Dziękuję za liczne odpowiedzi. Postaram się odpowiedzieć wyczerpująco i skonfrontować Wasze opinie 
pitagoras napisał/a:Miecz_Obosieczny napisał/a:Jeśli komukolwiek udało się przeczytać moje wypociny, to szczerzę dziękuje i proszę o odpowiedzi
Pozdrawiam!
Szczerze mówiąc spasowałem po kilku zdaniach, ale temat stary jak świat i nie ma potrzeby czytać.
Na wszelkie cyrki reagujesz błogim uśmiechem i spokojem.
Nigdy, przenigdy nie wdajesz się w durne dyskusje.
Jak dymi, oświadczasz: daj znać jak Ci przejdzie i katapulta- nie ma Cię.Zero negocjacji.
Nie załatwiasz niczego esami, mailami ani przez telefon.Żelazna stanowczość: masz sprawę, pogadamy na żywo.I koniec.
Tylko widzisz. Jak ja uważam, że ma problem "z dupy" to najczęściej nie podejmuje rozległej rozmowy, bo to działa na takiej samej zasadzie jak rozmowa z głupkiem - po co... Na początku się przejmowałem, ale jak zacząłem olewać takie zagrywki to zaczęło się "Ty mnie nie kochasz", "Nie zależy Ci..." i karała mnie swoją opryskliwością, brakiem seksu czy urywaniem kontaktu, nawet próbą wywarcia u mnie zazdrości ("A może pójdę z Grześkiem do klubu, skoro masz mnie w dupie"), abym "w końcu poszedł po rozum do głowy". Jak pisałem, telefony i esy to tylko półśrodki, bo przez cały tydzień mieszkamy ze sobą...
Iceni napisał/a:Miecz_Obosieczny napisał/a:Jeden starszy kolega powiedział mi, że ona jest najzwyczajniej w świecie niedojrzała emocjonalnie i to przejdzie jej z wiekiem i dodał, że takie huśtawki emocjonalne sprawiają, że ludzie się do siebie zbliżają i obu stronom jest to trudniej zakończyć. Zresztą, coś tam kiedyś gadała, że jest ode mnie uzależniona i marzy o tym, aby się uwolnić... Ale to tak nawiasem mówiąc.
Jeśli komukolwiek udało się przeczytać moje wypociny, to szczerzę dziękuje i proszę o odpowiedzi
Pozdrawiam!
Nie przejdzie jej, a przynajmniej nie przed pierwszym rozwodem. Może potem się czegoś nauczy. Wpieprzasz się w patologiczny układ z niepewną siebie dziewczyną, która użyje każdej dostępnej sobie manipulacji byś jej się nie wywinął.
W małżeństwie to by się nazywało przemoc psychiczna.
Użyj kilku jej ulubionych tekstów w stosunku do niej - już widzę tę furię w jej oczach, ze ośmieliłeś się sprzeciwić mimo tak długiego tresowania 
To też już próbowałem. Raz nawet strzeliła mi liścia, płakała i mówiła, że jestem świnią. Po czym dodała, że zasługuje na kogoś, kto ją naprawdę pokocha - nie to, co ja.
cslady napisał/a:Nie sądzę, żeby to jej przeszło z wiekiem. Bynajmniej nie prędko. Już teraz dajesz sobą pomiatać, więc marnie to widzę. Ja się zastanawiam co w ogóle kieruje facetami, którzy to znoszą? Desperacja? Pełno jest kobiet i nie każda jest nienormalna, więc po co tkwić w chorej relacji?
Takie chore jazdy nie zbliżają ludzi. Po prostu jeśli ktoś dłużej tkwi w takim związku to oznacza tylko jedno: jest zdesperowany. A desperatom z założenia trudno zerwać. Nie umiem sobie wyobrazić, żeby ktoś o zdrowych zmysłach znosił na co dzień taką wariatkę.
