Psychologowie przekonują, że wdzięczność potrafi uskrzydlać, wpływa pozytywnie na nasze poczucie szczęścia, a nawet może poprawić stan zdrowia. Korzyści jest wiele, także na gruncie relacji międzyludzkich. Osoby, które są często komuś wdzięczne, czują większą przynależność do społeczności, a także są dzięki temu bardziej empatyczne i same starają się nie przechodzić obojętnie obok cudzej krzywdy. A czy Wy jesteście wdzięczni na co dzień? Doceniacie to, co macie oraz ludzi, którzy pojawiają się na Waszej drodze? Komu i za co byliście wdzięczni dziś/ w tym tygodniu/ miesiącu itp.?
powiem szczerze, że nawet nie rozumiem co to wdzięczność. Każda osoba z którą mam styczność odbiera jakieś sygnały-czego mam za to oczekiwać\? ja biorę od kogoś i vice versa, bez znaczenia dobro zło. Mam dziękować, że jestem \?
Dziękuje jak rano wstanę i słońce a czasem zimą noc, ja ciągle się budzę i jestem , co dam innym się zastanawiam przed snem , ile ? tyle jestem wdzięczny ile potrafię dać.
3 2015-06-12 23:29:08 Ostatnio edytowany przez cslady (2015-06-12 23:37:39)
A ja tak na co dzień bardzo często odczuwam wdzięczność. Przede wszystkim wobec najbliższych osobób za to, że są, mogę na nich liczyć, zadzwonić o każdej porze itp. Doceniam właściwie wszystko, co mam i dlatego przez większość czasu trudno byłoby mi określić komu konkretnie i za co jestem wdzięczna. A z takich bardziej przyziemnych spraw, to dzisiaj byłam wdzięczna np. pani z urzędu za to, że zrobiła kilka dodatkowych rzeczy, które znacznie ułatwiły mi życie, choć nie musiała tego robić, bo nikt jej za to nie płaci.
Podobno większość ludzi odczuwa wdzięczność tylko wtedy, gdy w ich życiu wydarzy się coś naprawdę niezwykłego. Natomiast ważne jest, by odczuwać ją na co dzień i umieć cieszyć się małymi rzeczami. Wtedy życie jest piękniejsze, a my jesteśmy szczęśliwsi. Sądzę, że to bardzo ważne zwłaszcza wtedy, gdy mamy dużo kłopotów i wszystko się wali.
4 2015-06-12 23:45:40 Ostatnio edytowany przez Iris7 (2015-06-12 23:46:05)
Odpowiem najpierw na wytłuszczone pytanie.
Dziś jestem bardzo wdzięczna moim koleżankom, od których dostałam bardzo fajny prezent na urodziny. Urodziny były już dawno temu, nie miałyśmy czasu się spotkać (życzenia oczywiście złożyły), ale nawet do głowy mi nie przyszło, że na spotkaniu tak odległym od tej rocznicy, dostanę prezent. To było bardzo miłe, zwłaszcza że upominek trafiony.
W tym tygodniu... tu już trudniej. Sąsiadka przyniosła mi super ciasto (po prostu, bez okazji), to było bardzo miłe, zwłaszcza że jestem łasuchem. :>
W miesiącu jestem wdzięczna sobie za to, że zdałam pewien trudny (dla mnie) przedmiot. I prowadzącemu, który trochę mi pomagał.
Też raczej jestem wdzięczna, chyba że mam wyjątkowo zły humor. Za wiele rzeczy jestem wdzięczna np. moim rodzicom, wdzięczna temu, gdzie się urodziłam (może nie mamy świetnych zarobków, ale jako kobieta mam prawo się uczyć, co nie jest tak oczywiste w pewnych kulturach...)
Ogólnie uważam, że to jest bardzo fajne ćwiczenie. Spisywanie tego typu pozytywnych rzeczy, rzeczy, za które jesteśmy komuś wdzięczni. Czasami uświadamiamy sobie pewne rzeczy, jak przysiądziemy i nad nimi pomyślimy.
Jestem niezmiernie wdzięczna opatrzności, która od lat nade mną czuwa Bez niej byłoby kiepsko...
