witam... czy jest tu jakas kobietka...która przeszla w ostatnich dniach zabieg usuniecia obumarłej ciazy..:(..???chciałabym podzielic sie refleksjami....na temat tego zabiegu...i po....
Witam, ja mialam zabieg 22 lipca, po dwoch tygodniach od momentu stwierdzenia ze plod sie nie rozwija. To byl 12ty tydzien. Jezeli masz jakies pytanie to sluze odpowiedzia.
Trzymaj sie!
witaj Sienna... ja miłam zabieg 6 wrzesnia... bylam w 13 tyg...a ciaza umarła w 7...;/
mam pytanko czy plamienie brązowe sie Ci długo utrzymywało... i czy czekalas długo na wspólzycie...? bo kazdy lekarz mowi mi co innego...
Sienna a ty juz zaczełas starania o dzidziusia??? bo to byla moja druga ciaza z pierwszej mam synka 6 lat..przebiegala ciaza prawidłowo bez komplikacji....a tu druga... no jak by ktos w morde strzelil....;/
Witam serdecznie,
Pierwsze poronienie miałam w kwietniu tego roku. Dostałam skierowanie na zabieg łyżeczkowania.
Zadzwoniłam do szpitala i okazało się, że na drugi dzień mam zabieg i mam przybyć na 8.00
Więc pojechałam i zostałam do dnia następnego.
Generalnie nie jest to miłe przeżycie. Zabieg trwa może z 15-20 minut. Przez 2h miałam bóle macicy i dużo krwawiłam.
Obecnie jestem po drugim poronieniu i zastanawiam się, czy nie oddać się naturze.
W 1 ciąży poroniłam w 6 tygodniu, teraz w 2, w 4/5.
6 2014-09-18 13:59:35 Ostatnio edytowany przez kasia_87 (2014-09-18 14:06:24)
katek a kiedy miałas zabieg??? mi lekarz osobiscie powiedział ze jesli bede na siłach to moge zaczac starania jesli bede czula sie dobrze po zabiegu. nie powiedzial odrazu...ale po 3-4 tyg. jesli nie bedzie krwawienia juz..to moge oddac sie sile natury.... bardzo bym tego chciała bo wszystkie moje znajome zaszly wlasnie w ciaze zaraz po poronieniu...wiec jesli jest sie na tyle silnym psychicznie do warto próbowac do skutku.....wiem ze to jest duze przezycie...ale ja uwazam jesli cos mam byc to bedzie..niezaleznie od nas.
ja juz jutro bede miala wyniki h-p. ciekawa jestem czy wszystko jest O.K....
a tak na marginesie... jestem 12 dni po zabiegu krwawic juz kilka dni nie krwawie..ale mam takia brązowa wydzieline cialge...czy to normalne...
7 2014-09-18 18:03:42 Ostatnio edytowany przez Sienna (2014-09-18 18:10:35)
Hej dziewczyny, przykro mi ze i was to spotkalo. Kasia, dlugo nosilas obumarly plod... Akcja serca mojego zatrzymala sie w 12tym tygodniu, czekalam dwa tygodnie na poronienie samoistne ale nic sie dzialo wiec umowilam sie z moim ginekologiem na zabieg. Nic mnie nie bolalo, nigdy, ani przed ani po zabiegu, w trakcie tez nie. Bylam pod ogolna narkoza i wszystko wspominam bardzo dobrze, oczywiscie biorac pod uwage okolicznosci.
Po zabiegu nie mialam ani bolow podbrzusza ani zadnego krwawienia, ginekolog umowil mnie na kontrole po szesciu tygodniach od zabiegu, bylam u niego 2giego wrzesnia, wszystko jest w jak najlepszym porzadku i dostalismy pozwolenie na kolejne starania. Moj gin jedyne co mi powiedzial to ze moge juz po paru dniach zaczac wspolzycie ale odradzil zachodzenia w ciaze przez te szesc tygodni do kontroli. Wrecz zakazal mi prob poniewaz najpierw chcial zobaczyc czy macica jest dobrze wyczyszczona i nie ma zadnych pozostalosci.
Te szesc tygodni to optymalny okres czekania.
Poza tym po zabiegu nie mialam zadnych plamien ani krwawien lecz po dwoch tygodniach dostalam krwawienie, trwalo to bardzo krotko i wygladalo jakby macica oczyszczala sie z resztek, zreszta to wyglada inaczej niz okres wiec raczej zauwazysz roznice. Po kolejnych dwoch tygodniach dostalam normalny okres i moj cykl wrocil do normy.
Brazowe krwawienia i bole sa normalne i moga utrzymywac sie stosunkowo dlugo po zabiegu, nie martw sie tym, zdaj na nature i czekaj do okresu, rozpoznasz go od razu.
Teraz jestem w trakcie kolejnych staran.
Katek, przykro mi.... Mnie kazdy lekarz uswiadamial ze poronienie do szostego, osmego tygodnia zdaza sie ogromnie czesto a to, ze kobiety w ogole o tym wiedza to tylko dzieki rozwojowi medycyny, nasze babcie nie mialy mozliwosci potwierdzenia ciazy w tak wczesnym stadium a poronienie czesto mylily z okresem. Co nie umniejsza bolu po stracie.
Katek, poczekalabym na naturalne poronienie, chyba ze chcesz byc pewna ze wszysto jest dobrze usuniete, ja czekalam dwa tygodnie ale jakbym wiedziala ze tak dlugo nic sie nie bedzie dzialo to zdecydowalabym sie wczesniej na zabieg.
Jestem pewna ze wasze kolejne starania zakoncza sie sukcesem i rozowym bobaskiem!
Zostanmy razem i wspierajmy w kolejnych staraniach!
Witajcie ponownie.
Fajnie wiedzieć i słyszeć, że nie jestem sama.