Odpowiedź jest prosta. Kocham ją. Ona na samym początku taka nie była. Zresztą, jak nie odwala takich chorych jazd, to jest prawie że moim ideałem (pod względem zachowania). Ponadto, jest bardzo cieplutka i uczuciowa, tylko schody zaczynają się, jak spotka się z jakimkolwiek sprzeciwem z mojej strony. Ale fakt faktem, jest mi teraz baaardzo ciężko z nią i sam już nie wiem, co począć.
vinnga napisał/a:Jak na takie aktywne pranie mózgu to zachowałeś jeszcze całkiem sporo zdrowego rozsądku...
Dziewczyna ma katastrofalnie niskie poczucie własnej wartości. Stąd dopominanie się o oznaki Twoich uczuć wszelkimi możliwymi sposobami (nawet przynoszącymi odwrotny skutek).
Tak, huśtawka emocjonalna uzależnia. Do tego sprawia, ze po pewnym czasie człowiek ma wątpliwości co jest normalne, a co nie...
To nie trądzik, z wiekiem nie przechodzi. Żeby coś zmienić - trzeba dużo pracy. I, niestety, nie Twojej. Jeśli Twoja dziewczyna nie zauważy, że jej podejście do związku jest chore - nic się nie zmieni.
Ponieważ i tak nie posłuchasz rad, żeby uciekać od niej jak najdalej - dokładnie określ SWOJE oczekiwania wobec związku i swoje zasady. I przenigdy z nich nie rezygnuj. Bo jeśli będziesz tańczył dokładnie tak, jak ona Ci zagra - ona nie znajdzie, tak przecież jej potrzebnych chorych emocji i sobie pójdzie z informacją, że "coś się wypaliło".
A to ciekawe - już jeden kolega mówił mi, że ona jest najwyraźniej niedowartościowana. Dziwne, bo - tak obiektywnie - z wyglądu dałbym jej mocne 8/10, a ładna laska powinna być pewna siebie. Problemem jest właśnie to, że ona uważa, że JA jestem zawsze winny. Ostatnio nawet wspomniała, że wykończyłem ją psychicznie - obraziła się na mnie i postanowiłem olać sprawę, milczałem 5 dni i pisała mi po nocach takie właśnie SMSy. To ja jestem ten zły i ciągle ją krzywdzę, bo jakbym ją kochał, to wykonywałbym każde polecenie 
MrSpock napisał/a:Dziewczyna ma dużo racji. Jeśli masz skończone 18 lat, to równie dobrze powinieneś być gotowy na opuszczenie domu i zerwanie kontaktów z rodzicami, a przynajmniej na bardzo poważne ich ograniczenie. Skoro nie jesteś na to gotowy w najmniejszym stopniu, to ona uważa że jesteś niesamodzielny i nie dasz sobie rady w życiu licząc tylko na siebie. Przemyśl to. W USA osiemnastoletnie dzieci wyjeżdżają na studia na drugą część kraju i praktycznie to jest koniec kontaktów z rodzicami. U nas, ze względu na fatalną sytuację ekonomiczną i brak mieszkań, ten kontakt utrzymuje się patologicznie długo. Skutki takiej sytuacji są niewyobrażalnie złe.
Ok, skoro moja dziewczyna tego chce, to od przyszłego tygodnia zerwę wszelkie kontakty z rodziną, zamieszkam pod mostem, no i oczywiście sam się utrzymam na odpowiednim poziomie. A tęsknotę zapiję Amareną...
Leila01 napisał/a:MrSpock napisał/a:Dziewczyna ma dużo racji. Jeśli masz skończone 18 lat, to równie dobrze powinieneś być gotowy na opuszczenie domu i zerwanie kontaktów z rodzicami, a przynajmniej na bardzo poważne ich ograniczenie. Skoro nie jesteś na to gotowy w najmniejszym stopniu, to ona uważa że jesteś niesamodzielny i nie dasz sobie rady w życiu licząc tylko na siebie. Przemyśl to. W USA osiemnastoletnie dzieci wyjeżdżają na studia na drugą część kraju i praktycznie to jest koniec kontaktów z rodzicami. U nas, ze względu na fatalną sytuację ekonomiczną i brak mieszkań, ten kontakt utrzymuje się patologicznie długo. Skutki takiej sytuacji są niewyobrażalnie złe.
