Witam!Opisze Wam w skrócie moją sytuacje.
Od ponad roku pracuje w restauracji (nie jest to praca na umowę),nigdy nie była to dla mnie praca marzeń ,były argumenty ,które przemawiały za tym żeby poszukać czegoś bardziej ambitnego i odpowiadającemu mojej osobie ,talentowi,mimo tego zawsze jakaś kasa była i nie czułam się tam bardzo źle.Nie owijając w bawełnę chodzi o nowego pracownika ,którego przyjeli.Zawsze się dogadywałam z każdym pracownikiem .Jednak pracując z nim wynikały dwuznaczne sytuacje.Mianowicie pozwalał sobie na to żeby łapać mnie za pośladki ,propozycje na tle seksualnym,temat moich piersi ,tyłka niby tylko w żartach typu(jak sam twierdził) : że jeśli coś jeszcze posprzątam bądź zrobię coś więcej mam mu zrobić ,,loda? Czułam się osaczona ,wykonywałam swoją pracę a on specjalnie stawał kolo mnie jakby chciał mnie rozproszyć ,zdenerwować.Obrażal nie tylko mnie ,potrafił także zejść na temat mojego narzeczonego ,nie znając go obrażal go ,ze jest mi nie wierny(czy to jest dobry żart?).Kilkakrotnie zwracałam mu uwagę ,on wtedy stawał się oburzony i kazał mi na siebie nie krzyczeć,mówił że jestem wredna.Czy takie sytuacje mają prawo zaistnieć w miejscu pracy?Doszlo do tego ze wykręcałam się przed pójsciem do pracy,wychodziłam kilka godzin wcześniej.W końcu sprawa trafiła do Szefostwa.Niestety zawiodłam się na Szefie ,który powiedział mi ,że poruszyl temat z tym człowiekiem ,ten oczywiście powiedział ze to tylko żarty,że niby przystopuje.Na dodatek gdy o tym opowiadała Szef stosował jakieś uśmieszkiTylko czy macanie za tyłek,propozycje seksualne jest żartem?Miałam się z tego śmiać? Nie potrafię tego tak odebrać.Szef powiedział ze on taki jest(to jeśli taki jest mam się godzić na takie traktowanie?absurd) ,ze mówił mu ze to żarty i ze niby ma przestać się tak zachowywać,na dodatek zażyczył sobie żebym nikomu nie mówiła o tej sytuacji bo się boi ze dojdzie do mieszkańców ze u niego w pracy wystąpiło zjawisko mobibngu,że on nie wyrzuci tego Pana X.Po takich słowach wkurzylam się ,poczulam się jakby nie potraktowano mnie poważnie,jakbym wszystko sobie wymyśliła.Doszłam do wniosku ,że środowisko w którym pracuje to totalne dno.Miał tam miejsce alkoholizm,kradzieże ,ale pracownicy byli zwalniani i nie odbijało się to na mnie,ale jeśli ja mam na tym ucierpieć to stwierdziłam ,ze podziękuje za taką pracę i traktowanie w taki sposób swoich pracowników,odeszłam z dnia na dzień lecz czy w takiej sytuacji i bez żadnej umowy ktoś może mieśc do mnie o to pretensje?