OPOWIADANIA - CIEKAWOSTKI i takie tam...! - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » Debiuty literackie - artykuły, opowiadania Netkobietek » OPOWIADANIA - CIEKAWOSTKI i takie tam...!

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 6 ]

1

Temat: OPOWIADANIA - CIEKAWOSTKI i takie tam...!

Temat mam nadzieję będzie ciekawy i powinien sprostać gustom szanownych Forumowiczów (i Forumowiczek oczywiście wink).

Pragnę bowiem opowiedzieć w nim o rzeczach, które w powszechnej świadomości albo nie istnieją, albo zostały zapomniane i kurz niepamięci przykrył je grubą warstwą. Są to rzeczy o których nie mówi się na lekcjach historii (mało tego ogromna większość zawodowych historyków nie ma o tym pojęcia).

Któż bowiem słyszał o bojowym wykorzystywaniu delfinów...w armii napoleońskiej, o największym wrogu Napoleona, którym był/a...kobieta, co to chciała zostać jego "maîtresse-en-titre", czy w starożytnym Rzymie istniały...organizacje feministyczne? Któż wie jaki naród chciał stworzyć na ziemiach polskich - swoje odrębne państwo (odrębne od Rosji i Niemiec)? Które kobiece ciało zajmowało czas i myśli...Mikołaja Kopernika (bynajmniej nie niebieskie), dlaczego starożytne Rzymianki tak rzadko zachodziły w ciążę (nie znając ni kondomów, ni pigułek antykoncepcyjnych). Czy w polskiej armii w czasie wojny z bolszewikami 1920 i później, służyły kobiety, przebrane za mężczyzn (i występujące pod męskimi imionami, oraz całkowicie "ucharakteryzowane" na męską modłę), których tożsamości długo po wojnie nie wykryto? Czy polska elita polityczno-wojskowo-intelektualna II RP, była bardziej "wyzwolona" (również seksualnie), od dzieci-kwiatów z lat 60-tych? Co łączyło Napoleona z Kopernikiem, kto czuwał nad "helleńską moralnością" w dobie  Imperium Romanum i rzymskiej okupacji Grecji? Która władczyni nakazała publicznie zgwałcić jedną ze swych dam dworu (gdy odmówiła udziału w orgii dnia poprzedniego), oświadczając przy tym: "Nieważne jak kobieta jest wykształcona, ważne by wiedziała do czego służy jej ciało i potrafiła dogodzić mężczyźnie" (jako dowód dla feministek, które twierdzą że kobieta u władzy jest łagodniejsza i "mniej agresywna" od mężczyzn), a także czy Napoleon oszukał Polaków? - oraz wiele (naprawdę wiele), innych ciekawostek, o których albo się nie pamięta, albo...w ogóle nie wie że coś takiego realnie istniało.

Gros tych informacji dotyczyć będzie epoki napoleońskiej, ale...również i starożytności, i czasów nam bliższych, bardziej współczesnych. Mam nadzieję że owe wiadomości okażą się ciekawe, a może nawet przydatne. W każdym razie postaram się Was wszystkich...nie zanudzić big_smile  wink.

Opowieść I

OPOWIEŚĆ O "KOPCIUSZKU" - czyli "Polskie kochanie we francuskim kepi, każda z nas miała swego księcia Pepi".

https://www.youtube.com/watch?v=6PsqD-LNTBk


CZŁOWIEK KTÓRY BYŁ NAJPIĘKNIEJSZĄ WŁADZĄ JAKĄ ZNAM

Honore Balzac


Napoleon mawiał iż: "Każdy żołnierz francuski nosi w plecaku buławę marszałka Francji", nie były to jednak słowa, rzucane na wiatr. Oto jak wyglądał przekrój społeczny wśród marszałków napoleońskiej Wielkiej Armii (niespotykany w innych wojskach w tym okresie):

Louis Alexandre Berthier - syn inżyniera.

Joachim Murat - syn oberżysty (późniejszy król Neapolu).

Adrien Jeannot de Moncey - syn adwokata.

Jean-Baptiste Jourdan - syn lekarza.

André Masséna - syn garbarza.

Pierre François Charles Augereau - syn murarza.

Jean Baptiste Jules Bernadotte - syn adwokata (późniejszy król Szwecji jako Karol XIV Jan, którego potomkowie panują po dziś dzień na tamtejszym tronie, zaś obecną następczynią  swego ojca Karola XVI Gustawa, jest księżniczka Wiktoria Bernadotte).

Nicolas Jean de Dieu Soult - syn adwokata.

Wilhelm Maria Anna Brune - syn adwokata.

Jean Lannes - syn rolnika.

Édouard Adolphe Casimir Joseph Mortier - syn rolnika.

Michel Ney - syn bednarza.

Louis Nicolas Davout - syn oficera.

Jean-Baptiste Bessi?res - syn lekarza.


ITD.


Dla tych ludzi, wywodzących się w większości "z ludu", pochodzenie, czy brak majętności nie stanowił większej ujmy na honorze człowieka. O człowieku bowiem mówiły jego czyny. Tym też można by było tłumaczyć łut szczęścia, jaki spadł na polskie panny (których rodziny straciły lub nie posiadały ani majątku, ani wielkich wpływów), po wejściu francuskich wojsk na ziemie polskie na przełomie 1806-1807r.

Jedną z nich była prześliczna panna Emilia Łucja Parys, wywodząca się ze szlachetnego, ale już wówczas ubogiego rodu Parysów. Tę piętnastoletnią pannicę wszyscy jej krewni, jak również ewentualni kandydaci do jej ręki, omijali wielkim łukiem. Na balach, na które zapraszano ją trochę z litości, przez wzgląd na pamięć o bohaterskich czynach jej przodków (wśród których w XVI i XVII wieku nie brakowało senatorów), zawsze jednak siedziała sama, w kąciku i nikt nie odważył się do niej podejść. Powód? Pomimo powalającej urody była biedna jak mysz kościelna. Bywalczyni ówczesnych salonów - Anna Nakwaska (żona prefekta departamentu warszawskiego), tak opisała ową dziewczynę: "Tak ubożuchna że się z bogatych koligatów żaden do niej nie przyznawał, nikt nie chciał jej w świat wprowadzić (...) Był to (...) fiołek w trawie ukryty".

Aż pewnego wieczoru na bal ( z okazji urodzin księcia warszawskiego i króla saskiego - Fryderyka Augusta - 23 grudnia 1807r.), przyjechał "królewicz". Był nim 36-letni generał Charles-Antoine-Alexis Morand, już wówczas francuski "bohater narodowy", którego uderzenie na Prusaków (67 tys.), w bitwie pod Auerstaed 14 października 1806r., (on dysponował jedynie jedną dywizją wysłaną przez przegrywających już w tym starciu Francuzów pod marszałkiem Davotem, liczących zaledwie 26 tys.), było niczym cios maczetą w głowę. Bitwa został wygrana z oszałamiającym skutkiem. Na placu boju legło 27 tys. zabitych i rannych nieprzyjaciół (w tym sam pruski wódz naczelny książę Brunszwicki), a 18 tys. dostało się do niewoli. Swój militarny talent pokazał również w innych bitwach, m.in: pod Friedlandem. Po tych wyczynach stał się nie tylko jeszcze majętniejszy niż dotychczas, ale także opromieniony sławą "nieśmiertelnego".

Morand przyjechał na bal, powitał przyjaciół (m.in: księcia Pepi, czyli Józefa Poniatowskiego), ukłonił się przed lożą książęcą i przez chwilę przypatrywał się tańczącym parom. Nie tańczył zbyt dobrze, dlatego wolał unikać "pląsów". Znudzony już kierował się do wyjścia, gdy nagle...olśnienie, w jednym rogu sali ujrzał przepiękną blondyneczkę. Natychmiast też poprosił księcia Józefa Poniatowskiego, by ich ze sobą zapoznał, a potem tańczył z nią i tylko z nią cały wieczór, budząc zazdrosne spojrzenia lepiej sytuowanych polskich panien. Ta historia to prawdziwa opowieść o kopciuszku i księciu z bajki - dosłownie. Okazało się bowiem że w pewnym momencie dziewczyna nagle zniknęła. Morand szukał jej jak oszalały, jednak nikt nie wiedział gdzie się podziała. Myśląc o niej nie zmrużył oka tej nocy, zaś w dniu następnym pod dom jej rodziców zajechała przepiękna kareta eskortowana przez francuskich kirasjerów. Sam Morand, przystrojony w swój mundur galowy i przepasany wstęgą Legii Honorowej prosił jej rodziców o rękę dziewczyny. Po jednym dniu znajomości, a właściwie po kilku godzinach.

Taka partia była czymś wymarzonym dla dziewczyny, dlatego też powiedziała tak. Natychmiast po zaręczynach Morand przepisał na żonę całą swą majętność w Westfalii (ziemię, pałac i kilka dworków). Odtąd młoda Parysówna, której wcześniej unikano jak ognia już w kilka dni po oświadczynach nie mogła obejść się od lizusów, którzy wychwalali jej urodę, cnotę i inne walory, prosząc jednocześnie by o nich pamiętała. Taka to była historia napoleonika -  jak z bajki o kopciuszku który spotkał księcia. Szczęście chadza przeróżnymi ścieżkami.

CDN.

"Stara Francja opluła się i zhańbiła, przypatrując się z podłą bezczynnością zagładzie takiego królestwa, jak Polska. Polacy byli zawsze przyjaciółmi Francji i ja biorę na siebie obowiązek ich pomszczenia. Dopóki Polska nie zostanie odbudowana, nie będzie trwałego pokoju w Europie. Cierpliwości!".

Napoleon Bonaparte (zdanie to zacytował w swych pamiętnikach osobisty sekretarz Napoleona - Bourrienne)

https://www.youtube.com/watch?v=24LavAaDhrA

"Całuję Twoje piersi, usta moje wędrują niżej, coraz niżej, o wiele niżej..."

fragment jednego z listów Napoleona Bonaparte do Józefiny de Beauharnais, pisanych z Mediolanu, latem i jesienią 1796r., podczas kampanii włoskiej.


"Pędzę na złamanie karku, by ujrzeć Cię jak najprędzej (...) Kładę się spać z sercem wypełnionym twym cudownym obrazem (...) Jakiż byłbym szczęśliwy mogąc asystować, gdy się rozbierasz (...) Całuję Twoje usta, oczy, piersi, wszystko, wszystko"

fragmenty listu Napoleona Bonaparte pisanego do Józefiny de Beauharnais 17 stycznia 1797r., dwa dni po swym zwycięstwie pod Rivoli, definitywnie unicestwiającym austriacką armię i pozwalającym Francji opanować całe północne Włochy.


"Mój mąż nie kocha mnie, on mnie obdarza czcią boską. Sądzę, że oszalał"

Józefina de Beauharnais w liście do przyjaciółki z 1797r.