Ale pamiętajcie, każda ma inny organizm i każda z nas inaczej to odczuwa.
Pamiętam, że po pierwszym zabiegu krwawiłam parę dni, a miesiączka pojawiła mi się po 5,5 tygodniu.
Lekarz wtedy wyjaśnił, żeby starać się o dzidzi za min. 3 miesiące. Taki jest czas zagojenia.
U Was widzę, że to dosyć szybko możecie ponownie się starać..
Byłam dzisiaj na usg. Z tego co widzę, lekarze też są smutni, że nie mają dobrych wieści.
Dzieciątko już się nie rozwija. Powstał krwiak, więc już niedługo, niedługo się zacznie akcja.
Lekarka generalnie też jest za naturalnym poronieniem, ale zważywszy na okoliczności mojego " dziwnego" przypadku, pojawił się ten drugi pęcherzyk, ale pustaczek, który się zmniejsza. A macica może nie usunąć tego pęcherzyka, więc tak, czy tak, potrzebny jest zabieg do jasnej ciasnej.
Jestem rozżalona i zła.. Jakie to są uczucia silne.. Boże..
Staram się być twarda, uśmiechać się, ale " dusza wyje"..Ah..
9 2014-09-18 18:47:09 Ostatnio edytowany przez MoniczkaXX (2014-09-18 18:49:34)
Kochana ja jestem po poronieniu . 6tydzień ciązy . Ciąża obumarła .
5 sierpnia miałam zabieg wyłyżeczkowania .
Wiem jak się czujesz .
Mój okres trwał tylko 3 dni po tym nawet nie krwawiłam ..
trzymaj się !!!
Mój lekarz powiedział ,ze za 2 miesiące mogę się znowu starać ..
wiem jak się czujesz jesteś zła na cały świat i pewnie zadajesz sobie pytanie "dlaczego to własnie Ciebie spotkało"
ja też tak miałam .. i mam .
Pamiętaj ,ze natura pozbywa się słabych zarodków sama . tak mi lekarz tłumaczył.
Zreszta Sienna może potwierdzić .
Sienna kochana pamiętasz mnie ? Ja jestem z wątku "Nadzieje na dziecko "
Nikt nas nie zrozumie, jeśli ktoś nie przeżył tego chociaż raz.
A innym może się wydawać, że " tak łatwo zajść w ciążę" i tak łatwo donosić.
Natura wie co robi. Mam zresztą taką cichą nadzieję, że wie...
Dziewczyny u mnie mało tego ,ze ciąża przestała się rozwijać i obumarła doszło do tego ,ze każdy lekarz mówił co innego . Miałam wiecznie pomyłki z datą ciaży . Wiecznie coś .
Najpierw wylądowałam w szpitalu z poronieniem zagrażającym lipcu wtedy krwawiłam 22 lipca miałam wizyte u swojego gina i wszystko ładnie i pięknie pozniej 5 sierpnia poszłam na wizyte i odrazu skierowanie na wyłyzeczkowanie "brak wyraznego pęcherzyka ciążowego" pojechałam i wieczorem miałam zabieg . Trwał 30 minut pod narkozą a pożniej 2 dni leżenia i do domu. 6tygodni pozniej wizyta kontrolna . Lekarz powiedział ,ze za 2 miesiace mogę się starac i nie ma zastrzeżeń .
Katek28 wiele kobiet nas rozumie możesz mi wierzyć poznałam wiele kobiet na tym forum , które to przeszły i które starają się latami ,zeby mieć dziecko i zostaje tylko rozczarowanie.
Cześć..
smutny wątek..
Ja poroniłam.. a raczej urodziłam martwego synka w styczniu na przełomie 16/17 tygodnia ciąży.. Z czego ciąża obumarła jakieś 2-3 tyg wcześniej..
3 dni przed "wyrokiem" trafiłam do szpitala z delikatnym plamieniem.. trafiłam na lekarza konowała, który stwoerdził, że wszystko jest dobrze.. bo badaniu ktg uznał, że dziecko żyje..
Plamienia nie ustawały, pojechałam jeszcze raz za 3 dni.. inny lekarz robiąc usg miał dla mnie najgorsze wieści.. Stwierdził, że ciąża obumarła już dawno.. nikt nie potrafił mi wytłumaczyć jak lekarz 3 dni wcześniej mógł się pomylić.. Z racji tego, że dzidziuś tak długo już nie żył miałam zakażenie.. o któym dowiedziałam się na kontrolnej wizycie po zabiegu łyżeczkowania..
Podano mi tabletki dopochwowo po czym miałam mieć zabieg.. nie zdążyli z nim.. urodziłam sama w sali.. po wszystkim wzięli mnie na łyżeczkowanie..
Co prawda mam już jednego synka ale drugi był wyczekiwany i staraliśmy się o niego 9 miesięcy..
To co się stało boli.. ciągle boli..
Nie bolało.. tzn fizycznie.. ale krwawiłam dość długo.. z przerwami.. starać mogliśmy się po 3 miesiącach.. ale z racji wielu przeszkód zdrowotnych, któe wyszły po tym ciągle jesteśmy w stanie "zawieszenia"...
dziekuje dziewczyny za odpowiedzi....ja zabieg mialam 6 wrzesnia wiec 12 dni temu.... krwawienie mialam krotko...i nawet juz mi ustalo.....i po 10 dniach....no stalo sie ze doszlo do zblizenia.... i plamienie od nowa mam tylko bez krwi...
ale nie mam boli zadnych...tylko troche piersi mnie bola... i tak jakby czasami bole do okresu. ale tak jak mowie nie mam zlego samopoczucia ...i nie krwawie... chyba o kolejna ciaze to nie ma opcji zeby doszlo..bo to za wczesnie... ale skoro nie mam goraczki to chyba nic sie nie stalo....?? stosunek byl delikatny...bezbolesny i krótki... niestety bez zabiezpieczenia.....