A w czym ona ma rację????
Chłopak raz w tygodniu widzxi się z matką, pomaga jej wtedy bo jest sama, spędza z nią jeden tydzień w wakacje i tyle!
No nie przesadzajmy. To samo zresztą robi jego zakompleksiona połowica.
Poza tym jej zachowanie jest chore.
Chce mieć chłopaka na wyłączność. A kim ona jest, źe będzie mu wydzielała czas na kolegów czy mamę?
Autorze....jak Ty to wytrzymujesz???;
Zdecydowaną głupotą jest też Twoje podejście. Ukrywasz przed nią spotkania ze znajomymi etc., w ten sposób ulegasz i pozwalasz traktować się nadal jak niekumaty, mały chłopczyk.
Masz przecież swój rozum więc nie pozwalaj na to aby ta rozchwiAna księżniczka rządziła despotycznie Toba.
Niestety, nie jest mi łatwo ani przyjemnie. Z czasem jej "wymagania" tylko się nasilają. Wcześniej nie było z tym problemu, ale teraz jak słyszy cokolwiek o mojej mamie, to mówi, że jej nie cierpi i nie może pogodzić się z myślą, że jest ktoś ważniejszy od niej
Przykładowo, wczoraj zapytała skąd mam sok jabłkowy (Dr Witt, w szklanej butelce, więc rzuca się w oczy w towarzystwie np. Tymbarka), to powiedziałem, że mama jak była w sklepie, to mi kupiła. Foch śmiertelny - bo jak tak można?! Mama mi kupiła?! To żałosne
A przy pierwszym "zakazie" spotykania się z kolegami napisała mi "masz wrócić do domu i wejść na Skype". Oczywiście ją wyśmiałem i zaczęło się gadanie, że droga wolna, że jej nie doceniam, że mi nie zależy i że ona też zacznie łazić z kolegami i lepiej, żebym sobie uważał.
chochliczek napisał/a:MrSpock napisał/a:Dziewczyna ma dużo racji. Jeśli masz skończone 18 lat, to równie dobrze powinieneś być gotowy na opuszczenie domu i zerwanie kontaktów z rodzicami, a przynajmniej na bardzo poważne ich ograniczenie. Skoro nie jesteś na to gotowy w najmniejszym stopniu, to ona uważa że jesteś niesamodzielny i nie dasz sobie rady w życiu licząc tylko na siebie. Przemyśl to. W USA osiemnastoletnie dzieci wyjeżdżają na studia na drugą część kraju i praktycznie to jest koniec kontaktów z rodzicami. U nas, ze względu na fatalną sytuację ekonomiczną i brak mieszkań, ten kontakt utrzymuje się patologicznie długo. Skutki takiej sytuacji są niewyobrażalnie złe.
Może w jakiś patologicznych rodzinach jest to normalne, bo jak ktoś ma normalną, kochającą się rodzinę to nie urywa z nią kontaktów nawet i jak ma 50 lat. A na pewno nie robi tego dla roszczeniowej i niedojrzałej dziewczyny, z którą teraz jest, ale za jakiś czas może już nie być. Mam rodzinę w Stanach i jakoś nikt z nich nie urywa kontaktu z rodzicami i dziadkami, wręcz przeciwnie - opiekują się nimi, więc nie wiem skąd czerpiesz takie rewelacyjne info.
Autorze, absolutnie nie ograniczaj kontaktu z mamą czy kolegami. W związku trzeba mieć też swoją przestrzeń. Teraz z nią jesteś, ale jeśli byście się rozstali to kto Ci pozostanie? Może jej też na tym zależy żebyś nie miał nikogo oprócz niej, a przez to uzależnił się od niej i bał się zerwania? Kobieta bluszcz. Uważam, że w wakacje powinieneś jechać na te Mazury.
