Witam ponownie. Milczałem przez miesiąc, bo wszystko się ułożyło. Teraz jesteśmy parą
Zdobyłem się na kolejny krok, a jej parodniowe milczenie, o którym pisałem wcześniej było spowodowane kłopotami rodzinnymi (sprawdziłem, mówi prawdę) i tym, że faktycznie przejmowała się maturami, aż blada była. Potem wręcz wymagała, abym ją pocieszał.
Jednakże, jeszcze dwa aspekty mnie niepokoją. Nie wiem, jak jest u niej, ale mimo wszystko czasem nie czuje się przy niej jak jej chłopak. Owszem, całujemy się, pozwala mi nawet na buziaki na powitanie i pożegnanie w towarzystwie (a biorąc jej (... i moją) nieśmiałość, to krok do przodu), ale kiedy chcę się zbliżyć, by ją przytulić, objąć czy po prostu złapać za rękę - czuje wyraźny dystans. Niby chce, ale tak jakby sama się przed tym broniła. A chciałbym złamać tę barierę. W zeszłym tygodniu po paru piwkach na pożegnanie powiedziała mi "Bardzo Cię kocham, ale ja tam bardzo nie chcę wyjść na łatwą..." i tym dała mi do myślenia. Później wspominała także, że "no bo co Ty sobie o mnie pomyślisz", "postaram się być bardziej otwarta", i tym podobne. O ile dobrze oczytałem jej słowa, to wyraźnie przyznała, że CHCE, tylko ma jakąś blokadę. I co ja teraz mam począć?
Delikatnie doprowadzać do coraz częstszych kontaktów fizycznych typu właśnie obejmowanie itp? Mam wrażenie, że jest zbyt porządna
Zresztą, mówi, że ją onieśmielam... Ona mnie też, ale to akurat przemilczałem. Swoją drogą, ciekawy temat... Że kobiety tak panicznie obawiają się, że wyjdą na łatwe i w zasadzie, robią coś wbrew sobie. Spotykamy się już jakiś czas i nawet nie przeszłoby mi przez myśl, że laska, która się tak zachowuje jest łatwa. Łatwe to lecą z tematem na drugim spotkaniu
Jak jeszcze parę razy delikatnie się ode mnie odsunie, to chyba uznam ją za jakąś cnotkę, bo ewidentnie mamy na siebie ochotę, tylko staram się nie wyjść na prostaka robiącego coś, czego nie chce.
Druga rzecz: kontakt. Tutaj podzielę to na dwie części: pisanie i kontakty osobiste. Z natury jestem mało wylewną osobą. Nie cierpię kogoś nagabywać, zawracać mu głowy, więc w SMS'ach/wiadomościach na fejsie jestem raczej oszczędny. Nie osaczam jej. Ona oczywiście nadal czasem odzywa się pierwsza, czasem to ja inicjuje kontakt, który mamy i tak codziennie. Ale było parę takich dni (nie pod rząd), że celowo milczałem, no bo może /ona/ chcę chwilę oddechu. I ze dwa tygodnie temu, koło 22 dostałem SMS: "Dzisiaj zapomniałeś o swojej dziewczynie? Bardzo mi przykro, też się już nie odezwę". I coś tam dodała, że skoro mamy codzienny kontakt, a ja się dziś nie odezwałem, to pewnie przestało mi zależeć
Nie wiem, co o tym myśleć. Trochę to dziecinne, ale skoro ona najwyraźniej wymaga ode mnie stałego kontaktu, to bez skrępowania mam się odzywać? Przez cały ten okres piszemy codziennie. Wczoraj nawet zdenerwowała się, że po godzinie nie odpisałem, więc dziś wieczorem napiszę pierwszy. Często pyta mnie co robiłem przez cały dzień, z kim, a co teraz robię... i że mam pamiętać, że mnie kocha
Dotąd uważałem, że takie pisanie dzień w dzień może ją zamęczyć. Sprawić, że szybciej się sobą znudzimy i sam już nie wiem... Piszecie do swoich partnerów/partnerek codziennie? Pytałem mojego kumpla, który jest bardziej obeznany w tych tematach i mówił, że dla niego codzienny kontakt z dziewczyną jest wręcz oczywisty, bo w ten sposób pokazuje się zainteresowanie.
Jeśli chodzi o spotkania. Mieszkamy od siebie 'rzut beretem'. Widujemy się średnio raz w tygodniu. W zeszłym tygodniu byłem z nią w knajpie wraz z jej znajomymi i (uznałem, że pół żartem) powiedziała, że ma nadzieję, że zobaczymy się jak najszybciej. Tak więc w weekend zaprosiła mnie do siebie. Przy okazji poznałem jej rodziców. Ogólnie rzecz biorąc, bardzo miło spędziliśmy czas. Wstępnie byliśmy umówieni na poniedziałek (wczoraj), jednak osobie trzeciej coś wypadało i nie doszło to do skutku. Biorąc pod uwagę, że ostatnie zaproszenia wychodziły od niej, teraz ja powinienem coś zaproponować, najlepiej na ten tydzień? Kurdę. Chciałbym się z nią widywać, ale z drugiej strony nie chciałbym za bardzo naciskać. Najlepiej, aby spotkania wypadały spontanicznie, bez schematów typu koniecznie raz w tygodniu... Ale chcę znaleźć taki złoty środek, aby zdążyła za mną zatęsknić, ale by napięcie między nami nie opadło, a i żeby nie czuła się osaczona, że za często... Stanowczość stanowczością, ale nic na siłę. Nie mogę wyczuć jej oczekiwań co do częstotliwości spotkań w realu...
Trochę się rozpisałem, ale właśnie to mi leży na sercu 