"Baśń Napoleońska przypomina mi objawienie św. Jana: każdy czuje, że coś w nim tkwi, tylko nie wie co"

JOHANN WOLFGANG GOETHE


I jak tu nie zakochać się w Napoleonie? Skoro ulegały i ulegają po dziś dzień Jego urokowi rzesze ludzi na całym świecie (ostatnio czytałem że nawet w Japonii). Nie zabrakło w tym gronie także i Anglików, z lordem Byronem na czele. Ów późniejszy piewca niepodległości Grecji, wygłaszał peany na angielskich salonach właśnie na cześć owego Korsykanina. Ale nie tylko on wśród Anglików był miłośnikiem Cesarza. Niewielu wie, że do tego grona należał także Charlie Chaplin (posiadał on dużą kolekcję pamiątek po Napoleonie), oraz angielski pisarz Anthony Huigess, który w swych pracach porównywał Napoleona z...Jezusem.

Ale nie tylko owi sławni Anglicy wyrażali się o Napoleonie z głębokim szacunkiem i nieskrywanym podziwem, okazało się bowiem że tak samo czynili także...zwykli mieszkańcy Wyspy. Również na "prostych" Anglików zaczęła działać magia Cesarza, nie stało się to oczywiście w czasach, gdy Napoleon wygrywał bitwy, wyzwalał i tworzył narody, czy usuwał z tronów stare dynastie. Stało się to dopiero wówczas, gdy Napoleon nie był w stanie już zagrozić gospodarce Zjednoczonego Królestwa, gdy został uwięziony i odosobniony na Św. Helenie. Właśnie wówczas zaczęło zmieniać się nastawienie Anglików do "korsykańskiego potwora".

Angielskie władze z niepokojem odnotowywały przejawy bezinteresownego poparcia dla Napoleona, wśród angielskiego ludu. Wciąż też z Anglii słano paczki na Św. Helenę. Najgroźniejsze okazało się jednak coraz silniejsze poczucie żalu, jaki Anglicy odczuwali do osoby pokonanego i zamkniętego na maleńkiej wyspie Cesarza. Rząd odnotowywał takie przypadki ze zgrozą. Prawdopodobnie to właśnie wówczas zapadła decyzja że "należy zakończyć ten rozdział". W każdym razie nie ulega żadnej wątpliwości że Napoleon był stopniowo podtruwany, i że w ten proceder zaangażowany był gubernator wyspy Hudson Lowe. Co tu dużo mówić, zmiana nastawienia angielskiego społeczeństwa, co do osoby Napoleona, była próbą zadośćuczynienia temu, do czego doprowadził ich rząd. Uznano bowiem że to co uczyniła Anglia (i wspierające ją kraje ancient regime'u, z burbońskimi błaznami na czele),  to zwykle pospolite kur...wo (mówiąc łagodnie).

Zgnojono i upokorzono porządnego człowieka

Nie było w ówczesnej Europie człowieka (wśród decydentów wydarzeń politycznych), który bardziej pragnąłby pokoju niż Napoleon. Któż dziś bowiem wie, że Cesarz przed każdą kolejną bitwą mówił do swych generałów: "Ta bitwa przyniesie trwały pokój". Tak, właśnie On nie pragnął niczego tak bardzo jak pokoju, jednak nie było mu dane tego doświadczyć. Anglia czyniła wszystko, by po każdej kolejnej zwycięskiej kampanii napoleońskiej, raz jeszcze odbudować koalicję przeciw "korsykańskiemu potworowi", jak nazywano Cesarza na łamach angielskiej prasy i na arystokratycznych salonach Londynu.

Napoleon sprawował władzę łącznie (jako Konsul i Cesarz), przez piętnaście lat, z czego na lata pokoju (gdy Francja nie wojowała zupełnie z żadnym z wrogich jej państw), przypadało niecałe 14 miesięcy (25 marca 1802r. - 18 maja 1803r.). Pokój złamali Anglicy zatrzymując wszystkie stacjonujące w angielskich portach francuskie statki handlowe, oraz rekwirując znajdujące się na nich towary. Napoleon był więc zmuszony w dniu 18 maja wypowiedzieć pokój zawarty z Anglią w Amiens (25 marca 1802r.).

Cesarz tylko raz sam wypowiedział wojnę drugiemu państwu, uczynił to w obronie Polski wypowiadając wojnę Rosji 22 czerwca 1812r. Wcześniej nigdy, ale to NIGDY nie wypowiedział wojny żadnemu państwu, inne kraje (za angielskie pieniądze), wypowiadały wojny Jemu samemu. Dziś gdy patrzymy na to jak przeróżni cwaniacy, złodzieje i przestępcy wychodzą na wolność, gdy zwykły człowiek nic nie znaczy w konfrontacji z aparatem urzędniczym, gdy żądzą nami dyletanci, karierowicze i "trampkarze", którzy prowadzą kraj (z uśmiechem na ustach), po równi pochyłej ku całkowitej katastrofie - nie sposób nie tęsknic do Napoleona czy do Marszałka Piłsudskiego. Ale sama tęsknota nie wystarczy.

Wszędzie tam, gdzie nie nastąpiło moralne odrodzenie ducha, wszędzie tam mamy u władzy wszelakie plugastwo bez honoru z nadzieją na szybkie "nachapanie się" i byle dalej, bo nie wiadomo  kto będzie rządził za pół roku. Zawsze takie kur...wo polityczne brzydziło mnie, brzydziło do głębi. Najważniejsza jest prawda i tylko prawda, a zgnoić można każdego (co dało się zauważyć ostatnio w próbach zdyskredytowania osoby Witolda Pileckiego), bez względu na powód, w myśl zasady "jak chcesz uderzyć psa, kij sam się znajdzie".

Dziś nie ma już autorytetów (te są tworzone "na gorąco", w zależności od zapotrzebowania politycznego na daną chwilę. Błyszczą przez "pięć minut", a potem się je chowa, niczym papierowe kukiełki - pajacyki i błazny).

Dziś liczy się tylko pieniądz, człowiek niemajętny (czyli tzw.: "obywatel", trafniej byłoby powiedzieć jednak - PODDANY), jest jedynie przeszkodą. Najlepiej by przestał mówić i myśleć, by nie widział indolencji rządu w praktycznie każdej dziedzinie życia. Ci ludzie, których obowiązkiem jest czuwać nad naszym bezpieczeństwem i chronić nasze interesy - myślą jedynie jak wyszarpnąć z naszych kieszeni kolejne złocisze. Od fotoradarów i nowych testów na prawo jazdy, po wynoszenie pod niebiosy lekarza-łapownika, i wybielanie jego czynów.

Jak można pytam się propagować takie cechy w społeczeństwie jak korupcja, inwigilacja a nawet nędza (jakiś czas temu gazeta wyborcza - (celowo z małych liter), napisała iż grzebiąc w śmietnikach można się całkiem przyzwoicie najeść). Czy tak ma wyglądać "Zielona Wyspa" pana premiera Tuska? A może owa wyspa ma twarz pana posła Stefana Niesiołowskiego, który będąc człowiekiem prawym, uczciwym, prawdomównym, straszy Marcina Mellera sądem za powiedzenie "oczywistej prawdy", której nie można było usłyszeć w naszych "codziennych, domowych" mediach. O co mianowicie chodzi? Jakiś czas temu Meller napisał na swoim profilu na Facebooku, komentując utwór "Ona tańczy dla mnie", cytuję: "A sam utwór chodzi za mną jak swego czasu Stefan Niesiołowski za Jarosławem Kaczyńskim, żeby ten go łaskawie przyjął do PiS. Ale się nim brzydzę! Utworem, znaczy się". Pan poseł ponownie dał nam przykład prawdomówności i kultury wysławiania się. Nie mam ochoty dłużej rozwodzić się jednak nad miernotami i błaznami - nie jest to cel mojego postu.

Moim celem jest zastanowienie się nad zmuszaniem nas (na różne wyrafinowane i zawoalowane sposoby), byśmy przestali myśleć. Wówczas każde kłamstwo może stać się prawdą (jak twierdził Joseph Goebbels - minister propagandy III Rzeszy), każda nieprawda może zostać pokazana jak atak na pianistę, któremu skuto ręce (sprawa doktora G.). Nie mają znaczenia zarzuty, to się nie liczy, liczy się dziadostwo polityczne. Takie działania nie są nowe, lecz obecnie przybrały karykaturalne formy.

Dlaczego mamy przestać myśleć? Otóż dlatego że i tak nie potrafimy tego czynić, inni lepsi, mądrzejsi od nas wiedzą nie tylko doskonale co nam potrzeba (szczególnie starają się uwolnić nas od naszych pieniędzy, tworząc absurdalne przepisy i chaos prawny, w którym tylko oni czują się jak ryby w wodzie). Owi nasi "mistrzowie" są jednocześnie naszymi przewodnikami w tym pełnym wszelakich pułapek, okrutnym świecie. My zaś jako ci ślepcy podążamy za ich wolą i przykładem. Tak to wygląda w ich chorym mniemaniu.

Już Lenin stwierdził iż: "Ludzie nie potrzebują wolności. Wolność jest jedną z form burżuazyjnej dyktatury. W państwie godnym tego miana nie ma miejsca na wolność. Lud chce sprawować władzę, lecz cóż zrobiłby, gdyby mu ją dano?" - ciekawe stwierdzenie prawda? To nie lud ma rządzić, lecz jego wybrańcy, którzy z czasem samorzutnie ogłosili się jego przewodnikami i panami (losu, życia i śmierci). Ale mam jeszcze ciekawsze stwierdzenie, wypowiedziane przez równie miłującego pokój i kochającego swój lud przywódcy - Józefa Wissarionowicza Dżugaszwilego, potocznie zwanego Stalinem. Ów pan w 1935r., wprowadził nowe prawo karne, na mocy którego przed sądem mogły stawać także dziesięcioletnie dzieci. Mogły być (i były), torturowane podobnie jak dorośli, oraz wysyłane do gułagów i sierocińców (które były prawdziwym piekłem na ziemi). Te dzieci można było nawet oskarżyć o najbardziej absurdalne przestępstwa, jak choćby o to iż są: "kontrrewolucyjnymi, faszystowskimi terrorystami", trockistami, szpiegami, zarzut nie miał znaczenia - wpisać można było dosłownie wszystko - po potwornych torturach ludzie (a szczególnie dzieci), przyznawali się do wszystkiego, byle tylko skrócić cierpienie.

Jak więc ma brzmieć w naszych ustach odpowiedź Stalina, gdy zapytano go czym zawiniły dzieci skazane na śmierć? Odpowiedział po prostu: "Są wolnomyślicielami, ot co". Nic dziwnego że wkrótce pojawił się dowcip opisujący "miłość Ojca-Stalina do radzieckich dzieci", a brzmiał on tak: "Nauczyciel pyta jednego ze swych wychowanków: Kto jest twoim ojcem? - Dziecko odpowiada: - Towarzysz Stalin. - A kto jest twoją matką? - Sowiecka ojczyzna - mówi dziecko. - A kim chciałbyś zostać? - pyta nauczyciel. Dziecko bez namysłu odpowiada: - Sierotą". No cóż, taki był właśnie sowiecki raj i jego główny batiuszka. Cóż się jednak dziwić stosunkowi Stalina do dzieci, skoro ten chodził tylko w dużych sapogach. Pozwalały mu one często kopać do krwi jego synów - starszego Jakowa (który dostał się do niewoli niemieckiej i którego poświęcił nie chcąc wymienić go za feldmarszałka Friedricha Paulusa, gdy zaś ten jeszcze przed wojną, próbował popełnić samobójstwo, i gdy dowiedział się o tym Stalin, jedynie cynicznie wykrzyknął: "Ha, nawet strzelać celnie nie potrafi"), i młodszego Wasilija, którego "W domu rzucał na podłogę i kopał ciężkimi buciorami", jak pisała po latach zbiegła na Zachód - jedyna córka Stalina (a siostra Jakowa i Wasilija) - Swietłana.