Czy to się w niej zmieni? Nie wydaje mi się. Są takie kobiety (znam osobiście jedną), które uważają, że "faceta trzeba wychować" (napisałam w cudzysłowie bo jest to cytat tej, którą znam) i ma być tak jak one uważają za stosowne. Może Twoja dziewczyna jest z tego typu kobiet? Tylko zastanów się czy widzisz siebie w przyszłości przy takiej kobiecie i chcesz żyć tak jak ona uważa za słuszne?
Ależ oczywiście, partner nie może stać się całym światem. Szczególnie, że ja jakoś mega towarzyski nie jestem. Po prostu, ze względu na studia, z kolegami z miasta, z którymi znam się "od zawsze" mogę zobaczyć się tylko w weekend i nie widzę nic złego w tym, że wpadnę sobie wieczorem do przykładowego Krzysia, wypijemy piwko i pogramy sobie na konsoli.
A co do tego "wychowania", haha, strzał w 10. Dziś rano nawet tak mówiła. Najlepsze jest to, że to bardzo niepozorna osoba. Jak już pisałem - śliczna, słodka, ma się wrażenie, że czasem jest taką sierotką, ale jak widać, próbuje mnie ustawić, tylko po co...
Beyondblackie napisał/a:Toksykologia 101. Tego się nie da przeczekać. Od tego trza uciekać.
Wszyscy wtajemniczeni w temat powtarzają zgodnie: "Uciekaj od niej". A to nie jest takie łatwe, niestety.
Ankh napisał/a:Szczerze? Zaniemówiłam
Jak ktoś może dać sobie tak wejść na głowę.
Po pierwsze - dziwię się Twojej dziewczynie, że nie docenia tego, że jesteś rodzinnym facetem. Jeśli chodzi o mnie to dla faceta to ogromny PLUS. I pod żadnym pozorem z tego nie rezygnuj! Mamę ma się tylko jedną, kiedyś będziesz żałował, że nie spędzałeś z nią więcej czasu.
Po drugie - też miałam zapędy żeby każdą wolną chwilę mojego faceta podporządkowywać sobie. No ale my się widzimy 2 - 3 razy w tygodniu;) No i bardzo szybko ukrócił mi te zapędy. Sprawił, że to ja poczułam, że jak nie zacznę zachowywać się normalnie i nie zrozumiem jego potrzeby nawet posiedzenia w domu raz na jakiś czas, to mogę go stracić. Podziałało. Jesteś facetem - postaw czasem na swoim!
Po trzecie - ja tu widzę większy problem. Ze względu na to, że jesteście ze sobą już dość długo i wątpię, żeby ona się zmieniła. Chyba, że zaserwujesz jej taką terapię szokową jak mój mnie. Czyt. - wyliczysz co Ci nie pasuje w jej zachowaniu i powiesz ze albo to się zmieni, albo chociaż będziesz widział, że próbuje coś z tym zrobić, albo nie widzisz Was razem.
I bądź twardy;)
Pozdrawiam.
Może to zabrzmi dziwnie, ale na co dzień jestem stanowczy i asertywny. Po prostu boje się ją stracić, ale z drugiej strony, nie chcę jej tego okazywać, żeby nie poczuła się za pewnie. Nawet zarzucała mi, że jestem bardzo zimny, nieczuły i mało wylewny (to akurat prawda). Takiego wyliczania już próbowałem, pomogło może na miesiąc i jej nowe "zasady" powróciły ze zdwojoną siłą.
lilianna90 napisał/a:Zgadzam się z Ankh musisz teraz Ty dać jej ultimatum. Masz dość tego tego i tego. Albo to zmieni albo dla waszego dobra będziecie musieli się rozejść. Ona jest zazdrosna bo ma niskie poczucie wartości. Dlatego tak naciska żebyś ciągle z nią spędzał czas bo boi się, że Cię straci. Wiem, że to abstrakcja dla normalnych osób ale też to przerabiałam. Niestety ja miałam powody do obaw bo mój ex używał sobie bardzo życia i dlatego próbowałam go przystopować. Spróbuj z nią wyjaśnić wasze obustronne granice wolności i przede wszystkim postaw na swoje!
