Co zrobilibyście na moim miejscu? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Co zrobilibyście na moim miejscu?

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 12 ]

Temat: Co zrobilibyście na moim miejscu?

Pisze, bo może ktoś odpowie mi coś mądrego, a taka rada by mi się tu przydała. Próbowałam już różnych metod: rozmawiać, tłumaczyć, próbować dociekac, krzyczeć i grozić policją, obrażać się, starać sie wprowadzać pozytywna atmosfere w domu i zachowywać tak, zeby ze swojej strony nie wywoływać żadnych sytuacji, które mogłyby prowadzić do konfliktu... To jednak nie działa. Pewnie dlatego, że z prawdziwym problemem ja sama nie mam wiele wspólnego, ale za to przy okazji biorę udział w czyms mocno niefajnym. Chodzi o sytuacje rodziców. Nie wiem jak to się stało, ze oni sa razem. Po prostu chyba nie myśleli za wiele, za krótko się znali zanim 'musieli' wziąć ślub.. O miłości to tu zapomnij, ale mało tego. Jak ja słyszę czasem, jak oni sie do siebie odnoszą... jak jeden człowiek potrafi nie szanować drugiego.. To bywa straszne dla mnie. Nie trwa to stale, ale czasem przychodzą ciężkie okresy. Poza tym mojemu ojcu od kiedy pamietam zdarzało sie bic mame.. Na razie żyję z nimi w domu rodzinnym, a czasem po prostu mi niedobrze na myśl o nim. Bywa obleśny w moim postrzeganiu. Zdarzaja sie okresy, ze jest spokój. Ogólnie wtedy wydaje się, ze wszystko nawet normalnie funkcjonuje, ze jest spokoj, nawet troche pozytywnych emocji.. ale dość często ta cała sytuacja jest toksyczna. I mniejsza juz o mnie, ale nie mogę ścierpieć sytuacji np takich jak taka, ze o coś się pokłócą i mama idzie spać. tata gdzies chodzi i sie tylko nakręca. W koncu idzie tam gdzie ona śpi i albo ją szarpnie, albo walnie. przecież to mozna zawału dostać!! Próbowałam z tym walczyć, jak juz wspominałam, ale to działą co najwyzej na chwilę. on niszczy jej zdrowie. Mama tez nie do konca jest bez winy, bo niepotrzebnie czasem mówi rzeczy, które obrażaja... ale to jest taki łańcuszek.. on jej mówi straszne rzeczy, ona chce mu dopiec.. i sie kreci. I co ja teraz mam zrobic? Na co dzien on niby jest w miare ok. Zawsze coś w domu zrobi, nie szlaja sie nigdzie, Chodzi do pracy i nieraz ciezko pracuje. Przychodzi zmeczony. Nie robi zadnych specjalnie zlych rzeczy poza tym, jak strasznie zle czasem traktuje mame, która też nie miała łatwego życia nigdy. W ogóle nie miesci mi się w głowie, mimo że sie tu wychowałam w tym wszystkim - jak można tak traktować drugiego człowieka?? Jak mozna być takim brutalnym, zeby walnąć, szarpać albo mówić sobie takie straszne rzeczy! Dla mnie to jest buractwo totalne. Ale nie trafia do nich gdy staram sie im troche wytłumaczyć, jak to wyglada z zewnatrz i ze powinni sie szanowac. Siedza wieczorem przed tym tv, pija piwo, a pozniej najczesciej jest awantura. Dawniej tak nie pili, teraz się wkrecili i nie pamietam juz dnia, zebym widziała ich wieczorem całkowicie trzezwych. Nauczyłam sie żyć w takiej sytuacji i w miare byc obojętna emocjonalnie na to wszystko(taki rodzaj obrony psychicznej), ale nie mogę powiedzieć, żeby mi sie to na psychice nie odbiło. Chociaż mniejsza z tym, ja sobie juz jakos poradze. Nie o mnie mowa. Nie rozumiem ludzi po prostu. Do nich to słabo trafia, ze my(ich dzieci) tak to przezywamy i ciepimy na tym wszystkim od najmłodszych lat. Niby wiedza, ale pozniej jakby zapominaja.. Albo nie wiem co własciwie(bo na litość też próbowałam ich wziąc). No way. Dziwne przywiazanie do domu czuję przez to - mimo, ze mogłabym sie juz wyprowadzic i usamodzielnić, to nie chce stąd iść, bo boję sie, ze pod moja nieobecnosć coś złego stanie się w domu. Że kiedys w tym swoim napadzie on ja tak walnie, ze.. to bedzie tragicze w skutkach. No i nie chce jej samej z nim zostawiac. Z drugiej strony, gdy po takiej jednej akcji - lezala tydzien w łozku z siniakami pod oczami i nie chciała nawet do lekarza isc mimo ze zle sie czuła, bo wstydziła sie że wyjdzie na jaw co i jak- to kiedy ja jej mówię, ze to juz ostatni raz i trzeba z nim ostrzej. Że jak mówiłam mu ze następnym razem na policję zadzwonie, to trzeba tak zrobic faktycznie, gdy sytuacja sie powtórzy, bo inaczej on bedzie sobie coraz wiecej pozwalał... W takiej sytuacji ona zaczyna znow mnie zatrzymywac - bo że on jest dobry, tylko czasem mu sie zdarzaja takie sytuacje.. bo co by ludzie powiedzieli...
Ja juz nie wiem co z nimi robic. Przyzwyczaiłam sie w tym żyć, ale przecież to bywa patologia. Jak to wygląda z zewnątrz, gdy o tym piszę? Co zrobilibyście w mojej sytuacji? Nie mam pomysłu juz. I jak o tacie myślę, to mi niedobre, a musze z nim żyć pod jednym dachem i nawet nie mam siły już, zeby cokolwiek robić, bo to NIE PRZYNOSI  żadnych długotrwałych efektów, wiec musze normalnie z nim rozmawiać. A wczoraj znowu była 'akcja'..

