Utrata znajomych przez związek. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Utrata znajomych przez związek.

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 13 ]

Temat: Utrata znajomych przez związek.

Witam.

Pytanie zarówno do kobiet jak i mężczyzn... Czy po zawarciu związku Wasze relacje ze znajomymi też się ochładzają lub całkowicie niszczeją?


Opowiem w skrócie swoja sytuację, a więc....

Mam (miałem) pewną przyjaciółkę, którą znam od lat.... Kilka lat temu zakończyłem znajomość z nią, bo....wymagała tego moja była. Wiem, że nie powinno się zostawiać znajomych dla dziewczyny, ale jakby nie patrzeć to nie był przyjaciel tylko przyjaciółka, tak więc moja dziewczyna miała prawo mieć coś przeciwko. Nie utrzymywaliśmy kontaktu przez blisko trzy lata, a więc w okresie gdy byłem w związku. Po rozstaniu wznowiliśmy kontakt. Od razu zaznaczę, że nie było to tak, że się rozstałem i poleciałem do przyjaciółki mówiąc "już jestem wolny to mogę znowu być Twoim kolegą". Po tamtym związku byłem wolny 2.5 roku (korzystałem z życia i nie chciałem się wiązać). W tym okresie byłem okropnie zżyty z przyjaciółką, nasze relacje były mocniejsze niż przed "zawieszeniem znajomości". Od razu też zaznaczę, że nie było żadnych uczuciowych zamiarów ani z mojej ani z jej strony. Nie doszło też do spotkania w łóżku, po prostu żyliśmy jak brat i siostra. Widywaliśmy się codziennie, choćby na 15 minut.

Gdy ona poznała chłopaka relacje między nami nie zmieniły się, ja i jej chłopak zżyliśmy się mocno ze sobą. Po około pół roku jej związku, jej chłopak stwierdził, że uznaje mnie za jednego z najlepszych przyjaciół. Jeśli chodzi o moje relacje z przyjaciółką, obiecaliśmy sobie, że nigdy tego nie zniszczymy, a ja na pewno nie popełnię błędu sprzed lat (zerwanie znajomości z nią).

Sytuacja zmieniła się, gdy poznałem moją obecną narzeczoną. Gdy ją poznałem i byliśmy jeszcze na stopie koleżeńskiej (ale już coś iskrzyło) to uprzedziłem ją, że mam taką przyjaciółkę bliską z którą jestem bardzo zżyty. Nie widziała przeszkód bym miał z nią kontakt. Miałem kilka koleżanek, o które była zazdrosna (nie utrzymuję już kontaktu), ale o przyjaciółkę nie była zazdrosna nigdy, wiedziała jak wyglądają relację między mną a nią.

Swoją dziewczynę przedstawiłem przyjaciółce jeszcze zanim byliśmy parą. Wszystko było ok....  Z czasem było już inaczej. Na początku związku nie spotykałem się z dziewczyną codziennie. Jednak w dzień , gdy byliśmy umówieni na wieczór, napisał do mnie chłopak przyjaciółki pytając czy idę na piwo z nim we dwóch. Powiedziałem, że nie mogę bo jestem już umówiony, jednocześnie proponując inny termin wyjścia. Oczywiście z jego strony oraz przyjaciółki sypały się potem delikatne komentarze, że już zostawiam znajomych.

Po jakimś czasie widziałem, że moja przyjaciółka jest sceptycznie nastawiona do mojego związku. Gdy chciałem z nią pogadać, "podzielić się radością" zbywała temat, choć wcześniej rozmawialiśmy ze sobą o wszystkim, wiedzieliśmy o sobie wszystko i dzieliliśmy się każdą radością i smutkiem. Zapytałem czemu tak sceptycznie jest  nastawiona do niej to odpowiedziała  z delikatnym fochem "a co ja mam dziewuchę lubić jak jej nie znam prawie"

Potem pojawiły się pretensje, że z dziewczyną widuję się codziennie. Jednak na osiedle wracałem zawsze na 23, a i tak wcześniej właśnie wieczorem się spotykaliśmy jak byłem wolny(ja i moja przyjaciółka mieszkamy 2 bloki od siebie). Pojawiły się pierwsze "zgrzyty", że nie powinienem się z nią codziennie widzieć. Zawsze gdy wracałem od dziewczyny dawałem znać przyjaciółce, że będę za 20 min. (dziewczyna o wszystkim wiedziała, nie miała nic przeciwko). Przyjaciółka raz wychodziła, a raz nie, choć dawniej widywaliśmy się codziennie.