lekarza mam 28 pazdziernika dopiero...
dokladnie nikt nas nie zrozumie..kto nie bedzie na naszym miejscu... boje sie i niewiem czemu tak wyszlo.... jutro mam wyniki h-p. mam nadzieje ze beda w porzadku.. tak bardzo sie bronilm przed druga ciaza... synek ma 6 lat... a teraz stracilam dziecko... to mnie motywuje do tego zeby walczyc o dziecko.... zeby do mnie wrocilo....:(
kasia.. miałaś zabieg tak?
mnie lekarz powiedział, że po łyżeczkowaniu powinno się wstrzymać co najmniej 6 tygodni od współżycia, żeby się wszystko zagoiło i nie doszło do zakażenia..
My tak zrobiliśmy.. ale wiem, że wiele dziewczyn decydowało się dość szybko na współżycie i nic się po tym nie działo..
krwawienie może wrócić.. bo organizm musi się oczyścić..
Hej, poronienie przeszłam w listopadzie zeszłego roku. Nie miałam łyżeczkowania bo go nie chciałam i robiłam co mogłam by do niego nie doszło, czułam że mój organizm sam wydali obumarłą ciążę.
Wiedziałam że ciąża obumarła zanim poroniłam, plamiłam, miałam zapalenie płuc pogrypowe, czułam że coś jest nie tak, okazało się że serduszko nie bije, pierwszy ginekolog od razu chciał mnie skierować do szpitala, dla pewności poszłam do innego lekarza, potwierdził, ale powiedział że być może organizm sam sobie poradzi, a i tak podczas zapalenia płuc łyżeczkowanie nie jest dobrym pomysłem.
Czekałam, dostałam bóli, pojechałam do przychodni... lekarz nie miał czasu odesłali mnie do domu, nie to nie pomyślałam. Wróciłam do domu, zaczęłam mieć potworne bóle, naście proszków nic nie pomogło, lało się ze mnie potwornie, poczułam że muszę przeć... i stało się, złapałam swoje dziecko na dłoń...
Długo jeszcze krwawiłam, straciłam przytomność obudziłam się dopiero rano, Mój siedział obok mnie, nie spał, pilnował, był dla mnie ogromnym wsparciem. Potem kontrola, łyżeczkowanie nie było koniecznie. Musiałam znieść ból którego prawdopodobnie w szpitalu bym nie doświadczyła, ale przynajmniej mogłam pożegnać się z moim dzieckiem, nie wrzucono go razem z odpadami szpitalnymi... ale gdybym miała to przeżywać drugi raz nie wiem czy nie wolałabym mieć łyżeczkowania, zresztą kiedy zaczęły się te bóle nawet go chciałam no ale jaśnie pan hrabia nie miał czasu, Mój 3 razy mówił do pielęgniarki że ronię.
Nie płakałam po, nie rozpaczałam, od początku ciąży nie robiłam sobie dużych nadziei, ale pamiętam każdego dnia mimo że przecież minął już niemal rok...
Musisz być silna, nie poddawać się, nie obwiniać, powinnaś odczekać kilka miesięcy aż organizm się zregeneruje i będzie gotowy na kolejną ciążę Bądź silna.
tak... zabieg mialam ,po nim zadnych bóli nie mialam do dzis..i mam nadzieje ze nie bede miala. moj lekarz powiedzial ze jak bym jakims cudem zaszla jeszcze przed pierwsza miesiaczka to byloby idealnie bo organizm pamieta ciaze i wiele jego pacjentek wlasnie nie doczekalo miesiaczki. wiec rozumiem ze zaczely wspólzycie okolo 2 tyg po poronieniu, jesli sie dobrze czuje inie ma sie zadnych odczuc ktore by nas nie pokoily..to czemu nie . czasami jestem w gorącej wodzie kąpana ..i niewiedzialam ze mozna tak bardzo chcec zajsc w ciaze... teraz juz wiem...i jesli mam zajsc to zajde czy to teraz czy za pol roku...organizm sam pokaze ....
malpa69..to co ty przezyłas.... to straszne... ja nie wiem jak ty to zniosłas ..bo ja bym sie załamala...i napewno kiedys zostanie Ci to wynagrodzone i bedziesz tulila malenstwo.moja ciocia poronila w ten sam sposob co ty... ale poszla za ciosem i zaszla w ciaze odrazu..teraz ma juz wnuczka:)wiec nie poddawaj sie i nie obwiniaj... tak musialo byc.
ja wychodze z tego zalozenia jak ''cos'' ma dar zycia to bedzie zylo.. zobacz ile kobiet zachodzi w ciaze i nie daja szans...a co jednak rodza zdrowe dzieci...my tez urodzimy wszystkie ktore stracily..:**
jesli któras z was miałaby ochote popisac to podaje nr.GG 26501199:)
O Boże, kochane... tak współczuję..
Każda ma swoje przejścia, te lepsze, te gorsze..
Ale wiecie co?
Te dziecko, które się narodzi, będzie przez nas bardzo, a to bardzo kochane. I właśnie dla nas, to będzie ten dar.
Dla lekarzy to kolejna statystyka, ale dla nas całe życie.
Zaraz widzę tego pozytywny aspekt. Może taki mam charakter, że próbuję włączyć mechanizm obronny w postaci znajdywania "czegoś" dobrego w tym złym.
Pierwsze co mi się kojarzy, to fakt, że tak musiało być, że nie mamy wpływu na to, co się dzieje w naszym organizmie.
A druga sfera mej myśli, to, to, że może i dobrze, że tak się stało, bowiem może płód miałby wady genetyczne?
Nie wiem co o tym sądzić.
