: ze ją kontroluję, ze nią manipuluję, że ją ograniczam.
11. Ostatni hit: jestem po przejściach również. Zostałem zdradzony. Kiedyś przy jakiejś luźnej rozmowie pokazała mi (sama) Messenger I zauważyłem że rozmawiała z jakimś gościem i powiadomienia miała wyciszony. Oczywiście od razu powiedziałem, ze mnie to ubodło i obudziło we mnie przeszłość. Usłyszałem że nie ma sobie nic do zarzucenia. Przelało to szalę goryczy. Dziś, zastanawiam się gdzie popełniłem błąd, co zrobiłem nie tak, i czy aby na pewno dobrze uważam, że to ona ponosi winę za rozpad.
Napisałem powyższe jako facet. Człowiek, który poświęcił wszystko by ona mogła czuć się bezpiecznie, by znała swoją wartość, by czuła się kimś wartościowym, by rozwiązać jej problemy. O moich do dnia dzisiejszego pojęcia nie ma.