Jestem tak zdesperowana, że piszę tutaj.
Od czego zacząć. W skrócie - nienawidzę siebie, swojego życia, nie widzę dla siebie przyszłości i nie chcę już żyć. Jedynym, co mnie trzyma przy życiu, są moi rodzice. Wiem, że gdybym popełniła samobójstwo, byłoby to dla nich ciosem. Ale jednocześnie nie czuję się nikomu potrzebna. Taka mieszanka może wydać się nieco dziwna, ale cóż. Odkąd pamiętam nie byłam dla nikogo ważna. To okropne uczucie, widzieć jak inni mają przyjaciół, partnerów, są ważni dla kogoś, spotykają się ze znajomymi - tylko ja nie. Moje wszelkie znajomości nie wytrzymywały nawet roku. Nie ważne, jak bardzo się starałam, zawsze byłam tą niechcianą, stojącą z boku, byłam po prostu nikim. Z dnia na dzień jest mi z tym coraz ciężej, tym bardziej, że niedawno straciłam kogoś bardzo dla mnie ważnego, mojego jedynego przyjaciela, a nawet kogoś więcej. Kogoś, z kim planowałam przyszłość, komu mogłam powiedzieć wszystko, kto zawsze był i zawsze robił wszystko, co w jego mocy, żebym tylko mogła poczuć się lepiej. On szybko poradził sobie z zakończeniem naszej relacji, mnie boli to do dziś. Nie mam zupełnie nikogo, do kogo mogłabym się odezwać. Mam też trudności z nawiązywaniem nowych kontaktów, czyli tkwię w błędnym kole. Przy innych zawsze czuję się gorsza. Od paru lat duszę wszystkie emocje i myśli w sobie i powoli mnie to zabija. Okaleczam się, raz za razem coraz poważniej. Odebrałabym sobie życie z wielką chęcią, gdyby nie - tak jak na początku już wspominałam - rodzice. Jedyną moją wizją na przyszłość jest popełnienie samobójstwa, gdy umrą. Po prostu nie czuję chęci do życia, nie mam poczucia sensu. Mam wrażenie, że sobie nie poradzę, że będę sama, że do końca życia będzie mnie to zabijać. Nie sądzę, by ktoś mógł pokochać kogoś takiego jak mnie. Nienawidzę siebie, swojego życia, wyglądu, charakteru, wszystkiego. Równie dobrze mogłabym teraz umrzeć, a nikt by nie zauważył. Zaczyna mi brakować sił do wszystkiego.
Czasami i u mnie pojawia się taka myśl.. Nie możesz mówić ze nie jesteś nikomu potrzebna bo jak sama wspomnialas jesteś wazna dla rodziców. Jestem pewna ze z biegiem czasu będziesz im potrzebna coraz bardziej. A tak właściwie ile masz lat?
Nie tyle nie chcesz żyć co nie chcesz tak żyć, prawda?
Kto Ci wmawiał, że jesteś nieważna i niechciana? Rodzice?
Dlaczego się rozstaliście? Czy uważasz, że wyłącznie z Twojej winy i za to chcesz się ukarać?
Każdy ma gorszy okres w życiu. Ja również mimo starania sie aby wszystko było jak najlepsze mam złe dni. Po zdradzie żony juz nic nie jest takie same. Nic juz w zyciu nie cieszy. Mimo iż minęło juz 1,5 roku i nie ma poprawy wierze, ze z czasem będzie dobrze. U Ciebie tez nadejdą dobre dni. Masz zdrowie, rodzinę. Niektórzy o tym marzą.
Trzymaj się.
Noc ciebie w ogóle nie interesuje? Możesz się uczyć czegokolwiek, byle systematycznie, nawet gry na gitarze. Nie będziesz się czuć gorsza i od razu jakość relacji z chłopakiem się poprawi.
Wiem, że jestem ważna dla rodziców. Ale chyba wiecie, jak to jest. Nie mogę przecież całe życie mieszkać z rodzicami i tylko z nimi spędzać czas. Kiedyś trzeba będzie się wyprowadzić, rozpocząć samodzielne życie.
W przekonaniu, że jestem nieważna i niechciana utwierdzano mnie od wczesnej podstawówki. Zawsze słyszałam, że jestem dziwna, paskudna, że nie pasuję. Zawsze mnie odtrącano, byłam na uboczu, nie ważne, jak bardzo się starałam. A ja nigdy nie miałam złych zamiarów. Nigdy nic złego nikomu nie zrobiłam. I już naprawdę nie wiem, co jest ze mną nie tak. Naprawdę ciężko jest wytrzymać, gdy dzień w dzień słyszy się jedynie negatywne uwagi i śmiechy za plecami, a pomocnej dłoni znikąd.
Nasze rozstanie było po części moją winą, po części jego. Jednak głównie moją. Nie mam do nikogo pretensji ani nie chowam urazy. Najzwyczajniej w świecie boli mnie strata, bardzo tęsknię i chciałabym go odzyskać. Jednak na naprawę tej relacji nie ma już żadnych szans.
Tak, mam zdrowie i rodzinę, ale... To wszystko nie pozwala cieszyć mi się tym, co mam. Cóż po zdrowiu, gdy brak szczęścia, nadziei, ciepła, poczucia sensu...?
Owszem, interesuje mnie wiele rzeczy - sztuka, muzyka, literatura. Rysuję, maluję, gram na instrumentach. Problem w tym, że nic nie sprawia mi przyjemności, satysfakcji ani radości. Na nic nie mam ochoty ani siły. Książki i instrumenty leżą nietknięte od dłuższego czasu, za rysowanie nie mam sił ani ochoty się zabrać. Błędne koło.
