Witam wszystkich.
Z chlopakiem jestem od okolo roku. Pierwsze kocham uslyszalalm po kilku miesiacach. Jednakze od tego czasu powtorzyl on to zaledwie kilka razy.
Wydaje mi sie ze mu na mnie^bardzo zalezy, rozmwiamy o przyszlosci, jest nawet w stanie przeniesc sie dla mnie do innego miasta (za rok czasu planuje prace w innym miejscu-on tez sprobuje tam znalezc prace).
Jest typem faceta ktory nie jest werbalnie wylewny. Bardzo rzadko slysze komplementy. Mimo ze jestem atrakcyjna i podam sie facetom, to mysle ze zawsze potrzebujemy tej confirmacji i adoracji. Postanowilam z nim porozmawiac o moich potrzebach w tej kwestii. Okazalo sie ze nie mowi mi kocham sie czesto bo nie jest to dla niego naturalne. Nie do konca wiec co to znaczy, i u niego w rodzinie nie slyszal tego nigdy (ja natomiast jestem bardzo przywiazana do rodziny i czesto sobie to mowimy). Wtedy jak zapytalam sie dlaczego mi tak powiedzial skoro tego nie byl pewny, powiedzial ze czul ze powinien.
Nie ukrywam ze zrobilo mi sie przykro. Nie wiem czy przesadzam czy czasem ludzie maja z tym problem, czy moze jednak nîe jestem ta wielka miloscia dla niego, i jest ze mna bo powininen.
Mamy 28/30 lat nie ukrywam ze chcem byc z partenerem z ktorym w przyszlosci chcialabym miec rodzinne a nie chcialabym traci czasu na niepewne zwiazki.
Przesadzasz. Ja tez jestem z rodziny. Gdzie nie mówi się o uczuciach, gdzie okazywanie uczuć jest rzadkie.
Dla mnie też stanowiło to problem co chwile mówić chłopakowi. Ze go kocham. Powiedziałam raz, i ważne jest do odwołania :-)
Patrz na CZYNY nie na słowa. To się liczy i na tym buduje się zwiazek
Też myślę, że czepiasz się głupot. Liczy się to, jak Cię facet traktuje, bo mówić sobie można różne rzeczy. A to, że ktoś jest super wylewny nie jest żadnym wyznacznikiem, że myśli o Tobie poważnie i że związek jest pewny. O tym świadczą czyny.
Przesadzasz. Ja to mówię, że nie mówię za często bo nic się w tej kwestii nie zmieniło, a jak się zmieni to wtedy poinformuję.
5 2015-09-28 13:06:27 Ostatnio edytowany przez cslady (2015-09-28 13:06:42)
Przesadzasz. Ja to mówię, że nie mówię za często bo nic się w tej kwestii nie zmieniło, a jak się zmieni to wtedy poinformuję.
Haha, mój partner identycznie mi odpowiada, gdy się dopominam. Ale ogólnie mówi mi, że kocha, żeby sprawić mi przyjemność. Jednak sam nie odczuwa takiej potrzeby, bo dla niego właśnie nic się nie zmieniło odkąd ustaliliśmy ten stan rzeczy.
Przesadzasz. Ja to mówię, że nie mówię za często bo nic się w tej kwestii nie zmieniło, a jak się zmieni to wtedy poinformuję.
typowo męskie podejście,kobiety lubią to usłyszeć co jakiś czas....
7 2015-09-28 13:38:55 Ostatnio edytowany przez Martainn (2015-09-28 13:39:20)
Co jakiś czas mówię, nie że w ogóle. Ale od takiego słodzenia non stop to mnie mdli:D Moi rodzice mówią bardzo rzadko, taki typ ludzi, ale jak już powiedzą, to od razu człowiekowi radośniej. A jak się gada za dużo to powszechnieje.