O poczynaniach prawej ręki Stalina - Ławrientija Berii też można by pisać ogromne wypracowania, wystarczy powiedzieć iż na jego polecenie NKWD wyszukiwało i porywało piękne kobiety, które były mu dostarczane i przechodziły niekiedy kilkunastotygodniowe regularne gwałty, zamykane na klucz i wypuszczane jedynie w celu zaspokojenia chorych popędów szefa NKWD. Mało tego, gdy odbywały się dni kultury fizycznej w Moskwie i gdy zjechali się do rosyjskiej stolicy sportowcy z całego Związku Sowieckiego, ten zażądał bezczelnie od władz Partii, by "mógł sobie coś wybrać spośród dziewcząt przybyłych do stolicy".

Dlaczego jednak doszło do powstania tych krwawych reżimów, które pochłonęły miliony istot ludzkich? Odpowiedź jest prosta, ponieważ ludzie na to przyzwolili, a przyzwolili na to bo zostali poddani specjalnej propagandowej obróbce, która zabiła w nich myślenie, stali się więc maszynami systemu, nie ludźmi lecz tworzywem który się obrabia, a gdy przestaje być potrzebny - po prostu się go odrzuca, likwiduje.

Dlatego tak ważne jest byśmy potrafili myśleć, byśmy nie dali sobie zabić w nas tej umiejętności.


"Nazwa i forma rządu są bez znaczenia. Ważne jest żeby obywatele byli równi wobec prawa, żeby sprawiedliwość była sprawiedliwie egzekwowana, nie może być półsprawiedliwości - sprawiedliwość jest niepodzielna"

NAPOLEON BONAPARTE

NAPOLEON to nie tylko imię konkretnego człowieka, to idea wolności, braterstwa i niezależności - idea człowieczeństwa. Może właśnie dlatego kochały (i wciąż kochają), go miliony ludzi na całym świecie, od najbiedniejszych, którzy zawdzięczali mu nie tylko wprowadzenie prawdziwej praworządności i sprawiedliwości (Kodeks Napoleona), i którzy długo po jego upadku, wchodząc do tawern - zamawiali o jedno piwo więcej niż było biesiadników. Gdy karczmarz pytał dla kogo to dodatkowe piwo, odpowiadali ze zdziwieniem, jakby było to coś oczywistego - DLA CESARZA.

Kochali go również i wielcy humaniści pisarze i twórcy epoki (i nie płacił im za to jak czyniła np. caryca Katarzyna II w Rosji), tacy jak George Byron (jeden z największych angielskich poetów i dramaturgów romantyzmu), Johann Wolfgang Goethe (najwybitniejszy niemiecki poeta romantyczny - po prostu mistrz w swoim fachu), Friedrich Schiller (twórca "Ody do radości" - hymnu UE), Sándor Petőfi (poeta węgierski, uczestnik antyhabsburskiego powstania 1848r.), Michaił Lermontow (jeden z najwybitniejszych rosyjskich poetów romantycznych), Aleksander Puszkin (najwybitniejszy przedstawiciel rosyjskiego romantyzmu), Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki, Zygmunt Krasiński i wielu, wielu innych...

"Zadaniem rządzących jest prawidłowe administrowanie tudzież krzewienie gospodarki, kultury, nauki, moralności, sprawiedliwości i dobrobytu"

NAPOLEON BONAPARTE

Powrót NAPOLEONA z Elby do Francji 1 marca 1815r. Wysyłane przeciw Niemu francuskie oddziały wojskowe gremialnie porzucały zainstalowanych w Paryżu, przez wrogie państwa koalicji antynapoleońskiej - burbońskich błaznów i przyłączały się do "swojego Cesarza". Bowiem jak pisał Kazimierz Brodziński: "Nie chce mi się zmieścić we łbie - że nasz wódz skończył na Elbie". Drogę Cesarzowi na Paryż zagrodzili żołnierze 5 pułku piechoty, którzy na rozkaz swego dowódcy wymierzyli swe karabiny w niewielkie siły, z którymi przypłynął z Elby Bonaparte. Cesarz widząc wahanie żołnierzy, podszedł do nich powolnym krokiem. Żołnierze ci dobrze pamiętali bitwy i kampanie, które wspólnie odbyli pod Jego dowództwem i zwycięstwa którymi opromieniły się ich sztandary dzięki Jego geniuszowi. Bonaparte przemówił: "Żołnierze piątego pułku, czy mnie poznajecie? To ja wasz cesarz, jeśli chcecie strzelać do swego cesarza - to strzelajcie!" Na te słowa żołnierze z płaczem ruszyli ku swemu wodzowi. Upadli do Jego stóp i szlochali niczym małe dzieci. Zerwano białe burbońskie kokardy i wyciągnięto trójkolorowe napoleońskie barwy. Następnie sytuacja się powtarzała, gdziekolwiek oficerowie próbowali zmotywować żołnierzy do walki z "korsykańskim tyranem", napotykali w najlepszym przypadku - mur obojętności, bowiem na ponawiane przez nich okrzyki: "niech żyje król" - nikt nie odpowiadał - panowała wśród żołnierzy zupełna cisza. Tak też Bonaparte odwojował Francję, gdyż dla tych ludzi był nie tylko Cesarzem, był królem serc, umiłowanym władcą i pogromcą burbońskich kukiełek. Generał Pierre Cambronne użył słowa "gówno", w czasie bitwy pod Waterloo, jako odpowiedź na angielskie propozycje złożenia broni ostatniej gwardii napoleońskiej.

Powrót cesarza Napoleona z Elby do Paryża - do pałacu Tuileries - 20 marca 1815r. Wcześniej nocą 19 marca, nie powiadamiając nawet o tym swoich ministrów, Ludwik XVIII uciekł z Paryża do Belgii. W czasie podróży ktoś ukradł mu walizę. "Najbardziej mi żal - zwierzał się król Macdonaldowi - domowych pantofli, były świetnie dopasowane do moich stóp".


Mam nadzieję że moje tłumaczenie z francuskiego jest "odpowiednich lotów".

(tłumaczenie)
"Sire, błagam schroń się za swoich żołnierzy i pozwól mi z nimi pomówić"
"Z bronią w ręku chcesz rozmawiać? Schowaj ją Cambronne"
"Ależ sire. Ach gówno!"
"Słucham?"
"Nie nic"
"To piąty pułk liniowy pod dowództwem marszałka Neya"
1:08 - "Żołnierze przygotować broń"
1:26 - "Żołnierze, do nogi broń. Marszałku Ney i żołnierze piątego pułku - jestem waszym cesarzem"
"Na moją komendę - ognia!...Podoficerowie, rozkazuję spisać nazwiska tych którzy nie strzelili - zostaną rozstrzelani za bunt, niech zastąpią ich inni"
"Żołnierze, jeśli jest wśród was ktoś, kto chce zabić swego cesarza - oto jestem...
...Co tak wolno Ney, kiedyś pierwszy przybiegałeś po rozkazy. Zatrzymaj szablę głupcze, by bronić nią swego cesarza"
"Masz rację sire, do Paryża jeszcze długa droga. Oficerowie formować kolumnę czwórkami, bębny na czele - i wyrzucić te szmaty - trójkolorowe sztandary albo nic!"

https://www.youtube.com/watch?v=AAHHkF7VbCY

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: OPOWIADANIA - CIEKAWOSTKI i takie tam...!

Dużo ciekawych historyjek. Jednak ten wehikuł czasu nie powinien tak dowolnie dryfować po epokach:)

3

Odp: OPOWIADANIA - CIEKAWOSTKI i takie tam...!

https://www.youtube.com/watch?v=_eeFnhQ6w7M

NAPOLEON odbudował POLSKĘ (w formie szczątkowej), z miłości do Marii Walewskiej?

Takie do dziś postuluje, bzdurne i wyssane z palca przeświadczenie. Dlaczego bzdurne? Odpowiedź jest bardzo prosta - Napoleon nigdy nie ulegał kobietom w polityce - On je podziwiał, kochał, wielbił, ale żadna z nich, nawet Józefina, nie miała wpływu na rządy krajem (co często jest słabością wodzów i władców, gdy piękne kobiety decydują o sprawach państwa z "sypialnianego łoża"). Nie miała ich i nie mogła mieć również madame Walewska.

Owe sławetne, wypowiedziane przez hrabinę Walewską: "SIRE, a POLSKA?", nie miało większego znaczenia dla Napoleona w jego koncepcjach politycznych, On nie dowodził z alkowy lecz parafrazując słynne zdanie hetmana Stanisława Żółkiewskiego o Cezarze, można by rzec o Napoleonie: "I stąd największym Napoleon historykiem, który dyktował z konia nie przy biurze".

Co zaś się tyczy samych kobiet to niewątpliwie wiele z nich przewinęło się przez cesarską alkowę, a swe związki zawsze traktował jak wydarzenie nieomal mistyczne. W jednym z zapisków po wspólnej nocy z Józefiną zanotował: "Obudziłem się pełen Ciebie. Pomiędzy Twym portretem a wspomnieniami naszej oszałamiającej nocy nie znajduję wypoczynku dla zmysłów. Słodka, niezrównana Józefino, jakiż dziwny wpływ wywierasz na moje serce? Co się stanie gdy się rozgniewasz? Cóż uczynię, gdy będziesz smutna lub zakłopotana? Moja dusza rozpadnie się chyba na kawałki".

W innym liście pisał zaś do Józefiny tak: "Kilka dni temu wydawało mi się, że Cię kocham, teraz jednak, gdy znów Cię ujrzałem, kocham Cię tysiąc razy bardziej. Od chwili, gdy Cię poznałem, co dzień kocham Cię mocniej. Tysiąc pocałunków - jeden nawet, dla Fortune?a, podłej bestii" (Fortune był pieskiem Józefiny, którego Napoleon nie cierpiał, kiedyś bowiem podczas miłosnych igraszek, ugryzł go w rękę). Hortensja nie była jednak zadowolona z małżeństwa matki z Napoleonem. Po ich małżeństwie powiedziała do brata Eugeniusza: "Mama już nas nie kocha", zaś gratulującej jej ojczyma damie, odpowiedziała: "Przyznaję mu wszelkie zasługi, a jednak nigdy mu nie daruję, że zdobył także moją matkę". Napoleon kochał swoje pasierby niczym własne dzieci, Hortensja została w 1806r., królową Holandii, zaś Eugeniusz w 1805r., wicekrólem Włoch (jego potomkowie mieli władać Włochami jako dynastia królewska - de Beauharnais).