Ale jeśli doszło już do poronienia po raz kolejny, to trzeba już się zbadać, a przyczyna może być błaha.
Wczoraj usłyszałam o lekarki, że tak naprawdę trzymają się książkowo i kierują na szczegółowsze badania w chwili, gdy jest poronienie nawykowe- czyli 3.
Natomiast po 2, bada się cukier, "kijanki" partnera, TSH, itp.. Typowe podstawowe badania. Głupie trochę!
katek masz 100 procentowa racje, my które to przeszłysmy wiemy juz jak wiele kobiet to dotyka...o tym sie poprostu nie mowi..cicha strona medycyny ale powszechna tak jak porody.... ja mialam zabieg w sobote..a na poniedzialek było juz 11 zapisów koszmar.
ale tak jak mowisz... lepiej ze organizm sam wyeliminowal cos co jest wadliwe niz miało by dojsc do nieszczescia. ja nie odpuszcze w nastepnym tygodniu biore sie do staran... oczywiscie jak nie bede plamila.. z punktu medycznego i potwierdzonego przez mojego lekarza..to nasza macica nie byla traktowana nozem badz nozyczkami.. tylko lyzka.. i czas jej gojenia wynosi 5 dni. jesli zaczynamy starania o dzidziusia po 3 tyg...to tak naprawde doliczmy do tego jeszcze 2 tygodnie..bo tyle trwa proces zagniezdzenia... wiec nasz organizm jest juz na tyle zregenerowany.. ze moze przyjac ciaze. i nie namawiam was do czegos...tylko wiele kobiet czeka do tych 3 mc..nie wiedziac ze moze zajsc w ciaze po mc... OCZYWISCIE jesli nie ma krwawienia z drog rodnych.
wszystko siedzi w naszej psychice... i nikt za nas zycia nie przezyje..przeraza mnie jak kobiety na siebie naskakuja..mowiac ze ktos jest nienormalny ze wspolzyje 2 tyg po zabiegu.
orgaznim jesli sie zregenerowal to przyjmie kolejna ciaze ..jesli nie to wiadomo NIE!kazda kobieta jest inna..nikt nas do niczego nie zmusza... wiemy kiedy mozemy zrobic krok do przodu..a kiedy zaczekac...
mamy sie wspierac po tej tragedii a nie obwiniac..
Kasiu, jak będziecie się starali, to nie nastawiaj się psychicznie. Psychika i świadomość tu odgrywa kluczową rolę.
Nawet wyjedźcie z dala od miejsca zamieszkania,w jakieś zaciszne miejsce.
Mi lekarze trajkoczą, żeby starać się po 2-3 miesiącach, aż...
Chyba odpocznę do końca roku, zbadam się. Mam wizytę u reumatologa za 2 tygodnie. Ten czas przeznaczę na przebadanie swojego ciała.
A powiedzcie proszę.
Jesli dowiedzialyscie się o obumarciu zarodka, to szłyscie do innego lekarza w celu utwierdzenia?
Katek.. ja jak trafiłam do szpitala to tam diagnozowało mnie 3 lekarzy i każdy potwierdził obumarcie.. a że to trwało już trochę to nie wypuszczali mnie do domu tylko już zostawili na oddziale.. więc nie miałam możliwości jechać jechać i konsultować u innych spoza szpitala..
co do szybkich starań.. ja niestety jestem temu przeciwna.. takie jest moje zdanie.. bo mimo, że nie cięli tam w środku nic to i tak ingerencja w macicy tą "łyżką" była.. została ona naruszona i wiadomo, że zrobiły tam się rany.. dlatego.. moim zdaniem 6 tyg.. tak jak i po połogu to jest takie minimum, żeby odczekać aż się wszystko zagoi, żeby sobie większych szkód nie narobić..
ja z perspektywy czasu.. patrząc na to co się stalo.. też myślę (głupio to brzmi),że dobrze , że to się stało tak wcześnie.. bo faktycznie dzidziuś mógł być chory.. nie zniosłabym jego teoretycznej śmierci tu po urodzeniu lub w późniejszej ciąży..
ale nie wiem też.. czy bym tą ciążę donosiła.. bo po poronieniu okazało się, że mam problemy ze sercem( od kilku lat ale zostało to zdiagnozowane w tym roku) i organizm wyniszczony przez chore migdały.. teraz jestem po leczeniu i serca i wycięciu migdałów i starać się mogę.. ale niestety musimy przeczekać, bo mąż miał równiez operacje i teraz jest na lekach sterydowych i musimy być cierpliwi aż jego organizm się oczyścić..
Minio23, kochana. Boże, ileś Ty doświadczyła i wycierpiała. Wiem, że przez te sytuacje, kochane, jesteście bardzo silne i jeszcze będziecie silniejsze.
Minia, za jakiś czas spróbujcie, ale myślę, żebyście się nie spieszyli. Mąż, skoro jest po operacji i na sterydach, to lepiej uważać.
Dziewczyny, wierzę, że będzie wszystko oka!!;)))
26 2014-09-19 11:20:24 Ostatnio edytowany przez minia23 (2014-09-19 11:21:19)
katek oczywiście, że się uda! każdej z nas
a możesz mi wyjaśnić.. bo nie wiem czy dobrze rozumiem.. Ty jesteś w trakcie ronienia? przed zabiegiem?
Mąż ioperację miał w lipcu ale od tej pory ciągle jest na lekach..
Ja też muszę czekać, mam astmę, cukrzycę, chorą tarczycę jak i słabą odporność, łatwo choruję na oskrzela i płuca.
Szczerze byłam pewna że nie mogę mieć dzieci, a jednak... ale mam poważne podstawy by sądzić że kolejnej ciąży na chwilę obecną również bym nie donosiła.