Zgadza się - fajnie jest słyszeć co chwilę wyznania miłosne, ale są ludzie, którzy po prostu nie odczuwają potrzeby powtarzania tych słów częściej niż raz na kilka miesięcy. Tym bardziej, że tak zostali wychowani. Nie martw się więc - jeśli Twój facet okazuje Ci miłość i pożądanie, to wiedz, że Cię kocha i mu się podobasz.
Dziekuje, fajnie ze dostalam odpowiedzi od ludzi z podobna do mojego faceta percepcja Chyba kiedys mi tez zreszta tak odpowiedzial. Ze jakby sie cos zmienilo to mi dalby znac. Troche mnie zaniepokoilo tylko te ze przyznal ze mowi to troche z presji, wiec troche sie zastanawialam czy to naprawde czuje. Definicje nei sa najwazniejsze, wazne jak sie czujemy w towrtzystwie parterow.
A ja uważam, że nie macie racji lekceważąc problem autorki.
Przede wszystkim to nie jest tylko kwestia niemówienia "kocham" ale też, jak pisze autorka, kwestia tego, że "bardzo rzadko słyszy komplementy".
No i możemy podchodzić do tego w sposób politycznie poprawny mówiąc, że ludzie się różnią, że niektórzy nie zdobyli w domu rodzinnym odpowiednich wzorców zachowań i nie potrafią okazywać miłości, czułości bla bla bla ale że ważniejsze od słów są czyny bla bla bla. Tyle, że to pudrowanie gówna. Trzeba sobie powiedzieć jasno - ci, którzy nie potrafią okazywać miłości i czułości, ci którzy nie potrafią powiedzieć kochanej osobie "kocham", nie potrafią jej zupełnie bez powodu, okazji, tak zupełnie za nic - czule objąć, dotknąć, musnąć, powiedzieć komplementu, pocałować czy pogłaskać są skopani. Gdzieś na etapie rozwoju w dzieciństwie przekazano im błędne wzorce zachowań i ważne, żeby zdali sobie sprawę z tego, że nie są wcale "inni", bardziej zamknięci w sobie, okazujący miłość w czynach a nie słowach, tylko "skopani". I powinni się odkopać.
11 2015-09-28 19:32:48 Ostatnio edytowany przez cslady (2015-09-28 19:33:20)
A skąd wiesz, że on nie okazuje jej miłości czynami? Bo nie widzę, by coś takiego napisała. On po prostu nie werbalizuje swoich uczuć. To nie znaczy, że jej nie muska, nie dotyka itp. Ludzie mają różne potrzeby. Mnie, tak jak Martainna, mdliłoby codzienne wyznawanie miłości i prawienie komplementów. Lubię komplementy i słowa "kocham Cię", ale kiedy są mówione rzadko, bo wtedy zyskują na wartości. Na co dzień wolę jeśli partner patrzy na mnie tak jak chciałby mnie rzucić na łóżko, ścianę albo inny przedmiot i wykorzystać. Po co mi wtedy głupie gadanie "łał, ale jesteś atrakcyjna"? Autorka nie napisała niczego o tym, że jej facet tak nie robi. Jeśli nie okazuje jej uczuć w jakikolwiek sposób, to rzeczywiście coś z nim nie tak albo po prostu tych uczuć nie ma.
Co do prostackiego zwrotu "przypudrowanie gówna", to dla mnie jest nim właśnie słodzenie sobie, wypowiadanie tysiąca słów, gdy ta wielka miłość tak naprawdę niewiele jest warta. A uwierz mi, tego obserwuję mnóstwo na co dzień.
Nikt nie pisał o codziennym wyznawaniu miłości, prawieniu komplementów i spijaniu z dzióbków także ten tego...