Potem zacząłem coraz częściej nocować u dziewczyny, więc coraz rzadziej byłem w domu to pojawiły się docinki, że teraz to już w ogóle kontaktu ze mną nie ma. Choć oczywiste jest to, że nie będę rezygnował z nocy z dziewczyną, po to by wyjść na osiedle z przyjaciółką i jej psem. Często inicjowałem spotkania we 4 (ja, moja dziewczyna,, przyjeciółka i jej chłopak). Przyjaciółka szukała wymówek, że nie bo chłopak kończy o 22 pracę itp... Więc mówiłem, by wyszła na miasto bez niego... To nie bo to bo tamto....


Choć wcześniej przyjaciółka mnie ciągnęła na miasto baaardzo często to odkąd byłem w związku było to może 2-3 razy w ciągu pół roku. Co najdziwniejsze wcześniej 2-3 razy mnie gdzieś ciągnęła w ciągu tygodnia smile Te 2-3 razy były takie, że zadzwonili do mnie, nawet nie ona a jej chłopak z pytaniem czy wychodzimy gdzieś. Raz odmówiłem bo zadzwonili póżnym wieczorem, gdy ja i moja dziewczyna byliśmy już pod kołdrą po kapieli. A była to zima więc z mokrą głową bym dziecwzyny nie ciągnął. Drugi raz był taki, że nie mieliśmy czasu bo już mieliśmy inne plany. Oczywiście już byli obrażeni, chociaż jak wcześniej oni nie mieli czasu to było wszystko ok.


Potem dowiedziałem się, że "przyjaciółka" mocno obgaduje mnie za plecami, ale ok.... Po czasie sytuacja się rozkręciła diametralnie. Opiszę pewien dzień. Był piątek. Były urodziny mojego kolegi, który zaprosił najbliższych do pewnej knajpy. Start spotkania ok 19. Po 20 zadzwonił chłopak przyjaciółki z pytaniem czy wychodzimy na miasto. Odpowiedziałem, że jestem na urodzinach kolegi i głupio tak wychodzić po godzinie, ale że możemy się spotkać np ok 22. Powiedział, że ok.... Gdy zbliżała się 22 zadzwoniłem, żeby potwierdzić to czy się widzimy. Wszystko ok, tak więc o 22 byłem wraz z dziewczyną w umówionym miejscu, gdzie mieli być właśnie przyjaciółka, jej chłopak i ich kolega. Po 15 minutach czekania nagle doszli (już lekko wstawieni). Chłopak dziewczyny zachował się jak idiota pytając co my tu robimy i czy idziemy gdzieś z nimi. Mówię mu, że przecież byliśmy ugadani, a ten udał wielce zdzwionego choć pół godziny temu dzwoniłem by potwierdzić spotkanie.  Jeśli chodzi o "przyjaciółkę" doszła z wielką obrażoną miną nawet się nie witając, skręciła do sklepu. Gdy wyszła powiedziałem "może byś się przywitała". Z wielką łaską powiedziła cześc. Po chwili byliśmy w jakiejś knajpie. Ja, moja dziewczyna, oraz oni... Traktowali nas jak powietrze, tak jakby nas nie było. Gadali o jakiś swoich sprawach między sobą, o których my pojęcia nie mieliśmy. Do nas praktycznie słowem się nie odezwali. Z dziewczyną stwierdziłem, że dopijemy piwo i dziemy.  Gdy wstawaliśmy do wyjścia to nagle "nas zauważyli", nalegali bysmy zostali i komentarze do mojej dziewczyny "No weź mu pozwól posiedzieć dłużej". Oczywiście poszliśmy do domu... Na następny dzień chłopak koleżanki zadzwonił i znów ciągnął na miasto. oczywiście odmówiłem.


