Witam. Mam problem i to nie mały. Jestem w 12 tygodniu ciąży. Gdy się dowiedziałam byłam w niebo wzięta, lecz teraz złapał mnie mega dół. Ciąża nie była planowana, ale chciałam mieć dziecko w najbliższym czasie. Od 1,5 miesiąca siedzę w domu, prawie codziennie płaczę, czuję się samotna, nie mam na nic ochoty. Wydaje mi się, że powodem mojego złego stanu psychicznego jest tęsknota za pracą. Strasznie tęsknię, za codziennym rannym wstawaniem i kontaktem z ludźmi, nawet za nadgodzinami tęsknię i za wyzywaniem, że znowu muszę robić te cholerne nadgodziny. Cały czas sprzeczam się z rodzicami i z partnerem do takiego stopnia, że mają mnie dość. Najgorsze jest to, że obwiniam dziecko o wszystko, czuję się tak jak bym go nie chciała. Zanim zaszłam w ciążę, pragnęłam mieć dziecko, wzdychałam patrząc na kobiety z małymi dziećmi na spacerze. Myślicie, że minie mi ten stan ? Miała któraś z was taką sytuację ?
Wiesz, może nie aż w takim stopniu, ale to chyba normalne, ja też Tęsknię za pracą, za kontaktem z ludźmi. Jestem na l4 już ponad 4 miesiące, większość czasu siedzę sama, ale to przecież stan przejściowy, robimy to dla naszych maleństw a te sprzeczki to pewnie wina hormonów
postaraj się myśleć pozytywnie, tymbardziej, że sama mówisz, że chciałaś tego dziecka, w gorszych chwilach pomyśl, jak to będzie, jak przytulisz już swoje maleństwo. Warto teraz pocierpiec. Zapisz się tutaj do dziewczyn, które rodzą w tym terminie co ty. Razem zawsze łatwiej
jeśli to nie pomoże, to umów się do psychologa, wygadaj i ciesz się ciążą. Trzymam kciuki.
Znam to dokładnie... Też byłam nie do zniesienia, czułam się ograniczona, tęskniłam za pracą etc.
Ten najgorszy moment jednak minął ....Z tym, że teraz muszę dodatkowo leżeć i dopiero teraz mnie to wszystko dobija ale cóż zrobić.
Na pewno inaczej to wszystko odbieram niż na początku. Teraz nie mogę doczekać się rozwiązania-to 29tc, a do szpitala chcą mnie położyć- jak wszystko będzie ok w 34-35tc /ciąża trojacza, wysokiego ryzyka.../.
Także, spokojnie. Wszystko minie:)
Nic się nie martw.. To chyba wina hormonów; przynajmniej w moim przypadku tak było. Czułam się osamotniona, osaczona, miałam problemy z partnerem i w ogóle cały świat był przeciwko mnie..
Ale teraz już jestem przyzwyczajona do tego stanu rzeczy, cieszę się, że jest jak jest. Także spokojnie, postaraj się uspokoić. Będzie dobrze, pozdrawiam
Zawsze po euforii i radości przychodzi czas pytań, wątpliwości i tęsknoty za tym co było przed.
Przecież jeszcze chwilę temu byłaś aktywną, pracującą kobietą.
Musisz dać sobie czas na to, aby móc cieszyć się ciążą. To ogromna zmiana, z którą napewno się oswoisz.
Nie daj się zwariować. Rób to, co lubisz. Jeśli nie musisz- nie ograniczaj się. Ciesz się "wolnym". Jako mama jeszcze za tym zatęsknisz.
Witajcie, doskonale rozumiem taki stan psychiczny. Sama czuje się coraz gorzej. Na początku bardzo chciałam zajść w ciąże, okropnie się bałam, że będę miała problemy, że coś będzie nie tak. Lekarz nastraszył mnie nie raz, że powinnam się pospieszyć bo ze względu na moje problemy zdrowotne im wcześniej tym lepiej, a teraz żałuje, że to się wszystko tak szybko potoczyło. Mój mąż też uważa, że mogliśmy z pół roku jeszcze poczekać i to mnie jeszcze bardziej dobija. Czuje się za to odpowiedzialna, niby to była nasza wspólna decyzja, ale jednak to ja dążyłam, żeby wszystko przyspieszyć. Jestem już na zwolnieniu (musiałam iść ze względów zdrowotnych) i czuje, że ogarnia mnie coraz większe przygnębienie. Są lepsze dni, ale tych gorszych z czasem jest coraz więcej. Mam wrażenie, że moje życie będzie już teraz tylko kręcić się w okół dziecka, że mój rozwój, praca, samopoczucie o ile nie jest związane z ciążą i nie stanowi dla niej zagrożenia już przestały się liczyć. Jak rozmawiam z ludźmi nawet mi bliskimi głównym tematem jest ciąża i dziecko, tak jakbym ja jako ja już nie istniała. Wiem , że teraz pewnie ciężko się ze mną żyje z moimi humorami, smutkiem itd, ale czuje się w ogóle nie rozumiana przez męża. Jak zaczynam płakać on zaczyna na mnie krzyczeć, każe mi się natychmiast uspokoić, tak jakbym była zupełnie obcą osobą, to sprawia że czuje się jeszcze fatalniej. Czy to ja jestem skończoną egoistką i zatruwam mu życie, czy może jednak powinnam oczekiwać większego wsparcia? Nie wiem już co robić.
Cześć! Dziewczyny, spokojnie, to wszystko jest normalne Ja jeszcze około rok temu pisałam na tym forum dokładnie to co Wy. Czułam się przez nikogo nie rozumiana, non stop płakałam, uważałam, że to nieodpowiedni czas na dziecko, bałam się, że moje życie zacznie kręcić się tylko wokół dziecka, brakowało mi wyjść z przyjaciółmi, imprez, itd. To normalne co czujecie, że się boicie, bo nie ma co się oszukiwać, że życie w jakimś sensie się zmienia - pozytywnie! Dużą rolę odgrywają też hormony. Będziecie miały niedługo małą cząstkę siebie i to jest najważniejsze
Przewartościowałam swoje życie i naprawdę czuję się szczęśliwa, mam 10miesięczną córeczkę. Głowa do góry
Nunia - porozmawiaj ze swoim mężem na spokojnie, pamiętaj, że to dla niego też nowa sytuacja, musimy pamiętać, że nie tylko dla nas ciąża jest czasami ciężkim czasem, ale dla naszych mężów / partnerów także, muszą się przyzwyczaić do nowej sytuacji. Ja też myślałam, że to nieodpowiedni czas, ale teraz z perspektywy czasu bym tego nie zmieniła.