Jakie jest Wasze zdanie na temat wyżej wymienionych przypadłości? Realny problem czy tzw. ?wymyślanie?? W naszej świadomości wciąż pokutuje przekonanie: ?Kiedyś nie było takich rzeczy, pisać każdy musiał poprawnie, a jak nie ? dwója też jest oceną!?, zwłaszcza wśród starszych pokoleń.
Uważacie, że system edukacji w tej dziedzinie powinien mieć indywidualne podejście czy wszyscy powinni być traktowani równo? Ktoś z Was ma ten problem? A może są "na sali" nauczyciele? Jak się na to zapatrujecie? Zapraszam do dyskusji.
1 2015-05-19 18:12:36 Ostatnio edytowany przez Iris7 (2015-05-19 18:13:11)
2 2015-05-19 18:53:12 Ostatnio edytowany przez MyNombress (2015-05-19 18:54:25)
spokojnie, u nas w kraju z dysmózgowiem można zostać prezydentem, nie ma się co bać.
ogólnie takie schorzenia (o ile to tak można nazwać) to tylko i wyłącznie porażka systemu edukacji jak i rodziców, którzy nie dopilnowali. Ludzie czytają coraz mniej książek, a jeżeli już coś czytają - to w internecie, a tutaj nikt przesadnie o ortografię nie dba. Według mnie można się wszystkiego nauczyć, a jak ktoś jest naprawdę odporny na naukę to powinien wkuć na pamięć kiedy używać jakich liter, co do dyskalkulii to nie wiem, bo w sumie nie wiem od kiedy można kogoś tak nazwać, jak nie potrafi dodawać, czy mnożyć.
3 2015-05-19 19:37:24 Ostatnio edytowany przez asiek_aa (2015-05-19 19:38:09)
Wiem sama po sobie, że można mieć problemy ale od razu chowanie się za papierkiem jest jakąś bzdurą.
Nie wiedzieć czemu teraz pociechy mojego koleżeństwa, jakoś tak lekką ręką dostały "zielone światło" na głupotę. Jak nie pamięta zasad ortografii- ma dys - to, jak nie umie liczyć- dys - tamto. Kurcze a gdzie się podziała dyscyplina nauki?
Do listy dys - jakiejś dodała bym dys W - F. Dzieciaki mają teraz dokumentację prawie, że medyczną jak to nie mogą podjąć się uczestnictwa na WFie
4 2015-05-19 19:55:30 Ostatnio edytowany przez Małpa69 (2015-05-19 19:56:14)
Bardzo nie podoba mi się temat tego wątku.
Nie nie mam żadnego z wyżej wymienionych, podejrzewam u siebie dyskalkulie, ale i tak nie wyrabiałam sobie żadnych zaświadczeń i szkołę w tym matematykę, fizykę zdałam normalnie z fizyki nawet na 5 .
Jednak znam osoby u których problem jest realny, dużo czytają, wcale nie są głupi, a byki jak robili tak robią, nie zwracam im na to uwagi, wręcz raz broniłam kolegi kiedy ktoś zaczął go wyśmiewać, bo wiem że w jego wypadku to nie jest tylko ładnie brzmiąca nazwa, ale realny problem, nie podoba mi się wyśmiewanie takich osób, a już tym bardziej opowiadanie o tym że papierek załatwiony żeby było łatwiej, dopóki ktoś nie siedzi w czyjejś głowie to skąd może wiedzieć czy ktoś sobie wymyślił czy faktycznie ma problem? Łatwo jest oceniać.
To że zaświadczenia wydawane są na lewo i na prawo, często leniom to jedno, to że są ludzie którzy ten problem na prawdę mają to drugie i uważam że warto się zastanowić nad tym jak się traktuje drugiego człowieka, bo on niekoniecznie ma papierek dla papierka...
5 2015-05-19 20:50:31 Ostatnio edytowany przez in_ka (2015-05-19 21:02:00)
No może na sali są psycholodzy, bo to w Poradniach Psychologiczno - Pedagogicznych dokonuje się diagnozy. Tam wydawane jest opinia.
Jeżeli chodzi o dysleksję, jasno jest zdefiniowana. Czym jest dysmózgia ?
może autorka wątku wyjaśni ...
Problem dysleksji istnieje realnie. Nie wiem dlaczego jest wyśmiewany.
Być może redaktorka jakoś chce zaistnieć w swojej pomysłowości na temat wątku
Mój mąż, pomimo niekończących się ćwiczeń z ortografii, które robił w dzieciństwie (serio, ja nie robiłam dziesiątej części tego co on), wciąż potrafi napisać "pujdę" albo "niezruwnowarzony".
W angielskim wali byki podobnego kalibru.
Nie myli się tylko w równaniach
Problem istnieje, tylko diagnoza jest obecnie nadużywana.
Dla mnie dysleksja jest uzasadniona naukowa. Natomiast dysortografia? Wymysł XXI w.
8 2015-05-19 21:04:33 Ostatnio edytowany przez in_ka (2015-05-19 21:11:28)
Dla mnie dysleksja jest uzasadniona naukowa. Natomiast dysortografia? Wymysł XXI w.
no, no ciekawe
bo ja wiem, że dysortografia to dysleksja rozwojowa, która manifestuje się właśnie w takiej postaci
Dysleksja jest jednym z wielu różnych rodzajów trudności w uczeniu się. Jest specyficznym zaburzeniem o podłożu językowym, uwarunkowanym konstytucjonalnie. Charakteryzuje się trudnościami w dekodowaniu pojedynczych słów, co najczęściej odzwierciedla niewystarczające zdolności przetwarzania fonoloficznego. Trudności w dekodowaniu pojedynczych słów są zwykle niewspółmierne do wieku życia oraz innych zdolności poznawczych i umiejętności szkolnych; trudności nie są rezultatem ogólnego opóźnienia rozwojowego ani zaburzeń sensorycznych. Dysleksja przejawia się w postaci różnorodnych trudności w odniesieniu do różnych form komunikacji językowej, wśród których oprócz trudności z czytaniem występują też problemy z pisaniem i prawidłową pisownią wyrazów
9 2015-05-19 21:23:54 Ostatnio edytowany przez Iris7 (2015-05-19 21:34:46)
Bardzo nie podoba mi się temat tego wątku.
Temat, tematem - rządzi się on swoimi prawami. Przede wszystkim - powinien zwrócić uwagę, wzbudzić jakieś emocje. Ponadto ukazuje jak pewna część społeczeństwa postrzega dane zagadnienie. Zauważ, że swojego stanowiska nie przedstawiłam. A jest ono zgoła inne, niż można przypuszczać po temacie. Przeczytaj jego rozwinięcie. Myślę, że wyrażenie "wciąż pokutuje" jest subtelną podpowiedzią odnośnie mojego zdania.
Czym jest dysmózgia ?
może autorka wątku wyjaśni
Chętnie, in_ko. "Dysmózgia" odnosi się do coraz liczniejszych "dys" i rozważań, czy naprawdę są one konieczne. Jest to tzw. hiperbola, czyli wyolbrzymienie (i neologizm jednocześnie).
Problem dysleksji istnieje realnie. Nie wiem dlaczego jest wyśmiewany.
I to jest Twoje stanowisko. Dlaczego jest wyśmiewany? Prawdopodobnie osoby, które nie mają tego problemu, chcą się po prostu wywyższyć - chociaż w czymś. Wyśmiewanie nie ma sensu, natomiast konstruktywna dyskusja oparta na argumentach - czemu nie?
A teraz czas, żebym wyraziła się jasno, bez podtekstów i gier słownych. Osobiście dysleksji itp. nie wyśmiewam. Moja bardzo bliska przyjaciółka ma ten problem i zaznaczam!, że próbowała się z nim uporać. Wizyty u specjalisty, przerabianie wielu książek z ćwiczeniami... wszystko jak krew w piach. Wciąż zdarza się, że jestem "przyjaciułką".
Ale z drugiej strony! Czy każdy musi umieć pisać? I tak, wiem na czym polegają te schorzenia - mimo chęci wszytko idzie na marne (albo efekty znikome). Jednak widziałam też kompletnie inne postawy, a mianowicie brak jakiegokolwiek zainteresowania tematem ze strony głównego bohatera i podejście: "mam papier - jestem kryty".
Albo rozważmy np. taką sytuację. Dwie osoby podchodzą do matury z j. polskiego. Jedna ma zdiagnozowaną dysortografię, a druga jest całkowicie zdrowa. Obecnie wygląda to tak, że gdy ma się osławiony "papier", to błędy ortograficzne nie są brane pod uwagę przy ocenie poprawności językowej. Czyli teoretycznie osoba, która pisze "krul" może otrzymać wyższy wynik. Rozumiem, że dysortografia, ale czy każdy z tej matury musiałby otrzymać 90%? I nie, nie jestem "ortonazi", każdemu błędy się przytrafiają, są to tylko luźne rozważania.