Tylko ona cały czas wciska mi, że nie jest zazdrosna. A to dziwne, bo często padają z jej ust słowa, że jestem jej całym światem, że kocha mnie najmocniej, że beze mnie nie wyobraża sobie życia. To mi się trochę wyklucza. Żeby było zabawniej - ona mówi, że ma plany wobec mnie. Na ulicach rozgląda się za dziećmi i mówi "Widzisz, też będziemy takie mieć". Imię już wybrane dla chłopca i dla dziewczynki. Ślub też chce, ale po studiach. Ogólnie już wprowadziła mnie do swojej rodziny - znam prawie wszystkich, bywam u niej w domu, na różnych uroczystościach... Bardzo dziwne. Jakoś na przełomie roku pytała mnie, co według mnie jest nie tak w jej zachowaniu i wnioski wyciągnęła, ale na miesiąc.
natalka109 napisał/a:Na własnym przykładzie stwierdzam: PRZEJDZIE JEJ Z DOŚWIADCZENIEM, ale do tego daleko. Dziewczyna ma bardzo niskie poczucie własnej wartości, boi się, że Cię straci, bo sama myśli, że nikt jej nie zechce. Nie jest zakochana, tylko przywiązana, bo potrzebuje kogoś u boku, kto przytuli i dowartościuje. Desperatka. Myśli, że skoro z nią jesteś, to powinieneś poświęcać się dla niej w 100%, by być co najmniej tak samo uzależnionym od niej, co ona od Ciebie. Boi się, że Cb straci. Jej się wydaje, ze zerwanie z Tb to będzie koniec jej życia, a do tego bardzo by chciała, żebyś był w nią zapatrzony jak w obrazek i na każdym kroku jej udawadniał, że jesteś jej niewolnikiem, by ona mogła zacząć się czuć pewnie w swoim związku (mieć pewność, że nie odejdziesz).
Jeśli masz na to siły i chęci, podejmij próbę wychowania jej. Tak, jak mówi pitagoras. Rób swoje, bądź stanowczy, żadnych dyskusji. Najwyżej wyjaśnij swój punkt widzenia, ale nie uginaj się do jej woli, jeśli nie stwierdzisz, że ona ma rację. Postaraj się mieć dla niej przynajmniej jeden dzień weekendu, by nie czuła się olewana tzn. by nie miała prawa się tak czuć.
Jeśli nie masz siły na te jej akcje, zerwij definitywnie i dajcie sobie od sb odpocząć przez kwartał.
Hm, ciekawy wniosek. Sam się nad tym zastanawiałem - nad zakochaniem. Kiedyś jak "kazała" mi, abym siedział z nią u niej w domu do 6 nad ranem, póki nie wrócą rodzice, po mojej odmowie gorączkowo zaczęła pisać do swoich znajomych, czy czasem by do niej nie wpadli posiedzieć. A wydaje mi się irracjonalne, żeby moja dziewczyna zapraszała - właściwie - na noc, jakiegoś kolegę, żeby z nią siedział. Wtedy przeszło mi przez myśl, że może jestem tylko zapchajdziurą. Że może nie chodzi jej o mnie, tylko po prostu, aby mieć kogoś u boku. Sam już nie wiem... Chciałoby bawić się jej w taką szopkę ponad rok?
Wszelkie moje próby bycia stanowczym kończą się zawsze tak samo. Dodatkowo rozpowiada wspólnym znajomym, jakim to ja jestem ch*jem, że ją olewam i mi nie zależy.
kejter napisał/a:Autorze- czy dziewczyna zachowywała się tak od samego początku? Jeżeli tak- dlaczego zdecydowałeś się na związek z nią? Widziały gały, co brały. Jeżeli na początku zachowywała się normalnie a dopiero potem coś jej odwaliło, to zobacz na siebie, ewidentnie czuje się zagrożona przez Twoich kolegów czy matkę, odpowiedz sobie szczerze, czy ma do tego podstawy?