O tym iż nie były to tylko "formalności", służące pozbyciu się z dworu pasierbów, świadczy fakt iż gdy Napoleon zamknął się na klucz w swym gabinecie po powrocie z kampanii egipskiej w 1799r. i zażądał rozwodu, gdyż dowiedział się o romansie swej żony z porucznikiem Hippolitem Charlesem (może i cała sprawa by nie wyszła na światło dzienne, jednak listy miłosne Józefiny do Charlesa, wpadły w ręce Anglików i wkrótce opublikowała je londyńska prasa. W jednym z listów Józefina pisała m.in.: "Nieważne, jak bardzo będą mnie dręczyć, nigdy nie rozdzielą mnie z mym Hippolitem. Moje ostatnie tchnienie wydam dla niego. Do widzenia, mój Hippolicie, tysiąc pocałunków tak gorących, jak moje serce i jak miłość"). Józefina przepłakała całą noc pod drzwiami prosząc go by wyszedł, żadne jej prośby jednak nie skutkowały. Nad ranem służąca doradziła, by Józefina przyprowadziła swe dzieci - Eugeniusza i Hortensję. Gdy je usłyszał - wyszedł, miał ponoć oczy czerwone od płaczu. Objął pasierbów i przytulił, Józefina zaś padła mu do stóp i objęła. Nie mógł się długo gniewać i przebaczył jej.

Co zaś się tyczy Marii Walewskiej to Cesarz obdarzył ją jedynie...pokaźną pensją, niczym ponad to. To nie dla niej, ani nie dla jej prośby odbudował Polskę.

Jeszcze mała ciekawostka. Niewielu z nas wie iż polskość Mikołaja Kopernika również została utrwalona w naszej historiografii i twórczości, właśnie dzięki Napoleonowi Bonaparte. To On bowiem przebywając w Toruniu, interweniował u rady miejskiej by uczcić należycie Wielkiego Astronoma, stwierdził iż: "Nie godzi się, by tak znakomity rodak Polaków nie miał nawet pomnika".

Napoleon uczynił dla Polski więcej niż wszyscy inni razem wzięci przywódcy Zachodu, prócz może jeszcze dwóch Woodrow'a Wilsona i Ronalda Reagana - prezydentów Stanów Zjednoczonych. Cóż Zachód w opinii Marszałka Józefa Piłsudskiego był bardzo "parszywieńki", mimo to wbrew bolszewickiej propagandzie - to stamtąd wywodził się człowiek który uwolnił nas z okowów niewoli i gdyby udało mu się pokonać Rosję (Napoleon popełnił błąd, idąc na Moskwę. Książę Józef Poniatowski błagał go na kolanach, by ruszyli na Ukrainę - "A Rosja sama padnie". Poniatowski tłumaczył iż nie ma sensu iść na Moskwę, gdyż jej zdobycie - poza aspektem propagandowym, nic nam nie da. Rosję należy "ukłuć" boleśnie, tam, gdzie najbardziej ją zaboli - odrywając od niej Ukrainę. Napoleon nie posłuchał jednak tych słów i to kosztowało go utratę wszystkiego co stworzył i posiadał, a ludności przyniosło odnowienie dawnych opresyjnych reżimów. Tego błędu nie popełnił w 1920r., Marszałek Józef Piłsudski).

"PRZED TWE OBLICZE ZANOSIM BŁAGANIE, OJCZYZNĘ WOLNĄ RACZ NAM WRÓCIĆ...NAJJAŚNIEJSZY PANIE!"

Popularne polskie powiedzenie czyniące z NAPOLEONA Mesjasza Zbawiciela POLSKI.

Napoleon miewał (jak każdy władca), miewał bardzo wiele romansów, np. z mademoiselle Duchesnois - aktoreczką z Comedie Française (z tą kobieta wiąże się zabawna sytuacja, gdy dziewczyna przyszła pałacu, długo oczekiwała na Cesarza, ten jednak się nie zjawiał. Po dwóch godzinach, spędzonych w cesarskiej alkowie, ordynans Napoleona przypomniał mu iż dziewczyna czeka już na Niego od ponad dwóch godzin, na co ten odpowiedział wzburzony: "No to co? Powiedz by się rozebrała i zaczekała na mnie w łóżku". Gdy po następnej godzinie, którą młoda dziewczyna spędziła nago w łóżku, ordynans zjawił się ponownie i przypomniał o niej, Cesarz odparł wówczas: "Każ jej iść do domu, dziś już z niczym nie zdążę".  wink).

Marie Antoinette Duchatel, z którą na miłosnych tete-a-tete, przyłapała ich w pałacu Tuileries - Józefina. A także dama dworu (oraz bliska przyjaciółka i powierniczka) cesarzowej Józefiny - Claire de Remusat. Cesarz Napoleon uczynił z niej swą nałożnicę. Zajęła miejsce Ludwiki Rolandeau z paryskiej Opera Comique (Napoleon nawiązał romans z Ludwiką, gdy cesarzowa Józefina przebywała w uzdrowisku w Plombieres, którego źródła, miały ponoć przywracać kobietom płodność. Cesarzowa dowiedziała się o romansie i pisała do swej córki, a pasierbicy Napoleona - Hortensji, by położyła kres "tym bezeceństwom". Hortensja odpisała matce: "Piszesz tak jakbym mogła coś na to poradzić". Ciekawy był także romans Cesarza z madame Pauliną Foures, podczas jego: "egipskiej wyprawy" w latach 1798-1799. Pani Foures nazywana była pieszczotliwie przez Francuzów: "Madame Cleopatra". Po powrocie z Egiptu, Napoleon już więcej nie spotkał się z madame Foures, kupił jej jednak wspaniały apartament w Paryżu i zabezpieczył finansowo.

O miłości Napoleona do swych pasierbów, niech zaświadczy ten list (z lipca 1806r.), wysłany do jego pasierba - Eugeniusza de Beauharnais:

"Mój synu, za dużo pracujesz. Twoje życie jest zbyt monotonne. Masz młodą żonę, która jest brzemienna. Myślę, że powinieneś tak się urządzić, aby spędzać z nią wieczory i prowadzić trochę życia towarzyskiego. Czemu nie jeździcie raz w tygodniu do teatru? Potrzeba więcej radości w Twoim domu. Ja wiodę życie takie jak Ty, ale mam starą żonę, która nie potrzebuje rozrywek, a mimo to mam więcej przyjemności i zabawy niż Ty. Młoda żona potrzebuje przecież rozrywek, zwłaszcza w obecnej sytuacji".

Dopisek tego samego listu, skierowany do Augusty Amelii małżonki Eugeniusza de Beauharnais:

"Niech Pani dba o siebie w obecnym stanie i pilnuje się aby nie urodzić córki. Podam Pani na to receptę, ale mi Pani nie uwierzy: należy codziennie pić trochę czystego wina"

I jeszcze na koniec kilka słów na temat armii napoleońskiej i armii innych państw, z którymi zmagała się na polach bitew. Przede wszystkim w armii francuskiej (a za jej przykładem w Wojsku Polskim, oraz w armiach państw niemieckich i włoskich), wprowadzono szyk batalionowy (zwany również liniowym). Szyk batalionowy, rozciągnięty do szerokości 280 metrów, składał się z trójrzędowych (potem dwurzędowych), kolumn frontowych, umożliwiający każdemu szeregowi swobodne oddawanie strzałów do przeciwnika. Poza tym cała armia francuska, zgrupowana była w siedem wielkich korpusów, a w skład każdego z nich wchodziły trzy dywizje, oraz sztab, zaplecze sanitarne i tabory. Atak można było prowadzić na wiele sposobów: woltyżerką (czyli atak tyralierowy - rozproszonych luźno oddziałów idących w bliskiej od siebie odległości), atakiem dywizyjnym, oraz szarżą.

Poza tym żołnierz francuski wiedział o co i dlaczego walczy. Nie obawiał się kar cielesnych od swego kaprala, gdyż, jeśli doszłoby do takiego incydentu...żołnierz miał prawo poskarżyć się samemu Napoleonowi. A odbywało się to następująco, każdy żołnierz podczas codziennego apelu miał prawo napisać na kartce papieru swe żale i nabić ją na bagnet swego karabinu. Kartki osobiście zbierał adiutant Napoleona, zaś Cesarz (również osobiście, co jest niezwykle ważne - je czytał). Awans w armii napoleońskiej był bardzo prosty i możliwy dla każdego żołnierza. Wystarczyło odznaczyć się w bitwie męstwem, odwagą, błyskotliwością działań, a można było otrzymać nie tylko "Legię Honorową" (Cesarz wielokrotnie, najdzielniejszym żołnierzom wręczał ją osobiście, a tym, którzy mieli po bitwie dziurawy mundur, mawiał (dotykając owej dziury): "Zacerują ci ją, synku" - po czym przywieszał w to miejsce order Legii), lecz również awans (i to błyskawiczny, jak np. jeden z żołnierzy, który po jednej z bitew, w przeciągu zaledwie...dziesięciu minut został po kolei sierżantem, podporucznikiem, porucznikiem i wreszcie kapitanem), a często także i buławę marszałkowską.

Żołnierze napoleońscy doskonale wiedzieli że zawsze i w każdej chwili mogą awansować, ale awans, niósł za sobą nie tylko przywileje, lecz także i obowiązki. Ci którzy stawali się oficerami, generałami lub nawet marszałkami Cesarstwa, musieli pamiętać iż teraz każde ich potknięcie, każdy błąd i każda "głupota", na które dotąd patrzono "przez palce", teraz gdy wstąpili w szeregi korpusu oficerskiego Wielkiej Armii - jest już karane. Napoleon karał o wiele surowiej tych "na górze", niż tych "na dole", niż zwykłych szeregowych żołnierzy, co było wówczas ewenementem na skalę światową (i pozostaje nim niestety po dziś dzień).

A jak tym czasem wyglądała armia pruska, austriacka czy rosyjska, które to miały stanąć w szranki z armią Napoleona? Awans w armii króla Fryderyka Wilhelma III, cesarza Franciszka I cz cara Aleksandra I, był niemożliwy dla zwykłego żołnierza "z ludu". W korpusie oficerskim mogli służyć jedynie szlachetnie urodzeni, zaś rangę generała otrzymywali najstarsi stażem książęta dynastii panującej, lub przedstawiciele największych rodów. Dowodzili więc albo "dziadkowie", albo...dzieci. Często bowiem się zdarzało iż nastoletni, lub niekiedy nawet kilkuletni syn znanego generała, obejmował w dowodzenie oddział po swym ojcu (oczywiście osobiście nie dowodził wówczas w polu, ale sam fakt był znamienny). Tacy kilkuletni książęta mogli już jednak skazać żołnierza na karę chłosty, lub "ścieżki zdrowia" (przejście żołnierzy przez szpaler czekających na nich kolegów, trzymających w rękach solidne kije, które spadały na kark, plecy i głowę delikwenta. Często "ścieżki zdrowia" kończyły się śmiercią nią ukaranych). W oddziałach liniowych zaś służyli jedynie najbiedniejsi, i oni też ginęli nie mając nawet świadomości o co dokładnie się biją.