Mi chodziło o to (być może się rzeczywiście nieprecyzyjnie wyraziłem), że jeśli ktoś NIE POTRAFI wyznawać miłości, okazywać czułości i prawić komplementów, mimo, że wie, że drugiej stronie tego brakuje, to nie mówmy, że ten ktoś jest inny. On jest skopany na etapie wychowania. A może raczej nawet nie wychowania ale zimnego chowu. I jeśli sobie zda z tego sprawę to bardzo dobrze, bo może jakieś terapie czy coś mu pomogą. A to, że ty nie lubisz i twój partner nie lubi komplementów to spoko - ważne, żeby wam było dobrze. No ale autorce nie jest dobrze, bo jakby było dobrze, to by nie było chyba tego tematu, tak?
A skutki zimnego chowu bardzo fajnie pokazuje film "Biała wstążka" Haneke.
13 2015-09-28 20:45:52 Ostatnio edytowany przez baziula (2015-09-28 20:51:07)
No ja jestem z zimnego chowu. To jest straszny balast życiowy, i mimo że nie jestem już dzieckiem, wciąż ta świadomość gdzieś siedzi mi za uszami. Krytyka, krzyki, zero bliskości fizycznej, milczenie zamiast jakiejkolwiek rozmowy. Urabia człowieka, zabiera poczucie własnej wartości - i jestem pewna, że kładzie się cieniem na całe życie.
Jak mówiłam komuś, że go kocham zawsze czułam się dziwnie, choć zawsze mówiłam to szczerze. Komplementy, czy bliskość fizyczną lubiłam dawać zawsze.
Ale w sytuacji opisanej przez autorkę to nie ma co panikować. Ten typ tak ma. Ważne, że może na nim polegać. Poza tym takie ćwierkanie non stop komuś "kocham cię", "kooochammmm cię".... to ani poważne ani szczere. To prawda truskaweczko : pełno tego na codzień
U mnie rodzice co prawda nie prawili komplementów i nie używali słów "kocham Cię" (nie pamiętam czy kiedykolwiek tak mi powiedzieli), ale okazywali dużo czułości, opieki i troski właśnie czynami. Na początku czułam się strasznie dziwnie mówiąc te słowa, bo uważałam je za niepotrzebne, skoro okazywałam partnerowi dużo miłości. Potem się przełamałam i teraz już nie mam z tym problemów. Chociaż właśnie nie lubię ich nadużywania. Najczęściej zdarza mi się je mówić po seksie, bo oksytocyna pada mi na mózg, staję się rozlazła i śmiejąca jak głupia do sera.
Mnie zastanawia jeszcze jedna rzecz. Zwykle potwierdzania miłości i komplementów oczekują osoby, które średnio czują się kochane. No bo jeśli kobieta jest rozpieszczana, facet jej dogadza i stara się nieba przychylić, to czy naprawdę potrzebne byłyby jej słowa? Dlatego moim zdaniem problem tutaj jest głębszy.
Moi rodzice właściwie nigdy nie wypowiadali magicznych słów "kocham cię", ale ja nigdy nie miałam potrzeby takiej werbalizacji, bo tę ich bezwarunkową miłość po prostu czułam. Podobnie jest w związkach. Same słowa to za mało, jeśli nie idą w parze z czynami, codzienną troską, ciepłymi gestami, zrozumieniem, chęcią przebywania razem. Jak już wyżej napisano - słowa nadużywane, choćby nie wiem jak wielkie, z czasem tracą swoją moc, z drugiej strony wypowiadane rzadko zwykle są na tyle ważone, że wówczas mają prawdziwą wartość. Zresztą wiele osób, zwłaszcza mężczyzn, ma w ogóle problem z mówieniem o uczuciach, im jest znacznie łatwiej to pokazać.
Przy okazji takich dyskusji, zwykle przypomina mi się pewna anegdotka. On i ona siedzą do siebie przytuleni. Ona w pewnym momencie mówi: Powiedz, że mnie kochasz. On bez słowa wstał i pobiegł umyć jej samochód.
I niech mi ktoś powie, że to nie jest romantyczne?
Najczęściej zdarza mi się je mówić po seksie, bo oksytocyna pada mi na mózg (...)