Najbardziej dziękuje jej, że postawiła na mojej drodze wielu wspaniałych ludzi(np. niektórych nauczycieli) którzy w znacznym stopniu ukształtowali mnie intelektualnie i estetycznie na resztę życia. Za przyjaciół, którym mogę zaufać, za życzliwych współpracowników dzięki którym z przyjemnością chodzę do pracy. Generalnie muszę przyznać, że mam wielkie szczęście do ludzi, których na swej drodze spotykam. Czasami mnie samej trudno uwierzyć, że aż takiego "fuksa" w tym względzie można mieć
Tak, jestem wdzięczna ? za rzeczy duże i drobne gesty. Jestem wdzięczna za dobre, beztroskie dzieciństwo, za obecną rodzinę, za to, że mam dach nad głową i nigdy nie musiałam martwić się co stanie się ze mną jutro, ale też za zwykłą życzliwość, nawet najdrobniejszą bezinteresowną pomoc, za to, że ktoś pamięta o moich urodzinach albo jakie lody lubię najbardziej.
Dziś byłam wdzięczna mężowi za to, że o siódmej rano poszedł po moje ulubione truskawki, synowi, że z własnej inicjatywy kupił mi drobiazg, który będzie mi potrzebny, a gdybym nie zdążyła, to musiałabym z tym czekać aż do poniedziałku, mamie za telefon z pytaniem czy aby na pewno wszystko jest w porządku. Jeśli do tego dodać, że dzień przecież jeszcze się nie skończył...
W ubiegłym tygodniu byłam na przykład ogromnie wdzięczna pani, że odłożyła dla mnie wypatrzone dawno temu oprawki do okularów (kiedy już je miałam w domu, to podobno cieszyłam się jak dziecko ), a mężowi, że wymienił olej i nabił klimatyzację w moim samochodzie
.
Takie drobiazgi zauważam każdego dnia, dzięki czemu nabieram przekonania, że ludzie wokół nas (nie tylko nasi bliscy) są przecież całkiem fajni i serdeczni, dzięki czemu jest nam w życiu znacznie przyjemniej. Dla mnie jest to niezwykle ważne.
Wdzięczny jestem moim rodzicom za wychowanie mnie na człowieka wrażliwego i przyjaznego ludziom. I mojej żonie, dzięki której mam kochające mnie dzieci.
Dzięki temu nie wstydzę się swojego życia
Wdzięczny jestem codziennie moim przodkom, nie wiem niestety, którym, po których odziedziczyłem ciekawość wszystkiego, co na Ziemi i poza nią.
Czasami mnie samej trudno uwierzyć, że aż takiego "fuksa" w tym względzie można mieć
Przekonałam się, że ludzie, którzy roztaczają wokół siebie pozytywną, serdeczną aurę, przyciągają do siebie dokładnie takie same osoby. Widzę na przykład jak wielką moc ma zwykły uśmiech i życzliwe innym słowo.
Przekonałam się, że ludzie, którzy roztaczają wokół siebie pozytywną, serdeczną aurę, przyciągają do siebie dokładnie takie same osoby. Widzę na przykład jak wielką moc ma zwykły uśmiech i życzliwe innym słowo.
To mi przypomniało o tym, że wdzięczna jestem też zupełnie obcym ludziom na ulicy, którzy się do mnie uśmiechają. Wtedy zawsze humor się poprawia. Czasami wystarczy naprawdę niewiele.
Volver napisał/a:Czasami mnie samej trudno uwierzyć, że aż takiego "fuksa" w tym względzie można mieć
Przekonałam się, że ludzie, którzy roztaczają wokół siebie pozytywną, serdeczną aurę, przyciągają do siebie dokładnie takie same osoby. Widzę na przykład jak wielką moc ma zwykły uśmiech i życzliwe innym słowo.
Najprawdziwsza z prawd.:)
Ja często jestem wdzięczna Bogu za to, że urodziłam się w czasach, kiedy nie muszę się martwić o życie swoje i najbliższych, za spokój, możliwość rozwoju, zdrowie, dobrą sytuację materialną w rodzinie. Za to, że mogę się kształcić i żadne sztywne prawa nie narzucają mi sposobu na życie czy pozycji społecznej, za możliwość życia zgodnie ze swoją religią, a nie bycia przymuszanym lub zastraszanym z powodu jej wyznawania.