Chłop pruski, rosyjski czy austriacki, ściągnięty do armii (a wcześniej drżący przed kijem swego dziedzica, teraz zaś obawiający się kija swojego kaprala), doskonale zdawał sobie sprawę, że bez względu na to jak dzielnie będzie walczył i ile krwi wyleje, nie ma nie tylko najmniejszej szansy na jakikolwiek awans, ale nawet na zwykłe: "Dziękuję", wypowiedziane przez swego dowódcę (który zresztą miał swych żołnierzy za najzwyklejszą hołotę). Dowódca pruski, rosyjski, austriacki (etc.), wymagał od swego żołnierza niewolniczego posłuszeństwa i całkowitej wierności. Miał żyć i umierać za króla, cara lub cesarza, którego najczęściej nigdy nie widział na oczy. Poza pałką swego kaprala i strachem przed karą (karani byli tylko żołnierze, oficerowie zaś, za swe przewinienia, a niejednokrotnie zbrodnie - w najlepszym przypadku byli odwoływani z dowodzenia i zastępowani innymi), żołnierze pruscy (etc...), nie mieli najmniejszej motywacji do walki. Byli dla swych dowódców "bydłem", i jak bydło w błocie umierali (a jeśli nie chcieli umierać na polu bitwy - umierali podczas kar. W armii rosyjskiej stosowano np. do karania niepokornych żołnierzy - żelazne rzemienie, które uderzając rozrywały ciało nieszczęśnika - na chwałę cara.

Armia pruska, a za nią austriacka i oczywiście rosyjska - tworzyła jedynie przestarzały już wówczas szyk linearny (nie znała tyraliery). Armia nie była podzielona na dywizje (najwyższym związkiem taktycznym była brygada). Armia była powolna i bardzo rozciągnięta w marszu w długim szyku kolumnowym. W armii pruskiej i austriackiej kartografowie wytyczali jeszcze mapy terenu, w armii rosyjskiej zakazał tego car Paweł I. Podczas jednej z inspekcji swych oddziałów zobaczył plany sztabowe i warknął: "W mojej obecności śmiecie układać plany!?". Paweł był szczególnym carem, nawet wziąwszy pod uwagę wszelkie indywidua, które rządziły tym krajem. Gdy np. zdenerwował się na jeden ze swych pułków, wydał mu rozkaz: "Baczność! W tył zwrot...na Sybir".

Zresztą oficerowie zarówno pruscy jak i rosyjscy, bardzo często zachowywali się tak, jakby brak im było "piątej klepki". Np. generał Gebhard Leberecht von Blücher (uważany za najlepszego pruskiego wodza doby napoleońskiej, podczas bitwy pod Lipskiem 1813r., często opuszczał swoje pole dowodzenia i udawał się do swego namiotu. Czynił tak co jakiś czas, gdy wreszcie zapytano go dlaczego tak często opuszcza pole bitwy, odparł gniewnie: "No przecież gdzieś muszę urodzić tego różowego słonia". Zaś Aleksandr Suworow (najlepszy wódz rosyjski, przed Kutuzowem), miał zwyczaj budzić swych żołnierzy w dość oryginalny sposób. Mianowicie wchodził na płot, lub stawał na obozowym wzgórzu i wołał donośnym głosem: "Ku-ku-ry-ku-u-u-u". Miał i inne "pomysły", np. po rzezi Pragi w 1794r., rozebrał się do naga (prócz kalesonów), i tak wjechał do Warszawy (podobnie postąpił w Mediolanie (1799r.), gdzie już w ogóle rozebrał się do naga i wykąpał w miejskiej fontannie, nie bacząc na to iż jest obserwowany przez tłumy Mediolańczyków, wśród których były też i damy. Lubił skakać przez rzędy krzeseł w kościele lub w cerkwi (jak np. w Warszawie w 1794r.), i wystawiając kolejne nałożnice (sprowadzane do jego sztabu co którejś nocy), na "publiczny ogląd" swego wojska.



"Wynoś się stąd, Wasza Cesarska Mość, albo każę Cię moim ludziom związać, wpakować na dno furgonu i odwieźć do tyłu!"

Słowa wypowiedziane przez gen. Waltera do cesarza Napoleona pod Wagram (1809r.). Gdy Napoleon zbliżył się zbyt blisko pola walki i kule armatnie oraz pociski kartaczowe zaczęły świstać wokół Jego głowy, gen. Walter poprosił Cesarza by ten się cofnął. Gdy Napoleon nie usłuchał, krzyknął do niego wyżej wymienionymi słowami. Napoleon odwrócił się do swych oficerów i z uśmiechem stwierdził: "Ja go znam - gotów rzeczywiście to uczynić", wycofał się na dalsze pozycje.



"Nie wściekaj się, stary. Jeśli tak się upierasz, to proszę, masz drugi, cały, zasłużyłeś na obydwa"

Słowa Napoleona wypowiedziane do jednego ze swoich fizylierów - Romeuf'a, który nie chciał przyjąć nowej Legii Honorowej, gdyż miał starą, którą notabene podczas jednej z bitew austriacka szabla przepołowiła na dwie części. Te dwie części Romeuf nosił z najwyższym szacunkiem w kieszeni swego płaszcza, owinięte w papier. Ponieważ Napoleonowi nie udało się przekonać go do wymiany na nowy order...dał mu drugi "gratis".



"Marszałku Berthier! Ten żołnierz je dzisiaj ze mną obiad! Dopilnujesz, by nie zabrakło picia!"

Napoleon o żołnierzu, którego rozpoznał, gdy jak przymierał głodem, ten podzielił się z Nim kawałkiem suchara. Gdy go rozpoznał po jednej z bitew, zapytał: "To ty podzieliłeś się ze mną sucharem, gdy zdychaliśmy z głodu?". "Tak jest Sire, tylko nie było czym popić!" - odpowiedział żołnierz.



"Po bitwie nie ma już wrogów - są tylko ludzie"

NAPOLEON BONAPARTE


W armii napoleońskiej z plebsu pochodziło aż 75% marszałków i ponad 70 % generałów i wyższych oficerów Cesarstwa. Żołnierze wprost Go ubóstwiali i...mieli za co. Napoleon o wiele lepiej czuł się wśród prostych żołnierzy, niż w swym sztabie oficerskim. Osobiście zbierał z pola bitwy rannych (bez różnicy czy byli to Jego żołnierze, czy wrogiej armii), a potem odwiedzał ich w szpitalach polowych. Jeśli usłyszał jakieś skargi, choćby na brak bandaży - natychmiast surowo karał odpowiedzialnych za to oficerów (mogli się cieszyć jeśli skończyło się na degradacji). Nocami siadał wśród żołnierzy i...gdy przychodziła Jego kolej na dorzucenie drwa do ogniska - czynił to bez najmniejszej dozy wywyższenia. Nawet wrogowie Napoleona (jak na przykład Louis Antoine Fauvelet de Bourrienne który przyznał iż: "Napoleon nie był zdolny oprzeć się gwałtowi miłosierdzia"), tacy jak Bausset, Savary, Fein musieli oddać mu sprawiedliwość pisząc iż: "Serce jego było dobre z natury. Nie zaprzeczy temu nikt z wielkich i małych, którzy mieli okazję go poznać".

CZEŚĆ I CHWAŁA TEMU "NIEŚMIERTELNEMU" CZŁOWIEKOWI

https://www.youtube.com/watch?v=X7vLyD7vrY0

4

Odp: OPOWIADANIA - CIEKAWOSTKI i takie tam...!

Napoleon na zawsze wpisał się w dzieje świata.
A jeśli chodzi o ciekawostki, warto wiedzieć, jak wyglądało życie znanych ludzi "od kuchni".
Jak się zachowywali  prywatnie w cieniu alkowy.

5

Odp: OPOWIADANIA - CIEKAWOSTKI i takie tam...!

Opowieść II

CESARZ UPROWADZONY!
- Czyli o tym jak to Anglicy z Polski Napoleona porywali


"Brednie mój dom zaczyna się ode mnie"

Słowa Cesarza Napoleona na wynurzenia francuskich genealogów wywodzących początki Jego rodu od...Juliusza Cezara, greckich Komnenów czy...człowieka w żelaznej masce, który zmarł w Bastylii za czasów Ludwika XIV.


To jest opowieść niesamowita, ciekawa, pasjonująca, a do tego okryta nimbem "historii szpiegowskiej", i co najważniejsze - praktycznie nieznana historykom europejskim. Mam nadzieję że zaciekawi szanownych Forumowiczów  big_smile


Cała historia zaczęła się 20 października 1806 roku, choć sam plan uprowadzenia Cesarza Francuzów, powstał o wiele wcześniej, a jego autorem był premier Wlk. Brytanii Wiliam Pitt. Tego pana uważa się powszechnie za największego politycznego przeciwnika Napoleona w historii Zjednoczonego Królestwa, być może jest to prawda, ale...największymi osobistymi (zadziwiające, gdyż nigdy Napoleona nie widzieli na oczy), wrogami Cesarza, byli dwaj partyjni koledzy Pitta, z partii torysowskiej - lord Castlereagh, oraz panowie Bathurst i Perceval. Oczywiście, w tym czasie Anglicy nie przepadali za Napoleonem, ale...ta trójka odznaczała się wyjątkową, wprost obsesyjno-biologiczną nienawiścią, a każdy sukces "Apokaliptycznej Bestii" (jak powszechnie nazywano Napoleona w Anglii), przyprawiały ich o napady gniewu i...częstsze wizyty u doktora, związane z roztrojeniem nerwowym.

Ci trzej panowie, w owym 1806r., liczyli (podobnie zresztą jak i cała Anglia), na całkowitą klęskę militarną napoleońskiej Francji, poniesioną w wojnie z Królestwem Prus. Armia Pruska bowiem, pamiętająca czasy Fryderyka Wielkiego, wciąż uchodziła za najlepszą armię Europy (a co za tym idzie również i świata). Liczono że w krótkim czasie pruscy grenadierzy wkroczą do Paryża, uwalniając Europę od "korsykańskiego potwora". Pruski ambasador w Londynie, na przyjęciu zorganizowanym przez dwór królewski, w rozmowie z premierem lordem Grenville'm, powiedział iż: "Wojna będzie krótka i zakończy się jeszcze przed Nowym Rokiem" (rozpoczęła się 8 października 1806r.). Użył wówczas oficjalnie (chyba po raz pierwszy w historii Rzeszy Niemieckiej), określenia "Blietzkrig", opisując działania armii pruskiej i dodając że wkrótce wojska "JKM upiją się francuskim winem na Champs-Élysées".


Prusacy byli pewni swego. Dopuszczono się nawet jawnej obrazy ambasady francuskiej, gdy pruscy oficerowie, prowokacyjnie ostrzyli swe szable, na schodach ambasady.

http://napoleon.org.pl/berlin.jpg


Pewni zwycięstwa pruskiego byli także Anglicy. Archibald Macdonell, zapisał w swym pamiętniku: "Prusy, Prusy Fryderyka Wielkiego, wojny siedmioletniej, Rosbachu, Leuthen i Śląska, zaczęły się wreszcie budzić ze snu. Ci Francuzi zanadto sobie pozwalali i to tylko dlatego, że udało im się raz czy dwa razy pobić Austriaków, których wszyscy zawsze bili. Czas najwyższy, aby prawdziwi żołnierze dali im nauczkę".