Ooo... Mój mąż ma podobnie, ale ja mu wtedy mówię, że to się nie liczy . Właśnie dlatego, że człowiek po seksie zachowuje się, jakby był na ostrym haju
.
16 2015-09-28 22:11:00 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2015-09-28 22:12:02)
Zastanawiam się nad tym, jakie trzeba mieć kompleksy, jak bardzo skopane poczucie własnej wartości, by od kochającego człowieka domagać się prawienie komplementów (za Słownikiem Języka Polskiego "komplement - uprzejma, często przesadna pochwała; pochlebstwo, duser") czy też powtarzania 'kocham Cię'.
I nie zgodzę się ze stwierdzeniem z pierwszego posta "zawsze potrzebujemy tej confirmacji i adoracji". Chyba że autorka użyła tu pluralis maiestatis.
Ooo... Mój mąż ma podobnie, ale ja mu wtedy mówię, że to się nie liczy
. Właśnie dlatego, że człowiek po seksie zachowuje się, jakby był na ostrym haju
.
W jakieś "instrukcji obsługi mężczyzn" przeczytałam kiedyś, że faceci często mówią "kocham Cię" po seksie lub w trakcie, ale kobieta nie powinna brać tego serio, ponieważ mężczyźnie chodzi wówczas o to, że kocha seks z tą kobietą. Tzn. nie chodzi o to, że wypowiedziane w ten sposób słowa są kłamstwem, ale właśnie bardziej chodzi o ten kontekst. W moim przypadku chyba też tak jest, chociaż wiadomo, że te słowa u mnie i tak są jak najbardziej prawdziwe.
"Gdyby małżonkowie nie zapominali o tym, że niezależnie od wieku i stażu małżeńskiego kobieta oczekuje adoracji, a mężczyzna uznania, podziwu i czułości, to wielu kryzysów można by uniknąć" - prof. dr. hab. med. Zbigniew Lew-Starowicz
Nie uzylam pluralis maiestatis mowiac "zawsze potrzebujemy tej confirmacji i adoracji" to byla generalizacja, zdawalo mi sie ze wiekszosc kobiet tego poterzbuje. Choc oczywiscie bylo to nietrafne zgadzam sie.
Wydaje mi sie rowniec ze nie ma kompleksow co do wlasnej wartosci,podejzenie czy osoba darzy mnie milosci, o tym nie swiadczy! Jak jestes pewien siebie oznacza to ze kazdy ma cie kochac? Wtedy chyba byloby to bardziej zadufanie w sobie.
Moze oczekiwanie tych komplementow,zwiazane jest z tym ze w poprzednim zwiazku dosc wiele ich otrzymywalam, jesli teraz tego nie ma przyczynia sie to do wątpliwości.
Zastanawiam się nad tym, jakie trzeba mieć kompleksy, jak bardzo skopane poczucie własnej wartości, by od kochającego człowieka domagać się prawienie komplementów (za Słownikiem Języka Polskiego "komplement - uprzejma, często przesadna pochwała; pochlebstwo, duser") czy też powtarzania 'kocham Cię'.
I nie zgodzę się ze stwierdzeniem z pierwszego posta "zawsze potrzebujemy tej confirmacji i adoracji". Chyba że autorka użyła tu pluralis maiestatis.
Mnie zastanawia jeszcze jedna rzecz. Zwykle potwierdzania miłości i komplementów oczekują osoby, które średnio czują się kochane. No bo jeśli kobieta jest rozpieszczana, facet jej dogadza i stara się nieba przychylić, to czy naprawdę potrzebne byłyby jej słowa? Dlatego moim zdaniem problem tutaj jest głębszy.