Jestem wdzięczna za wspaniałych i życzliwych ludzi w moim życiu: rodziców, siostrę, babcię, chłopaka, przyjaciół.
Jestem wdzięczna moim rodzicom za możliwość życia w spokojnym domu, bez kłótni, nałogów, awantur i za możliwość studiowania dziennie, co bez ich pieniędzy nie byłoby możliwe i za to, że kiedy byłam młodsza stawiali mi wymagania nie pozwalając iść na łatwiznę i godzić się na minimum.
Jestem wdzięczna mojemu chłopakowi za to, że mogę na niego liczyć mimo dzielących nas kilometrów, za zaufanie, którym mogę go obdarzyć i za umiejętność pocieszania mnie oraz wytrzymywania ze mną. Po prostu za to, że jest i, że mam się o kogo martwić, bo tak długo mi tego brakowało.
Jestem wdzięczna za ładną pogodę, urok miejsca w którym się wychowywałam i mieszkam nadal.
Moim zdaniem trzeba być wdzięcznym za wszystko co się od życia dostało, choć niekiedy chciałoby się więcej. Ilu jest ludzi, którzy muszą się zmagać z chorobami, samotnością, wojną, awanturami, nałogami, poniżaniem, biedą, głodem, niepełnosprawnością, prześladowaniem i setkami innych tragedii życiowych. Myśląc o tym jestem przekonana, że mam za co być wdzięczna.
A z takich ostatnich spraw to jestem wdzięczna za zdanie kilku ważnych egzaminów, mamie za pyszny obiad, młodszej siostrze, że jej chwilowo nie ma w domu i mnie nie gnębi
Bardzo ciekawy temat. Pobudza do zastanowienia.
W pierwszym odruchu, gdy go przeczytałam, pomyślałam: "Za co tu być wdzięcznym? Za to, że grypa pokrzyżowała mi plany i łeb mi rozsadza? Za to, że sprzedawca w elektronicznym chciał mnie orżnąć w żywe oczy? Za to, że korki w mieście? Za to, że małolat bezczelnie zawinął mi ostatnie miejsce parkingowe? A może za to, że znowu czekają mnie nadgodziny i pracujące soboty?"
Po zastanowieniu uznałam, że jestem wdzięczna za to, że mam grypę, a nie kalectwo pana, którego widziałam z samochodu na przejściu dla pieszych. Również za to, że nie pozwoliłam sprzedawcy się oszukać. Za to, że grzeczny kierowca pozwolił włączyć mi się do ruchu. I za to, że mam pracę.
Często jest tak, że nie doceniamy zwykłych spraw i drobiazgów. Widzimy wszystko w czarnych barwach, zamiast się skupić na pozytywach.
Podoba mi się ten temat. Gdyby tak robić zestawienie przyjemnych sytuacji, które spotykają nas w ciągu danego dnia, to łatwiej byłoby zauważyć tą wdzięczność, którą mamy za co posiadać.
Długo się zastanawiałam, komu jestem wdzięczna. Jestem wdzięczna tym wszystkim, którzy mi w jakiś sposób pomogli. Ale nie tylko. Pamiętam, kiedy raz po dłuższej chorobie wyszłam na ulicę, to byłam wszystkim wdzięczna za to, że ich spotkałam na swojej drodze za wszystko. Cieszyłam się dosłownie wszystkim. W ostatnim tygodniu byłam wdzięczna pani, która przepuściła mnie w kolejce do lekarza, sąsiadom za pomoc. Dziś wdzięczna jestem ludziom za uśmiech i chwilę rozmowy. Uczucie wdzięczności pomaga, byle nie było go za dużo. Myślę, że najwięcej powinno się zawdzięczać sobie.
Uczucie wdzięczności pomaga, byle nie było go za dużo. Myślę, że najwięcej powinno się zawdzięczać sobie.