Małpa a jesteś w trakcie leczenia? Bierzesz w ogóle pod uwagę możliwość zajścia w kolejną ciążę?
Bo o ile dobrze kojarzę pisałaś kiedyś, że nie chcesz się starać.. a jeśli coś pomyliłam to przepraszam
dziewczyny wlasnie mam w reku wynik badania h-p. i przetłumaczylam to:fragmenty liściastych, błon płodowych i kosmków częściowo w stanie martwicy krwotocznej. czy to cos powaznego?? nic mi nie powiedzieli a wizyte kontrolna mam dopiero 28 pazdziernika....
30 2014-09-19 11:39:13 Ostatnio edytowany przez Małpa69 (2014-09-19 11:39:58)
Miniu bardzo chciałabym mieć dziecko, ale nie wiem czy kiedykolwiek uda się na tyle mnie podleczyć żeby to nie było ryzykowne dla mnie czy dla dziecka. Na chwilę obecną o tym nie myślę, a może raczej myślę ale ze smutkiem, bo wiem że zajście teraz w ciąże byłoby głupie. Oczywiście jestem cały czas w trakcie leczenia, natomiast ani astma, ani cukrzyca nie należą do chorób w pełni wyleczalnych
Kasiu niestety nie mam pojęcia
Minia, a to faktycznie, jeśli mąż jest nadal na lekach, to odczekajcie.
Będzie dobrze, wierzę w to.
A ja od 10.09 noszę martwy zarodek i puste jajo płodowe.
Wczoraj lekkie plamienie, dziś nic.
Brzuch boli i ten ból kręgosłupa...
W środe mam do szpitala, gdyż macica może sama nie oczyścić się z pustaczka.
A moze nagle serduszko zacznie bić..?? ale jestem naiwna.. ah...
Powstał krwiak, który to " zmyje".
A sluchajcie, jak to jest. Czy krwiak powstaje najpierw i powoduje obumarcie, czy powstaje po obumarciu?
Małpko.. naprawdę nic nie da się z zajściem w ciąże? Cholercia...
A probowaliscie wczesniej?
Zaszłam w ciążę dopiero po trzech latach i w związku z tym zorientowałam się że jestem w ciąży dopiero w drugim miesiącu, wówczas ciężko pracowałam, nosiłam ciężkie rzeczy, wdychałam chemiczne opary, może i tu być przyczyna, ciąża od początku była słaba, lekarz nie założył mi karty, niewiele mówił...
Za każdym razem jak się po coś schylałam czułam ogromny ból w podbrzuszu i jeszcze większy gdy się prostowałam, myślałam że to wyrostek na początku :c
Czyli wniosek jeden, jesteś po 1 poronieniu?
kasia.. wynik histpat chyba jest w normie.. nie wiem dokładnie.. musisz poczekać do wizyty..
gdyby coś było nie tak to chyba byłaby łacińska nazwa jakiejś choroby.. siostra tak miała..
Katek nadzieja umiera ostatnia.. co do krwiaka nie pomogę, bo nie wiem jak to jest..
Małpa.. wiem, że astmę i cukrzycę tylko się zalecza..ale jeśli wszystko Ci uregulują.. może jednak się uda.. wierzę, że jest Ci ciężko.. ale jeśli kiedyż znajdziesz w sobie chociaż odrobinę siły to myślę, że warto zawalczyć :*
Z tego co wiem, to każdy lekarz powie, że wynik badań histopatologicznych nie wskaże prawdziwej przyczyny.
U mnie było odklejenie się kosmków łożyska, ale co było przyczyną tego nikt nie wie...
Wiem, że krwiak podkosmówkowy może spowodować obumarcie zarodka/płodu eliminując tlen potrzebny dla dziecka.
Zaczęłam bardzo dużo czytać u doktora google. A idąc do lekarza, powiem Wam, że wiele rzeczy sprawdza się, co piszą w necie.
Czyli wniosek jeden, jesteś po 1 poronieniu?
Tak
Witam się i ja. Co prawda nie jestem po poronieniu, a po przedwczesnym porodzie, ale myślę, że ból taki sam...
W zeszłym roku mój synek, po wieeeeelu perypetiach, urodził się w 28 tygodniu ciąży i żył 16 godzin. Miałam cesarkę po odklejeniu się łożyska. Teraz, kiedy minął już prawie rok i trochę nabrałam dystansu, myślę, że tak po prostu musiało być. To nie znaczy, że nie tęsknię, czy nie mam żalu do losu... Cały czas mam przed oczami moje maleństwo w białej trumience... Ale natura jest mądra i nie pozwala cierpieć maleństwom, które na pewno by w życiu dużo cierpiały....
Obecnie jestem w 21 tygodniu nie do końca planowanej ciąży (miała być parę miesięcy później) i muszę uważać na bliznę po cesarce. Na razie jest ok
Wiecie, tak sobie myślę, że druga ciąża nie powinna być lekarstwem na ból po stracie pierwszej... Najpierw trzeba przeżyć swoją żałobę, a potem starać się o kolejne maleństwo. Ale to tylko moje zdanie Pozdrawiam mamusie aniołków i życzę wam bardzo dużo siły
Mądre podejście.