Zobacz podobne tematy :
Odp: Co zrobilibyście na moim miejscu?

Zadzwoń pod jakaś infolinia co udzielają pomocy gdy w rodzinie jedt przemoc. Tam powinni ci pomoc. Nie mozna tej sytuacji tak zostawić gdyż z czasem ona bedzie sie pogarszac. Tata bije mamę, chamsko sie odzywa, mama nie stosuje przemocy fizycznej ale tez potrafi niezle "pojechać" po ojcu, i tak są kłótnie, krzyki strach i niechęć do rodziców i domu rodzinnego, czyż nie tak wyglada w wielkim skrócie twoja sytuacja? Teraz jesteś w domu więc mize to ich trochę stopuje szczególnie ojca, ale nie wiesz ci bedzie sie działo jak zostaną sami w domu, jak pisałam na początku zadzwoń na jakaś infolinie albo przejdź sie do jakiegoś centrum pomocy rodzinie, oni z takimi sytuacjami spotykają sie na codzień więc bedą wiedzieli jak pomoc

3

Odp: Co zrobilibyście na moim miejscu?
panabiamka napisał/a:

Ja juz nie wiem co z nimi robic.

Ze sobą rób, nie z nimi.Idź na swoje czym prędzej i żyj normalnie zanim uznasz za normę to co masz w domu.A przecież wcześniej czy później uznasz...

4

Odp: Co zrobilibyście na moim miejscu?

Ty się o Nich nie martw , to jest ich życie i za nich życia nie przeżyjesz .  Myśl o Sobie i układaj Swoje życie .

5

Odp: Co zrobilibyście na moim miejscu?
pitagoras napisał/a:
panabiamka napisał/a:

Ja juz nie wiem co z nimi robic.

Ze sobą rób, nie z nimi.Idź na swoje czym prędzej i żyj normalnie zanim uznasz za normę to co masz w domu.A przecież wcześniej czy później uznasz...

Skad to przekonanie, ze uzna ?!


Panabamka, to co opisujesz dosyc dobrze znam, ja akurat nie bylam w takiej sytuacji, chociaz tez latwo w zyciu nie mialam ale w mojej rodzinie ona istnieje i niestety jest zawsze ta sama spiewka, ze co ludzie powiedza (bo to jest najwazniejsze!), ciagle usprawiedliwianie "szkodnika" i caly ten bajzel... A temu wszystkiemu towarzysza dzieci. Ja rowniez, tak jak Ty, nie rozumiem po co ludzie biora sluby skoro tacy sa, moze wlasnie zbyt pochopnie, pod presja rodzicow, otoczenia, itd. Bo moze to jedyne wyjscie zeby nie byc wytykanym palcami smile - udawac, ze sie kochamy zeby wszystkich zadowolic. Co tu duzo mowic, to jest przykre i odbiera wielu ludziom szanse na normalne zycie, przy tym unieszczesliwiajac kolejne pokolenia. Malo kto sobie zdaje z tego sprawe.
Widze, ze stworzylas sobie taki pancerz ochronny bo mimo wszystko na pewno ich kochasz i boisz sie o nich przez co zapominasz o sobie i probujesz nam powiedziec, ze jestes tak silna, ze przetrwasz wszystko. Wazne jest tylko to, zeby oni sie zmienili. 