Jedno należy im przyznać - ani król pruski Fryderyk Wilhelm III, ani jego ambasador w Londynie, ani wreszcie sami Anglicy - nie pomylili się, wojna była krótka. W dwóch, niezależnych od siebie bitwach, odbytych jednego dnia (14 października), pod Jeną i Auerstädt - armia pruska definitywnie przestała istnieć. Na wieść o klęsce król Fryderyk załamał się całkowicie, zaś królowa Luiza, ponoć...rozpłakała się z żalu i bezsilności. Szybko się jednak okazało że pruska para królewska musi czym prędzej uciekać z Berlina. Para królewska (wraz dziećmi, dworem i rządem), opuściła stolicę dnia 20 października, udając się w długą i ciężką podróż do Królewca. Siedem dni później Napoleon był już w Berlinie.


Królowa Luiza Pruska - jedna z najpiękniejszych kobiet swoich czasów (w 1806r., miała 30 lat)

http://www.choszczno.info.pl/wp-content/uploads/2008/12/luiza-pruska.jpg


Podróż była długa i bardzo uciążliwa. Do tego w chaosie spowodowanym przygotowaniami do odjazdu i informacjami o kolejnych postępach Francuzów, para królewska rozdzieliła się od siebie. Królowa teraz jechała sama (z dziećmi) i dość licznym orszakiem dworskim, zaś król inną drogą z członkami rządu i generalicją podążał w kierunku Królewca. W czasie podróży królowa ciężko zachorowała na tyfus. Mimo choroby, była w o wiele lepszej kondycji psychicznej, od swego małżonka, który kompletnie się załamał. Wreszcie po ciężkiej podróży królowa dotarła do Królewca. Wkrótce znalazł się tam również jej małżonek. A tymczasem wieści o kompletnej klęsce Prus, dotarły do Londynu...


Nim jednak przejdę do przedstawiania zarysów planu (i jego wykonania), uprowadzenia Cesarza przez angielskich "komandosów", słów parę należy powiedzieć o genezie samej wojny francusko-pruskiej z października 1806r.

Napoleon nie pragnął wojny z Prusami...a przynajmniej jeszcze nie teraz. Miał na głowie problemy nie tylko natury politycznej, wojskowej i finansowej, ale także dość częste "kłopoty rodzinne". W jednym z listów do swego brata Józefa, pisze Napoleon tak o aferze finansowej (która wybuchła, gdy On walczył z Austriakami i Rosjanami pod Austerlitz w grudniu 1805r.): "Kosztowało mnie to sporo wysiłku aby uporządkować moje sprawy i zmusić tuzin złodziei z Ouvrardem na czele do oddania tego, co zabrali. Oszukali oni Barbé-Marbois'go (minister finansów Francji), mniej więcej tak, jak kardynał de Rohan w aferze z naszyjnikiem (z 1785r., w wyniku której oszustka - Jeanne de Valois, podszyła się pod królową Marię Antoninę i wyłudziła naszyjnik wart astronomiczną sumę 2 milionów liwrów), z tą jednak różnicą, że tutaj chodziło o nie mniej niż 90 milionów (...) Bogu dzięki pieniądze zostały spłacone. Ta sprawa ciągle przyprawiała mnie o irytację".

Problemy wewnątrz rodziny, były nie mniej...gwałtowne. Gdy pewnego wiosennego wieczoru 1806r., wszedł do salonu swej małżonki - cesarzowej Józefiny de Beauharnais, zastał w nim 17-letnią Stefanię, kuzynkę Eugeniusza i jego siostry Hortensji (Stefania to córka Klaudiusza de Beauharnais, brata pierwszego męża Józefiny - Aleksandra). Dziewczyna była cała we łzach. Gdy zapytał co się stało, dziewczyna zdradziła iż Karolina Bonaparte/Murat (siostra Napoleona i małżonka Joachima Murata), zażądała od niej, by Stefania zawsze stała w jej obecności, zgodnie z etykietą, "która zakazuje aby stać przy księżniczkach, siostrach Jego Cesarskiej Mości". Napoleon postanawia dać swej siostrze "kuksańca w nos", gdyż woda sodowa coraz częściej uderza do głowy, rodzinie, która jeszcze do niedawna "sprzedawała kapary, na jakimś straganie w Ajaccio". Podczas oficjalnego przyjęcia odgrywa szopkę, by uświadomić Karolinie (i reszcie rodziny obecnej na sali), że nie są Burbonami. W czasie rozmowy z jednym z ministrów, Napoleon udaje oburzenie i wykrzykuje: "Nie jestem królem. Nie pozwolę aby mnie znieważano jak króla. Jestem żołnierzem, wyszedłem z ludu i sam zdobyłem wszystko. Czy można mnie porównywać z Ludwikiem XVI?". Po czym wskazując na Stefanię prosi ją by odtąd zawsze siadała podczas oficjalnych uroczystości rodzinnych. Karolina jest wściekła, ale nie śmie się odezwać.

Dnia następnego zaś adoptuje Stefanię, jako swą córkę i orzeka (odtąd): "Będzie się cieszyła wszystkimi prerogatywami swej pozycji we wszystkich towarzystwach, podczas uroczystości i przy stole. Będzie jej przysługiwać miejsce u naszego boku, a gdy nas nie będzie miejsce po prawej stronie cesarzowej". Zaś 8 kwietnia 1806r., wydaje ją za mąż za...jednego z książąt badeńskich, oraz ofiarowuje jej posag w wysokości 500 000 franków i dodatkowo coroczną rentę w wysokości 1 500 000 franków. Wkrótce potem, by może udobruchać gniew Karoliny, mianuje jej męża królem Neapolu. Teraz Karolina jest więc królową. Coraz częściej jednak dostrzega, że jego rodzina jest przysłowiowym "workiem bez dna". Wciąż im mało, wciąż pragną więcej - dla siebie, dobro państwa, dobro Francji, w ogóle ich nie obchodzi. Napoleon wpadł w gniew, po przeczytaniu listu Joachima Murata (dowódcę kawalerii francuskiej, marszałka Francji, a obecnie króla Neapolu), podyktowany mu najprawdopodobniej z inspiracji Karoliny, w którym ten "żądał" gwarancji sukcesji tronu Neapolu, dla swych dzieci. Napoleon, który znał Murata od dawna i mawiali do siebie na per "ty", odpisał: "Wstydzę się za Pana. Jest Pan Francuzem, mam nadzieję że Pańskie dzieci również nimi będą (...) Proszę mi nigdy o tym nie wspominać!". Potem jeszcze z boku dopisał: "Jeszcze raz proszę, niech mi Pan już o tym więcej nie wspomina, to zbyt śmieszne". Problemy z rodziną nigdy się nie kończyły.

A tym czasem wojna z Prusami stawała się coraz bardziej prawdopodobna. Co prawda w poprzednim roku, Prusy pozostały neutralne i nie przyłączyły się do III koalicji antyfrancuskiej (głównie Wlk. Brytania, Austria i Rosja), ale nieufność w stosunku do Prus pozostała. Nieufność co do planów Berlina, cechowała Napoleona od dawna. Gdy On w roku poprzednim pod Ulm (październik 1805), odbierał kapitulację armii austriackiej generała Macka, do Berlina przybył car Aleksander I. W mauzoleum Fryderyka Wielkiego w Poczdamie, stojąc przy jego trumnie, król Prus Fryderyk Wilhelm III i car Aleksander I, podali sobie symbolicznie ręce i zawiązali układ, na mocy którego Rosja, gwarantowała Berlinowi swoje poparcie, co do planów wojny z Francją i obiecała wesprzeć ich, jeśli do takiej wojny dojdzie. W tym symbolicznym "pojednaniu" prusko-rosyjskim, uczestniczyła także królowa Luiza Pruska. Niedługo po owym wydarzeniu, królowa, mówiąc o Cesarzu Francuzów, zwróciła się do ambasadora francuskiego tymi słowy: "Napoleon to tylko potwór, który wyszedł z błota". Wszystko szło w kierunku wojny.


http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/b/b5/Alexander_I%2C_venerates_the_mortal_remains_of_Frederick_the_Great_in_presence_of_King_Frederick_William_III_and_Queen_Louisa.PNG/479px-Alexander_I%2C_venerates_the_mortal_remains_of_Frederick_the_Great_in_presence_of_King_Frederick_William_III_and_Queen_Louisa.PNG


Był jeszcze jeden aspekt tego konfliktu. Narodem który z obawą przypatrywał się wzajemnemu zbliżeniu dworów rosyjskiego i pruskiego, byli oczywiście Polacy. To z Polski wyglądano tęsknym wzrokiem w kierunku Paryża, licząc iż z tamtąd "nadejdzie Mesjasz". Znaną polską modlitwę "Boże coś Polskę", przerabiano kończąc ją słowami: "Przed Twe oblicze zanosim błaganie, Ojczyznę wolną racz nam wrócić...Najjaśniejszy Panie".


https://www.youtube.com/watch?v=r6XlyZ5mw0A


12 września 1806r., Napoleon dyktuje list do króla Fryderyka Wilhelma III: "Uważam tę wojnę za wojnę domową. Jeśli będę zmuszony sięgnąć po broń we własnej obronie, to jedynie z największym żalem użyję jej przeciw wojskom Waszej królewskiej Mości". Na niewiele się to zdaje. Wojska pruskie już ruszają, by zająć dogodne pozycje wyjściowe do działań wypadowych na Francję, nim jeszcze wojna wybuchnie. 18 września wkraczają do Drezna - stolicy Saksonii. Napoleon działał błyskawicznie, już od 9 sierpnia miał przygotowaną armię, na wypadek konfliktu z Prusami. 10 września Napoleon w rozmowie z marszałkiem Berthier'em mówi: "Oni naprawdę chcą dostać nauczkę". Następnie marszałkowi Soulowi objaśnia swój plan: "Przedostaję się z całą moją armią do Saksonii trzema drogami. Pan jest po mojej prawej stronie, mając o pół dnia za sobą korpus marszałka Neya. Marszałek Bernadotte (przyszły król Szwecji, jego dynastia panuje po dziś dzień), stoi na czele mojego centrum. Ma za sobą, z tyłu, korpus marszałka Davouta, największą część rezerw kawalerii gwardii. Przy tak wielkiej przewadze sił zgromadzonych na tak ciasnej przestrzeni rozumie Pan dobrze, że moją wolą jest unikać ryzyka i atakować wroga wszędzie, gdzie tylko zechce on stawić opór (...) wszystko to wymaga odrobiny sztuki i zależy od rozwoju wydarzeń".