Też musiałaś swoje przeżyć Moja mama musiała urodzić martwe dziecko, ale nawet nie miała możliwości żeby zabrać je ze sobą, to było 25-26 lat temu.
cassiopea wspolczuje ..ale masz juz 2 dzieci ...wiec nie masz przeciwskazan do niedonoszenia ciazy... widocznie tak jak mowisz...twoj organizm wie najlepiej co jest dla ciebie najlepsze.
ja mam tez synkA 6 LAT ...jemu dano szanse..mimo ze nie oszczedzalam sie pracowalam do 9 mc i w dodatku w 12 tyg jakos spadlam ze schodów.. i dalam rade... niestety drugiej kruszynce nie bylo dane cierpiec na swiecie. tak musiało byc.. ale nie poddam sie przynajmniej jest dla kogo walczyc...
obecnie jestem 2 tyg. po zabiegu.... psychicznie powiem tak gdyby nie syn załamałabym sie... ale on daje mi takiego kopa bym nie odpusicila... mowi ciagle ze on czeka na rodzenstwo... nie powiedzielismy mu z mezem ze poronilam... najwyzej bede chodziła jak slonica kilka lat w ciazy... lepiej niech synek zyje mysla ze bedzie mial rodzenstwo...
Kasiu, to, że mam dwoje dzieci pozwoliło mi przeżyć po śmierci synka. Ale to nie zmienia faktu, że już zawsze będzie nas o jednego za mało, a w naszych sercach jest kawałeczek tylko dla Marcinka i jego miejsca nie zajmie nikt inny.
Ja nie mam problemu z noszeniem ciąży. Nie byłam zagrożona poronieniem. Ale to nie zmniejsza bólu po stracie.
Na patologii ciąży spotkałam kilka kobiet które wielokrotnie roniły. Za pierwszym razem Gabrysię, która poroniła 4 ciąże i dopiero piątą donosiła do 38 tygodnia. Za drugim i trzecim Ewelinkę, która poroniła 7 razy i całą ciążę musiała leżeć przez wiotką szyjkę macicy. Tam co kobieta to historia...
Jeśli nie ma żadnych zdiagnozowanych problemów zdrowotnych mamy, to jest duże prawdopodobieństwo, że maleństwo było chore i poddało się - brutalne słowa - naturalnej selekcji. Mocno wierzę w to, że każda z nas będzie znów w ciąży i szczęśliwie ją donosi I, że nasze maleństwa będą zdrowe i silne
41 2014-09-19 18:25:30 Ostatnio edytowany przez Sienna (2014-09-19 19:11:07)
Czesc dziewczyny, chcialabym sie wiecej udzielac ale u mnie wrzesien to chyba najbardziej pracowity miesiac w calym roku, jeszcze troche i bede miala wiecej czasu.
Moniczko, pamietam ciebie kochana. Przyjmij moje kondolecje, niewyobrazalna tragedia spotkala twoja rodzine. Wspierajcie sie wzajemnie, to chyba jedyne co moze przyniesc ukojenie w takim momencie.
Minia, twoja ciaza przestala sie rozwijac w mniej wiecej tym samym czasie co moja. Ja nie chce wiedziec co to bylo, wole nie wiedziec niz jeszcze bardziej uosabniac ta istotke. Lzej mi z ta niewiedza.
Dziewczyny bardzo sie ciesze ze macie takie pozytywne nastawienie, naprawde super ze sie nie zalamujecie.
Kasiu, i ty dojdziesz do siebie i spojrzysz na to z innej strony, pogodzisz sie z tym i zaakceptujesz to. Pamietaj ze czego nie mozemy zmienic, musimy zaakceptowac, inaczej pozostaniemy osaczeni niezdrowa energia i odbije nam sie to na zdrowiu. Kochalam moje malenstwo od momentu jak zobaczylam te mini raczki i nozki ale ja wierze, ze tak mialo byc i ze los wypelni mi ta strate, a kiedys... spotkam sie z moja dzidzia w innym wymiarze.
Naprawde nie chce kwestionowac zalecen niektorych lekarzy ale jak dla mnie czekanie 3 miesiace na kolejne starania jest grubo przesadzone. Znam mnostwo przypadku znajomych ktore w nastepnym cyklu zachodzily w ciaze i maja zdrowe dzieci. O ile oczywiscie poronienie bylo naturalne i badanie kontrolne nie wykazalo zadnych powiklan.
Ja czekalam grzecznie 6 tygodni bo chcialam sie upewnic na kontroli ze wszystko jest ok a poza tym patrze w mojego gina jak w obraz i stosuje do jego zalecen hehe.
Mam testy owulacyjne clear blue, ponoc 99procent akuratne, testuje codziennie a jutro mniej wiecej powinnam miec dni plodne, w kazdym razie beda fikolki ;-)!
Trzymajcie sie dziewczyny, postaram sie szybko odezwac.
Cześć dziewczyny,
Jak się trzymacie?
Bo ja mam jakieś wahania nastrojów.
Jednego dnia jest ok, jakoś funkcjonuję, a zaraz drugiego dnia, budzę się zła jak osa i najchętniej bym z każdym się pokłóciła.
Może buzują jeszcze hormony. Przy tej złości są dodatkowo dołki.
Hm... nie rozumiem siebie.
Katek jak sytuacja u Ciebie? Dzieje się coś czy dalej czekasz?
A Wy kobietki jak tam?
My dokładnie rok temu zaszliśmy w druga ciążę a miesiąc później już były dwie krechy na teście ale niestety się nie udało!
Witaj ciepło minio.
Czekam jak na skazanie. Lekkie plamienie jest, ale jakby co drugi dzień.
W środę idę w końcu do lekarza.
Ja nie wiem czemu są takie późne terminy zabiegów?
Nie chcę już kochane czekać kolejnych 3,4 miesięcy na kolejną ciążę. Mam wrażenie, że mam presję wiekową.
A Ty minia jak się czujesz?
katku.. najgorsze jest to czekanie.. na prawdę tego Ci współczuję, bo czekasz na najgorsze, na to na co już wpływu nie masz.. a na pewno nie tego chciałaś
Eh... a Twój partner jak podchodzi do tej całej sytuacji?
Cześć dziewczyny
przeszłam przez to samo Serduszko mojego maleństwa przestało bić.... Nie miałam zabiegu bo mój organizm sam się poddał...