Kolejna sprawa... Portale społecznościowe typu facebook, instagram. Niby dziecinny temat, ale nakreślę sytuację. Dawniej (przed moim związkiem) przyjaciółka lajkowała i pozytywnie komentowała prawie każdą moją aktywnośc na tych portalach, każde zdjęcie status.... Odkąd byłem w związku nie było ani jednego lajka. Już nie mówię tu nawet o statusie związku, czy zdjęciach z dziewczyną, ale ogólnie cokolwiek bym nie wstawił, choćby link do jakiegoś utworu to zero odzewu... Nie zależy mi na lajkach i wiem, że temat z pozoru jest dziecinny ale chodzi mi o to by zobrazowac nagłą przemianę koleżanki. Dawniej co chwilę coś lajkowała, lub komentowała... odkąd jestem w związku NIC. Komentarze wróciły, jednak nie pozytywne. Na ich miejscu były jakieś ironiczne docinki. Np na instagramie wrzuciłem zdjęcie biletów z kina, to przyjaciółka dała komentarz "ten film to straszne g.wno podobno". Oczywiście tego typu docinki pozostawiałem bez odzewu. Było ich kilka. Pewnego dnia zaręczyłem się, ustawiłem status na FB, zero lajków, tylko komentarze typu "oo teraz to już całkiem Cię nie będzie".  Takie komentarze pojawiały się poźniej kilkarazy. Nie chodzi mi o lajki itp, ale na podtsawie tego łatwo dostrzec złościwość "prawdziwych przyjaciół"

Komentarze na moim profilu pojawiały się coraz częściej, jednak nie reagowałem. Moja dziewczyna usunęła ich ze znajomych, w obawie że niebawem się rozkręcą i zaczną coś u niej komentować. Tego samego dnia, wieczorem dostałem smsa od przyjaciółki z ironicznym stwierdzeniem, że zauważyła że moja dziewczyna ją usunęła ze znajomych, dodała że szkoda że nasza znajomośc się zakończyła ale spodziewała się tego.

Odpisałem jej, że wiem że usunęła ale ma ku temu powody, a co do naszych relacji to ona też ponosi winę, że się to rozsypało, ale że nie jest to rozmowa na smsy. Dopisałem, że chcę się z nią na następny dzień spotkać, pogadać i wszystko sobie wyjaśnić. Nie miałem zamiaru nic ratować, bo za dużo już zaszło... po prostu chciałem byśmy oboje sobie powiedzieli wszystko co mamy do powiedzenia i z klasą zakończyli ta znajomość. Ona oczywiście  nie miałą czasu i dodała bym jej to napisał, mówiłem że nie jest to rozmowa na smsy i żeby powiedziała kiedy ma czas to ja się dostosuję.Już nie odpisała.

3-4 dni później była taka sytuacja, że czekałem na autobus pewnej linii. JEdnak minutę wcześniej podjechała inna linia która też mi pasowała. Na następny dzień sms o treści że moje zachowanie było żałosne, że tak niby uciekłem. Chociaż nie widziałem by szła wtedy na przystanek. Odpisałem, że jej nie widziałem i żeby pomyślała logicznie, że chyba nie mam zamiaru jej unikać skoro kilka dni temu proponowałem spotkanie. Dodałem, że nadal chcę z nią pogodac i wszystko sobie wyjaśnić jak dorośli, a nie jak dzieci przez smsy, lub komentarze.... Nie odpisała. To miało miejsce jakieś 3 tygodnie temu. Od tego czasu nie mamy ze sobą kontaktu żadnego.



PYTANIE MOJE JEST TAKIE:
KTO ZAWINIŁ W TEJ SYTUACJI? JA CZY PRZYJACIÓŁKA?
JEDYNE CO MOGĘ SOBIE ZARZUCIĆ TO FAKT, ŻE ODKĄD BYŁEM W ZWIĄZKU MIAŁEM MNIEJ CZASU, ALE TO CHYBA OCZYWISTE
JEŚLI WIDZICIE TU JESZCZE JAKIES INNE POWODU BY ZARZUCIC MI WINĘ, CHĘTNIE PSŁUCHAM, MOŻE SAM CZEGOŚ NIE DOSTZREGŁEM
JEŚLI KTOŚ DO OCENY SYTUACJI POTRZEBUJE JAKIŚ INNYCH INFORMACJI, PROSZĘ PYTAĆ


PS:DZIĘKUJĘ KAŻDEMU KTO DOBRNĄŁ DO KOŃCA

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Utrata znajomych przez związek.

Uważam że nie masz sobie nic do zarzucenia, a ta  "przyjaciółka" to jakiś dziwny osobnik jak dla mnie.
Zazdrosna i zawistna o Twoja dziewczynę i o czas. Każdy rozgarnięty człowiek ma świadomość że jak przyjaciel czy przyjaciółka   wchodzi w związek z inną osobą to spędza z nią  czas,siłą rzeczy tak jest. Przyjaźń to jedno a związek to drugie. 
Oni ewidentnie nie trawili Twojej dziewczyny i próbowali wzbudzić w Tobie poczucie winy że spędzasz z nią więcej czasu niz  z nimi. Tylko jakim prawem?