Sądzę, że sporo też zależy od tego, jak my indywidualnie odczuwamy wdzięczność. Wiem, że dla części osób jest ona ciężarem, bo odczuwają ją jako zobowiązanie wobec innych ludzi. Wolą zawdzięczać wszystko tylko sobie. Ja odbieram wdzięczność czysto pozytywnie. Tak w pierwszym odruchu przyznałabym rację, że najwięcej powinno się zawdzięczać sobie, ale ostatnio zaczęłam się nad tym zastanawiać. Zastanawiam się na ile to, co mam, zawdzięczam tylko i wyłącznie sobie. I dochodzę do wniosku, że to wszystko chyba się łączy, bo o ile faktycznie nikt się za mnie nie uczył i nikt za mnie nie pracował nad sobą, to jednak na mojej drodze pojawiali się ludzie, którzy doradzali, inspirowali, służyli wsparciem itp. I chociaż tak fizycznie i namacalnie sama wszystko osiągnęłam, to jednak po głębszym zastanowieniu w moim życiu przewinęło się mnóstwo ludzi, bez znajomości z którymi pewnie nie byłaby tym, kim jestem. Za to jestem im wdzięczna i sądzę, że ważne jest, by o tym pamiętać. Mam chyba problem w drugą stronę, bo rzadko jestem wdzięczna sobie. Raczej zawsze dostrzegam w moim działaniu wkład i pomoc innych ludzi. Oczywiście odczuwam zadowolenie, gdy coś zrobię dobrze, ale nigdy nie jest tak, bym widziała w tym tylko i wyłącznie swoją zasługę. Zawsze postrzegam to jako pracę zespołową.
Summerka napisał/a:Uczucie wdzięczności pomaga, byle nie było go za dużo. Myślę, że najwięcej powinno się zawdzięczać sobie.
Sądzę, że sporo też zależy od tego, jak my indywidualnie odczuwamy wdzięczność. Wiem, że dla części osób jest ona ciężarem, bo odczuwają ją jako zobowiązanie wobec innych ludzi. Wolą zawdzięczać wszystko tylko sobie. Ja odbieram wdzięczność czysto pozytywnie. Tak w pierwszym odruchu przyznałabym rację, że najwięcej powinno się zawdzięczać sobie, ale ostatnio zaczęłam się nad tym zastanawiać. Zastanawiam się na ile to, co mam, zawdzięczam tylko i wyłącznie sobie. I dochodzę do wniosku, że to wszystko chyba się łączy, bo o ile faktycznie nikt się za mnie nie uczył i nikt za mnie nie pracował nad sobą, to jednak na mojej drodze pojawiali się ludzie, którzy doradzali, inspirowali, służyli wsparciem itp. I chociaż tak fizycznie i namacalnie sama wszystko osiągnęłam, to jednak po głębszym zastanowieniu w moim życiu przewinęło się mnóstwo ludzi, bez znajomości z którymi pewnie nie byłaby tym, kim jestem. Za to jestem im wdzięczna i sądzę, że ważne jest, by o tym pamiętać. Mam chyba problem w drugą stronę, bo rzadko jestem wdzięczna sobie. Raczej zawsze dostrzegam w moim działaniu wkład i pomoc innych ludzi. Oczywiście odczuwam zadowolenie, gdy coś zrobię dobrze, ale nigdy nie jest tak, bym widziała w tym tylko i wyłącznie swoją zasługę. Zawsze postrzegam to jako pracę zespołową.
Moim zdaniem ważne jest by to wyważyć. Siebie też trzeba docenić. Wtedy okazywanie wdzięczności innym jest łatwiejsze i bardziej przekonujące. Pomaga się chętniej tym, którzy taką pomoc doceniają, a nie podejrzewają w pomocy zarzucanie sideł. Nie mam ochoty pomagać komuś, kto źle się z tym czuje. Nie wszyscy umieją przyjmować pomoc i nie wszyscy umieją okazać wdzięczność. Rażą mnie takie sytuacje, kiedy pomagam komuś bezinteresownie, a ten ktoś uważa, że udało mu się mnie wykorzystać.