Z doswiadczenia wiem i widze to nie tylko w swojej rodzinie ale i z innych przykladow rodzin, ze pokolenie naszych rodzicow to pokolenie ktorego sie juz nie da zmienic. Przykre, ale prawdziwe. Zyja wedlug starych idei, starych zwyczajow - zapewne to odziedziczyli. My jestesmy dla nich dzisiaj z innego swiata - ze my nie rozumiemy, ze nie mamy uczuc, ze nie znamy zycia itd. I co kolwiek bysmy mowili - nie znamy sie na tym, tak nie mozna, nie wypada. Tak juz jest i ciezko jest zmienic charakter ludziom ktorzy juz maja uksztaltowany, tutaj trzeba specjalistow. Ale przeciez nikt sie nie bedzie leczyl, bo to WSTYD!

Dlaczego to mowie, bo chyba na nic tutaj Twoje prosby wzgledem rodzicow. Przypuszczam, ze jestes juz dorosla i widze, silna i madra kobiete i szkoda by bylo zeby Twoje zycie i Twoje szczescie mialo zalezec od nich. Jezeli masz mozliwosc zaczac nowe zycie z dala od nich, to to zrob! Zanim ta sytuacja stanie sie dla Ciebie toksyczna. Postaraj stworzyc sobie zycie calkiem inne od tego ktore obecnie masz, to nie bedzie latwe, ale odciecie sie od nich bedzie juz wielkim krokiem. Nie mowie tutaj o zrywaniu kontaktow. Nie. Po prostu pokaz im, i to bedzie na pewno dla nich ciosem, ze juz dalej tak nie mozesz zyc. Na pewno to zauwaza i moze to im da choc troche do myslenia. Mozesz im tez wytlumaczyc, ze bardzo ich kochasz ale, ze dalej juz tak nie mozesz, ze chcesz miec zycie inne od nich. Nie wierze, zeby nie poszlo im to w piety.

Musisz myslec o sobie i nie dawac sie poniesc emocjom bo przeciez najwazniejsze jest to zebys Ty byla szczesliwa - co moglas zrobic to zrobilas. Nie przeszlas obok tego lekcewazac wszystko i nie powinnas miec wyrzutow sumienia. Bo przeciez chodzi o to, zebys uniknela w swoim zyciu tych samych problemow. Miejmy tylko nadzieje, ze Twojej mamie nie stanie sie krzywda i ze kiedys dojdzie do niej to, jak jest traktowana i ze miala przy sobie tak wspaniala corke ktora ja wspierala i chciala jej pomoc ale nie skorzystala z tej najcenniejszej pomocy! ;-)
Bo przeciez to ona, tak samo jak Twoj tato, powinna teraz Cie wspierac i uczyc madrosci zyciowych, a nie odwrotnie...

Miejmy jednak nadzieje, ze to co postanowisz bedzie mialo pozytywne skutki!

Trzymaj sie!

6

Odp: Co zrobilibyście na moim miejscu?

Każdy jest OSOBIŚCIE odpowiedzialny za swoje szczęście. Twoja mama jest odpowiedzialna, więc powinna ojca traktować z szacunkiem. Twój ojciec jest odpowiedzialny, więc nie powinien mamy krzywdzić. Tych dwoje tworzy wszystko to, co dzieje się w ich czterech ścianach. TY jako córka uczestniczycsz w ICH świecie. Nie jestem tam reżyserem, więc NIE WTRĄCAJ się, pilnuj swojego nosa, nie zabieraj stanowiska, nie wyrażaj zdania, nie próbuj ich naprawić, zmienić.

I TY ROBISZ MEEEEEEGA BŁĄD: skupiasz się na rodzicach, a powinnaś dbać o siebie. Pamiętaj -- jesteś odpowiedzialna za swoje szczęście. Więc raczej myśl o tym jak się od nich uniezależnić, zamieszkać gdzie indziej, iść swoją drogą życia. To twój cel, o tym ciągle powinnaś myśleć.

W trakcie awantury najlepiej uciekaj... jak mama będzie chciała pomocy, to jej pomożesz. Ale to nie twój problem...

7

Odp: Co zrobilibyście na moim miejscu?

Podczas awantury wzywała bym policje i wyprowadziła bym się

8

Odp: Co zrobilibyście na moim miejscu?