W liście do brata Ludwika, którego uczynił jeszcze w tym roku królem Holandii, pisze: "Rozbiję wszystkich moich wrogów. Na skutek tego Twoje państwo się powiększy i zapanuje trwały pokój, mówię "trwały", ponieważ moi wrogowie zostaną złamani i niezdolni do ruchu przez dziesięć lat". Pisząc te słowa w ostatnie dni września, Napoleon przebywa jeszcze w Paryżu, na zamku Saint-Cloud. Musi jednak czym prędzej wyjechać do Niemiec. Józefina prosi go by zabrał ją ze sobą, twierdzi iż zamieszka w Moguncji i tam na niego zaczeka. Napoleon zgadza się. Nim jednak wyjadą, Napoleon przyjmuje na audiencji (w lasku Saint-Cloud, samotnie galopując i rozmyślając nad scenariuszami wojny), porucznika Marbota, który niedawno powrócił z Berlina. wypytuje go o przygotowania i o nastroje po stronie pruskiej. Marbout opisuje iż: "Żandarmi z gwardii szlacheckiej jeździli ulicami Berlina, krzycząc że nie potrzebują szabli na te francuskie psy, wystarczą im kije. Pojechali ostrzyć szable na stopniach ambasady francuskiej". Wreszcie zapytuje: "Co Pan sądzi o królowej Luizie, która mnie tak znieważa? Czy jest piękna? Czy chce, jak mówią, brać udział w wojnie?" Napoleon uśmiecha się pod nosem, na słowa porucznika Marbota, iż: "Królowa Luiza defilowała w Berlinie, na czele pułku dragonów, z którymi, zdaniem generała Blüchera wkroczy do Paryża".

25 września 1806r., o godz. 16.30, Napoleon wraz z Józefiną (jadącą w powozie), opuszcza Saint-Cloud i kierują się w stronę granicy niemieckiej.

Jeszcze przed zmierzchem 25 września, orszak cesarski dociera do Châlons. Tam para cesarska spożywa razem kolację i spędzają noc. Nad ranem orszak rusza w dalszą drogę. 26 września o godz. 14, docierają do Metzu, zaś 27 przejeżdżają przez Saint-Avold, Saarbrücken i Kaiserslautern, by dnia 28 września wjechać do Moguncji. Tam Napoleon dokonuje przeglądu swej strategicznej pozycji w Niemczech i przygotowuje plan ataku na Prusy, w przypadku wypowiedzenia przez nich wojny. Siły francuskie skoncentrowane są w rejonie Bambergu, armia pruska zaś, pod wodzą księcia brunszwickiego Karola Wilhelma i księcia Fryderyka Ludwika Hohenlohe, zgrupowała się w okolicach Jeny. Do Moguncji spływają raporty szpiegów, informujące o postępach Prusaków. Napoleon pisze w liście do marszałka Berthiera 29 września: "Niczym są dla mnie trudy. Żałowałbym jednak utraty moich żołnierzy, gdyby nie to, że zmuszony jestem prowadzić wojnę niezawinioną. Wszystkie plagi, jakie dotkną jeszcze ludzkość, spadną na karb słabych królów, którzy pozwalają się prowadzić sprzedajnym wichrzycielom".

W wielu listach Napoleona z tego i późniejszego okresu, przejawia się wielka potrzeba pokoju, ustabilizowania stosunków europejskich na drodze pokojowych relacji międzypaństwowych. Szczególnie listy które pisywał do swych braci Józefa i Ludwika, oraz Józefiny, tchną ogromną potrzebą wprowadzenia pokoju europejskiego. Napoleon jednak doskonale zdawał sobie sprawę, że pokój nie nastanie, jeśli nie spełni się dwóch podstawowych warunków, wiodących ku jego realizacji. Warunek pierwszy - to zmuszenie Anglii do zaprzestania dalszej antyfrancuskiej polityki, finansującej kolejne koalicje i zawarcia z nią trwałego pokoju. Uda się to jeśli Anglicy sami dojdą do wniosku, że kolejne koalicje antynapoleońskie, to "pieniądze wyrzucane w błoto", lub gdy dostaną takiego łupnia (np. utrata Indii, lub groźba desantu Wielkiej Armii na Wyspy Brytyjskie), że odechce im się prowadzenia dalszej wojny.

Powód drugi, narodził się na poważnie dopiero podczas kampanii pruskiej 1806r. Napoleon wiedział doskonale że Francja dopóty nie będzie bezpieczna, dopóki najważniejsze kraje kontynentu europejskiego nie zaprzestaną angażowania swych sił w rozbicie Francji, dopóki nie będą miały solidnego przeciwnika, który wyperswadowałby im te plany w zarodku. Co więc należało zrobić, by zneutralizować Austrię, Prusy i Rosję? Odpowiedź wydaje się prosta - odbudować wolną i niezależną Polskę, na tyle silną, by mogła własnymi siłami odeprzeć atak rosyjski (w przypadku uderzenia ze strony Prus, czy Austrii, do wojny przeciwko tym państwom od zachodu weszłaby oczywiście Francja). Jednak aby Polska była silna, należy odbudować ją z w miarę jak najodleglejszymi granicami na wschodzie. Nawet takimi, które graniczyłyby bezpośrednio z rosyjską stolicą. Odbudowa i wskrzeszenie Polski, były według Napoleona, jednym z kluczowych elementów, zaprowadzenia w Europie trwałego pokoju.


"Jestem tu, aby raz na zawsze skończyć z tym barbarzyńskim kolosem Północy. Szpada została już dobyta. Trzeba ich zapędzić jak najdalej w ich lody, aby przez najbliższe 25 lat nie byli w stanie mieszać się w sprawy cywilizowanej Europy. Nawet za czasów Katarzyny Rosjanie prawie nie odgrywali żadnej roli w życiu politycznym Europy. Z cywilizacją zetknęli się dopiero przez rozbiór Polski. Nadszedł więc teraz czas, aby Polacy pokazali im, gdzie ich miejsce (...) Bezpowrotnie minęły czasy, kiedy Katarzyna dzieliła Polskę, chwiejny Ludwik XV drżał ze strachu w Wersalu, a caryca zachowywała się tak, że wychwalały ją wszystkie paryskie plotkary (...) Cywilizacja odrzuca tych dzikusów z Północy. Europa obejdzie się bez nich"

NAPOLEON BONAPARTE
22 czerwca 1812r. (ogłaszając rozpoczęcie II Wojny Polskiej)


"Widzę tylko jedno wyjście - Polska niepodległa i Suwerenna, po prostu POLSKA" - "Silne państwo pod bokiem Świętej Rusi? O nie, byłoby ono stałym zagrożeniem!" - doskonale przedstawione poglądy NAPOLEONA i cara Aleksandra I na temat Polski.

https://www.youtube.com/watch?v=24LavAaDhrA


Ci którzy dezawuują to stwierdzenie, którzy je podważają i uważają za nieprawdę, muszą pamiętać o jednej, podstawowej sprawie. Napoleon NIGDY nie wypowiedział wojny wrogiemu państwu, nigdy pierwszy nie zaatakował przeciwnika. NIGDY, prócz tego jednego, jedynego razu gdy 22 czerwca 1812r., wypowiedział wojnę Rosji w...obronie Polski. II Wojna Polska, jak ową kampanię rosyjską nazwał Cesarz, tak naprawdę była prowadzona nie tyle w obronie, ile w potrzebie stworzenia silnego państwa polskiego. Powiem więcej, Napoleon zamyślał nawet koronować się w Warszawie na polskiego władcę, po to by unią personalną połączyć "Dwa Wielkie Narody" - jak wyrażał się o Francuzach i Polakach Cesarz Napoleon. Powstanie Polski byłoby więc jednym z gwarant.ów stabilizacji, bezpieczeństwa i pokoju w Europie.

Trzeba jeszcze na marginesie wspomnieć o jednej drobnej nieścisłości. Mianowicie chodzi o...charakter Napoleona, o jego żywiołowość i niechęć do stagnacji. W owych listach do rodziny, Cesarz, prócz ogromnej chęci zaprowadzenia trwałego pokoju, jednocześnie (już bardziej prywatnie), zapytuje czy On by to wytrzymał? Czy mógłby przestawić swoje życie na pokojowe tory. Zapytuje, bardziej (sam siebie), czy wystarczyłby mu przepych pałaców, bankiety, gry, zabawy, podróże i oczywiście piękno kobiecego ciała, które od zawsze były "rozrywkami władców". Czy mógłby żyć bez działania, bez potrzeby większych, emocjonalnych przeżyć - trudno powiedzieć. Wiadomo jednak że z pałacu Saint-Cloud 25 września 1806r., Napoleon wyjeżdżał niechętnie. Czyżby więc zaczął się przyzwyczajać do "osiadłego życia", pełnego blichtru władzy i przyjemności które ona ze sobą niesie?

1 października Napoleon opuszcza Moguncję i wyjeżdża do Würzburga, gdzie wcześniej nakazał przegrupować się swej armii. Przed Jego wyjazdem, miała miejsce dość łzawa scena, gdy Józefina przyszła się z Nim pożegnać. Padli sobie w ramiona i ponoć oboje rozpłakali się. Potem przeszli do jednego z pokoi i zamknęli za sobą drzwi. Napoleon wyjechał z Moguncji dopiero o 22:00.


https://www.youtube.com/watch?v=6PsqD-LNTBk


2 października, o pierwszej w nocy, Cesarz przybywa na krótko do Frankfurtu, gdzie spożywa kolację w towarzystwie prymasa miasta. Po kolacji wyrusza w dalszą drogę, kieruje się w stronę Würzburga. Gdy przybywa do miasta, jest już późne popołudnie. Na spotkanie wychodzi mu król Wirtembergii Fryderyk I, który w towarzystwie innych niemieckich książąt z południowych krajów Rzeszy, przebywa w mieście. Napoleon podchodzi do niego i bierze go pod ramię, ma z nim kilka spraw do omówienia, z których najważniejszą jest zaplanowany ślub jego brata Hieronima, z córką króla Fryderyka - Katarzyną Wirtemberską. Oświadcza także królowi, iż Hieronim jest jednym z kandydatów do tronu Francji, w przypadku Jego bezdzietnej śmierci, a co za tym idzie, Katarzyna stałaby się cesarzową. Sprawa jest praktycznie "załatwiona", pozostają więc inne tematy.

Król Fryderyk, mówi Cesarzowi o naciskach, jakie niedawno wywierał na niego Karol Wilhelm, książę Brunszwicki i jednocześnie głównodowodzący armii pruskiej. W przesłanym liście, groził, że jeśli Wirtembergia nie porzuci profrancuskiej polityki, to nad Stuttgartem załopoczą pruskie, czarne orły. "Jestem pańskim protektorem. Wszystkie nasze armie są w marszu (...) mam nadzieję uporać się z tym wszystkim" - odpowiada Cesarz. Król następnie zabiera Napoleona do dawnego pałacu biskupiego, obecnie pełniącego rolę rezydencji książęcej. Oprowadza go po komnatach i pokazuje galerie obrazów zdobiące ściany owego pałacu. Wreszcie po rozmowie z obecnym tam arcyksięciem Ferdynandem, bratem cesarza Austrii - Franciszka II Habsburga, udaje się na spoczynek, do przygotowanego dla Niego pokoju.

