Witajcie.
Zastanawiam się jak poprawnie starać się dążyć do zrównoważenia uczuć między partnerami. W moim związku, na samym jego początku, miała miejsce sytuacja niezależna ode mnie, która spowodowała wycofanie się mojej kobiety.
Wcześniej byliśmy w miarę zrównoważeni i widać było, że oboje tęsknimy, zależy nam, zakochujemy się, robimy duże postępy, mamy ochotę na czułości, ale oczywiście to na mnie jako mężczyźnie spoczywał obowiązek inicjowania mocno przeważającej ilości aktywności. Niestety przez czynniki zewnętrzne, moja kobieta się nieco wycofała. Mianowicie chodzi o pojawienie się byłego partnera, który zaczął mieszać jej w głowie.
Niestety to zadziałało na mnie w ten sposób, że zacząłem z nim konkurować i jeszcze bardziej się starać, co prawdopodobnie jeszcze bardziej ją odpycha.
Zastanawiam się jak zastosować tutaj poprawie zasadę niedostępności. Staram się nie pisać do niej rano i czekam aż ona zacznie rozmowę, ale gdy już to zrobi, znów się zapominam.
To będę chciał wyplenić w pierwszej kolejności i nie olewać jej, ale po prostu zdawkowo odpowiadać co u mnie słychać w trzech słowach i że jestem czymś zajęty (posiadanie życia, pasji i aktywnego spędzania czasu z towarzystwem, a nie życie głównie w oparciu o związek także podobno postrzegane jest jako atrakcyjne). Co tylko jej odpowiedzieć w momencie, w którym zapyta się dlaczego się tak zdystansowałem?
Na pewno nie chcę jej niczego wygarniać i robić pretensji o to, że jest wycofana, bo to tylko znacznie pogorszy sprawę. Odpowiedź typu - Tobie zależy mniej, więc mnie także - raczej również jest nieodpowiednia.
Czy powinienem "rżnąć głupa" i powołując się na brak czasu i mnogość pracy i różnych rozrywek, po prostu grzecznie przepraszać i odmawiać propozycji spotkania (przynajmniej za 1 / 2 razem pod rząd), aby uświadomić jej, że nie jestem na każde jej skinienie i moje życie nie składa się tylko z czekania, aż będziemy się mogli zobaczyć?
Jak dobrze wiecie, choć pewnie niektórzy z was zaprzeczą, takie podejście i wyrównywanie tej równowagi zaangażowania (aby przestań odpychać drugą połówkę bardziej i zacząć ją przyciągać), co przez niektórych można nazwać gierkami, jest niezbędne i w pewnym zakresie należy do podstaw relacji międzyludzkich. Pytanie tylko jak to odpowiednio zaimplementować i realizować, jak znaleźć złoty środek?
Kolejna sprawa jest taka - jak przestać tęsknić i odpuścić sobie, aby móc skutecznie zacząć być mniej dostępnym i wystawiać się na tacy?
Sama świadomość, że tak trzeba, jeśli mi zależy aby to naprawić, mimo wszystko indukuje we mnie czekanie i niecierpliwość. Do tej pory zawsze stosowałem metodę myślenia o danej osobie i jej relacji ze mną w kontekście samych negatywów i tłumaczenia sobie, że po prostu to nie jest to czego szukam i co jest mnie warte. Niestety taka metoda, choć skuteczna, raczej prowadzi do trwałego, stałego pozbycia się uczucia do tej konkretnie jednostki.