Chlopak nie mowil mi czesto kocham a jestem z nim od roku, ostatnio rzeczywiscie namietnosc sie obnizyla, moze dlatego zaczelam bardziej oczekiwac tych werbalnych confirmacji. On potrafi byc romantyczny, np na urodziny dostalam recznie robiony prezent i nagranie muzyczne stworzone przez niego. Natomiast wiem ze na codzien wydaje mi sie nie pokazujemy sobie tej namietnosci duzo, chodzi mi o calowanie i w pewnym sensie tez sex. Spimy w jedym lozku najczesniej 3-4 razy w tygodniu natomiast sex najczesiej jest 1-2 razy. Sama nie jestem bardzo seksualna, bez chlopka nie czuje wielkich potrzeb, natomiast gdy juz zasypiamy razem brak pocalunkow wydaje mi sie troche dziwny, mimo ze zasypamy zawsze na "lyzeczke" co daje mi poczucie bliskosci.
21 2015-09-29 09:32:03 Ostatnio edytowany przez Olinka (2015-10-06 09:18:06)
Dzieki za propozycje filmu. Masz racje duzo naszych "innych zachowan" zwiazanch jest z prezszloscia, co nie znaczy ze powinny byc usprawiedliwiane i akceptowane bez "ale".
Pytanie z mojej strony jest czasem na ile powinnismy pracowac z ta osob, a na ile moze to jest nie kompatybilnosc. Wkoncu moze dlatego ludzie probuje roznych zwiazkow zanim przejda do malzenstwa..
Nikt nie pisał o codziennym wyznawaniu miłości, prawieniu komplementów i spijaniu z dzióbków także ten tego...
Mi chodziło o to (być może się rzeczywiście nieprecyzyjnie wyraziłem), że jeśli ktoś NIE POTRAFI wyznawać miłości, okazywać czułości i prawić komplementów, mimo, że wie, że drugiej stronie tego brakuje, to nie mówmy, że ten ktoś jest inny. On jest skopany na etapie wychowania. A może raczej nawet nie wychowania ale zimnego chowu. I jeśli sobie zda z tego sprawę to bardzo dobrze, bo może jakieś terapie czy coś mu pomogą. A to, że ty nie lubisz i twój partner nie lubi komplementów to spoko - ważne, żeby wam było dobrze. No ale autorce nie jest dobrze, bo jakby było dobrze, to by nie było chyba tego tematu, tak?
A skutki zimnego chowu bardzo fajnie pokazuje film "Biała wstążka" Haneke.
Nie pisz, proszę, postów jeden pod drugim – jest to sprzeczne z Regulaminem Forum. Jeśli chcesz coś dopisać, użyj funkcji „edytuj”.
Z góry dziękuję i pozdrawiam, mod. Olinka
22 2015-10-02 21:07:30 Ostatnio edytowany przez truskaweczka19 (2015-10-02 21:16:30)
Zgadzam się z osobami wyżej, że ważniejsze są czyny. Wprawdzie mój facet nie szczędzi mi mówienia o uczuciach, ale i je okazuje, bo gdyby nie okazywał, to na nic te słowa. Analogicznie, gdyby mniej mówił o uczuciach, ale tak samo je okazywał, to myślę, że dałabym radę, bo najważniejsze, że by okazywał, no i tak bym czuła się kochana. Nie każdy lubi często o tym mówić, ja i mój facet lubimy, ale i okazujemy, więc bez mówienia też by się wytrzymało, grunt, że się okazuje. Niemniej myślę, że faktycznie fajnie też usłyszeć oczywiście miłe słowo, więc uważam, że można i w tej sytuacji iść na kompromisy np by próbował częściej mówić Ci komplementy, bo nie dziwię się, że chcesz też słyszeć, że ładnie wyglądasz itp Ja też lubię i cieszę się, że mój facet to mówi, jasne, najważniejsze są czyny, ale to też fajne. No, ale myślę, że małymi kroczkami jak się postara, to czasem i on powie, bo nawet ludzie, którzy mieli problem z mówieniem o uczuciach, to czasem w końcu zaczynają częściej o nich mówić. Nie chodzi, by całkiem się zmieniał, to by było głupie, ale chociaż czasem powiedział to miłe słowo. Pogadaj z nim o tym jeszcze, pewnie zrozumie.