Dobrze zrobiłeś,że zakończyłeś tą relacje bo to nie była przyjaźń. Przyjaciel się cieszy z naszego szczęścia. Tutaj tego nie było.

3

Odp: Utrata znajomych przez związek.

Czasami się zastanawiałem i doszedłem do wniosku, że jej zachowanie mogło być spowodowane sytuacją sprzed kilku lat, kiedy to zerwałem z nią kontakt "na życzenie" swojej ówczesnej dziewczyny. Może jej sceptyczne nastawienie wynikało ze strachu, że znowu to zrobię? Hmm jednak tak jak napisałem ja osobiście nie mam sobie nic do zarzucenia poza tym, że miałem mniej czasu dla znajomych, ale to chyba oczywiste....

4

Odp: Utrata znajomych przez związek.

pewnie pomyślała, ze znowu ja olejesz

5

Odp: Utrata znajomych przez związek.
alpengold napisał/a:

pewnie pomyślała, ze znowu ja olejesz

Też to brałem pod uwagę. Jednak nie robiłem nic by mogła się czuć olana. Proponowałem spotkania w grupie, proponowałem wyjścia wieczorem na osiedle...

6

Odp: Utrata znajomych przez związek.

a mnie tu zalatuje zazdroscia o autora....
zazdroscia o jego uczucia przeniesione na narzeczona...

takie mam wrazenie...

7

Odp: Utrata znajomych przez związek.

Zazdrość też brałem pod uwagę.. Jednak nie chodzi mi o zazdrość damsko-męską czyli taką, że przyjaciółka jest zazdrosna o to, że jestem z dziewczyną a nie z nią. Chodzi mi o zazdrość taką, że wcześniej czuła się jako najważniejsza osoba dla mnie jako najbliższa przyjaciółka, a teraz zeszła na drugi plan, co jest chyba naturalnym zjawiskiem.... No ale bez przesady, prawdziwa przyjaźń polega na tym, że trzeba się cieszyć szczęściem drugiej osoby

8

Odp: Utrata znajomych przez związek.

może jedno i drugie.

9

Odp: Utrata znajomych przez związek.

Twoja "przyjaciółka" to manipulantka, bez klasy i kultury osobistej. Prawdziwy przyjaciel, to taki który wspiera, nie osacza, nie obmawia za plecami! jest wtedy, gdy go potrzeba.
Jeśli ona wybaczyła ci odrzucenie sprzed lat i odnowiła kontakty z tobą, to tamte wydarzenia nie powinny mieć już znaczenia.
Być może imponowało jej to, że ma dwóch facetów na wyłączność.
Dziwię się, że od razu nie postawiłeś granic i pozwoliłeś na dysponowanie swoim czasem. Jej chłopak, też prawdopodobnie został przez nią zmanipulowany. Żadne z nich nie miało prawa żądać od ciebie rezygnacji, czy przekładania spotkań z dziewczyną na rzecz spotkań z nimi.
Ich zachowanie, po tym jak wyciągnęli was z przyjęcia urodzinowego, było poniżej krytyki, nie wspominając już o innych złośliwościach.
Uważam, że nie powinieneś szukać już z nią kontaktu i próbować cokolwiek wyjaśniać, po co?
Ona nie jest twoim przyjacielem.

10

Odp: Utrata znajomych przez związek.

"Dziwię się, że od razu nie postawiłeś granic i pozwoliłeś na dysponowanie swoim czasem"

iNie pozwolilłem na dysponowanie swoim czasem i nigdy nie rezygnowałem ze spotkań z dziewczyna, tylko po to by się dopasować do "przyjaciółki" Dawałem jej znać, że jestem u nas na osiedlu, wtedy gdy już wracałem od dziewczyny. Nie wracałem ze względu na przyjaciółkę...



"Jej chłopak, też prawdopodobnie został przez nią zmanipulowany"

- co racja to racja hahahahhaha



"Uważam, że nie powinieneś szukać już z nią kontaktu i próbować cokolwiek wyjaśniać, po co?"