No właśnie nie... Jak pisałem, jej zachowanie pogarsza się z miesiąca na miesiąc. Wcześniej była świetna, cudowna i poniekąd tym mnie urzekła. Z czasem zaczęła "zmuszać" mnie co codziennego kontaktu - zarówno SMSów, jak i spotykania się, a jak powiedziałem jej, że poczułem się nieco osaczony, to od razu płacz, bo jakbym był w niej szaleńczo zakochany, to nie potrafiłbym wytrzymać ani minuty bez niej.
Zagrożona przez matkę? Ona tak uważa, owszem. Mówi, że teraz mam ją i mama mi nie potrzebna, dlatego histerycznie denerwuje na to, jak mam jakikolwiek kontakt z mamą (w weekend), a o jakimkolwiek wyjeździe nie ma mowy. Z kolei, jest święcie przekonana, że przed kolegami "obrabiam jej dupę" i "robię z niej idiotkę", dlatego wczoraj oznajmiła mi, że mam przekazać jej hasło do swojego FB i najlepiej byłoby, gdybym SMSy też pokazywał, bo inaczej uzna, że mam coś do ukrycia.
natalka109 napisał/a:Wątpię, by w jej domu uczono wieszania się na ludziach i uprzykrzania im życia poniżaniem samego siebie. Jak ktoś kocha, to nie mówi do ukochanego: "Nie jesteś fajny ani z wyglądu, ani z charakteru. Jesteś ze mną tylko dlatego, że obawiasz się, że głupszej nie znajdziesz"; "Tak prawdę mówiąc, to żadna inna nie chciałaby mieć takiego chłopaka jak Ty"; "Tylko ja jestem tak wyrozumiała, u innej byłbyś skreślony"; "Ty mnie nie kochasz... na pewno... a ja zasługuję na chłopaka, który mnie pokocha tak naprawdę. I żeby był bardziej urodziwy".
Haha, a potem mówiła, że powiedziała tak specjalnie, bo ją zdenerwowałem i żebym nie brał tego na poważnie. Taa...
CatLady napisał/a:Miecz_Obosieczny napisał/a:Jeden starszy kolega powiedział mi, że ona jest najzwyczajniej w świecie niedojrzała emocjonalnie i to przejdzie jej z wiekiem i dodał, że takie huśtawki emocjonalne sprawiają, że ludzie się do siebie zbliżają i obu stronom jest to trudniej zakończyć. Zresztą, coś tam kiedyś gadała, że jest ode mnie uzależniona i marzy o tym, aby się uwolnić
Kolega ma niestety rację. dziewczyna jest niedojrzała i jest manipulantką. Pewnie jest ku temu jakiś powód, typu jej przeszłe doświadczenia i ona zwyczajnie nie umie inaczej. Wydaje mi się, że dziewczyny są jakoś tak dziwnie wychowywane, że trzeba mieć chłopaka, karmione artykułami typu "Jak go zdobyć i zatrzymać", same siebie nakręcają, że tylko facet powinien się starać itp. Wszystko razem tworzy mieszankę wybuchową.
Zastanawia mnie też jej zazdrość o Twoich kolegów. Czy ona ma jakieś koleżanki? Albo miała zanim poznała Ciebie? Czy ona dla Ciebie zrezygnowała z przyjaźni z nimi? Jeśli tak, to ona teraz uważa, że "poświęciła się dla Ciebie", to Ty masz zrobić to samo. Spróbuj z nią może pogadać, że jak Ty jesteś z kumplami ona może sobie pójść na babskie spotkanie, mieć czas dla siebie.