Baziula, o co chodziło "To prawda truskaweczko"? Tak napisałaś w poście, a skoro mam taki nick, to pytam, chociaż wiadomo nie musiało to być do mnie i wtedy jeszcze w dyskusji nie pisałam.
No i wiecie, tak wychowanie ma wpływ, ale warto próbować coś zmienić, choć w małym stopniu, jeżeli druga strona nie czuje się do końca ok. No i tak, dla mnie też czyny ważniejsze, ale i to piszę też do Cslady częste mówienie o uczuciach nie oznacza nie okazywania sobie w czynach. My z chłopakiem mówimy sobie w miarę często, nie codziennie, ale w miarę często, ale uczucia też okazujemy. Także nie jest regułą, że tak jak piszecie wtedy nie ma czynów. No i skoro nie ma ani "kocham" prawie wcale ani komplementów, to tak, skoro są czyny, to i ja bym była z tym facetem raczej, bo i tak bym widziała, że mu zależy, ale przy tym miło by było, gdyby i on poszedł wtedy na kompromis i chociaż trochę częściej powiedział coś miłego. Dzieciństwo można mieć złe, ale te schematy w dorosłym życiu można zmieniać i to na pewno wiele pomaga. Nie jest to w wątku jakiś wielki problem, ale coś raczej można z tym choć trochę zrobić.
Wielokropku, no popatrz, a niektórzy lubią komplementy i nie jest z nimi nic nie tak. Ba, mój facet też je lubi No co nie oznacza, że chwalimy się co chwilę, ale tak, są one u nas i dla nas to fajna sprawa, co nie oznacza oczywiście chwalenia za wszystko. Choćby pochwalę nawet to, że ładnie wygląda czy on mi no albo komplement, gdy czujemy, że druga osoba czegoś się obawia i dodajemy jej tak wiary, pokazujemy jak dobrze zrobił to czy tamto. Takie drobne niby rzeczy, a jakie miłe dla mnie. Nie każdy może oznacza, że są potrzebne, ale niektórzy tak i nie uważam, że z nimi coś nie tak...
ja pochodze z domu emocjonalnie zimnego tzn nie pamietam aby np moja mama mnie przytulala i mowila kocham, chociaz wiedzialam ze mnie kocha,
zawsze mi to gdziesz przeszkadzalo i mialam to z tylu glowy, dzis sama jestem matka i staram sie co dnia chociaz raz przytulac moje dzieci i mowic im ze je kocham, nie jest to latwe chociaz naprawde zycie bym za nie oddala , zmierzam do tego iz kocha sie tak jak sie umie jak sie wynioslo z domu, ja przez moje doswiadczenia z dziecinstwa jestem osoba zamknieta na te tematy, nie lubie sie przytulac zbytnio taki autyzm wyuczony
moze Twoj facet pochodzi tez z takiego domu , po obserwuj jego relacje z matka
24 2015-10-07 12:55:54 Ostatnio edytowany przez MerryEn (2015-10-07 12:56:35)
Hej Kochane
Ja jestem w związku od 4 miesięcy, i mimo, że mój kochany dba o mnie, jest opiekuńczy, czuły i za wszystko go uwielbiam, to... ani razu nie powiedział mi, że mnie kocha, najgorsze jest to, że uzywa słowa 'lubic', jeżeli chodzi o nasze relacje Ja tak strasznie pragnę usłyszec to 'kocham'...
Chodzi mi o to pierwsze 'kocham cię', to zapewnienie jakimi uczuciami mnie darzy. Nie chce mowic mu tego pierwsza, bo boje się, że nie jest na to gotowy, że to za wcześnie.