Moim zdaniem ważne jest by to wyważyć. Siebie też trzeba docenić. Wtedy okazywanie wdzięczności innym jest łatwiejsze i bardziej przekonujące. Pomaga się chętniej tym, którzy taką pomoc doceniają, a nie podejrzewają w pomocy zarzucanie sideł. Nie mam ochoty pomagać komuś, kto źle się z tym czuje. Nie wszyscy umieją przyjmować pomoc i nie wszyscy umieją okazać wdzięczność. Rażą mnie takie sytuacje, kiedy pomagam komuś bezinteresownie, a ten ktoś uważa, że udało mu się mnie wykorzystać.
No tak, doceniać trzeba. Znam swoją wartość, wiem na co mnie stać i daleka jestem od niedoceniania się. Może właśnie przez to traktuję swoje zasługi jako coś oczywistego? Kiedy się zabieram za trudny projekt i kończę go z sukcesem, to jestem szczęśliwa, ale raczej nie czuję wdzięczności wobec siebie. Nie wiem czy to źle. Dla mnie to jest porównywalne do zjedzenia kanapki. Wymyśliłam sobie, że na śniadanie zjem kanapkę i zjadłam ją. Czy mam być sobie za to wdzięczna? No cieszę się, że nie jestem głodna, ale przecież działałam w moim interesie, nie byłam bezinteresowna. Może ja po prostu inaczej rozumiem wdzięczność, bo nie umiem sobie wyobrazić, jak ona miałaby się przejawiać w stosunku do mojej osoby. Pewnie, że dbam o siebie, o ciało i umysł, ale to jest czysto interesowne, więc nie odczuwam wdzięczności wobec siebie, tylko satysfakcję z dobrze wykonanej roboty/ z dobrego nakarmienia się/ z zapewnienia sobie dobrego snu itp.:D
A w odniesieniu do innych, to nie potrzebuję docenienia za moją pomoc. Oczywiście, to jest miłe, ale nie dlatego komuś pomagam. Inaczej nie wytrzymałabym np. w hospicjum, gdzie wiele razy zostałam zwyzywana z powodów a la "zupa była za słona". Ci ludzie cierpią i nie chodzi się tam dla poprawy samopoczucia czy usłyszenia "dziękuję". Tak ogólnie to wiele razy zdarzyło mi się komuś pomóc, a ta osoba to zaprzepaściła. To już jest indywidualny wybór każdego z nas, co zrobi z pomocą. Spotykam też ludzi, którzy fakt, nie lubią czuć się komuś zobowiązani, bo nie wierzą w ludzką bezinteresowność, ale gdzieś w środku tak naprawdę o niej marzą i chcą takiej pomocy. Jeśli wiem, że ktoś niekomfortowo się czuje w sytuacji, gdy mu się pomaga, to staram się zrobić tak, by było niby przypadkowo, że tak po prostu wyszło. Ale oczywiście nic na siłę i nie da się pomóc osobie, która naprawdę tego nie chce.
Summerka napisał/a:Moim zdaniem ważne jest by to wyważyć. Siebie też trzeba docenić. Wtedy okazywanie wdzięczności innym jest łatwiejsze i bardziej przekonujące. Pomaga się chętniej tym, którzy taką pomoc doceniają, a nie podejrzewają w pomocy zarzucanie sideł. Nie mam ochoty pomagać komuś, kto źle się z tym czuje. Nie wszyscy umieją przyjmować pomoc i nie wszyscy umieją okazać wdzięczność. Rażą mnie takie sytuacje, kiedy pomagam komuś bezinteresownie, a ten ktoś uważa, że udało mu się mnie wykorzystać.