10 2015-05-19 21:44:35 Ostatnio edytowany przez in_ka (2015-05-19 21:45:37)
nadal nie rozumiem po co ten temat i wątek?
Dysleksja rozwojowa jest REALNYM PROBLEMEM, być może zdarzają się przypadki wydawania opinii "naciąganej" ale to zwyczajnie, jak z każdym oszustwem i tyle.
Dyslektykom należą się przywileje, które posiadają czyli dostosowanie wymagań edukacyjnych, wydłużony czas na sprawdzianach/egzaminach oraz nieobniżanie oceny z powodu błędów ortograficznych.
jaka ma być konstruktywna dyskusja wg. ciebie daenerys 7 ? no chyba, żeby pogadać ... dla jaj
11 2015-05-19 21:54:30 Ostatnio edytowany przez ewelinaL (2015-05-19 21:55:37)
Osobiście zamiast słowa "dysmózgia", preferuję dysfunkcja;)
Uważam, że należy robić badania, jeżeli tylko pojawiają się jakieś niepokojące symptomy. Niezdiagnozowanie i brak pracy nad dysfunkcją może rzutować na całe życie.
Z dysleksją można żyć, ale trzeba nauczyć się z nią radzić. Jeśli problem jest rozpoznany, to łatwiej uniknąć niemiłych "wpadek".
To, czy zaświadczenie o dys. będzie dla osoby świstkiem, dzięki któremu będzie mógł się ślizgać na szczeblach edukacji, czy zdopinguje do wytężonej pracy, to już indywidualna sprawa. Jeżeli ktoś nie chce walczyć ze swoją przypadłością, to jego problem i strata. Uważam, że jeśli badania pomogą choćby małemu odsetkowi ludzi, to należy je robić.
Jestem ciekawa, czy dla osób z orzeczoną dysleksją są jakieś kontrolne badania nad postępami w pracy nad nią. Gdyby były, to można by kontrolować, czy ktoś pracuje nad dysfunkcją, czy używa jej jak tarczy na wytłumaczenie lenistwa.
12 2015-05-19 21:57:04 Ostatnio edytowany przez Małpa69 (2015-05-19 22:02:59)
Daenerys ja się domyśliłam o co Ci chodzi i nie zmienia to faktu że mi tytuł się nie podoba. Może mi się nie podobać? Może, tylko wyrażam swoją opinię, nie traktuj tego osobiście.
Ponadto prócz wszystkich dys należy wciąć pod uwagę, głównie w przypadku osób starszych, że nie mieli oni możliwości przejść przez całą edukację, nawet jeśli chcieli i robią takie a nie inne błędy, błędy też często robią osoby które są długo w innym kraju, wbrew pozorom język nawet dobrze znany zaczyna w pewnym momencie uciekać jeśli się go nie używa, moja babcia siedzi za granicą już ponad 20 lat, zapomniała że łosoś to łosoś, że cukinia to cukinia, mówiąc po polsku wciska słowa z obcego języka, robi dużo błędów bo ma raptem 6 klas podstawówki i teraz jakiś jełop który jej nie zna, będzie odreagowywał swoje kompleksy bo babcia robi błędy. Ja traktuję dbałość o język poważnie, wkurza mnie kiedy ktoś z lenistwa robi byki, ale biorę poprawkę na to że wielu ludzi ma faktycznie problem bo albo serio jest dys, albo jest też inna przyczyna problemu i nikogo nie wyśmiewam z powodu błędów, chyba że mam 100% pewności że wynikają one z lenia a nie z wszelkich dys i innych kwestii.
Druga sprawa w podstawówce dzieci z dys mają sporo ulg, ale np u mnie w liceum była dopuszczalność 2 błędy na wypracowanie (oczywiście takie pisane na lekcji bo w domu to już nie) i 4 błędy dla osób z dys, więc nie wiem czy to takie wielkie ułatwienie.
nadal nie rozumiem po co ten temat i wątek?
Ponieważ opinie są podzielone.
Dysleksja rozwojowa jest REALNYM PROBLEMEM, być może zdarzają się przypadki wydawania opinii "naciąganej" ale to zwyczajnie, jak z każdym oszustwem i tyle.
To jest Twoje zdanie, jak i kilku już wypowiadających się osób. Ale pojawiły się też głosy odmienne:
ogólnie takie schorzenia (o ile to tak można nazwać) to tylko i wyłącznie porażka systemu edukacji jak i rodziców, którzy nie dopilnowali. Ludzie czytają coraz mniej książek, a jeżeli już coś czytają - to w internecie, a tutaj nikt przesadnie o ortografię nie dba.
Wiem sama po sobie, że można mieć problemy ale od razu chowanie się za papierkiem jest jakąś bzdurą.
Nie wiedzieć czemu teraz pociechy mojego koleżeństwa, jakoś tak lekką ręką dostały "zielone światło" na głupotę. Jak nie pamięta zasad ortografii- ma dys - to, jak nie umie liczyć- dys - tamto. Kurcze a gdzie się podziała dyscyplina nauki?
in_ko, więcej dystansu, ja nikogo nie atakuję.
Jestem ciekawa, czy dla osób z orzeczoną dysleksją są jakieś kontrolne badania nad postępami w pracy nad nią. Gdyby były, to można by kontrolować, czy ktoś pracuje nad dysfunkcją, czy używa jej jak tarczy na wytłumaczenie lenistwa.
jakie kontrolne badania - matko kochana ...
dysleksję stwierdza się RAZ na całe życie
ewka3 napisał/a:Jestem ciekawa, czy dla osób z orzeczoną dysleksją są jakieś kontrolne badania nad postępami w pracy nad nią. Gdyby były, to można by kontrolować, czy ktoś pracuje nad dysfunkcją, czy używa jej jak tarczy na wytłumaczenie lenistwa.
jakie kontrolne badania - matko kochana ...
dysleksję stwierdza się RAZ na całe życie
I nie kontroluje się postępów w zwalczaniu np. dysortografii? Przecież jak ktoś pracuje nad nią, to z czasem popełnia mniej błędów.
16 2015-05-19 22:09:15 Ostatnio edytowany przez in_ka (2015-05-19 22:11:59)
in_ka napisał/a:ewka3 napisał/a:Jestem ciekawa, czy dla osób z orzeczoną dysleksją są jakieś kontrolne badania nad postępami w pracy nad nią. Gdyby były, to można by kontrolować, czy ktoś pracuje nad dysfunkcją, czy używa jej jak tarczy na wytłumaczenie lenistwa.
jakie kontrolne badania - matko kochana ...
dysleksję stwierdza się RAZ na całe życieI nie kontroluje się postępów w zwalczaniu np. dysortografii? Przecież jak ktoś pracuje nad nią, to z czasem popełnia mniej błędów.
jakim zwalczaniu?
i dlatego uważam ten temat za bezsensowny
in_ka napisał/a:nadal nie rozumiem po co ten temat i wątek?
Ponieważ opinie są podzielone.
no zgadza się na wypowiedzi tych co mają pojęcie i tych ... co im się wydaje, że wiedzą
ewka3 napisał/a:in_ka napisał/a:jakie kontrolne badania - matko kochana ...
dysleksję stwierdza się RAZ na całe życieI nie kontroluje się postępów w zwalczaniu np. dysortografii? Przecież jak ktoś pracuje nad nią, to z czasem popełnia mniej błędów.
jakim zwalczaniu?
i dlatego uważam ten temat za bezsensowny
Nie rozumiem dlaczego się bulwersujesz? Uważasz, że nad dysleksją nie można pracować?
ewka3 napisał/a:in_ka napisał/a:jakie kontrolne badania - matko kochana ...
dysleksję stwierdza się RAZ na całe życieI nie kontroluje się postępów w zwalczaniu np. dysortografii? Przecież jak ktoś pracuje nad nią, to z czasem popełnia mniej błędów.
jakim zwalczaniu?
i dlatego uważam ten temat za bezsensowny
A czy ten temat jest o zwalczaniu tego, in_ko?
19 2015-05-19 22:16:16 Ostatnio edytowany przez in_ka (2015-05-19 22:18:02)
in_ka napisał/a:ewka3 napisał/a:I nie kontroluje się postępów w zwalczaniu np. dysortografii? Przecież jak ktoś pracuje nad nią, to z czasem popełnia mniej błędów.
jakim zwalczaniu?
i dlatego uważam ten temat za bezsensownyNie rozumiem dlaczego się bulwersujesz? Uważasz, że nad dysleksją nie można pracować?
ewka3 bo dysleksji się "nie wyleczy " więc w tym sensie nie pracuje się nad nią
stosuje się terapię - odpowiednią w celu uzyskania efektu ...
A czy ten temat jest o zwalczaniu tego, in_ko?
tego czyli czego ?
jak napisałaś w tytule "dysmózgia?
in_ka napisał/a:ewka3 napisał/a:I nie kontroluje się postępów w zwalczaniu np. dysortografii? Przecież jak ktoś pracuje nad nią, to z czasem popełnia mniej błędów.
jakim zwalczaniu?
i dlatego uważam ten temat za bezsensownyA czy ten temat jest o zwalczaniu tego, in_ko?