Tez rysuję i gram ja tu widzę raczej doła typowego dla artystów.
Tez rysuję i gram
ja tu widzę raczej doła typowego dla artystów.
Nie kaźdy kto rysuje i gra jest artystą
chloe2 napisał/a:Tez rysuję i gram
ja tu widzę raczej doła typowego dla artystów.
Nie kaźdy kto rysuje i gra jest artystą
ale u autorki najwidoczniej ta dusza artysty jest przynajmniej jak dla mnie. niezrozumiana, znudzona życiem. wielu artystów popadało w nałogi czy popełniali samobójstwa.
Jesli taka niby bliska osoba bez zadnych problemow odeszla, to znaczy, ze nie byla ciebie warta. A ty zamiast tak samo postapic i isc do przodu to uzalasz sie nad soba i zyjesz zapewno przeszloscia i wspomnieniami oraz marzeniami? Pamietam kiedy ja mialam taki okres. Zero sily i ochoty lub motywacji. Jedyny powod dla ktorego wstawalam z lozka to ulubiony serial w tv i wyjscie z psem. Chcialo mi sie plakac, ale lzy juz nie lecialy, nie mialam nikogo, kto by zrozumial co sie dzieje w mojej glowie... Wiem, ze bardzo duzo ludzi przechodzi w zyciu taki depresyjny okres.
Poszlam jednego dnia o lekarzy a ten skierowal mnie do psychiary. Psychiatra przepisal mi od reki pigulki anty depresyjne i dopiero wtedy przyszedl mi rozum do glowy kiedy po tabletkach lezalam 12 godzin w lozku patrzac sie w sufit lub spalam jeszcze wiecej niz przed diagnoza... Wtedy zrozumialam, ze zadne tabletki i zaden lekarz nie sa mi potrzebne. Chce wrocic do takiego stanu w jakim bylam przed depresja. Wesola, skaczaca, rozgadana... A wiec przelamalam sie. Sport dodal mi energi i zaczelam pozytywnie myslec. Ciezko jest przez pierwszy tydzien sie przelamac i zmotywowac, ale jednak dalo rade. Sport, glosna wesola muzyka. NAjpierw samemu a pozniej kontakty i znajomi sami sie nawina.. Jak bedziesz tak dalej sama siedziec i sie smucic to napewno nikt nie bedzie wiedzial o twoim istnieniu oraz twoich myslach. Otworzylas sie na wirtualnym forum, bo pisanie jest latwiejsze i takie anonimowe, ale zacznij otwierac sie w zyciu realnym. Idz na jakies kursy/zajecia i poznawaj ludzi, spedzaj czas poza domem, nie szukaj nic na sile. wszystko dzieje sie nie bez powodu!
Czytając Twoją historię przychodzi mi na myśl jedno - psychiatra (może też leki, które dadzą siłę, by chcieć o siebie walczyć) i jednocześnie terapia.
A leki nowej generacji nie otumaniają !
A ja myślę, że bardzo chcesz żyć, tylko nie możesz żyć tak, jak chcesz. Ten, kto odszedł zrobił to, co uważał i niepotrzebnie ci go żal. Spróbuj przemyśleć, jak chciałabyś żyć i co możesz zrobić. Opiniami osób tkwiących w schematach nie ma się co przejmować. Dla jednych będziesz dziwna, a dla innych interesująca.
Ważne, że byś polubiła siebie i to, co robisz. Nie szkoda ci młodości na użalanie się nad sobą?Zacznij działać i przejmij sprawy w swoje ręce.
A może spróbuj pogadać z kimś, kto ma podobne myśli, a nie szukać tutaj i nie tutaj tanich odpowiedzi? Ja jestem...
A może powinnaś znaleźć kogoś, kto ma podobnie, zamiast szukać tutaj i nie tutaj taniego pocieszenia...
Myślałem, że pierwsza odpowiedź nie poszła, cholerny smartfon...
Myślę że dobrze będzie jak opiszesz co tam było z tobą i tym chłopakiem. Z doświadczenia wiem, ze spokojne opowiedzenie tego bardzo pomaga bo chyba to jest główną przyczyną twojego przygnębienia. Jak wyglądała wasza relacja, dlaczego on nie chce być z tobą.
Pamietaj ze mozesz miec wsparcie u rodzicow,ja nie mam dobrej relacji z rodzicami, wlasciwie najblizsza jest mi siostra, ale i tak nie jestem w stanie jej powiedziec o wszystkim. Przydalaby sie drugaosoba obok ktora wyslucha, nie musi nic doradzac, wystraczy tylko czyjes towarzystwo. Samotnosc jest najgorsza.. Boje sie ze ja nigdy juz nie znajde swojej drugiej polowki, przez moja przeszlosc i.to jakim jestem typem kobiety.
Autorko, ile masz lat?
Jak sama napisałaś, masz dla kogo zyc, rodziców. Oni kochają Cię i jestes im potrzebna a oni Tobie. Pamiętaj o tym.
Poza tym, dopóki zyjemy wszystko w życiu może się odmienić. Możesz zmienić swoje zycie na lepsze, naprawdę! Na poczatek spróbuj znaleźć sobie jakies zajęcie które sprawi Ci radość cokolwiek by to było, nauka języków, rysowanie czy pieczenie babeczek, sport, cokolwiek. Zobaczysz bedzie Ci lepiej nie poddawaj się. W zyciu moze jeszcze czekać Cię wiele dobrego!