Pewnie, że dbam o siebie, o ciało i umysł, ale to jest czysto interesowne, więc nie odczuwam wdzięczności wobec siebie, tylko satysfakcję z dobrze wykonanej roboty/ z dobrego nakarmienia się/ z zapewnienia sobie dobrego snu itp.:D
A w odniesieniu do innych, to nie potrzebuję docenienia za moją pomoc. Oczywiście, to jest miłe, ale nie dlatego komuś pomagam. Inaczej nie wytrzymałabym np. w hospicjum, gdzie wiele razy zostałam zwyzywana z powodów a la "zupa była za słona". Ci ludzie cierpią i nie chodzi się tam dla poprawy samopoczucia czy usłyszenia "dziękuję". Tak ogólnie to wiele razy zdarzyło mi się komuś pomóc, a ta osoba to zaprzepaściła. To już jest indywidualny wybór każdego z nas, co zrobi z pomocą. Spotykam też ludzi, którzy fakt, nie lubią czuć się komuś zobowiązani, bo nie wierzą w ludzką bezinteresowność, ale gdzieś w środku tak naprawdę o niej marzą i chcą takiej pomocy. Jeśli wiem, że ktoś niekomfortowo się czuje w sytuacji, gdy mu się pomaga, to staram się zrobić tak, by było niby przypadkowo, że tak po prostu wyszło. Ale oczywiście nic na siłę i nie da się pomóc osobie, która naprawdę tego nie chce.
Czy sobie nie można być wdzięcznym za coś? Brzmi to idiotycznie. Wiem. Lepiej powiedzieć: satysfakcja, zadowolenie, radość, ale świadomość, że sobie też coś zawdzięczamy, dodaje nam spokoju i pewności. Nie mam doświadczeń z hospicjami. Tak, ludzie podświadomie czasem spodziewają się pomocy, ale nie proszą o nią, ba, nawet mówią, że sobie jej nie życzą.Żeby komuś pomóc, trzeba zdobyć czyjeś zaufanie. Przypomniałaś mi smutną historię mojej nieżyjącej już sąsiadki samotnej starszej pani wówczas, której przekręcił się kran i woda lała się strumieniami. Zalane mieszkania w pionie zaalarmowały sąsiadów, którzy dobijali się do drzwi. Ale ona tylko do mnie miała zaufanie i mnie otworzyła, choć wszyscy chcieli jej pomóc.
Gdzieś czytałam, że jest takie fajne ćwiczenie, które poleca się nieszczęśliwym lub mało szczęśliwym ludziom. Trzeba każdego dnia wygospodarować sobie 5-10 minut, podczas których będziemy wymieniać za co byliśmy dziś wdzięczni. Może to wydaje się absurdalne, ale podobno działa i pozytywnie wpływa na poczucie zadowolenia. Im więcej znajdziemy powodów do wdzięczności, tym bardziej będziemy widzieć, że życie jednak jest fajne mimo trudności.
Ja jestem wdzięczna mojej córce że się urodziła i otworzyła mi oczy.
Jestem wdzięczna za to, że mam wspaniałych bliskich: rodzinę, przyjaciółkę, koleżanki. Jest dla mnie to bardzo miłe, gdy wiem, że gdy jest mi źle, to dostanę wsparcie np. od przyjaciółki. Jestem wdzięczna ogólnie, że żyjemy w kraju, gdzie mimo że nie jest jakoś w nim super, to nie ma chociaż wojny. Za upał, który jest dokuczliwy, ale za to lepiej niż np ciągłe deszcze, gdzie ciężko, byłoby np pospacerować. Jestem wdzięczna za życzliwość obcych ludzi też.
To, że jesteśmy wdzięczni bliskim, przyjaciołom i innym życzliwym ludziom wokół nas, to sprawa prawie oczywista.
Najtrudniej znaleźć w sobie wdzięczność wobec ludzi, którzy nas w opuścili i zawiedli.
Najczęściej jednak, to nie jest tak, że niczego dobrego do naszego życia nie wnieśli. Czasem są to bardzo pozytywne rzeczy, których nienajlepszy koniec znajomości nie przekreśla.
A ja dzisiaj dostałam piękny dowód wdzięczności, bo dzieci sąsiadów przyniosły mi własnoręcznie upieczone ciastka i namalowany przez nie obrazek. Jestem dziś wdzięczna również mojemu partnerowi, który rano zrobił mi pachnącą kąpiel i moje ulubione śniadanie, a sam poszedł na spacer z psami. Piękny początek niedzieli.