Daenerys7, rozmawiając o postrzeganiu osób z dysfunkcją, bardzo ważne jest, żeby osoby piętnujące i bagatelizujące problem miały świadomość, że dyslektycy naprawdę dużo więcej czasu poświęcają nauce, niż inni. Przez ciągłe wyśmiewanie, nazywanie "bezmózgimi" i bardziej dosadnymi epitetami, wstydzą się swojej przypadłości. Z czasem, jeżeli mentalność się nie zmieni, zaczną ukrywać dysfunkcje. Wydaje mi się, że jest bardzo istotne, pokazanie, że dysleksja, to nie bonus czasowy na egzaminie, a problem. Uświadomienie, że ludzie z nim walczą wydaje mi się słuszne i być może zamiast wyśmiewania wywoła szacunek.
Jestem nauczycielem i mam...dysortografię.Od malucha nad tym pracowałam i chyba nie mam problemów.Nie pomagało mi wkuwanie zasad-ja musiałam dużo pisać i jeszcze więcej czytać.Przepisywałam więc książki:)
Nigdy nie zasłaniałam się papierkiem.Zwyczajnie,w moich czasach wstyd było robić byki i tyle.
Jeśli ja mogłam to zwalczyć to wymagam tego także od moich uczniów
22 2015-05-19 22:26:20 Ostatnio edytowany przez in_ka (2015-05-19 22:34:40)
Daenerys7, rozmawiając o postrzeganiu osób z dysfunkcją, bardzo ważne jest, żeby osoby piętnujące i bagatelizujące problem miały świadomość, że dyslektycy naprawdę dużo więcej czasu poświęcają nauce, niż inni. Przez ciągłe wyśmiewanie, nazywanie "bezmózgimi" i bardziej dosadnymi epitetami, wstydzą się swojej przypadłości. Z czasem, jeżeli mentalność się nie zmieni, zaczną ukrywać dysfunkcje. Wydaje mi się, że jest bardzo istotne, pokazanie, że dysleksja, to nie bonus czasowy na egzaminie, a problem. Uświadomienie, że ludzie z nim walczą wydaje mi się słuszne i być może zamiast wyśmiewania wywoła szacunek.
pełna zgoda ewka 3
Jeśli ja mogłam to zwalczyć to wymagam tego także od moich uczniów
rozumiem, że wymagasz a tym samym im pomagasz np. poprzez odpowiednie ćwiczenia, albo indywidualizacje pracy
i oczywiście stosujesz dostosowanie wymagań edukacyjnych:
Zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Edukacji Narodowej z dnia 30 kwietnia 2007 r (z późniejszymi zmianami) w sprawie warunków i sposobu oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów i słuchaczy oraz przeprowadzania sprawdzianów i egzaminów w szkołach publicznych, nauczyciel jest obowiązany indywidualizować pracę z uczniem na obowiązkowych i dodatkowych zajęciach edukacyjnych, odpowiednio do jego potrzeb rozwojowych i edukacyjnych oraz możliwości psychofizycznych.
Obowiązany jest, na podstawie opinii poradni psychologiczno-pedagogicznej, w tym poradni specjalistycznej jak również na podstawie orzeczenia o potrzebie kształcenia specjalnego albo nauczania indywidualnego, dostosować wymagania edukacyjne, do indywidualnych potrzeb psychofizycznych i edukacyjnych ucznia, u którego stwierdzono zaburzenia i odchylenia rozwojowe lub specyficzne trudności w uczeniu się, uniemożliwiające sprostanie tym wymaganiom.
Skąd się wzięła tytułowa "dysmózgia"? Ze slangu młodzieżowego. Dokładnie w ten sposób młodzież bez tych wszystkich "dys" określa osoby z "papierkami". Mnie się to zdecydowanie nie podoba, choćby dlatego, że jest to określenie obraźliwe i nierzadko krzywdzące, niemniej niestety funkcjonuje i ma się całkiem dobrze.
Najszlachetniejszym spośród kręgowców jest padalec. Żywi się on jajecznicą. Niektóre padalce mają nogi, ale tak małe, że niedostrzegalne gołym okiem. Padalec zamierzający przepłynąć ocean kuca na plaży i koncentracją woli powoduje wyrośnięcie na grzbiecie masztów i żagli. Istnieją padalce o takiej sile charakteru, że doprowadzają do przemiany kiszek w silniki odrzutowe. Jak wiadomo, padalce nie szybują w przestworzach, ponieważ im na tym nie zależy. Słuch mają tak bystry, że słyszą dźwięki na kilka godzin przed ich rozlegnięciem się. Wzrok padalca jest zabójczy dla skorpionów i małży. Pewne szczepy indiańskie wykorzystywały przenikliwy wzrok padalców do wiercenia dziur w deskach. Padalec brzydzi się ludźmi, lecz chętnie zjada małpy oraz starszych chłopców robiących błędy ortograficzne.
Dla mnie bezsensem jest wymaganie od dyslektyka poprawnej pisowni. Ta i podobne dysfunkcje jest trochę podobna do daltonizmu (Slepoty barw) - niby taki daltonista może się nauczyć do pewnego stopnia rozrózniania barw na podstawie odcieni szarości, a resztę wykuć na pamięć tylko PO CO? Dla wygody otoczenia?
PO CO dyslektyk ma uczyć się za wszelką cenę poprawnej polszczyzny lub dyskalkulik liczenia? Dla wygody otoczenia? Bo normalnie inteligentny człowiek domyśli się z treści co autor chciał napisać.
A z nadużywaniem zaświadczeń jest tak samo jak ze wszystkimi innymi - czy to, że ludzie mają naciągane renty na zwyrodnienia kręgosłupa oznacza, że garb nie istnieje?
Ciekawe czy Einstein zostałby tym, kim został, gdyby zamiast fizyką godzinami ślęczał nad nauką poprawnej pisowni, z którą miał olbrzymie kłopoty...
26 2015-05-19 22:33:06 Ostatnio edytowany przez Iris7 (2015-05-19 22:34:57)
ewka3 napisał/a:Daenerys7, rozmawiając o postrzeganiu osób z dysfunkcją, bardzo ważne jest, żeby osoby piętnujące i bagatelizujące problem miały świadomość, że dyslektycy naprawdę dużo więcej czasu poświęcają nauce, niż inni. Przez ciągłe wyśmiewanie, nazywanie "bezmózgimi" i bardziej dosadnymi epitetami, wstydzą się swojej przypadłości. Z czasem, jeżeli mentalność się nie zmieni, zaczną ukrywać dysfunkcje. Wydaje mi się, że jest bardzo istotne, pokazanie, że dysleksja, to nie bonus czasowy na egzaminie, a problem. Uświadomienie, że ludzie z nim walczą wydaje mi się słuszne i być może zamiast wyśmiewania wywoła szacunek.
pełna zgoda ewka 3
Miałam już spadać, ale dochodzi do pomówień, co mnie irytuje.
Temat, tematem - rządzi się on swoimi prawami. Przede wszystkim - powinien zwrócić uwagę, wzbudzić jakieś emocje.Ponadto ukazuje jak pewna część społeczeństwa postrzega dane zagadnienie.
Pewna część społeczeństwa - osobiście nikogo nie nazwałabym "bezmózgiem" i daleka jestem od wyśmiewania, co podkreśliłam.
Dyslektycy mają trochę łatwiej ale też nie przesadzajmy. Wszelkie błędy ortograficzne, które popełnią jak słowo miało daną zasadę pisowni są normalnie traktowane jako błąd (np. jak ktoś by napisał "shody" bo zasada jest, że po "s" jest "ch"). Dopiero jakby ktoś napisał np. Mażena to by mu odpuścili taki błąd.
28 2015-05-19 22:42:58 Ostatnio edytowany przez in_ka (2015-05-19 22:44:55)
Miałam już spadać, ale dochodzi do pomówień, co mnie irytuje.
kto i kogo daenerys 7 pomawia?
bo to ciekawe może być
Dyslektycy mają trochę łatwiej (...)
a w czym ?
29 2015-05-19 22:43:21 Ostatnio edytowany przez gojka102 (2015-05-19 22:44:25)
gojka102 napisał/a:Jeśli ja mogłam to zwalczyć to wymagam tego także od moich uczniów
rozumiem, że wymagasz a tym samym im pomagasz np. poprzez odpowiednie ćwiczenia, albo indywidualizacje pracy
i oczywiście stosujesz dostosowanie wymagań edukacyjnych:
Zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Edukacji Narodowej z dnia 30 kwietnia 2007 r (z późniejszymi zmianami) w sprawie warunków i sposobu oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów i słuchaczy oraz przeprowadzania sprawdzianów i egzaminów w szkołach publicznych, nauczyciel jest obowiązany indywidualizować pracę z uczniem na obowiązkowych i dodatkowych zajęciach edukacyjnych, odpowiednio do jego potrzeb rozwojowych i edukacyjnych oraz możliwości psychofizycznych.