Kiedy czytam przez co przechodzi Katek to szczerze współczuję! Nie wyobrażam sobie tego czekania na nieuchronne...
A teraz tak mną szarpią nastroje, hormony, sama nie wiem co się ze mną dzieje. Niby minęło już parę miesięcy, bo całe zło wydarzyło się w ostatnim tygodniu czerwca. Myślałam, że jakoś sobie to poukładałam, że sobie poradziłam.... tymczasem od miesiąca codziennie pojawia mi się w głowie myśl, że powinnam inaczej wyglądać, że powinnam czuć ruchy maleństwa..... Wokół mnie - w pracy, u znajomych - dzieci się rodzą, albo są oczekiwane, a ja sobie z tym nie radzę.... Bo przecież ja też powinnam...
I do tego tak strasznie się samoistnie wkręciłam, że może we wrześniu @ nie przyjdzie, że w jakimś sensie odzyskam to co utraciłam.... ale to były tylko urojenia. I obiecałam sobie, że przestanę o tym myśleć, o tym pragnieniu aby być znowu w ciąży, przestanę sprawdzać na jakim etapie jest mój cykl, czy kochając się mamy szansę na dzidziusia czy też nie... i nie potrafię. Męczę się i szarpię sama ze sobą... bo najbardziej na świecie pragnę odzyskać ten skarb, który odszedł....
karmelita bardzo mi przykro, że przeszłaś przez to..
a mogę zapytać w którym tygodniu to się stało?
Mój dzidziuś miałby teraz 2 miesiące..
Też przechodzę przez to, że przytłacza mnie widok kobiet w ciąży lub spacerujących z wózkami.. jednak wiem, że z tego powinnam się jak najszybciej podnieść..
To co dzieje się z Tobą też dobre nie jest.. Bo Twoja psychika płata Ci figle..
Mam nadzieję, ze mimo wszystko szybko się podniesiesz..
Miniu to był 10 tydzień.
Mam tego świadomość, że jakoś kiepsko sobie radzę, ale na razie nie bardzo wiem jak z tego wybrnąć. Jakoś się dźwignę, tym bardziej, że jak Ty mam moje małe szczęście w domu, które nie pozwala mi się za bardzo roztkliwiać i trzyma mnie w kupie Też jest z 2010 r. tylko ze stycznia.... Maleństwo też miało urodzić się w styczniu - cała nasza trójka by była Kozami.
Dziękuję za ciepłe słowa.... czasami wystarcza, a na pewno pomaga, móc z siebie wyrzucić te wszystkie słowa i uczucia...
Mino, jeśli chodzi o mojego męża, to przejął się, ale on jako mężczyzna troszkę widzi inaczej te sprawy. Nie ma, to będzie następny. Ale to my kobiety przeżywamy, czujemy.
Teraz, im dlużej mija czas, bardziej odczuwam brak objawów ciążowych. Brzuchol opadł i tak jakoś dziwnie.
Karmelito, tak jak Ty, jestem na etapie "spoglądania" na cudze brzuszki, małe dzieciorki i odrazu mam łezkę w oczku.
Widać, że jeszcze nie pogodziłaś się z utratą. Wiem, że z czasem pogodzisz się z tym, ale Twoja druga strona nie będzie taka jaka była.
Kurde, zamiast się cieszyć, że będzie się w ciąży, to człowiek będzie trząsł majtami przed każdym usg.
Katek masz rację... z jednej strony człowiek pragnie zobaczyć dwie kreski na teście, a z drugiej pojawia się strach przez stratą, bólem i pustką.... przechodzeniem ponownie przez to co najgorsze.
Pozostaje nadzieja, że zawsze wszystko jakoś się ułoży i będzie dobrze....
Tego Wam życzę dziewczyny! Aby było po prostu dobrze! Dla każdej z nas!
Karmelita.. bo z tym nie da rady sobie tak łatwo poradzić.. ja jestem 8 miesięcy po a są takie dni, że dopadają mnie przemyślenia, wracają wspomnienia..
To trzeba sobie przepracować.. i nikt na pewno nie będzie Cię gonił ani wymagał, że już zaraz masz stanąć na nogi.. ile czasu potrzebujesz tyle sobie daj..
Mnie wygadanie dużo dało.. siostra przeszłą przez to samo rok wcseśniej ale sprawę przemilczała.. nie rozmawiała o tym z nikim... a ja..ja potrzebowałam o tym mówić dużo..
katek.. chłopy inaczej przez to wszystko przechodzą.. i to też trzeba uszanować... ale na pewno wpłynęło to na niego..
jak się czujesz tak fizycznie?
Ja też na pewno będę się bała w kolejnej ciąży.. ale myślę, że trzeba będzie włączyć wtedy zdrowy rozsądek, żeby nie dać się zwariować!
A to, że będzie dobrze Nie ma innej opcji! na pewno każda z Was nie długo się pochwali cudownymi wieściami!!
Tylko pozostaje nadzieja, bo naprawdę nie mamy wpływu na to, co dzieje w nas.
Ale wiecie, im więcej poronień, tym bardziej troszkę zmienia się pogląd.
Moim zdaniem, pierwsze poronienie jest szokiem i eskalacją wielu emocji, zwykle bardzo bolesnych.
A jak następuje kolejne poronienie, to od razu jest myśl, że "skoro przetrwałam tyle, to przetrwam więcej"
Ale jest jedno pytanie. Co jest złego, że ten zarodeczek umarł?
Nie wiem, ale zastanawiam się, czy aby nie zajść ponownie w ciążę w dosyć szybkim czasie, np. od miesiąca.
Może się uda, a jak kolejne poronienie, to w końcu lekarze dadzą skierowanie na darmowe badania.
Albo nie wiem, silny instynkt się objawia, albo strata kolejnego dzieciątka i oczekiwanie " w zamian"?