Nie szukam kontaktu by się coś naprawiło w naszych relacjach. Nie w tym celu chcę coś wyjaśniać.... Tak jak napisałem, chciałem się spotkać i wyjaśnić coś w sensie takim, byśmy jak dorośli ludzie mogli sobie wygarnąć co mamy do zarzucenia i zakończyć tę znajomość z klasą bez  żadnych niedomówień.  Uważam, że sprawy zaszły za daleko i nie ma szans ani nawet moich najmniejszych chęci na to by coś się naprawiło.

11 Ostatnio edytowany przez niesia631 (2015-05-30 09:45:11)

Odp: Utrata znajomych przez związek.

U mnie to jest tak: kiedy jestem w związku nagle partner staje się dla mnie najważniejszy ale to nie znaczy ze mam zrywać wszelkie inne kontakty ze znajomymi. Niedawno byłam w związku w którym mój juz były chłopak utracił kontakty ze znajomymi i całkowicie oddał się związkowi. Później często wymawial mi ze stracił kolegow i koleżanki przeze mnie a to byl jego przecież świadomy wybór.

12

Odp: Utrata znajomych przez związek.
Pawel87 napisał/a:

"Dziwię się, że od razu nie postawiłeś granic i pozwoliłeś na dysponowanie swoim czasem"

iNie pozwolilłem na dysponowanie swoim czasem i nigdy nie rezygnowałem ze spotkań z dziewczyna, tylko po to by się dopasować do "przyjaciółki" Dawałem jej znać, że jestem u nas na osiedlu, wtedy gdy już wracałem od dziewczyny. Nie wracałem ze względu na przyjaciółkę...

Tak, pisałeś, że nie rezygnowałeś ze spotkań z dziewczyną, i chwała Ci za to.
Jednak odniosłam wrażenie, że trochę się miotałeś, aby wilk był syty i owca cała. Prosto ze spotkań z dziewczyną, nawet późnym wieczorem, mimo zmęczenia, spotykałeś się z "przyjaciółką", jakby to był jakiś obowiązkowy rytuał.
Tłumaczyłeś się (niepotrzebnie), z wcześniej ustalonych z dziewczyną planów, w obawie, jak sądzę, przed utratą dobrych stosunków z "przyjaciółmi", zamiast po prostu ustalić, żeby wcześniej informowali Was o planach jakiś wspólnych imprez itd.
Wydaje mi się, że dałeś się zmanipulować z uwagi na wcześniejsze wydarzenia; miałeś wyrzuty sumienia, że kiedyś zakończyłaś znajomość z nią, a ona to bez skrupułów wykorzystywała.
Być może Twoja była dziewczyna intuicyjnie wyczuwała zagrożenia z jej strony, być może w stosunku Twojej "przyjaciółki" wobec Ciebie, było "coś" czego Ty nie dostrzegałeś, a partnerka jednak czuła się zagrożona.
Od momentu, gdy zacząłeś spotykać się ze swoją aktualną dziewczyną stałeś się obiektem manipulacji i ofiarą przemocy psychicznej.
Twoi "przyjaciele" nie cieszyli się Twoim szczęściem, wręcz przeciwnie, "mieszali" od samego początku.
Chcesz zakończyć tę znajomość z klasą, myślisz, że można to zrobić z kimś, kto klasy nie posiada?

13 Ostatnio edytowany przez Pawel87 (2015-05-30 18:11:53)

Odp: Utrata znajomych przez związek.

"Jednak odniosłam wrażenie, że trochę się miotałeś, aby wilk był syty i owca cała. Prosto ze spotkań z dziewczyną, nawet późnym wieczorem, mimo zmęczenia, spotykałeś się z "przyjaciółką", jakby to był jakiś obowiązkowy rytuał"

-Hmmm tzn z pryjaciółką widywaliśmy się poźnymi wieczorami nawet zanim byłem w związku... Co do "obowiązkowego rutualu" to po prostu nie chciałem zaniedbywać relacji.



"Tłumaczyłeś się (niepotrzebnie), z wcześniej ustalonych z dziewczyną planów, w obawie, jak sądzę, przed utratą dobrych stosunków z "przyjaciółmi", zamiast po prostu ustalić, żeby wcześniej informowali Was o planach jakiś wspólnych imprez itd."

-czy tłumaczyłem... Nie do końca smile Owszem tłumaczyłem, że nie mogę ponieważ już jestem umówiony z dziewczyną, ale w żadnym wypadku nie starałem sie o zrozumienie. Po prostu oznajmiałem, że w tym dniu jestem zajęty i próbowałem ustalić inny termin.