Obowiązany jest, na podstawie opinii poradni psychologiczno-pedagogicznej, w tym poradni specjalistycznej jak również na podstawie orzeczenia o potrzebie kształcenia specjalnego albo nauczania indywidualnego, dostosować wymagania edukacyjne, do indywidualnych potrzeb psychofizycznych i edukacyjnych ucznia, u którego stwierdzono zaburzenia i odchylenia rozwojowe lub specyficzne trudności w uczeniu się, uniemożliwiające sprostanie tym wymaganiom.
Nie uczę polskiego.A jeśli ktoś robi byki z języka,którego uczę to nawet jesli ma dysortografię, nie zasłania się papierkiem.Uczę dorosłych ludzi więc zwyczajnie im nie wypada i uważają to za obciach tłumaczyć swoje błędy w ten sposób.
Nikt ode mnie indywidualizacji pracy z tego powodu nie wymaga.Ja ją stosuję pracując z uczniem zdolnym:) I tyle.W moje szkole kładzie się nacisk właśnie na tego zdolnego.Inni muszą się dostosować.Albo zmienić szkołę.Zawsze można znaleźć taką,która uczniowi będzie odpowiadać
30 2015-05-19 22:46:07 Ostatnio edytowany przez in_ka (2015-05-19 22:49:18)
Nie uczę polskiego.
rozporządzenie dotyczy nauczycieli WSZYSTKICH przedmiotów
a co do respektowania prawa oświatowego, nie dotyczy to Twojej placówki ?
ciekawa szkoła "państwo w państwie"
gojka102 napisał/a:Nie uczę polskiego.
rozporządzenie dotyczy nauczycieli WSZYSTKICH przedmiotów
a co do respektowania prawa oświatowego, nie dotyczy to Twojej placówki
Ale co ma respektować placówka w której uczę? To,że ktoś kto nie ma orzeczenia o dysleksji robi błędy?
Mam go zmusić by sobie takie orzeczenie wyrobił?
32 2015-05-19 22:50:08 Ostatnio edytowany przez in_ka (2015-05-19 22:51:45)
Ale co ma respektować placówka w której uczę?
gojka - prawo oświatowe ma respektować
i nie ma orzeczenia o dysleksji jest ... opinia
Ciekawe czy Einstein zostałby tym, kim został, gdyby zamiast fizyką godzinami ślęczał nad nauką poprawnej pisowni, z którą miał olbrzymie kłopoty...
Nie każdy, a właściwie rzadko który dyslektyk zostaje kimś na miarę Einsteina.
A poza tym - według definicji in_ki dyslektyk, jest to osoba mająca trudności z przyswajaniem i rozumieniem wiedzy przekazywanej w formie pisanej. Forma pisemna, przynajmniej jak do tej pory jest najpopularniejszym sposobem przekazywania wiedzy. Czyli dyslektyk ma ograniczoną możliwość zdobywania wiedzy. A chyba trudno wymagać od nauczycieli, żeby jednemu, czy dwóm uczniom, szczególnie na poziomie edukacji w gimnazjum albo - o zgrozo! - w liceum tłumaczyć wszystko to co napisano w podręczniku...
Ale uczniowie,których uczę nie mają żadnych zaburzeń,odchyleń bądź specyficznych trudności w uczeniu się więc co ja mam dostosować?
Mam nakrzyczeć na dyrektora bo stawia na zdolnych i pracowitych i ściąga ich do swojej szkoły z całego miasta?
Dyslektycy mają trochę łatwiej ale też nie przesadzajmy.
Jeśli mają łatwiej, to chyba tylko w szkole, bo przecież pisząc jakiekolwiek pismo lub starając się o pracę w urzędzie/biurze do CV nie podpina się zaświadczenia o stwierdzonej dysfunkcji (przynajmniej ja się z czymś takim dotąd nie spotkałam). Nie ukrywajmy, ale ogromna część społeczeństwa, zwłaszcza ta poprawnie pisząca, ocenia ludzi przez pryzmat tego, co czyta i rażące błędy, jeśli danej osoby zupełnie nie dyskwalifikują, to zwykle w pewien sposób umniejszają jej wartość. Oczywiście jest to krzywdzące, niemniej ludzkich odczuć nie jesteśmy w stanie zmienić, a na pewno nie z dnia na dzień i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
A poza tym - według definicji in_ki dyslektyk, jest to osoba mająca trudności z przyswajaniem i rozumieniem wiedzy przekazywanej w formie pisanej. Forma pisemna, przynajmniej jak do tej pory jest najpopularniejszym sposobem przekazywania wiedzy. Czyli dyslektyk ma ograniczoną możliwość zdobywania wiedzy. A chyba trudno wymagać od nauczycieli, żeby jednemu, czy dwóm uczniom, szczególnie na poziomie edukacji w gimnazjum albo - o zgrozo! - w liceum tłumaczyć wszystko to co napisano w podręczniku...
ciekawa hipoteza bbasiu ...
37 2015-05-19 22:56:55 Ostatnio edytowany przez gojka102 (2015-05-19 22:57:10)
Iceni napisał/a:Ciekawe czy Einstein zostałby tym, kim został, gdyby zamiast fizyką godzinami ślęczał nad nauką poprawnej pisowni, z którą miał olbrzymie kłopoty...
Nie każdy, a właściwie rzadko który dyslektyk zostaje kimś na miarę Einsteina.
A poza tym - według definicji in_ki dyslektyk, jest to osoba mająca trudności z przyswajaniem i rozumieniem wiedzy przekazywanej w formie pisanej. Forma pisemna, przynajmniej jak do tej pory jest najpopularniejszym sposobem przekazywania wiedzy. Czyli dyslektyk ma ograniczoną możliwość zdobywania wiedzy. A chyba trudno wymagać od nauczycieli, żeby jednemu, czy dwóm uczniom, szczególnie na poziomie edukacji w gimnazjum albo - o zgrozo! - w liceum tłumaczyć wszystko to co napisano w podręczniku...
No właśnie mam wrażenie,że inka tego ode mnie wymaga.Nie wymaga dyrektor ale inka-owszem:) I prawo oświatwe
38 2015-05-19 22:59:44 Ostatnio edytowany przez in_ka (2015-05-19 23:05:40)
Ale uczniowie,których uczę nie mają żadnych zaburzeń,odchyleń bądź specyficznych trudności w uczeniu się więc co ja mam dostosować?
Mam nakrzyczeć na dyrektora bo stawia na zdolnych i pracowitych i ściąga ich do swojej szkoły z całego miasta?
ja zupełnie nie rozumień o czym "ty do mnie rozmawiasz" gojka ?
jak chcesz to krzycz ...
ja mówię o tym, co jest wymagane zgodnie z prawem oświatowym w kraju zwanym Polska
mówię/piszę o tym jakie wg. czy zgodnie z nim (tym prawem) ma obowiązki NAUCZYCIEL, który edukuje ucznia/słuchacza ze stwierdzona dysleksją rozwojową
No właśnie mam wrażenie,że inka tego ode mnie wymaga.Nie wymaga dyrektor ale inka-owszem:) I prawo oświatwe
jest w tym prawda, bo rzeczywiście jako obywatel tego kraju wymagam od nauczyciela ( a piszesz, że nim jesteś ) profesjonalizmu. Tym samym - znajomości prawa oświatowego
rr12345 napisał/a:Dyslektycy mają trochę łatwiej ale też nie przesadzajmy.
Jeśli mają łatwiej, to chyba tylko w szkole, bo przecież pisząc jakiekolwiek pismo lub starając się o pracę w urzędzie/biurze do CV nie podpina się zaświadczenia o stwierdzonej dysfunkcji (przynajmniej ja się z czymś takim dotąd nie spotkałam). Nie ukrywajmy, ale ogromna część społeczeństwa, zwłaszcza ta w miarę poprawnie pisząca, ocenia ludzi przez pryzmat tego, co czyta i rażące błędy, jeśli danej osoby zupełnie nie dyskwalifikują, to zwykle w pewien sposób umniejszają jej wartość. Oczywiście jest to krzywdzące, niemniej ludzkich odczuć nie jesteśmy w stanie zmienić, a na pewno nie z dnia na dzień i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Owszem,nie mają łatwiej.I dlatego moi uczniowie wiedząc,że gdy będą składać podanie o pracę nikt nie będzie brał pod uwagę takiego z bykami pracują nad tym zamiast zasłaniać się papierkiem i prawem oświatowym.Bo to w przyszłości guzik im da.
gojka102 napisał/a:Ale uczniowie,których uczę nie mają żadnych zaburzeń,odchyleń bądź specyficznych trudności w uczeniu się więc co ja mam dostosować?
