Witam,
Jestem tu pierwszy raz. Dużo czytałam artykułów, które są publikowane tutaj. Choć boję się z Waszej strony krytyki to jednak chciałabym sobie ulżyć opisując moją sytuację.
Jestem (jeszcze) mężatką. Dwa miesiące temu wyszłam za mąż za wspaniałego mężczyznę i co najważniejsze, że już był (jest) dojrzały, który myślałam, że nie myśli już o szczeniackich wybrykach. Choć po ślubie to wszystko prysło. Ciągłe kłótnie, pretensje. Raz dobrze a raz źle. Ciągły lęk, że go stracę. Mój mąż jest bardzo rozgadany i łatwo zdobywa nowe znajomości. Myślałam, że na początku małżeństwa tak jest. W końcu przed ślubem nie mieszkaliśmy razem.
Po niedawnym czasie dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Myślałam, że to jest dar. I że przestaną się kłótnie. Wizyta u ginekologa i potwierdzenie, że jestem w ciąży. Byłam tak szczęśliwa, że zostaniemy rodzicami. Niestety zaczęły się dolegliwości związane ciążą. Nie mogłam z tym sobie poradzić. Ciągłe głupie nastroje, mdłości, nudności itd. Wszystko mnie bolało i ciągle chciało mi się spać. a mój mąż "Ciąża to nie choroba" Niestety brak seksu i dolegliwości dały się odbić. Mój mąż nie rozumiał tego... i mimo, że ślubował mi być na dobre i złe. To po ostatniej akcji, że nie jest posprzątane itd. nie wytrzymałam. Nakrzyczałam. On też nie wytrzymał. Choć już wcześniej mówił o rozwodzie. To tamtego dnia kazałam mi się wyprowadzać, a następnie złożył papiery rozwodowe. A ja... rozżalona zrozumiałam, że pomimo tego że źle się czułam powinnam dopełniać obowiązki małżeńskie. Chce mi się płakać , bo go kocham bardzo. I nie wyobrażam sobie życia bez niego. Teraz kiedy wyprowadziłam się od niego cały czas przeżywam to. Przecież od moich nastroi i o braku seksu ze względu na ciąże zniszczyło się nasze małżeństwo ? Czy on mnie w ogóle kochał ? Boję się. Nie chce tego rozwodu. Co mam robić? Nawet nie wiem jak mam do niego zadzwonić. Co mam powiedzieć "kochanie już nie będę taka" jak wcześniej tak mówiłam. Nie potrafię wyjaśnić jak mogłam się tak zmienić w trakcie ciąży. Choć wiem, że to nie jest wytłumaczenie. To zniszczyłam sobie życie i nie wierzę, że już do mnie zadzwoni. Jak nawet ani razu nie napisał... poradźcie
PS: Przepraszam, że tak chaotycznie napisane.