Faktycznie muszę przyznać, że temat bardzo inspirujący i nastawiający pozytywnie . Jak zaczęłam o tym myśleć to faktycznie dużo we mnie wdzięczności do całego świata. Do mamy - oj dużo by pisał, chłopaka, znajomych.. hehe ale najbardziej lubię ten przypływ wdzięczności do obcych mi ludzi. Tacy którzy nie darzą mnie żadnymi uczuciami, nawet mnie nie znają, a robią coś miłego.
Np.
-ostatnio zgubiłam się na takim jednym osiedlu, zatrzymałam dwóch takich chłopaków młodych (ok. 12 lat) żeby zapytać o drogę, postanowili że trudno wytłumaczyć więc odprowadzili mnie w to miejsce (ok 15 min drogi)
-byłam na basenie zapomniałam gogli pływackich i jedna pani zaoferowała się że mi pożyczy i żebym później zostawiła je na portierni bo ona codziennie tam bywa
-stoję na przystanku pada deszcz, z jakimś dziadkiem rozmawiam i zaproponował mi że odprowadzi mnie do autobusu (te 3 metry) żebym nie zmokła ..
- byłam w sklepie ogrodniczym po końcówkę do węża, kobieta na sklepie nie miała ale wytłumaczyła mi gdzie w mieście jest taki duży ogrodniczy (jej konkurencja) i że tam powinnam znaleźć..
No cudowni ludzi, tak po prostu mili, uprzejmi - nic z tego nie mają a pomogą.. wdzięczność niesamowita. Później cały dzień człowiek jakoś tak się śmieje do wszystkich
24 2015-06-16 12:03:26 Ostatnio edytowany przez annaJo (2015-06-16 12:11:23)
cslady dzięki za ten temat, od samego myślenia o wdzięczności robi się ciepło wkoło serca.
Jestem wdzięczna moim najbliższym, że potrafimy kochać się bezwarunkowo 24 h/dobę.
Jestem wdzięczna moim przyjaciołom, że w trudnych chwilach zawsze byli ze mną, ale też i za to, że potrzebują mnie gdy sami mają ciężkie chwile.
Jestem wdzięczna mojej intuicji i czerwonym lampkom ostrzegawczym, które mnie chronią przed popełnieniem błędów.
Jestem wdzięczna naszemu domowi, że jak magnes przyciąga ludzi i tych bliższych i dalszych i wciąż nowych i wszyscy chcą tu do niego wracać.
Tak się zastanawiam, czy wdzięcznym można być tylko wobec ludzi albo Boga? Czy mogłabym być wdzięczna moim psom za to, że codziennie dają mi mnóstwo szczęścia i poprawią najbardziej podły humor? Albo czy można czuć wdzięczność wobec przyrody, np. wobec drzewka czereśni, które hojnie obrodziło i dzięki któremu mam prawdziwą ucztę? Bo ja tak to właśnie odbieram.
Witam. Najbardziej wdzięczna jestem mojej mamie . Jest osobą , która sama wychowała 5dzieci na w miarę przyzwoitych ludzi :-) . Nikt jej nie pomógł . A Ona wierzyła w nas.
Cslady świetny temat! Jestem Ci za niego wdzięczna :-)
Wdzięczność to super sprawa. Warto być wdzięcznym, nawet za najdrobniejsze rzeczy.
Dziś np. byłam wdzięczna panu kierowcy za bezpieczne dowiezienie mnie do celu, ratownikom medycznym i lekarzowi, którzy udzielili pomocy znajomej, która zaczęła rodzić w domu, za to, że mam pracę, dzięki której zarabiam i mogłam kupić sobie piękną bluzkę ( no i trafiłam na wyprzedaż ;-) ), za zdrowie, za to że żyję! ( czytam właśnie "Zrokownie" Agnieszki Kalugi, jest w niej fragment, w którym p. Agnieszka opisuje jak pomagała w porządkowaniu kartotek osób, które zmarły, zamieszczony był tam rok urodzenia dziewczyny, która zmarła na ziarnice, rok w którym ja również się urodziłam - wbiło mnie w fotel).
Ja jestem wdzięczna za to , że na swojej drodze poznałam mojego byłego faceta. Pokazał mi kawałek świata, dużo nauczył, pomógł wyjść na prostą, zachęcał do samorealizacji .. jestem mu za to wszystko ogromnie WDZIĘCZNA!