Mam nakrzyczeć na dyrektora bo stawia na zdolnych i pracowitych i ściąga ich do swojej szkoły z całego miasta?ja zupełnie nie rozumień o czym "ty do mnie rozmawiasz" gojka ?
jak chcesz to krzycz ...
ja mówię o tym, co jest wymagana zgodnie z prawem oświatowym w kraju zwanym Polska
No,skoro piszesz,że szkoła w której uczę ma respektować prawo oświatowe to chyba sugerujesz,ze w kwestii dostosowywania wymagań edukacyjnych do potrzeb ucznia tego nie robi?
Nie ukrywajmy, ale ogromna część społeczeństwa, zwłaszcza ta w miarę poprawnie pisząca, ocenia ludzi przez pryzmat tego, co czyta i rażące błędy, jeśli danej osoby zupełnie nie dyskwalifikują, to zwykle w pewien sposób umniejszają jej wartość. Oczywiście jest to krzywdzące, niemniej ludzkich odczuć nie jesteśmy w stanie zmienić, a na pewno nie z dnia na dzień i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Nie uważam tego za krzywdzące. Rzadko które pismo obecnie jest pisane odręcznie. A pisząc na klawiaturze komputera standardowo program podkreśla nam błędy i sugeruje poprawną pisownię. Więc zasłaniając się dysortografią w takim przypadku wystawiamy sobie świadectwo lenia śmierdzącego, lub człowieka całkowicie pozbawionego inteligencji, niepotrafiącego skorzystać z najprostszego urządzenia. Jeżeli dotyczy stylistyki wypowiedzi, to zawsze mi powtarzano, że jeżeli nie wychodzi pisanie zdań złożonych należy poprzestać na pisaniu zdań jak najkrótszych. Które jednak będą miały podmiot, orzeczenie i sens.
42 2015-05-19 23:09:39 Ostatnio edytowany przez in_ka (2015-05-19 23:14:33)
No,skoro piszesz,że szkoła w której uczę ma respektować prawo oświatowe to chyba sugerujesz,ze w kwestii dostosowywania wymagań edukacyjnych do potrzeb ucznia tego nie robi?
tak to przedstawiłaś
Skąd się wzięła tytułowa "dysmózgia"? Ze slangu młodzieżowego. Dokładnie w ten sposób młodzież bez tych wszystkich "dys" określa osoby z "papierkami". Mnie się to zdecydowanie nie podoba, choćby dlatego, że jest to określenie obraźliwe i nierzadko krzywdzące, niemniej niestety funkcjonuje i ma się całkiem dobrze.
mnie też się nie podoba - bardzo nie podoba
i jeżeli ten wątek zwróci uwagę na to, że takie określenie jest obraźliwe i nierzadko krzywdzące dostrzegę jego sens
Jak chcę poczytać książkę, to wolałabym, żeby była napisana poprawnie. Ale jak będę się musiała położyć pod nóż chirurgowi, to mam naprawdę głęboko w nosie, czy on pisze "pszekrztałcenie"
Jeden potrafi pięknie pisać, a drugi rysować - i nie będę dysgrafika zmuszać do pisania jak Miodek, ani kogoś, kto z ledwością potrafi narysować koło by osiągnął mistrzostwo Kobylińskiego.
Dla mnie osobiście wszelkie dys- mają pełną rację bytu i mam w nosie, że jakiś dys- nauczył się poprawnie pisać - jego sprawa, że zmarnował dwa razy więcej czasu, który mógł poświecić na osiągnięcie mistrzostwa w tym, co potrafi
i oczywiście stosujesz dostosowanie wymagań edukacyjnych:
Zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Edukacji Narodowej z dnia 30 kwietnia 2007 r (z późniejszymi zmianami) w sprawie warunków i sposobu oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów i słuchaczy oraz przeprowadzania sprawdzianów i egzaminów w szkołach publicznych, nauczyciel jest obowiązany indywidualizować pracę z uczniem na obowiązkowych i dodatkowych zajęciach edukacyjnych, odpowiednio do jego potrzeb rozwojowych i edukacyjnych oraz możliwości psychofizycznych.
Obowiązany jest, na podstawie opinii poradni psychologiczno-pedagogicznej, w tym poradni specjalistycznej jak również na podstawie orzeczenia o potrzebie kształcenia specjalnego albo nauczania indywidualnego, dostosować wymagania edukacyjne, do indywidualnych potrzeb psychofizycznych i edukacyjnych ucznia, u którego stwierdzono zaburzenia i odchylenia rozwojowe lub specyficzne trudności w uczeniu się, uniemożliwiające sprostanie tym wymaganiom.
Wybacz ale dyskusja z Tobą jest męcząca jak czkawka.
Rozumiem,że JA to tak przedstawiłam bo Ty sobie po prostu chciałaś,zupełnie bez ŻADNYCH sugestii popisać
Super.
45 2015-05-19 23:25:48 Ostatnio edytowany przez in_ka (2015-05-19 23:27:45)
Wybacz ale dyskusja z Tobą jest męcząca jak czkawka.
Rozumiem,że JA to tak przedstawiłam bo Ty sobie po prostu chciałaś,zupełnie bez ŻADNYCH sugestii popisać
Super.
no cóż gojka być może jest, zawsze masz wybór - nie dyskutuj
ja nie odpowiem Tobie na Twoim poziomie - czkawek, bekania czy czegoś tam jeszcze ...
chcesz dyskutować poproszę konkrety, nie komentarze na temat mojej osoby, no chyba że musisz - to okey
a w czym ?
Chodziło mi tylko i wyłącznie o szkołę. Bo w późniejszym życiu mogą być pochopnie ocenieni przez ludzi jako niedouczeni idioci.
47 2015-05-19 23:30:58 Ostatnio edytowany przez in_ka (2015-05-19 23:33:30)
in_ka napisał/a:a w czym ?
Chodziło mi tylko i wyłącznie o szkołę. Bo w późniejszym życiu mogą być pochopnie ocenieni przez ludzi jako niedouczeni idioci.
a w szkole w czym mają lepiej, bo raczej nie łatwiej mają zdecydowanie trudniej
być może patrząc z boku tak to wygląda, bo ...
Jasio zrobił siedem błędów a i tak dostał 3, a ja tylko sześć i pała
gojka102 napisał/a:Wybacz ale dyskusja z Tobą jest męcząca jak czkawka.
Rozumiem,że JA to tak przedstawiłam bo Ty sobie po prostu chciałaś,zupełnie bez ŻADNYCH sugestii popisać
Super.no cóż gojka być może jest, zawsze masz wybór - nie dyskutuj
ja nie odpowiem Tobie na Twoim poziomie - czkawek, bekania czy czegoś tam jeszcze ...
chcesz dyskutować poproszę konkrety, nie komentarze na temat mojej osoby, no chyba że musisz - to okey
Inko
mam wrażenie,że zrozumiałaś tylko tę czkawkę,Ja o bekaniu nic nie pisałam.Ale skoro Ty to tak przedstawiasz....
Ja nie komentuję Twoje osoby-ja komentuję to co piszesz.Nie zauważyłaś pewnie..:)
in_ka napisał/a:gojka102 napisał/a:Wybacz ale dyskusja z Tobą jest męcząca jak czkawka.
Rozumiem,że JA to tak przedstawiłam bo Ty sobie po prostu chciałaś,zupełnie bez ŻADNYCH sugestii popisać
Super.no cóż gojka być może jest, zawsze masz wybór - nie dyskutuj
ja nie odpowiem Tobie na Twoim poziomie - czkawek, bekania czy czegoś tam jeszcze ...
chcesz dyskutować poproszę konkrety, nie komentarze na temat mojej osoby, no chyba że musisz - to okeyInko
mam wrażenie,że zrozumiałaś tylko tę czkawkę,Ja o bekaniu nic nie pisałam.Ale skoro Ty to tak przedstawiasz....
Ja nie komentuję Twoje osoby-ja komentuję to co piszesz.Nie zauważyłaś pewnie..:)
gojka teraz Ty chcesz sobie - popisać okej, pisz
50 2015-05-19 23:52:18 Ostatnio edytowany przez truskaweczka19 (2015-05-19 23:57:40)
Myślę, że te zaburzenia naprawdę istnieją, ale oczywiście nie ma co ich nadużywać. Z tego co jednak wie moja przyjaciółka, a jest na 5 roku pedagogiki, miała sporo praktyk w przedszkolach, ale też szkole, to nie są te zaświadczenia podobno wystawiane od tak. Chociaż wiadomo, pewnie i takie sytuacje były, jasne, że możliwe. Ja z czytaniem nie miałam problemów jak już nauczyłam się czytać w 1 klasie szkoły podstawowej. Z pisaniem też nie, chyba, że chodzi o błędy stylistyczne, to tak, robiłam i robię, ale staram się o to dbać, niemniej styl mam średni i czasem ciężej mi coś ubrać w słowa może, dlatego nie jest to dobry styl. Z ortografią za to nigdy nie miałam problemów, robiłam mało błędów, zwykle miałam 5, byłam kiedyś na konkursie ortograficznym, nic nie wygrałam dalej, nie byłam tam jakąś z lepszych jednak, było trudniej, ale i tak było fajnie, że z mojej szkoły przeszłam dalej, że byłam na tyle dobra. No bo to wzięli mnie i kogoś z mojej szkoły czy tam parę osób z innych szkół osoby też były. Mimo że nie byłam tam już jakąś z lepszych, przy trudniejszym dyktandzie długim, to jednak satysfakcja była. Za to miałam zawsze mimo starań problemy z matematyką, miałam też 2 razy zagrożenia z niej, raz nie zdałam i na poprawce mi zabrakło dosłownie 1 punktu.