Minio, pytałaś jak czuję się fizycznie. Ogólnie czuję się pod tym względem dobrze. Nic nie boli (żadne jajniki, żadna macica, itp.) Plamienia mam b.malutkie i to jasnego koloru brązowego.
Ale wiecie. Dużo kobiet porania. Zaczyna to być statystyka. Nie wiem, moze działanie Czarnobylu?
A propo, Karmelito, witamy Cię serdecznie i ciepło;)))
Mam trochę spóźniony "zapłon":)
A TY Karmelito masz już jednego dzieciaczka;)
To w takim razie u Ciebie może być czysty przypadek.
Kiedy chcecie się starać ponownie?
54 2014-09-23 13:23:59 Ostatnio edytowany przez karmelita82 (2014-09-23 13:28:05)
Katek... dziękuję za powitanie
Tak, mam Skarba w domu od, już prawie, 5 lat. Tym większym szokiem była utrata kruszynki, bo pierwsza ciąża przebiegała książkowo, a dla mnie był to bardzo trudny czas, miałam mnóstwo stresów, cały świat mi się zwalił na głowę - tak wtedy myślałam - a Piotrek urodził się zdrowiutki. Nie wiem co było powodem , przyczyną czy jak by tego nie nazwać poronienia.
Chyba pozostaje tylko myślenie, że tak właśnie musiało się stać...
Co do starań, to właśnie NIE chciałam się starać, nie chcę się starać.... chciałabym aby było tak jak teraz - po prostu nie zabezpieczać się i czekać co da nam przyszłość.
Tylko, że sama sobie robię wodę z mózgu, że mnie to przeraża. Powtarzam sobie, że powinnam przestać myśleć, chcieć, zdać się na los, co ma być to będzie i pewnie będzie to najlepsze - przecież ponoć nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło - co może się stać. Ale jak wspomniałam wcześniej: rozsądek - rozsądkiem, a ja sama myślę o tym w którym dniu cyklu jestem i czy coś "zaskoczyło" czy nie.
Paranoja jakaś ze mną, ale jak widać "osobą, która doprowadza mnie do największego szału, jestem ja sama" Chyba też odczuwam presję wieku - boję się, że za stara się robię na dzidziusia, a do tego nie chcę aż tak ogromnej różnicy wieku miedzy rodzeństwem, 5-6 lat i tak uważam za bardzo dużo.
Myślę, że masz taki mechanizm obronny.
Ale masz rację, co do czekania, do zasady "co ma być, to będzie", bowiem często się zdarza, że ludzie się starają i nic z tego nie wychodzi.
Po prostu pozostawiasz wszystko czasowi, naturze i losowi. Ale z drugiej strony bardzo się boisz zajść w ciążę, ponieważ nie chcesz czuć tego samego co obecnie, jeśli się stanie coś (pfu,pfu....) złego.
Postawa Twoja jest neutralna i jesteś wierząca;)
karmelita mnie też bardzo zależało na nie wielkiej różnicy wieku.. a tu zonk..
katek jutro na zabieg jedziesz?
ja mimo iż nosiłam w sobie prawie 3 tyg martwego dzidziusia to plamiłam odrobinę.. nawet plamieniem tego nazwać nie mogę, bo to były tylko niteczki brązowego śluzu..
Ponoć do 5 lat najlepiej zajść w ciążę z kolejnym dzieckiem, aby nie było zbyt dużej różnicy wiekowej.
Minio, ja tez mam takie malutkie plamienie, ale nie zawsze.
Zabieg mam już jutro..Brrrr;////
katek..na pewno jeszcze będą Ci badania powtarzać.. trzymaj się tam jakoś.. chociaż łatwo na pewno nie będzie :*
Katek trzymam kciuki abyś przeszło przez to tak lekko jak to tylko możliwe w tak trudnej sytuacji!!!!
Jesteśmy z Tobą duchem!
60 2014-09-24 13:45:43 Ostatnio edytowany przez Sienna (2014-09-24 13:46:15)
Katek, mysle o tobie...trzymaj sie
Katku.. i jak tam?
Witajcie..
Dziękuję kochane za wsparcie duchowe.
Jest już po krzyku. Dziś dopiero wróciłam.
W szpitalu było całkiem miło. Przy zabiegu leciała muzyka rock;)
Ciśnienie miałam wysokie i żyła mi pękła. Kobiecinka musiała się wkuć po raz drugi.. brrr;/
W ogole mam b.małe krwawienie i jama macicy "czysta". Tak określił lekarz. Oczywiście żaden nie chce ze mną rozmawiać o 2 poronieniach, bo odwołują się, aby pójść do swojego lekarza. Trele, morele..
Przyjechałam do domu zmęczona psychicznie, mimo, że była ze mną jedna kobieta na sali. Mam doła..
Potrzebuję czasu. To jest jeszcze świeże.
Kochana!
Czas, czas i tylko czas...
:*
Mam nadzieję, że szybko się jako tako pozbierasz!
Zadbaj teraz o swój psychiczny komfort..
Czas leczy rany..
Chciałabym się wcześniej postarać o dziecko. Po pierwszej miesiączce. Mimo, że lekarz asekuracyjnie zalecił po 3 miesiącach. To przecież wcześniej czekałam, tak. I nadal to samo.
Przede mną były 3 kobiety z poronieniami, ale one już mają dzieci.
Z chęcią bym gdzieś pojechała odpocząć..
Katek to nie głupi pomysł z tym wyjazdem.. jak tylko masz możliwość to sobie zrób taki wypad
U mnie było tak.. jednego roku poroniła moja siostra, na następny w ciążę zaszła moja kuzynka (mieszkamy wszystkie 3 w niedalekiej odległości od siebie), która też poroniła i następna byłam ja..