3 października, król Fryderyk, zaprosił Cesarza na zwiedzanie katedry würzburskiej. Wówczas to ma miejsce nieprzyjemny incydent. Podczas galopu w kierunku katedry, Napoleon otoczony przez szpaler adiutantów swej gwardii, nawet nie zauważył jak Jego koń...potrącił kobietę. Była to miejska sprzedawczyni kwiatów. Kobieta upadła i lekko się poobijała. Napoleon zatrzymał się, zsiadł z konia, podbiegł do niej i podniósł ją z ziemi. Ponieważ nie zna niemieckiego, prosi by przetłumaczyć Jego słowa. Wyraża żal z powodu owego wypadku i ofiarowuje kobiecie sakiewkę z pieniędzmi, prosząc by je przyjęła w ramach zadośćuczynienia. Wieczorem pisze list do Józefiny (która notabene wysłała swój, żaląc się na rozłąkę i wyrażając nadzieję że wojna nie potrwa długo), gdzie wspomina o tym incydencie, słowami, które zdają się być jedynie pobożnymi marzeniami: "Gdybyż na świecie nie było przemocy (...) byłoby najlepiej".

Kolejne dni upływają podobnie, na zwiedzaniu miasta i rozmowach z politykami i wojskowymi. Kończeniem planów ostatecznej strategii i przygotowywaniem się do wojny. Würzburg opuszcza dopiero 6 października (o godz. trzeciej w nocy) i jeszcze tego samego dnia po południu wjeżdża do Bambergu (gdzie wyznaczył koncentrację swej armii). Wchodzi do lokalnego pałacu, gdzie już od kilkunastu dni swą kwaterę główną ma jeden z Jego generałów - Armand de Caulaincourt, książę Vicence. To właśnie tutaj, dnia 7 października, dociera do Niego pruskie ultimatum. Prusacy wysłali je 1 października, Cesarz otrzymał je 7 października, zaś termin wygaśnięcia ultimatum (i co za tym idzie - wypowiedzenia wojny), mijał 8 października.

Sytuacja była więc jasna - wojna rozpocznie się w przeciągu kilku następnych godzin, choć...Napoleon postanawia wykonać jeszcze jeden krok, prowadzący ku pokojowi. Pisze list do króla Fryderyka Wilhelma III, prosząc go by się opamiętał: "Niewzruszenie trwam przy naszym sojuszu (...) Jeśli jednak W. K. M. da mi odpowiedzią swą do poznania, że odrzuca ten sojusz i zawierza tylko potędze swej broni , wtedy byłbym oczywiście zmuszony przyjąć wojnę (...) Ponieważ uważam tę wojnę za okrucieństwo, zaproponuję również i wtedy pokój". List ów nie miał szans dotrzeć przed upływem ultimatum, ale Napoleon zaznaczał w nim, że nawet jeśli wojna wybuchnie...to może zakończyć się bez rozlewu krwi, przy obustronnej zgodzie i pojednaniu, na który On jest gotów. Prywatnie jednak stwierdza: "Wojna jest pewna - Fryderyk oszalał".

Nim przejdę do dalszych opisów działań wojennych Cesarza (jak również "zrealizowanych" przez Brytyjczyków, planów Jego uprowadzenia), słów kilka należy poświęcić pytaniu, dlaczego właściwie Prusy przystąpiły do wojny. Albo inaczej, dlaczego przystąpiły do wojny w 1806r., praktycznie osamotnione (nie licząc mglistych zapewnień płynących z Londynu i Petersburga), a nie weszły do koalicji antynapoleońskiej (austriacko-rosyjskiej), rok wcześniej w 1805? Prusy w ogóle wycofały się z wojen z Francją (wówczas jeszcze republikańską), w kwietniu 1795r., ogłaszając neutralność w kolejnych konfliktach i...czerpiąc zyski na sprzedaży zboża do wszystkich stron konfliktu. Fryderyk Wilhelm i dwór pruski dążyli do stworzenia silnego bloku północnych państw niemieckich, całkowicie uzależnionych od Berlina. Dla tego też celu, poszukiwali sprzymierzeńców w Europie.

Car Aleksander I stanowczo sprzeciwił się takim planom, choć by pozyskać Prusy, zaproponował im w 1803r., aneksję Hanoweru, który to od marca tego roku, znajdował się pod...francuską okupacją. Jego celem było zmuszenie Prus do przyłączenia się do antyfrancuskiej koalicji. Car zapewniał o swej pomocy, w przypadku wojny, co jednak nie przekonało Berlina by uderzyć na Francję. W pruskich kołach dworskich, zbliżająca się wojna francusko-austriacka (1805r.), została przyjęta z aprobatą i zadowoleniem. Berlin nie znosił Wiednia, i liczył iż Francja...ponownie pobije Austriaków. Car Aleksander, widząc iż Prusy nadal nie zamierzają wejść do wojny przeciwko Francji (a nawet jej kibicują w pokonaniu Austriaków), we wrześniu 1805r. zagroził Prusom wojną, jeśli ci odmówią przepuszczenia rosyjskiej armii, spieszącej na pomoc Austrii. Fryderyk Wilhelm ugiął się pod carskim ultimatum i przepuścił rosyjskie wojska przez swoje terytorium (wcześniej podobnie przepuścił przez pruskie posiadłości w Rzeszy wojska francuskie).

Potem jednak, po wizycie cara w Berlinie, podpisano w Poczdamie 3 listopada, wspólną konwencję wojskową, w której Rosja zagwarantowała Prusom pomoc militarną w przypadku, gdyby te zdecydowały się na wojnę z Francją. Berlin przyjął jednak z nieskrywaną radością grudniową klęskę połączonej armii rosyjsko-austriackiej pod Austerlitz (5 grudnia 1805r.). Za swą neutralność w tym konflikcie, spodziewały się Prusy swoistej "nagrody", od zwycięskiego Napoleona, w postaci Hanoweru. Cesarz nie powiedział "nie", ale swą decyzję odwlekał. Jednocześnie w początkach 1806r., utworzył Związek Reński pod swym protektoratem. To jawnie godziło w interesy Prus w Niemczech i Napoleon zdawał sobie z tego sprawę. Zaproponował więc Berlinowi swoistą przeciwwagę, czyli utworzenie "konfederacji germańskiej" w Rzeszy pod przewodem Prus, z państw nie należących do Związku Reńskiego.

Car po Austerlitz stracił zapał do dalszej wojny i pragnął podpisać z Francją pokój. Wówczas do działania włączyła się dyplomacja brytyjska, która nie chciała by w Europie zapanował pokój (godziło to w angielskie interesy, poza tym do białej gorączki doprowadzała ich myśl iż wszystkie linki na kontynencie trzyma w swych dłoniach Cesarz Francuzów, zaś Anglia została sprowadzona do roli "prowincjonalnego kibica". Londyn przekonał więc dwór rosyjski, że pokój z Francją nie leży w interesie Rosji. Po śmierci Williama Pitta (23 stycznia 1806r.), najzagorzalszego orędownika wojny z Napoleonem (którego notabene do grobu doprowadziła wieść o totalnej klęsce koalicji pod Austerlitz, i który umierając polecił ściągnąć wielką mapę Europy, wiszącą w gabinecie premiera Wlk. Brytanii, mówiąc: "Zwińcie tę mapę, nie będzie nam potrzebna przez najbliższe dziesięć lat. Moja ojczyzna. W jakim stanie zostawiam moją ojczyznę").

Nowy rząd stworzyli wigowie pod przewodem lorda Williama Grenville'a. On też zainicjował rozmowy pokojowe z Francją. Największym zwolennikiem zawarcia pokoju z Napoleonem, był minister spraw zagranicznych Zjednoczonego Królestwa lord Karol Jakub Fox. Fox już w lutym 1806r., wysyła do Paryża depeszę iż dowiedziawszy się o próbie zamachu na Cesarza Francuzów, nakazał natychmiast aresztować niedoszłego zamachowca. Napoleon odpisuje: "Proszę przyjąć moje najszczersze podziękowania (...) Wojna między naszymi narodami jest sporem niepotrzebnym ludzkości". Ów okres pokoju, nie trwał jednak długo, gdyż już w maju Anglicy zablokowali wszystkie francuskie porty od Łaby do Brestu, zaś 13 września Fox umiera. O pokoju nie ma co nawet marzyć i Wlk. Brytania ponownie wchodzi na ścieżkę wojenną.

Jednak przez ten krótki okres "poprawnych" stosunków Londynu i Paryża (luty-maj 1806r.), Napoleon zdążył zaproponować Brytyjczykom zwrócenie im Hanoweru (których władcy panowali też na tronie Albionu). Teraz przebiegły John Bull (symbol Wlk. Brytanii - duży, opasły mężczyzna, z fajką w ustach, meloniku na głowie i z krawatem lub muchą u szyi. Coś na wzór amerykańskiego Wuja Sama), w całej okazałości ukazuje swą dwulicowość. By przekonać Berlin do przyłączenia się do wojny z Napoleonem, wyjawia mu francuskie plany przekazania Anglii Hanoweru. Król pruski jest wściekły, uważa że Napoleon chciał go oszukać (przyszłość Hanoweru nie była pewna, zaś Cesarz niczego Prusakom nie obiecywał). Król, a za nim cały dwór i Prusy (antyfrancuskie wystąpienia i ekscesy w Berlinie), uznali że Prusy popełniły błąd, nie przyłączając się do koalicji antynapoleońskiej w 1805r. Teraz zapragniono wojny.

Teraz 7 października Napoleon czyta treść pruskiego ultimatum i...nie wierzy własnym oczom. Król Fryderyk Wilhelm żąda by do 8 października Francuzi wycofali się za Ren, oraz żąda zgody Napoleona na utworzenie konfederacji państw północnoniemieckich pod hegemonią Berlina. Nic dziwnego że Cesarz odpowiada "Fryderyk oszalał". I dodaje: "Współczuję Wilhelmowi. On jest ofiarą królowej noszącej się jak amazonka, noszącej mundur swego pułku dragonów i piszącej dwadzieścia pięć listów dziennie, by ze wszystkich stron wywołać pożogę. Ten król nie wie jakie bzdury każe mu się wypisywać (...) On sobie nie zdaje sprawy."


WOJNA WIĘC SIĘ ROZPOCZYNA!


Prusy, Hanower i niemieckie państewka Rzeszy w 1806r. przed wybuchem konfliktu:

http://www.european-roots.com/Prussia_after_1806.jpg



"To pomyłka. Moje szlachectwo bierze się od Marengo!"

Odpowiedź Napoleona na słowa cesarza Austrii Franciszka II Habsburga, który w 1812r., chcąc przypochlebić się Napoleonowi, stwierdził iż ród Bonaparte, wywodzi się od starej, szlachetnej dynastii panującej niegdyś w Treviso (W bitwie pod Marengo w 1800 roku, Napoleon definitywnie rozgromił austriacką armię opanowując całe Włochy).



"Nie wszyscy sire, tylko buona parte"

Odpowiedź pewnej włoskiej damy, na stwierdzenie Napoleona iż: "Wszyscy Włosi to łajdaki". Określenie "buona parte", znaczy po włosku - "lepsza sprawa", można to też tłumaczyć jako "większa część". Zwrot ten został użyty zapewne specjalnie, przez ową panią i miał brzmieć: "Nie wszyscy sire, lecz większa część", i tak też został odebrany, choć Cesarz na te słowa, uśmiechnął się trochę z...przekąsem.


CDN.

Posty [ 6 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » Debiuty literackie - artykuły, opowiadania Netkobietek » OPOWIADANIA - CIEKAWOSTKI i takie tam...!

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024