Musiałabym powtarzać rok, ale jednak udało mi się pójść wieczorowo ostatni rok liceum i nie musiałam powtarzać roku. Mimo że zajęcia były co 2 tygodnie, to nauczyłam się tam sporo, w lepszej atmosferze, bez jakiegoś przesadnego nacisku, tylko z dobrym podejściem nauczycieli, tak uważam. Mimo właśnie braku problemów z pisownią, to kiedyś chyba nawet nauczycielka pytała jakby dziwnie czy chce iść na test czy mam dysleksję, tylko tak dla sprawdzenia, dziwne to było, ale nie byłam. Chociaż kiedyś może było w tym kierunku coś dla wszystkich, nie jestem pewna, ale nic nie wyszło mi jak pamiętam. Mogłaby mi jedynie może dyskalkulia wyjść, skoro miałam takie problemy z matematyką, ale nie sprawdzałam tego. No i w sumie może miałam po prostu problemy z matematyką, nie ja jedna słaba z niej i nie każda osoba musi mieć wtedy zaburzenie raczej, czasem tak bywa i jest wtedy pod górkę, heh. W liceum wieczorowym, ostatni rok miałam lepszego nauczyciela od matematyki, nauczyłam się więcej, nadal wiele rzeczy nie umiałam, ale zawsze coś. No i na maturze, mimo że nie zrobiłam paru zadań otwartych z matematyki, to uzyskałam 60 %, co było i tak nie super, bo matura bardzo prosta, zdaję sobie sprawę i wiele pytań zamkniętych, no i tych paru otwartych nie zrobiłam, nie umiałam, ale to też jak na mnie było dobrze.
Wiadomo, że nie ma sensu nikogo oceniać z góry jak ludzi błędy ortograficzne czy inne, bo jeden robi je i nie stara się pisać bez błędów, a inny stara się, więc zupełnie inaczej. A nigdy też nie wiemy czy ktoś "udaje" dysleksję czy ją ma, więc jasne, tym bardziej lepiej nie oceniać. Jak ktoś naprawdę ma, to wiadomo, że ma ciężej, więc pod względem błędów patrzą na niego łagodniej i ja to rozumiem. Co oczywiście nie zmienia faktu, że warto, by starał się ile może, bo czasem da to pewne efekty. W Internecie jest łatwiej, bo błędy są zazwyczaj podkreślane i dzięki temu pod względem ortograficznym każdy praktycznie może pisać dobrze.
Olinka napisał/a:rr12345 napisał/a:Dyslektycy mają trochę łatwiej ale też nie przesadzajmy.
Jeśli mają łatwiej, to chyba tylko w szkole, bo przecież pisząc jakiekolwiek pismo lub starając się o pracę w urzędzie/biurze do CV nie podpina się zaświadczenia o stwierdzonej dysfunkcji (przynajmniej ja się z czymś takim dotąd nie spotkałam). Nie ukrywajmy, ale ogromna część społeczeństwa, zwłaszcza ta w miarę poprawnie pisząca, ocenia ludzi przez pryzmat tego, co czyta i rażące błędy, jeśli danej osoby zupełnie nie dyskwalifikują, to zwykle w pewien sposób umniejszają jej wartość. Oczywiście jest to krzywdzące, niemniej ludzkich odczuć nie jesteśmy w stanie zmienić, a na pewno nie z dnia na dzień i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Owszem,nie mają łatwiej.I dlatego moi uczniowie wiedząc,że gdy będą składać podanie o pracę nikt nie będzie brał pod uwagę takiego z bykami pracują nad tym zamiast zasłaniać się papierkiem i prawem oświatowym.Bo to w przyszłości guzik im da.
Dziewczyny, ale jakie naprawdę znaczenie ma dysleksja w dorosłym życiu? Ok, jeśli mówimy o dysleksji w sensie trudności w czytaniu, to może mieć znaczenie dla wyboru przyszłej pracy, ale jeśli mówimy o dysortografii, to właśnie dorośli mają, moim zdaniem, łatwiej, bo teraz nie piszemy przecież z reguły dłuższych tekstów piórem na papierze, tylko wszystko w edytorach tekstu, a praktycznie każdy taki edytor ma programy sprawdzające pisownię.
Ja nie rozumiem ludzi, którzy np. na forum czy w mailu piszą notorycznie "na guże ruże, na dole fijołki" bo do tego trzeba zwyczajnie ignorować te wyskakujące, czerwone wężyki, a jak już ktoś to ignoruje, no to świadomie ma w nosie to, jak jest odbierany. A to już jest dla mnie "dysmózgowie".
Natomiast nie uważam, żeby uczniowie dyslektycy mieli tak z górki. Większość nauczycieli chyba ma w nosie te zaświadczenia. A nawet jeśli nie mają, to nie wiem czy nieocenianie błędów ortograficznych w wypracowaniu jest znowu takim ułatwieniem dla ucznia, który ma trudności w czytaniu i pisaniu. Na egzaminach dyslektycy mogą mieć wydłużony czas, ale przecież na zwykłych klasówkach już nie, a one są ważne.
in_ka napisał/a:ewka3 napisał/a:Daenerys7, rozmawiając o postrzeganiu osób z dysfunkcją, bardzo ważne jest, żeby osoby piętnujące i bagatelizujące problem miały świadomość, że dyslektycy naprawdę dużo więcej czasu poświęcają nauce, niż inni. Przez ciągłe wyśmiewanie, nazywanie "bezmózgimi" i bardziej dosadnymi epitetami, wstydzą się swojej przypadłości. Z czasem, jeżeli mentalność się nie zmieni, zaczną ukrywać dysfunkcje. Wydaje mi się, że jest bardzo istotne, pokazanie, że dysleksja, to nie bonus czasowy na egzaminie, a problem. Uświadomienie, że ludzie z nim walczą wydaje mi się słuszne i być może zamiast wyśmiewania wywoła szacunek.
pełna zgoda ewka 3
Miałam już spadać, ale dochodzi do pomówień, co mnie irytuje.
daenerys7 napisał/a:Temat, tematem - rządzi się on swoimi prawami. Przede wszystkim - powinien zwrócić uwagę, wzbudzić jakieś emocje.Ponadto ukazuje jak pewna część społeczeństwa postrzega dane zagadnienie.
Pewna część społeczeństwa - osobiście nikogo nie nazwałabym "bezmózgiem" i daleka jestem od wyśmiewania, co podkreśliłam.
To nie było i nie jest pomówienie. Odniosłam się do wcześniejszego postu, w którym zostały zacytowane moje słowa:
in_ka napisał/a:ewka3 napisał/a:I nie kontroluje się postępów w zwalczaniu np. dysortografii? Przecież jak ktoś pracuje nad nią, to z czasem popełnia mniej błędów.
jakim zwalczaniu?
i dlatego uważam ten temat za bezsensownyA czy ten temat jest o zwalczaniu tego, in_ko?
Chciałam uzasadnić, dlaczego nie można rozpatrywać spojrzenia "Pewnej części społeczeństwa" na problem dysfunkcji, bez ukazania znikomej wiedzy na zagadnienie. Uważam, że obrażanie osób dysfunkcyjnych wynika z niewiedzy o ich przypadłościach.
Moja wypowiedź absolutnie nie była personalna. Zazwyczaj wypowiadam się w temacie, a nie na temat rozmówców.
53 2015-05-20 08:31:53 Ostatnio edytowany przez Martainn (2015-05-20 08:50:22)
Większy problem zaczyna się na studiach, gdzie zaświadczenia o dysfunkcjach są rzadko respektowane. I trafiają do mnie często tacy studenci, np. ze studiów ze specjalnością nauczycielską. Ja im wtedy tłumaczę, że jeśli masz człowieku uczyć innych to sam byków nie możesz robić. Przecież to dość logiczne.
Albo jak mi ktoś na egzaminie pisał niepoprawne nazwy instytucji, czy organizacji, przepisów to nie mogłem postawić nic innego jak 2 bo są to błędy merytoryczne często zmieniające całkowicie sens wypowiedzi pisemnej. Niestety wiele osób się przyzwyczaiło do tego, że dzięki tym zaświadczeniom podlegają innym zasadom oceniania. Na studiach tego nie ma. Każdy musi osiągnąć te same efekty. Bez względu na to, jakie ma dysfunkcje czy niepełnosprawności. I to jest moim zdaniem dobre.