Wdzięczna jestem mojej mamie , za to,że mnie urodziła.
Wdzięczna jestem koleżance, jeśli znajdzie czas żeby wybrać się na spacer albo zaprosi mnie na imprezę.
Wdzięczność jest piękna
Jestem wdzięczny swoim Rodzicom za wychowanie i mojej osoby w niczym nie ograniczanie. Paradoksalnie, nie korzystałem z tej wolności
Jestem wdzięczny muzyce za to, że zawsze jest przy mnie.
Jestem wdzięczny Chorwacji za jej historię, kulturę, sztukę, kulinaria, melodie, ludzi. To nie wszystko, w tym punkcie....
Dziś jestem wszystkim wdzięczna, jakiś taki humor mnie dopadł. Mojemu partnerowi za to, że patrząc na niego ciągle się napędzam, by wiedzieć i umieć coraz więcej. Moim rodzicom za to, że oddali nam nadmiar pysznych owoców. A najbardziej wdzięczna jestem dziś mojej dawnej, starszej sąsiadce. Znalazła w sklepie apaszkę, której szukałam od 4 lat i nie wiedzieć czemu miałam na jej punkcie idée fixe. Codziennie przeglądałam allegro i inne serwisy aukcyjne, bezskutecznie. Ucieszyłam się jak dziecko, choć to przecież drobiazg. Jestem wdzięczna za piękną pogodę, no i też samej sobie za to, że dwutygodniowe przygotowywanie partnera do rozmowy kwalifikacyjnej zostało zakończone sukcesem.
Dzisiaj jestem wdzięczna mamie, siostrze, bratu za to, że są. Ludziom w pracy za to, że są pomocni i wyrozumiali. Przyjaciółce, na którą zawsze mogę liczyć.
Dziś jestem wszystkim wdzięczna, jakiś taki humor mnie dopadł.
Czasem mamy takie dni, kiedy wszystko, kumulując się, idzie po naszej myśli, dzięki czemu jest nam wyjątkowo przyjemnie. Ja miałam taki w środę. Niby nic szczególnego się nie wydarzyło, ale kilka nakładających się na siebie drobiazgów spowodowało, że uśmiechałam się sama do siebie . Udało mi się pomyślnie załatwić sprawę, która wisiała nade mną już od kilku dni, z korzyścią dla mnie rozpatrzono dosyć kłopotliwą reklamację, dotarła do mnie przesyłka, której zawartość przerosła moje oczekiwania, wybraliśmy się na spacer, na którym niespodziewanie spotkałam dawno niewidzianą koleżankę, do tego okazało się, że być może uda mi się zrealizować jeden z moich ostatnich, nieco szalonych pomysłów. Jeśli do tego dodać, że jest już piękne lato, to trudno byłoby się nie uśmiechać
.
Czasem mamy takie dni, kiedy wszystko, kumulując się, idzie po naszej myśli, dzięki czemu jest nam wyjątkowo przyjemnie. Ja miałam taki w środę. Niby nic szczególnego się nie wydarzyło, ale kilka nakładających się na siebie drobiazgów spowodowało, że uśmiechałam się sama do siebie
. Udało mi się pomyślnie załatwić sprawę, która wisiała nade mną już od kilku dni, z korzyścią dla mnie rozpatrzono dosyć kłopotliwą reklamację, dotarła do mnie przesyłka, której zawartość przerosła moje oczekiwania, wybraliśmy się na spacer, na którym niespodziewanie spotkałam dawno niewidzianą koleżankę, do tego okazało się, że być może uda mi się zrealizować jeden z moich ostatnich, nieco szalonych pomysłów. Jeśli do tego dodać, że jest już piękne lato, to trudno byłoby się nie uśmiechać
.
Ja mam takie dni dość często. Czasami wynikają one rzeczywiście z kumulacji pewnych zdarzeń, a czasami wystarcza mi tylko ładna pogoda, by się tak czuć. Cieszę się, że z negatywnymi emocjami to tak nie działa, że jeśli zdenerwują mnie 2-3 osoby, to jestem zła na cały świat.