"Wydaje mi się, że dałeś się zmanipulować z uwagi na wcześniejsze wydarzenia; miałeś wyrzuty sumienia, że kiedyś zakończyłaś znajomość z nią, a ona to bez skrupułów wykorzystywała."

Tu przyznam Ci rację w 100%....


"Być może Twoja była dziewczyna intuicyjnie wyczuwała zagrożenia z jej strony, być może w stosunku Twojej "przyjaciółki" wobec Ciebie, było "coś" czego Ty nie dostrzegałeś, a partnerka jednak czuła się zagrożona".

Jeśli mówimy o BYŁEJ partnerce to nie mogła wyczuwać zagrożenia. Po prostu na samym początku "zabroniła mi" kontaktów z nią, wiedząc tylko to, że mam bliski kontakt z koleżanką z osiedla. Jeśli chodzi o obecną partnerkę to nie miała, żadnych "ale" jeśli chodzi o moją przyjaźń. Zanim byliśmy razem, wiedziała jakie są relacje między mną a tą przyjaciółką. Zaakceptowała to i nawet gdy sam pytałem czy ma coś przeciwko to zaprzeczała. Dodam tylko, że w stosunku do innych koleżanek nie była już tak tolerancyjna. Z nimi nie mam kontaktu z własnej woli.



"Od momentu, gdy zacząłeś spotykać się ze swoją aktualną dziewczyną stałeś się obiektem manipulacji i ofiarą przemocy psychicznej.
Twoi "przyjaciele" nie cieszyli się Twoim szczęściem, wręcz przeciwnie, "mieszali" od samego początku."

Tutaj również przyznaję 100 % racji.



"Chcesz zakończyć tę znajomość z klasą, myślisz, że można to zrobić z kimś, kto klasy nie posiada?"

hmmm z jednej strony jak to mówią po co sobie byle kim głowę zawracac ale z drugiej strony, myślę że powinno się to zakończyć z klasą. Każdy powinien przedstawić co ma do zarzucania. Nie lubię pozostawiać pewnych sytuacji z jakimikolwiek niedomówieniami.
Z szacunku do tego, że kiedyś byliśmy sobie najbliżsi i nierozłączni myślę, że powinno się to zakończyć z klasą.  Nie ukrywam, że była to największa przyjaźń jaką przeżyłem w życiu (oczywiście pomijając przyjaźń będącą elementem miłości czy relacji rodzinnych). I choćby z szacunku do tych kilku lat warto ostatni raz pogadać.


Wyżej napisałem, że była to dla mnie największa przyjaźń, jednak mam obecnie mieszane uczucia...bo chyba ona nie była przyjaciółką nigdy. Zawiodlem się na niej. Nie mniej jednak oceniając obiektywnie, też chyba nie moge jej posądzać o nieszczerą przyjaźń, skoro przed laty sam nie zachowałem się jak przyjaciel. Jednak ja w swoim zachowaniu od początku widziałem swoją winę i błąd. Po wznowieniu znajomości starałem się błąd naprawić. A na usprawiedliwienie mogę mieć to, że moja dawna decyzja była narzucona siłą wyższą. Chyba każdy by tak postapił (każdy kto ma szacunek do osoby z którą wiąże przyszłość).

Jeśli chodzi o "przyjaciółkę" i obecną sytuację, w jej mniemaniu cała wina leży po mojej stronie. Ona nie widzi nic złego w swoim zachowaniu, tak więc nie ma co sobie zawracać nią głowy.

Rozumiałbym ją gdybym rzeczywiście zmienił stosunek do niej odkąd jestem w związku czy gdyby moja dziewczyna miała negatywne nastawienie to wtedy sceptyzm ze strony przyjaciółki byłby uzasadniony, a tak...?? myslę, że ona nie ma nic na swoje usprawiedliwienie.


Zanim założyłem ten wątek, byłem niemal w pełni przekonany do swoich racji, że nie mam sobie nic do zarzucenia i postępowałem w porządku. Choc brałem pod uwagę, że moja opinia może być zbyt subiektywna i może nieświadomie nie dostrzegam swoich błedów. Jednak po Waszych odpowiedziach utwierdziłem się w przekonaniu, że ja jestem w pełni czysty, skoro każdy komentujący widzi winę po jej stronie:)

Dziękuję wszytskim i pozdrawiam!

Posty [ 13 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Utrata znajomych przez związek.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024