Sprawy rodzinne są o tyle brzydkie, że nie są proste. Niby problem prosty - przemoc fizyczna i psychiczna między rodzicami. Możesz prosić, grozić, tłumaczyć - nic nie działa. Logicznie? Wynieść się. Ale tu właśnie pojawia się problem, bo nie da się żyć z takim obciążeniem. Jakim? Ano takim, że ich się zostawiło, nie robiąc nic, by pomóc. Człowiek się martwi, stresuje, wydzwania, odwiedza, zastanawia się, głowi. I niby zyje gdzie indziej, ale wciąż emocjonalnie tam.
Dlatego - tak sądzę - zanim się wyprowadzisz, a to musisz zrobić, zrób co tylko możesz. Np. awantura, krzyki, wyzwiska - postaw sprawę jasno: albo spokój, albo policja. To ich otrzeźwi, gdy zobaczą determinację i telefon w ręku. Dwa: niebieska linia. Zadzwoń, opowiedz, spytaj. Tam są specjaliści. Pokierują i Ciebie, i ich. Trzy: poradnia dla rodzin. Postaw ultimatum: albo idą i zaczynają się leczyć (bo z tego trzeba się leczyć), albo Ty już bez skrupułów i obawy o to, "co ludzie powiedzą", przy pierwszej okazji wzywasz policję, mówisz reszcie rodziny, zgłaszasz to, gdzie się da. Albo się lecza, albo niech się wstydzą. W momencie kiedy podejmiesz wszyskie możliwe kroki, wyprowadzisz się, będziesz żył/a (?) z tym poczuciem, że cokolwiek się wydarzy, zrobiłeś/aś dla nich, co się dało. To wiele ułatwia. Pozwala się nieco odciąć, choć wiadomo, że w magiczny sposób nie przetsaniesz się przejmować. No ale masz rację - dalej tak być nie może. Znam takie sytuacje z własnego życia i wiem, że konflikt między ludźmi narasta. Bo nie rozmawiają, nie wyjaśniają, nie godzą się, nie pracują nad sobą, tylko żyją na coraz wiekszej kupie gnoju, który sobie wzajemnie zafundowali. Coraz mocniej śmierdzi, coraz mocniej drażni. Dopóki nie posprzątają, przemoc będzie coraz mocniejsza. Plus alkoholizm jako sposób na ucieczkę i, co może dziwić, na jakieś dziwne poczucie jedności (bo razem siedzą i razem piją, tylko tyle im zostało...) - też będzie się pogłębiał. Nie można czekać.

9

Odp: Co zrobilibyście na moim miejscu?

Dziękuję wszystkim za tak poważne podejście do tego tematu. Uciekłam od niego na trochę, bo bałam się tego, co mogę tutaj przeczytać. Poza tym chwilowo był spokój w domu, a ja intensywnie starałam sie właśnie stanać na własne nogi. Na razie sie nie udało. Nie wiem, czy już jestem jakaś taka zaprogramowana na to, żeby mi sie nie udawało, ale za nic nie mogę sie usamodzielnić, znaleźć drugiej osoby, z którą mogłabym żyć... Zawsze w końcu się wysypuje. Faktycznie musze wyciągnąć dłoń o jakąs pomoc, bo to wszystko staje się juz u nas taką norma. A ja nie tylko wyrobiłam sobie pancerz, co jeszcze w dodatku rozciągnęłam go nieco i tam znalazłam trochę miejsca dla siebie. Ogólnie wydaje mi się, ze z zewnatrz ludzie raczej niczego po mnie nie zauważają po mnie, ale mam własnie problemy z usamodzielnieniem sie, ze znalezieniem sobie chłopaka.. Ta cała sytuacja dodatkowo bardzo dużo energii ze mnie wysysa. Czasem zupełnie nic mi się nie chce, nie mam sił. Brakuje mi ciepla, miłości, czasami wszystko jest takie zimne, bezduszne..

10

Odp: Co zrobilibyście na moim miejscu?

zacznij od wsparcia zaufanej osoby z rodziny, może babcia ze strony mamy, opowiedz jej wszystko, no i wyprowadź się, zawalcz o siebie tez

11

Odp: Co zrobilibyście na moim miejscu?

Ja dołączam się do osób postujących by jak najszybciej opuścić ten dom.
To się zdaje "ja sobie poradzę", do czasu. Psychika wszystko ciężko doświadcza, a problemy zaczynają wychodzić zwykle później.

Trzymaj się .

Posty [ 12 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Co zrobilibyście na moim miejscu?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024