Pochodzę z domu, gdzie nie okazywano sobie uczuc, od rodziców te słowa, w całym moim zyciu, usłyszałam dosłownie pare razy. Mimo tego, staram się mojemu facetowi te uczucia okazywac, to trudne, ale dzięki niemu w ogóle nauczyłam się ich nie wstydzic...
Ja jestem w związku od 4 miesięcy, i mimo, że mój kochany dba o mnie, jest opiekuńczy, czuły i za wszystko go uwielbiam, to... ani razu nie powiedział mi, że mnie kocha, najgorsze jest to, że uzywa słowa 'lubic', jeżeli chodzi o nasze relacje
Ja tak strasznie pragnę usłyszec to 'kocham'...
Chodzi mi o to pierwsze 'kocham cię', to zapewnienie jakimi uczuciami mnie darzy.
Moim zdaniem słowa "kocham cię" po czterech miesiącach związku są sporym nadużyciem. Na tym etapie można mówić o fascynacji, zauroczeniu, ale raczej nie o miłości. Ma to tę dobrą stronę, że kiedy w końcu je usłyszysz - tak wyczekiwane i wymarzone - to będą one znaczyć dokładnie to, co powinny wyrażać.
MerryEn napisał/a:Ja jestem w związku od 4 miesięcy, i mimo, że mój kochany dba o mnie, jest opiekuńczy, czuły i za wszystko go uwielbiam, to... ani razu nie powiedział mi, że mnie kocha, najgorsze jest to, że uzywa słowa 'lubic', jeżeli chodzi o nasze relacje
Ja tak strasznie pragnę usłyszec to 'kocham'...
Chodzi mi o to pierwsze 'kocham cię', to zapewnienie jakimi uczuciami mnie darzy.
Moim zdaniem słowa "kocham cię" po czterech miesiącach związku są sporym nadużyciem. Na tym etapie można mówić o fascynacji, zauroczeniu, ale raczej nie o miłości. Ma to tę dobrą stronę, że kiedy w końcu je usłyszysz - tak wyczekiwane i wymarzone - to będą one znaczyć dokładnie to, co powinny wyrażać.
a dla mnie te słowa po 4 miesiącach to już dawno powinny być wypowiedziane a tym bardziej powinno to się pojawić w chwili gdy dwoje ludzi postanawia byc z soba, zostają para
a dla mnie te słowa po 4 miesiącach to już dawno powinny być wypowiedziane a tym bardziej powinno to się pojawić w chwili gdy dwoje ludzi postanawia byc z soba, zostają para
Wszystko zależy od wagi, jaką przywiązuje się zarówno do uczuć, jak i do słów. Dla mnie fakt wyartykułowania chęci bycia ze sobą nie jest równoznaczny z prawdziwą miłością.
Ostatnio rozmawiałam z koleżanką i powiedziała mi coś, co bardzo mnie zaskoczyło.. Powiedziała, że ona już nie mówi tak często mężowi, że go kocha, bo przecież on o tym wie, w końcu są małżeństwem. Wyszło na to, że uważa, że nie trzeba się już tak starać i nie jest to tak konieczne. Zastanawiam się co wy myślicie o tym temacie i jak okazujecie miłość po ślubie? Bardziej chodzi mi o to, jak podchodzicie do tego tematu. Czy uważacie, że po ślubie już nie trzeba tej miłości już tak bardzo okazywać czy jednak starania i pokazywanie nie powinno się wtedy kończyć?
Uważam, że po ślubie należy starać się pięć razy bardziej, w przeciwnym razie pewnego dnia obudzimy się z poczuciem, że niewiele nas już łączy. Niemniej samo mówienie o miłości, jeśli się tego nie okazuje, nie ma żadnej wartości. Równocześnie pewne słowa, jeśli są nadużywane i rzucane jakby z przyzwyczajenia, powszednieją, a tym samym ich moc się dewaluuje. Zresztą osobiście twierdzę, że są wyznania bardziej wartościowe niż "kocham cię", przynajmniej dla mnie.