Co do mamy - z tego, co mówisz Twoja relacja z mamą jest jak najbardziej ok. Twoja dziewczyna chyba boi się, że mógłbyś być maminsynkiem. Ty nim nie jesteś, wręcz przeciwnie, powinna się cieszyć, że szanujesz swoją mamę, to jest bardzo dobry znak, bo pokazuje, że potrafisz szanować kobiety ogólnie, że jesteś pomocny, dobrze wychowany. Znów - spróbuj z nią pogadać i jej to wyjaśnić. Jakie są jej relacje z rodzicami? Może jest zazdrosna?
To, że ona jest manipulantką, widać gołym okiem. A wiecie, że to ona mi zarzuca manipulowanie? Nie mogę tego teraz znaleźć, ale jak nie mieliśmy kontaktu przez 5 dni (rekord), to pisała, że wykończyłem ją psychicznie i była to manipulacja, bo chcę nią zawładnąć, chociaż już teraz wiem, że mam ją w garści. Boże, jak to w ogóle brzmi
Ja jestem jej pierwszym chłopakiem, więc ta opcja odpada.
Koleżanki ma, owszem, ale podczas studiów, 98% czasu spędzamy razem. Ona pisuje sobie z koleżankami na fejsie i raz na ruski rok spotkamy się w większym towarzystwie na jakieś piwo. Nie zabraniam jej pójścia gdziekolwiek z koleżankami, ale to taka trochę mameja-niemota. Jak jej taka nie zawiezie i nie odbierze i jak umówią się na 19:30, a jej pasuje 19:00, to odpuszcza, bo to bez sensu. Cytując oczywiście.
SonyXperia napisał/a:Toksyczna ta Twoja dziewczyna. Ona nie wchodzi Ci na głowę, ona Cię osacza i dusi. Nie masz ochoty wiać?
Oczywiście, że mam taką ochotę. Próbowałem już uciekać od niej, ale z kolei, wtedy mi nie jest za dobrze. Ciągle o niej myślę, zastanawiam się... brakuje mi jej. Niestety mocno ją kocham i co najlepsze - ona równie często daje mi przeróżne dowody miłości, tylko sam już nie wiem, czy to gierka.
Uff, rozpisałem się. Tak jeszcze wracając do tych wakacji. Mam ciężki orzech do zgryzienia. Bo mam tylko mamę, mama ma tylko mnie i obawiam się, że poczuje się odrzucona, odstawiona na bok, bo zawsze ten tydzień (albo kiedyś więcej) wakacji spędzaliśmy razem... Z drugiej strony, jako dorosły facet nie będę do końca życia jeździć z mamą na wakacje. Powiem otwarcie, że po prostu boję się jej reakcji, nie wiem, jak jej o tym powiedzieć. A druga strona medalu jest taka, że nie mogę już teraz się określić, bo moja dziewczyna jest strasznie niepewna, nie można z nią nic ustalić. Przykładowo:
- Misiu, jedziemy jutro o 17. Ok?
- Jasne. Do zobaczenia.
- Albo wiesz co, jednak chcę być wcześniej. Może o 16?
- No dobra...
- Jednak nie, nie wiem... 17, bo się nie wyrobię.
- Ok...
(16:20) - Misiu, jednak się wyrobiłam. Przyjedź już, bo czekam.
I tak jest ze wszystkim. Ona nigdy nic nie wie, ciągle dodaje "chyba" albo "nie wiem". Rozwalają mnie takie sytuacje, jak np. pytam, czy obiad jej smakował. "Tak, dobre było... Chyba... Albo nie wiem... Nie, no dobre jednak" xD Trochę odpłynąłem - jeśli np. teraz powiedziałbym mamie, że nie chcę z nią jechać, a za 2 miechy okazałoby się, że moja ukochana mnie zostawiła, to zostałbym na lodzie. Także na razie unikam tematu jak ognia, choć termin jest już ustalony. I będę się tak męczyć do tego lipca i chyba powiem jej chwilę przed, bo z G to nigdy nic nie wiadomo. Albo wymyśliłem sobie, że pójdę do pracy na wakacje i tak się ułoży, że nie będę mógł jechać... Kurde, kombinowanie jak koń pod górę.