Jeszcze obok tematu trochę. Powstało teraz wiele ułatwień dla osób niepełnosprawnych, które moim zdaniem wpływają negatywnie na kształcenie osób niepełnosprawnych jeśli są nieodpowiednio wykorzystywane. Koronny przykład to przykład chłopaka lekko upośledzonego, która na pierwszy rzut oka wyglądał na zdrowego. Ale jego rodzice od początku walczyli o indywidualny tok nauczania w szkołach, a chłopak potem cały czas upierał się przy ITS mimo, że ja cały czas próbowałem mu wytłumaczyć, że to jest bez sensu. Ale cóż, dostał zgodę na ITS i studia skończył. Ale wrócił po kilku latach z dużym problemem i przyznał mi, że miałem rację. Ja od początku twierdziłem, że chłopak powinien studiować ze wszystkimi innymi studentami i jestem bardzo dużym przeciwnikiem ECTS. Chłopak w końcu te studia skończył z dobrym wynikiem i poszedł do pracy. W zasadzie pracodawcy chwalili go za umiejętności, natomiast on sam ciągle zwalniał się z każdej firmy bo nie potrafił totalnie pracować z ludźmi i z nimi współpracować. Teraz chodzi na kursy i do specjalistów bo chłopak całkowicie nie jest dostosowany do życiu w społeczeństwie. Dlatego trzeba uważać. Moim zdaniem bardzo wiele przepisów działa na niekorzyść osób z dysfunkcjami (różnymi), bo potem w zderzeniu z dorosłym życiem stają się osobami wykluczonymi.
Wśród dzieci teraz panuje takie cwaniactwo, ale wina w tym też rodziców. Wiele się zmienilo, że dziecka palcem tknąć nie można. Ja widziałam, jak w byłej szkole mojej siostry dzieciaki nagminnie wykorzystywało "papierki" tylko po to, żeby się nie uczyć. A jak nauczyciel na dziecko nakrzyczał, że się nie uczy i dlatego robi błedy, to rodzice jeszcze z "mordą" wyskakiwali do nauczycieli, że czego oni wymagają od ich dziecka, bo ich niunio jest taki biedny i nie potrafi nauczyć się poprawnie pisać. Nie potrafi, bo rodzice to olewają, a dziecko biega po boisku aż do zmroku zamiast przysiąść nad książkami. Ale jednej koleżanki mama potrafiła z nią codziennie po szkole siadać i się wspólnie uczyć i dziewczynka teraz nie ma większych problemów z nauką w liceum.
Nie, nie mówię, że tak jest ze wszystkimi, ale przez właśnie takie zachowanie dzieci, które z lenistwa nie chcą uczy się poprawnego pisania, osoby, który naprawdę maja z tym problem są postrzegane również, jako te leniwe i zasłaniające się papierkiem.
Jakoś mój narzeczony hasa sobie do teraz radośnie po świecie, mając dysleksję, dysortografię, itp, tyko problemu z liczeniem nie ma, bo w tym akurat jest dobry Kiedyś w trakcie szkoły podstawowej miał wystawioną opinię, że ma trudności ze skupieniem się, z pisaniem i czytaniem. Jego mama też potrafi błędnie pisać, więc po kilku latach dała mu spokój. On czasami pisze tak, jak słyszy, pisze z błędami, a najlepiej to unika pisania jakichkolwiek dokumentów ręcznie. Ja byłam w klasie humanistycznej i początkowo trochę mnie to raziło jak pisał do mnie smsy z bykami jak woły, ale niedługo potem zaakceptowałam to, a on pisząc teraz na komputerze po prostu poprawia to, to mu podkreśla na czerwono. Nie lubi czytać, bo dużo czasu mu to zajmuje, ale nie unika tego. Jednak pisanie i czytanie nie jest mu zawodowo potrzebne, bo odnalazł się w gastronomii i pracach fizycznych. W mig uczy się rzeczy praktycznych niż teoretycznych. Dla niego nauka książkowa to męczarnia, ale jak ma się uczyć w praktyce, to czysta przyjemność.
Może właśnie zamiast zmuszać dzieci, które mają prawdziwy problem z różnymi dys-, pomóc im odnaleźć się w innych dziedzinach życia, gdzie ich dysfunkcja nie będzie miała większego wpływu na ich pracę i życie.
Wstawilam kawalek z Dyktand Lema - uczyl siostrzenca swojej zony poprawnego pisania. Chlopak mial cos co dzisiaj by nazwano dysleksja. Nauczyl sie pisac poprawnie.
Nie uwazam ze umiejetnosc poprawnego pisania czy liczenia jest niepotrzebna. Wiem po sobie -trzeba przeliczac dawki i stezenia, blad o jedno zero moze kosztowac zycie. Tak samo jak blad o jedna litere w diagnozie czy nazwie leku.
Pamietam kolokwium z anatomii gdy na pytanie o unaczynienie stopy cala grupa (sciagali) zamiast vena dorsalis pedis- zyla grzbietowa stopy napisala vena dorsalis penis.
Ja rozumiem,że można się tak bawić z ośmio-dziesięciolatkami- pracować z nimi,dawać im fory bo mają papierek.Ale na dłuższą metę taka postawa jak inki robi inwalidów ze sprawnych ludzi.
Ludzie na różnym etapie dojrzewania trzeba różnie traktować a nie wszystkich jak ośmiolatków.
Nie czytałam tej zażartej dyskusji bo nie mam na to czas. Rzuciłam okiem jedynie..
Chciałabym wypowiedzieć się w temacie z perspektywy rodzica, który ma dziecko z orzeczeniem o dysleksji..
Zdecydowanie wolałabym, aby moje dziecko nie miało tego papierka, aby w pełni mogło sie realizować.
Niestety jest dyslektyczką. I tylko rodzice takich dzieci wiedzą, ile dziecko musi wlożyć wysiłku w to, aby przyswoić wiedzę i właściwie zaliczyć egzamin.
Moja córka kończy własnie gimnazjum ze średnią 4,5. Uważam, ze jest to ogromny sukces.
Ale ten sukces jest tylko jej, mój i pedagoga w poradni, nie NAUCZYCIELA.
Gdy ja jako młoda matka sygnalizowałam że coś jest nie tak, ze córka myli litery, zamiast p widziała b, że przestawia cyfry zamiast 14 to pisała 41 , gdy nie mogła się nauczyc tabliczki mnożenia, czytania i szeregu innych potrzebnych umiejętności to słyszałam od nauczycielki, że córka wymaga czasu, ze poradnia to ostatnie gdzie powinnam iść.
Poszłam bo widziałam ze cos jest nie tak.
Na początku kwalifikacja córki do grupy ryzyka bo warto zwrócić uwage na to, ze od razu dziecko takiej opinii nie dostaje. Jest to szereg badań , testów, ponawianych systematycznie.
Ogrom pracy w domu z zeszytami ćwiczeń, aby dziecku pomóc to ogarnąc. Rozsypanki wyrazowe, puzle, zabawy które pozwolą dziecku dotknąć, zobaczyć, bo to jest wazne..
Człowiek, który nie ma tej dysfunkcji nie rozumie jak można nie wiedzieć, ze dane słowo pisze sie tak i tak. Dyslektyk zna zasady pisowni a nie stosuje ich w zyciu , jest to tak zwana slepota słowna.
więc jak widzę jak ktoś pisze, ze dysfunkcje tego typu czy szczególne wymagania edukacyjne okreslane sa mianem BEZMÓZGOWIA TO ŚMIEM TWIERDZIĆ, ZE OSOBA ZAKŁĄDAJACA TEN WATEK JEST bezmózgowiem.
Warto jeszcze zauważyć jedno. dzieci diagnozowane pod kątem dysleksji mają iloraz inteligencji często powyżej normy. Muszą mieścić się w ramy rozwojowe, bo gdyby były odchylenia w standardach to określane by były nie jako dyslektycy ale dzieci z niedorozwojem .
Nikt nie pisze o tym, lub ja nie doczytałam, ze te dzieci mają strasznie zanizone poczucie własnej wartości. Wieczne niepowodzenia, wstyd przed wystąpieniami publicznymi, słabe stopnie, są powodem, ze dziecko się izoluje, unika kontaktów. Tutaj jest ogromna rola do wypełnienia dla rodzica, aby pomóc dziecku przez to przejść.
To nie jest do wyleczenia, ale można z tym żyć okiełznac dysleksję i nie pozwolić jej rządzić sobą.
Żyjemy w XXI wieku, więc litości bo co niektóre wypowiedzi były rodem ze średniowiecza.
Nie czytałam tej zażartej dyskusji bo nie mam na to czas. Rzuciłam okiem jedynie..
Chciałabym wypowiedzieć się w temacie z perspektywy rodzica, który ma dziecko z orzeczeniem o dysleksji..
Zdecydowanie wolałabym, aby moje dziecko nie miało tego papierka, aby w pełni mogło sie realizować.