Istnieje też coś takiego, jak język miłości, bo każdy z nas ma własny, choćby dlatego, że jesteśmy inni i w inny sposób okazujemy uczucia. Jeden będzie o tym nieustannie trąbił, obsypywał wybrankę czekoladkami i kwiatkami, a drugi umyje jej samochód, zrobi przegląd i naleje paliwa do baku, a kiedy wróci do domu zziębnięta, przyniesie koc i zaparzy gorącą herbatę. Analogicznie jedna będzie partnerowi powtarzać jaka jest z nim szczęśliwa, a on wspaniały, a druga, choć nie jest fanką, pójdzie ze swoim mężczyzną na żużel lub mecz piłki nożnej, przytarga z apteki suplementy, żeby w okresie wyjątkowo stresującym wzmocnił swoją odporność czy nawet wsiądzie przed północą w samochód, by po męskiej imprezie pomóc mu dotrzeć do domu.
Jedno i drugie pokazuje, że jesteśmy dla siebie ważni.
My nie jesteśmy po ślubie ale nasz związek już trochę dobrych lat trwa. Uważam podobnie do Ciebie, że takie celebrowanie miłości i jej pokazywanie jest jak najbardziej wskazane. Nie jest też prawdą, że faceci tego nie lubią. Oni bardzo lubią być utwierdzani w tym, że to właśnie oni są naszą miłością i to właśnie z nimi tworzymy fajny związek. Lubią dostawać jasne sygnały i warto im je wysyłać. My staramy sobie raz w miesiącu zrobić weekend typowo swój, wtedy dziecko zostawiamy dziadkom albo zabieramy ze sobą czy zostawiamy niani i wtedy robimy coś tylko we dwójkę. Bardzo często dajemy sobie niewielkie prezenty, niespodzianki.. Otaczamy się miłością bo to jest bardzo ważne. No i warto jest również dbac o seks bo jest to bardzo ważna część małżeństwa. Szczeglnie jeśli jest się ze soba długo i wiadomo, ze hormony mijają.
Łatwo tak tutaj pisać. Sama kocham męża, raczej nie wyobrażam sobie być bez niego ale seks jest słaby. Po prostu straciłam ochotę na seks i nie jest to wina hormonów bo wszystko mam przebadane i wszystko jest niby w porządku. Po prostu nie jestem w stanie się do seksu przelamać i robie to mechanicznie. On to widzi i zwraca na to uwagę.
Nic dziwnego bo pewnie jest mu przykro. Czy przypadkiem nie wkradła się do Waszego związkku rutyna? U nas również nie zawsze było idealnie bo chociaż nie jesteśmy małzeństwem to tak jak już pisałam jestem w wieloletnim zwiazku i bywały okresy kiedy w seksie było dobrze, bywały również okresy jak w seksie była totalna posucha. Polecam w takim przypadku zadbac o jakieś urozmaicenia. Wybrać się we dwoje na weekend w jakieś nowe miejsce czy wprowadzić do seksu jakieś nowe urozmaicenia czy zabawki. Polecam na przykład podkręcić atmosferę afrodyzjakami. Świetny jest sex elixir.
A czy to działa? Czy nie jest to placebo?
Moim zdaniem nie, aczkolwiek w badaniach wychodzi że nie na kadego działa. Sex elixir to hiszpańska mucha i działa ponoć na 90% kobiet oraz na 60% mężczyzn. Oboje z mężem jesteśmy na szczęście w grupie osób, na które środek działa pozytywnie i rzeczywiscie sprawia,ze ochota na seks jest o wiele większa. Pamiętaj ze im więcej urozmaiceń tym ochota na seks jest wieksza. A im częściej uprawiasz seks to tym bardziej masz na seks ochote.
A czy to działa? Czy nie jest to placebo?
Ona tu przyszła z reklamą...