Wszystko stalo sie dla mnie takie niezrozumiale.
Maz zarzucil mi, ze jestem chorobliwie zazdrosna i ze musze sie leczyc psychicznie bo mam problem.
No a ja jako "jednostka chora" nie wiem czy moge ocenic sama siebie obiektywnie.
Bo to, ze tak az do trzewi czuje sie sie oszukana, ze stracilam zaufanie, ze intuicja mi podpowiada nie swiadczy przeciez o niczym.
Dlatego postanowilam napisac na forum liczac na statystyke wypowiedzi.
Moj maz odnowil kontakty ze swoja niedoszla zona sprzed 20 lat na jednym z komunikatorow internetowych. Mieszka w miescie oddalonym o 500 km. Zerwali ze soba bo podobno ona nie byla mu wierna i zdradzala go ze swoim poprzednim partnerem (zreszta zonatym mezczyzna)
To ze widzialm blysk w jego wzroku to moje odczucie ale to ze siedzial z nia na czacie do pozna w nocy podczas gdy ja czekalam na niego w sypialni na umowiona randke to fakt.
Inne fakty:
- przyznal ze rok temu to moze byl lekki flirt bo byl pod wplywem alkoholu ale ona nic dla niego nie znaczy bo tylko mnie kocha
Powiedzial ze wyrazil nadzieje w jednym z maili iz zobaczy kiedys jej cycuszki a ona w opowiedzi napisala mu, ze chetne do niego przyjedzie do hoteu.
- po roku mimo moich staran ( ladna fryzura, makijaz, etc) nie chcial spedzic ze mna sylwestra.Zaplanowalismy sylwestra we dwojke. Mialo byc romantycznie. Bylam slodka jak malinka. Prosilam wiele razy zeby zszedl na dol do salonu gdzie na niego czekalam. Mowil ze jest bardzo zajety bo musi ustawic sobie nowy telefon. O 11 w nocy juz nie wytrzymalam i weszlam na gore do sypialni. Zastalam go piszacego maila do swojej "niedoszlej zony". Bardzo mnie to zalamalo i zaczelam plakac. Zapytalam dlaczego mi to robi? Powiedzial, ze nie zdradza mnie fizycznie ale ma potrzebe na psychiczna odskocznie.
zapytalam "czy to zdrada psychiczna? Odpowiedzial "mysl sobie co chcesz"
Powiedzial ze ma ochote na seks z ta pania.
Nie spedzilismy tego sylwestra razem. Ja plakalam on rozpoczal strajk milczenia.
nie caly miesiac pozniej. Zastalam go na pol nagiego (od pasa w dol) rozmawiajacego z wykorzystaniem kamerki. Na moje wejscie do sypialni powiedzial do owej pani bardzo slodkim glosem ze musza konczyc bo weszla TA- "zona z wielkim oczami" (pogarda w glosie to moje subiektywne odczucie)
Ostatnio powiedzial ze nie zamierza zerwac kontaktow z owa kobieta i jesli bede go zmuszac to sie rozwiedziemy.
Na moja propozycje zeby do niej pojechal i sprobowal szczescia a jak sie nie uda to wroci do mnie odpowiedzial "boje sie ze to spotkanie bedzie wielkim zawodem gdyz nie stane seksualnie na wysokosci zadania"
W tak zwanym miedzy-czasie maz zapewnia ze kocha tylko mnie. Ze ta kobieta nie ma dla niego znaczenia. Jest wrecz na koncu listy kobiet ktorymi jest zainteresowany.
.. i ze seksualnie nie jest nia w ogole zainteresowany poniewaz (ubierajac to w bardziej ogledne slowa, niz moj maz) jej rozmiary nie pozwalaja na fizyczne, seksualne dopasowanie. Ponadto zna inne kobiety z ktorymi bardziej wolalby sie zwiazac niz z nia, wiec nie rozumie dlaczego jestem akurat o nia zazdrosna.
To tak ogolnikowo i w skrocie. Bolesnych faktow jest wiecej.
Ale czy na podstawie tych podanych mam prawo byc zazdrosna o meza czy nie?
Czy moja zazdrosc to juz choroba.
Bo zazdrosc to pol problemu.
Ja stracilam poczucie bezpieczenstwa. I rzeczywiscie czuje, ze zwariowalam.