Niestety jest dyslektyczką. I tylko rodzice takich dzieci wiedzą, ile dziecko musi wlożyć wysiłku w to, aby przyswoić wiedzę i właściwie zaliczyć egzamin.
Moja córka kończy własnie gimnazjum ze średnią 4,5. Uważam, ze jest to ogromny sukces.
Ale ten sukces jest tylko jej, mój i pedagoga w poradni, nie NAUCZYCIELA.
Gdy ja jako młoda matka sygnalizowałam że coś jest nie tak, ze córka myli litery, zamiast p widziała b, że przestawia cyfry zamiast 14 to pisała 41 , gdy nie mogła się nauczyc tabliczki mnożenia, czytania i szeregu innych potrzebnych umiejętności to słyszałam od nauczycielki, że córka wymaga czasu, ze poradnia to ostatnie gdzie powinnam iść.
Poszłam bo widziałam ze cos jest nie tak.
Na początku kwalifikacja córki do grupy ryzyka bo warto zwrócić uwage na to, ze od razu dziecko takiej opinii nie dostaje. Jest to szereg badań , testów, ponawianych systematycznie.
Ogrom pracy w domu z zeszytami ćwiczeń, aby dziecku pomóc to ogarnąc. Rozsypanki wyrazowe, puzle, zabawy które pozwolą dziecku dotknąć, zobaczyć, bo to jest wazne..
Człowiek, który nie ma tej dysfunkcji nie rozumie jak można nie wiedzieć, ze dane słowo pisze sie tak i tak. Dyslektyk zna zasady pisowni a nie stosuje ich w zyciu , jest to tak zwana slepota słowna.
więc jak widzę jak ktoś pisze, ze dysfunkcje tego typu czy szczególne wymagania edukacyjne okreslane sa mianem BEZMÓZGOWIA TO ŚMIEM TWIERDZIĆ, ZE OSOBA ZAKŁĄDAJACA TEN WATEK JEST bezmózgowiem.
Ewentualnie,jeszcze osoby dyslektyczne wiedzą ile trzeba włożyć pracy by z tego wyjść.Ja jestem dyslektykiem i przez całe życie nad tym pracując problemu się pozbyłam.
Fatalnie,że nie przeczytałaś całego wątku a się wypowiedziałaś.Bo gdybyś przeczytała,wiedziałabyś dlaczego autorka użyła określenia DYSMÓZGIA. Nie napisała też o BEZMÓZGOWIU-warto naprawde przeczytać całość by potem,przy wypowiedzi nie robić z siebie....
gojka 102
nikogo z siebie nie robię..
pierwsze co rzuciło mi się w oko to fakt, że większość wypowiedzi tutaj to totalna porażka etapu wychowania szumnie dziś nazywanym nauką tolerancji...
Pamiętam moją nauczycielkę z liceum od j. polskiego. Robiła w ten sposób, że np. jak przyszedł ktoś z dysgrafią to uznawała to ale mówiła, że takie coś trzeba leczyć i na przykład robiła zadanie domowe w postaci przepisywania teksty na kilka stron A4. I dziwne, że nie było nikogo u nas w klasie z dysgrafią, dysleksją itp. itd. Bardziej przerażająca jest sytuacja z ADHD. Diagnoza jest często wystawiana na podstawie relacji rodziców a nie szczegółowych badań. Znałem jedną osobę z ADHD, chłopak miał pamiętam wtedy 20 lat i chodziliśmy na siłownię i to zwyczajnie było widać. Ale nie wrzeszczał, nie gryzł innych, nie dokuczał rodzicom tylko po prostu nie mógł usiedzieć w miejscu tylko cały czas "chodziło" mu coś (ręce, nogi, notoryczne ruszanie głową itp.). Niestety dzisiaj często brak wychowania = ADHD. I oczywiście kuracja metylofenidatem i spokój w szkole bo jest papierek.
gojka 102
nikogo z siebie nie robię..
pierwsze co rzuciło mi się w oko to fakt, że większość wypowiedzi tutaj to totalna porażka etapu wychowania szumnie dziś nazywanym nauką tolerancji...
Aha- a Ty w ramach nauki tolerancji zaczęłaś tu zwyzywaniem autorki od bezmózgów...Ciekawe podejście...
Poza tym warto odnosić się personalnie do wypowiedzi, z którą się nie zgadzasz.Bo jak sama twierdzisz,nie przeczytałaś całości więc nie wiadomo o jaką większość wypowiedzi Ci chodzi
Przestań drążyć bo guzik wiesz o temacie.
Przeciez uczysz zdolnych prawda?
zastanawiam się tylko co taka osoba z takim podejściem do ucznia robi w szkole?
Ciesze sie, że moich dzieci nie uczy taki nauczyciel, poglądy wręcz skrajne i na dodatek nie potrafisz ich odpowiednio argumentowac..
jestem zdania, ze każdy nauczyciel powinien przechodzić testy , które sprecyzują jego mozliwości pracy w szkole. Wtedy dopuszczą lub nie do pracy z żywym materiałem jakim msą dzieci.
Wtedy na nauke i postępy naszych dzieci nie będa miały wpływy osoby, które pracę w szkole dostały bo mają wujka lub wóta w rodzinie...
Kilka lat temu skończyłam liceum i pamiętam jak te zaświadczenia były wykorzystywane. Ja kiedyś waliłam byki co rusz, ale ćwiczenia w domu mi pomogły. Rozumiem, że dys z polskiego polega na tym, że dziecko nie potrafi przyswoić pewnego zakresu wiedzy przez dłuższy czas. Dyskalkulia to wg. mnie szczyt szczytów. Przepraszam jeśli kogoś urażę tym co powiem, ale to tylko moja opinia. Jeśli osoba dorosła nie potrafi mnożyć w pamięci do 100 to wg. mnie jej mózg faktycznie jest lekko upośledzony. Nie rozwinięty w pewnym stopniu. Nie mówię, że jest głupia, absolutnie! Są natomiast pewne umiejętności, które są naturalne i wynikają z rozwoju człowieka. Osoba, która widziała wyraz PSZCZOŁA ponad 9000 razy w swoim życiu a pisze PRZCZOŁA albo PŻCZOŁA też nie jest niestety w pełni sprawna umysłowo.
Wiem z własnego doświadczenia, że matematyka nie przychodziła mi łatwo i "kumałam" (czasem, bo nie zawsze) to później. Wystarczyły korepetycje z kimś kto powoli mi wszystko wyjaśni. Przed maturą filmiki na YT z przykładowymi zadaniami rozwikłały tyle niejasności, które przez 3 lata liceum były tajemnicą. Są humaniści i umysły ścisłe. Mało kto potrafi sobie radzić doskonale tu i tu.
Dysmózgia to zbyt silne słowo. Sugeruje, że ktoś nie ma mózgu albo jest on całkiem beznadziejny. Przepraszam, ale jeśli ktoś wymyśli dyspisownię czyli ani prawo, ani leworęczny. To powinien palnąć się w łeb. Kto wie, może dziecko nie będzie w stanie nauczyć się pisać i ktoś będzie pisał za nie. Dysleksja, dysortografia są jeszcze do przyjęcia, chociaż uważam, że to coś nie tak w mózgu, że ktoś przez 30 lat nie potrafi poprawnie pisać zwykłych wyrazów typu jaskółka. Dyskalkulia to już ułomność.
Przestań drążyć bo guzik wiesz o temacie.
Przeciez uczysz zdolnych prawda?
zastanawiam się tylko co taka osoba z takim podejściem do ucznia robi w szkole?
Ciesze sie, że moich dzieci nie uczy taki nauczyciel, poglądy wręcz skrajne i na dodatek nie potrafisz ich odpowiednio argumentowac..jestem zdania, ze każdy nauczyciel powinien przechodzić testy , które sprecyzują jego mozliwości pracy w szkole. Wtedy dopuszczą lub nie do pracy z żywym materiałem jakim msą dzieci.
Wtedy na nauke i postępy naszych dzieci nie będa miały wpływy osoby, które pracę w szkole dostały bo mają wujka lub wóta w rodzinie...
Odpowiem tak jak Ty to robisz: Ty guzik wiesz o temacie bo nie jesteś dyslektykiem.A ja tak.
Nie mam wujka,który mi pracę załatwił.Uczyłam w wielu różnych szkołach.Guzik wiesz o mnie i o tym jak uczę więc przestań drążyć
Skąd się wzięła tytułowa "dysmózgia"? Ze slangu młodzieżowego. Dokładnie w ten sposób młodzież bez tych wszystkich "dys" określa osoby z "papierkami". Mnie się to zdecydowanie nie podoba, choćby dlatego, że jest to określenie obraźliwe i nierzadko krzywdzące, niemniej niestety funkcjonuje i ma się całkiem dobrze.
Błagam tych co się na temat określenie "dysmózgia" wypowiadają by przeczytali powyższy cytat i nie wmawiali autorce to czego tu nie napisała.Swoja drogą, czy nieumiejętność czytania ze zrozumieniem ma jakąś naukową nazwę z prefiksem dys ?